MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2010

Dystans całkowity:507.10 km (w terenie 70.00 km; 13.80%)
Czas w ruchu:23:48
Średnia prędkość:21.15 km/h
Maksymalna prędkość:48.00 km/h
Suma kalorii:10348 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:36.22 km i 1h 49m
Więcej statystyk

Odkryłem nowe przejście do Niemiec! Godne zakończenie września!

Czwartek, 30 września 2010 | dodano: 30.09.2010Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec


Wyjechałem zaraz po pracy, o godzinie 15:00, żeby się kawałek przejechać. Ciągnęło mnie na spokojne i gładkie trasy do Niemiec, choć czasu nie było za dużo, bo do granicy mam ok. 15 km. Postanowiłem dotrzeć tam jak najszybciej, co najpierw wiązało się z jazdą do Przecławia drogą rowerową, ale stamtąd oczywiście już ruchliwą drogą główną prowadzącą do autostrady do Niemiec i do przejścia granicznego w Rosówku. O dziwo, dziś nie trafiłem na żadnego specjalnego idiotę za kierownicą. Jechało się szybko, trzymałem tempo 28-30 km/h. To chyba po zakupie świeżego miodu, który rozrobiłem z wodą do bidonów. :)))
Kiedy przekroczyłem granicę i skręciłem na Rosow, od razu poczułem się spokojniejszy.
Pogoda dziś była znakomita, światło do zdjęć też, więc co rusz cykałem fotki. Tu rowerek stoi przed Rosow, a w tle wiatraki.


Jadę dalej ładną drogą…zbliżam się do Nadrensee…

…i jeszcze taka perspektywa:

W Nadrensee skręciłem w prawo i skierowałem się na Pomellen, by potem ruszyć na Ladenthin. Krótsza trasa jest zamknięta, trwają roboty budowlane, na szczęście i tak nie chciałem nią jechać, bo jest mniej ciekawa.
Na trasie do Pomellen widoczki są znacznie fajniejsze.


W Pomellen skręciłem w lewo na Ladenthin. Ledwie ujechałem kilkadziesiąt metrów, a tam znak „ślepa uliczka” i BAUSTELLE (budowa). To ta sama przebudowa drogi, która ma początek w Nadrensee i ciągnie się aż do skrzyżowania z moją trasą… :(((
Pomyślałem, że rowerem jakoś przejadę i się nie pomyliłem – budowa na skrzyżowaniu zajmowała raptem jakieś 100 m, nie była ogrodzona i była to po prostu ubita droga z tłucznia, na którą zapewne wylany zostanie wkrótce asfalt.
Teraz droga do Ladenthin była tylko moja!!! :)))
Jako, że jest ona niezmiernie malownicza, nie mogłem się powstrzymać od ciągłego robienia zdjęć (tu ograniczę się do wklejenia dwóch)!


Od Ladenthin do Schwennenz ścigałem się z kilkoma ciągnikami, ale jakieś mocne były i mimo, że jechałem 35 km/h to i tak mnie wyprzedziły.
Po dojechaniu do Schwennenz zatrzymałem się i zadałem sobie pytanie:
- Misiacz, jedziesz teraz najkrótszą drogą do granicy w Bobolinie (1,5 km) i prosto do domu, czy masz chęć na więcej, przez Grambow, Neu Grambow i Linken do Lubieszyna??
Misiacz poskrobał się w głowę i odparł:
- No jasne, że jadę dalej!!!
Jak powiedział – tak zrobił!
Po 3 km byłem już w Grambow i kierowałem się na Linken, gdy nagle…
Przy drodze wyrosła wielka tablica BAUSTELLE (budowa) - „ślepa uliczka”. Czy niemieccy drogowcy postanowili zepsuć mi dzisiaj wycieczkę?!!
Postanowiłem zrobić to samo, co w Pomellen – przedrzeć się przez budowę.
Tu jeszcze niedawno była droga z drobnej kostki brukowej:

Po 3 km dojechałem do Neu Grambow, gdzie budowa się skończyła. Dalej do Linken wiodła ta sama szosa z drobnej kosteczki.
Ale, ale…zaraz, zaraz…co to za droga brukowa skręca za wioską w prawo, biegnąc wśród drzew?
Zdaje się, że to jakby w stronę Polski!

Postanowiłem się dotelepać kilkaset metrów tą dróżką wychodząc z założenia, że przed wojną musiała ona łączyć sąsiednie wioski, nim potem została przecięta granicą Polska-Niemcy.
Nie pomyliłem się!

Droga w lewo wiodła do Polski, nie wiedziałem tylko konkretnie dokąd.
Wkrótce dojechałem do wioski, okazało się, że jest to Kościno.
Zapytałem dwóch buzujących się butaprenem chłopaczków (akurat byli pod ręką), jak najlepiej jechać na Szczecin. Wskazali mi drogę i wkrótce byłem już na znanym mi skrzyżowaniu w Dołujach.
Od tej pory trasa była już znajoma, wiodąc przez Stobno, Będargowo i Warzymice do Szczecina.
Pomyślałem, że to będzie najciekawsze zdjęcie na zakończenie trasy:

Wyjechałem o 15:00, a wróciłem do domu o 18:00. Równo 3 godziny jazdy, postojów i fotografowania :))) Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 55.55 km (8.00 km teren), czas: 02:35 h, avg:21.50 km/h, prędkość maks: 42.00 km/h
Temperatura:12.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1222 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(7)

12.000 na BS. Nie zauważyłem nawet :)))

Czwartek, 30 września 2010 | dodano: 30.09.2010
Nawet nie zauważyłem, że odkąd założyłem konto w grudniu 2007 na BS przejechałem z Bikestats 12.748 km, czyli ...powinienem to zauważyć 748 km temu :)))
Przypuszczam, że z tym co przejechałem za młodszych lat wyszedłby obwód kuli ziemskiej, bo wtedy jeździłem o wiele więcej, a i wyprawy dwutygodniowe miały miejsce co roku, a nawet dwa razy w roku (licznik BS uwzględnia tu oczywiście kilka symbolicznych, sygnalizacyjnych wpisów z lat 1976 :))), 1989, 1990, 1990 cz.2 oraz 1991, które to wpisy mają mi przypominać, żeby poszperać w starych kartonach, gdzie spoczywają moje książeczki Kolarskich Odznak Turystycznych z zarejestrowanymi wszystkimi wyjazdami i wyprawami. Patrząc na obecny brak czasu, zapewne zabiorę się za to na emeryturze :)))

Trochę czasu upłynęło...tu Bratysława 1991 (na zdjęciu załadowany bagażami mój Rosynant, którego nadal posiadam, jest na chodzie i figuruje w BS):

...a tu w Drawieńskim Parku Narodowym w 2008 roku:

...i z wyjazdu na Odra Adventure, coroczny spływ tratwami po Odrze.

Rowery i sprzęt turystyczny trochę się zmieniły przez te kilkanaście lat (eee...kilkadziesiąt?!! :o)...ja zresztą też :))) Rower: Dane wycieczki: 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Jesienna bryndza...i "Motorcycle Emptiness".

Środa, 29 września 2010 | dodano: 29.09.2010Kategoria Szczecin i okolice
Zachciało mi się wychodzić o 18:00 na rower, nie wiedząc nawet dokąd jechać. Jazda gdziekolwiek dalej nie ma teraz sensu o tej porze, bo o 19:00 już jest ciemno. Musiałem już wyciągnąć długie spodnie i rowerową bluzę z softshella. Było jakoś chłodno.
Najpierw skoczyłem na działkę zawieźć do altanki parę rzeczy. Potem pomyślałem, że podjadę na Wały Chrobrego popatrzeć, czy jak co środę zebrali się tam motocykliści ze szczecińskiego Motofanatyka (na które to spotkanie też parę razy motorkiem przyjechałem kiedyś, ale nie odpowiadają mi raczej te klimaty, należę bardziej do codziennych użytkowników motorka a nie fanów i klubowiczów.). Jadąc tam myślałem sobie, że żeby przejechać motorem 270 km trzeba mieć kasę, a żeby przejechać to rowerem - to trzeba mieć jaja :))) Ot, taka mądrość rowerzysty :)))
Miałem nadzieję spotkać znajomego z pracy lub córkę kuzynki, która szaleje na ścigaczach, ale dziś było tylko kilka maszyn.
Krótko mówiąc, "motocyklowa pustka-motorcycle emptiness" :)))
Posiedziałem chwilę na Wałach Chrobrego, cyknąłem komórką dwa "zdjęcia"...i zawróciłem do domu.
Na Wałach Chrobrego. © Misiacz

Kiedy wracałem, było już dość ciemno i zimno, na szczęście lampy mam solidne.
Widok na Trasę Zamkową i Odrę... © Misiacz
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 13.78 km (1.00 km teren), czas: 00:46 h, avg:17.97 km/h, prędkość maks: 32.00 km/h
Temperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 288 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Z TC-Cyborgiem wtargnięcie do Niemiec :)))

Niedziela, 26 września 2010 | dodano: 26.09.2010Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Z cyborgami z TC TEAM :)))
Dziś miało lać - ale nie lało :)))



Rano zadzwonił Jurek (cyborg z TC team:))) i zapytał, czy jadę. Ja na to, że chętnie, ale dopiero zwlekałem się z łóżka (troszkę zabalowałem w sobotę), więc powiedziałem, że jakoś znajdziemy się gdzieś na trasie (była godzina 10:00). Wygrzebałem się na rower dopiero o godzinie 11:20 i szybko ruszyłem w kierunku Dobrej...więcej w relacji z naszego wyjazdu na stronie Jurka
Powiem tylko, że przejazd 20 km od domu do Dobrej zajął mi zaledwie 40 minut, więc jestem z siebie zadowolony, choć przy osiągach Jurka to jestem "cienki leszcz" :)))
Zaproponowałem wypad do Pasewalku na kebab do Turka, ale dla Jurka było za późno, więc zdecydowaliśmy się dojechać tylko do Koblentz.
Jurek przed sklepem w Dobrej.

Cóż z tego, ze zaplanowaliśmy, kiedy okazało się, że Jurek nie zabrał dowodu osobistego, a spotkanie z POLIZEI bez dokumentów mogłoby się nieciekawie skończyć.
Zdecydowaliśmy się jedynie na "nieznaczne wtargnięcie" na terytorium Bundesrepublik Deutschland, cyknięcie fotki i zawrócenie do Polski :)))

Z przejścia w Buku ruszyliśmy w kierunku miejscowości Stolec (cóż za apetyczna nazwa:))), gdzie pokazałem Jurkowi kolejny wjazd do Niemiec (kolejne "wtargnięcie" :))). W niemieckiej wiacie zjedliśmy słodycze, zawróciliśmy do Polski i pojechaliśmy do Dobieszczyna.
Ja przy wiacie.

Jazdę z Jurkiem trudno nazwać od tego momentu turystyczną, bo ten wariat jechał cały czas 30 km/h (na góralu). Ja tylko mogłem siedzieć mu na kole....innej opcji nie widziałem. Moje prędkości "przelotowe" zazwyczaj oscylują koło 24-25 km/h. W związku z tym z tego odcinka zapamiętałem taki widok :)))

Przez Tanowo i Pilchowo dojechaliśmy na Głębokie, a stamtąd ruszyliśmy przez Las Arkoński ścieżką leśną. Dwóch bikerów jechało zajmując całą szerokość ścieżki, więc Jurek krzyknął "uważaj". Zjechali na bok, ale chyba coś im na ambicję siadło, bo za kilkaset metrów nas dogonili cisnąc ile sił na pedały.
Mijając nas krzyknęli "uważaj" i odjechali ...no, nie za daleko :)))
Jurek zapytał mnie "masz siłę i chęć?" - ja na to, że "tak".
Depnęliśmy mocno i za chwilę siedzieliśmy im na kole. Próbowali uciekać jeszcze przez jakieś 200 m, ale nie bardzo im wychodziło, widać było, że szybko słabną.
Wrzuciliśmy na licznik 41 km/h i chłopaki mogli tylko już tylko oglądać nasze oddalające się tyłki :)))
I to tyle...
P.S. Dziś moja 2-letnia bratanica Krysia zrobiła pierwszą wycieczkę na swoim nowym rowerku. :)))
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 70.21 km (7.00 km teren), czas: 02:58 h, avg:23.67 km/h, prędkość maks: 41.60 km/h
Temperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1602 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(14)

Przez Niemcy...

Sobota, 25 września 2010 | dodano: 25.09.2010Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec


Dziś wyjechałem o 10:00. Plany co do dystansu miałem ambitniejsze niż wyszło, ale też było fajnie.
Przejechałem nowo wyremontowaną ul. Bohaterów Warszawy, nawierzchnia całkiem całkiem, ale ścieżek nie wybudowano dla rowerów.
Zjechałem najszybciej jak się dało do Parku Kasprowicza i dalej Lasem Arkońskim dojechałem nad jezioro Głębokie. Jakoś nie byłem specjalnie zdecydowany dokąd dalej jechać, ale po namyśle doszedłem do wniosku, że najlepiej tam, gdzie koła poniosą :)
Koła poniosły mnie do Pilchowa, a stamtąd do Tanowa.
Wzdłuż drogi do Tanowa powstaje nowa ścieżka rowerowa...materiał, z jakiego jest wykonana widzicie na zdjęciu...

Za Tanowem zatrzymałem się na polanie, którą za mojego dzieciństwa nazywano "Polaną Cygańską". Widać, że ostatniego wieczoru trwała tam ostra impreza, walały się śmieci, resztki jedzenia, talerzyki. Widocznie dla imprezowiczów ujmą na honorze było posprzątać po sobie.
Jedyną korzyścią było to, że zjadłem drożdżówkę przy świecy, którą sam zapaliłem ...było...he, he, he...romantycznie :)))

Po posileniu się ruszyłem drogą na Dobieszczyn. Trasa zazwyczaj spokojna dziś była niespokojna, a to ze względu na grzybiarzy i ich samochody. Po przekroczeniu granicy nie było o wiele lepiej, gdyż lud nasz zbieracko-wędrowny zapuścił się na tereny germańskie w poszukiwaniu strawy ;)))
Po dojechaniu do skrzyżowania skręciłem do Hintersee z zamiarem dotarcia do Ahlbeck i dalej do Altwarp. Kiedy jednak dojechałem do polanki rekreacyjnej przy wyjeździe z Hintersee jakaś niechęć mnie ogarnęła i postanowiłem wracać.

Nie wracałem jednak asfaltem - o dziwo, bo lubię jazdę szosową - a skręciłem przy cmentarzyku na Glashuette, drogą leśną, również oznakowaną drogowskazami.
Również mi udzieliła się foto-grzybo-mania, która ostatnio panuje na Bikestats :)))

Powiem, że nawet całkiem przyjemnie się jechało, polecam tym bikerom, którzy lubią jazdę terenową.



Wyjechałem potem na znaną mi drogę rowerową tuż przed Glashuette, gdzie zrobiłem sobie kolejny popas.
Glashuette znaczy dosłownie Huta Szkła, gdyż takowa mieściła się tu przed wojną, o czym informuje stosowna tablica.

Stamtąd dojechałem do Gruenhof, gdzie skręciłem na Pampow i pojechałem na Blankensee. Tam też przekroczyłem granicę i dojechałem do Buku.
Zaraz przy wyjeździe z Buku skręciłem w lewo "na pole" - jest to skrót ścieżką do miejscowości Dobra.

W Dobrej skręciłem na rondzie na Lubieszyn, gdzie nie pojechałem tak jak zwykle główną drogą, ale bardzo fajnym skrótem do Dołuj, płytową drogą w prawo koło myjni i potem przez las, którą znam z dzieciństwa.
W Dołujach tradycyjnie już skierowałem się na Stobno i Będargowo i przez Przecław wróciłem do domu... Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 83.19 km (15.00 km teren), czas: 03:57 h, avg:21.06 km/h, prędkość maks: 45.10 km/h
Temperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1844 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(6)

Podjazd pod Miodową...

Czwartek, 23 września 2010 | dodano: 23.09.2010
Niby tradycyjnie pojechałem dziś na Głębokie, ale nieco zmieniłem trasę.
Dzięki temu odkryłem zmiany niedaleko karczmy przy ul. Arkońskiej - otóż stworzona została nowa polana rekreacyjna nazwana Polaną Czerwoną.
Nowo wybudowana Polana Czerwona w Lasku Arkońskim © Misiacz

Trwają jeszcze ostatnie prace wykończeniowe, ale wygląda to całkiem dobrze.
Termosik z kawką czas wyjąć! © Misiacz

Po wypiciu kawki w lasku coś mnie podkusiło, żeby podjechać pod ul. Miodową - naszą szczecińską imitację górskich podjazdów, idącą serpentynami na całkiem długim odcinku i z nachyleniem 6% (mieszkańcy terenów górskich proszeni są o powstrzymanie się od ironicznych uśmieszków :)))
Z Miodowej skręciłem przed szczecińską Gubałówką (hehehe...to też mamy, jest nawet wyciąg narciarski...nooo, może "wyciąg" raczej :))) w ul. Hansa Christiana Andersena i dojechałem do Duńskiej, skąd cyknąłem panoramę Szczecina w dolince.
Widok z ul. Duńskiej na Szczecin w dole. © Misiacz

Na Duńskiej rowerek sam mi się rozpędził do 46 km/h, bez pedałowania.
Powrót do domu przez ul. Piotra Skargi i Jasne Błonia.
P.S. Dziś było wyjątkowo ładnie i ciepło :) Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 28.41 km (4.00 km teren), czas: 01:26 h, avg:19.82 km/h, prędkość maks: 46.00 km/h
Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 601 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(7)

Ponownie z małym Krysiorkiem

Środa, 22 września 2010 | dodano: 22.09.2010Kategoria Szczecin i okolice
Dziś druga w życiu wycieczka mojej bratanicy Krysi, którą jednak tym razem wiózł mój brat (przyznam, że nawet sam wyraził ochotę na jazdę, co mnie zaskoczyło).
Tu zmierzamy do garażu po mój rower...
Mój brat z Krysią.

Widać radochę - objawy cyklozy :)))

Wkrótce zatrzymaliśmy się na postój...po 800 metrach :)

Potem kolejny postój, tym razem poważny mieliśmy przy ryneczku na Pogodnie.

Kiedy wyjeżdżaliśmy spod garażu było wręcz gorąco, kiedy dojechaliśmy na Jasne Błonia, Krysia była już w kurtce wiatrowej, czapce pd kaskiem i w gangsterskiej chuście pod brodą...w powietrzu czuć było wilgoć jesienną, a temperatura z 21 stopni spadła na 14.

Powrót do domu już przez miasto... Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 17.30 km (2.00 km teren), czas: 01:02 h, avg:16.74 km/h, prędkość maks: 32.50 km/h
Temperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 349 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Znów na Mazurach!

Sobota, 18 września 2010 | dodano: 18.09.2010Kategoria Mazury na rowerze teściowej
Będąc z wizytą u teściowej na Mazurach (Mrągowo) jak zwykle skorzystałem z jej roweru, choć tym razem nie w celu typowo wycieczkowym. Najpierw jednak musiałem tradycyjnie już dopompować skapciałe opony i nasmarować łańcuch błagający o łyk oleju :)))

Pojechałem przez miasto kupić pokojową antenę TV, która zresztą okazała się do niczego i potem wracałem ją oddać. Dojechałem do jeziora Czos w centrum miasta, a potem ścieżką rowerową wzdłuż brzegu. Zatrzymałem się na chwilę na fotkę i gdy ruszałem potem, usłyszałem chrupot i trzask w tylnej osi...cóż, dalej już nie pojechałem.

Pchałem rower do domu, ośka była pęknięta a koło obijało się od lewej do prawej.
Ponieważ była sobota, szybko zebrałem się i zapchałem rowerek do serwisu. Po godzinie był naprawiony, a koszt naprawy wyniósł 18 zł. Ponownie przejechałem nad jeziorem Czos, gdzie cyknąłem fotkę na pomoście, a potem przez ul. Wileńską dojechałem do celu.

P.S. Wśród mrągowskich lokalsów żyje wyjątkowo płodny "twórca ludowy" - tworzy takie oto "stylowe" nazwy sklepów (inny sklep nazywał się "Tani Armani" :))))

:))) Rower: Dane wycieczki: 8.00 km (1.00 km teren), czas: 00:26 h, avg:18.46 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Trasa na Głębokie

Środa, 15 września 2010 | dodano: 15.09.2010Kategoria Szczecin i okolice


Dziś tradycyjnie na Głębokie. Tym razem zabrałem już termosik z kawą, bo czuję "misim swędem", że nadciąga pora "termosikowa".

Wiaty przy ul. Miodowej © Misiacz


...co oznacza, że lato nie jest już latem, a jesień zapewne szybko zamieni się w zimę...

Zaczyna się sezon na termosik :) © Misiacz
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 24.24 km (7.00 km teren), czas: 01:10 h, avg:20.78 km/h, prędkość maks: 32.00 km/h
Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 509 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(6)

140 km - przez Pasewalk, Torgelow i Eggesin...

Sobota, 11 września 2010 | dodano: 11.09.2010Kategoria Wypadziki do Niemiec, Szczecin i okolice


Jak zwykle bym wyszedł za późno z domu, gdyby nie szczekający na dole pies, który zbudził mnie o 8:00. W sumie i tak było późno na planowany dystans 180 km, tym bardziej, że zbierałem się jak "Misiacz w gęstym miodzie".
Koniec końców - ruszyłem z garażu o godzinie 10:35, najpierw kierując się na Będargowo. Tam zastanawiałem się, przez które przejście graniczne wyjechać z naszego Brudlandu i padło na Buk-Blankensee, choć oznaczało to niestety więcej km po tym pięknym kraju...
Pojechałem do Dołuj, a stamtąd do Lubieszyna. Z Lubieszyna wiedzie teraz nowa droga do Dobrej, jest już gotowa do użytku, prace zakończono...tylko nasi drogowcy zostawili znaki zakazu wjazdu, więc jazda nią jest poniekąd nielegalna.
Wracając do drogowców z tej budowy, to gratulujemy im poczucia humoru (patrz znaki):)))

Jadąc absolutnie bez wysiłku z prędkością 30-33 km/h szybko zbliżałem się do Dobrej. Cały czas mnie zastanawiało, skąd taka forma, ale odpowiedź jest tylko jedna:
SHRINK-DRINK :))) - czyli naturalny napój izotoniczny z wody mineralnej, miodu, wody i soli, o którym powiedział mi Shrink. Na żadnym Isostarze, Plusie czy Poweradzie nie miałem takiego ciągu!!!
SHRINK-DRINK czyni cuda!!!
Za Dobrą zaczęło mi skrzypieć moje skórzane siodełko, z nadzieją rozglądałem się po rowach i poboczach w lesie, czy wśród śmiecia wszelakiego nie znajdę aby jakiejś bańki po oleju, żeby wykorzystać resztki na dnie i przesmarować skrzypiący element. Nie znalazłem, widocznie w tych lasach wyrzuca się do rowów inny sort śmieci. W Niemczech, dokąd za chwilę wjechałem nie mogłem liczyć na takie znalezisko. Ale, ale...nie mówmy "hop" - za Blankensee po niemieckich lasach stało pełno samochodów na polskich numerach (grzybiarze) - "niestety", zostawiają po sobie syf natury raczej "pospożywczej" (butelki, puszki, papiery itp.)...a tak tam było ładnie i czysto jeszcze niedawno :(((
W miarę oddalania się od granicy i wjeżdżania dalej na terytorium Niemiec polskich rejestracji było mniej, co przekładało się na mniejszą ilość śmieci.
To droga z Blankensee do Mewegen:

Z Mewegen szybciutko dojechałem do Rothenklempenow, a stamtąd skierowałem się na Koblentz - jednak za Dorotheenwalde czekała mnie nieciekawa niespodzianka - postawiono barierkę i znak zakazu wjazdu. To rujnowało moje plany dojazdu do Pasewalku w sensownym czasie...i w ogóle plan całej wycieczki, więc postanowiłem sprawdzić, co jest tego przyczyną.
Okazało się, że za mostkiem na jezdnię wylała nieco pobliska rzeczka.

Była to jedyna przyczyna, którą pokonałem ledwie zamaczając obręcze kół. Powinni zobaczyć kiedyś kałuże w Szczecinie na Tamie Pomorzańskiej, pewnie by wprowadzili stan klęski żywiołowej :)))
Dalej jechałem przez Breitenstein, Koblentz, a w Krugsdorf zatrzymałem się na krótki odpoczynek nad jeziorkiem.


Stamtąd pognałem do Pasewalku, gdzie jak ostatnio skierowałem się do Turka, by zamówić obfity kebabik :)))

W Pasewalku zrobiłem fotkę specyficznemu "czemuś":

Stamtąd po raz pierwszy jadąc tą trasą ruszyłem do Torgelow, w którym też mnie jeszcze nigdy nie było.
Do Torgelow jest kilkanaście kilometrów wzdłuż ruchliwej drogi, czym się jednak nie przejmowałem, bo do celu wiodła mnie taka oto bajeczna ścieżka rowerowa:


I oto dojeżdżam!

Wjazd do centrum i sylwetka Marie-Kirche.

Nad rzeką Uecker znajduje się skansen, a może replika nawet dawnej wsi pomorskiej (był zamknięty).


Trochę jeszcze pokręciłem się po centrum...

...sfotografowałem fontannę...

...i replikę łodzi pomorskiej na rzece Uecker, zacumowaną przy skansenie...

...oraz dworek nad rzeczką...

Po zwiedzeniu Torgelow pojechałem na Eggesin, jednak po drodze musiałem zatrzymać się "za potrzebą". Tam zobaczyłem zatrzęsienie podgrzybków - Niemcy tego nie zbierają. Poniżej widać, co zebrałem w ciągu 5 minut w pobliżu roweru (w sumie wyszło potem, że mam 11 grzybków).


Z Eggesin znaną już mi trasą pojechałem do Hintersee, i tu nowość - droga z płyt, które były tylko nieznacznie pokryte asfaltem teraz została wyasfaltowana jak należy i jest równa jak niemiecki stół! :)))
Tuż przed przejściem granicznym do Brudlandu, zaledwie 50 km od drogi znajduje się Krzyż Barnima.


Stamtąd już baaaardzo znaną (czytaj nudną trasą) pojechałem do Dobieszczyna i dalej przez Tanowo i Pilchowo do Szczecina. Na odcinku Pilchowo - Tanowo budowana jest właśnie ścieżka rowerowa, bardzo potrzeba, ale zgadnijcie z czego - oczywiście z kostki typu "Polbruk" - tak czy inaczej, jest ona bardzo potrzebna na tym odcinku, bo ruch jest tam niemożebny!
W Szczecinie zdecydowałem się z Głębokiego pojechać jeszcze przez Las Arkoński i Jasne Błonia...a stamtąd przez centrum do domu.
:)))
P.S. Widzę, że na mapce odległość nie zgadza się z faktycznie przejechaną, ale to moja pierwsza mapka i nie bardzo mi szło rysowanie... Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 140.03 km (2.00 km teren), czas: 06:32 h, avg:21.43 km/h, prędkość maks: 48.00 km/h
Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3023 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(7)