MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Holandia na rowerach. Dzień 0 i 1.

Niedziela, 31 sierpnia 2014 | dodano: 07.09.2014Kategoria Szczecińskie Rajdy BS i RS, Z Basią..., Holandia 2014
Wyjazd z Polski i wycieczka do Haarlemu ;).

Od czego by tu zacząć? Może od tego, że pewnego dnia Robert "Foxik" rzucił temat (kontynuowany potem przy współpracy Basi "Misiaczowej") by wykorzystując camping z gotowymi, stacjonarnymi namiotami odwiedzić na rowerach Holandię.
Korzystaliśmy już z tej formy w tamtym roku, tyle że pojechaliśmy tylko samochodem.
Namiociki są wyposażone w łóżka, kuchenkę, lodówkę i naczynia kuchenne, więc wiele zabierać nie trzeba.
Potem przyszedł czas na kompletowanie ekipy, bazującej głównie na sprawdzonym towarzystwie z organizowanych przez "Misiacz Tour" ;))) wyjazdów na Rugię, gdzie wypoczywaliśmy i bawiliśmy się fantastycznie, a od śmiechu bolały nas brzuchy.
Doszły też "nowe" osoby, które nie miały z nami okazji być na Rugii, czyli Hania i Piotrek "Peiowie" i Krzysiek "Monter".
Tradycyjnie z Basią, jak przed każdą organizowaną przez nas wyprawą odtańczyliśmy "Taniec Słońca". Kto z nami wyjeżdżał, wie że na takich wyjazdach zawsze jest udana pogoda (również i teraz tak było, choć wcześniejsze zapowiedzi meteorologów były dołujące). Możecie w to wierzyć lub nie, ale świadków od lat jest wielu ;))).
Na paru grupowych wyjazdach z użyciem kilku samochodów używaliśmy z Basią krótkofalówek, co pozwalało zachować stałą łączność i trzymać się w kupie.
Tym razem doskonały sprzęt o zasięgu kilku kilometrów zapewnił Krzysiek "Monter".
Nie wszyscy mogli pojechać. Ku naszemu ubolewaniu z powodów rodzinnych musiał zrezygnować Piotrek "Bronik", którego chyba nam wszystkim bardzo brakowało :(((.

Razem wyjechało nas 11 osób:

1) Basia "Misiaczowa"
2) Paweł "Misiacz"
3) Marzena "Foxy"
4) Robert "Foxik"
5) Basia "Rudzielec"
6) Ewa vel ... a nie ujawnię nowej ksywki z campingu ;)))
7) Beata "Jaszkowa"
8) Jacek "Jaszek"
9) Krzysiek "Monter"
10) Hania "Peiowa"
11) Piotrek "Peio"

Nadeszła sobota 30 sierpnia i o godzinie 6:00 spotkaliśmy się na parkingu stacji "Orlen" w Lubieszynie, skąd ruszyliśmy z rowerami na samochodach w wielogodzinną podróż do Castricum-Bakkum w pobliżu Amsterdamu.
Przed nami było blisko 900 km, a że jechaliśmy z dużą ilością rowerów, staraliśmy się nie przekraczać 120 km/h, gdyż potem zaczynał się robić "wir w baku".

Za namową Jacka pojechaliśmy inną trasą niż ta sugerowana przez nawigację, a mianowicie przez groblę Afsluitdijk, zbudowaną w latach 1927-1932 na morskiej zatoce Zuiderzee.
Oddziela ona słodkowodny obecnie zbiornik IJsselmeer od Morza Północnego (tak Holendrzy wyrywają tereny morzu).


Lasek na grobli do wyboru ;))).

Wieczorem dotarliśmy na camping i dostaliśmy przydział swoich namiotów.
Przyznam, że moje kojarzenie po tylu godzinach jazdy było MOCNO ograniczone, ale jakoś dałem radę ;).
Następnego dnia fotografujemy "Stefana", czyli miejscowego albatrosa, który żył z turystyki :))).

Tak wygląda nasze obozowisko, rewelacja !!!


Niespiesznie (przynajmniej co niektórzy przyzwyczajeni do relaksacyjnie rozmemłanego relaksu ;))) zbieramy się na wycieczkę do miejscowości Haarlem (czy nie kojarzy się to Wam z niebezpiecznym miejscem w USA ?) ;))).
Na trasę prowadzi nas Piotrek "Peio" i jego nawigacja...a ja cóż, przyznam się, że na kolejnej wyprawie w końcu mam chęć jechać za kimś, a nie prowadzić.
Słowa uznania dla Piotrka, w końcu mogłem jechać jak cielę i niczym się nie przejmować!
Fotka prawie grupowa przed recepcją naszego campingu.

Nasz camping to największy jaki w życiu widziałem, a z Basią od blisko 15 lat jeździmy po campingach w całej Europie - mimo swej wielkości jest komfortowy, cichy i spokojny, choć czasem zdarzają się niestety niesforni goście.
Na szczęście w ciągu tych kilkunastu lat trafiło się to nam tylko kilka razy.
Kraju pochodzenia większości "zakłócaczy" ciszy nocnej dyskretnie nie zdradzę...
Ten camping ma już 100 lat!!!

Każdy wie, że w Holandii w miastach są drogi dla rowerów, ale pewnie nie każdy wie, że wszystkie prawie miejscowości są połączone jak nie drogami, to wręcz "autostradami' dla rowerów!!!
Dlaczego?
Bo chyba każdy Holender rodzi się wraz z małym rowerkiem :))).

Baśka żadnemu psu i kotu nie odpuści.
Nie zliczę, ile razy molestowała zwierzaki :))).

Punkt widokowy w wydmowym parku narodowym Castricum.

Wydmy ciągną się po horyzont!


W miasteczku o nazwie, której nie pamiętam trafia się nam taki oto widok!
Twierdzenia, że Holandia jest płaskim i nudnym krajem już teraz zaczynają się "dematerializować".

Trudno uwierzyć, ale na wręcz idealnie czystych ścieżkach Marzena łapie gumę !

Do Haarlem jedziemy w pewnym momencie przez bardzo przemysłowe tereny, które miejscami przypominają nasze Zakłady Chemiczne "POLICE" (wyglądem i "zapachem"). Ciekawe doświadczenie.
Tu z kolei widać statek, który chyba służy do odwiertów podmorskich.

Powoli wyjeżdżamy ze strefy przemysłowej.
Domy przypominają mi nieco Anglię.

Kolejna "autostrada" dla rowerów - porównajcie jej szerokość do drogi dla samochodów!

W końcu wjeżdżamy do miejscowości o "murzyńsko" brzmiącej nazwie...autostradą oczywiście!

W mieście trwa jakaś parada, tłumy niemożebne.

Film Jacka:

Budynek dawnych koszar.

Typowe dla Holandii widoki kanałów.
Jeszcze je namiętnie fotografuję, ale potem przestanę, bo będzie ich zatrzęsienie.


Kościół w Haarlem.

Kościół kościołem, ale większości z nas chce się sikać, więc korzystamy z jakiegoś TOI-TOI'a stojącego przed remontowanym domem. Nikt nas nie opierdzielił.
Rozmawiam z "chyba pastorem" z tegoż kościoła, pytając o dojazd do centrum. Oprócz wskazówek słyszymy też historię miejsca. Kiedy dziękuję po holendersku "Dank u wel", tenże "chyba pastor" się dziwi.
Cóż, na studiach z pewnych powodów przez rok uczyłem się holenderskiego i tu powoli odzyskuję zapomnianą przez lata mowę, choć ani zasobów ani doświadczenia nie mam wielkiego, zawsze to jednak coś.
Standardowy widok w Holandii.

Docieramy na rynek w Haarlem.

Kościół...

Misiacz...

Miejscowe obuwie ;))).

Wnętrze kościoła.


Do kościoła zaś przyklejone są sklepiki...i lodziarnie, na które notorycznie polują Basia i Marzena ;).

Uliczki w Haarlem.

Port i kanały.

Kazano mi tańczyć na rurze, nie mogłem odmówić ;))).

Chwila przerwy.
W Holandii nawet na autostradzie może "nagle" otworzyć się most zwodzony...

...i trzeba poczekać.

Opuszczamy miasto.
Widok na basztę.

Tym razem zamiast jechać terenami przemysłowymi, robimy sobie skrót promem.
Dla rowerzystów oczywiście za darmo, w końcu to cywilizowany kraj.


Na koniec niespodzianka...prawie kilometr "skrótu" drogą dla koni.
Wiem, że "Monter" się do tego nie przyzna, ale czuję że był tym zachwycony !!! ;)))

Wracamy na camping i przygotowujemy obiad dla naszych współlokatorów z namiotu ...no dobra, piwko też się otworzyło ;).

P.S. W Holandii widok rowerzysty w "lycrach" i na trekkingu jest wyjątkowo egzotyczny.
Obserwowano nas jak ufoludków ;))).


Zestawienie dni:

Holandia na rowerach. Dzień 0 i 1.

Holandia na rowerach. Dzień 2.
Holandia na rowerach. Dzień 3.
Holandia na rowerach. Dzień 4.
Holandia na rowerach. Dzień 5.
Holandia na rowerach. Dzień 6.


Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 65.36 km (1.00 km teren), czas: 04:19 h, avg:15.14 km/h, prędkość maks: 46.00 km/h
Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1321 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

K o m e n t a r z e
Mirek, około 120 zł za dobę wychodzi.
Namiot 6-osobowy, teoretycznie 4 dorosłych i 2 dzieci, ale wszystkie łóżka są duże.
Misiacz
- 14:56 poniedziałek, 8 września 2014 | linkuj
Zajefajne i czekam na więcej i więcej
P.S.
Paweł, czy faktycznie wypożyczenie takiego namiotu dla 4 osób to 25€
srk23
- 14:49 poniedziałek, 8 września 2014 | linkuj
Suuuper relacja z super wycieczki :)
Trendix
- 10:10 poniedziałek, 8 września 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!