MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Holandia na rowerach. Dzień 3.

Wtorek, 2 września 2014 | dodano: 10.09.2014Kategoria Z Basią..., Szczecińskie Rajdy BS i RS, Holandia 2014

Amsterdam bez rowerów w systemie PARK+RIDE (ojojoj) i metro.

Zgodnie z zaleceniem Roba, naszego holenderskiego rezydenta campingu rezygnujemy z wyjazdu do Amsterdamu i jego zwiedzania na rowerach.
Dlaczego?
1) Dystans dojazdu i powrotu jest spory.
2) Przemieszczanie się na rowerach w ścisłym centrum w 11-osobowej grupie już samo w sobie jest trudne, zwłaszcza biorąc pod uwagę tamtejszy ruch rowerowy, nie mówiąc już o zwiedzaniu tamtejszych wąskich uliczek.
3) Opcja dowozu rowerów na samochodach odpada nie tylko z powyższych względów, ale również z powodu bardzo drogich parkingów.
4) Wybieramy więc znaną w całej Europie opcję zostawienia samochodu na parkingu w systemie P+R (Park + Ride). Objaśnienie będzie poniżej.

Dziś więc po śniadaniu ruszamy na trasę samochodami do położonego na obrzeżach Amsterdamu Sloterdijk.
Trochę błądzimy przez roboty drogowe, ale w końcu trafiamy na parking P+R.
Wjeżdża samochód "Jaszków", wjeżdża "Foxików". Gdy ja próbuję pobrać bilet i wjechać, pojawia się komunikat, że parking jest pełny !!! Stoję więc przed szlabanem i czekam, aż jakiś samochód wyjedzie i system zwolni miejsce, na szczęście nie trwa to długo i po chwili parkujemy...
...i teraz się zacznie ;))).
System PARK+RIDE działa w taki sposób, że samochód zostawia się na obrzeżach miasta i w niektórych krajach (podobno) jest tak, że bilet parkingowy stanowi jednocześnie bilet na metro i pozostałe środki komunikacji miejskiej.
Tu jest "prawie" tak samo, a jak wiadomo, prawie robi czasem wielką różnicę. Tu bilet na komunikację kupuje się w automacie na parkingu.
Podchodzimy pod automat do sprzedaży i czytamy instrukcję i jakoś mamy problem ze zrozumieniem, o co chodzi, choć z angielskim kłopotów nie ma.
Pytam więc Holenderki, czy w niebieskim automacie mogę kupić bilet na metro.
- Nie, to jest tylko automat do płacenia za parking, bilety trzeba kupić na stacji nad parkingiem, a w ogóle tego systemu to nawet my do końca nie rozumiemy.
Cóż, skoro tubylec tak rzekł, ruszamy na stację.
W informacji nam mówią, żebyśmy w żółtym automacie na stacji sobie kupili bilet na...autobus nr 48.
It is simple !
Czyżby?
Coś nam jednak nie pasuje. Co ma bilet ze stacji do systemu P+R ???
Wracamy więc z "Peio" czym prędzej na parking, bo czas nagli (bilet należy zakupić w ciągu 1 godziny od wjazdu na parking) i jeszcze raz uważnie i spokojnie czytamy instrukcję.
To jednak JEST automat do biletów i ponadto do płatności za parking!
Kupuję więc za 5,90 EUR bilety całodniowe na 3 osoby z mojego samochodu (akurat tak się opłacało najbardziej), a znajduję ich aż 5 ! Ktoś również nie pojął niuansów systemu i część zostawił. Pozostałe dwa darmowe (!) przejmą inni z naszej grupy.
Bilet ten działa jako zniżka na parking w momencie, kiedy ostatnie odbicie w skanerze będzie miało miejsce w ścisłym centrum miasta.
Wtedy za całodniowy postój nie zapłacimy 10 EUR, a zaledwie 1 EUR.
Uffff...udało się !!!
Ruszamy na naziemną stację metra i pytamy, z której części i z którego peronu jedzie się w stronę Amsterdamu. Co Holender, to opcja.
Wchodzimy na jeden z peronów i pytam dwóch wyglądających na biznesmenów chłopaków, czy to jest metro (bo niektórzy nam wmawiali, że to jest pociąg).
- Tak, to jest metro.
- A czy to jest dobry kierunek na Amsterdam?
- Tak.
- To czemu tyle osób mówiło co innego?
- Bo to zapewne też byli turyści i chcieli być mili :))).

Wsiedliśmy, jedziemy...już gładko i bez niespodzianek. Komunikaty z głośników przywracają pamięć o języku, którego uczyłem się przez rok wieki temu i przyznam, że coraz więcej przypominam sobie z każdym słowem...choć jest to wyjątkowo ograniczona wiedza.
Dojeżdżamy wreszcie do centrum na Centraal Station i tam postanawiamy się rozdzielić, bo każdy ma inne priorytety.
Ja zostaję z dwiema Basiami i ruszamy na pieszy obchód, reszta chce popływać statkami po kanałach i zostać jeszcze na nocne spacery, by obejrzeć panienki na wystawach w słynnej Dzielnicy Czerwonych Latarń i wrócić potem na camping.
Ponieważ gołą dupę już niejednokrotnie w życiu widzieliśmy, postanawiamy wracać naszą grupą na camping jeszcze za dnia ;))).

Zagłębiamy się w historyczne centrum nad kanałami.



Zewsząd unosi się specyficzny zapach marihuany ;))).
Co kilka kroków znajduje się tzw. coffee-shop, gdzie skręta z trawki można sobie tak samo legalnie zakupić i "spożyć" jak kawę w każdym innym kraju.
Wchodzę do jednego z nich, bo pilnie poszukuję toalety.
W środku wygląda to jak normalny pub, tyle że asortyment jest eee...nieco poszerzony ;).
Po wyjściu z zadymionego lokalu moja głowa od samego oddychania również jest nieco "poszerzona" ;).
Okazuje się, że nie musiałem tam szukać WC, ponieważ panowie mogą się co krok wysikać w takich oto metalowych ślimakowo zakręconych przybytkach zakończonych pisuarem.
Panie jak zwykle mają z tym większy problem, ale to wynika też z braku tzw. "rurki urynowej" ;).

Rzut oka na "kwartał dziwek" ;).

Kolejne miejsce, gdzie można się "wzmocnić ziołami" :))).

Można zakupić też różne akcesoria ;).

W razie problemów zdrowotnych w Amsterdamie zdaje się, że najbardziej polecana jest "maryśka" ;))).
Jej zapach nie opuszcza nas przez większość wędrówki ;).

Zabytkowe kamienice nad kanałami.

Chwila przerwy na posiłek.


Mówiłem, że rowerów tu zatrzęsienie.
Na dodatek wszyscy jeżdżą bardzo szybko!

Tu pewnie można kupić na brylanty na wagę ;) .

Przerywamy spacer, by skosztować warzonego na miejscu "nieprzemysłowego" piwa w miejscowej "Fabryce Piwa".


Przyznam, że napój jest wręcz niebiańsko pyszny, choć cena 3 EUR za kufelek 0,33 l nie jest motywująca do dłuższych posiadówek.

Wnętrze lokalu z kadziami, gdzie powstaje bursztynowy skarb :).

Taki rowerek to bardzo przydatna rzecz, zwłaszcza gdy chcemy go ze sobą zabrać do metra.

Na tym placu Baśka zrobiła sobie zdjęcie z policjantami na rowerach, ale niestety nie mam tej fotki.
Musi wystarczyć ta ze mną ;).

Tymczasem po Amsterdamie błąka się wycieczka włoskich sakwiarzy.
Wszyscy starają się być mili (tak jak dla nas na parkingu) i wskazać im miejsce noclegu.
Po kilku godzinach znów spotkamy tę grupkę błąkającą się wśród wąskich uliczek, a mili przechodnie nadal będą wskazywać im trasę do miejsca noclegu ;))).

Ktoś zrobił dowcip i pomalował przypięte rowery kolorowymi sprayami.
No nie wiem, czy mnie by taki dowcip rozbawił ;).

Kolejna ciekawostka - sklep hmmm..."ogrodniczy" ;).
W tym oto sklepiku można nabyć nasiona, sadzonki, grzybki halucynogenne i wszelkie akcesoria do hodowli "ziół" i uprawy specyficznych grzybków ;).

Zbliżamy się do chińskiej dzielnicy.

Oto i ona...

Tu widać to wyraźniej.

A tu...ulica klubów dla gejów.
Po lewej i po prawej lokale pod tęczowymi flagami.
Dobrze, że szedłem z dwiema kobietami :))).

Tradycyjnie, Baśka molestuje każdego napotkanego psa czy kota.

Kończymy powoli wędrówkę po tym ciekawym mieście...

Kościół przy Centraal Station...

...i sama zabytkowa stacja Centraal Station, która ma dość ciekawą historię i jest posadowiona na tysiącach pali, ale to znajdziecie sobie w necie.

Odbijamy bilet w metrze i wracamy na parking.
To dobra decyzja, bo jesteśmy już znużeni wielogodzinnym zwiedzaniem.
Wracamy na parking i wkładam bilet parkingowy do niebieskiej maszyny, a tam...należność 10 EUR.
Co teraz?
Miało być 1 EUR, no ale jak?
Obok nas na szczęście ktoś rozpracował, o co chodzi.
Po włożeniu biletu na parking należy do odrębnego czytnika przyłożyć bilet z metra i należność zmienia się z 10 EUR na 1 EUR. Jakie to proste :))).
Dodam jeszcze, że nasz miły rezydent powiedział nam, żebyśmy przygotowali sobie dużo drobnych monet do płacenia w automacie.
Monety przygotowane.
Płacę kartą "MAESTRO", bo oczywiście nie ma opcji płacenia monetami.
Ach, ci przemili Holendrzy ;))).

Zestawienie dni:

Holandia na rowerach. Dzień 0 i 1.

Holandia na rowerach. Dzień 2.
Holandia na rowerach. Dzień 3.
Holandia na rowerach. Dzień 4.
Holandia na rowerach. Dzień 5.
Holandia na rowerach. Dzień 6.
Rower: Dane wycieczki: 6.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg:0:00 km/h, prędkość maks: km/h
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

K o m e n t a r z e
Cudowne miasto, wielu kultur i barrrrrdzo wyluzowane ;)
srk23
- 13:50 czwartek, 11 września 2014 | linkuj
czyli tam - rowery , seks i trawka .....no przynajmniej dominuje ..:) fajna relacja :)
tunislawa
- 21:24 środa, 10 września 2014 | linkuj
No jedno już wiem:) nigdy nie pytaj Holendra o drogę :D
Trendix
- 21:09 środa, 10 września 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!