MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Szczecińskie Rajdy BS i RS

Dystans całkowity:14134.97 km (w terenie 1800.85 km; 12.74%)
Czas w ruchu:693:50
Średnia prędkość:19.09 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma kalorii:278949 kcal
Liczba aktywności:206
Średnio na aktywność:68.62 km i 4h 03m
Więcej statystyk

Nationalpark Unteres Odertal mit Herr Jascheck ;))).

Niedziela, 29 kwietnia 2012 | dodano: 29.04.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Wyjazd na rozlewiska Międzyodrza po stronie niemieckiej koło Schwedt ogłosił "Jaszek". Faceta muszą ludzie bardzo lubić, bo w sumie jechało nas 14 osób ;))).
Najpierw było nas jednak nieco mniej, kiedy spotkaliśmy się koło jeziorka przy Derdowskiego. Pojechała również i Basia "Misiaczowa", dla której była to w tym roku druga poważniejsza trasa.

Przy przekraczaniu granicy Warnik-Ladenthin miało miejsce poważne zdarzenie. Jadąca z górki na rolkach 18-letnia dziewczyna wywróciła się i doznała dość poważnych obrażeń głowy, krew lała się z ucha, z głowy, mroczki w oczach, nudności...dobrze, że tam jechaliśmy, bo ruch jest tam prawie żaden, odludzie. Zawiadomiliśmy rodziców, wezwaliśmy ze Szczecina pogotowie. Nie pozwoliliśmy rodzinie na ruszanie dziewczyny, nie wiadomo, co z nią było i słusznie, bowiem pogotowie zabrało ją w takiej samej pozycji, w jakiej ją utrzymywaliśmy (dzięki zdecydowanej postawie Jarka "Gadzika").
I pomyśleć, że skończyłoby się pewnie na zadrapaniach, gdyby dziewczyna założyła kask, którego tym razem nie zabrała (a posiada cały osprzęt).

W tym czasie Basia z Małogosią "Rowerzystką" powoli jechały do miejsca zbiórki, bowiem choć Basia może jechać długo i daleko, to demonem prędkości nie jest ;))).
W Mescherin czekała na nas druga część ekipy, która z dzieciakami dojechała samochodami z rowerami na dachu.

Zebrało się w sumie 14 rowerzystów(-ek)!!!

Z Mescherin ruszyliśmy trasą "Oder-Neisse" w kierunku Schwedt.

Popas we Friedrischsthal.

Przed Schwedt zjechaliśmy jednak pod przewodnictwem "Jaszka" na rozlewiska Międzyodrza, trasą z płyt, którą nigdy wcześniej nie jechałem.

Rozlewiska.

Czasem droga była pod wodą, niektórzy pokonywali to spokojnie, ale...

...niektórym, jak Krzyśkowi "Monterowi", dostarczało to dziecięcej frajdy ;))).

Kolejny popas.

Jako, że jest to park narodowy, bobry obgryzają co chcą i kiedy chcą ;))).

Niektórzy rozlewiska zwiedzają inaczej.

Po drugiej stronie Odry nasza swojska Widuchowa.

Niektóre odcinki są wyjątkowo malownicze.

Basia w trawie piszczy ;))).

A czemu piszczy? Ano temu, że mimo tego, że to ja wczoraj poimprezowałem, to jednak ona dziś piła jak smok. Przygotowałem 7,2 litra napojów (w tym izotoników), ale pompowała tak, że już koło Schwedt zaczęły się nam kończyć zapasy (ukryłem ostatnią butelkę 0,5 litra na ciemną godzinę podjazdu za Mescherin, bo by wypiła ją na 3 łyki, a w międzyczasie wyłudzałem dla swojego spragnionego smoka napoje od innych;))).
Przed Friedrichsthal zauważyłem starszego pana dziarsko pomykającego na bardzo ciekawym rowerku - napędzany gumowym paskiem zębatym, na małych kołach, po jednym widelcu na każde kółko, tarczowe hamulce - naprawdę ostro zasuwał!

Prawie do Gartz mieliśmy zapowiadany wiatr w plecy z południa, więc nieźle się gnało, ale tuż przed Gartz wiatr zmienił się na...północny, prosto w pysk!!!
W Mescherin Basia prawie zniszczyła nienaruszalne zapasy napojów, ale poratował ją Jarek wodą źródlaną. Dzięki temu dojechaliśmy do Polski, gdzie na stacji benzynowej zakupiłem dla smoka kolejne 0,7 litra izotonika (nie dojechał do Szczecina, osuszony), a dla siebie kanapkę (tu z kolei ja miałem dziś niewymowne ssanie, jak nigdy i wyłudzałem dokarmianie Misiacza u Małgosi ;))).

Ostatnie zdjęcie - z naszej kuchni - stanowi dowód, że co do napojów przygotowałem wyjazd dobrze, osuszonych zostało 7,2 litra napojów własnych plus ok. 1 litra napojów "wyłudzonych" ;))).
Razem ok. 8,2 litra, z czego ja wypiłem ok. 3 litrów, a resztę mój domowy smoczek (i było mało) ;))).
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 125.34 km (30.00 km teren), czas: 06:52 h, avg:18.25 km/h, prędkość maks: 53.00 km/h
Temperatura:29.7 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2561 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(11)

Masa Krytyczna w Szczecinie.

Piątek, 27 kwietnia 2012 | dodano: 27.04.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS
Przed południem pojechałem do brata i do taty, a na 18:00 pomknąłem na Szczecińską Masę Krytyczną.
Pojazd do teleportacji.


Był niezły tłumek.


Zakończyliśmy na Deptaku Bogusława. Rowery w górę!
Mieliśmy bardzo ładne audytorium...swoją drogą, skąd ich tam tyle? :))).
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 23.52 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 480 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Informacja dla wtajemniczonych :)))

Sobota, 21 kwietnia 2012 | dodano: 21.04.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Z Basią...

Dzięki "odtańczeniu Tańca Słońca" (duża w tym zasługa Basi ), jak widzicie na poniższym obrazku, opady przepchnęliśmy na niedzielę (chyba nawet starczyło mocy, żeby przepchnąć je nawet na poniedziałek, patrz wykres ICM) :))).
Krótko mówiąc, SPOTYKAMY SIĘ DZIŚ o umówionej godzinie w umówionym miejscu, jeśli mogę prosić, to jeszcze raz uważnie przeczytajcie wysłane do Was zaproszenia :).

Widzę, że meteogram jest dynamiczny i pokazuje aktualną prognozę na dany dzień, a nie na dzień wpisu, ale ... niech zostanie :).


Ewentualne uwagi i pytania proszę umieszczać poniżej w komentarzach lub kontaktować się telefonicznie.
Gdyby ktoś nie uwierzył w skuteczność "Tańca Słońca", na potwierdzenie wykres z prognozy ICM :))).




******************************************
No dobra, to już po wszystkim...

Zaczęło się od wysłania zaproszenia na grilla do rodziny, przyjaciół i znajomych z BS i RS.
Przesłanie zaproszenia wyraźne:

"Cześć i witam!

W sobotę 21 kwietnia 2012 (sobota) zapraszam na wspólne grillowanie na działeczce mojego taty (działka nr XX) przy rondzie na ul. Ku Słońcu o godzinie 16:00.
Grill odbywa się pod hasłem „SPOTKANIE Z 40-LETNIM PAWŁEM „MISIACZEM”, tym niemniej prosiłbym, żeby nie traktować tego spotkania jak urodzin, bo jakoś niespecjalnie mam na nie ochotę, tak więc prezenty są zbędne, życzenia również, odchodzi śpiewanie durnej przyśpiewki „100 lat, 100 lat” (pewnie i tak się od niej nie wywinę, co?). Chcę się z Wami spotkać, pogadać, wypić piwko, coś upiec."

Oczywiście odśpiewali ... :)))

Tak więc miało to być spotkanie na grillu, sugerowałem też, żeby nie przyjeżdżać rowerami ani samochodami, gdyż:
"Mimo, że nie są to żadne urodziny, ze swojej strony (prócz miejsca i siebie) zapewniam na rozruch dwie skrzynki piwa (no, ale cóż to dla nas, więc jak macie chęć na więcej, to zabierać napoje i prowiant w plecaki), powitalną kiełbaskę (można przyjść z własnym prosiakiem, spróbujemy jakoś upiec), małego grilla x 2 (o ile ten drugi nie przerdzewiał), węgiel, brak miejsc siedzących dla wszystkich, (zorganizuję tyle siedzisk, ile zdołam lub będzie siadanie rotacyjne), zimną, ale bieżącą wodę przy działkowej beczce, drewniany wychodek z klapą sedesową – głównie dla pań (panowie mogą pod płot sikać), trawnik, możliwość słonecznej pogody lub opadów deszczu (jak będzie lało, to oczywiście spotkanie odwołane), dostępną altankę, jak ktoś zechce się przebrać. Weźcie ciepłe ciuchy, bo wieczorem może być na działce chłodno. Muzyki nie będzie, grające telefony będą konfiskowane i topione w beczce z wodą, bo to są działki, ludzie tam odpoczywają i pracują i już nasz rechot będzie wystarczająco głośny ;))).
Jeżeli macie ochotę na takie typu spotkanie, to miło będzie Was widzieć."


Jeśli dobrze policzyłem, to przewinęło się w trakcie spotkania ze 30 osób!!!


Mieli nie przyjeżdżać na rowerach...

...ale ten nałóg jest za silny ;).

Mieli nie dawać prezentów...

...ale dawali.
Powinienem więc opieprzyć za krnąbrność, ale...dziękuję, bo prezenty daliście mi wspaniałe (najlepszym była Wasza obecność).

Było też inne wyraźne przesłanie ;))):

"Ponieważ brama główna na działki jest zamykana na klucz, pojawię się przy niej o godzinie 16:00, żeby Was wpuścić, drugie i ostatnie otwarcie o godzinie 16:15 (inaczej zamiast grillować i sączyć piwko, będę przemierzał ogródki działkowe w te i we w te cały dzień, więc proszę o punktualność). Spóźnialskim desperatom, którzy usilnie zechcą wejść nawet przez płot i drut kolczasty, podaję nr awaryjnie mojego telefonu: 605 xxx xxx, ale nie ma gwarancji, że go usłyszę ;). Spóźnialscy szczęściarze być może załapią się na wejście z innymi przypadkowymi działkowiczami. Przypominam, działka ma nr 12. Proszę o potwierdzenie, czy będziecie."

W związku z tym kursowałem w te i we w te cały dzień, ale na szczęście grillując, sącząc piwko i nabijając na samej działce blisko 7 km (zapobiegliwie wziąłem na działkę starą "Kozę", którą nota bene przed północą "podprowadził" mój brat i zniknął w ciemnościach, kierując się do domu ;))).
No i tu ponownie, powinienem więc Was opieprzyć za szlajanie się przy bramie, do bramy, od bramy....ale...dziękuję, bo dzięki tym kursom miałem świetną imprezę i wycieczkę w jednym ;))).

Było tak fajnie, że spotkanie przeciągnęło się do północy.
Zrobiło się chłodno, więc ten czas spędziliśmy przy ognisku.

Raz jeszcze wielke dzięki, do tego stopnia mi się spodobało, że możecie mieć pewność, że nie jest to ostatnie spotkanie na Misiaczowej działce w tym roku :))).
Rower:Koza Dane wycieczki: 15.29 km (2.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 37.00 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 176 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(13)

Popołudniowa pętelka sławoszewska + ognisko.

Środa, 18 kwietnia 2012 | dodano: 18.04.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS
Rano dostałem SMS-a od Jarka "Gadzika" z propozycją wypadu do Trzebieży, ale niestety, ponownie nie dało się.
Miałem troszkę do zrobienia, a i byłem zawczasu już umówiony z Piotrkiem "Bronikiem" na szybki samochodowy wyjazd do Loecknitz na zakupy.
Po zakupach Piotrek szybko zebrał się i o 13:00 ruszył do pracy do Dobrej na rowerze.
No to ja też się szybko zebrałem, bo pomyślałem, że go kawałek odprowadzę...no i odprowadziłem go aż do Dobrej, bo wicher mieliśmy w plecy taki, że się chciało gnać!
Piotrek poszedł do firmy, a ja miałem plan powrotu przez Niemcy, ale wyjątkowo (jak nigdy) nie czułem dziś nastroju na Rzeszę i wykombinowałem, że pojadę przez Sławoszewo do Bartoszewa.
W drodze do Bartoszewa. © Misiacz

Z Bartoszewa dojechałem pod wicher do Szczecina.
Staw Uroczysko. © Misiacz

W międzyczasie zadzwonił do mnie tata i zaprosił z kiełbachą na ognisko. Czemu nie?
W końcu zbliżała się pora obiadowa.
Ognisko na działce i kiełbacha. © Misiacz
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 43.81 km (7.00 km teren), czas: 01:56 h, avg:22.66 km/h, prędkość maks: 47.00 km/h
Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 977 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

101 km z Basią i Michałem do Rieth na sernik.

Sobota, 14 kwietnia 2012 | dodano: 15.04.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
W tę sobotę większość znajomych pojechała w okolice Angermuende, ale mi się jakoś nie uśmiechało zrywać z rana na bardzo poranny pociąg Deutsche Bundesbahn i zaplanowałem coś, co pozwalało co nieco pospać. Tym niemniej zamierzamy z Basią (może ktoś się dołączy) wykorzystać doświadczenia uczestników tej wycieczki, załadować rowerki na samochód i jeszcze w tym roku przejechać tę trasę.
Tymczasem ponownie zachciało nam się jechać do Rieth...wiem, wiem, trasa zjechana więcej niż dziesiątki razy, ale klimat na niej jest niepowtarzalny, podobnie jak domowy sernik i inne csiasta w Cafe de Kloenstuw pieczone osobiście przez panią Katję Gaugel.
Trasa Michała zarejestrowana przez jego GPS :



W końcu i Basia "Misiaczowa" zabrała się na poważniejszy dystans, choć formę miała dość średnią.
O godzinie 10:30 spotkaliśmy się na Głębokim z Michałem.

Po krókim gadu-gadu, ruszyliśmy w stronę Pilchowa.
Tam nastąpiła krótka przerwa, bowiem zatrzymaliśmy się, by podrzucić chorującemu Krzyśkowi "Siwobrodemu" nieco własnych wypieków, żeby nam chłopina z głodu nie zszedł.
Nie chcielibyśmy przecież następnym razem natknąć się tam na szkielet ze srebrną brodą obgryzany przez jego psicę "Sarę" :))).
Kolejny postój mieliśmy w Puszczy Wkrzańskiej za Tanowem.

Jak już wspomniałem, trasa do Dobieszczyna i Hintersee jest już nam doskonale znana, więc żeby jej całkowicie nie powielać, nauczony przez mego Mistrza Krzyśka "Montera", postanowiłem zafundować Basi i Michałowi drobne atrakcje typu "skróty" ;))).
Najpierw skręciliśmy nad jezioro Piaski i jak na razie było fajnie, bo dojeżdża się tam asfaltem przez las.
Zdjęcie Michała:

Jezioro Piaski.

Po przerwie na fotki i nasmarowanie skrzypiącej sprężyny w siodełku Basi ruszyliśmy dalej. Celem był nadgraniczny Myślibórz Wielki, mała osada w środku puszczy, gdzie kończy się cywilizowana droga, ale...leśną dróżką można się stamtąd przedrzeć do Niemiec, do Hintersee.
Taki był mój plan :).
Nie przewidziałem jednak, że kilkaset metrów tej drogi jest rozryte przez pojazdy drwali (doskonale to widać na niżej zamieszczonym filmie Michała).
Basia miała swoje zdanie odnośnie moich "atrakcji" :))).

Komiksy zwykle powstają po "skrótach Montera", jednak tym razem musiałem go narysować sam sobie :).
Niestety, jechać się nie dało, koła zakopywały się powyżej poziomu obręczy.

Potem "droga drwali" się skończyła i doczłapaliśmy do granicy.
Dwa zdjęcia Michała.


Po przekroczeniu granicy dalej jechaliśmy leśną drogą, by ostatecznie wyjechać w Hintersee.
Stamtąd szlakiem rowerowym potoczyliśmy się do Rieth do Cafe de Kloenstuw.

Polowanie wreszcie się udało. Trzeba mieć farta, żeby przy każdej kolejnej wizycie trafić na podobne ciasto, bowiem domowe wypieki to chyba hobby gospodyni i są one za każdym razem odmienne. Nawet upolowany sernik był inny niż ten, który jedliśmy przy pierwszej wizycie, ale równie pyszny, a jego porcja ogromna (na zdjęciu niestety nie widać).

Na zdjęciu Michała rozmiar widać nieco lepiej.

Upasieni ciastem i espresso postanowiliśmy chwilę spędzić na przystani, gdzie panuje błogi klimat.
Aby tradycji stało się zadość, jak zwykle uwieczniłem "swoją" łódkę.
Za każdym razem mi się podoba i za każdym razem wychodzi w innym klimacie.

W tym czasie Basia i Michał rozparli się na betonowych leżaczkach.

Oj, nie chciało nam się ruszać, nie chciało i marzyliśmy o teleportacji do Szczecina.
Niestety, teleporterów nie można jeszcze zakupywać w sklepie RTV AGD, więc przyszło nam się wdrapać na rowery i ruszać w drogę powrotną.
Przerwa pod Hintersee (zdjęcie Michała).

A dalej...już tradycyjnie: Dobieszczyn, Tanowo, Pilchowo, Głębokie i do domu.
Poniżej ciekawy (przynajmniej dla nas) film z wycieczki wykonany i zmontowany przez Michała:



:) Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 101.52 km (24.00 km teren), czas: 06:08 h, avg:16.55 km/h, prędkość maks: 42.00 km/h
Temperatura:12.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2013 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(15)

Śmigusem bez dyngusa do Ladenthin i Schwennenz.

Poniedziałek, 9 kwietnia 2012 | dodano: 09.04.2012Kategoria Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Wielkanocny, spokojny spacer rowerowy z Basią "Misiaczową", Baśką "Rudzielcem" i Piotrkiem "Bronikiem".
Bez ciśnięcia na tempo, spokój i luz, pomijając wiatr w twarz urywający głowę w pierwszej połowie wycieczki (potem w plecy).

Spotkanie przed Lidlem o 12:15.

Długi podjazd do Warnika.

Odpoczynek, kawka i słodycze w wiacie w Warniku.
Dobrze, że była, bo wiatr szarpał niemiłosiernie.

Z Warnika wjechaliśmy na krótko do Niemiec, skąd z górki z Ladenthin stoczyliśmy się do Schwennenz.
Bez problemu rozpędziłem się do 60 km/h, bo dodatkowo pomagał wicher w plecy.
W Niemczech w drugi dzień Wielkanocy też mają wolne (mają ponadto jeszcze wolny piątek), więc drobne zakupy w Schwennenz nie wyszły.
Stamtąd leniwie poturlaliśmy się polną drogą do Bobolina (z przerwą na kawę przed granicą), skąd przez Stobno dojechaliśmy do Mierzyna (Baśka "R" podrywała po drodze wszystkie napotkane psy i koty;))).
Baśkę-miłośniczkę fauny pożegnaliśmy na rondzie przy Derdowskiego, a z Basią "M" i Piotrkiem przez Centralny wróciliśmy na Pomorzany.
Spacerek, naprawdę spacerek... Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 34.00 km (2.00 km teren), czas: 02:15 h, avg:15.11 km/h, prędkość maks: 60.00 km/h
Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 700 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(6)

Z Basią, Anetą i Piotrkiem - pętelka sławoszewska plus...

Niedziela, 25 marca 2012 | dodano: 25.03.2012Kategoria Z Basią..., Szczecińskie Rajdy BS i RS, Szczecin i okolice
Po wczorajszej całkiem długiej wycieczce do Altwarp z ekipą BS i RS miałem dziś lenia, a i Basia niespecjalnie w formie była po chorobie, jednak zdecydowała się na "cyklozoterapię".
Miejmy nadzieję, że pomoże.
Umówiliśmy się z Anetą na Głębokim, a po drodze dogonił nas jeszcze rozleniwiony (podobnie jak ja, z tego samego powodu) Piotrek "Bronik" i w ten oto sposób zrobiła się nas czwórka.
W Bartoszewie zatrzymaliśmy się na kawę, po czym ruszyliśmy na Sławoszewo. Dziewczynom jakoś sprawniej to szło i mimo, że jechały wolniej...to jechały szybciej ;).
Znikają w oddali...

Mój rower raczej nie może przez ten mostek przejechać ;))).

W Dobrej wskoczyliśmy na nową ścieżkę prowadzącą do Rzędzin, bo Basia i Aneta jeszcze jej nie widziały.


Dojechaliśmy do końca ścieżki i po wypiciu kawki z termosu z wiatrem wróciliśmy do Szczecina.
Trasa bardzo malownicza...
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 52.71 km (2.00 km teren), czas: 03:14 h, avg:16.30 km/h, prędkość maks: 32.00 km/h
Temperatura:7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1056 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(7)

Rajd z klubem "Samarama" do Hintersee...a potem do Altwarp.

Piątek, 23 marca 2012 | dodano: 24.03.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
Nie wiem, czy rozpiszę się jak zawsze, czy wyjdzie reportaż fotograficzny ze zdjęciami.
W każdym razie zamierzaliśmy z ekipą z RS i BS dołączyć (przynajmniej na kawałek trasy) do Klubu Rowerowego "Samarama" z Polic, który zorganizował spotkanie z niemieckimi rowerzystami w Hintersee w celu utopienia Marzanny.

Ulica Bolesława Śmiałego we mgle o poranku, po godzinie 7:00. Temperatura nie przekraczała 2-3 st.C


Dołączamy do Klubu Rowerowego "Samarama" z Polic - droga przez Puszczę Wkrzańską na Dobieszczyn.


Było chyba ze 40 osób.


Nasi zabezpieczają tyły.


Przerwa na odpoczynek.


Przed Dobieszczynem dogonił nas Szef Wszystkich Awanturników wraz z Pawłem "Axisem", którzy na szosówkach pomykali do Ueckermunde. ;)

Pokaz Marzanny na granicy.


U celu zlotu w Hintersee.


Troszkę tu posiedzieliśmy, ale nie zamierzaliśmy na tym poprzestać.


Trwa narada.


Ta pani też była Marzanną, żywą. Mam nadzieję, że jej nie utopili ;).


Po naradzie zdecydowaliśmy, że jedziemy przez Rieth do Altwarp, część z nas na pewno na Fischbroetchen ze śledziem Bismarck (ja na pewno!!!).
Ruszyliśmy w składzie (kolejność przypadkowa, tak jak mi się przypomniało, oprócz Basi, którą jako kobietę umieściłem na początku, choć są tacy, którzy twierdzą, że "wszystkie Baśki to fajne chłopaki";))):

1) Basia "Rudzielec"
2) Krzysiek "Monter"
3) Piotrek "Bronik"
4) Paweł "Misiacz"
5) Paweł "Oclahomapl"
6) Mirek "Srk23"
7) Artur "Arturrop1"
8) Jacek "Jaszek"

Za Warsin przed Altwarp zauważyliśmy "niemieckiego Siwobrodego" ;))).
Wiózł psa w sakwie, nawet zamieniłem z nim parę słów w ludzkim języku (po angielsku znaczy).

Pozwoliłem sobie zamieścić tu dobre zdjęcie Jaszka.


Świeża bułeczka z pysznym śledzikiem, cebulką i sałatką.



Mój ulubiony kuterek-maskotka w Altwarp ;).


Neuwarper See.


Miało nie być "skrótów"...


...ale były ;))).

Nawet nie mogę tych skrótów zwalić na "Montera", bo prowadził "Srk23". Chyba, że to obecność "Montera" tak wpływa na trasy :))).

Cmentarz żołnierzy radzieckich w Altwarp.


Przy cmentarzu znaleźliśmy suszące się w słońcu ciało ;))).


Tym razem skrót był naprawdę fajny, nie było błota, piachu, lwów i krokodyli :))).


Malownicza stara droga z Altwarp do Warsin.


Moja ulubiona (do fotografowania) łódka w Rieth, gdzie zatrzymaliśmy się w czasie powrotu na odpoczynek.


Znajdź pajacyka na pomoście ;))).


Nie było chętnych, by ruszyć zady i jechać dalej, gdy tak snuliśmy rowerowe plany i marzenia...
Temperatura dochodziła do 18 st.C.


No co ja zrobię, że lubię fotografować łódki? ;)
Wydają mi się jakieś takie...fotogeniczne.


I tu kończą się fotografie. Z Rieth dojechaliśmy do Hintersee, gdzie "dogasała" powoli impreza "Samejramy".
Tam też zagubił się "Bronik", ale odnalazł się ostatecznie na granicy.
"Oclahomapl" pognał w stronę Szczecina, by zdążyć na pociąg do Stargardu.
W okolicach Tanowa Policzanie odbili na Police (jakoś nawet nie zdążyłem się pożegnać, bo mam zakodowane, że żegnamy się zwykle na Głębokim i sobie przodem pojechałem ;))). Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 128.77 km (20.00 km teren), czas: 06:24 h, avg:20.12 km/h, prędkość maks: 40.00 km/h
Temperatura:7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2673 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(11)

Topienie Marzanny z Rowerowym Szczecinem i Bikestats.

Środa, 21 marca 2012 | dodano: 22.03.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS
Dziś wybrałem się na szosowym "Rosynancie" na rowerowe topienie Marzanny.
Na początek kolejne zdjęcie z kwiatowego dywanu na Jasnych Błoniach.
Dokumentuję jego rozwój.
Zagęszcza się.

Zbiórka o godz. 17:30 pod Pomnikiem Czynu Polaków.

Marzanna przygotowana przez Małgosię "Rowerzystkę" (jej ciekawa relacja: KLIK.
Zaraz ta zimowa cholera zostanie skąpana w jeziorku Rusałka ;))).

Małgosia z małą rowerzystką topią ladacznicę ;))).

Uparta bestia.
Pływa.

Po zatopieniu zimy przejechaliśmy się jeszcze nad staw (jeziorko?) Goplana, gdzie chwilę się posnułem, pogadałem i zawróciłem do domu.
Rower:Rosynant Dane wycieczki: 22.00 km (8.00 km teren), czas: 00:57 h, avg:23.16 km/h, prędkość maks: 39.00 km/h
Temperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

Rozpoczęcie sezonu Basi "Misiaczowej" i szczecińscy celebryci :)))

Niedziela, 18 marca 2012 | dodano: 18.03.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Z Basią...
Dziś Basia "Misiaczowa" ruszyła po zimie na swoją pierwszą trasę, wyciągając przy okazji na pierwszy wyjazd swoją koleżankę Anetę na niedawno zakupionym trekkingu Stevens Galant.

W zasadzie miał być to pierwotnie cały skład naszej grupy, ale że Szczecin pełen jest celebrytów z Bikestats i Rowerowego Szczecina, człowiek nie przejedzie niezauważony ;))).
Niecałe 1,5 km od domu na koło siadł nam rowerzysta w niebieskim kubraczku.
Odwracamy się, a tam...Jarek "Gadzik".
W ten oto sposób nad jeziorko przy Derdowskiego dojechaliśmy we trójkę.

Tam Jarek został oczekując na grupę zorganizowaną przez "Jaszka", a my potoczyliśmy się na Głębokie, gdzie o 11:00 miała czekać na nas Aneta.
Troszkę się spóźniliśmy, mieszcząc się jednak w studenckim kwadransie.

Tam zabrałem się za montowanie w rowerze Anety dopiero co zakupionego licznika. W międzyczasie zadzwoniłem do Krzyśka "Siwobrodego", którego posiadłość leżała na trasie naszego przejazdu, żeby zbierał d...w nowe "szybkie ciuchy koksa" i zabierał się z nami na trasę ;).
Niestety, pojawił się problem.
Uchodzące powietrze z tylnego koła roweru Anety.
Zwykle nie jest problemem wymiana dętki czy zalepienie dziurki, ale...producenci nowych rowerów wymyślili sobie jakieś dziwne śruby, które mają zapobiegać kradzieży kół i siodełek, których bez specjalnego klucza nasadowego nie da się odkręcić. Nie mam takiego klucza, bo nie jest mi do niczego potrzebny.
Jak zmienić / załatać dętkę bez zdejmowania koła?
"Przeciąć i wyjąć" zażartował kolejny celebryta Paweł "Sargath", który z Pawłem "Axisem" znienacka pojawił się na Głębokim (dodam, że w międzyczasie pojawił się jeszcze "James";))).
Żary żartami, ale obróciłem rower do góry kołami i wyjąłem dętkę na niewyjętym kole.
Dziury oczywiście nie znalazłem, warunki dość dziwne do szukania, a i dziura chyba malutka.
Założyłem, napompowałem i o dziwo jakoś do Pilchowa trzymało. Może coś z zaworem?
W czasie jazdy do Pilchowa pojawiła się koło nas...Ania "VonZan". Gdzie się nie ruszysz, same osobistości szczecińskiego światka rowerowego ;))).

W Pilchowie czekał już na nas zaniepokojony "Siwobrody", zastanawiając się, ileż czasu można jechać 3 km z Głębokiego do niego.
Starał się pozostać nierozpoznany, ale spójrzmy prawdzie w oczy - ten facet na szpiega się nie nadaje, bo szpieg musi mieć wygląd nijaki, a on, cóż... ;)))
Nawet zza rękawiczki widać, kto to.

Dziś oprócz mięśni nóg ćwiczyłem mięśnie rąk.
Regularnie.
Co jakieś 5 km, dopompowując koło w Stevensie Anety.
Wyszło tego pewnie z 10 sesji.
Za Tanowem nie opłaciłem tantiem celebrytom i nie dali się fotografować.

Basia ma zadatki na paparazzi, bo uchwyciła wizerunki Ani i Anety.
Krzysiek był cwany i w tym czasie wykorzystywał drzewo.

Po zjechaniu na drogę nr 27 depnąłem po pedałach, by w końcu w obiektywie uchwycić nieuchwytnego.
Rzucił się za mną w pogoń, dochodząc chyba do prędkości 40 km/h, żebym nie zdążył wyjąć aparatu, ale...
Zdążyłem! ;)))

Basia jechała spokojnie, a Ania wykazywała się silną wolą, żeby nie wrzucić 40 km/h - no bo cóż to dla niej, sam widziałem jak krążyła w te i we w te, aby rozładować rozsadzającą ją energię. ;)
A ten facet z brodą...cóż, oświadczam, że nadaje się do szybkich wycieczek z "koksami", "cyborgami" itp.
Nabrał nas wszystkich. Sargath - Ciebie też ;))).
Mogę na to dać certyfikat z odciskiem Misiaczowej łapy.

Po lewej stronie drogi znajdują się rozlewiska, bardzo często fotografowane przez rowerzystów.


Po dojechaniu do leśniczówki na popas na licznikach mieliśmy po 30 km.
Obok rosły przebiśniegi. Wiosna!

Po raz kolejny dopompowałem koło w Stevensie i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Niestety, w skórzanym siodełku Basi pękła jedna z dwóch głównych sprężyn i choć dało się jechać, to nie wiem, czy szukać gdzieś takiej sprężyny na wymianę ("Gadzik" - ratuj!!!;))), czy szukać dla niej nowego "Brooksa"?
W Pilchowie Ania odłączyła się od nas, a "Siwobrody" po raz kolejny zaprosił nas na kawę, chyba wyżłopaliśmy mu w ten weekend (a głównie ja) całe zapasy.
Znów nie dali się fotografować.

Po poczęstunku Krzysiek użyczył mi pompki samochodowej, żebym mógł "nożnie" dopompować Anecie koło "na kamień", bo mnie już ręce bolały.
Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy na Głębokie.
Nie myślcie, że to koniec spotkań ze szczecińskimi celebrytami.
W Lasku Arkońskim natknęliśmy się na Piotrka "Bronika" i Łukasza "Lukiego.
Anetę pożegnaliśmy w okolicach ul. Arkońskiej, a sami ruszyliśmy w kierunku Jasnych Błoni, niemiłosiernie zatłoczonych niedzielnymi rowerzystami i spacerowiczami.
Kiedy fotografowałem postępy w kwitnięciu krokusowego dywanu (od wczoraj), ponownie pojawił się Łukasz.
Dywan faktycznie, coraz bardziej gęsty, dla porównania - patrz zdjęcie z wczoraj.

No i teraz to już nie mam już co pisać.
Po prostu wróciliśmy stamtąd do domu. Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 60.00 km (18.00 km teren), czas: 03:42 h, avg:16.22 km/h, prędkość maks: 32.00 km/h
Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1178 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(11)