- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Wpisy archiwalne w miesiącu
Styczeń, 2012
Dystans całkowity: | 576.54 km (w terenie 121.00 km; 20.99%) |
Czas w ruchu: | 21:01 |
Średnia prędkość: | 19.67 km/h |
Maksymalna prędkość: | 40.00 km/h |
Suma kalorii: | 9224 kcal |
Liczba aktywności: | 19 |
Średnio na aktywność: | 30.34 km i 3h 30m |
Więcej statystyk |
Krioterapia II na "Kozie" i remont piast "Kozy".
Wtorek, 31 stycznia 2012 | dodano: 31.01.2012Kategoria Szczecin i okolice
Dziś to naprawdę była krioterapia, bo kiedy rano wyjeżdżałem do pracy, na termometrze widniało -10 St.C. Nareszcie przyzwoita temperatura dla rowerzysty.
Po drodze zajechałem jeszcze do księgowych, którzy o dziwo mnie poznali, mimo kominiarki i kasku (po oczach, jak twierdzą). Miałem wrażenie, że...eee...hm...no, że nie do końca byli w stanie uwierzyć w możliwość jazdy rowerem w tej temperaturze :))).
Zrobiłem, co miałem zrobić u klienta i pomknąłem do Basi do pracy jako dostawca espresso w termosie, co by jej się lepiej pracowało.
Jadąc przez Park Kasprowicza cyknąłem fotkę ul. Słowackiego.
Po wizycie u Basi pojechałem do Piotrka do serwisu "Mad Bike" kupić wianuszki (lub kulki) do moich zabytkowych piast "Kozy", jako że ostatnio stwierdziłem w przedniej obecność raptem 5 kulek i szczątki wianuszka (mimo tego rowerek śmigał bez zarzutu).
Kupiłem co trzeba, troszkę pogadaliśmy po czym wróciłem do domu, gdzie zabrałem się za remont piast.
Piasty są przedpotopowe, ale ja też, więc naprawa nie sprawiła specjalnych trudności. Jeszcze pamiętam jak się to robi.
Tylna piasta okazała się kompletna, przednia wymagała wymiany wianuszków.
Stare koło wymaga użycia przez starego Misiacza starych kluczy, ale posiadam takowe (z młodych lat, wożę jako balast zawsze).
Rowerek gotowy!
Temperatura:-10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Po drodze zajechałem jeszcze do księgowych, którzy o dziwo mnie poznali, mimo kominiarki i kasku (po oczach, jak twierdzą). Miałem wrażenie, że...eee...hm...no, że nie do końca byli w stanie uwierzyć w możliwość jazdy rowerem w tej temperaturze :))).
Zrobiłem, co miałem zrobić u klienta i pomknąłem do Basi do pracy jako dostawca espresso w termosie, co by jej się lepiej pracowało.
Jadąc przez Park Kasprowicza cyknąłem fotkę ul. Słowackiego.
Po wizycie u Basi pojechałem do Piotrka do serwisu "Mad Bike" kupić wianuszki (lub kulki) do moich zabytkowych piast "Kozy", jako że ostatnio stwierdziłem w przedniej obecność raptem 5 kulek i szczątki wianuszka (mimo tego rowerek śmigał bez zarzutu).
Kupiłem co trzeba, troszkę pogadaliśmy po czym wróciłem do domu, gdzie zabrałem się za remont piast.
Piasty są przedpotopowe, ale ja też, więc naprawa nie sprawiła specjalnych trudności. Jeszcze pamiętam jak się to robi.
Tylna piasta okazała się kompletna, przednia wymagała wymiany wianuszków.
Stare koło wymaga użycia przez starego Misiacza starych kluczy, ale posiadam takowe (z młodych lat, wożę jako balast zawsze).
Rowerek gotowy!
Rower:Koza
Dane wycieczki:
21.09 km (2.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:-10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Krioterapia na KTM-ie
Poniedziałek, 30 stycznia 2012 | dodano: 30.01.2012Kategoria Szczecin i okolice
Przynajmniej tak uważa mój brat, według którego jazda na rowerze w temperaturze -7 st.C podchodzi pod krioterapię :).
Dziś uprawiałem zwykłą rowerową "partyzantkę", do brata, do księgowej, do garażu, tyle, że nie na "Kozie" a na KTM-ie.
Koło garażu spotkałem zamrożonego "Gadzika" wracającego ze 120-km "przejażdżki" do Schwedt! :)
Temperatura:-7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 122 (kcal)
Dziś uprawiałem zwykłą rowerową "partyzantkę", do brata, do księgowej, do garażu, tyle, że nie na "Kozie" a na KTM-ie.
Koło garażu spotkałem zamrożonego "Gadzika" wracającego ze 120-km "przejażdżki" do Schwedt! :)
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
5.81 km (1.00 km teren), czas: 00:22 h, avg:15.85 km/h,
prędkość maks: 27.00 km/hTemperatura:-7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 122 (kcal)
Coroczny "Rajd do Shrinka" z BS i RS (Goleniów).
Niedziela, 29 stycznia 2012 | dodano: 29.01.2012Kategoria U przyjaciół ..., Szczecińskie Rajdy BS i RS, Szczecin i okolice
Wczoraj zadzwoniłem do Shrinka z propozycją długo odkładanego spotkania na przednim kebabie w Goleniowie, to mniej więcej w połowie drogi między Szczecinem, a Nowogardem, gdzie swoją gawrę ma Shrink. :)
Rzuciłem też ten pomysł na wczorajszej wycieczce z "sierżantem Monterem". Jako, że sierżant to dobry dowódca i tropiciel ścieżek wszelakiej maści, więc najlepszym pomysłem było, aby znów on dowodził.
Mapka trasy od Mostu Długiego wg Montera:
#lat=53.38845&lng=14.664&zoom=12&type=2
Parę zapowiadających się osób odpadło, tak więc na Moście Długim po poranku (10:20) pojawił się wspomniany Monter, Lewy i ja, czyli Misiacz.
Jako, że miałem w sakwie zapasowe ochraniacze na buty, poratowałem nimi Lewego, co chyba się przydało :).
Z Mostu Długiego prowadzi obecnie do Dąbia całkiem przyzwoita ścieżka rowerowa (no, oczywiście jak na polskie standardy).
Był mróz (-6 st.C, odczuwalna temp. -10 stc.C) i wiatr w pysk, więc troszkę się zmęczyliśmy.
Tam oczekiwali na nas AreG i KrzysioMil. Nie ociągając się, ruszyliśmy przez Puciece na Goleniów.
Po drodze spotkaliśmy powracającego z samotnej wycieczki Dornfelda.
W Goleniowie spotkaliśmy się podobnie jak w roku ubiegłym na dworcu.
Czekał tam na nas Shrink w towarzystwie Giorginio12 i Michussa.
Po wspólnej dworcowej fotce przejąłem na chwilę dowodzenie, ale tylko po to, aby doprowadzić towarzystwo do "kebabowni".
Kebab (a dokładniej tzw. pizza turecka) u goleniowskiego Turka okazał się wielki, pyszny i w przyzwoitej cenie (nie patrzcie na minę Montera, on się zastanawia, jak dać radę ten wielki kebab pochłonąć).
Jako, że nasze zamówienie było naprawdę konkretne, więc herbatkę dostałem gratis.
Pożegnaliśmy się z Turkiem i ruszyliśmy za Monterem na dzikie bezdroża Puszczy Goleniowskiej.
Tempo nie było w ogóle turystyczne, coś musiało być w tym kebabie, bo niektórzy gnali jak opętani...a mnie pozostało ich gonić.
Zdjęcie marne, bo w pędzie, jako że nie było czasu na "głupoty typu zdjęcia" :))).
Owróciłem się i cyknąłem również w pędzie jedyną fotkę drogi, którą gnaliśmy.
Na szczęście po drodze pojawiły się ruiny dawnego młyna i na szczęście nie przemknęliśmy obok nich jak stado opętanych baranów. :)
Wspólna fotka przed młynem i w drogę.
Aaaa...jeszcze trzeba zabrać Shrinka :).
Kiedy dojechaliśmy do Iny, okazało się, że całkiem pokaźnie wylała.
To wiata turystyczna, z wiadomych względów niedostępna.
Jadąc dalej puszczą natrafiliśmy na wypalony dąb.
Dąb z wkładką z Montera.
Dąb z wkładką z Lewego.
Kiedy dojechaliśmy do betonówki na Chociwel, przyszło nam pożegnać się ze Shrinkiem i Giorginio, którzy skierowali się na Nowogard.
Z nami jeszcze chwilę jechał Michuss, ale tu odbił "prosto w lewo", a my "prosto w prawo" :).
Gnając jak "@%@^#^*$*$$&*##@!!!" dotarlismy do Wielgowa, a stamtąd do Płoni.
Tam Lewy oznajmił, że wpadnie na chwilę do swojej dziewczyny i potem nas dogoni, my zaś lasami i "Monterskimi" wertepami ruszyliśmy w kierunku Bukowego.
Muszę przyznać, że Lewy to naprawdę szybki chłopak. Szybko wpadł do dziewczyny, szybko załatwił co trzeba i migiem nas dogonił. Co za energia! :)
Byliśmy pod wrażeniem jego sprawności. Tyle zrobił w tak krótkim czasie, a nawet się nie zmęczył! :).
Na Bukowym pożegnaliśmy KrzysioMila i już we trójkę przez ul. Gdańską dojechaliśmy do centrum Szczecina, gdzie każdy pojechał w swoją stronę na swoje piwo.
Temperatura:-6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2821 (kcal)
Rzuciłem też ten pomysł na wczorajszej wycieczce z "sierżantem Monterem". Jako, że sierżant to dobry dowódca i tropiciel ścieżek wszelakiej maści, więc najlepszym pomysłem było, aby znów on dowodził.
Mapka trasy od Mostu Długiego wg Montera:
#lat=53.38845&lng=14.664&zoom=12&type=2
Parę zapowiadających się osób odpadło, tak więc na Moście Długim po poranku (10:20) pojawił się wspomniany Monter, Lewy i ja, czyli Misiacz.
Jako, że miałem w sakwie zapasowe ochraniacze na buty, poratowałem nimi Lewego, co chyba się przydało :).
Z Mostu Długiego prowadzi obecnie do Dąbia całkiem przyzwoita ścieżka rowerowa (no, oczywiście jak na polskie standardy).
Był mróz (-6 st.C, odczuwalna temp. -10 stc.C) i wiatr w pysk, więc troszkę się zmęczyliśmy.
Tam oczekiwali na nas AreG i KrzysioMil. Nie ociągając się, ruszyliśmy przez Puciece na Goleniów.
Po drodze spotkaliśmy powracającego z samotnej wycieczki Dornfelda.
W Goleniowie spotkaliśmy się podobnie jak w roku ubiegłym na dworcu.
Czekał tam na nas Shrink w towarzystwie Giorginio12 i Michussa.
Po wspólnej dworcowej fotce przejąłem na chwilę dowodzenie, ale tylko po to, aby doprowadzić towarzystwo do "kebabowni".
Kebab (a dokładniej tzw. pizza turecka) u goleniowskiego Turka okazał się wielki, pyszny i w przyzwoitej cenie (nie patrzcie na minę Montera, on się zastanawia, jak dać radę ten wielki kebab pochłonąć).
Jako, że nasze zamówienie było naprawdę konkretne, więc herbatkę dostałem gratis.
Pożegnaliśmy się z Turkiem i ruszyliśmy za Monterem na dzikie bezdroża Puszczy Goleniowskiej.
Tempo nie było w ogóle turystyczne, coś musiało być w tym kebabie, bo niektórzy gnali jak opętani...a mnie pozostało ich gonić.
Zdjęcie marne, bo w pędzie, jako że nie było czasu na "głupoty typu zdjęcia" :))).
Owróciłem się i cyknąłem również w pędzie jedyną fotkę drogi, którą gnaliśmy.
Na szczęście po drodze pojawiły się ruiny dawnego młyna i na szczęście nie przemknęliśmy obok nich jak stado opętanych baranów. :)
Wspólna fotka przed młynem i w drogę.
Aaaa...jeszcze trzeba zabrać Shrinka :).
Kiedy dojechaliśmy do Iny, okazało się, że całkiem pokaźnie wylała.
To wiata turystyczna, z wiadomych względów niedostępna.
Jadąc dalej puszczą natrafiliśmy na wypalony dąb.
Dąb z wkładką z Montera.
Dąb z wkładką z Lewego.
Kiedy dojechaliśmy do betonówki na Chociwel, przyszło nam pożegnać się ze Shrinkiem i Giorginio, którzy skierowali się na Nowogard.
Z nami jeszcze chwilę jechał Michuss, ale tu odbił "prosto w lewo", a my "prosto w prawo" :).
Gnając jak "@%@^#^*$*$$&*##@!!!" dotarlismy do Wielgowa, a stamtąd do Płoni.
Tam Lewy oznajmił, że wpadnie na chwilę do swojej dziewczyny i potem nas dogoni, my zaś lasami i "Monterskimi" wertepami ruszyliśmy w kierunku Bukowego.
Muszę przyznać, że Lewy to naprawdę szybki chłopak. Szybko wpadł do dziewczyny, szybko załatwił co trzeba i migiem nas dogonił. Co za energia! :)
Byliśmy pod wrażeniem jego sprawności. Tyle zrobił w tak krótkim czasie, a nawet się nie zmęczył! :).
Na Bukowym pożegnaliśmy KrzysioMila i już we trójkę przez ul. Gdańską dojechaliśmy do centrum Szczecina, gdzie każdy pojechał w swoją stronę na swoje piwo.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
98.78 km (40.00 km teren), czas: 04:37 h, avg:21.40 km/h,
prędkość maks: 37.00 km/hTemperatura:-6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2821 (kcal)
Za sierżantem Monterem przez Police i dalej w las...
Sobota, 28 stycznia 2012 | dodano: 28.01.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS
Dziś nie chce mi się pisać zbyt literacko, więc będzie prawie że hasłowo.
Z Pomorzan ruszyliśmy z Jarkiem "Gadzikiem", było rześko, bo -6 st.C.
O godzinie 10:00 na hasło Krzyśka "Montera" spotkaliśmy się "pod ptakami"
Oto mapka przez niego sporządzona:
?132777508114236
Tu Baśka i "Romal". "Jaszek" dojechał do nas po chwili.
Spod pomnika przejechaliśmy na Głębokie, gdzie dołączył do nas "Siwobrody" i Roman :).
Stamtąd wspinaliśmy się pod górkę na ul. Miodowej, skąd Monter poprowadził nas lasami do uratowanego pomnika sportowców niemieckich, którzy zginęli na frontach I wojny światowej.
Krótki opis dotyczący pomnika.
Dalej śmigaliśmy lasami i "Monterskimi" trasami, ale nie kwękam tym razem na Krzyśkowe słynne skróty, bo był mróz i błoto było zmarznięte (to pewnie zmarznięte błoto miał na myśli, mówiąc, że dzisiejsza trasa wiedzie asfaltem po lasach:))).
Przed samymi Policami "Siwobrody" złapał gumę i mieliśmy dzięki temu nieco czasu na ochłodzenie się :).
Za Policami "Monter" doprowadził nas do tablicy upamiętniającej więźniów obozu pracy przymusowej "Hydriewerke" pod Policami, który istniał tam w czasie II wojny światowej.
Za Policami dojechaliśmy do Jasienicy, skąd dotarliśmy do leśnej drogi nr 14.
Na postoju przekonałem się, co daje takiego kopa "Siwobrodemu" - gorące WD-40 :))).
Droga nr 14.
To miało być zdjęcie "a la z miśkiem z Krupówek" - Baśka dostała od Gadzika kominiarkę i wyglądała pociesznie, ale tylko w realu.
Tu jakoś "za normalnie".
Po jeździe przez las, która sprawiła mi dużą frajdę, dotarliśmy do szosy łączącej Dobieszczyn ze Szczecinem...i tak to dotarliśmy do miasta.
W Pilchowie "Siwobrody" pokazał nam ciekawy plac zabaw, ale nie zrobiłem zdjęcia, bo "eksponaty" były na zimę osłonięte plandekami.
Przed samym domem poczułem takiego lenia, że nie chciało mi się pedałować.
Temperatura:-6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1697 (kcal)
Z Pomorzan ruszyliśmy z Jarkiem "Gadzikiem", było rześko, bo -6 st.C.
O godzinie 10:00 na hasło Krzyśka "Montera" spotkaliśmy się "pod ptakami"
Oto mapka przez niego sporządzona:
?132777508114236
Tu Baśka i "Romal". "Jaszek" dojechał do nas po chwili.
Spod pomnika przejechaliśmy na Głębokie, gdzie dołączył do nas "Siwobrody" i Roman :).
Stamtąd wspinaliśmy się pod górkę na ul. Miodowej, skąd Monter poprowadził nas lasami do uratowanego pomnika sportowców niemieckich, którzy zginęli na frontach I wojny światowej.
Krótki opis dotyczący pomnika.
Dalej śmigaliśmy lasami i "Monterskimi" trasami, ale nie kwękam tym razem na Krzyśkowe słynne skróty, bo był mróz i błoto było zmarznięte (to pewnie zmarznięte błoto miał na myśli, mówiąc, że dzisiejsza trasa wiedzie asfaltem po lasach:))).
Przed samymi Policami "Siwobrody" złapał gumę i mieliśmy dzięki temu nieco czasu na ochłodzenie się :).
Za Policami "Monter" doprowadził nas do tablicy upamiętniającej więźniów obozu pracy przymusowej "Hydriewerke" pod Policami, który istniał tam w czasie II wojny światowej.
Za Policami dojechaliśmy do Jasienicy, skąd dotarliśmy do leśnej drogi nr 14.
Na postoju przekonałem się, co daje takiego kopa "Siwobrodemu" - gorące WD-40 :))).
Droga nr 14.
To miało być zdjęcie "a la z miśkiem z Krupówek" - Baśka dostała od Gadzika kominiarkę i wyglądała pociesznie, ale tylko w realu.
Tu jakoś "za normalnie".
Po jeździe przez las, która sprawiła mi dużą frajdę, dotarliśmy do szosy łączącej Dobieszczyn ze Szczecinem...i tak to dotarliśmy do miasta.
W Pilchowie "Siwobrody" pokazał nam ciekawy plac zabaw, ale nie zrobiłem zdjęcia, bo "eksponaty" były na zimę osłonięte plandekami.
Przed samym domem poczułem takiego lenia, że nie chciało mi się pedałować.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
85.01 km (35.00 km teren), czas: 04:43 h, avg:18.02 km/h,
prędkość maks: 33.00 km/hTemperatura:-6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1697 (kcal)
Masa Krytyczna w zimnie (wcześniej do biura księgowego)
Piątek, 27 stycznia 2012 | dodano: 27.01.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS
Po południu pojechałem do księgowego zawieźć papiery firmy, a wieczorkiem przyszedł czas mocno się ogacić, opatulić i ruszyć na mroźną Masę Krytyczną.
Wziąłem ze sobą również chemiczne podgrzewacze, bo jak wiadomo, prędkość Masy jest dość...krytyczna i niewiele się różni od prędkości piechura i rozgrzać się tam kręceniem jest trudno.
Jak na mrozik, to całkiem sporo osób, choć szału nie było.
Grunt, że stali znajomi dopisali. :)
Oczywiście "Koza" nadal w akcji, może w weekend przesiądę się na KTM-a i ruszę w dalszą trasę poza miasto.
Zdjęcie mam od Michała "Veloxa".
Temperatura:-5.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wziąłem ze sobą również chemiczne podgrzewacze, bo jak wiadomo, prędkość Masy jest dość...krytyczna i niewiele się różni od prędkości piechura i rozgrzać się tam kręceniem jest trudno.
Jak na mrozik, to całkiem sporo osób, choć szału nie było.
Grunt, że stali znajomi dopisali. :)
Oczywiście "Koza" nadal w akcji, może w weekend przesiądę się na KTM-a i ruszę w dalszą trasę poza miasto.
Zdjęcie mam od Michała "Veloxa".
Rower:Koza
Dane wycieczki:
27.47 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:-5.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Więcej dla Misiacza, mniej dla rządu (dom, praca, Lidl, dom).
Czwartek, 26 stycznia 2012 | dodano: 26.01.2012Kategoria Szczecin i okolice
"Koza" znów w akcji.
Ostatnio polubiłem śmiganie do pracy na "Kozie", tym bardziej, że jestem u celu o 5 min. szybciej od momentu wyjścia z domu niż samochodem (to chyba też ze względu na czas dojścia do garażu i całej procedury otwierania, wyprowadzania, zamykania).
Każdy taki przejazd to też 5,70 zł mniej wydane na paliwo na tenże przejazd, w tym 1,25 zł mniej dla rządu z samego tylko VAT, że nie wspomnę o akcyzie.
Pieniążki te wolę przeznaczyć na innego rodzaju "paliwa" na bazie chmielu :).
Jakoś jestem cięty na nich ostatnio, bo mi Misiaczową doprowadzili swoimi pomysłami na zdrowie na skraj jego utraty, poza tym nie chodzi tu tylko o wczorajszą demonstrację, ale o całokształt (więcej w moim wczorajszym długim komentarzu pod wpisem).
P.S. Ciekawe, czy "ONI" wkrótce opodatkują nam rowery, jazdę na nich i wprowadzą rejestrację oraz okresowe, płatne badania techniczne?
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Ostatnio polubiłem śmiganie do pracy na "Kozie", tym bardziej, że jestem u celu o 5 min. szybciej od momentu wyjścia z domu niż samochodem (to chyba też ze względu na czas dojścia do garażu i całej procedury otwierania, wyprowadzania, zamykania).
Każdy taki przejazd to też 5,70 zł mniej wydane na paliwo na tenże przejazd, w tym 1,25 zł mniej dla rządu z samego tylko VAT, że nie wspomnę o akcyzie.
Pieniążki te wolę przeznaczyć na innego rodzaju "paliwa" na bazie chmielu :).
Jakoś jestem cięty na nich ostatnio, bo mi Misiaczową doprowadzili swoimi pomysłami na zdrowie na skraj jego utraty, poza tym nie chodzi tu tylko o wczorajszą demonstrację, ale o całokształt (więcej w moim wczorajszym długim komentarzu pod wpisem).
P.S. Ciekawe, czy "ONI" wkrótce opodatkują nam rowery, jazdę na nich i wprowadzą rejestrację oraz okresowe, płatne badania techniczne?
Rower:Koza
Dane wycieczki:
15.00 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rowerowy reportaż z demonstracji przeciw ACTA 25.01.2011
Środa, 25 stycznia 2012 | dodano: 25.01.2012Kategoria Szczecin i okolice
Wsiadłem na swoją starą "Kozę" i skierowałem się pod szczeciński Urząd Wojewódzki. Miała się tam odbyć demonstracja przeciwko próbie podpisania układu ACTA, formalnie mającego zapobiegać piractwu w sieci, a nieformalnie pozwalającemu na wprowadzenie cenzury jak za czasów komunistycznych i obecnie w Chinach (czytanie prywatnych maili, śledzenie korespondencji, rejestracja odwiedzanych stron www i inwigilacja sieciowa). O ile wspomniane rodzaje cenzury bazują na utrwalaniu ideologii komunistycznej, to ta wynikająca z ACTA, a narzucona w gruncie rzeczy przez USA bardziej polega na stopniowym przejmowaniu kontroli nad państwami i rządami przez światowe korporacje. Nie węszę teorii spiskowej, nie. Gdybym węszył, na ulice Szczecina nie wyszłoby dziś blisko 7.000 ludzi (wg policji 3.500), a w Krakowie 10.000 ludzi. Chyba, że wszyscy węszą...
Choć za czasów komuny byłem bardzo mały, to pamiętam, że podsłuchiwane były prywatne telefony, otwierane listy, zakładane podsłuchy, czasopisma musiały pisać pod dyktando partii komunistycznej. W innej formie może wrócić to teraz. Przeciwko temu jest głównie ten protest, a nie przeciwko zakazowi nielegalnego ściągania plików.
Pojechałem, bo chciałem sprawdzić, czy prawdą jest to, co twierdzi sterowana już odgórnie telewizja, że pojawiają się jedynie nieliczne grupki demonstrantów.
Jeśli 7.000 ludzi (wg policji 3.500), a w Krakowie 10.000 ludzi to mała ilość, to nie wiem, co powiedzieć.
Dojeżdżając do Wałów Chrobrego widziałem sunące ulicami grupy ludzi z transparentami, flagami, tablicami. Niektórzy rozwijali swoje transparenty i pozwalali je (i siebie, oby nie na własne nieszczęście) fotografować. Starałem się jednak, aby nie byli widoczni na zdjęciach, żeby o 5:00 nad ranem nie wyprowadzili ich w nieznanym kierunku "smutni panowie w prochowcach".
Było zimno i ciemno, ale sucho. Przez to, że było ciemno, a ja mam marny aparat, zdjęcia są również marne. Ważne jednak, że są.
Pod Urzędem Wojewódzkim tłum skandował hasła:
- "Precz z cenzurą, precz z cenzurą!!!"
- "Donald matole, skąd będziesz ściągał pornole?"
- "Nie zamkniecie nam ust towarzyszu Tusk!"
Reszty nie przytoczę, nie były zbyt cenzuralne.
Trudno jednak nie zrozumieć wzburzenia ludzi, kiedy za ich plecami sprzedaje się własny naród "amerykańskim" korporacjom i korzystając z tego, próbuje się przy okazji naród ten inwigilować. Od razu mówię, że nie jestem z PiS, broń mnie od tego Panie Boże, nie jestem z żadnej partii...i już żadnej nie popieram. Czytam, słucham i staram się zrozumieć. Media oczywiście naciągają pewne fakty, niektóre są wyolbrzymiane, wydaje się jednak, że pewna granica została przekroczona. Po spieprzonej dokumentnie ustawie refundacyjnej serwuje się nam prawo obcego kraju pod przykrywką "układu międzynarodowego". Jeszcze nie przetoczyła się burza z ACTA, a już może szykować się kolejna, bowiem rząd chce kontrolować nasze upodobania, preferencje seksualne, poglądy polityczne, wyznanie, rodzaj nałogów, pochodzenie rasowe...a nawet kod DNA - o kolejnej ustawie można przeczytać TUTAJ (KLIK).
Z rowerem oczywiście nie próbowałem nawet zbliżać się specjalnie do demonstracji, a raczej ją "objeżdżałem", aby zrobić jak najwięcej zdjęć, jednak ich jakość pozostawia wiele do życzenia.
Wreszcie tłum ruszył. Stałem z boku i czekałem, aż te tysiące ludzi mnie miną. Czekałem chyba z 5 minut, więc nie było ich mało.
Potem ruszyłem przez Park Żeromskiego, aby wyjechać przed czoło pochodu. Chciałem zrobić lepsze zdjęcie. Wyszło jak wyszło...
Demonstracja zakończyła się pod pomnikiem Anioła Wolności, gdzie nadal skandowano hasła przeciw cenzurze i inwigilacji.
Zaczęło mnie to już nudzić. Zdałem sobie sprawę, że te protesty i tak na razie do niczego nie doprowadzą, bowiem "rząd i tak wie lepiej" i podpisze ACTA.
Czy te demonstracje to słomiany ogień? Czy może wybuchnie z nich coś większego, czego nie widzieliśmy od czasów stanu wojennego (swoją drogą jeden z pretorian Tuska wspominał już o możliwości wprowadzenia stanu wyjątkowego)? Oby nie, bo pamiętam jeszcze czołgi na ulicach w roku 1981, choć byłem tylko dzieckiem. Dzieci, o dziwo, też mają pamięć.
Panie Tusk, te tysiące ludzi dziś demonstrujące w całej Polsce raczej nie będą już stanowiły pana elektoratu w przyszłych wyborach (pacjenci również, tym bardziej, że spora ich część z nich wymrze w przyspieszonym tempie).
Panie Kaczyński, niech się pan nie cieszy, że przeciwnik sam się pogrąża...ci demonstrujący ludzie to również nie będzie pana elektorat.
Panie Pawlak....niech się pan nie cieszy
Panowie z SLD...też się nie cieszcie...
Teraz to się chyba tylko Palikot cieszy.
Dokąd to wszystko zmierza?
***
Wsiadłem na "Kozę" i popedałowałem do domu. Choć spotkałem Montera, Sargatha, Lewego, Exita i Maltana, jakoś nie miałem rowerowego nastroju.
Rower był tylko po to, by pojechać na nim zrobić reportaż.
Na szczęście na gębach chłopaków malował się uśmiech. I dobrze...
Temperatura:-3.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Choć za czasów komuny byłem bardzo mały, to pamiętam, że podsłuchiwane były prywatne telefony, otwierane listy, zakładane podsłuchy, czasopisma musiały pisać pod dyktando partii komunistycznej. W innej formie może wrócić to teraz. Przeciwko temu jest głównie ten protest, a nie przeciwko zakazowi nielegalnego ściągania plików.
Zdjęcie z demonstracji przeciw ACTA.© Misiacz
Pojechałem, bo chciałem sprawdzić, czy prawdą jest to, co twierdzi sterowana już odgórnie telewizja, że pojawiają się jedynie nieliczne grupki demonstrantów.
Jeśli 7.000 ludzi (wg policji 3.500), a w Krakowie 10.000 ludzi to mała ilość, to nie wiem, co powiedzieć.
Dojeżdżając do Wałów Chrobrego widziałem sunące ulicami grupy ludzi z transparentami, flagami, tablicami. Niektórzy rozwijali swoje transparenty i pozwalali je (i siebie, oby nie na własne nieszczęście) fotografować. Starałem się jednak, aby nie byli widoczni na zdjęciach, żeby o 5:00 nad ranem nie wyprowadzili ich w nieznanym kierunku "smutni panowie w prochowcach".
Było zimno i ciemno, ale sucho. Przez to, że było ciemno, a ja mam marny aparat, zdjęcia są również marne. Ważne jednak, że są.
Pod Urzędem Wojewódzkim tłum skandował hasła:
- "Precz z cenzurą, precz z cenzurą!!!"
- "Donald matole, skąd będziesz ściągał pornole?"
- "Nie zamkniecie nam ust towarzyszu Tusk!"
Reszty nie przytoczę, nie były zbyt cenzuralne.
Trudno jednak nie zrozumieć wzburzenia ludzi, kiedy za ich plecami sprzedaje się własny naród "amerykańskim" korporacjom i korzystając z tego, próbuje się przy okazji naród ten inwigilować. Od razu mówię, że nie jestem z PiS, broń mnie od tego Panie Boże, nie jestem z żadnej partii...i już żadnej nie popieram. Czytam, słucham i staram się zrozumieć. Media oczywiście naciągają pewne fakty, niektóre są wyolbrzymiane, wydaje się jednak, że pewna granica została przekroczona. Po spieprzonej dokumentnie ustawie refundacyjnej serwuje się nam prawo obcego kraju pod przykrywką "układu międzynarodowego". Jeszcze nie przetoczyła się burza z ACTA, a już może szykować się kolejna, bowiem rząd chce kontrolować nasze upodobania, preferencje seksualne, poglądy polityczne, wyznanie, rodzaj nałogów, pochodzenie rasowe...a nawet kod DNA - o kolejnej ustawie można przeczytać TUTAJ (KLIK).
Z rowerem oczywiście nie próbowałem nawet zbliżać się specjalnie do demonstracji, a raczej ją "objeżdżałem", aby zrobić jak najwięcej zdjęć, jednak ich jakość pozostawia wiele do życzenia.
Wreszcie tłum ruszył. Stałem z boku i czekałem, aż te tysiące ludzi mnie miną. Czekałem chyba z 5 minut, więc nie było ich mało.
Potem ruszyłem przez Park Żeromskiego, aby wyjechać przed czoło pochodu. Chciałem zrobić lepsze zdjęcie. Wyszło jak wyszło...
Demonstracja zakończyła się pod pomnikiem Anioła Wolności, gdzie nadal skandowano hasła przeciw cenzurze i inwigilacji.
Zaczęło mnie to już nudzić. Zdałem sobie sprawę, że te protesty i tak na razie do niczego nie doprowadzą, bowiem "rząd i tak wie lepiej" i podpisze ACTA.
Czy te demonstracje to słomiany ogień? Czy może wybuchnie z nich coś większego, czego nie widzieliśmy od czasów stanu wojennego (swoją drogą jeden z pretorian Tuska wspominał już o możliwości wprowadzenia stanu wyjątkowego)? Oby nie, bo pamiętam jeszcze czołgi na ulicach w roku 1981, choć byłem tylko dzieckiem. Dzieci, o dziwo, też mają pamięć.
Panie Tusk, te tysiące ludzi dziś demonstrujące w całej Polsce raczej nie będą już stanowiły pana elektoratu w przyszłych wyborach (pacjenci również, tym bardziej, że spora ich część z nich wymrze w przyspieszonym tempie).
Panie Kaczyński, niech się pan nie cieszy, że przeciwnik sam się pogrąża...ci demonstrujący ludzie to również nie będzie pana elektorat.
Panie Pawlak....niech się pan nie cieszy
Panowie z SLD...też się nie cieszcie...
Teraz to się chyba tylko Palikot cieszy.
Dokąd to wszystko zmierza?
***
Wsiadłem na "Kozę" i popedałowałem do domu. Choć spotkałem Montera, Sargatha, Lewego, Exita i Maltana, jakoś nie miałem rowerowego nastroju.
Rower był tylko po to, by pojechać na nim zrobić reportaż.
Na szczęście na gębach chłopaków malował się uśmiech. I dobrze...
Rower:Koza
Dane wycieczki:
15.24 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:-3.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Poranna wizyta w 'genetix' i praca...
Wtorek, 24 stycznia 2012 | dodano: 24.01.2012Kategoria Szczecin i okolice
Wszelkim malkontentom, którym nie podoba się zmieniający się w ciągu dnia dystans w tym wpisie mówimy stanowcze "NIE" i informujemy, że ze względu na ciągłość poruszania się tego dnia dystans ten może ulec zmianie.
Za wszelkie niedogodności przy wstawianiu ciętych komentarzy malkontentów serdecznie nie przepraszamy. :)))
Temperatura:-5.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Za wszelkie niedogodności przy wstawianiu ciętych komentarzy malkontentów serdecznie nie przepraszamy. :)))
Rower:Koza
Dane wycieczki:
10.40 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:-5.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Partyzancka Koza i...różne obowiązki
Poniedziałek, 23 stycznia 2012 | dodano: 23.01.2012Kategoria Szczecin i okolice
Rower:Koza
Dane wycieczki:
13.17 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Na T-34 po "Jako".
Niedziela, 22 stycznia 2012 | dodano: 22.01.2012Kategoria Drawieński Park Narodowy, Szczecin i okolice, U przyjaciół ...
Niedziela to już nie to...niedziela jest "skażona poniedziałkiem"...
Koniec pobytu Breniu "uczciłem rowerowo", no może bez rewelacji co do dystansu, szybkim wypadzikiem do sklepu po "Jako", którego w Szczecinie nie uświadczysz (czasem do kupienia w Buku).
Wracając ze sklepu zatrzymałem się na moment koło kościoła,
Droga do sklepu wiedzie nad strugą łącząca j. Breń i j. Wielkie Wyrwy, której nazwy nie mogłem uzyskać od tubylców, bo być może nazwy nie ma :).
Temperatura:3.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Koniec pobytu Breniu "uczciłem rowerowo", no może bez rewelacji co do dystansu, szybkim wypadzikiem do sklepu po "Jako", którego w Szczecinie nie uświadczysz (czasem do kupienia w Buku).
Widok z pokoju w Breniu.© Misiacz
widok z salonu w Breniu.© Misiacz
Wracając ze sklepu zatrzymałem się na moment koło kościoła,
Kościół p.w. św. Józefa w Breniu.© Misiacz
Droga do sklepu wiedzie nad strugą łącząca j. Breń i j. Wielkie Wyrwy, której nazwy nie mogłem uzyskać od tubylców, bo być może nazwy nie ma :).
Struga łącząca j. Breń i j. Wielkie Wyrwy.© Misiacz
Rower:
Dane wycieczki:
3.25 km (2.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:3.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)