- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Wpisy archiwalne w kategorii
Szczecin i okolice
| Dystans całkowity: | 37811.12 km (w terenie 4758.22 km; 12.58%) |
| Czas w ruchu: | 1543:07 |
| Średnia prędkość: | 19.30 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 300.00 km/h |
| Suma podjazdów: | 705 m |
| Suma kalorii: | 719815 kcal |
| Liczba aktywności: | 1354 |
| Średnio na aktywność: | 27.93 km i 2h 15m |
| Więcej statystyk | |
Rowerowy ninja i szaman w jednym. ;)))
Czwartek, 30 grudnia 2010 | dodano: 30.12.2010Kategoria Szczecin i okolice
Wczoraj i dziś dzięki kominiarce wyglądałem jak ninja pędzący na obcęgach (jak już wspominałem, taką sylwetkę daje jazda na Kozie).
Do tego doszły jeszcze dziś szamańskie czynności. No, ale po kolei...
Najpierw stwierdziłem, że jazda do klienta z fakturą będzie ciekawsza i bardziej ekologiczna, jeżeli pojadę na Kozie. Pogoda nastrajała optymistycznie, bo było -10st.C na moim termometrze za oknem. Potem u taty spadło nawet do -14st.C - co za frajda!!! ;))) Miny mijających mnie przechodniów - bezcenne!
Nawet kierowcy jacyś uprzejmiejsi na przejściach...
Niedaleko ul. Mieszka I pomogłem starszym ludziom wygrzebać samochód z zaspy...letnie oponki nie za bardzo im w tym pomagały, ale poradziłem, żeby pod koła wrzucić dywaniki ze środka i samochodzik ładnie się wytoczył. ;)
Stałą trasą dotarłem nad jeziorko przy Derdowskiego, gdzie pokazało się słońce.

Następnie przemknąłem...no, z tym to może przesadziłem i przemknąłem to za wielkie słowo, no więc przeturlałem się przez Taczaka i dojechałem do pierwszego celu, czyli na Reduty Ordona.
Wracałem tą samą trasą i ponownie urzekł mnie widok ścieżki rowerowej wijącej się w śniegu.

Tym razem jeziorko objechałem od drugiej strony, ponieważ kierowałem się do Mierzyna, do taty.
Nawet nie próbowałem jechać ulicą, chodnik był znacznie ciekawszą opcją.

Osiedlowymi uliczkami dotarłem wreszcie do taty, gdzie mogłem oddać się szamańskim praktykom!. :)))
Załapałem się dodatkowo na pełny obiadek, więc w pełni sił, choć niezbyt ochoczo (ospałość poobiednia) ruszyłem w drogę powrotną do domu. Zostało mi jeszcze 7 km.
To naprawdę frajda, tak sobie jechać wśród śniegu i mieć świadomość, że ludziska marzną i patrzą na mnie jak na czubka toczącego się rowerkiem przy -14 stopniach.
:)))
Temperatura:-14.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do tego doszły jeszcze dziś szamańskie czynności. No, ale po kolei...
Najpierw stwierdziłem, że jazda do klienta z fakturą będzie ciekawsza i bardziej ekologiczna, jeżeli pojadę na Kozie. Pogoda nastrajała optymistycznie, bo było -10st.C na moim termometrze za oknem. Potem u taty spadło nawet do -14st.C - co za frajda!!! ;))) Miny mijających mnie przechodniów - bezcenne!
Nawet kierowcy jacyś uprzejmiejsi na przejściach...
Niedaleko ul. Mieszka I pomogłem starszym ludziom wygrzebać samochód z zaspy...letnie oponki nie za bardzo im w tym pomagały, ale poradziłem, żeby pod koła wrzucić dywaniki ze środka i samochodzik ładnie się wytoczył. ;)
Stałą trasą dotarłem nad jeziorko przy Derdowskiego, gdzie pokazało się słońce.

Słońce nad jeziorem...© Misiacz
Następnie przemknąłem...no, z tym to może przesadziłem i przemknąłem to za wielkie słowo, no więc przeturlałem się przez Taczaka i dojechałem do pierwszego celu, czyli na Reduty Ordona.
Wracałem tą samą trasą i ponownie urzekł mnie widok ścieżki rowerowej wijącej się w śniegu.

Ścieżka rowerowa wijąca się w śniegu...© Misiacz
Tym razem jeziorko objechałem od drugiej strony, ponieważ kierowałem się do Mierzyna, do taty.
Nawet nie próbowałem jechać ulicą, chodnik był znacznie ciekawszą opcją.

Droga do Mierzyna...po chodniku.© Misiacz
Osiedlowymi uliczkami dotarłem wreszcie do taty, gdzie mogłem oddać się szamańskim praktykom!. :)))
Załapałem się dodatkowo na pełny obiadek, więc w pełni sił, choć niezbyt ochoczo (ospałość poobiednia) ruszyłem w drogę powrotną do domu. Zostało mi jeszcze 7 km.
To naprawdę frajda, tak sobie jechać wśród śniegu i mieć świadomość, że ludziska marzną i patrzą na mnie jak na czubka toczącego się rowerkiem przy -14 stopniach.
:)))
Rower:Koza
Dane wycieczki:
20.16 km (15.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 25.00 km/hTemperatura:-14.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pobiłem kolejny rekord!
Środa, 29 grudnia 2010 | dodano: 29.12.2010Kategoria Szczecin i okolice
Tym razem padł rekord z wczoraj!
Przekroczyłem wczorajszy dystans o blisko 100% !!! ;)))
Opisywanie tej samej trasy raczej mija się z celem, w każdym razie Koza znów miała robotę, a i ja również - buksowanie w śniegu przy -8 st.C to całkiem fajna praca.
Z bliżej nieznanych mi powodów ludzie dziwnie na mnie patrzyli i szybko schodzili mi z drogi. :)

Termosik, który wynalazłem "parę wpisów temu" znów spisywał się znakomicie, napój w środku był bardzo gorący. Wypiłem go w wiacie nad jeziorkiem przy Derdowskiego.

Jadąc do Lidla na zakupy przejechałem oczywiście przez Centralny, który obecnie jest najlepszym chyba miejscem do jazdy na rowerze - jest bezpiecznie, spokojnie, a drogi są ubite...no i jest malowniczo.

Po zakupach zrobiłem jeszcze króki kurs do brata, gdzie część z tych zakupów pożarłem...a potem do domu, w końcu znów pokonałem "powalający" dystans.
Temperatura:-8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Przekroczyłem wczorajszy dystans o blisko 100% !!! ;)))
Opisywanie tej samej trasy raczej mija się z celem, w każdym razie Koza znów miała robotę, a i ja również - buksowanie w śniegu przy -8 st.C to całkiem fajna praca.
Z bliżej nieznanych mi powodów ludzie dziwnie na mnie patrzyli i szybko schodzili mi z drogi. :)

Rowerowy ninja na rowerze...a właściwie tutaj to obok.© Misiacz
Termosik, który wynalazłem "parę wpisów temu" znów spisywał się znakomicie, napój w środku był bardzo gorący. Wypiłem go w wiacie nad jeziorkiem przy Derdowskiego.

Wiata nad jeziorkiem przy Derdowskiego.© Misiacz
Jadąc do Lidla na zakupy przejechałem oczywiście przez Centralny, który obecnie jest najlepszym chyba miejscem do jazdy na rowerze - jest bezpiecznie, spokojnie, a drogi są ubite...no i jest malowniczo.

Koza w zaspie przy świerkach.© Misiacz
Po zakupach zrobiłem jeszcze króki kurs do brata, gdzie część z tych zakupów pożarłem...a potem do domu, w końcu znów pokonałem "powalający" dystans.
Rower:Koza
Dane wycieczki:
13.03 km (10.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 27.00 km/hTemperatura:-8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Ostatnia posługa...
Wtorek, 28 grudnia 2010 | dodano: 28.12.2010Kategoria Szczecin i okolice
Nie zawsze rower służy tylko do przyjemności. Czasem przydaje się też do spełnienia smutnych ludzkich powinności.
Dziś mimo zasp i śniegu pojechałem "Kozą" na Cmentarz Centralny...
Nie dla rekreacji...
Kozę przypiąłem przy bramie głównej i potuptałem do kaplicy...
Teraz wróciłem do domu i czuję jakąś pustkę...

:(((
Temperatura:-6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Dziś mimo zasp i śniegu pojechałem "Kozą" na Cmentarz Centralny...
Nie dla rekreacji...
Kozę przypiąłem przy bramie głównej i potuptałem do kaplicy...
Teraz wróciłem do domu i czuję jakąś pustkę...

:(((
Rower:Koza
Dane wycieczki:
6.81 km (6.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 24.00 km/hTemperatura:-6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Króliczek złapany...i co dalej?
Poniedziałek, 20 grudnia 2010 | dodano: 20.12.2010Kategoria Szczecin i okolice
Wczoraj przekroczyłem 5.000 km za rok 2010. Prawdziwe jest stwierdzenie, że "ważne jest, aby gonić króliczka, a nie go złapać"!
Tak samo jest ze mną - miałem ogromną motywację, żeby w tym roku zdążyć dociągnąć do 5 tysięcy kilometrów i się udało.
Jak widać po dzisiejszym dystansie, motywacja nieco spadła... ;)))



To był tylko krótki kurs do garażu w celu posmarowania suchego łańcucha w "Kozie".
Szuflowałem też dziś śnieg przed garażem, a są tacy specjaliści na BS, którzy są w stanie to przeliczyć na kilometry rowerowe i wpisać w statystyki.
Coś nie miałem dziś weny na wyliczanie współczynnika łopata/rower, a strony łopatastats.pl nie znalazłem.
*********************************************************************************
Stała informacja do wpisów:
ZGŁOSIŁEM SWÓJ BLOG DO KONKURSU POD NAZWĄ:
"BLOG ROKU 2010"
WIĘCEJ INFORMACJI W PONIŻSZYM LINKU:
GŁOSUJ NA BLOG ROKU 2010
...oraz obok, z lewej strony.
Temperatura:-4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Tak samo jest ze mną - miałem ogromną motywację, żeby w tym roku zdążyć dociągnąć do 5 tysięcy kilometrów i się udało.
Jak widać po dzisiejszym dystansie, motywacja nieco spadła... ;)))



To był tylko krótki kurs do garażu w celu posmarowania suchego łańcucha w "Kozie".
Szuflowałem też dziś śnieg przed garażem, a są tacy specjaliści na BS, którzy są w stanie to przeliczyć na kilometry rowerowe i wpisać w statystyki.
Coś nie miałem dziś weny na wyliczanie współczynnika łopata/rower, a strony łopatastats.pl nie znalazłem.
*********************************************************************************
Stała informacja do wpisów:
ZGŁOSIŁEM SWÓJ BLOG DO KONKURSU POD NAZWĄ:
"BLOG ROKU 2010"
WIĘCEJ INFORMACJI W PONIŻSZYM LINKU:
GŁOSUJ NA BLOG ROKU 2010...oraz obok, z lewej strony.
Rower:Koza
Dane wycieczki:
0.86 km (0.86 km teren), czas: 00:02 h, avg:25.80 km/h,
prędkość maks: 28.00 km/hTemperatura:-4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Ze Szczecina do Madrytu. Sporty zimowe…
Niedziela, 19 grudnia 2010 | dodano: 19.12.2010Kategoria Szczecin i okolice
Kolejny dzień uprawiałem sporty zimowe. Mówiąc sporty zimowe mam na myśli jazdę rowerem.
Kiedy jechałem po śniegu wśród drzew, ludzie patrzący na mnie mieli jakieś dziwne miny, np. takie :o lub takie ;) …
Ciekawe czemu, czyżby rower nie pasował do scenerii??
Tradycyjnie skierowałem się skrótem przez Cmentarz Centralny. Zatrzymałem się, by zrobić kilka zdjęć, w tym zabytkowego wiatraka.

Drzewa były pięknie oszronione i ośnieżone…

Chyba za dużo tych zdjęć natrzaskałem, ale trudno się było powstrzymać.


Urząd Miejski w Szczecinie bardzo stara się o rowerzystów, nawet w plenerze pełno jest stojaków na rowery.

Następnie pojechałem ścieżką rowerową wzdłuż ul. Derdowskiego (ta była odśnieżona), a potem wzdłuż ul. Taczaka (tam śnieg był jedynie zgarnięty i ubity, jechało się jak po bruku).
Całkiem przyzwoicie jechało się skrótem przy poligonie, natomiast ścieżka przy al. Wojska Polskiego była jedynie wspomnieniem. Musiałem zjechać na ulicę i tak dotarłem w końcu do jeziora Głębokiego, czego nie mogłem dokonać od wielu dni.
Brnąc rowerem w śniegu i na mrozie wyobrażam sobie, jaki to ze mnie dzielny Misiacz…dopóki nie zobaczę takich gości! :)))
Dupa, nie twardziel z Misiacza. Rowerem po śniegu mogą jeździć wszyscy, ale coś takiego?

Po jeziorku jakoś nie miałem chęci jeździć, więc ruszyłem w kierunku swojej ulubionej ścieżki przez Las Arkoński.

Ścieżka jest naprawdę malownicza…

Po pewnym czasie mróz zmienił nieco mój wygląd, jedynie kask się nie zmienił (a może były to raczej zmaterializowane myśli przechodniów na temat kogoś, kto w grudniu uskutecznia takiego rodzaju sporty zimowe).

Na Pomorzany wróciłem potem tą samą trasą. Dodam, że wynaleziony wczoraj przeze mnie rowerowy termosik znakomicie trzymał ciepło.
Jadąc ul. Białowieską spostrzegłem gościa, który na mój widok wyjął aparat i cyknął mi fotkę.
Zatrzymałem się, bowiem okazało się, że jest to Rammzes z Bikestats.
W płaszczyku i w cywilu trudno było go poznać! :)
Pogadaliśmy chwilę, a potem ruszyłem dalej.
Przejeżdżając koło pętli na Pomorzanach zauważyłem, że w punkcie sprzedaży choinek są bardzo ładne świerczki.
No musiałem, musiałem zrobić to co zrobiłem w tamtym roku. Kupiłem drzewko i zabawiłem się w Wietnamczyka…a raczej w wietnamski transport. Znów ludzie mieli jakieś dziwne miny…Wietnamczyka nie widzieli na rowerze? ;)))

P.S. Teraz wyjaśnienie tytułu wpisu „Ze Szczecina do Madrytu”. Otóż dzisiaj przekroczyłem dystans Szczecin-Madryt-Szczecin plus jeszcze trochę, krótko mówiąc – dziś cyknęło mi 5.000 km przejechanych na rowerze w tym roku.
Można teraz śmiało i spokojnie zapaść w misiaczowy zimowy sen! ;)
Żartowałem, cykloza mi na to nie pozwoli…
Temperatura:-8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Kiedy jechałem po śniegu wśród drzew, ludzie patrzący na mnie mieli jakieś dziwne miny, np. takie :o lub takie ;) …
Ciekawe czemu, czyżby rower nie pasował do scenerii??
Tradycyjnie skierowałem się skrótem przez Cmentarz Centralny. Zatrzymałem się, by zrobić kilka zdjęć, w tym zabytkowego wiatraka.

Zabytkowy wiatrak przy Cmentarzu Centralnym.© Misiacz
Drzewa były pięknie oszronione i ośnieżone…

Chyba za dużo tych zdjęć natrzaskałem, ale trudno się było powstrzymać.


Urząd Miejski w Szczecinie bardzo stara się o rowerzystów, nawet w plenerze pełno jest stojaków na rowery.

Następnie pojechałem ścieżką rowerową wzdłuż ul. Derdowskiego (ta była odśnieżona), a potem wzdłuż ul. Taczaka (tam śnieg był jedynie zgarnięty i ubity, jechało się jak po bruku).
Całkiem przyzwoicie jechało się skrótem przy poligonie, natomiast ścieżka przy al. Wojska Polskiego była jedynie wspomnieniem. Musiałem zjechać na ulicę i tak dotarłem w końcu do jeziora Głębokiego, czego nie mogłem dokonać od wielu dni.
Brnąc rowerem w śniegu i na mrozie wyobrażam sobie, jaki to ze mnie dzielny Misiacz…dopóki nie zobaczę takich gości! :)))
Dupa, nie twardziel z Misiacza. Rowerem po śniegu mogą jeździć wszyscy, ale coś takiego?

Po jeziorku jakoś nie miałem chęci jeździć, więc ruszyłem w kierunku swojej ulubionej ścieżki przez Las Arkoński.

Ścieżka jest naprawdę malownicza…

Po pewnym czasie mróz zmienił nieco mój wygląd, jedynie kask się nie zmienił (a może były to raczej zmaterializowane myśli przechodniów na temat kogoś, kto w grudniu uskutecznia takiego rodzaju sporty zimowe).

Na Pomorzany wróciłem potem tą samą trasą. Dodam, że wynaleziony wczoraj przeze mnie rowerowy termosik znakomicie trzymał ciepło.
Jadąc ul. Białowieską spostrzegłem gościa, który na mój widok wyjął aparat i cyknął mi fotkę.
Zatrzymałem się, bowiem okazało się, że jest to Rammzes z Bikestats.
W płaszczyku i w cywilu trudno było go poznać! :)
Pogadaliśmy chwilę, a potem ruszyłem dalej.
Przejeżdżając koło pętli na Pomorzanach zauważyłem, że w punkcie sprzedaży choinek są bardzo ładne świerczki.
No musiałem, musiałem zrobić to co zrobiłem w tamtym roku. Kupiłem drzewko i zabawiłem się w Wietnamczyka…a raczej w wietnamski transport. Znów ludzie mieli jakieś dziwne miny…Wietnamczyka nie widzieli na rowerze? ;)))

P.S. Teraz wyjaśnienie tytułu wpisu „Ze Szczecina do Madrytu”. Otóż dzisiaj przekroczyłem dystans Szczecin-Madryt-Szczecin plus jeszcze trochę, krótko mówiąc – dziś cyknęło mi 5.000 km przejechanych na rowerze w tym roku.
Można teraz śmiało i spokojnie zapaść w misiaczowy zimowy sen! ;)
Żartowałem, cykloza mi na to nie pozwoli…
Rower:Koza
Dane wycieczki:
24.54 km (20.00 km teren), czas: 01:29 h, avg:16.54 km/h,
prędkość maks: 27.00 km/hTemperatura:-8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Przepis na termos zimowego rowerzysty + dokręcanie do 5 k.
Sobota, 18 grudnia 2010 | dodano: 18.12.2010Kategoria Szczecin i okolice
Nim wybrałem się na dokręcanie kilometrów do 5.000 (nadal nieco brakuje), wymyśliłem sobie termos zimowego rowerzysty.
Przepis na termosik jest następujący:
1. Kupujemy napój Powerade (posłuży za butelkę główną) oraz herbatkę Nestea (dostarczy płaskiej zakrętki do butelki po Powerade). Nie kupujemy, jeśli mamy już takie butelki w domu.
2. W supermarkecie kupujemy na dziale niemowlęcym styropianowy pojemnik, w którym mamusie trzymają dla dzieciaków buteleczki z mleczkiem. Kupujemy oczywiście najtańszy, po co nam firmowy. Ja zapłaciłem 10 zł.
3. Do mojego pojemnika buteleczka po Powerade była nieco za szeroka. Jest na to sposób - ostrożnie wlewamy na dno wrzątku i rozprowadzamy po ściankach. Buteleczka jest termokurczliwa i idealnie zmniejsza obwód.
4. Robimy ciepły napój i wkładamy do styropianu. Co do nakrętki - ja potrzebowałem płaskiej z Nestea, bo ta od Powerade (z dzióbkiem) nie mieściła się w "ocieplaczu".
5. Jedziemy na wycieczkę w mrozie i godzinami cieszymy się gorącym napojem.
Konstrukcja wygląda tak:

Z pojemniczkiem w plecaku pojechałem pracować nad zaspokojeniem mojej ambicji.
Ambicja ta polega na tym, że brakuje mi jakichś 20-30 km, żeby w tym roku osiągnąć łączny przejechany dystans 5.000 km.
No głupio jakoś tak zakończyć sezon na np. 4.998 km. :)))
Ponieważ warunki są kosmicznie trudne, dotelepałem się na Cmentarz Centralny, gdzie jest cicho, spokojnie, a alejki ładnie ubite.
Tam też zrobiłem kilka kółeczek i wróciłem.
Napój był cały czas gorący ...

Jeszcze tylko 18 km... :)))
Temperatura:-2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Przepis na termosik jest następujący:
1. Kupujemy napój Powerade (posłuży za butelkę główną) oraz herbatkę Nestea (dostarczy płaskiej zakrętki do butelki po Powerade). Nie kupujemy, jeśli mamy już takie butelki w domu.
2. W supermarkecie kupujemy na dziale niemowlęcym styropianowy pojemnik, w którym mamusie trzymają dla dzieciaków buteleczki z mleczkiem. Kupujemy oczywiście najtańszy, po co nam firmowy. Ja zapłaciłem 10 zł.
3. Do mojego pojemnika buteleczka po Powerade była nieco za szeroka. Jest na to sposób - ostrożnie wlewamy na dno wrzątku i rozprowadzamy po ściankach. Buteleczka jest termokurczliwa i idealnie zmniejsza obwód.
4. Robimy ciepły napój i wkładamy do styropianu. Co do nakrętki - ja potrzebowałem płaskiej z Nestea, bo ta od Powerade (z dzióbkiem) nie mieściła się w "ocieplaczu".
5. Jedziemy na wycieczkę w mrozie i godzinami cieszymy się gorącym napojem.
Konstrukcja wygląda tak:

Termos zimowego rowerzysty.© Misiacz
Z pojemniczkiem w plecaku pojechałem pracować nad zaspokojeniem mojej ambicji.
Ambicja ta polega na tym, że brakuje mi jakichś 20-30 km, żeby w tym roku osiągnąć łączny przejechany dystans 5.000 km.
No głupio jakoś tak zakończyć sezon na np. 4.998 km. :)))
Ponieważ warunki są kosmicznie trudne, dotelepałem się na Cmentarz Centralny, gdzie jest cicho, spokojnie, a alejki ładnie ubite.
Tam też zrobiłem kilka kółeczek i wróciłem.
Napój był cały czas gorący ...

Aleja...© Misiacz
Jeszcze tylko 18 km... :)))
Rower:Koza
Dane wycieczki:
8.65 km (7.00 km teren), czas: 00:39 h, avg:13.31 km/h,
prędkość maks: 25.00 km/hTemperatura:-2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Mikołaje na rowerkach - Masa Krytyczna w Szczecinie...
Piątek, 17 grudnia 2010 | dodano: 17.12.2010Kategoria Szczecin i okolice, Z cyborgami z TC TEAM :)))
Dzisiejsza szczecińska Masa Krytyczna była mikołajkowa.
Oczywiście pojechałem na nią na "Kozie", która wzbudziła zainteresowanie kilku osób, w tym reportera Polskiego Radia Szczecin.
Widocznie ten wehikuł ma coś w sobie!
W każdym razie po śniegu - dzięki wąskim oponkom - idzie jak burza!
Obowiązywał strój Mikołaja lub przynajmniej czapeczka. ;)
Mikołaje ubrani na "full-wypas" mieli też torby z cukierkami, które rozdawali dzieciom.
W międzyczasie Paweł "Sargath" i ja zdążyliśmy udzielić krótkiego wywiadu Polskiemu Radiu Szczecin. Byli też fotoreporterzy, ktoś kręcił filmik kamerką.
Ze względu na żenujący stan ulic (zaśnieżone) policja nie zgodziła się na oficjalny przejazd Masy ulicami.
Zamiast tego pojechaliśmy ścieżkami (hehe) rowerowymi pod Urząd Miejski i na Jasne Błonia.

Sargath, Misiacz, Jurek i ...Mikołaj. :)

Jurek :)))

Misiacz :)))

Trochę Mikołajów było...

Mikołaj Krzyśka...

Podejrzani osobnicy i Jurek.

Przed Urzędem Miejskim...

Zaparkowaliśmy w "specjalnie" do tego celu przygotowanych pryzmach śniegu - ekologiczne, wiosną same znikają. :)))

Wracając z Jarkiem "Gadem" wywinęliśmy "orła" na ul. Bolesława Śmiałego...znaczy ja wywinąłem dwa, Jarek jednego. Wynik 2:1 dla mnie.
Zwycięstwo czuję do teraz w lewym boczku i w prawym piszczelu. :)
W "Kozie" wygiął się błotnik, ale naprawiłem go butem "z kopa" - to naprawdę bardzo praktyczny rowerek! :)
Temperatura:-4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Oczywiście pojechałem na nią na "Kozie", która wzbudziła zainteresowanie kilku osób, w tym reportera Polskiego Radia Szczecin.
Widocznie ten wehikuł ma coś w sobie!
W każdym razie po śniegu - dzięki wąskim oponkom - idzie jak burza!
Obowiązywał strój Mikołaja lub przynajmniej czapeczka. ;)
Mikołaje ubrani na "full-wypas" mieli też torby z cukierkami, które rozdawali dzieciom.
W międzyczasie Paweł "Sargath" i ja zdążyliśmy udzielić krótkiego wywiadu Polskiemu Radiu Szczecin. Byli też fotoreporterzy, ktoś kręcił filmik kamerką.
Ze względu na żenujący stan ulic (zaśnieżone) policja nie zgodziła się na oficjalny przejazd Masy ulicami.
Zamiast tego pojechaliśmy ścieżkami (hehe) rowerowymi pod Urząd Miejski i na Jasne Błonia.
Sargath, Misiacz, Jurek i ...Mikołaj. :)
Jurek :)))
Misiacz :)))
Trochę Mikołajów było...
Mikołaj Krzyśka...
Podejrzani osobnicy i Jurek.
Przed Urzędem Miejskim...
Zaparkowaliśmy w "specjalnie" do tego celu przygotowanych pryzmach śniegu - ekologiczne, wiosną same znikają. :)))
Wracając z Jarkiem "Gadem" wywinęliśmy "orła" na ul. Bolesława Śmiałego...znaczy ja wywinąłem dwa, Jarek jednego. Wynik 2:1 dla mnie.
Zwycięstwo czuję do teraz w lewym boczku i w prawym piszczelu. :)
W "Kozie" wygiął się błotnik, ale naprawiłem go butem "z kopa" - to naprawdę bardzo praktyczny rowerek! :)
Rower:Koza
Dane wycieczki:
15.04 km (10.00 km teren), czas: 01:00 h, avg:15.04 km/h,
prędkość maks: 29.00 km/hTemperatura:-4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Koza w śniegu...
Środa, 15 grudnia 2010 | dodano: 15.12.2010Kategoria Szczecin i okolice
Kolejna próba dojechania do Głębokiego…Na Kozie oczywiście!
Zanim ruszyłem, skorzystałem z dostępnego obecnie w całym Szczecinie ekologicznego systemu stojaków do parkowania rowerów. ;)
Koza zachowywała się tu bardzo poprawnie.

Tym razem unikałem jazdy bocznymi ulicami, ponieważ śnieg był za głęboki i nie dało się w ogóle jechać.
Pozostała błotnista solanka, w której przez ul. Milczańską dojechałem do Cmentarza Centralnego.
Obecnie jest to chyba najlepsze miejsce do poruszania się rowerem, ponieważ alejki są odśnieżone, to co zostało jest ubite i posypane piachem.
No i ten spokój, rzekłbym wieczny…
Nie ma ludzi (powiedzmy), nie ma ruchu…
Drzewa pięknie pokryte są śniegiem.

Potem jednak wyjechałem na Derdowskiego, ale ku mojemu zaskoczeniu ścieżka rowerowa była pięknie odśnieżona. Na Taczaka nieco gorzej…ale dało się jakoś jechać.

Wyprawa …taaaa…wyprawa zimowa tym razem zakończona została na skrzyżowaniu Taczaka i Łukasińskiego. Dalej zarówno chodnik jak i ścieżka znajdowały się pod warstwą śnieżnego puchu, a dalsza jazda w fontannach słonego błotka po ulicy mnie nie bawiła, więc zawróciłem i tą samą drogą wróciłem do domu, zahaczając po drodze o Lidla, gdzie zrobiłem całkiem pokaźne zakupy.
Temperatura:-2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Zanim ruszyłem, skorzystałem z dostępnego obecnie w całym Szczecinie ekologicznego systemu stojaków do parkowania rowerów. ;)
Koza zachowywała się tu bardzo poprawnie.

Tym razem unikałem jazdy bocznymi ulicami, ponieważ śnieg był za głęboki i nie dało się w ogóle jechać.
Pozostała błotnista solanka, w której przez ul. Milczańską dojechałem do Cmentarza Centralnego.
Obecnie jest to chyba najlepsze miejsce do poruszania się rowerem, ponieważ alejki są odśnieżone, to co zostało jest ubite i posypane piachem.
No i ten spokój, rzekłbym wieczny…
Nie ma ludzi (powiedzmy), nie ma ruchu…
Drzewa pięknie pokryte są śniegiem.

Potem jednak wyjechałem na Derdowskiego, ale ku mojemu zaskoczeniu ścieżka rowerowa była pięknie odśnieżona. Na Taczaka nieco gorzej…ale dało się jakoś jechać.

Wyprawa …taaaa…wyprawa zimowa tym razem zakończona została na skrzyżowaniu Taczaka i Łukasińskiego. Dalej zarówno chodnik jak i ścieżka znajdowały się pod warstwą śnieżnego puchu, a dalsza jazda w fontannach słonego błotka po ulicy mnie nie bawiła, więc zawróciłem i tą samą drogą wróciłem do domu, zahaczając po drodze o Lidla, gdzie zrobiłem całkiem pokaźne zakupy.
Rower:Koza
Dane wycieczki:
15.88 km (7.00 km teren), czas: 00:58 h, avg:16.43 km/h,
prędkość maks: 24.50 km/hTemperatura:-2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Gdzie "KTM" nie może, tam "Kozę" pośle - jazda seksualna :)
Niedziela, 12 grudnia 2010 | dodano: 12.12.2010Kategoria Szczecin i okolice
Jazda seksualna, bo więcej jest z tym wszystkim w zimie pieprzenia się (ubrać się jak bałwan, zabrać co trzeba i takie tam) niż jazdy. ;)
Pogoda jaka jest - każdy widzi - chlapa, błocko, sól. Wystarczył mi jeden kurs na KTM-ie, a łańcuch i SPD-y pokryły się lekkim rdzawym nalotem, mimo mycia.
Na takie warunki, o dziwo odporna jest stara socjalistyczna koza, dłutem chyba ciosana i młotkiem projektowana.
Dziś założyłem na nią nawet sakwy z KTM-a i przyznam, że w stosunku do turlania się z plecakiem na garbie różnica jest kolosalna.
Tu Koza stoi na mostku przy stawie przy Derdowskiego.

Ten znakomity rower posiada niezawodne blaszane piasty z niezniszczalnymi kulkami w wiankach i tzw. konusami - rozwiązanie techniczne godne Nobla z dziedziny techniki.

Choć nie wygląda, jest to rower dla prawdziwego mężczyzny - dba o to stara polska (chyba) socjalistyczna przerzutka "Joka" - kto ma, wie ile siły trzeba użyć, żeby przerzucić bieg. Wspomagana jest ona przez stare linki i zardzewiałe pancerze, co zapewnia doskonałe ćwiczenie mięśni przedramion przy próbie przerzucenia.
Nie można tu pominąć milczeniem rewelacyjnie skonstruowanego tzw. pięciotrybu, zapewniającego znakomite osiągi.
Rower posiada również stylowe światełko odblaskowe.

Kiedy mówimy o dbałości o formę, absolutnie nie można pominąć doskonałej korby ze stali oraz rewelacyjnie opornej przerzutki przedniej marki "Romet" (wysuwanej w tylko jednej płaszczyźnie) - są to mechanizmy zupełnie nieosiągalne w standardowym współczesnym rowerze.

Kiedy dodamy, że rower ten zapewnia doskonałą ergonomię i pozycję rowerzysty - fachowo tzw. pozycja "małpy na obcęgach" - otrzymujemy dość pełny obraz tego produktu, który z nieczystym sumieniem mógłbym polecić każdemu.
To dzięki tym wszystkim niezaprzeczalnym zaletom oraz znakomitym chińskim oponom udało mi się dziś rozwinąć Vmax = 41 km/h!!! Na prostej!!!
Co do trasy...Koza przetoczyła się z Pomorzan przez Cmentarz Centralny, Derdowskiego, Taczaka, Żyzną, Modrą...i tam zawróciła, by ruszyć w przeciwnym kierunku, z lekkim odbiciem na "Lidla", gdzie znakomicie spisała się jako pojazd dostawczy na zakupy. :)))
Temperatura:0.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pogoda jaka jest - każdy widzi - chlapa, błocko, sól. Wystarczył mi jeden kurs na KTM-ie, a łańcuch i SPD-y pokryły się lekkim rdzawym nalotem, mimo mycia.
Na takie warunki, o dziwo odporna jest stara socjalistyczna koza, dłutem chyba ciosana i młotkiem projektowana.
Dziś założyłem na nią nawet sakwy z KTM-a i przyznam, że w stosunku do turlania się z plecakiem na garbie różnica jest kolosalna.
Tu Koza stoi na mostku przy stawie przy Derdowskiego.
Ten znakomity rower posiada niezawodne blaszane piasty z niezniszczalnymi kulkami w wiankach i tzw. konusami - rozwiązanie techniczne godne Nobla z dziedziny techniki.
Choć nie wygląda, jest to rower dla prawdziwego mężczyzny - dba o to stara polska (chyba) socjalistyczna przerzutka "Joka" - kto ma, wie ile siły trzeba użyć, żeby przerzucić bieg. Wspomagana jest ona przez stare linki i zardzewiałe pancerze, co zapewnia doskonałe ćwiczenie mięśni przedramion przy próbie przerzucenia.
Nie można tu pominąć milczeniem rewelacyjnie skonstruowanego tzw. pięciotrybu, zapewniającego znakomite osiągi.
Rower posiada również stylowe światełko odblaskowe.
Kiedy mówimy o dbałości o formę, absolutnie nie można pominąć doskonałej korby ze stali oraz rewelacyjnie opornej przerzutki przedniej marki "Romet" (wysuwanej w tylko jednej płaszczyźnie) - są to mechanizmy zupełnie nieosiągalne w standardowym współczesnym rowerze.
Kiedy dodamy, że rower ten zapewnia doskonałą ergonomię i pozycję rowerzysty - fachowo tzw. pozycja "małpy na obcęgach" - otrzymujemy dość pełny obraz tego produktu, który z nieczystym sumieniem mógłbym polecić każdemu.
To dzięki tym wszystkim niezaprzeczalnym zaletom oraz znakomitym chińskim oponom udało mi się dziś rozwinąć Vmax = 41 km/h!!! Na prostej!!!
Co do trasy...Koza przetoczyła się z Pomorzan przez Cmentarz Centralny, Derdowskiego, Taczaka, Żyzną, Modrą...i tam zawróciła, by ruszyć w przeciwnym kierunku, z lekkim odbiciem na "Lidla", gdzie znakomicie spisała się jako pojazd dostawczy na zakupy. :)))
Rower:Koza
Dane wycieczki:
20.03 km (4.00 km teren), czas: 01:02 h, avg:19.38 km/h,
prędkość maks: 41.00 km/hTemperatura:0.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Kolejna podróż wehikułem czasu...
Piątek, 10 grudnia 2010 | dodano: 10.12.2010Kategoria Szczecin i okolice
Po raz kolejny wytargałem starą niezniszczalna Kozę na powietrze i po raz kolejny włożyłem aparat w kieszeń.
Wszystko po to, by dalej dokumentować zmiany, jakie zaszły w mojej dzielnicy w stosunku do tego, jak wyglądała ona przed wojną, bombardowaniami i późniejszymi bezmyślnymi działaniami nowych gospodarzy Szczecina.
Archiwalnych materiałów źródłowych na ten temat jest niewiele, przynajmniej ja nie mam jeszcze do nich dostępu, ale sądzę, że nawet i tak krótka rowerowa "wycieczka w czasie" jest ciekawa.
Filmik zamieszczam poniżej, jest to wersja wstępna, bo przymierzam się do czegoś większego, choć tak naprawdę nie mam jeszcze pewności, czy mi się to uda.
Najchętniej taki sentymentalny rekonesans po mieście i okolicach zrobiłbym w towarzystwie Szczecińskiego Bikestats...ale to chyba nie zimą.
Na pewno zbiórkę chętnych ogłoszę prędzej czy później na mojej stronce.
Zdjęcia archiwalne do poniższego filmu pozyskałem z portalu www.sedina.pl.
...
Temperatura:-2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wszystko po to, by dalej dokumentować zmiany, jakie zaszły w mojej dzielnicy w stosunku do tego, jak wyglądała ona przed wojną, bombardowaniami i późniejszymi bezmyślnymi działaniami nowych gospodarzy Szczecina.
Archiwalnych materiałów źródłowych na ten temat jest niewiele, przynajmniej ja nie mam jeszcze do nich dostępu, ale sądzę, że nawet i tak krótka rowerowa "wycieczka w czasie" jest ciekawa.
Filmik zamieszczam poniżej, jest to wersja wstępna, bo przymierzam się do czegoś większego, choć tak naprawdę nie mam jeszcze pewności, czy mi się to uda.
Najchętniej taki sentymentalny rekonesans po mieście i okolicach zrobiłbym w towarzystwie Szczecińskiego Bikestats...ale to chyba nie zimą.
Na pewno zbiórkę chętnych ogłoszę prędzej czy później na mojej stronce.
Zdjęcia archiwalne do poniższego filmu pozyskałem z portalu www.sedina.pl.
...
Rower:Koza
Dane wycieczki:
6.70 km (3.00 km teren), czas: 00:18 h, avg:22.33 km/h,
prędkość maks: 24.00 km/hTemperatura:-2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
























