MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:532.06 km (w terenie 71.15 km; 13.37%)
Czas w ruchu:25:34
Średnia prędkość:19.13 km/h
Maksymalna prędkość:55.60 km/h
Suma kalorii:10990 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:38.00 km i 2h 33m
Więcej statystyk

Złotojesienna przerwa.

Wtorek, 31 lipca 2012 | dodano: 31.07.2012
W ten piękny i słoneczny jesienny poranek ;))) ostatniego dnia lipca tłumaczenie tekstu nijak mi się nie kleiło, za to po głowie krążyła myśl o choćby krótkiej przejażdżce w tej złotej poświacie.
Uzasadniając wyjście koniecznością dotlenienia szarych komórek, po prostu to zrobiłem i pojechałem po zakup opału dla rowerzystów :).
Wewnętrzna droga Uniwersytetu Szczecińskiego przy al. Piastów jest remontowana. Czyżby miała przestać być drogą wewnętrzną?

Robiąc zdjęcie komórką (stąd ich jakość) na samowyzwalaczu przy Urzędzie Morskim doprowadziłem do tego, że spadła na chodnik.
Jest to już jednak moja kolejna Nokia, której takie głupie zabawy nie zaszkodziły.

Po zakupach szybki powrót do domu...i do roboty :(((.
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 9.65 km (1.00 km teren), czas: 00:27 h, avg:21.44 km/h, prędkość maks: 45.00 km/h
Temperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 210 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(12)

W stylu retro w SMT i próby myślenia.

Sobota, 28 lipca 2012 | dodano: 28.07.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Z Basią...
Prognozy pogody kpią z rowerzystów w żywe oczy, bawią się w kotka i miśka. W tygodniu upał, w weekendy zapowiadane ulewy i upał, z czego sprawdził się upał, ale nasze ekipy nigdzie w zasadzie nie pojechały, no bo miały być oberwania chmur. Wszystkie prognozy, nawet te najbardziej sprawdzalne dały d...
Baśka "Rudzielec" wymyśliła więc, że spotkamy się przed Szczecińskim Muzeum Techniki, gdzie organizowane były dzisiaj dni w stylu retro.
Mimo upałów lasujących mózgi, mieliśmy postarać się wydumać jakąś trasę.
Dojeżdżamy przebudowywaną ul. Arkońską.

Zabytkowe samochody przed SMT.


Citroen z Klubu Cytrynki.
Byłem pod wrażeniem, jak cicho mruczał silnik, model z roku 1934!

Zabytkowe dziewczyny :).
Retro dziewczyny przed Szczecińskim Muzeum Techniki. © Misiacz

Retro dziewczynki w stylu przedwojennych uczennic.

Retro panie na tle retro samochodu.

Wkrótce nadjechała Małgosia "Rowerzystka" i Krzysiek "Siwobrody"...w stylu retro :).


Baśka i Misiacz zakłócają stylowy wizerunek :).

Teleportację międzyczasową próbuje skompensować "Siwobrody".

No i co?
Podobnie jak wczoraj, myśleliśmy, myśleliśmy i niewiele z tego wyszło. Skończyło się to tak, że ja, moja Basia "Misiaczowa" i Baśka "Rudzielec" pojechaliśmy na razie na północ, gdzie koła poniosą, a reszta ekipy (w tym "Jaszek", "Monter" i Ania "VonZan" w cywilu) snuła się po muzeum.
Toczyliśmy się przebudowywaną ul. Arkońską, gdzie ze zdumieniem stwierdziliśmy, że naszym drogowcom, jak rzadko kiedy, udało się równo położyć nowy asfalt, to naprawdę robi wrażenie, hehe :) !!!.

Gdy cykałem powyższą fotkę, podszedł do mnie starszy pan i zapytał, czy jestem z rowerowego patrolu Straży Miejskiej :))). Gdy zapytałem, skąd to przypuszczenie, wyjaśnił, że ..."koszulka wzbudza respekt" (cokolwiek to miałoby znaczyć) ;))). Pewnie chodziło o granatowo-bordowe elementy miasta Szczecina. Wyjaśniłem, że to koszulka klubowa z roku 1995, wykonana specjalnie na sakwiarską wyprawę rowerową do Wiednia (klik), w której za młodu uczestniczyłem.
Pan pokiwał główką, a ja odjechałem.
Gdy ok. godz. 15:00 dojeżdżaliśmy do Głębokiego, znów opadła nas niemoc twórcza, na horyzoncie pojawiły się ciemne chmury, co w połączeniu z zapowiadanym na godz. 16:00 oberwaniem chmury spowodowało, że jak jakieś osły 1,5 raza okrążyliśmy mały staw Uroczysko, po czym zawróciliśmy do domów.
Gdy dojeżdżaliśmy do domu, chmury zrobiły się ciemnosine.
Gdy schowaliśmy rowery, chmur już nie było.
Oberwania też nie było.
Upał jak był, tak jest... Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 25.35 km (7.00 km teren), czas: 01:33 h, avg:16.35 km/h, prędkość maks: 38.00 km/h
Temperatura:31.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 515 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(8)

Dom-praca Basi-Masa Krytyczna-dom.

Piątek, 27 lipca 2012 | dodano: 27.07.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Z Basią...
Najpierw pojechałem po Basię do pracy, a potem razem przez Las Arkoński pojechaliśmy na comiesięczną Szczecińską Masę Krytyczną.
Tu zawsze spotyka się nasz gang :))).

Axis i jego karbonowa szosówka, która waży tyle, co moje bidony ;).

Gang w trakcie dyskusji.

W sumie do Bożego Narodzenia daleko niby, ale św. Mikołaj też człowiek :))).
Siwobrody i jego zapasowe oczy 3D. © Misiacz

Największa trąba w mieście.

Kawałeczek tłumu.

Na Jasnych Błoniach, po prawej nadciąga Basia.
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 27.72 km (3.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 48.00 km/h
Temperatura:34.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 596 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

"Turystyczny" poranek (przez Niemcy) w tempie do 40 km/h :))).

Czwartek, 26 lipca 2012 | dodano: 26.07.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z cyborgami z TC TEAM :)))
Kiedy wczoraj w pracy Jurek zaproponował mi zbiórkę o 8:00 na Głębokim na "wycieczkę" z Jarkiem "Gadzikiem", od razu odmówiłem, bo wiedziałem, czym pachnie taka "wycieczka".
Jazda w tempie 30-40 km/h może i dla nich jest wycieczką, ale czy dla Misiacza?
Przed snem zaprogramowałem mózg w ten sposób: "Obudź mnie, jeśli mam z nimi jechać".
No i cholera...obudził.
Spakowałem się, wysłałem do Jurka SMS, że jednak jadę, wytoczyłem swój najcięższy sprzęt KTM (no niestety, nie potrafię zejść z masą roweru z bagażem do jazdy poniżej 22 kg) i pojechałem na Głębokie.
Dokładnie punkt 8:00 na Głębokim zastałem ... pustkę.
Jurek nie odczytał mojego SMS-a.
Kiedy zadzwoniłem, byli już na trasie do Dobrej.
To oznaczało, że zacząłem jechać "turystycznie" 30-32 km/h, żeby za długo nie naczekali się na mnie pod sklepem w Dobrej.
Czekali raptem 7 minut.

Jurek twierdził cały czas, że Misiacz to gwarant turystycznej jazdy.
Taa...za chwilę się zaczęło, "Gadzik" wrzucił tempomat na 33 km/h i już.
Trasa wg GPS-a Jurka.

Nawet spokojnie się na początku jechało, byłem zaskoczony.
Oczywiście od razu z Jurkiem zapowiedzieliśmy, że pierwszą zmianę możemy dać "Gadzikowi" po 80 km, czyli po zakończeniu wycieczki :))).
Nawet się szarpnąłem za Bukiem na chwilowe prowadzenie, ale szybko stwierdziłem, że to wyjątkowo głupi pomysł :))).
Od tej pory wiozłem się do końca na kole "Mechanicznego Gadzika" lub "Mechanicznego Jurka" :).
W Blankensee wjechaliśmy do Niemiec i skierowaliśmy się na Pampow i Glasshuette.
Nigdy w życiu nie spodziewałem się, że pod stromą górkę za Pampow będę wjeżdżał w tempie 29 km/h!!!!
A teraz akcent turystyczny - udało mi się zrobić zdjęcie w czasie jazdy :).
DOBRA INFORMACJA DLA ROWERZYSTÓW - Niemcy prawie ukończyli budowę ścieżki (asfaltowej) łączącej Gruenhof z Glasshuette!!!
Widoczna po lewej:

W chwilę potem Jurek nieśmiało zasugerował przerwę na batonika, na co "Gadzik" odparł, że:
- W porządku, to możemy zwolnić do 26 km/h :)))
No, ale jednak przerwa była, w wiacie w Glasshuette, gdzie zżarliśmy batoniki, przy okazji ugryzł mnie giez (w sumie tak lał się ze mnie pot, że mu się nie dziwie, lubią takie "delicje"), a "Gadzik" zaproponował tempo 40 km/h!
Zgroza!!!

Co zapowidział, to uczynił i od skrętu do Polski koło Hintersee wrzucił 40 km/h. Cóż było robić, dostosowaliśmy się :).
Jurek nawet próbował dawać zmiany, ale pewnie stwierdził, że to bez sensu, skoro możemy wisieć na kole jadącej z przodu maszyny.
Na Głębokie wróciliśmy po ok. 2 godzinach od startu. Kiedy spojrzałem na GPS-a Jurka, nie mogłem uwierzyć, że jechaliśmy z taką średnią!!!

...to znaczy dla nich to pewnie normalne, ale ja byłem zaskoczony, bo na trekkingu z sakwami dziś pobiłem swój rekord średniej ustanowiony na takim dystansie (normalnie nawet nie jeżdżę taką prędkością, a co dopiero mówić o takiej AVG).
Na ul. Wojska Polskiego pożegnaliśmy się i skierowałem się do domu, gdzie wskazane byłoby użycie ścierki do podłogi, bo tak się ze mnie lało (i leje do teraz), nawet po kąpieli!
A to moja bułeczka, która przejechała się ze mną na blisko 80-km wycieczkę, którą zjadłem w domu, bo na trasie nie było to wykonalne :))).

P.S. Na trasie "spaliłem" 2,7 litra napojów.
Mam też nadzieję, że z taką prędkością udało mi się w końcu zostawić mojego lenia daleko z tyłu :))). Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 78.55 km (4.00 km teren), czas: 02:46 h, avg:28.39 km/h, prędkość maks: 45.00 km/h
Temperatura:29.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1968 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(14)

☀ Dom - działka taty - dom ☀

Poniedziałek, 23 lipca 2012 | dodano: 24.07.2012Kategoria Szczecin i okolice
Rower:Koza Dane wycieczki: 5.10 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 28.00 km/h
Temperatura:29.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 100 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Tabuny znajomych i leń na trasie przez Jasienicę!

Niedziela, 22 lipca 2012 | dodano: 23.07.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Z Basią...
Basia mnie zaskakuje tak samo mocno swoją chęcią do jazdy na rowerze, jak mój wciąż żywy pourlopowy leń swoimi próbami powstrzymania mnie od niej.
Co przysiądę na ławeczce w czasie jazdy, dogania mnie on, mój osobisty "Leń" (dobrze, że ma niższą średnią) i szepcze mi do ucha:
- Miiisaaacz, nie jedź już, odpooocznij, wróć, po coś w ogóle pojechał na wycieczkę? Może choć trasę skróć? ;)
Nie inaczej było i w niedzielę. Po sobotnich 100 km do Casekow w Niemczech w 14-osobowej ekipie BS i RS, Basia od rana wierciła się, by czym prędzej pojechać na kolejną wycieczkę :).
Zaprosiliśmy do towarzystwa Małgosię "Rowerzystkę" i po 11:00 ruszyliśmy w kierunku Trzebieży, wg planu trasa miała biec obok jeziora Piaski i czarnym szlakiem po lesie.
Wg planu...
Tymczasem, tuż przez Pilichowem spotkaliśmy dawno niewidzianą parę, Anetę "Athenę" i Marka "Odysseusa" wraz z ... niespełna miesięczną Anią, którą z miejsca nazwałem "Athenką" :))).
Ci co tego nie wiedzieli, teraz znają przyczynę nieobecności tej sympatycznej pary na szlakach - oczekiwali na maleńką rowerzystkę :))).
Małej od początku wszczepiany jest bakcyl cyklozy i słusznie!
Na razie podróżuje w doskonałym, amortyzowanym rydwanie i zupełnie nie przejmuje się wybojami! :)))


Wspólnie dojechaliśmy do Tanowa, gdzie "Grecy" odbili na Police, my zaś pokręciliśmy (teoretycznie) w stronę Trzebieży.
Czemu teoreytcznie?
Ano temu, że na postoju w lesie za Tanowem dojechał do mnie mój leń i znów szeptał na ucho, bym sprytnie zmienił przebieg trasy, tak więc zamiast bezpośrednio sugerować zmianę, udawałem, że przedstawiam alternatywną opcję wycieczki przez drogę pożarową nr 27 i Jasienicę, żeby niby rozpoznać jakość nowej ścieżki Tanowo - Police. Oczywiście podstęp był szyty tak grubymi nićmi, że dziewczyny nie dały się na to nabrać i chyba tylko dlatego, że ten przeraźliwy leń wyzierał z mych oczu, pojechaliśmy wyłudzoną przeze mnie trasą :))).
Oczywiście jest ona nie tylko krótsza, ale i malownicza.



Po dojechaniu do Jasienicy zatrzymaliśmy się, by dokładniej zwiedzić ruiny klasztoru augustianów, który ja dotychczas oglądałem pobieżnie, a Basia nie widziała go wcale (ha, więc zmiana nie poszła na marne, zawsze coś nowego i to dzięki lenistwu!).



Do ruin przylega również kościół.


Basia z niedowierzaniem czyta końcówkę opisu...

Naprawdę, niesamowity jest ostatni zapis z historii klasztoru, ja też nie mogłem w to uwierzyć i aż musiałem to na zdjęciu podkreślić!!!

Potem jeszcze Basia poszła zwiedzić krużganki.

Po długim zwiedzaniu ruszyliśmy dość nieprzyjemnym odcinkiem szosy (ruch i nieuważni kierowcy) do zjazdu na Trzeszczyn ścieżką rowerową biegnącą przy Zakładach Chemicznych "Police".
Zupełna odmiana, taka jazda w industrialnych klimatach, w sumie też ciekawa.
Przy rurociągu znajdują się pozostałości ogrodzenia po hitlerowskim obozie pracy przymusowej "Hydriewerke". Według mnie pamiątkowa tablica tam się znajdująca dość mocno wybiela twórców tego miejsca kaźni i sprawców ludobójstwa tylko z jednego, jedynego powodu. Otóż głosi ona (w dwóch językach), że więźniowie byli mordowani przez faszystów. Kim oni byli, ci f a s z y ś c i? Ufoludkami ? Ani jednego słowa na temat tego, że byli to Niemcy. My to wiemy, ale wyobraźmy sobie teraz wycieczkę grupy turystów z pewnego wielkiego kraju zza oceanu, z których większość nie ma pojęcia, czy Polska to jakieś miasto w USA czy może jakiś kraj leżący nie wiadomo gdzie i pytających, ile czasu jedzie pociąg z Nowego Jorku do...Paryża (autentyczne pytanie!!!).
Naszpikowani dodatkowo 'amerykańską' propagandą o "polskich obozach śmierci" będą mieli tylko jedno skojarzenie - że tymi faszystami byli Polacy.
Ktoś się tak wkurzył tą tablicą, że w jednym miejscu zdrapał słowo "faszyści", ale chyba nie zdążył dopisać "Niemcy".
Po krótkiej lekcji historii skierowaliśmy się na nową ścieżkę rowerową z Polic do Tanowa.
Jeszcze tylko krótki popas na ławeczkach (leń zaraz dojechał do mnie), ruszyliśmy w drogę powrotną.
Mimo, że ścieżka jest z kostki, to na razie jest równa i przyzwoicie się nią jedzie.

Tuż przed Pilichowem spotkaliśmy kolejnego znajomego, tym razem był to Marek "Emem", który oddawał się rowerowej rekonwalescencji po imprezie poprzedniego wieczoru :))).

Kolejny postój mieliśmy na Głębokim, gdzie dziewczyny kupiły sobie lody, a ja wdałem się w pogawędkę z moim...leniem :))).
Z Małgosią pożegnaliśmy się przy Derdowskiego.
Nie był to jednak koniec spotkań z rowerowymi znajomymi, bowiem na Pomorzanach spotkaliśmy Jarka "Gadzika".

Po rozmowie, której nie mogliśmy zakończyć, dojechaliśmy do garażu.
Nie spotkaliśmy już więcej znajomych po drodze :))). Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 63.00 km (7.00 km teren), czas: 03:33 h, avg:17.75 km/h, prędkość maks: 38.00 km/h
Temperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1241 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(11)

Walka z wiatrem pod Casekow...zamiast Stralsundu.

Sobota, 21 lipca 2012 | dodano: 22.07.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Ania "VonZan" i Małgosia "Rowerzystka" miały genialny plan wyjazdu w 10 osób do Stralsundu kolejami Deutsche Bundesbahn i spokojnego toczenia się ze zwiedzaniem właśnie Stralsundu, Greifswaldu (a może też i Wolgastu) i Anklam, gdzie mieliśmy wsiąść w pociąg powrotny. Zamiast tego, rewelacyjnie sprawdzalna do tej pory prognoza yr.no zapowiadała deszcze i tu i tam. Mam wrażenie, że po ostatnim strajku meteorologów norweskich w tej stacji albo pozostali sami partacze albo prognozy układa jakiś durny algorytm komputerowy, a specjaliści albo odeszli albo ich zwolniono. W każdym razie prognozy norweskie niespecjalnie pokrywają się teraz z równie dobrymi z ICM (a tak było).
Dobra, ale do rzeczy. W związku z powyższym, Małgosia "Rowerzystka" zaproponowała ok. 100 km wycieczki po przygranicznym terenie w Niemczech.
Pogoda rzekomo miała być lepsza niż w Stralsundzie...
Po 9:00 ruszyliśmy z moją Basią "Misiaczową" ma miejsce zbiórki.
W tym samym czasie przy jeziorku na Derdowskiego o 9:30 (tak jak i my) umówiła się inna grupa z RS, która miała jechać do Loecknitz pod 1000-letni dąb.
Po przyjechaniu dokonaliśmy tzw. "wrogiego przejęcia" ;))) grupy "dębowej", wchłonęliśmy ją i pojechaliśmy razem w liczbie 13 osób (potem dołączyła jeszcze Tunia i było nas 14).

Z Małgosią spotkaliśmy się w Warzymicach.

Basia "Misiaczowa" z Beatą "Jaszkową" na początku podkręcały tempo, ale w drodze na Smolęcin pojawiły się pagórki, Basia oklapła, Beata przy okazji złapała gumę i grupa się porozrywała.

Wiatr jakoś niespecjalnie chciał z nami współpracować, za to za Kołbaskowem nawiązaliśmy współpracę z kombajnem, za którym wieźliśmy się aż do Rosówka, osłaniani przed wichrem.

Po wjechaniu do Niemiec i szybkim zjeździe w dolinę Odry zatrzymaliśmy się na przerwę w Mescherin.
Jak zwykle Misiacz musiał zacząć od kolejnego w kolekcji zdjęcia łódek :))).

Popasik...

A to fotka zrobiona przez Tunię, a spreparowana "na ruchomo" przez Małgosię "Rowerzystkę" :)))

Po popasie dojechaliśmy do Gartz, gdzie w Netto zrobiliśmy różnego rodzaju zakupy, a Michał "Ernir" w tym czasie łatał gumę.
My z Basią zakupiliśmy 1,6 kg żółtego sera bez dodatku utwardzanego oleju palmowego i świńskiej żelatyny (a to się obecnie u nas właśnie sprzedaje pod nazwą "żółty ser" za znacznie wyższą cenę niż ten, który kupiliśmy).
Kolejne zdjęcie teamu graficznego Tunia-Małgosia: Misiacz i Jaszek niecierpliwią się przed sklepem :).

Po zakupach ruszyliśmy (pod ostry wiatr) w stronę Casekow.
Przy skrzyżowaniu na Hohenreikendorf odłączyła się Tunia, ale wcześniej trzepnęliśmy grupową fotkę.

Gif made by Jaszek :).

Wiatr był wyjątkowo wk...cy, męczący i na dodatek prawie dała trasa do Casekow ciągnęła się otwartymi polami i pod górkę. Koszmar!
Dobrze, że po drodze były ciekawe widoki!
A to domek....

...a to kępa drzew na pagórku w zbożu...

...a to pole słoneczników za Wartin, gdzie wreszcie zmieniliśmy kierunek jazdy (na Penkun) i wiatr zaczął pomagać, a nie dobijać!

Po dojechaniu do Penkun zatrzymaliśmy się na naprawdę dłuuugi postój nad jeziorem...

- po lewej leży Basia, a Beata coś do niej mówi, tylko czy Basia słyszy, skoro śpi ?
- Marzena coś wygrzebuje z sakwy
- spora cześć analizuje mapę leżącą na trawie
- na pierwszym planie ciekawy kamień z wodą
...a Misiacz to wszystko fotografuje.
A, właśnie:

- Beata wraca z ...
...i już jest z nami, szczęśliwsza :))).

Popas popasem, ale czas jechać. Grupa nam się porozdzielała, część pojechała wcześniej na Pomellen, zaś my z Basią i Piotrkiem ruszyliśmy na Storkow, po drodze zahaczając o zamek w Penkun.

Z Penkun do Storkow prowadzi malowniczy skrót (na zdjęciu Basia "Misiaczowa" i Piotrek).

Przy drodze ze Storkow do Nadrensee znajduje się zabytkowy wiatrak.

Wiatr wiał w plecy i Basia się tak rozpędziła, że złapaliśmy ją dopiero wtedy, gdy asfalt zakończył się w polu, gdyż...pędząc nie zauważyła zjazdu na Nadrensee!
Zawróciliśmy i już bez przygód dojechaliśmy do Nadrensee i Ladenthin, za którym czekały nas jeszcze dwa ostre podjazdy - do Warnika i za Warnikiem, a potem to już bajka, kilka kilometrów zjazdu z wiatrem w plecy aż do Będargowa.
Niech nikt nie myśli, że skoro dojechaliśmy do celu, to wycieczka się skończyła. W planie było ognisko na Taczaka, ale sympatyczni znajomi, Marzena i Robert "Foxikowie" :))) zaprosili nas do siebie do domku na piwko i grilla. My z Basią dojechaliśmy do siebie do domu wcześniej, więc po szybkiej kąpieli na grilla dotarliśmy już "w cywilu" samochodem. Było super, poznaliśmy "Mopika" (sympatyczna suczka gospodarzy rasy west...cośtamcośtam, która naprawdę przypomina mopa;))), a do domu dotarliśmy z Basią przed północą.

Dziękujemy! Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 100.00 km (2.00 km teren), czas: 05:30 h, avg:18.18 km/h, prędkość maks: 55.60 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2080 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(17)

☼ Na zakupy do Lidla na "Kozie" ☼

Wtorek, 17 lipca 2012 | dodano: 17.07.2012Kategoria Szczecin i okolice
Rower:Koza Dane wycieczki: 3.13 km (0.00 km teren), czas: 00:10 h, avg:18.78 km/h, prędkość maks: 31.00 km/h
Temperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 64 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Życiowy rekord Basi - przez "Lenia z Mönkebude"!

Niedziela, 15 lipca 2012 | dodano: 15.07.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Kiedy o 4:00 nad ranem ja i Basia "Misiaczowa" spotkaliśmy się z Jarkiem "Gadzikiem" pod naszym garażem, zarówno plan dnia, planowany dystans (patrz godzina startu) oraz większa część trasy okazały się na koniec dnia zupełnie inne niż zakładaliśmy, chyba za sprawą jakiegoś dobrego anioła tudzież innej dobrej siły :).
Okazało się, że mogła to być jeszcze inna siła! :)))
Na razie jest 4:10 i nad dzielnicę Pomorzany nadciąga brzask.

Ze względu na jesienne zimno - tak, tak, skoro jest 11 st.C to nie nazwę tego latem - ruszyliśmy na Dobieszczyn, ze zbyt wieloma chyba postojami, ale widocznie tak miało być.

Jeszcze zimno, jeszcze mokro, zbliżamy się do Eggesin.

Nareszcie lato zaczyna przypominać lato. Port w Ueckermunde.

Rynek w Ueckermunde.

Tak to niemrawo tocząc się (jak na ambitne założenia), doturlaliśmy się do Mönkebude, gdzie w wyniku silnego wiatru czołowego Basia poczuła kryzys, a ja i Jarek jakiegoś wakacyjnego lenia.
Siedzimy, jemy, gadamy...
Nie chce się jechać dalej...jakby ktoś nas wszystkich zbiorowo zaprogramował. Pada decyzja o zmianie planów i jeszcze nim "zawiniemy się" z powrotem, najpierw spędzimy nieco leniwego czasu na przystani w Mönkebude, gdzie swego czasu z Danielem z Nowej Soli zatrzymywałem się na posiłek w trasie (z sakwami) na Uznam.
Jak zwykle dorywam się do fotografowania łódek, jakaś mania czy co? :)

W tym czasie Jarek coś zawzięcie Basi tłumaczy.

Plaża przy marinie.


Misiacze w skrzyni :).

...i znowu te moje łódki :).

Zamiast jechać dalej, wracamy do Ueckermunde, a tam podniesiony most!

Wszyscy stoją, ale ten jeden też ma prawo przepłynąć.

Oj tam, oj tam...no port z łódkami :).

A teraz informacja dla tych, którzy jeżdżą odcinkiem Ueckermunde-Altwarp. Obecnie Niemcy budują ścieżkę na odcinku z Bellin do Warsin, niestety biorąc zły przykład z sąsiadów zza miedzy, gdyż część jest z kostki (akurat nie ta ze zdjęcia).

Przed Altwarp zatrzymujemy się na tajemniczej plaży (i niech zostanie tajemnicza, żeby pewne "buractwo" się o niej nie zwiedziało).

Dojeżdżamy do Altwarp, gdzie tradycyjnie zamawiamy Fischbroetchen (tzw. Fiszbuły) oraz po kuflu pysznego i zimnego bezalkoholowego pszenicznego Erdingera.
Mimo, że ma ono 0,00 %, Basia - chyba homeopatycznie, no bo jak - znienacka dostaje nadspodziewanie wyjątkowego "humorka". Ekonomiczna kobitka :))).
Oj tam, oj tam...no znowu port z łódkami, tym razem w Altwarp :).

Starą, ale malowniczą drogą, nieco naokoło, wracamy do Warsin.

Tu znów dopada nas "leniwiec pospolitus".

Zmierzając od Warsin do Rieth, po raz kolejny nie mogę powstrzymać się od sceny z "Gladiatora", czego Basia nie lubi, bo przy scenie tej Russel Crowe odchodził w zaświaty, ale ja tłumaczę, że za życia też się tak szlajał po swoim polu :))).

A co, może nie ? :)))

Rieth minęliśmy bez zarzymywania się, a "poważny" postój miał miejsce dopiero w "B-Imbiss-iku" (jak nazywamy budkę gastronomiczną "U Petry" w Hintersee).
Tam z "Gadzikem" zamawiamy kawę, podrożała z 0,50 EUR na 1,00 EUR, a jakość jakoś nie wzrosła o 50% :))).
Tuż za Hintersee "Gadzik" łapie gumę, a Basia korzysta z okazji i podejmuje kolejną tzw. "próbę ucieczki", którą to ucieczkę "kasujemy" z Jarkiem tuż po wjechaniu do Polski.

Po drodze mija nas "pomarańczowy pocisk na szosówce", pozdrawia i szybko znika w oddali.
Ja zaczynam dziękować "Leniowi z Mönkebude" za tegoż lenia, bo z zupełnie nieznanej przyczyny zaczyna mi szwankować lewe kolano, czego nie rozumiem...czyżby tempo było za wolne i za łagodne :))) ?
Basia za to mknie jak burza, prawie gotowa wrócić do pierwotnego planu bicia rekordu, ale sprawę przesądza doprowadzające do szału skrzypiące niemiłosiernie siodełko (skóra, zapomnieliśmy naoliwić tego i owego), a i nieco późno się robi...a i deszcze zapowiadali...a i Misiacza kolanko rwie :))).
Co do siodełka, to poszukiwałem po rowach na poboczu jakiejś bańki po oleju silnikowym, których swego czasu leżało tam pełno, ale albo "duch w narodzie upada" i przestaje śmiecić albo "duch w narodzie upada" i służby sprzątające wzięły się do roboty...albo jedno i drugie. W każdym razie siodełko Basi było "zawiedzione" :))).
No i cóż, dojechaliśmy na Pomorzany, podziękowaliśmy Jarkowi za towarzystwo.
Ja z niedowierzaniem patrzę to na Basię to na licznik. Na liczniku dystans 158,50 km, a Basia mówi, że nie wraca okrężną drogą do garażu, aby dobić do 160 km.
Perswaduję, że teraz jej się nie chce, ale przecież to tylko 1500 m i potem będzie narzekać, że jednak mogła to zrobić.
Za chwilę dowiadujemy się, dlaczego "Leń z Mönkebude" nam tak pomógł podjąć decyzję o zmianie planu. Mimo, że dzięki dwukrotnemu "odtańczeniu Tańca Słońca" przeze mnie i Basię przez cały dzień mieliśmy super pogodę, to jednak Basia ma okazję teraz wypróbować swą nową pelerynkę - lunęło!
Padało przez 3-5 minut, tak na pożegnanie :))).
W pelerynce jedzie jednak naokoło i potem mi jeszcze za to podziękuje, że dokręciła brakujące metry :))) !
.
Dokręciłem PRECYZYJNIE do 160 km (Basia dokręciła do 160,30 km - moje serdeczne gratulacje, planowany rekord jest nadal w zasięgu - musimy jedynie omijać siedliska "Lenia z Mönkebude" :)))
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 160.00 km (30.00 km teren), czas: 09:07 h, avg:17.55 km/h, prędkość maks: 38.00 km/h
Temperatura:11.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3152 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(24)

Może niedziela będzie łaskawsza niż...

Sobota, 14 lipca 2012 | dodano: 14.07.2012Kategoria Szczecin i okolice
...sobota jak potop biblijny i może się uda.
Rower:Koza Dane wycieczki: 1.15 km (1.15 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 21.00 km/h
Temperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)