- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Loecknitz: Przewietrzyć wiekowego "Rosynanta" i przy okazji "Misiacza"...
Sobota, 20 września 2014 | dodano: 20.09.2014Kategoria Wypadziki do Niemiec, Szczecin i okolice
Szybki, treningowo-zakupowy kurs do Loecknitz na wiekowej szosówce "Rosynant".
Wyjechałem z garażu około kwadransa przed 11:00.
Przy okazji testowałem jakość zdjęć z komórki HTC "pozyskanej" od Marzeny "Foxy" (wielkie dzięki!).
Ustawiłem najniższą rozdzielczość 3 mpix, da się żyć, ale chyba wrócę do 5 mpix.
Pierwsza fotka dopiero za Ladenthin, bo ta część była raczej lekko treningowa.

Kolejna na trasie...

Pod nowym "NETTO" w Loecknitz zameldowałem się punkt 12:00, naprawdę dobrze się jechało.
Ponieważ sakwy małe, więc i zakupy symboliczne - były one tylko pretekstem do pociśnięcia.
Przywiozłem 3 antydepresanty chmielowe (plus jeden bezalkoholowy był, ale poszedł na miejscu), 2 pianki do golenia, 0,5 kg kawy i 2 dezodoranty) ;) .
Całkiem sporo upchałem.
Nim ruszyłem spod sklepu, osuszyłem bezalkoholowy izotonik (o czym mówi też napis na małej naklejce ;))).

Ostatnia fotka znów przed Ladenthin i ruuuura do domu ;).
Przed "TESCO" spotkałem Państwa "Gadzików" ;).

Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1300 (kcal)
Wyjechałem z garażu około kwadransa przed 11:00.
Przy okazji testowałem jakość zdjęć z komórki HTC "pozyskanej" od Marzeny "Foxy" (wielkie dzięki!).
Ustawiłem najniższą rozdzielczość 3 mpix, da się żyć, ale chyba wrócę do 5 mpix.
Pierwsza fotka dopiero za Ladenthin, bo ta część była raczej lekko treningowa.

Kolejna na trasie...

Pod nowym "NETTO" w Loecknitz zameldowałem się punkt 12:00, naprawdę dobrze się jechało.
Ponieważ sakwy małe, więc i zakupy symboliczne - były one tylko pretekstem do pociśnięcia.
Przywiozłem 3 antydepresanty chmielowe (plus jeden bezalkoholowy był, ale poszedł na miejscu), 2 pianki do golenia, 0,5 kg kawy i 2 dezodoranty) ;) .
Całkiem sporo upchałem.
Nim ruszyłem spod sklepu, osuszyłem bezalkoholowy izotonik (o czym mówi też napis na małej naklejce ;))).

Ostatnia fotka znów przed Ladenthin i ruuuura do domu ;).
Przed "TESCO" spotkałem Państwa "Gadzików" ;).

Rower:Rosynant
Dane wycieczki:
66.20 km (0.00 km teren), czas: 02:27 h, avg:27.02 km/h,
prędkość maks: 48.00 km/hTemperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1300 (kcal)
1000 km w 2014 wybiegane !!!
Piątek, 19 września 2014 | dodano: 19.09.2014Kategoria Szczecin i okolice
Dziś nieco
szybszym biegiem na 5 km dokonałem czegoś, o czym jakieś 2 lata temu
(gdy zaczynałem bieganie) bym nawet nie myślał.
Ubiegły rok zamknięty na 700 km, w tym jest szansa na dużo więcej, w końcu dopiero wrzesień :).

Temperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Ubiegły rok zamknięty na 700 km, w tym jest szansa na dużo więcej, w końcu dopiero wrzesień :).

Rower:
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: km/hTemperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Takie tam...
Środa, 17 września 2014 | dodano: 17.09.2014Kategoria Szczecin i okolice
Użytkowo.
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 78 (kcal)
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
4.85 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 27.00 km/hTemperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 78 (kcal)
Dom-praca-dom...
Wtorek, 16 września 2014 | dodano: 16.09.2014Kategoria Szczecin i okolice
Dziś znów ciepło, bo termometr w liczniku wskazywał mi 27 st.C.
Oby tak do marca ;).
Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 317 (kcal)
Oby tak do marca ;).
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
15.77 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 25.00 km/hTemperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 317 (kcal)
Na działkę do taty z dostawą...
Poniedziałek, 15 września 2014 | dodano: 15.09.2014Kategoria Szczecin i okolice
Upał - jak na wrzesień!
27 st.C !
Potem zakupy dla Basi.
Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 148 (kcal)
27 st.C !
Potem zakupy dla Basi.
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
7.45 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 28.00 km/hTemperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 148 (kcal)
Test szczecińskiego roweru miejskiego Bike_S.
Sobota, 13 września 2014 | dodano: 13.09.2014Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
Niedawno zarejestrowałem się w systemie szczecińskiego roweru miejskiego Bike_S.
Dziś pojechaliśmy z Basią na szybki teścik.

Idea tego roweru jest jak najbardziej szczytna i podoba się nam, bo zwiększa ilość rowerzystów, miejmy nadzieję kosztem mniejszej ilości samochodów, ponadto pozwala na szybkie przemieszczanie się w centrum.
Według mnie dodatkowe stacje powinny w przyszłości być rozlokowane jeszcze bardziej na obrzeżach, aby można było zostawić samochód i do centrum popedałować na tym wehikule.
Uwaga techniczna: rowery w sumie nowe, a mam wrażenie że strasznie rozklekotane, a w Basi egzemplarzu urwana była śruba zaciskowa siodełka...ale i tak mi się to podoba :)

Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Dziś pojechaliśmy z Basią na szybki teścik.

Idea tego roweru jest jak najbardziej szczytna i podoba się nam, bo zwiększa ilość rowerzystów, miejmy nadzieję kosztem mniejszej ilości samochodów, ponadto pozwala na szybkie przemieszczanie się w centrum.
Według mnie dodatkowe stacje powinny w przyszłości być rozlokowane jeszcze bardziej na obrzeżach, aby można było zostawić samochód i do centrum popedałować na tym wehikule.
Uwaga techniczna: rowery w sumie nowe, a mam wrażenie że strasznie rozklekotane, a w Basi egzemplarzu urwana była śruba zaciskowa siodełka...ale i tak mi się to podoba :)

Rower:
Dane wycieczki:
2.60 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Dom-praca-dom...
Czwartek, 11 września 2014 | dodano: 11.09.2014Kategoria Szczecin i okolice
Na zdjęciu:
mistrzu parkowania z firmy DPD na drodze dla rowerów.

Korzystając z nowego pasa dla rowerów czuję się teraz nieco bezpieczniej...

Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 330 (kcal)
mistrzu parkowania z firmy DPD na drodze dla rowerów.

Korzystając z nowego pasa dla rowerów czuję się teraz nieco bezpieczniej...

Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
16.96 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 42.00 km/hTemperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 330 (kcal)
Holandia na rowerach. Dzień 6 i 7.
Piątek, 5 września 2014 | dodano: 14.09.2014Kategoria Holandia 2014, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Z Basią...
Targ serowy w Alkmaar i zaskakujące zjawisko...
To już ostatni dzień wycieczkowania na rowerach po Holandii i jutro wracamy do kraju. Przed nami jednak kurs w bardzo ciekawe miejsce, na słynny targ serowy w Alkmaar.
Mamy z Basią ok. 7 minut opóźnienia w stosunku do reszty ekipy, więc ruszamy chwilę później tylko w towarzystwie naszych współlokatorów, Baśki i Krzyśka.
Podobno tony sera i sam targ mogą zniknąć w ciągu jednej chwili, więc nie chcemy zatrzymywać ekipy i narażać na utratę wrażeń ;).
Być może trafimy już na puste stragany i smętnie przemieszczane wiatrem resztki skórek od sera, ale podejmujemy to ryzyko i udajemy się mimo wszystko do Alkmaar, najwyżej zwiedzimy zabytki;))).
Nie jedziemy przy głównej drodze, tylko trasą którą wypatrzyłem wczoraj. Jest ciekawa, nawet przez moment jedziemy prawie przez las (a lasów w Holandii za wiele nie widziałem). W pewnym momencie kierunki stają się niejasne, ale widząc konsternację grupki ludzi w dziwnych strojach i na dziwnych rowerach zatrzymuje się przy mnie młoda Holenderka i oferuje pomoc.
Dziękujemy, przydała się bardzo!
Docieramy wreszcie do Alkmaar, wjeżdżając od strony kościoła.
Na "Kaasmarkt" (Targ Serowy) prowadzą umieszczone na budynkach drogowskazy.
Aby tam dotrzeć, prowadzimy rowery głównym deptakiem wśród snujących się ludzi.
Idą bez kręgów sera pod pachami, niektórzy jakoś tak smętnie wpatrzeni przed siebie...i zaczynam podejrzewać, że i oni nie zdążyli przed dematerializacją targu.
Chyba już wiem, skąd sława targu w Alkmaar, choć mogę się mylić.
To znikające w kilka minut tony sera :))).
Przetaczamy rowery przez mostek i nadal nic.
Wciąż tłumy ludzi pozbawionych sera !!!
Przeciskamy się wąską uliczką wśród setek ludzi i prawie docieramy do celu...ale, ale!
Spójrzcie na tego faceta w szarej koszulce, na chłopaka w koszulce w paski czy zaniepokojony wzrok dziewczyny w tle.
Tak.
To prawda.
Ci ludzie również nie zdążyli !!!
Nagle przekraczamy jakieś "gwiezdne wrota", bramę do teleportacji do wszechświata równoległego!
Wprost nie mogę uwierzyć w to, co się dzieje !!!
Cuda jednak istnieją i nasza czwórka nagle zostaje przerzucona w czasie kilkanaście minut wstecz.
Jak gdyby nigdy nic trwa sprzedaż serów, "nosiciele" ze specjalnymi noszami co rusz donoszą nowe kręgi, a plac otacza tłum turystów.
Cud jednak sięgnął dalej - oto spotykamy w komplecie całą naszą grupę dokonującą zakupów żółtego smakołyku ;)
Nie wiem, czyja to sprawka, podejrzewam jednak Basię o jakiś "Taniec Teleportacyjny".
Wielkie dzięki, ktokolwiek to zrobił!
Również i my degustujemy sery na straganach, są wręcz przepyszne. Przypominamy sobie, jak powinien smakować taki wyrób.
Trudno się zdecydować co kupić, więc bierzemy ser wędzony i ser z ziołami.
Kręcimy się jeszcze po uliczkach Alkmaar, choć rzesze ludzi dość mocno to utrudniają.
Miasto jest przepiękne mimo dość "niefotogenicznej" pogody.
W tym miejscu trochę przypomina mi Wenecję.
Zagłębiamy się na moment w uliczki starego miasta.
Zagięcie czasoprzestrzeni stopniowo wyrównuje się i powoli mija nam oszołomienie :).
Wracamy w grupie tym samym deptakiem pod kościół.
Zwiedzamy jego wnętrze, gdzie akurat trwa próba chóru.
Kiedy wyjeżdżamy z miasta, na jednym z chodników chwieje się i upada na twarz starsza pani z zakupami.
Momentalnie zbiegają się ludzie, oferują pomoc, ktoś dzwoni po karetkę.
Podchodzimy z Ewą, podaję chusteczkę, bo niestety ma rozbitą twarz i czoło.
Nic tu już jednak więcej nie zdziałamy, przechodnie rozmawiają z panią, a pomoc jest już w drodze.
To budujące, że tak szybko nastąpiła reakcja.
Ruszamy więc dalej i kierujemy się do Egmond aan Zee, gdzie byłem wczoraj na samotnej wycieczce.
Przy samym wjeździe natykamy się na coś, co przypomina pozostałości fortu, a w "fosie" go otaczającej stoi pomnik jakiegoś nieznanego nam retro-ważniaka.
Tymczasem z krzaków wynurza się biało-szary kocur, zupełnie nieświadomy czyhającej w pobliżu Baśki.
Ostatkiem sił ratuje się od "zapieszczenia na amen" i umyka w pobliskie szuwary ;).
W Egmond aan Zee robimy zakupy i tylko objeżdżamy miasteczko, po czym kierujemy się na camping przez park wydmowy.
Już wczoraj miałem niejasne wrażenie, że chyba wymagane są tam bilety wstępu, ale do końca wszystkiego nie zrozumiałem na tablicy.
Dziś mijamy coś, co przypomina biletomat stojący na wjeździe.
Ktoś rzuca, że to chyba automat do sprzedaży map, więc jedziemy dalej ;).
Już w domu, w teczce z pakietem dokumentów otrzymanych w recepcji znajdujemy bilety wstępu do parku, które dała nam obsługa - były w cenie pobytu ;))).
Wczoraj były konie, dziś jakieś "bizony" i nie chcę słuchać, że to krowa mięsna.
Bizon to bizon i już. Jak jest dziki park, to musi być dziki bizon i basta ;))).
Docieramy na camping i zabieramy się do przygotowywania obiadu dla naszego namiotu.
Dziś kotlety drobiowe mielone z cukinią, do tego ziemniaki puree i buraczki.
Wokół zbierają się lokalni, mocno wygłodniali przypadkowi przechodnie ;))).
I to już koniec...
Piękne miejsca, piękny kraj, fantastyczne drogi dla rowerów, sympatyczni ludzie.
Z takim wrażeniem wyjeżdżamy do domu następnego dnia.
Na pożegnanie jeszcze fotka dwóch wiewiórek (jedna jest maskotką campingu, drugą wieziemy na tylnym siedzeniu;)) i ponad 10 godzin jazdy przed nami.
Tot ziens, Nederlanden! ;)
Zestawienie dni:
Holandia na rowerach. Dzień 0 i 1.
Holandia na rowerach. Dzień 2.
Holandia na rowerach. Dzień 3.
Holandia na rowerach. Dzień 4.
Holandia na rowerach. Dzień 5.
Holandia na rowerach. Dzień 6.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
43.45 km (0.00 km teren), czas: 02:33 h, avg:17.04 km/h,
prędkość maks: 30.00 km/hTemperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 844 (kcal)
Holandia na rowerach. Dzień 5.
Czwartek, 4 września 2014 | dodano: 13.09.2014Kategoria Holandia 2014, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Z Basią...
Dzień leniwca, tzw. "lazy day" dla mnie i dla Basi. Egmond aan Zee i marynarz Jaepie-Jaepie...
Dziś Basia i ja zostajemy na campingu i się byczymy, a reszta pakuje się z rowerami na samochody i zasuwa na zwiedzanie Hagi i Delft.
Od czasu do czasu tak już mamy, a że od kilkunastu lat z Basią podróżujemy z namiotem po Europie, jedno miasto "w te czy we w te" nie robi już dla nas specjalnej różnicy.
Po kilku dniach zwiedzania fajnie jest nam posiedzieć na spokojnie pod parasolem, sączyć kawkę i gapić się na chmury :).
Po południu zbieramy się tylko na wspólną skromną przejażdżkę na dystansie 8 km na pobliską plażę, bo Basia jeszcze jej nie widziała.
Przejeżdżamy przez wydmowy park narodowy...
...i wchodzimy na punkt widokowy.
Dzisiejszy przejazd jest tak krótki, że nawet się nie przebieraliśmy i jedziemy w campingowych chodakach i ogólnie "w cywilu".
Ciekawy widok te wydmy.
Docieramy na plażę, która sama w sobie tak naprawdę niewiele się różni od tej w Świnoujściu, jedynie tu przed samą plażą jest parking na tysiące rowerów!!!
Woda ma ok. 18 st.C, więc mnie specjalnie nie zachęca do całościowej kąpieli ;).
Wracamy na camping i pichcimy sobie obiad, potem znów się lenimy.
Po krótkiej poobiedniej drzemce postanawiam spenetrować tylko kilka ścieżek na campingu (ogromny jest) i w parku narodowym.
W parku pasą się jakieś konie, chyba nie dzikie ?
Tak penetrując i snując się...docieram do miasteczka Egmond aan Zee (a miało być tylko w okolicach campingu ;))).
To taka typowo wczasowa miejscowość z mnóstwem turystów.
Nie bawią mnie takie klimaty, ale jak już jestem to objadę.
W oddali latarnia morska, w pobliżu pomnik jakiegoś marynarza.
Marynarz nazywał się Jacob Glas (żył w latach 1832 - 1910), ksywka "Jaepie-Jaepie" i był jednym z najbardziej znanych ratowników morskich.
W ciągu 44 lat służby uratował on aż 170 osób, a dodam że przecież używano wtedy łodzi wiosłowych!
Pod linkiem widać, jak wciągano łódź z ratownikami do morza: KLIK !
Z Egmond kombinowałem zajechać jeszcze do odległego o 8 km Alkmaar, gdzie następnego dnia mamy jechać na jeden z najsłynniejszych targów serowych, ale powoli zaczynam odczuwać głód, a w sakwie mam tylko batoniki, w końcu miałem się tylko pokręcić w okolicach campingu.
Wracam więc inną drogą do Castricum.
Na moment siadam na koło...skuterowi ;))).
Ciekawostka: skutery o małej pojemności w Holandii poruszają się po drogach dla rowerów, choć wydaje mi się to niespecjalnie bezpieczne dla rowerów.
Kolizji jednak jakoś nie widać.
Kierowca skutera wydaje się lekko zaniepokojony, nadal widząc "Misiacza" w lusterku.
Prędkość wynosi 43 km/h i kierowca wydusza z "bzyka" resztki mocy, aby tylko urwać się rowerzyście (tym bardziej, że na siodełku wiezie dziewczynę ;))).
Wiem, że jego Vmax to ok. 50 km/h i "bzyk" przyspiesza więc odpuszczam, tym bardziej że już mocno ssie mnie głód.
Spokojnym tempem wracam na camping, by w końcu coś zjeść :).
Zestawienie dni:
Holandia na rowerach. Dzień 0 i 1.
Holandia na rowerach. Dzień 2.
Holandia na rowerach. Dzień 3.
Holandia na rowerach. Dzień 4.
Holandia na rowerach. Dzień 5.
Holandia na rowerach. Dzień 6.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
32.58 km (0.00 km teren), czas: 01:52 h, avg:17.45 km/h,
prędkość maks: 43.00 km/hTemperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 681 (kcal)
Holandia na rowerach. Dzień 4.
Środa, 3 września 2014 | dodano: 11.09.2014Kategoria Holandia 2014, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Z Basią...
Volendam, okolice i wyspa Marken.
Tego dnia ponownie wykorzystamy samochody, tym razem jednak po to, by przemieścić nasze rowery do Volendam, którego okolice chcemy objechać.
W nawigację wbijamy opcję nie najszybszej, a najkrótszej trasy, co kończy się wciągnięciem nas w sieć wąziutkich dróżek wiejskich. Jedzie się nieciekawie i bardzo powoli, więc przestawiamy urządzenia na opcję najszybszą...troszkę za późno jednak. Po pewnej chwili słyszymy komendę "...a następnie wjedź na prom" !!! ;))).
Jaki prom ?!
Okazuje się, że nasza dalsza droga znajduje się po drugiej stronie kanału, a zawracać nie ma już sensu, więc ustawiamy się do wjazdu na maleńki promik.
Koszt na szczęście niewielki, bo raptem 2 EUR za samochód z "zawartością", tak więc mamy specyficzną atrakcję za niewielkie pieniądze.
W pierwszej turze łapiemy się tylko my, więc mamy okazję z przeciwległego brzegu wykonać fotki nadpływającej reszty grupy.
Docieramy do Volendam, zostawiamy samochody na parkingu i "skrótem" przez wał docieramy do właściwej drogi, kierując się na Monnickendam.
Monnickendam to kolejne ładne miasteczko. Za namową "Jaszka" idę do biura informacji turystycznej, gdzie dostaję gratisową mapę okolic.
Przejeżdżamy (przynajmniej część z nas) wzdłuż nabrzeża, przy którym stoją stare żaglowce.
Po opuszczeniu miasteczka jedziemy trasą rowerową poprowadzoną górą wału.
Z wału zjeżdżamy na groblę prowadzącą na wyspę Marken.
Gwoli ścisłości, to w zasadzie dzięki tej grobli wyspa ta przestała być wyspą. Jedzie się dość ciężko, bo wieje silny czołowy wiatr.
Docieramy do celu i kierujemy się na wysunięty dość mocno na wschód cypel wyspy, gdzie znajduje się latarnia morska.
Dzięki tym zwierzakom powstają pyszne holenderskie sery :).
Dojeżdżamy do malowniczego cypla obmywanego dość sporymi falami wewnętrznego "morza" Markermeer.
Napotykamy tu dwie "miejscowe wariatki"...
...i dwójkę "czubków" ;).
Część ekipy zdecydowała się nawet pobrodzić w wodach Markermeer.
Po całkiem uczciwym odpoczynku wracamy inną trasą (wzdłuż wybrzeża) do miasteczka.
Nawet na tak małej wysepce wykopano kanały.
Oczywiście będę się powtarzał z przymiotnikami, ale i to miasteczko jest malownicze.
Przyzwyczajeni do zjadania w Niemczech "fiszbuł", oglądamy asortyment miejscowej "fiszbudy".
Holenderskim "fiszbułom" daleko do niemieckich, bo składają się wyłącznie z bułki i ryby - bez żadnych dodatków, za to można kupić tu "Kibbeling", czyli smażone w jakiejś specyficznej panierce kawałki rybki z dodatkiem sosu majonezowego. Jest to w przystępnej cenie i mnie i Basi bardzo smakowało.
Zagłębiamy się w miasteczko i podziwiamy jego ładną zabudowę, po czym zawracamy i jedziemy do zbudowanego na wyjeździe supermarketu "DEEN", gdzie kupuję pyszny ser.
Ruszamy na trasę i nieco okrężną drogą wracamy do Volendam. W wioseczce Zuiderwoude natrafiamy na roboty, ale na szczęście droga jest przejezdna dla rowerów. Położono nawet kawałki twardego tworzywa, by koła się nie zapadały.
Po dojechaniu do Volendam długo szukamy centrum, snując się nawet po jakiejś willowej dzielnicy, a prawda jest taka, że centrum mamy tuż pod bokiem ;).
W Volendam czuję już lekkie znużenie i robię tylko jeszcze jedną fotkę pokrytego rzęsą kanału w środku miasteczka.
Po objechaniu centrum kierujemy się na parking, ładujemy rowery na samochody i wrzucając już opcję najszybszej trasy wracamy na camping...
Zestawienie dni:
Holandia na rowerach. Dzień 0 i 1.
Holandia na rowerach. Dzień 2.
Holandia na rowerach. Dzień 3.
Holandia na rowerach. Dzień 4.
Holandia na rowerach. Dzień 5.
Holandia na rowerach. Dzień 6.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
58.35 km (0.00 km teren), czas: 03:37 h, avg:16.13 km/h,
prędkość maks: 32.00 km/hTemperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1203 (kcal)
























