MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

RUGIA. DZIEŃ 3. GINGST - WYSPA UMMANZ - GINGST (plus Altefähr).

Sobota, 17 sierpnia 2013 | dodano: 20.08.2013Kategoria Rugia od 2010..., Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Powiem krótko!
Dzień trzeci na Rugii to już apogeum lenistwa, którego nie wytrzymała Małgosia, bo najwyraźniej rozsadzała ją energia, a i bardziej kusiły ją klify Koenigsstuhl, które my już widzieliśmy w maju :).
Tam też wybrała się z rana na samotną, długą wycieczkę.
Ja dla reszty ekipy proponuję wycieczkę z wyspy...na wyspę :).
Celem dzisiejszego wyjazdu ma być wyspa Ummanz leżąca u zachodnich wybrzeży Rugii.
Aby tam się dostać (i się nie umęczyć;)), najciekawiej wg mnie wystartować z miasteczka Gingst, do którego oczywiście dostajemy się...samochodami, z rowerami na dachu ;).
Tak uczciwie, to po prostu szkoda czasu i energii, by przemierzać na rowerze niezbyt ciekawy odcinek z półwyspu Zicker do Gingst.
Zostawiamy samochody na darmowym parkingu, który wypatrzyłem z Basią podczas naszych poprzednich wypraw na Rugię - więcej w kategorii "Rugia od 2010" (KLIK) - i idziemy do sklepu, który specjalizuje się w bibelotach z kotami :).

Sierściuchy występują tam pod wieloma postaciami, a to jeden z przykładów.
Tanie to to nie jest, ale wygląda ciekawie.

Obok sklepu znajduje się gotycki kościół ewangelicki, a czy jest pod jakimś wezwaniem to nie wiem, zresztą dla mnie to dziś bez znaczenia.
W jego architekturze zastanawiają mnie jednak liczne otwory znajdujące się w ścianach, ciekaw jestem, co to takiego.



Oczywiście jak to w naszym przypadku bywa, spędzamy tu sporo czasu, a dopiero potem ruszamy w stronę wyspy Ummanz.
Rynek w Gingst.

Ruszamy w kierunku Volsvitz, do którego prowadzi bardzo malownicza droga, po czym w Varbelwitz wjeżdżamy na tak idealnie gładką, nową ścieżkę rowerową, że dosłownie czuję najmniejsze nierówności...moich opon. Wrażenie jest takie, jakby rower sam jechał.
Przed Mursewiek zatrzymuję się na chwilę, by pozdrowić moją mieszkającą tu rodzinę, a tuż przed odjazdem robię pamiątkową fotkę dwojga kuzynów.

Następnie prowadzę grupę przez niesamowite osiedle domków jednorodzinnych.
Są zupełnie nowe, zbudowane jakieś 2 lata temu przez firmę NCC, każdy piękny, w stylu pomorskim i każdy kryty strzechą, zgodnie z tutejszym zwyczajem.

W tym momencie spada na nas dosłownie kilkanaście kropli deszczu, więc chowamy się na moment w wiacie, jest okazja by odpocząć, polenić się i zjeść kanapkę ;).
Po zjedzeniu jednej bułki po kroplach prawie nie ma śladu, widać zaklęcie Tańca Słońca mocno trzyma, w oddali po lewej i po prawej widać, że leje, ale my "suchym kołem" wjeżdżamy mostem na wyspę Ummanz.
Jedziemy przez Waase, a tuż przed Heide skręcamy w prawo na szutrowy szlak, który doprowadza nas do nadbrzeżnego wału, gdzie zwykle można obserwować szaleństwa kitesurferów.
Dziś jednak nic z tego, bo prawie nie wieje wiatr.
Tak Ummanz i surferzy wyglądali w roku 2010: KLIK.

My oddajemy się swojej najnowszej pasji: LENISTWU ;))).
Zalegamy na skarpie i ględzimy...
...gapimy się w niebo...
...popijamy z bidonów...
...podjadamy...
...gapimy się w niebo...
...gapimy się na wodę...

...pozujemy przez wiele minut do ustawianej fotki...

...aż w końcu ociężale ruszamy, skuszeni niesamowitą propozycją:
- Jak szybko wrócimy na camping, będziemy mogli pograć w bierki :))).
Szybko to w przypadku tego wyjazdu to słowo znacznie na wyrost.
Właściwie, to w sumie nieznane nam ;).
Toczymy się wokół wyspy, a tylko "Jaszek" na moment podczepia się pod traktor i goni go, chcąc choć troszkę podkręcić średnią.
Nam się nie chce, za to zatrzymujemy się znów na fotkę, by uchwycić zbożowe walce.

Zjeżdżamy z Ummanz i raz jeszcze przejeżdżamy przez osiedle domków.
W świetle słońca wyglądają jeszcze lepiej.

Dojeżdżamy do Gingst i możemy pochwalić się światu naszym dzisiejszym wyczynem:
POKONALIŚMY DZIŚ POWALAJĄCY DYSTANS OK. 28 KM !!! :)))
To się nadaje do Księgi Guinessa ;).
Pakujemy rowery na samochody i w miejscowej EDECE robimy zakupy spożywcze i zapas izotoników na ostatni wieczór przy grillu.
Już samochodem docieramy w miejsce dawnej przeprawy ze Stralsundu na wyspę, do malowniczej miejscowości Altefähr.

Niestety, choć miejscowość ciekawa, to gastronomia nie oferuje tu zbyt wiele i sensownej "fiszbuły" tu nie uświadczysz, więc zjadamy tylko po wodnistym lodzie z automatu jak z czasów PRL i idziemy na pomost, skąd rozciąga się przepiękny widok na Stralsund.

W innej technice i z innego ujęcia...

Tak do końca nierowerowi to nie jesteśmy, bo choć rowery tkwią na samochodach, to my zadajemy szyku i po miasteczku chodzimy w strojach rowerowych i SPD-ach (co niektórzy), a co! :)
Wchodzimy na górkę, na której znajduje się zabytkowy kościół i ciekawy cmentarz i wracamy do samochodów.

Kierujemy się w stronę naszego biwaku, zatrzymując się po drodze w Gustow, gdzie zamawiamy "fiszbuły"...a czas sobie leniwie płynie ;).
Po powrocie na camping mamy jeszcze czas na partyjkę ping-ponga, swobodną kąpiel i przygotowanie się do wieczornego grillowania.
Pod wieczór wraca z samotnej wycieczki Małgosia, dość styrana, ale to zrozumiałe, bo w jeden dzień zrobiła o kilka kilometrów więcej (135 km) niż reszta w ciągu trzech dni ;).
Przed nami ostatni wieczór w tym błogim miejscu, a rano pakowanie się, zwijanie obozowiska i trudny powrót do szczecińskiej rzeczywistości...

Po majowej, to była kolejna wspaniała wyprawa na Rugię, gdzie na pewno większe zakwasy mieliśmy na brzuchach i na twarzy od ciągłego śmiechu niż w nogach od kręcenia na rowerach :))).


LINKI DO WSZYSTKICH DNI:

DZIEŃ 1
DZIEŃ 2
DZIEŃ 3 Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 27.89 km (2.00 km teren), czas: 01:36 h, avg:17.43 km/h, prędkość maks: 42.00 km/h
Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 563 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

K o m e n t a r z e
Faktycznie czad ! Naszej Karolci polecę członkostwo w Waszym Klubie :-)))
iskiereczka74
- 18:41 czwartek, 22 sierpnia 2013 | linkuj
Lenistwo??? Gdzie??? Chyba nie znasz wierszyka o leniu. Może i dystans nie powala, krótsze jednak musisz przyznać masz na koncie. Z resztą fajny dzień, fajne zdjęcia, a trasę wykręciła za Was Rowerzystka. A czy na Rugii chodziło o km, chyba nie. Jest co poczytać :). A to bardzo bliscy kuzyni, tak z ciekawości pytam. Spinka - 17:50 wtorek, 20 sierpnia 2013 | linkuj
Paweł :D no dystans to nawet mnie powalił Wy cyborgi :D :D. No i dodam że masz przystojnych kuzynów :)
Trendix
- 17:28 wtorek, 20 sierpnia 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!