MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2013

Dystans całkowity:138.52 km (w terenie 3.00 km; 2.17%)
Czas w ruchu:03:53
Średnia prędkość:21.15 km/h
Maksymalna prędkość:47.00 km/h
Suma kalorii:2815 kcal
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:15.39 km i 1h 17m
Więcej statystyk

Leniwie i krótko z Basią z powodu kontuzji...

Niedziela, 29 września 2013 | dodano: 29.09.2013Kategoria Z Basią..., Szczecin i okolice
Wyjazd w podobnie leniwej konwencji jak ostatnio.
W sumie miało być leniwie, ale niekoniecznie krótko.
Niestety, po rowerowej kraksie Basi pod koniec sierpnia nadal boli ją ręka, więc zamiast snuć się po Niemczech już na wysokości Przecławia skręciliśmy na Rajkowo i przez ul. Okulickiego wjechaliśmy do Szczecina...a taka dziś piękna pogoda na rower!
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 16.38 km (1.00 km teren), czas: 01:02 h, avg:15.85 km/h, prędkość maks: 32.00 km/h
Temperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 319 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(6)

Bez celu, donikąd, troszkę bez sensu...

Sobota, 28 września 2013 | dodano: 28.09.2013Kategoria Szczecin i okolice
Od rana snułem się po domu jak potępieniec, nie mogąc znaleźć sobie miejsca ani pomysłu, dokąd, z kim i przede wszystkim JAK pojechać gdzieś na rowerku.
Ubrałem się w ciuchy rowerowe, potem je zdjąłem, ech.
Smęciłem "Bronikowi', smęciłem "Ivoncji", a i tak nic nie wymyśliłem, a przyczyną tego wszystkiego był Mój Osobisty Leń o niedającej się opisać mocy.
Wreszcie po południu zdobyłem się na wysiłek i...wywlekłem z piwnicy "Kozę", by choć do Lidla pojechać i dopiero tam świat nabrał weselszych barw, bowiem spotkałem tam moją bratanicę Krysię "Krysiorka".

Ten stworek potrafi naprawdę poprawić nastrój ;)!
Tym bardziej, kiedy pokazuje, do czego mogą służyć rowerowe stojaki ;))).

Po zakupach poturlałem się na działkę, wypiłem herbatkę i nie mając lepszego pomysłu na życie, po prostu wróciłem do domu. Rower:Koza Dane wycieczki: 7.20 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 30.00 km/h
Temperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 150 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(6)

Masa Krytyczna Elegancka z udziałem niewidomych rowerzystów na tandemach.

Sobota, 28 września 2013 | dodano: 28.09.2013Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS
Wrześniowa edycja to Masa Krytyczna Elegancka z udziałem niewidomych rowerzystów na tandemach.
Na Pomorzanach spotkaliśmy się z "Monterem", który wiózł niewidomego Arka.
Ja miałem robić za obstawę.
Swoją drogą, Arek okazał się moim dawnym kolegą z...przedszkola ;).
Na tandemie normalnie nie jedzie się łatwo, więc jazda z niewidomym rowerzystą to spora odpowiedzialność.
Dobrze, że deszcz przestał lać, przecież ci ludzie też muszą mieć w życiu jakąś radość.

Przyjechało troszkę tandemów z niewidomymi cyklistami.



Niewidomi mogli przejechać się objazdowym kinem :).



A to zdjęcie poniżej to...ech...
Został ogłoszony konkurs na eleganckiego rowerzystę w nakryciu głowy.
W tym momencie "Siwobrody" zerwał "Monterowi" czapkę z głowy, wcisnął ją na moją i wypchnął na środek.
Nie miałem szans, bo o ile Krzysiek dobrze się prezentuje w tej czapie, to ja w niej wyglądam jak półdupek zza krzaka ;).

Zręcznością w celowaniu czapką zresztą też się nie popisałem (zdjęcie autorstwa "Siwobrodego").

Przynajmniej inne krajobrazy na tej Masie były ładne ;).
(zdjęcie autorstwa Asi z "MAD BIKE")
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 11.03 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 47.00 km/h
Temperatura:9.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 236 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(6)

Tylko do Lidla.

Wtorek, 24 września 2013 | dodano: 24.09.2013Kategoria Szczecin i okolice
Rower:Koza Dane wycieczki: 3.42 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 29.00 km/h
Temperatura:12.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 67 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

Smętnie...

Niedziela, 22 września 2013 | dodano: 22.09.2013Kategoria Szczecin i okolice
Smętne snucie się po Szczecinie, z zawijką na nowym bulwarze nad Odrą.
Spotkałem kolegę z podstawówki, a potem "Gadzika" i więcej się nagadałem niż najeździłem. Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 13.47 km (0.00 km teren), czas: 00:44 h, avg:18.37 km/h, prędkość maks: 46.00 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 298 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Do "Manufaktorii" i "Elysium" z "Bronikiem".

Sobota, 21 września 2013 | dodano: 21.09.2013Kategoria Szczecin i okolice
Nie mając pomysłu na rower, zabrałem się z "Bronikiem" na ul. Rayskiego, dokąd wybierał się po zakup naturalnych wędlin, produkowanych bez chemii w "MANUFAKTORII".
Też kupiłem na spróbowanie i choć cena wysoka, to wolę kupić raz na jakiś czas to, niż w jakimś markecie "psa mielonego z budą".
Naprawdę jest to dobre.
Jako, że obok jest dużo sklepów (jest też dobra piekarnia na Rayskiego) z naturalnymi produktami, przeto czym prędzej zawitaliśmy do "Elysium", żeby było czym te wędlinki popić ;).
Na Pomorzanach na nowej kładce (będącej jednocześnie oficjalnie oznakowanym przejazdem rowerowym) zauważyłem, że producent kratek pomyślał o rowerzystach i umieścił na nich napis o kierunku jazdy, czyli jak należy ją montować, by koło roweru się nie zaklinowało:

Niestety, budowlańcy w ogóle nie pomyśleli i zamontowali ją tak - ŻENADA!!!:

A może...
A może w ich światłych głowach pojawił się pomysł, że może rowerzyści jeżdżą w poprzek? ;))) Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 11.60 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 32.00 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 235 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(7)

Dom-praca-dom.

Czwartek, 19 września 2013 | dodano: 19.09.2013Kategoria Szczecin i okolice
Lenia miałem jakoś... Rower:Koza Dane wycieczki: 15.92 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 39.00 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 330 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wywrotka w wirach Kanionu Ardeche (Francja).

Wtorek, 17 września 2013 | dodano: 17.09.2013Kategoria Francja, Z Basią...
Ponieważ admin BS oferuje obecnie możliwość zamieszczania wpisów z innych dyscyplin, to i ja pokusiłem się o zamieszczenie wpisu ze spływu kajakowego dość rwącą rzeką Ardeche (południowa część Francji), która kanionem przedziera się przez tutejsze góry. Oczywiście nie zamierzam tych 8 kilometrów dodawać do rowerowej statystyki (roweru znów nie miałem kiedy wypożyczyć, a było blisko!;))).

Basia od kilku lat namawiała mnie na coś takiego, ale ja się dzielnie opierałem, jakbym miał czuja w "misim nosie".
W tym roku trafił się niespodziewany wyjazd na camping koło miejscowości Ruoms i tym razem uległem, choć z trudem.

W ogóle nie pływamy teraz na kajakach, ja za małolata to i owszem, sporo, ale po spokojnych akwenach.
Spływ przełomem Ardeche jest jednak kuszący ze względu na to, jak malownicze jest to miejsce i zasadniczo wydaje się, że nie jest to specjalnie skomplikowane.

Wypożyczamy kajak w miejscu startu, wykupujemy opcję spływu 8 km, co zajmuje w teorii 1,5 godziny, ale to tylko teoria, dostajemy szczelne beczki na bagaże, kapoki i krótki instruktaż (np. bardzo ważne - żeby w razie wywrotki natychmiast obracać się nogami w kierunku spływu rzeki, co pozwoli ochronić głowę, okulary muszą być przywiązane sznurkiem do kapoka).
Już po kilkuset metrach czujemy, że nie jest to bujanie się po Międzyodrzu czy jakimś jeziorku.
Silny nurt usadza nas na skałach na środku rzeki, dookoła woda szumi i pieni się, a my tkwimy i nic.
Wiosłowanie nic nie daje, odpychanie się wiosłami również, próbujemy balansować naszą wagą, ale kajak ledwo się rusza.
Kilkanaście minut walki kończę w ten sposób, że wychodzę z kajaka i próbuję odepchnąć go od skał i udaje się.
Mnie udaje się też wskoczyć i nie zostać na środku.
Dobijamy do spokojnego miejsca na brzegu, by odsapnąć, ręce aż drżą mi z wysiłku.

Posilamy się i trzeba ruszać dalej, bo za 1,5 godziny w umówionym miejscu ma czekać na nas bus, który nas odwiezie do miejsca startu.
Dobrze, że umówiliśmy się 3 godziny od momentu startu, a nie za 1,5!
Początkowo wszystko idzie fajnie, udaje nam się przepływać przez niektóre "kipiele" całkiem sprawnie, ale kiedy widzę kolejną, mam duszę na ramieniu.
Mój brat przechodzi w miarę sprawnie, ale jest sam na pojedynczym, lekkim i zwrotnym kajaku, my mamy z Basią krypę w opcji 2-3 osoby.
Brat za skałami obraca się wokół własnej osi, ale pozostaje na powierzchni.
Walczymy z Basią wiosłami, ale czuję, że już "pozamiatane", silny nurt nic sobie nie robi z naszego machania i widzę, że płyniemy bokiem na skałę, gdzie spieniony nurt ostro zakręca w prawo i dość ostro opada o kilkanaście, a może kilkadziesiąt centymetrów niżej. Już wiem, że za chwilę się w nim znajdę.
Potem czuję tylko szarpnięcie, kiedy kajak jest wyrywany spod nas i ciszę, kiedy ląduję pod wodą.
Moja pierwsza myśl to ratowanie Basi, próbuję ustawić się zgodnie z zaleceniami nogami w dół rzeki, ale rady te okazują się dobre jedynie w teorii.
Woda rzuca mną jak chce.
Widzę Basię jak odpływa w kierunku skał i wiem, że jej nie sięgnę, zresztą sam walczę o to, by nie spłynąć dalej.
Nie wiem jakim cudem mam w rękach wiosła moje i Basi, które jej podaję i krzyczę, by się ich łapała i nie puszczała.
Udaje się i Basia trzymając wiosła opiera się wodzie na wystającej z niej skale.
Ogarnia mnie strach, kiedy widzę, że dolna połowa Basi twarzy zalana jest krwią.
Jednocześnie walczę więc o kajak, bo gdy go puszczę, zostaniemy na kamieniu w rwącej rzece, a nie mam pojęcia, co dzieje się z Basią.
Nie mam w ogóle pojęcia, jak mi się to udało, chyba jak Bóg Sziwa miałem wtedy 6 lub więcej rąk, ale ratuję Basię, wiosła i kajak, który klinuję między skałami, a my docieramy jakoś kamienistym dnem do brzegu, gdzie okazuje się, że na szczęście to "tylko" niegroźne krwawienie z nosa po uderzeniu pod wodą o kajak.
Ogarniamy się jakoś, obmywamy Basię z krwi i z trudem umieszczamy się w kajaku.
Przed nami jeszcze jedno ostre przejście ze spienioną wodą, więc zatrzymujemy się na przeciwnym brzegu, by mentalnie przygotować się do pokonania ostatniej przeszkody.
Ruszamy i bez specjalnego problemu pokonujemy to miejsce, chyba nasze Anioły Stróże też nielicho się przestraszyły i pomogły ;).
Dalej już widać tylko niesamowity widok skały Pont d'Arc w kształcie mostu.
Wysiadamy na piaszczysty brzeg, odkręcamy beczki i daję Basi moją suchą koszulkę.
Potem pozujemy do zdjęcia...i co to?! :o
Moja mina niewyraźna, a tu Basia "zaciesza banana" na te widoki, no tego się nie spodziewałem!!!


Mimo rozbitego nosa, poobijanych rąk i nóg, mojego stłuczonego mięśnia uda i straty wcale jej nietanich okularów (jedna szybka porysowana, druga wypadła i pochłonęła ją kipiel).
Normalnie radość nie z tej ziemi!


Dalszy odcinek to już czysty relaks w spokojnym nurcie, troszkę kręcimy się pod Pont d'Arc, a potem płyniemy jeszcze przez 15 minut i wyładowujemy się na lewym brzegu, gdzie o godzinie 15:00 odbiera nas busik. Na miejscu testuję jeszcze kajak brata, faktycznie, lekki, szybki i zwrotny!

Oj, długo będę pamiętał tę przygodę, była niesamowita, mimo że napędziła nam stracha (a może dlatego?) ;).
Gdzieś w okolicy można kupić fajne koszulki z ludzikami w podobnej pozie, które krzyczą "Przeżyłem spływ rzeką Ardeche" ;))).

/8213889 Rower: Dane wycieczki: 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(12)

Na "Kozie" tu i tam

Poniedziałek, 2 września 2013 | dodano: 02.09.2013Kategoria Szczecin i okolice
Deszczowo, jesień... Rower:Koza Dane wycieczki: 7.20 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 22.00 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 150 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Napad w Policach...

Niedziela, 1 września 2013 | dodano: 01.09.2013Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS
Dziś pojechałem na "WuZetkę" ogłoszoną przez "Jaszka", miało być szybko do Rieth na "fiszbułę", a na dodatek przez jakieś chaszcze (jechał spec od skrótów, "Monter"), więc profilaktycznie pojechałem na szosowym "Rosynancie", żeby się od takich atrakcji wymigać.
Na starcie o 10:00 pod "Orłami" za wiele nas nie było, oprócz powyższych jeszcze "Stefan vel Brzeszczot" ;))).
W okolicy odbywały się inscenizacje z okazji rocznicy wybuchu II wojny światowej.
Brrrrr....

Zarządzono jazdę przez Skolwin do Polic, a potem przez Trzebież i jakoś dalej do Rieth.
Przez tę część Skolwina nigdy nie jechałem, biedna, ale ciekawa dzielnica, która przed wojną miała zupełnie inny charakter.
W końcu zobaczyłem słynnego robala.

Facet produkuje takie i inne rzeczy na zamówienie.

Jechaliśmy naprawdę ostro, 30 km/h i więcej, forma dopisywała i jechało się świetnie.
W końcu dojechaliśmy do Polic, gdzie zostałem napadnięty...
...przez własną intuicję pod postacią lenia i niechęci do dalszej jazdy.
Kiedy odczuwam coś takiego, mój "Misi Nos" mówi mi "wracaj", choć to dziwne i nieuzasadnione, ale się sprawdza.
Chłopaki namawiali mnie na dalszą jazdę, ale już parę razy nie posłuchałem "Misiego Nosa" i było nieciekawie.
Ruszyłem do Szczecina przez Tanowo, gdzie spadły pierwsze krople deszczu.
Ukryłem się pod drzewem, zjadłem kanapkę i deszcz ustał.
Na sucho dojechałem do Głębokiego, gdzie...rozpadało się na dobre.
Odczekałem pod daszkiem z innym rowerzystą parę minut, ale nie zanosiło się na poprawę, więc przyszło mi jechać po mokrych alejkach do domu.
Jako, że pomykałem na szosówce, w domu wyglądałem jak błotna figurka, że o rowerze nie wspomnę.
I tak miałem czuja, ciekawe, czy chłopaków ominęły chmury? Rower:Rosynant Dane wycieczki: 52.30 km (0.00 km teren), czas: 02:07 h, avg:24.71 km/h, prędkość maks: 44.00 km/h
Temperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1030 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)