MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2016

Dystans całkowity:330.29 km (w terenie 22.00 km; 6.66%)
Czas w ruchu:18:16
Średnia prędkość:16.38 km/h
Maksymalna prędkość:52.00 km/h
Suma kalorii:6615 kcal
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:36.70 km i 4h 34m
Więcej statystyk

Dzień 2. Do Leśniczówki Piasek z Basią, Asią i Mariuszem.

Niedziela, 31 lipca 2016 | dodano: 01.08.2016Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...

Link do dnia 1: KLIK
-------------------------
Wstaję późno rano i nie powiem, że wypoczęty. Jest dość późno, bo dochodzi 9:30, ale takie są skutki długich nocnych pogawędek. ;) Jeśli dobrze zapamiętałem, to ruszamy o 11:30, czyli o godzinę później niż wczoraj. Teraz przyjdzie nam się wspinać długim podjazdem aż na wysokość miejscowości Raduń.

Basia powoli rusza przodem, a ja z Asią i Mariuszem odbijamy na chwilę w las, ponieważ chcę im pokazać głaz upamiętniający przedwojennego leśniczego.

W końcu docieramy wspólnie do ostrego zjazdu w Dolinę Miłości. Tradycyjnie już (czyli tak naprawdę po raz drugi) okazuje się, że już sam drogowskaz ma niesamowitą magiczną moc i … ;)))

Na zjeździe rozpędzam się do skromnych 52 km/h, tak więc jako pierwszy wpadam do Zatoni Dolnej i kieruję swój rower do „Wiejskiego Kocura”, gdzie pan Rysiu piecze ponoć jedne z najlepszych ciast w okolicy. Czas więc przystąpić do pierwszych testów.
Grupa dojeżdża i zamawiamy ciasto jagodowe i kawę. To naprawdę bardzo dobry zestaw!

Po chwili mamy już (oprócz pana Rysia) kolejnych znajomych – małżeństwo rowerzystów z Dobrej, które się do nas przysiada, a których odprowadzimy potem do Schwedt, gdzie się pożegnamy.

Właściciel „Wiejskiego Kocura” to bardzo sympatyczny, wesoły i ciekawy człowiek. Dowiadujemy się, że nie tylko prowadzi swoją kawiarenkę, ale uczestniczy w organizacji imprez plenerowych, warsztatów, koncertów i ciekawych spotkań w Dolinie Miłości, więc zostawiam swoją wizytówkę – kto wie, może i ja kiedyś trafię tam ze swoimi warsztatami?
Posileni, wspólnie z nowymi znajomymi ruszamy szutrem wzdłuż brzegu Odry do Krajnika Dolnego, gdzie robimy zapasy napojów, bo w Niemczech pod tym względem „dzicz kompletna”. Dojeżdżając do Schwedt, ponownie spotykamy...Michała "Michussa". Tym razem "robi" 150 km. ;)

W Schwedt Piotr i Ula kierują się na południe, by „Szlakiem Odra-Nysa” dotrzeć do Cedyni, my zaś ruszamy do Friedrichsthal. Zatrzymujemy się na krótki popas (znowu! ;) ) i na sesyjkę zdjęciową na drewnianym mostku za Schwedt.
Dzioby - obowiązkowe! :)))


Podobnie jak wczoraj, przemykamy przez teren budowy, bo objazd jest „gdzieś nie wiadomo gdzie”.
Krajobraz chyba nieco księżycowy? ;)

Tymczasem na zachodzie zaczynają się zbierać bure chmury, a raczej jedna chmura, ale jak my nie damy rady to kto?
„Banda Czworga” przed akcją (czwarty członek gangu schowany za aparatem)! ;)

Gdy siedzimy (na kolejnym popasie, jakby kto pytał) w wiacie we Fredrichsthal, zaczynają spadać pierwsze krople deszczu. To się nazywa mieć szczęście! Jest to jednocześnie okazja do pogawędek z następnymi napotkanymi turystami. Coś się ostatnio wyjątkowo rozmowny robię. ;)
Opad za chwilę ustaje, więc ruszamy na drogę objazdową „przez łąki i pola”, czy jak my to nazywamy „wersję demo pól Holandii”.
Daleko nie ujeżdżamy, gdy nadciąga kolejny „prysznic”…a na nas czeka przestronna i pusta wiata, gdzie możemy sobie odpocząć po przejechaniu powalającego dystansu ok. 300 metrów! ;)



Kiedy opad ustaje, ruszamy i „naoBkoło” dojeżdżamy do Gartz, gdzie zaczyna się kolejny „prysznic”. Cóż z tego, skoro znowu mieliśmy szczęście. Siedzimy ponownie na lodach i kawie u pani Eli, gdzie zajmujemy ostatni wolny stolik pod parasolem. ;)


Kiedy kończymy popas, kończy się i „natrysk” i będziemy mieli już od niego spokój aż do Szczecina.
Na długim podjeździe za Kołbaskowem spotykamy…Tunię. ;) Ileż tych spotkań na tym wyjeździe. Niesamowite. Dwa dni, a tyle osób się przewinęło. Lubię to! ;)

Dojeżdżamy do Szczecina i kończymy wyprawę; jak zwykle oprócz poczucia satysfakcji pozostaje uczucie niedosytu, że to już koniec.
Dziękujemy Asi i Mariuszowi za wspaniałe towarzystwo (i wszystkim innym, których poznaliśmy)!

Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 74.45 km (7.00 km teren), czas: 04:33 h, avg:16.36 km/h, prędkość maks: 52.00 km/h
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1528 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Dzień 1. Do Leśniczówki Piasek z Basią, Asią i Mariuszem.

Sobota, 30 lipca 2016 | dodano: 01.08.2016Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Prawdę mówiąc, to kombinowaliśmy z Basią jakiś rowerowy kolejny wyjazd na dwa dni. Zupełnym "przypadkiem" mój znajomy z firmy, Mariusz, poczuł w sobie zew globetrottera i zapragnął wraz z żoną Asią zacząć jeździć turystycznie.
"Foxiki" i "Bronik" uziemieni i jakoś niestety nie ma okazji wspólnie pojeździć, więc Wszechświat pustki nie znosząc podsyła nowe rowerowe znajomości i pojechaliśmy w nowym składzie. :)

Ruszamy naszymi załadowanymi rowerami w sobotę około godziny 10:30 spod „Castoramy” na Gumieńcach i kierujemy się w stronę Kołbaskowa i Rosówka. Wcześniej na miejscu zbiórki spotykamy z Basią naszą koleżankę Jolę, ale to zupełnie inny krąg zainteresowań niż rowerowy. ;) Ciekawych spotkań i ludzi na trasie będzie na tym wyjeździe sporo.
Od samego początku zmagamy się z wiatrem wiejącym centralnie w twarz.
Żartujemy, że w czasie powrotu się zmieni i też będzie wiał w twarz. Cóż…takie czasy, że wykrakaliśmy! ;)
Na stacji „Bobryka” w Przecławiu Asia i Mariusz uzupełniają brakujące 50% ciśnienia w oponach. ;)


Operacja całkiem legalna wbrew pozorom, bo obsługa zezwoliła na użycie kompresora. Kupuję jakieś słodycze zasilające, Mariusz dodatkowe napoje i ruszamy dalej.
Na wysokości stacji „Lotos” za Kołbaskowem odbijamy z polskiej drogi rowerowej na łącznik wiodący do szlaków niemieckich i kierujemy się na Neurosow i Rosow.

W międzyczasie dogania nas na szosówce Michał „Michuss”, nasz znajomy z Bikestats. Wspólnie dojeżdżamy do Rosow, gdzie oczywiście cykamy wspólną fotkę.


Jedziemy drogą w kierunku Tantow, po czym skręcamy w prawo na Neurochlitz. Tym razem wiatr wieje w plecy i na dodatek zasuwamy ostro z górki – wspaniała nagroda dla „przedmuchanego wmordęwindem” rowerzysty. ;)
Piękną drogą wśród drzew docieramy do Staffelde i przy kurhanie robimy sobie popas.
Można by rzec, że każdy nasz wyjazd to popas przeplatany jazdą albo jazda przeplatana popasami. ;)

Tych dziobów to na wyjeździe będzie mnóstwo.
Jakiejś radosnej "korby" nam dostarczały! ;
To zdjęcie wykonane aparatem Mariusza / Asi (wszystkie bez stopki Misiaczowej są ich autorstwa).

Zjeżdżamy do Mescherin i wjeżdżamy na szlak „Oder-Neisse Radweg”. Za długo to my znów nie pojedziemy, bo za jakieś 5 kilometrów planujemy…popas w Gartz w Imbissie na nabrzeżu u pani Eli. Ciasto, kawa…takie tam. No relaksik! ;)


Lekko podpasieni wjeżdżamy na drogę rowerową na wale przeciwpowodziowym. Przed nami 7 km do…kolejnego popasu.
We Friedrichsthal. ;)))
Nie mówię, że się ciągle opychamy, ale posiedzieć i pogadać to sobie lubimy. ;)

Dalej droga do Schwedt po wale jest oficjalnie zamknięta ze względu na roboty budowlane i proponowany jest objazd opłotkami przez Gatow, ale jakoś nam się nie uśmiecha ta trasa, na dodatek dłuższa i korzystamy z wbudowanego w polską świadomość „zmysłu organizacyjnego”. Krótko mówiąc, omijamy barierki i jedziemy przez budowę, ponieważ w weekendy i tak nikt tam nie pracuje, a droga na budowie jest dobrze ubita.


W pewnym momencie Mariusz jedzie za Asią na górę wału, co kończy się na jego końcu sprowadzaniem rowerów po piachu. Widok jak z westernu (jeśli ktoś pamięta, jak konno dzielni kowboje zjeżdżali ze wzgórz). ;)

W Schwedt wjeżdżamy do miasta i w „Netto” robimy zapasy piwa i prowiantu, które będziemy potem wciągać długim i ciężkim podjazdem w Cedyńskim Parku Krajobrazowym…ale warto.
Jest gorąco i duszno, więc zatrzymujemy się w Krajniku Górnym na zimne napoje.

Dojeżdżamy do Piasku i lokujemy się w pokojach, po czym udajemy się jeszcze na małe zakupy do spożywczego „GS-u”. ;)



Wbrew pozorom, to nie koniec dnia. Pani Dorota (właścicielka) pokazuje gościom największy w Polsce zbiór długopisów i muzeum staroci. Oczywistością jest, że prowadzimy potem jak zawsze ciekawe rozmowy z panią Dorotą, która częstuje nas też „wyciągiem z winogron” własnej produkcji. ;)
Do rozmowy dołącza się też pan Janusz z żoną, sympatyczne małżeństwo z Wrocławia podróżujące samochodem po kraju. Okazuje się, że pan Jan również jest turystą rowerowym, no cóż za przypadek (mamy już zaproszenie do Wrocławia). Rozmowy na różne tematy, w tym „nie z tej Ziemi” trwałyby do rana i tylko zdrowy rozsądek każe nam się położyć spać około godziny 2:00 w nocy! ;) W końcu jutro czeka nas powrót na dystansie ok. 80 km. Niby niedużo, ale jak się człowiek nie wyśpi i późno wyjedzie, to różnie to bywa. ;)

Link do dnia 2: KLIK


Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 76.57 km (3.00 km teren), czas: 04:50 h, avg:15.84 km/h, prędkość maks: 39.00 km/h
Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1513 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Działka

Czwartek, 28 lipca 2016 | dodano: 28.07.2016Kategoria Szczecin i okolice
Rower:Fińczyk Dane wycieczki: 7.07 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 27.00 km/h
Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 139 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Z Basią z Campingplatz Bellin. Dzień 2.

Niedziela, 17 lipca 2016 | dodano: 18.07.2016Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Link do relacji z dnia 1: KLIK
***
Gdy budzę się około 7 rano, deszcz już nie pada (popadał trochę w nocy na namiot, ale nas nie dosięgnął).
Słońce przebija się przez unoszącą się mgłę i wygląda to bardzo niesamowicie.
Wsuwam się jednak z powrotem do namiotu, by "na chwilkę" się zdrzemnąć...i ta chwilka trwa ponad godzinę.
Choć dziś mamy przed sobą blisko 90 km (wyszło 85,50 km), to zbieramy się jak to zwykle Misiacze - w swoim czasie.
Basia idzie się kąpać, a ja zajmuję się zwijaniem namiotu i jego wyposażenia.

Po zapakowaniu rowerów idę cyknąć fotkę miejsca, w którym byliśmy na campingu.
Dla niewtajemniczonych: Bellin leży nad Stettiner Haff, czyli po naszemu nad Zalewem Szczecińskim, a dla gości z południa Polski to już prawie Bałtyk. ;)))

Wywozimy śmieci do kubłów i przed startem na Ueckermunde jeszcze ostatnie siusiu. ;)

Jak co roku - małpuję "Gladiatora" w zbożu. ;)
No muszę! ;)

Pogoda nadal jak na zamówienie (no bo nasz Taniec Słońca to w sumie jest zamówienie ;))).
Port w Ueckermunde w godzinach porannych, czyli w porze, o której rzadko tam bywamy.

Malownicza uliczka w Ueckermunde.
To miasteczko jest przepiękne i ma swój klimat.

Ponieważ na tak krótki wyjazd nie braliśmy kuchenki, kawy ani kubków, więc tradycyjnie zajeżdżamy do "CAFE" na ciasto i pyszną kawę.



Informacja dla miłośników pysznego lahmacun u "naszego" Turka obok w "Uecker 66" - jeżeli zobaczycie za ladą nowych młodych sprzedawców - nie zamawiajcie.
Nie umieją oni tego podać tak, by było smacznie. Widocznie stary Turek wyjechał na urlop i trzeba uzbroić się w cierpliwość.
My decydujemy się dziś na lahmacun w nieodległym Torgelow.

Czy jedziemy na zachód czy na południe - znów mamy wiatr w plecy.
W przypadku skręcania na wschód - również! ;)))
Do Torgelow wiedze przepiękna ścieżka rowerowa przez las, dobrze utwardzona i malownicza.
Nawet Misiaczom-asfaltofilom się podoba. :)

W Torgelow zajeżdżamy na lahmacun.
Choć jest bardzo dobry, to jest tak olbrzymi, że zjadam tylko pół, a resztę pakuję na potem do sakwy.

Po posiłku przejeżdżamy obok Imbissu, w którym kiedyś zatrzymywaliśmy się na izotonik i lody.
Niestety, od jakiegoś czasu jest zamknięty na głucho.
W ogóle całe to miasteczko jest tak wyludnione, że aż czuję się nieswojo. Gdzie są mieszkańcy?
Przejeżdżamy przez mostek nad rzeczką Uecker (Wkra) i kierujemy się na Pasewalk.
Oczywiście nadal mamy wiatr w plecy.

Mimo tego i pięknej trasy jestem tak rozleniwiony kebabem, że marzę o...rowerze elektrycznym!!! ;)))
Przed Pasewalkiem skręcamy na Krugsdorf, gdzie zatrzymujemy się nad jeziorem na lody.
Tam również prawie nikogo nie ma, a zwykle są tam spore ilości ludzi.
Przez Koblentz i Rothenklempenow docieramy do Loecknitz. Gdzieś tam na horyzoncie po lewej i po prawej kłębią się ciemne chmury, ale nie nad nami.
Jedziemy więc do Netto na całkiem spore zakupy i ruszamy w kierunku granicy w Linken.
Na niebie trwa zadziwiające zjawisko.
Wzdłuż naszej trasy między Loecknitz, a Linken po jej lewej i prawej stronie wiszą w oddali ciężkie chmury, z których ku ziemi ciągną strugi deszczu...a my jedziemy w suchym przesmyku między nimi. ;)))
Przed nami jeszcze blisko 30 km jazdy i ciekawi jesteśmy, czy dojedziemy do domu "suchym kołem". ;)
To ostatnia już fotka przed granicą.

Już w Szczecinie udało mi się sfotografować ciekawy samochód.
Na dachu siedzi sobie jakiś pluszowy "Misiacz" w goglach. ;)

Do domu przyjeżdżamy "na sucho", nie dosięgła nas żadna ulewa, mieliśmy słońce i wiatr w plecy praktycznie cały czas.
Kiedy zasiadamy już w domu do kolacji, za oknem zaczyna padać deszcz.
Teraz już może... ;)

Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 85.50 km (5.00 km teren), czas: 05:17 h, avg:16.18 km/h, prędkość maks: 34.00 km/h
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1700 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Z Basią na Campingplatz Bellin. Dzień 1.

Sobota, 16 lipca 2016 | dodano: 18.07.2016Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Choć co roku jeździliśmy z Basią sporo, to w tym roku...eee, nie powiem. ;) No lipa...W każdym razie trzeba było ruszyć Misiaczowe zady i ... za nami mini-sakwiarski wyjazd na 2 dni, w sumie blisko 150 km. Pojechaliśmy do Bellin koło Ueckermunde na camping, na którym byliśmy już wcześniej.
Prognozy pogody na weekend zapowiadały się do d...i siedzielibyśmy w domu, ale od czego tradycyjny Taniec Słońca, który "odtańczyliśmy" z Basią w ostatniej chwili. ;) Mieliśmy jechać w kilka osób, ale jak zwykle pojechaliśmy sami. Zapowiadane prognozy pogody sprawiły, że z początku wyjazd był odwołany i tak to prognoza pomieszała szyki pozostałym (ale nie nam, bo my zrobiliśmy co trzeba ;) ).
Mieliśmy SUUUPER pogodę, naszych kół nie zmoczyła nawet kropla deszczu i na dodatek na campingu odwiedzili nas Marzena i Robert "Foxikowie! Z Tośką oczywiście! ;)
Tyle tytułem wstępu znanego już z FB.
Oczywiście wstaliśmy jak zwykle za późno, ale jak na nas pakowanie dobytku biwakowego i przygotowanie rowerów poszło wyjątkowo sprawnie i "już" o 13:00 ruszyliśmy na szlak.
Po kilometrze zorientowaliśmy się, że Basia zgubiła swojego odblaskowego miśka, więc puściłem ją przodem, a sam pojechałem szukać zguby (odpadł w czasie upadku roweru przed garażem).
Basię dogoniłem dopiero na Derdowskiego, choć jechała bardzo wolno. Powoli zaczynał robić się upał.
Tego i następnego dnia wiatr wiał dosłownie na nasze życzenie - tam gdzie jechaliśmy - tam mieliśmy go w plecy.
Dziwne to zjawisko troszkę, ale jakże pomocne. ;)
W Tanowie zrobiliśmy małe zakupy i ruszyliśmy na Dobieszczyn.

W międzyczasie odebrałem wiadomość od "Foxików", że wracając znad polskiego morza wrócą przez Niemcy i nas na chwilę odwiedzą, choć my swój przyjazd planowaliśmy w okolicach godziny 19:00.
Kolejny popas, tym razem na parkingu leśnym przed Dobieszczynem.

Tak jak w roku ubiegłym pojechaliśmy nie na Hintersee, a na Nowe Warpno, skąd przez las można dojechać asfalcikiem do Rieth (pomijając krótkie odcinki dojazdowe do ścieżki).

Przekraczamy granicę.

Dróżka po niemieckiej stronie wiodąca do Rieth, a na niej Basia.


Co się robi zawsze w Rieth?
Idzie się na bułę Hackerle i Radebergera do pani, która od dawna zna nasze zamiłowanie do jej potrawy.
Miejsce cudne, brakuje tylko możliwości biwakowania.
Zawsze mamy opory, by stamtąd odjeżdżać.

Widoki niesamowite!

Błogość...

Choć niechętnie, to ruszyliśmy leniwie w stronę Warsin.
Dobrze, że do Bellin stąd jest tak blisko, bo czuliśmy nieziemskie lenistwo.
Okazało się, że na miejsce dotarliśmy godzinę przed przewidywanym czasem, więc można był spokojnie rozbijać namiot.
Nadciągających z Tośką "Foxików" poprosiliśmy zaś o kupienie nam izotoników na wieczór (inaczej musielibyśmy podjechać sami do Ueckermunde i pewnie ze spotkania byłyby "nici").
To nasz rowerowy pałacyk. ;)

Nasi sympatyczni goście.
Szkoda, że bez namiotu, bo bardzo chcieli zostać.

Tośka to pies wyjątkowo lubiący campingi.

Impresjonizm z Tośką. ;)

Goście posiedzieli na szczęście wyjątkowo długo i dzięki temu mogliśmy w sympatycznej atmosferze zaplanować wstępnie kolejny wyjazd biwakowy.

Już w nocy na nasz namiot pokapał deszcz, ale to już było bez znaczenia, grunt że w czasie jazdy mamy dobrą pogodę. ;)
Namiot jest dobry, a nowy pokrowiec na rowery spisał się znakomicie.
Link do relacji z dnia 2: KLIK
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 62.68 km (5.00 km teren), czas: 03:36 h, avg:17.41 km/h, prędkość maks: 31.00 km/h
Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1234 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Pojechać pobiegać.

Poniedziałek, 11 lipca 2016 | dodano: 11.07.2016Kategoria Szczecin i okolice
Tędy... ;) Rower:Fińczyk Dane wycieczki: 5.75 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 24.00 km/h
Temperatura:28.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 130 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Z Basią na działkę.

Niedziela, 10 lipca 2016 | dodano: 10.07.2016Kategoria Z Basią..., Szczecin i okolice
Lenistwa c.d.
Rower:Fińczyk Dane wycieczki: 7.50 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 38.00 km/h
Temperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 150 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Biedronka

Poniedziałek, 4 lipca 2016 | dodano: 05.07.2016Kategoria Szczecin i okolice
Rower:Fińczyk Dane wycieczki: 2.42 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 23.00 km/h
Temperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 49 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Działka

Niedziela, 3 lipca 2016 | dodano: 03.07.2016Kategoria Szczecin i okolice
Rower:Fińczyk Dane wycieczki: 8.35 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 29.00 km/h
Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 172 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)