MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Mazury-Suwalszczyzna 2014

Dystans całkowity:151.09 km (w terenie 75.00 km; 49.64%)
Czas w ruchu:09:26
Średnia prędkość:16.02 km/h
Maksymalna prędkość:40.00 km/h
Suma kalorii:3136 kcal
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:37.77 km i 2h 21m
Więcej statystyk

Dzień 4. Mazury-Suwalszczyzna 2014.

Czwartek, 14 sierpnia 2014 | dodano: 15.08.2014Kategoria Mazury-Suwalszczyzna 2014, Po Polsce, Z Basią...

LITWA W POLSCE


Trasa: Sejny - Radziuszki - Klejwy - Vilkapedžiai (Wiłkopedzie) - Žvikeliai (Żwikiele) - Szejpiszki - Smolany - Rejszokiemie - Trakiškes (Trakiszki) - Oszkinie - Punskas (Puńsk) - Wojtokiemie - Smolany - Sejny.

Dziś zabieram Basię z Sejn do Puńska, gdzie mało kto mówi po polsku. Jest tam według mnie bardziej litewsko niż na Litwie.
Po drodze będą fantastyczne trasy, osada Jaćwingów, morenowe krajobrazy, ciekawi ludzie i litewskie potrawy...będzie "egzotycznie"...
Ale po kolei...

Budzimy się niezbyt wcześnie w naszej agroturystyce w Kryłatce, jemy śniadanie i przygotowujemy zestaw kulinarny na rower.

Idziemy do szopy, gdzie rowery znajdują się pod bacznym okiem małych syjamskich kociaków ;).


Ładujemy rowery i ruszamy, by przecisnąć się przez wręcz zawalony tranzytowym ruchem TIR-ów Augustów.
Dobrze, że powstaje obwodnica bo aż żal mieszkańców.
Sunąc w korku wydostajemy się na prawie pustą drogę do Sejn.
Po drodze zatrzymujemy się, by obejrzeć kościół w Gibach.

To miejsce wielu tragicznych wydarzeń z czasów wojny, najpodlejszym jednak z nich była tzw. Obława Augustowska, gdzie NKWD z udziałem polskich komunistycznych sługusów i UB wyłapało blisko 7.000 mieszkańców okolicznych miejscowości podejrzewanych o sprzyjanie polskiemu podziemiu.
Z liczby tej blisko 600 osób wymordowano, a miejsce ich pochówku jest tajemnicą do dziś.
Na ścianie widoczne plansze z nazwiskami ofiar.

Ruszamy dalej i docieramy do Sejn, skąd dalej pojedziemy już na rowerach w kierunku Puńska (litewski Punskas).
Najpierw jednak zwiedzamy tzw. Białą Synagogę i Dom Talmudyczny.

Ja tenże Dom Talmudyczny zwiedziłem nawet dokładniej, ale nie będę się wdawał w szczegóły ;))).

W Sejnach znajduje się również bardzo duży klasztor podominikański.
Robi wrażenie.


Z Sejn do Puńska nie chcemy jechać główną drogą, ale kluczyć szutrami wśród cudownych morenowych krajobrazów.
Kto by pomyślał, że "Misiacze" same bez przymusu zjadą z asfaltu :))).
Taka jest jednak Suwalszczyzna, akurat w szutrach biegnących poza głównymi szlakami tkwi jej charakterystyczny urok.
Na razie jednak chcąc dostać się do Radziuszek, robimy sobie "skrót" przez budowę drogi ;).

Długo nim nie jedziemy i wkrótce pomykamy morenowymi wzgórzami piękną asfaltową dróżką.
Pomykamy to może za mocne słowo, bo tego dnia wieje iście diabelski wiatr z prędkością ok. 9-10 m/s i niestety nie jest on w plecy.
Jego boczne uderzenia wręcz potrafią skręcić kołem, co nie jest zbyt bezpieczne, więc chciał nie chciał jedziemy powoli.
Przecinamy główną szosę Sejny - Puńsk i wtaczamy się na charakterystyczną szutrówkę.

Dobrze, że w nocy pokropiło.
Dzięki temu nie zakopujemy się w piachu i nie unosi się pył.

Widoki są bajeczne, mógłbym cykać fotkę za fotką.
Basia mówi, że i tak ich za mało zrobiłem :).

Niebo dziś wygląda jak z Photoshopa, ale to zasługa naszego porannego "Tańca Słońca", ponieważ niebo było zachmurzone, a w Sejnach zapowiadano lekki opad.
Znów taniec zadziałał, choć nie precyzowaliśmy kształtu chmur ;).
Bociek na rżysku...niespecjalnie mi się fotka udała, ale była zamówiona przez Basię.

Kolejny fantastyczny krajobraz!

Wyjeżdżamy z lasu i docieramy do wioski Vilkapedžiai, czyli po naszemu Wiłkopedzie.

Te tereny są zamieszkane głównie przez Litwinów i jest to tutaj zupełnie normalne, że nazwy są dwujęzyczne, z czego z kolei władze litewskie robią problem Polakom zamieszkałym na Litwie. Według mnie przydaje to rejonom specyficznego klimatu i podoba mi się to.
Krzyż przydrożny z litewskimi napisami.

Jak wykorzystać starą karoserię od Wartburga?
Ekologicznie, budując przystanek PKS lub kapliczkę, bo nie znam przeznaczenia tej budowli ;))).
Kresowe klimaty i stary Wartburg, hehehe ;))).

Powoli zbliżamy się do Puńska, a wiatr szaleje nadal.
Zatrzymuję się, by sfotografować szyld agroturystyki zaprzyjaźnionej z tą naszą w Kryłatce.
Zawsze to namiar na przyszłość bo już widzę, że Basia jest po uszy zakochana w Suwalszczyźnie (a kiedyś nie chciała tu przyjechać, hehehe) ;).

Korzystając z rady zawartej w jednym z przewodników, kierujemy się na rekonstrukcję osady Jaćwingów (tak twierdzą) w Oszkiniach.
Serce Prus i Jaćwieży...

Dojazd do osady.

Brama główna, jeszcze w budowie.

Takie domki na terenie osady można sobie wynająć.

Część główna "rekonstrukcji" otoczona palisadą.


Piszę celowo "rekonstrukcji", bo nie sądzę, by Jaćwingowie mieli szyby w oknach ;))).

Sądziliśmy, że będzie to coś w rodzaju wioski Wkrzan w Torgelow czy Wikingów w Wolinie, gdzie można zapoznać się z życiem i kulturą ówczesnych mieszkańców, tymczasem ta konstrukcja to raczej "wariacja na temat" przygotowana głównie pod imprezy i turystów.
W tej sytuacji wydaje się nam, że 6 zł / os. za wstęp to nieco wygórowana cena.
Przyznam jednak, że może być to świetne miejsce na nocleg i wieczorną biesiadę przy ognisku.


Wyjeżdżamy z osady i docieramy do Puńska (lit. Punskas).
Samo w sobie miasteczko nie jest jakoś atrakcyjne architektonicznie, natomiast jest ciekawe ze względu na jego mieszkańców.

Na ulicy praktycznie cały czas słyszy się tylko język litewski, w tym samym języku opisane są również sklepy.
W jednym z nich próbuję kupić kindziuk, ale z jego braku zadowalam się litewską kiełbaską.
Trzeba próbować regionalnych smaków.
W tym to celu udajemy się do restauracji "Sodas" (po polsku oznacza to sad owocowy), w której byłem również w roku 2008.

Polecam, bo jedzenie choć może nie najtańsze to jest wyborne, a obsługa przesympatyczna.
Jakość musi kosztować i tyle, to naturalne.
Wdajemy się w rozmowę z jednym z mieszkańców, który uczy mnie kilku zwrotów po litewsku.
Zamawiamy dwie typowo litewskie potrawy.
Pierwsza to czenaki, czyli zapiekana w kociołku mieszanka mięsa, ziemniaków, ogórków kiszonych, kapusty i przypraw.
Pycha!

Druga potrawa to bliny litewskie nadziewane pysznym mięskiem i polane śmietaną z koperkiem.
Poezja smaku.

Na wynos zamawiamy coś w rodzaju makowca zwanego po litewsku šimtalapis, co w wolnym tłumaczeniu znaczy sto liści, choć nie wiem dlaczego.

Kończymy kawą i mooocno posileni udajemy się powrotną drogę do Puńska, tym razem cały czas szosą, bo słońce jest już coraz niżej.
Szybka fotka przed skansenem wsi litewskiej i jedziemy dalej.

Zajmuje nam to około godziny, podczas gdy 35 km po szutrach z postojami i zwiedzaniem trwało blisko 3 godziny.
Muszę tu też przyznać, że jestem pod wrażeniem kierowców z rejestracjami z okolic Sejn (BSE).
Naprawdę szanują rowerzystów, nie wyprzedzają "na gazetę", używają kierunkowskazów, a przed zakrętami jadą powoli za nami, by upewnić się czy z przeciwka nic nie nadjeżdża.
Prawie jak w Niemczech.
Zatrzymujemy się nad rzeczką o specyficznej "ziołowej" nazwie ;))).


Charakterystyczna drewniana chatka.

Docieramy do Sejn około godziny 19:00 i robimy ostatnie ujęcie na klasztor od drugiej strony.

Kolejna fantastyczna wycieczka, kolejny słoneczny dzień jak na zamówienie...i żal, że już jutro trzeba będzie stąd wyjechać.
Tyle jeszcze chcielibyśmy tu zobaczyć.
To rejon, do którego chętnie wrócimy.
Do Kryłatki na pewno, bo nie tylko jest tu sympatycznie, ale też jedzenie i napitki swojskie wybornie smakują w towarzystwie przemiłych gospodarzy, pani Małgosi i pana Bogdana.
Dziękujemy za wspaniały pobyt! :)


Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 61.04 km (35.00 km teren), czas: 03:45 h, avg:16.28 km/h, prędkość maks: 20.00 km/h
Temperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1257 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Dzień 3. Mazury-Suwalszczyzna 2014.

Środa, 13 sierpnia 2014 | dodano: 13.08.2014Kategoria Z Basią..., Po Polsce, Mazury-Suwalszczyzna 2014
PAŁAC PACA, DOLINA ROSPUDY, UROCZYSKO "ŚWIĘTE MIEJSCE"

Trasa: Dowspuda - Święte Miejsce w Dolinie Rospudy - Raczki - Dowspuda.

Dziś do dalszego zwiedzania Suwalszczyzny postanawiamy zaangażować nasz samochód i nie jest to lenistwo, a zdrowy rozsądek.
Na celowniku mamy Pałac Paca w Dowspudzie oraz magiczą Dolinę Rospudy i Święte Miejsce Jaćwingów ulokowane nad samą Rospudą.
Sęk w tym, że do Dowspudy mamy 40 km drogą, którą ciągnie od granicy TIR za TIR-em, więc nie widzimy sensu tak się narażać i męczyć.
Ruszamy z "Leśnego Dworku" w Kryłatce, zatłoczonymi drogami dojeżdżamy do Dowspudy i tam rozładowujemy rowery.
W tych okolicach fajne jest to, że nie wszystko jeszcze jest skomercjalizowane i po prostu normalnie i za darmo zostawiamy samochód na parkingu przed pałacem.
Zwiedzanie również nic nie kosztuje.
Na zachodzie skasowano by nie tylko za to, ale nawet za obejrzenie Świętego Miejsca nad Rospudą.
Zwiedzamy pozostałości pałacu, który oglądałem również w roku 2008 na wyprawie sakwiarskiej.
Jak pisałem wtedy:
"To, co zostało zbudowane - zostało wkrótce zdemolowane przez Rosjan po Powstaniu Listopadowym, kiedy to generałowi Pacowi skonfiskowano majątek i przekazano generałowi rosyjskiemu.
Czego się tylko się Rosjanie nie dotkną, zwykle zamienia się w ruinę i z pałacu pozostało w zasadzie tylko główne wejście, które mimo wszystko prezentuje się bardzo ładnie.
Przed rosyjską demolką pałac wyglądał tak:"


"Wart Misiacz Paca, a Pac pałaca" ;).

Tego raczej nie nasmarowała Basia... ;).

...choć prawdę mówiąc, kręciła się w pobliżu ;).

Smętne resztki.

Pałac po konfiskacie popadał w ruinę, potem zaczęto go rozbierać na cegły...ot, rosyjski zmysł gospodarczy, zrabować i zniszczyć.
Aleja prowadząca do pałacu.

Po zwiedzeniu ruszamy na czerwony szlak oznaczony jako rowerowy.
Jest bardzo malowniczy, ale tarka powstała na powierzchni szutru i występujący miejscami piasek są bardzo męczące.
Od drgań kierownicy mogą rozboleć ręce, mimo amortyzowanego widelca.

Odbijamy na rozjeździe szlakiem w prawo i po "przekopaniu się" przez piaski docieramy do nowego asfaltu.
Cóż za komfort!!!
Niestety, znów daje o sobie znać krnąbrne siodełko Basi, które mimo maksymalnego dokręcenia buja się nosem w górę i w dół na każdym wyboju.
W tej sytuacji oddaję Basi swojego "Favorita", a sam rozpoczynam "taniec na sztycy" ;))).
W pewnym momencie z asfaltu należy zjechać w las, skąd do Świętego Miejsca mamy 2 km, często w kopnym piachu.
Niby dystans niewielki, ale czasu zajął nam sporo.

Warto jednak było się napracować, by dotrzeć w to magiczne miejsce.

Sycimy się klimatem miejsca nim dotrą tu grupy kajakarzy uczestniczące w spływach.

Święte drzewo Jaćwingów zamienione potem na krzyż...ponoć cuda czyniło :).


Urocza Rospuda...można siedzieć i siedzieć...

Próbuję znów mocować się z siodełkiem, ale to na nic.
Tylko rozbolały mnie ręce i się wysmarowałem.
Dobrze, że magia miejsca działa i tłumi moją irytację.
Można umyć łapki w krystalicznie czystej wodzie...zapewne pozbyłem się też obciążeń mentalnych :).

Widok na kapliczkę.

W końcu nadpływają kajakarze z dziećmi, rozpoczyna się lekki jazgot, a to dla nas sygnał do odwrotu.

Wracamy na szutrówkę, gdzie Basia życzy sobie zdjęcie w towarzystwie samotnej sosenki :).

W pewnym momencie dojeżdżamy do rozwidlenia szlaku, w lewo niby sensowniej jechać, ale stoi znak, że za 1,5 km będzie zakaz wjazdu.
W prawo wiedzie czerwony szlak rowerowy, który z kolei na mapie wiedzie w lewo.
Decydujemy się pojechać według szlaku namalowanego na drzewach.
Okazuje się, że wybór jest niezbyt fortunny, bo zamiast do Dowspudy docieramy do Koniecboru, skąd musimy ruchliwą szosą pokonać prawie 3 km do Raczków.
Zapewne szlak zmieniono ze względu na budowaną w okolicy obwodnicę Augustowa...być może był to w tej sytuacji jedyny możliwy wybór.
Z Raczków docieramy do Pałacu Paca, gdzie czeka na nas samochód.
Pierwotny plan zakładał, że "oblecimy" jeszcze okolice jeziora Wigry 40 km dalej, a nawet okolice Puńska i Sejn, hehehe :))).
Byłaby to iście japońska wycieczka, gdybyśmy to zrealizowali.
My jednak czujemy się wyjątkowo "zaspokojeni" turystycznie, a także nieco wymęczeni piaskami i siodełkiem, choć dystans naprawdę był niewielki.
Postanawiamy wrócić do Augustowa, by skosztować dobrych i niedrogich kartaczy w "słynnym barze Ptyś" ;).
Tak wyglądał on w 2008 roku...

...a tak wygląda dziś.

Mimo zmiany na zewnątrz, wewnątrz nadal jest niedrogo, smacznie i sympatycznie.
Zamawiamy 5 ogromnych kul-pyz z mięskiem, a do tego sałatki i kawę.
Jedna kosztuje 5 zł; po dwóch człowiek czuje się pełny, a ja z łakomstwa...zamówiłem 3! :)
Chyba dobry smak sprawia, że wymyślam stwierdzenie:
"KTO NIE BYŁ W BARZE PTYŚ - TEN LESZCZ !!!" ;)))

Bo posileniu się zwiedzamy jeszcze pobliski kościół i wracamy do Kryłatki.

P.S.
Kto jeszcze nie wierzy w skuteczny "Taniec Słońca Misiaczów", niech dokładnie przyjrzy się zdjęciom z wyjazdu.
Wczoraj i dziś miało lać jak z cebra ;))).

Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 24.15 km (20.00 km teren), czas: 01:44 h, avg:13.93 km/h, prędkość maks: 35.00 km/h
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 504 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Dzień 2. Mazury-Suwalszczyzna 2014.

Wtorek, 12 sierpnia 2014 | dodano: 12.08.2014Kategoria Z Basią..., Po Polsce, Mazury-Suwalszczyzna 2014
BIEBRZAŃSKI PARK NARODOWY

Trasa: Kryłatka - Krasnybór - Lipsk - Szuszalewo - łąki i trawy - Kamienna Stara - Kamienna Nowa - Krasnybór - Kryłatka.

No to dotarliśmy wreszcie Suwalszczyznę!
Po ponad 2 godzinach jazdy samochodem z Mrągowa z rowerami na dachu zawitaliśmy do agroturystyki "Leśny Dworek" w Kryłatce, którą bardzo polecał mój tata.
Po powitaniu przez Panią Małgorzatę dosyć leniwie mościmy się w pokoju i prawdę mówiąc mamy wielkiego lenia.
Dochodzi jednak godzina 16:00, a ja chcę Basi pokazać, jaki był klimat mojej sakwiarskiej wyprawy na Suwalszczyznę w roku 2008.
U nas na "dzikim zachodzie" zupełnie nie ma tego klimatu i tego nastroju...
Najpierw analizujemy mapy i przewodniki.

Widok na podwórko...

...i na pole ;).

Wreszcie się zbieramy po podjęciu decyzji, że dziś objeżdżamy najbliższą okolicę, czyli Biebrzański Park Narodowy.

Trasa zaczyna się niewinnie...

Basia dostaje KOPA !!! :)))

Docieramy do Krasnoboru, gdzie chcemy zobaczyć, jaki nagrobek ufundował hrabia-reformator Karol Brzostowski swojej księgowej pani Rymaszewskiej...chyba nie tylko księgowej.

Nie mogła być dla niego tylko urzędniczką...na pewno nie tylko nią była.
Tu musiało być uczucie...


Rzut oka na miejscowy kościół (a są tu dwa)...

...i na jego wnętrze.

Ruszamy dalej na Lipsk.
Charakterystyczne dla tej części Polski są przydrożne kapliczki czy krzyże oplecione wstążeczkami, których nie uświadczysz na przykład na naszych ziemiach.

Przemierzamy lekką i relaksującą trasę przez piękne lasy parku narodowego, powoli zbliżając się do Lipska.


Drewniane zabudowania Suwalszczyzny.
Opuszczone niestety :(.

Monumentalny (jak dla mnie) kościół w Lipsku.


Sześć lat temu nie było tu "Biedronki", ale dziś jest i robimy w niej zakupy, w tym batony musli, które okażą się potem bardzo przydatne (muszę uprzejmie donieść, że Basia nie chciała dziś brać prowiantu, co nie było zbyt dobrym pomysłem;))).
Na szczęście się uparłem ;).
Ruszamy główną drogą w kierunku południowym i na moście zatrzymujemy się, by w końcu przyjrzeć się Biebrzy.


Z głównej drogi odbijamy typową dla Suwalszczyzny szutrówką na punkt widokowy, z którego nic nie widać ;))).

Zawracamy i za czas jakiś zjeżdżamy na Suszalewo...oczywiście szutrówką.

Widoki przepiękne!!!

W Suszalewie pokonujemy brukowaną drogę i obszczekujące nas burki ;).

Miejscowe klimaty...

Za Suszalewem już komfort...i kto by pomyślał, że asfaltofil "Misiacz" tak powie o szutrówce, hehehe.
A jednak!
Po bruku Suszalewa to wręcz autostrada!

Widoczek zamówiony przez Basię...skażony cieniem "Misiacza" :D.

Dzięki poradzie Marka co do wyboru mapy i słusznemu uporowi Basi, która dokładną mapę Suwalszczyzny zakupiła jeszcze w Szczecinie tuż przed wyjazdem (ja chciałem w Augustowie, ale w sumie nie wiem kiedy miałbym to zrobić hehe ;))) jakoś sobie radzimy, ale w pewnym momencie droga oznaczona jako szlak niebieski kończy się...w szczerym polu !!!
W obejściu nieopodal widzę starszą panią podlewającą grządki, więc podjeżdżam i pytam o szlak.
Pani odradza, bo mówi że jest długi i prawie nieprzejezdny i najlepiej będzie jak...pojedziemy po łące po śladach ciągnika, przeprawimy się przez rów melioracyjny i już zaraz będziemy w Starej Kamiennej, gdzie będzie dobra szutrówka :).
No dobra, no to ruszamy skrótem, z którego byłby dumny sam Krzysiek "Monter" :))).

"Już-zaraz" wymagało nieco wysiłku, ale już jesteśmy na szutrówce.
W tle charakterystyczne dla regionu drewniane zabudowania...

Wreszcie z ulgą wtaczamy się na asfalt i docieramy do Kamiennej Starej, gdzie fotografujemy rzeźby aniołów.

Robi się późno, słońce coraz niżej i coraz chłodniej, a do Kryłatki trochę jest, więc by nie pętać się po łąkach odpalam nawigację w telefonie i jak po sznurku zmierzamy do celu...szutrówką oczywiście, a w Jastrzębnej Pierwszej poboczem przy brukowanej drodze.
Wreszcie zamykamy pętlę i docieramy do Krasnoboru, skąd mamy już tylko 5 km do Kryłatki.
Zapada zmierzch...
To była super wycieczka, dzięki której udało mi się pokazać choć z grubsza, na czym polega klimat wędrówek po Suwalszczyźnie.

Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 54.55 km (20.00 km teren), czas: 03:09 h, avg:17.32 km/h, prędkość maks: 35.00 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1121 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Dzień 1. Mazury-Suwalszczyzna 2014.

Niedziela, 10 sierpnia 2014 | dodano: 12.08.2014Kategoria Mazury-Suwalszczyzna 2014, Z Basią..., Po Polsce
MRĄGOWO I OKOLICE

Trasa: Mrągowo - Popowo Sałęckie - Mrągowo.


Tym razem nasz wyjazd z Basią jest dość nietypowy. Pakujemy w Szczecinie rowery na samochód i ruszamy w trasę liczącą 560 km. W Polsce jej przejechanie zajmuje od 8-9 godzin (w tym czasie zwykle dojeżdżam ze Szczecina do Strasbourga we Francji).

Dojeżdżamy do Mrągowa, skąd po 3 dniach ruszymy pod Augustów, gdzie mamy zaklepaną agroturystykę.
Chcę pokazać Basi okolice, po których kręciliśmy się z Markiem z sakwami na "dzikiej" (jak dla mnie;)) wyprawie w 2008 roku.
W upalne południe wsiadamy w Mrągowie na rowery i zabieramy mamę, która chce podjechać na pobliski cmentarz.
Dystans krótki, bo mama już dawno nie jeździła, a wyszło równo 6 km.


Odprowadzamy z Basią mamę do domu, a sami ruszamy dłuuugim i ostrym podjazdem do Popowa Sałęckiego.
Tam Basia stwierdza, że coś jej w rowerze skrzypi, więc robię rundkę.
Wystarczy nieco WD-40 w jedną śrubkę i jest ok...ale, ale.
Siodełko się rusza... :(((
Kto zna historię siodełek Basi wie, że w ciągu kilku lat zepsuło się jej lub wymieniła ich z 7 sztuk :))).
Próbuję dokręcić, ale okazuje się, że na śrubie jest zerwany gwint, więc nie pozostaje nic innego, jak zawrócić do domu.
Dziś na szczęście tylko śruba, ale to kolejny epizod w tej historii.
Siodełka u Basi padają jak muchy :))).
Daję Basi swoje własne, na którym śmiga jak koks, a sam wracam na bujającym się siodełku Basi.

Dystans nie powalił, bo nieco ponad 11 km, ale tak naprawdę nastawiamy się bardziej na Suwalszczyznę, a dziś tak przy okazji, bo okolice Mrągowa specjalnie interesujące nie są.

Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 11.35 km (0.00 km teren), czas: 00:48 h, avg:14.19 km/h, prędkość maks: 40.00 km/h
Temperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 254 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)