- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Borowanie Misiacza :/
Piątek, 18 stycznia 2013 | dodano: 18.01.2013Kategoria Szczecin i okolice
Miałem nie jeździć po lodowisku rowerem, ale znów wypadł kurs do centrum no i jakoś tak wyszło ;).
Temperatura:-3.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 213 (kcal)
Rower:Koza
Dane wycieczki:
10.55 km (2.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 32.00 km/hTemperatura:-3.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 213 (kcal)
PlusGSM i praca...
Czwartek, 17 stycznia 2013 | dodano: 17.01.2013Kategoria Szczecin i okolice
Jadąc do pracy musiałem zajechać do salonu PlusGSM i odstać swoje, kolejki jak za komuny, ale musiałem wyjaśnić kilka rzeczy niewyjaśnionych.
Normalnie nie wsiadłbym dziś na rower, bo do wyboru były czarne, ale główne ulice i boczne, przypominające lodowisko, ale nie lubię szukać miejsc do parkowania w centrum i jeszcze za to płacić ;).
O szlifa nietrudno, rower tańczył czasami jak oszalały, więc poczekam, aż lodowiska znikną.
W związku z zakupem nowego telefonu, wziąłem się za testowania Endomondo, ale mam tylko część trasy, bo aplikacja nie chciała dziś działać w trybie off-line.
Wracałem przez Park Żeromskiego...

Temperatura:-1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 303 (kcal)
Normalnie nie wsiadłbym dziś na rower, bo do wyboru były czarne, ale główne ulice i boczne, przypominające lodowisko, ale nie lubię szukać miejsc do parkowania w centrum i jeszcze za to płacić ;).
O szlifa nietrudno, rower tańczył czasami jak oszalały, więc poczekam, aż lodowiska znikną.
W związku z zakupem nowego telefonu, wziąłem się za testowania Endomondo, ale mam tylko część trasy, bo aplikacja nie chciała dziś działać w trybie off-line.
Wracałem przez Park Żeromskiego...

Rower:Koza
Dane wycieczki:
15.87 km (2.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 33.00 km/hTemperatura:-1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 303 (kcal)
Wymiana telefonu....
Poniedziałek, 14 stycznia 2013 | dodano: 14.01.2013Kategoria Szczecin i okolice
Wreszcie zebrałem się i choć nie lubię zmian, w końcu pojechałem na "Kozie" wymienić telefon na coś "bardziej współczesnego" i nawet się udało w miarę sprawnie, choć w salonie Plusa zazwyczaj kłębią się takie kolejki, jak w przychodniach w czasie epidemii grypy ;).
Kupiłem telefon posiadający pewne funkcje komputera, a nie komputer posiadający możliwość telefonowania ;).
Test wbudowanego aparatu:
Temperatura:-3.6 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 202 (kcal)
Kupiłem telefon posiadający pewne funkcje komputera, a nie komputer posiadający możliwość telefonowania ;).
Test wbudowanego aparatu:
Rower:Koza
Dane wycieczki:
9.90 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 32.00 km/hTemperatura:-3.6 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 202 (kcal)
Nasza prezentacja wyprawy "Szlakiem Odra-Nysa".
Piątek, 11 stycznia 2013 | dodano: 12.01.2013
Od prawie miesiąca byłem gotowy do prezentacji mojej i Basi wyprawy Szlakiem Odra-Nysa w podziemiach Browaru "Stara Komenda".

Kiedy wreszcie po ogromnej akcji promocyjnej Asi i Artura ze sklepu rowerowego "Mad Bike" zebrała się ogromna jak dla mnie liczba zainteresowanych (ok. 37 tylko samych znajomych) nadszedł ten dzień, złośliwa natura spłatała parszywego figla i spadł śnieg, który natychmiast zaczął zamarzać.
Jeszcze większego figla spłatały i dosłownie "dały dupy" nasze miejskie służby, czyli tzw. "drogowcy".
Szczecin stał się jednym wielkim korkiem, czegoś takiego nie widziałem chyba w życiu, to się nazywa pech.
Podobnie było jakiś czas temu, jak na tym filmie "Ale urwał", ale chyba miasto nigdy nie było tak sparaliżowane:
A to są skutki pracy naszych drogowców na rzekomo zatłoczonej ulicy - korki podobno uniemożliwiły posypanie lodu piaskiem czy solą - a wg mnie było na odwrót (kliknij link poniżej) :))):
KLIK
Kierowcy stali w niekończących się korkach, a na moją ulicę wyglądającą jak lodowisko drogowcy wysłali ... pług śnieżny.
Soli i piachu nie sypał, ale lód pogłaskał.
W tym samym czasie z Nowej Soli zmierzał do nas współuczestnik naszej wyprawy, Daniel wraz z Magdą.
Mimo, że wyjechali ok. godziny 13:00, to dzięki aurze i drogowcom ledwo zdążyli na pokaz (weszli w jego trakcie, mimo, że przesunąłem rozpoczęcie).
Nie lepiej było z nami. Mieliśmy być w "Starej Komendzie" na godzinę 18:00 i mimo, że wyjechaliśmy wcześniej, to już na skrzyżowaniu Kolumba z Tamą Pomorzańską zaczął się koszmarny, stojący na lodzie korek. Po 30 minutach byliśmy ledwie kilkadziesiąt metrów dalej, więc porzuciliśmy samochód w śniegu na wysokości "Orlenu" i czym prędzej "z buta" zsuwaliśmy do celu. Okazało się, że jedną z przyczyn korka był również kierowca-idiota autobusu miejskiego, który się zepsuł - ma prawo - ale kierowca ten nie włączył świateł awaryjnych, a zwykłe mijania i wszyscy za nim sądzili, że on również tkwi w korku i nikt go nie wyprzedzał, tymczasem przed autobusem...nie było żadnego pojazdu.
Co za jełop!
Zdążyliśmy do "Komendy" dojść ok. 18:45 i szybko zabraliśmy się za przygotowywania.
W międzyczasie odbierałem jeden telefon za drugim, że niestety, ze względu na to co się dzieje, kolejne osoby nie zdołają dotrzeć na pokaz :(((.
I tak byłem zdumiony tłumkiem wypełniającym salę!!!
Według relacji właściciela "Starej Komendy" wstawiono 47 krzeseł i zabrakło miejsc! Niektórzy siedzieli na schodach!
Jestem bardzo zaskoczony, ale to miłe zaskoczenie ;).
Troszkę przesunąłem rozpoczęcie pokazu i dzięki temu z korka udało się wyrwać kolejnym kilku osobom, w tym mojemu tacie wraz z osobami towarzyszącymi.
Daniel dotarł z Magdą "kilka slajdów później".
To właśnie jego autorstwa zdjęcia zamieszczam poniżej:

Sala wypełniona po brzegi!


Pokaz trwa, a Misiacz gada i gada...;)

Miałem mówić ok. 45 minut do 1 godziny, a zeszło mi ... prawie 1,5 godziny!
Na szczęście nikt nie rzucał pomidorami i jajkami, więc chyba było całkiem dobrze? ;)
Gratuluję Basi.

Po pokazie podeszło do nas kilka osób na pogawędkę - dziękujemy z Basią i Danielem za gromkie brawa i wyrazy uznania oraz cenne uwagi ;).
Kiedy większość widzów rozeszła się, na dole na warzone na miejscu piwko została nasza stała ekipa.


Po zakończeniu naszego spotkania "popokazowego" okazało się, że ktoś wyszedł i nie zapłacił za zamówione piwa "Bursztynowe" i smalec i niestety, przyszło nam i Danielowi pokryć czyjeś koszty z własnej kieszeni...cóż, bywa i tak :(((.
A po pokazie czekał nas miły spacer nocnymi, zaśnieżonymi ulicami po zakopany w śniegu samochód.

Dziękuję serdecznie wszystkim, którym udało się mimo warunków dotrzeć na pokaz oraz organizatorom, Asi, Adzie, Arturowi, Damianowi i Marcinowi (jemu również za interesujący wstęp przed pokazem na temat historii podziemi).
Szkoda, że kilkunastu innym osobom się nie udało.
Mam nadzieję, że za długo się nie produkowałem. ;)
Wszystkie zdjęcia autorstwa Daniela można obejrzeć TUTAJ (KLIK).
Zdjęcia autorstwa Asi z kolei znajdują się TUTAJ (KLIK).
Teraz z niecierpliwością czekamy na kolejne prezentacje, tym razem "Iskierek" z wyprawy z dziećmi na Rugię i Marka z wyprawy do Irlandii.
Zainteresowanych szczegółową fotorelacją z naszej wyprawy odsyłam TUTAJ (KLIK).
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Kiedy wreszcie po ogromnej akcji promocyjnej Asi i Artura ze sklepu rowerowego "Mad Bike" zebrała się ogromna jak dla mnie liczba zainteresowanych (ok. 37 tylko samych znajomych) nadszedł ten dzień, złośliwa natura spłatała parszywego figla i spadł śnieg, który natychmiast zaczął zamarzać.
Jeszcze większego figla spłatały i dosłownie "dały dupy" nasze miejskie służby, czyli tzw. "drogowcy".
Szczecin stał się jednym wielkim korkiem, czegoś takiego nie widziałem chyba w życiu, to się nazywa pech.
Podobnie było jakiś czas temu, jak na tym filmie "Ale urwał", ale chyba miasto nigdy nie było tak sparaliżowane:
A to są skutki pracy naszych drogowców na rzekomo zatłoczonej ulicy - korki podobno uniemożliwiły posypanie lodu piaskiem czy solą - a wg mnie było na odwrót (kliknij link poniżej) :))):
KLIK
Kierowcy stali w niekończących się korkach, a na moją ulicę wyglądającą jak lodowisko drogowcy wysłali ... pług śnieżny.
Soli i piachu nie sypał, ale lód pogłaskał.
W tym samym czasie z Nowej Soli zmierzał do nas współuczestnik naszej wyprawy, Daniel wraz z Magdą.
Mimo, że wyjechali ok. godziny 13:00, to dzięki aurze i drogowcom ledwo zdążyli na pokaz (weszli w jego trakcie, mimo, że przesunąłem rozpoczęcie).
Nie lepiej było z nami. Mieliśmy być w "Starej Komendzie" na godzinę 18:00 i mimo, że wyjechaliśmy wcześniej, to już na skrzyżowaniu Kolumba z Tamą Pomorzańską zaczął się koszmarny, stojący na lodzie korek. Po 30 minutach byliśmy ledwie kilkadziesiąt metrów dalej, więc porzuciliśmy samochód w śniegu na wysokości "Orlenu" i czym prędzej "z buta" zsuwaliśmy do celu. Okazało się, że jedną z przyczyn korka był również kierowca-idiota autobusu miejskiego, który się zepsuł - ma prawo - ale kierowca ten nie włączył świateł awaryjnych, a zwykłe mijania i wszyscy za nim sądzili, że on również tkwi w korku i nikt go nie wyprzedzał, tymczasem przed autobusem...nie było żadnego pojazdu.
Co za jełop!
Zdążyliśmy do "Komendy" dojść ok. 18:45 i szybko zabraliśmy się za przygotowywania.
W międzyczasie odbierałem jeden telefon za drugim, że niestety, ze względu na to co się dzieje, kolejne osoby nie zdołają dotrzeć na pokaz :(((.
I tak byłem zdumiony tłumkiem wypełniającym salę!!!
Według relacji właściciela "Starej Komendy" wstawiono 47 krzeseł i zabrakło miejsc! Niektórzy siedzieli na schodach!
Jestem bardzo zaskoczony, ale to miłe zaskoczenie ;).
Troszkę przesunąłem rozpoczęcie pokazu i dzięki temu z korka udało się wyrwać kolejnym kilku osobom, w tym mojemu tacie wraz z osobami towarzyszącymi.
Daniel dotarł z Magdą "kilka slajdów później".
To właśnie jego autorstwa zdjęcia zamieszczam poniżej:
Sala wypełniona po brzegi!
Pokaz trwa, a Misiacz gada i gada...;)
Miałem mówić ok. 45 minut do 1 godziny, a zeszło mi ... prawie 1,5 godziny!
Na szczęście nikt nie rzucał pomidorami i jajkami, więc chyba było całkiem dobrze? ;)
Gratuluję Basi.
Po pokazie podeszło do nas kilka osób na pogawędkę - dziękujemy z Basią i Danielem za gromkie brawa i wyrazy uznania oraz cenne uwagi ;).
Kiedy większość widzów rozeszła się, na dole na warzone na miejscu piwko została nasza stała ekipa.
Po zakończeniu naszego spotkania "popokazowego" okazało się, że ktoś wyszedł i nie zapłacił za zamówione piwa "Bursztynowe" i smalec i niestety, przyszło nam i Danielowi pokryć czyjeś koszty z własnej kieszeni...cóż, bywa i tak :(((.
A po pokazie czekał nas miły spacer nocnymi, zaśnieżonymi ulicami po zakopany w śniegu samochód.
Dziękuję serdecznie wszystkim, którym udało się mimo warunków dotrzeć na pokaz oraz organizatorom, Asi, Adzie, Arturowi, Damianowi i Marcinowi (jemu również za interesujący wstęp przed pokazem na temat historii podziemi).
Szkoda, że kilkunastu innym osobom się nie udało.
Mam nadzieję, że za długo się nie produkowałem. ;)
Wszystkie zdjęcia autorstwa Daniela można obejrzeć TUTAJ (KLIK).
Zdjęcia autorstwa Asi z kolei znajdują się TUTAJ (KLIK).
Teraz z niecierpliwością czekamy na kolejne prezentacje, tym razem "Iskierek" z wyprawy z dziećmi na Rugię i Marka z wyprawy do Irlandii.
Zainteresowanych szczegółową fotorelacją z naszej wyprawy odsyłam TUTAJ (KLIK).
Rower:
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Zaproszenie na pokaz z wyprawy do "Starej Komendy".
Środa, 9 stycznia 2013 | dodano: 07.01.2013Kategoria Szczecin i okolice
W najbliższy piątek 11 stycznia 2013 roku zapraszamy wraz z Basią "Misiaczową" o godzinie 18:30 na spotkanie z opowieściami i zdjęciami z naszej wyprawy rowerowej na "Szlaku Odra-Nysa" w podziemiach Browaru "Stara Komenda" w Szczecinie.
Pokaz slajdów zacznie się o godzinie 19.00.
Miejsce : Browar "Stara Komenda", Szczecin, plac Batorego 3, wstęp wolny ;).
Organizatorzy:
Sklep Rowerowy "Mad Bike"
Browar "Stara Komenda"

"Dla niektórych prawdziwa wyprawa rowerowa to wyprawa na bezdroża krajów egzotycznych.
Są też jednak i tacy, którzy za wyprawę uznają wycieczkę w okolicach Szczecina.
My przez 7 dni przejechaliśmy na rowerach trasę o długości blisko 500 km wzdłuż Nysy Łużyckiej i Odry od Czech, przez Niemcy i Polskę do Szczecina.
To wyprawa pozornie całkiem bliska, która jednak pozwala odkryć rzeczy, niektóre zaskakujące, o których nie nie wszyscy wiedzą."
Temperatura:6.3 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 332 (kcal)
Pokaz slajdów zacznie się o godzinie 19.00.
Miejsce : Browar "Stara Komenda", Szczecin, plac Batorego 3, wstęp wolny ;).
Organizatorzy:
Sklep Rowerowy "Mad Bike"
Browar "Stara Komenda"

"Dla niektórych prawdziwa wyprawa rowerowa to wyprawa na bezdroża krajów egzotycznych.
Są też jednak i tacy, którzy za wyprawę uznają wycieczkę w okolicach Szczecina.
My przez 7 dni przejechaliśmy na rowerach trasę o długości blisko 500 km wzdłuż Nysy Łużyckiej i Odry od Czech, przez Niemcy i Polskę do Szczecina.
To wyprawa pozornie całkiem bliska, która jednak pozwala odkryć rzeczy, niektóre zaskakujące, o których nie nie wszyscy wiedzą."
Rower:Koza
Dane wycieczki:
16.92 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 28.00 km/hTemperatura:6.3 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 332 (kcal)
Do Schwennenz...ale bez przekonania.
Sobota, 5 stycznia 2013 | dodano: 05.01.2013Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec
Rano przywitała nas wiosenna pogoda i zacząłem wybierać się na samotny spacer na rowerku.
Tak się wybierałem i wybierałem i gdy już byłem gotowy, opuściły mnie chęci, ale stwierdziłem, że skoro tyle się zbierałem, to pojadę przez Będargowo i Warnik do Niemiec, do Ladenthin.
Najpierw przetestowałem przejazd kolejowy na Gumieńcach, teraz przejeżdża się gładziutko jak w cywilizowanym kraju.

Bez specjalnego zapału, choć całkiem sprawnie wturlałem się pod górkę w Warniku i za moment wjechałem do Niemiec do Ladenthin.
Pogoda iście wiosenna, ciepło, bo od 4-6 st.C.

Zjechałem drogą płyt i nieco okrężną drogą dojechałem do Schwennenz.

Wszystko jakieś wymarłe po obu stronach granicy i wszędzie jakiś mentalny kac chyba panuje.
Tuż przed granicą zatrzymałem się na herbatę z termosu i kanapkę i przez Stobno i Mierzyn dotarłem do Szczecina.
Temperatura:5.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 735 (kcal)
Tak się wybierałem i wybierałem i gdy już byłem gotowy, opuściły mnie chęci, ale stwierdziłem, że skoro tyle się zbierałem, to pojadę przez Będargowo i Warnik do Niemiec, do Ladenthin.
Najpierw przetestowałem przejazd kolejowy na Gumieńcach, teraz przejeżdża się gładziutko jak w cywilizowanym kraju.
Bez specjalnego zapału, choć całkiem sprawnie wturlałem się pod górkę w Warniku i za moment wjechałem do Niemiec do Ladenthin.
Pogoda iście wiosenna, ciepło, bo od 4-6 st.C.
Zjechałem drogą płyt i nieco okrężną drogą dojechałem do Schwennenz.
Wszystko jakieś wymarłe po obu stronach granicy i wszędzie jakiś mentalny kac chyba panuje.
Tuż przed granicą zatrzymałem się na herbatę z termosu i kanapkę i przez Stobno i Mierzyn dotarłem do Szczecina.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
34.72 km (3.00 km teren), czas: 01:48 h, avg:19.29 km/h,
prędkość maks: 43.00 km/hTemperatura:5.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 735 (kcal)
Do księgowych i powrót.
Piątek, 4 stycznia 2013 | dodano: 04.01.2013Kategoria Szczecin i okolice
Rower:Koza
Dane wycieczki:
11.00 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 33.00 km/hTemperatura:7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
TESCO
Środa, 2 stycznia 2013 | dodano: 02.01.2013
Lepsze TESCO na "Kozie" niż TESCO z buta ;).
Temperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rower:Koza
Dane wycieczki:
3.92 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 23.00 km/hTemperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Sylwestrowo po chlebek.
Poniedziałek, 31 grudnia 2012 | dodano: 31.12.2012Kategoria Szczecin i okolice
Lubię wyskoczyć na rower w Sylwestra, jakiś fajny klimat "dni ostatnich" panuje.
Pogromcą dystansu to dziś nie zostanę, ale zawsze to coś do ogólnego rachunku kilometrów.
Nadarzyła się mała okazja, ponieważ "Bronik" jechał do centrum do piekarni po chleb, więc się zabrałem na doczepkę ;).
Skrót przez "uniwerek" z "Bronikiem" na pierwszym planie.

Dziewczynki też jeżdżą na rowerach, jak głosi graffitti.

Ponieważ piekarnia na Rayskiego była zamknięta, pojechaliśmy przez Jasne Błonia na Niebuszewo na Kołłątaja, gdzie "Bronik" kupił ostatni chlebek na zakwasie.
Tymczasem na Jasnych Błoniach budowana jest scena do miejskiej zabawy sylwestrowej.

Ja zamykam ten rok dystansem 6272 km, a Basia 2874 km i choć to mniej niż w roku ubiegłym, to był to rowerowo udany i interesujący rok, w którym odbyła się ciekawa wyprawa szlakiem "Odra-Nysa" i miał miejsce zdumiewający rekord Basi!
Tradycyjnie jak co roku, życzenia w kilkunastu językach dla Was! ;)
Szczęśliwego Nowego Roku!
Happy New Year!
Glückliches Neues Jahr!
Glecklichs Nej Johr! [alzacki]
Gut Nay Yor! [jidysz]
Gelukkig Nieuwjaar! [niderlandzki]
Gelukkige nuwe jaar! [afrikaans]
Schéint Néi Joer! [luksemburski]
Hallich Nei Yaahr! [pensylwański]
Bona annada! [okcytański]
Ojenyunyat osrasay! [w narzeczu Irokezów]
I'Taamomohkatoyiiksistsikomi! [w narzeczu Indian Czarne Stopy]
Gozhqq Keshmish! [w narzeczu Apaczów Zachodnich]
Aa'e Emona'e! [w narzeczu Czejenów]
Bloav ezh mat! [bretoński]
Blwyddyn Newydd Dda! [walijski]
Bliadhna mhath ur! [gaelicki - szkocki]
Strowe nowe leto! [łużycki]
Srecno novo leto ! [słoweński]
Temperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 300 (kcal)
Pogromcą dystansu to dziś nie zostanę, ale zawsze to coś do ogólnego rachunku kilometrów.
Nadarzyła się mała okazja, ponieważ "Bronik" jechał do centrum do piekarni po chleb, więc się zabrałem na doczepkę ;).
Skrót przez "uniwerek" z "Bronikiem" na pierwszym planie.
Dziewczynki też jeżdżą na rowerach, jak głosi graffitti.
Ponieważ piekarnia na Rayskiego była zamknięta, pojechaliśmy przez Jasne Błonia na Niebuszewo na Kołłątaja, gdzie "Bronik" kupił ostatni chlebek na zakwasie.
Tymczasem na Jasnych Błoniach budowana jest scena do miejskiej zabawy sylwestrowej.
Ja zamykam ten rok dystansem 6272 km, a Basia 2874 km i choć to mniej niż w roku ubiegłym, to był to rowerowo udany i interesujący rok, w którym odbyła się ciekawa wyprawa szlakiem "Odra-Nysa" i miał miejsce zdumiewający rekord Basi!
Tradycyjnie jak co roku, życzenia w kilkunastu językach dla Was! ;)
Szczęśliwego Nowego Roku!
Happy New Year!
Glückliches Neues Jahr!
Glecklichs Nej Johr! [alzacki]
Gut Nay Yor! [jidysz]
Gelukkig Nieuwjaar! [niderlandzki]
Gelukkige nuwe jaar! [afrikaans]
Schéint Néi Joer! [luksemburski]
Hallich Nei Yaahr! [pensylwański]
Bona annada! [okcytański]
Ojenyunyat osrasay! [w narzeczu Irokezów]
I'Taamomohkatoyiiksistsikomi! [w narzeczu Indian Czarne Stopy]
Gozhqq Keshmish! [w narzeczu Apaczów Zachodnich]
Aa'e Emona'e! [w narzeczu Czejenów]
Bloav ezh mat! [bretoński]
Blwyddyn Newydd Dda! [walijski]
Bliadhna mhath ur! [gaelicki - szkocki]
Strowe nowe leto! [łużycki]
Srecno novo leto ! [słoweński]
Rower:Koza
Dane wycieczki:
15.05 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 39.00 km/hTemperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 300 (kcal)
Rajd na "zakończenie" sezonu jak Masa Krytyczna ;).
Niedziela, 30 grudnia 2012 | dodano: 30.12.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
Wreszcie nadszedł czas, by ruszyć zad po kontuzji kolana, a okazja ku temu była znakomita, bowiem "Jaszek" ogłosił tzw. "zakończenie" sezonu i zaproponował na Forum RS taką oto trasę:

Niestety, siły jakoweś nieczyste i wredne, które nienawidzą wycieczek rowerowych, próbowały zablokować zebranie się uczestników wyjazdu poprzez odcięcie serwera Forum RS na weekend, ale próżne działania sił nieprzychylnych turystom i ograniczonych cenzorów rodem z PRL-u, na starcie o godzinie 10:30 pojawiła się ogromna grupa zainteresowanych (w sumie jechało nas potem 17 osób na 16 rowerach, bo "Yogi" z Wandą zasuwali na tandemie).
Jechali z nami:
1) Paweł "Misiacz"
2) Piotrek "Bronik"
3) Krzysiek "Monter"
4) Beata "Jaszkowa"
5) Jacek "Jaszek"
6) Ania "VonZan"
7) Michał "Ernir"
8) Jacek "Kajacek"
9) Małgosia "Rowerzystka"
10) Piotrek "Piotrktm"
11) "Tunia"
12) Janusz "Janusz"
13) Ania
14) Marek
15) Tomek "Yogi"
16) Wanda
17) Krzysiek "Siwobrody"
Ufff...spamiętałem!

Wielką czeredą ruszyliśmy na Schwennenz, gdzie czekała na nas "Tunia".

Stamtąd skierowaliśmy się na Ramin.
Tempo było naprawdę lekkie i turystyczne.

Za Bismark, w drodze do Blankensee wreszcie wyjrzało słońce!

Aż chciało się robić zdjęcia typu "Landschaft" ;).

Przed Blankensee zatrzymaliśmy się nad jeziorkiem Cośtamcośtamsee, gdzie Ania poczęstowała nas pysznym smalczykiem własnej roboty.
W tym czasie po plaży kręcił się nasz rodak z wykrywaczem metali, zapewne w poszukiwaniu zagubionych euro i biżuterii.

Mieliśmy też dwóch Jezusków, którzy próbowali chodzić po wodzie ;).

Mój rower w lesie nad jeziorem.

Widoczna w oddali budka na zamarzniętym jeszcze jeziorze...

W Blankensee wjechaliśmy do Polski, a następnie na ścieżkę rowerową do Dobrej, na której "Bronik" prawie że "zmiótł" jadącego z przeciwka rowerzystę.
Chłopina się zamyślił i wjechał na przeciwległy pas ruchu i rowerzysta po gwałtownym hamowaniu zaliczył glebę.
"Bronik" to jednak porządny człek, zawrócił i przeprosił swoją ofiarę.

Z Dobrej skierowaliśmy się na Sławoszewo, do karczmy "Zjawa", jednak spotkał nas zawód, gdyż przybytek ten był zamknięty na głucho, a szkoda, bo fajne miejsce.
Z "braku laku" przemieściliśmy się do knajpki do Bartoszewa, jednak jej klimat mi nie odpowiada, więc troszkę "po angielsku" zniknęliśmy stamtąd wraz z "Monterem", "Bronikiem" i "VonZan" i dojechaliśmy, po nie do końca odśnieżonych, a na pewno zasyfionych ścieżkach rowerowych na Głębokie.
Urażonych i fochliwych za nasze prymitywne zniknięcie serdecznie przepraszamy ;).

Tam wpadłem na głupkowaty pomysł wracania przez Las Arkoński, mimo ostrzeżeń Ani, że gdzieniegdzie jest tam jeszcze lód.
Cóż, za głupotę zapłaciłem glebą, ubłoconą kurtką, spodniami, sakwą, kierownicą, licznikiem i obitym prawym bokiem (czego to ja jeszcze nie mam poobijanego?).
Po pożegnaniu Ani postanowiliśmy pojechać nową ścieżką na nowej ul. Arkońskiej.
Ścieżka fajna, ale nad sygnalizacją świetlną to można popracować.
Na ul. Niemierzyńskiej ścieżka na wysokości dawnego liceum się skończyła.
"Monter" opowiadał o bardzo niebezpiecznym rozwiązaniu przystanków na tejże ulicy - otóż w pewnym momencie ulica przed wiatą podwyższa się jakby w formie rampy, przy czym dość wysoki lewy bok tej rampy (blisko środka ulicy) praktycznie jest niewidoczny dla jadących bliżej środka jezdni lub omijających rampę.
Zdarzyło się już tak, że samochód wjechał kołem na tenże bok i po uderzeniu został gwałtownie wybity z toru jazdy.
Podobnie było dziś ze mną, złapałem kołem niewidoczną lewą ściankę tejże rampy, koło zaczęło szaleć, przykleiło się do niej, cudem nie odniosłem poważnych obrażeń, choć mogło być nawet gorzej. Autor tego pomysłu może mieć wkrótce parę istnień na sumieniu, na przykład gdy wybity w powietrze samochód wpadnie na pieszych na chodniku lub pójdzie na czołówkę z innym samochodem. To jest absolutna tragedia i wg mnie kryminał !!!!!!!!!!!!!!!
Na szczęście przeżyłem...
Co ciekawe, w tym momencie na dodatek lunął deszcz, którego nie miało być, "Monter" depnął ostro po pedałach i tyle go z "Bronikiem" widzieliśmy, więc odbiliśmy na ul. Piotra Skargi. Tam ulewa rozhulała się i schroniliśmy się pod daszkiem dawnej lodziarni.
Potem mokrymi ulicami wracaliśmy na Pomorzany, a mój wymyty rower i wykąpany łańcuch zamieniły się we wspomnienia.
Z ciekawostek - na Pomorzanach Piotrek MUSIAŁ przejechać swoją ukochaną kładką, choć nawet nie było to po drodze ;).
Temperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1387 (kcal)

Niestety, siły jakoweś nieczyste i wredne, które nienawidzą wycieczek rowerowych, próbowały zablokować zebranie się uczestników wyjazdu poprzez odcięcie serwera Forum RS na weekend, ale próżne działania sił nieprzychylnych turystom i ograniczonych cenzorów rodem z PRL-u, na starcie o godzinie 10:30 pojawiła się ogromna grupa zainteresowanych (w sumie jechało nas potem 17 osób na 16 rowerach, bo "Yogi" z Wandą zasuwali na tandemie).
Jechali z nami:
1) Paweł "Misiacz"
2) Piotrek "Bronik"
3) Krzysiek "Monter"
4) Beata "Jaszkowa"
5) Jacek "Jaszek"
6) Ania "VonZan"
7) Michał "Ernir"
8) Jacek "Kajacek"
9) Małgosia "Rowerzystka"
10) Piotrek "Piotrktm"
11) "Tunia"
12) Janusz "Janusz"
13) Ania
14) Marek
15) Tomek "Yogi"
16) Wanda
17) Krzysiek "Siwobrody"
Ufff...spamiętałem!
Wielką czeredą ruszyliśmy na Schwennenz, gdzie czekała na nas "Tunia".
Stamtąd skierowaliśmy się na Ramin.
Tempo było naprawdę lekkie i turystyczne.
Za Bismark, w drodze do Blankensee wreszcie wyjrzało słońce!
Aż chciało się robić zdjęcia typu "Landschaft" ;).
Przed Blankensee zatrzymaliśmy się nad jeziorkiem Cośtamcośtamsee, gdzie Ania poczęstowała nas pysznym smalczykiem własnej roboty.
W tym czasie po plaży kręcił się nasz rodak z wykrywaczem metali, zapewne w poszukiwaniu zagubionych euro i biżuterii.
Mieliśmy też dwóch Jezusków, którzy próbowali chodzić po wodzie ;).
Mój rower w lesie nad jeziorem.
Widoczna w oddali budka na zamarzniętym jeszcze jeziorze...
W Blankensee wjechaliśmy do Polski, a następnie na ścieżkę rowerową do Dobrej, na której "Bronik" prawie że "zmiótł" jadącego z przeciwka rowerzystę.
Chłopina się zamyślił i wjechał na przeciwległy pas ruchu i rowerzysta po gwałtownym hamowaniu zaliczył glebę.
"Bronik" to jednak porządny człek, zawrócił i przeprosił swoją ofiarę.
Z Dobrej skierowaliśmy się na Sławoszewo, do karczmy "Zjawa", jednak spotkał nas zawód, gdyż przybytek ten był zamknięty na głucho, a szkoda, bo fajne miejsce.
Z "braku laku" przemieściliśmy się do knajpki do Bartoszewa, jednak jej klimat mi nie odpowiada, więc troszkę "po angielsku" zniknęliśmy stamtąd wraz z "Monterem", "Bronikiem" i "VonZan" i dojechaliśmy, po nie do końca odśnieżonych, a na pewno zasyfionych ścieżkach rowerowych na Głębokie.
Urażonych i fochliwych za nasze prymitywne zniknięcie serdecznie przepraszamy ;).
Tam wpadłem na głupkowaty pomysł wracania przez Las Arkoński, mimo ostrzeżeń Ani, że gdzieniegdzie jest tam jeszcze lód.
Cóż, za głupotę zapłaciłem glebą, ubłoconą kurtką, spodniami, sakwą, kierownicą, licznikiem i obitym prawym bokiem (czego to ja jeszcze nie mam poobijanego?).
Po pożegnaniu Ani postanowiliśmy pojechać nową ścieżką na nowej ul. Arkońskiej.
Ścieżka fajna, ale nad sygnalizacją świetlną to można popracować.
Na ul. Niemierzyńskiej ścieżka na wysokości dawnego liceum się skończyła.
"Monter" opowiadał o bardzo niebezpiecznym rozwiązaniu przystanków na tejże ulicy - otóż w pewnym momencie ulica przed wiatą podwyższa się jakby w formie rampy, przy czym dość wysoki lewy bok tej rampy (blisko środka ulicy) praktycznie jest niewidoczny dla jadących bliżej środka jezdni lub omijających rampę.
Zdarzyło się już tak, że samochód wjechał kołem na tenże bok i po uderzeniu został gwałtownie wybity z toru jazdy.
Podobnie było dziś ze mną, złapałem kołem niewidoczną lewą ściankę tejże rampy, koło zaczęło szaleć, przykleiło się do niej, cudem nie odniosłem poważnych obrażeń, choć mogło być nawet gorzej. Autor tego pomysłu może mieć wkrótce parę istnień na sumieniu, na przykład gdy wybity w powietrze samochód wpadnie na pieszych na chodniku lub pójdzie na czołówkę z innym samochodem. To jest absolutna tragedia i wg mnie kryminał !!!!!!!!!!!!!!!
Na szczęście przeżyłem...
Co ciekawe, w tym momencie na dodatek lunął deszcz, którego nie miało być, "Monter" depnął ostro po pedałach i tyle go z "Bronikiem" widzieliśmy, więc odbiliśmy na ul. Piotra Skargi. Tam ulewa rozhulała się i schroniliśmy się pod daszkiem dawnej lodziarni.
Potem mokrymi ulicami wracaliśmy na Pomorzany, a mój wymyty rower i wykąpany łańcuch zamieniły się we wspomnienia.
Z ciekawostek - na Pomorzanach Piotrek MUSIAŁ przejechać swoją ukochaną kładką, choć nawet nie było to po drodze ;).
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
68.31 km (7.00 km teren), czas: 03:57 h, avg:17.29 km/h,
prędkość maks: 43.00 km/hTemperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1387 (kcal)
























