MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2012

Dystans całkowity:541.81 km (w terenie 114.60 km; 21.15%)
Czas w ruchu:16:56
Średnia prędkość:17.85 km/h
Maksymalna prędkość:40.00 km/h
Suma kalorii:1094 kcal
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:28.52 km i 4h 14m
Więcej statystyk

Robota bez kleju...

Poniedziałek, 27 lutego 2012 | dodano: 27.02.2012Kategoria Szczecin i okolice
Od rana próbowałem zabrać się za robotę tylko, że ta w ogóle się nie kleiła.
Co usiadłem przed klawiaturą, to miałem ochotę wstać...i wstawałem.
I tak na okrągło.
Wreszcie doszedłem do wniosku, że ciekawsze od bezsensowych i bezowocnych przysiadów przed monitorem będzie wskoczenie na "Kozę" i krótka rundka po okolicy.
Z ciekawych miejsc najbliżej mam do Cmentarza Centralnego (jeden z największych w Europie - dla niewtajemniczonych), raptem oddalony jest o jakieś 2 km. Teren jest pełen unikatowych drzew i roślinności (w założeniu miał być nie tylko miejscem spoczynku, ale i czymś w rodzaju ogrodu dendrologicznego), a przede wszystkim jest względnie spokojnie (ale nie do końca, bo pazerna polityka zarządcy cmentarza dopuszcza na dość swobodne, choć nietanie, wjeżdżanie na jego teren za kasę, co powoli doprowadza do degradacji zgromadzonych tu bezcennych okazów botanicznych).
Zawsze można potem wybetonować...
Poniżej odrestaurowane nagrobki poniemieckie (u dołu po lewej napisano, że to radca policji kryminalnej, ciekawe po co mu ten tytuł "z tamtej strony").
Odrestaurowane nagrobki sprzed wojny na Cmentarzu Centralnym. © Misiacz

Po przejechaniu ponad 10 km...robota nadal mi się nie klei, ale słowo się rzekło i coś komuś obiecało, więc trzeba się zebrać w sobie i ruszyć z tematem. Rower:Koza Dane wycieczki: 10.24 km (5.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Altwarp (niezupełnie) ze sfilcowanym Misiaczem.

Niedziela, 26 lutego 2012 | dodano: 26.02.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
Od natłoku propozycji na weekend na Forum Rowerowego Szczecina we łbie zrobił mi się zamęt.
Podobny zamęt zrobił się w mym łbie po wczorajszej hucznej imprezie, po której to przyszło mi do tegoż Misiaczowego łba, że co mi tam, wejdę na Forum RS i zapodam tam swoje huczne przemyślenia co do moich wyobrażeń o trasie na niedzielę.
Goście poszli, Misiacz dorwał się do klawiatury i wpisał, że o 10:30 rusza spod Tesco do Altwarp w Niemczech (ok. 65 km w jedną stronę).
Rano już nie byłem taki błyskotliwy.
Gorzej, Misiacz i błyskotliwość nie miały ze sobą nic wspólnego...ale pojawili się chętni na wyjazd i słowo się rzekło.
Oczywiście rano nic się nie kleiło.
No, może oprócz kleju "Kropelka", którym chciałem skleić pewną część, ale skończyło się na tym, że klej się wylał i jedyne co skleiłem, to swoje dwa palce.
Czas płynął, godzina zbiórki zbliżała się, a ja próbowałem odkleić palec skazujący od kciuka.
Muszę przyznać, że niezły jestem, bo nie dość, że się udało, to na miejscu spotkania byłem raptem 3 minuty po czasie.
Dobrze, że był tylko Piotrek "Bronik", którego poinformowałem o katastrofie, więc linczu nie było.
W formie dalekiej od formy dokulałem się na Głębokie, po drodze zahaczając kierownicą (nie celowo) spacerowiczów pętających się na drodze dla rowerów.
Kierownica nie ucierpiała, pieszy pewnie też nie, bo ani jedna "kurwa" za mną nie poleciała, więc jechałem dalej.
No i na tym Głębokim czekało na mnie kilka osób: Baśka "Rudzielec", Krzysiek "Monter61" i Marek "Emem".
No to razem było nas pięciu...eee...pięcioro?

Wiatr wiał wrednie w pysk, a tempo było takie, że nic, tylko wziąć i się powiesić w pobliskim lesie.

Po doczołganiu się do Dobieszczyna, z licznymi postojami, Misiacz i Baśka doszli do wniosku, że najlepiej będzie na Dobrą już zaraz, teraz, już, natychmiast skręcać, jakie tam Altwarp, aleee łoosssoo chozzii....?
Tu "Monter" się zbiesił:
-Jak to?! Nie po to zaglądam w nocy na Forum i widzę, że Misiacz z gawry wylazł i jakąś propozycję na Altwarp rzuca, żeby teraz ten sam, ale "sfilcowany" Misiacz wspierany przez Basiora bez formy mi tu trasę skracali. Altwarp miało być - i będzie, jakem "Monter".
Hm...
No tak.
Miało.
Uch.
No dobra.
...ale może tylko do Rieth?
Pojechaliśmy.
Dojechaliśmy jakoś do Ludwigshof.
To znaczy inni dojechali, a ja z Baśką...dojechaliśmy "inaczej".
"Monter" wyglądał na załamanego :).

Usiadłem i jedyna myśl, jaka mi do głowy przychodziła, to "niech mnie ktoś przytuli" :)))).
Chętnych nie było.

Wiatr dawał po ryju i tylko on mnie tulił na swój sposób. Nie lubię tego sposobu.
W Rieth nastąpiło głosowanie, kto za Altwarp.
Za Altwarp był "Monter" i "Emem", przeciw sam twórca wycieczki i Baśka.
2:2.
Najgorszy był "Bronik". Skorzystał z prawa do wstrzymania się od głosu.
Było mu wszytsko jedno.
Czyli głosowanie gówno dało i to jego wina.
W tej patowej sytuacji wsiadłem na rower i pojechałem na plażę w Rieth.
Sytuacja została rozwiązana.
Reszta pojechała za mną.
Pod ścianą kibla na przystani spędziliśmy blisko godzinę.

"Emem" to naprawdę niezły jajcarz.
Poczęstował nas jajami na twardo.

Sam za to miał w ustach pałkę. Podobno to dobre dla zdrowia.
Pałkę od kurczaka.
Znaczy, pałkę nóżki od kurczaka.

Ściana niemieckiego kibla była tak przytulna, że komu by się chciało dupę od tego kibla oderwać.

Sama przystań...ładna.


Sugerowaliśmy tym dwóm wywrotowcom samotny kurs do Altwarp (za Altwarp był "Monter" i "Emem"), ale nie, nie chcieli...a może nie mieli sił? :)
Siedzieli z nami.
No, ale czas było się ruszyć.
W Hintersee pochwaliłem "Montera".
Znalazł skrót.
To znaczy skróty to jego firmowy znak, ale zazwyczaj takie z błotem, kamieniami i kąsającymi krokodylami.
Ten był jednak inny.
Ten skrót był NAPRAWDĘ skrótem.

Przydał się.
Wkrótce gwałtownie przyszło nam zmienić strefę klimatyczną.

Niemcy to mają fajnie.
Klimat łagodny, bez siarczystych zim, upalnych lat.
Nie to, co zaczyna się 30 cm za słupkiem z prawej strony - kraj z syberyjską zimą i mrozami, afrykańskim latem i upałami i na dodatek wrednymi drzewami, które w perfidnej zmowie z kierowcami niszczą nasze asfalty.
Gdyby po lewej stronie słupka też panowały takie ekstremalne warunki, Niemcy nie mogliby się bezczelnie pysznić równą jak stół drogą bez fałd i pęknięć.
Pomieszkaliby po prawej stronie słupka...
Niemcy to mają fajnie.
Jadąc do domu, za sobą pozostawiliśmy Stolec.

Nie wiem zupełnie, co napisać o ścieżce z Rzędzin do Dobrej.
Jest dobra.
Jest z asfaltu.
Fajnie się po niej jedzie.

Temperatura spadła prawie do zera.
Forma wreszcie powyżej zera.
No i dojechałem... Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 100.00 km (16.00 km teren), czas: 05:12 h, avg:19.23 km/h, prędkość maks: 40.00 km/h
Temperatura:1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(12)

Szczecińska Masa Krytyczna 24.02.2012 i już tysiąc km za mną!

Piątek, 24 lutego 2012 | dodano: 25.02.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS
Dzisiaj fajną niespodziankę zrobił nam Daniel, z którym byłem na wyprawie z sakwami na wyspę Rugia, przyjeżdżając do nas z Nowej Soli z Magdą.
Jako, że jest to dzień Szczecińskiej Masy Krytycznej, przeto użyczyłem Danielowi mojej starej "Kozy", sam sadowiąc się na dawno nie używanym szosowym "Rosynancie" i pomknęliśmy na Plac Lotników, zaś Basia "Misiaczowa" jako przewodnik Magdy zabrała ją na zwiedzanie Szczecina.
Z Pomorzan ruszyliśmy wraz z Jarkiem "Gadzikiem".
Zdjęcia są wykonane głównie aparatem Daniela i w większości jego autorstwa. Te gorsze to z mojej "głupawki" :).

Na Pomorzanach stoi specyficzny pojazd, ale chyba musi być sprawny technicznie, bo często (za wygląd chyba) kontrolowany jest przez straż miejską i policję i nadal spokojnie sobie jeździ po ulicach, wzbudzając niemałe zainteresowanie.

Zgodnie z zapowiedziami z prognoz ICM i YR.NO, punktualnie o godzinie 18:00 (rozpoczęcie Masy) z nieba zaczął kropić zamówiony w tym celu deszczyk.

Na szczęście był niewielki i szybko ustał.
Pojawiła się też i Baśka "Rudzielec", która zaczęła "męczyć" Daniela pytaniami, w jaki sposób najlepiej wejść na szczyt Mont Blanc :))).
Zdjęcia z wspinaczki Daniela - TUTAJ (KLIK).

Zbiórka jak zwykle "pod koniem", czyli Pomnikiem Colleoniego, zaraz po wojnie "buchniętym" przez Warszawę i w 2001 roku odzyskanym przez Szczecin.

Szkoda, że nie było mrozu, może by więcej ludzi przyjechało.
Dziś było chyba za gorąco? ;)


Znajome gęby i znajome plecy reklamowe.
:)))

Z czasem jednak pojawiła się ilość rowerzystów, którą można uznać za przyzwoitą.


Przejazd koło Centrum "Galaxy".

Postój koło Bramy Królewskiej.
.
Dziś wyjątkowo przejechałem całą trasę Masy, raz że było fajnie i było z kim pogadać, a dwa, to prędkość przejazdu była jak na Masę naprawdę przyzwoita, czasem nawet ok. 20 km/h. Zwykle jest tak powoli, że urywam się do domu mniej więcej w połowie.
Na Pomorzany wróciliśmy dodatkowo z Wojtkiem, kolejnym nowopoznanym rowerzystą z naszej dzielnicy. Rower:Rosynant Dane wycieczki: 20.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:12.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

Hejmo - laboro - hejmo.

Czwartek, 23 lutego 2012 | dodano: 23.02.2012Kategoria Szczecin i okolice
Tradicie, la kompanio kaj disko dorso.
Fine, estas varma, kvankam morna kaj nuboplena.
Kiel la itinero estas rutino, denove priskribi ĝin en alian lingvon.
Iu diveni kion? Rower:Koza Dane wycieczki: 15.00 km (1.60 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:9.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

"Kitse" tagasi tööle.

Środa, 22 lutego 2012 | dodano: 22.02.2012Kategoria Szczecin i okolice
Pärast eilset päeva üsna põhjaliku lõpuks ma otsustasin minna tagasi täna tööd "Kits" laadimiseks palju energiat imeda alates patareid.
Kevadilm on tõesti tehtud, ja väiksemaid riideid korraga tulemuseks kergem sõita.
Teel pagariäri sain ka kukkel, muutes liinil veidi segamini. Rower:Koza Dane wycieczki: 16.20 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:11.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Hа работу. Вчера мне казалось, что скоро наступит весна.

Wtorek, 21 lutego 2012 | dodano: 21.02.2012Kategoria Szczecin i okolice
Сегодня, как обычно, на работу я приехал на велосипеде.
Вчера мне казалось, что скоро наступит весна.
Но у нас по-прежнему зима.
А вот у моих родственников, проживающих за рубежом, на самом деле весна!!! :)))

Смотри ниже:



P.S. Wielu z nas musiało uczyć się w szkole tego języka (ja akurat nie żałuję, zawsze to jeden więcej), więc dla wielu powyższy film (o nadchodzącej wiośnie) przesłany przez mojego zagranicznego wuja będzie zrozumiały, myślę że i innym zrozumienie nie sprawi kłopotu :))).
Po południu kurs (ponownie na "Kozie") do Lidla po koszulkę Silver+ i powrót w celu dokonania od dawna koniecznych porządków w komputerze. Rower:Koza Dane wycieczki: 19.20 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:0.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

Z małym sponsoringiem do MAD BIKE.

Poniedziałek, 20 lutego 2012 | dodano: 20.02.2012Kategoria Szczecin i okolice
Dziś wybrałem się (wciąż na "Kozie") do sklepu i serwisu MAD BIKE, przy okazji robiąc małe zakupy do domu i do celów turystycznych (np. bardzo fajny impregnat teflonowy w sprayu do kurtek i do butów w Lidlu).
MAD BIKE wraz ze Stowarzyszeniem ROWEROWY SZCZECIN organizuje wycieczkę z okazji Dnia Kobiet, więc zabawiłem się w mini-sponsora;))), przekazując parę gadżetów rowerowych.
Powrót do domu z postojem na rzekomo najlepsze szaszłyki w Szczecinie koło Turzyna.
Dobre to były, ale chyba nie jakaś specjalna rewelacja? Rower:Koza Dane wycieczki: 12.27 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:5.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Za Tobą choćby w błoto pójdę...

Niedziela, 19 lutego 2012 | dodano: 19.02.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Z Basią...
Tytuł wziął się stąd, że Basia "Misiaczowa" ogarnięta "kosmicznym leniem" zbiesiła mi się i nie chciała wyściubić nosa z domu. Sprawdzoną metodą ;) przekonałem ją jednak, że gnuśnienie w domu w niedzielę - mimo, że plucha, roztopy, groźba opadów - nie jest najlepszym pomysłem.
Przekonałem ją skutecznie, bo usłyszałem właśnie to:

- Za Tobą choćby w błoto pójdę... ;)))

Wrzuciłem termos z grzańcem w plecak i pomknęliśmy na Głębokie.
Był to kolejny już rajd pieszy rowerzystów z BS i RS (rowerek był wczoraj), który tym razem zorganizował Michał "Ernir" z RS.
O godzinie 10:00 zebraliśmy się na Głębokim, stawił się nawet Krzysiek "Monter" z Łukaszem, jednak na rowerkach, więc choć chcieli się z nami zabrać, to jednak trasa zapowiadana przez "Ernira" mogła to skutecznie uniemożliwić.
Pojawił się jeszcze Krzysiek "Siwobrody", Basia "Misiaczowa", Agnieszka "Megie", Robert "Romal-Sakwiarz" wraz z Grażyną "Grażką"...a nawet Małgosia "Kiwi", która na naszą wyprawę dojechała aż ze Stargardu.

Na razie ruszyliśmy spokojnie dość uczęszczaną, choć po roztopach bardzo błotnistą trasą północnym skrajem jeziora Głębokie.

Na jeziorze powoli topnieje lód, pokryty jest on warstwą wody.
Zawsze jednak znajdą się tacy, którzy próbują na niego wchodzić (nikt z nas).

Na końcu jeziora zatrzymaliśmy się na "coś ciepłego" z termosów.
Szykowała się niezła przeprawa i warto było się solidnie wzmocnić. :)

Agnieszka korzysta z ostatniej rozmowy, nim pogrążymy się w bezbrzeżnej kniei...za górami, za lasami, poza zasięgiem sieci... ;)

Czas dopijać i ruszać, bo wódz tupie niecierpliwie w miejscu ;))).

Za leśniczówką skręciliśmy w las, na drogę z tzw. mniejszą ilością błota, miało nie być po pachy, a tylko po pas ;))).
Hm...jednak z drogi Michał powiódł nas pomiędzy drzewa, gdzie tylko zwierzyna leśna wie, dokąd chodzić.
Takimi "skrótami" jeszcze nie chadzałem :).

To nie koniec!
Doszło do tego, że z rozrzewnieniem zaczęliśmy wspominać te niby straszne, słynne skróty sierżanta "Montera" :)))

Wreszcie z lasu wydostaliśmy się na...drogę ;))).

Do głowy po raz kolejny - jak to przy skrótach - przyszła mi czołówka z filmu "Czterej pancerni i pies"

"Deszcze niespokoooojne...potargaaały sad...a my na tej wojnie, łaaadnych parę lat" :))).



Tak naprawdę, to mimo błota szło nam się znakomicie, humory dopisywały, dowcipy sypały się z lewa i prawa.
Po dojściu do Żółtwi zatrzymaliśmy się pod drzewami na kolejny popas i łyk grzańca, normalnie wygląda to jak fragment kręgu megalitycznego.

Natychmiast zostaliśmy dostrzeżeni przez dwa "megalityczne" koty, grube niczym beczki, które w profesjonalny sposób zabrały się za żebractwo.

Po przerwie dotarliśmy do Bartoszewa, "skrótem" przez las.
Na co komu najprostsza droga. :)))
W tamtejszej knajpie zamówiliśmy małe co-nieco, ja z Basią kawę i sernik, a "Romal" z "Grażką" wzięli coś specjalnego: duże danie, a do tego sałatka z papryki sprzed 100 lat, dobrze dojrzała, subtelnie stęchła i o charakterystycznym smaczku, która wręcz sama rozłaziła się po ustach ;))).
Danie tylko dla prawdziwego konesera ;).
Jak widać, "Romal" nawet "Grażce" jej porcję podżerał ;).

Obiektyw zimny, stąd i zdjęcia z tej knajpy wyszły zaparowane.

Nasza zimna kawa na szczęście była świeża, a ciastko dobre, więc po posileniu się ruszyliśmy lasem w stronę Pilchowa.
Tym razem trasa była tak wygodna i bez niespodzianek, że aż wydawało się to podejrzane ;).
Po dojściu do Pilchowa zostalismy zaproszeni przez "Siwobrodego" na herbatę, ciastka i coś gorzkiego ;).

Powitała nas tam Sara, jego sympatyczna kudłata "psica", która wbrew zapowiedziom gospodarza wcale nie żywi się niedźwiedziną, a jedynie popija wieczorami "Żubrówkę" i robi za "Siwobrodego" wpisy na blogu na Bikestats (tak, tak - teraz wiem, kto mu teksty kleci), za co sam "Siwobrody" od jednych czytelników zbiera pochwały, a od innych joby.
Po poczęstunku zostaliśmy przez "Siwobrodego" i Sarę odprowadzeni aż do Głębokiego i gdy się już żegnaliśmy - lunął deszcz.
Zdążyliśmy w ostatniej chwili!
Świetna wyprawa, podobnie jak przewodnik i towarzystwo.
P.S. Przeszliśmy ok. 16 km.
Pomysł na komiks zaczerpnąłem od Shrinka.
Jak zwykle polecam wpis "Siwobrodego" oraz dostępne już zdjęcia "Romala-Sakwiarza".
Może pojawią się jeszcze zdjęcia innych uczestników? Rower: Dane wycieczki: 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(7)

Pod wodzą "Montera" do Dobieszczyna. Powrót w deszczu.

Sobota, 18 lutego 2012 | dodano: 18.02.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS
Na dziś Krzysiek "Monter61" ogłosił wycieczkę w okolice Dobieszczyna z krótkim wyskokiem do Niemiec przez Hintersee.
Po raz kolejny wytaszczyłem z piwnicy moją starą "Kozę", na taką pluchę jak znalazł. KTM niech śpi smacznie na razie.
Niestety, z powodu upalnej pogody (+3 st.C) i zapowiadanego deszczu na placu Lotników o 10:00 stawiło się zaledwie 3 rowerzystów.
Gdy było - 7 st.C i zimniej, chętnych zazwyczaj było dużo więcej. Byłem ja, "Monter" i "Jaszek". "Siwobrody" zrezygnował, choć się zapowiadał, że pojedzie.
Jeszcze nim dojechałem na miejsce spotkania, przechodząca dziewczyna zapytała mnie, gdzie może być ul. Kaszubska 4.
Jest to jedna z najdziwaczniejszych ulic jakie znam - składa się z 5 (!) w żaden sposób niepołączonych ze sobą kawałków, poprzedzielanych wieloma ulicami, w tym jedną wielopasmową. Na szczęście numer, którego szukała wpadł mi w oko w momencie dojeżdżania do placu, więc zawróciłem i uratowałem dzieweczkę od kilku kilometrów długiej wędrówki (szła w zupełnie przeciwną stronę;))).

Na wszelki wypadek podjechaliśmy jeszcze pod pomnik "z orłami", bo wiele osób zajeżdża tam już z przyzwyczajenia, gdy wycieczki ogłasza "Monter".
Nie było jednak nikogo, więc ulicą Mickiewicza dojechaliśmy na Krzekowo. Z zapowiadanego deszczu na szczęście na razie nic nie było.
Nie wiem, jak to możliwe, ale wielokrotnie przejeżdżałem koło piekarni na ul. Szerokiej, a nigdy nie zauważyłem tej pompy.

Opłotkami wjechaliśmy na Bezrzecze, skąd dotarliśmy do wjazdu na ścieżkę rowerową od Dobrej do wyjazdu na drogę do Stolca.

Zatarasowana jest przed samochodami niczym na wojnę. Normalnie barykada.
Rowerzysta bez sakw ma problem z przeciśnięciem się, obładowany turysta niespecjalnie da radę przejechać.
Co do samochodu...spokojnie może przejechać po błotku obok barykady.

W Stolcu skierowaliśmy się na popas nad granicznym jeziorem Stolsko (lub Schloss See, jak nazywają je Niemcy).

"Monter" coś wyznawał "Jaszkowi", ale nie dosłyszałem o czym mowa :).

Obok stoi luksusowy "Hotel Raj" :))).

Lód na jeziorze już prawie stopniał.

Część łodzi jest na brzegu, część znalazła się w wodzie, czyżby w wyniku roztopów?


Po długim popasie skierowaliśmy się na Dobieszczyn.
Zrezygnowaliśmy jednak z pierwotnego planu wjazdu do Niemiec i przejazdu lasami ze względu na roztopy i błoto po pachy i skierowaliśmy się na Szczecin.
Przy zjeździe na czarny szlak znajduje się samotny grób leśniczego Gerharda Linde, który stracił życie w roku 1946.
Nie wiem, jak stracił życie, ale przypuszczam, że po wojnie ktoś mu - jako Niemcowi - mógł w tym "pomóc". Jak widać po datach, odszedł w młodym wieku.
Grób leśniczego Gerharda Lindego w Puszczy Wkrzańskiej. © Misiacz

Tuż przed Tanowem zaczął lekko siąpić deszcz, ale jeszcze był nieszkodliwy.
Dopiero na Głębokim zaczęło się już robić obrzydliwie. Szaro, buro, chlapa i narastający opad.
Pożegnałem się z chłopakami i zrobiłem sobie mały "hard core" jadąc skrótem koło poligonu i z trudem przedzierając się przez grząskie błoto.
"Koza" jak zwykle dała radę, jej nic nie może chyba zaszkodzić! :) Rower:Koza Dane wycieczki: 67.00 km (1.00 km teren), czas: 03:09 h, avg:21.27 km/h, prędkość maks: 37.00 km/h
Temperatura:3.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(16)

Objazd Szczecina na Kozie.

Piątek, 17 lutego 2012 | dodano: 17.02.2012Kategoria Szczecin i okolice
Najpierw śmigałem (no, tu przesadziłem) na "Kozie" do 12:00, nic nie załatwiłem prawie oprócz zakupów, potem przerwa na kanapki i kurs za odległą Wilczą, gdzie próbowałem załatwić parę spraw, niestety nie do końca się udało.
Roztopy straszne, samochody chlapią wodno-solno-błotnistą breją po pysku, ta sama breja spod kół moczy spodnie aż po kolana.
Nic, tylko jeździć i jeździć :))).
Troszkę kluczyłem :).



:))) Rower:Koza Dane wycieczki: 31.43 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:5.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)