- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Wpisy archiwalne w kategorii
Szczecin i okolice
| Dystans całkowity: | 37811.12 km (w terenie 4758.22 km; 12.58%) |
| Czas w ruchu: | 1543:07 |
| Średnia prędkość: | 19.30 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 300.00 km/h |
| Suma podjazdów: | 705 m |
| Suma kalorii: | 719815 kcal |
| Liczba aktywności: | 1354 |
| Średnio na aktywność: | 27.93 km i 2h 15m |
| Więcej statystyk | |
Próba nr 3. Upał i depresja wron.
Niedziela, 16 grudnia 2012 | dodano: 16.12.2012Kategoria Szczecin i okolice
Następuje zauważalny postęp w leczeniu urazu kolana, zastrzyki powoli zaczynają skutkować (a może i nie powoli, skoro po każdej serii następnego dnia jest efekt poprawy), ale nadal nie wypuszczam się za daleko, czyli tylko do Lidla na zakupy.
***
Dziś na dworze panował upał, nawet 5 st.C było, więc od razu zauważyłem, że wrony popadły w depresję i przestały krakać, tym bardziej, że wyszło na parę chwil słońce, a to musiało być dla nich traumatyczne przeżycie ;).
Temperatura:3.6 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
***
Dziś na dworze panował upał, nawet 5 st.C było, więc od razu zauważyłem, że wrony popadły w depresję i przestały krakać, tym bardziej, że wyszło na parę chwil słońce, a to musiało być dla nich traumatyczne przeżycie ;).
Rower:Koza
Dane wycieczki:
3.20 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:3.6 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Próba nr 2.
Piątek, 14 grudnia 2012 | dodano: 14.12.2012Kategoria Szczecin i okolice
W ramach drugiej próby po kontuzji kolana i dwóch seriach zastrzyków wybrałem się na króciutki kurs do Lidla na zakupy.
Mógłbym pokusić się o tezę, że człowiek bardziej pasuje do jeżdżenia na rowerze niż do chodzenia, przynajmniej niektórzy i przynajmniej ja czuję, że gdy jadę, to bólu prawie nie ma, a gdy idę, nasila się...
W każdym razie za mną 11 dzień bez specjalnej aktywności...wrrrr... za to w towarzystwie maści, żeli i igieł (dziś kolejne dziabanie Misiaczowego kolana) :(.
Nie mogę jednak też dopuścić do całkowitego zastoju stawu, a rowerek wydaje mi się najlepszy na rozruch ;).
Temperatura:-4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Mógłbym pokusić się o tezę, że człowiek bardziej pasuje do jeżdżenia na rowerze niż do chodzenia, przynajmniej niektórzy i przynajmniej ja czuję, że gdy jadę, to bólu prawie nie ma, a gdy idę, nasila się...
W każdym razie za mną 11 dzień bez specjalnej aktywności...wrrrr... za to w towarzystwie maści, żeli i igieł (dziś kolejne dziabanie Misiaczowego kolana) :(.
Nie mogę jednak też dopuścić do całkowitego zastoju stawu, a rowerek wydaje mi się najlepszy na rozruch ;).
Rower:Koza
Dane wycieczki:
3.20 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 18.00 km/hTemperatura:-4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Próba nr 1.
Wtorek, 11 grudnia 2012 | dodano: 11.12.2012Kategoria Szczecin i okolice
Ponieważ od jakiegoś czasu jestem uziemiony z nadwyrężonym dość solidnie wiązadłem w prawym kolanie (i to wcale nie od roweru, a raczej z głupoty), więc specjalnie nie ruszam się z domu.
O rowerze, a nawet spacerze w weekend mogłem oczywiście zapomnieć :(((.
Dziś musiałem jednak zrobić drobne zakupy na obiad i okazało się, że łatwiej mi przejechać kilkaset metrów na "Kozie" niż je przejść...co też uczyniłem.

Niestety, okazuje się, że ten "dystans" jak na razie musi mi wystarczyć :(((.
Nieszczęsna kładka w nieszczęsnej budowie, która miała być oddana w marcu...i pewnie będzie, tyle, że rok później ;).

"Koza" radośniejsza ode mnie, bo może swobodnie wytarzać się w śniegu ;).

Aż tak nie jest, ale skąd my to znamy ?...;)
Temperatura:-1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
O rowerze, a nawet spacerze w weekend mogłem oczywiście zapomnieć :(((.
Dziś musiałem jednak zrobić drobne zakupy na obiad i okazało się, że łatwiej mi przejechać kilkaset metrów na "Kozie" niż je przejść...co też uczyniłem.
Niestety, okazuje się, że ten "dystans" jak na razie musi mi wystarczyć :(((.
Nieszczęsna kładka w nieszczęsnej budowie, która miała być oddana w marcu...i pewnie będzie, tyle, że rok później ;).
"Koza" radośniejsza ode mnie, bo może swobodnie wytarzać się w śniegu ;).
Aż tak nie jest, ale skąd my to znamy ?...;)
Rower:Koza
Dane wycieczki:
1.23 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:-1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do "Mad Bike" i inne.
Poniedziałek, 3 grudnia 2012 | dodano: 03.12.2012Kategoria Szczecin i okolice
Pojechałem dziś na KTM-ie do "Mad Bike", wymienić łożyska w rocznym (!!!) suporcie Shimano Deore. Takie gówno produkuje się obecnie - od jakości ważniejsza jest sprzedaż. Niech się kiedyś Shimano nie zdziwi, gdy ludzie zaczną kupować chińskie produkty, bo być może staną się znacznie lepsze.
W "Mad Bike" tradycyjnie poczęstowany zostałem herbatką owocową i ciastkami i nim skończyłem popijać, szybki Piotrek szybko zrobił mój rowerek.
Ponieważ planowałem jeszcze kurs do biura rachunkowego i na zakupy, nie pozostało mi nic innego, jak wrócić po "Kozę" - gdybym gdzieś zostawił przypiętego KTM-a, pewnikiem już bym go tam nie zastał i przyszłoby wracać "z buta".
Dziś panowała miła, rześka temperatura, czyli -2,4 st.C, tylko jeździć! ;)
Temperatura:-2.4 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 472 (kcal)
W "Mad Bike" tradycyjnie poczęstowany zostałem herbatką owocową i ciastkami i nim skończyłem popijać, szybki Piotrek szybko zrobił mój rowerek.
Ponieważ planowałem jeszcze kurs do biura rachunkowego i na zakupy, nie pozostało mi nic innego, jak wrócić po "Kozę" - gdybym gdzieś zostawił przypiętego KTM-a, pewnikiem już bym go tam nie zastał i przyszłoby wracać "z buta".
Dziś panowała miła, rześka temperatura, czyli -2,4 st.C, tylko jeździć! ;)
Rower:
Dane wycieczki:
23.26 km (2.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 40.00 km/hTemperatura:-2.4 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 472 (kcal)
Wyjazd na zupę dyniową w karczmie "Zjawa" w Sławoszewie.
Niedziela, 2 grudnia 2012 | dodano: 02.12.2012Kategoria Z Basią..., Szczecińskie Rajdy BS i RS, Szczecin i okolice
Wpis dziś wyjątkowo będzie wyjątkowo lakoniczny, choć przejechaliśmy całkiem fajną trasę, to zupełnie mi humor siadł i "zeszło ze mnie powietrze" i naprawdę nic dziś nie chce mi się pisać :(.
Cieszę się jedynie, że Basia polubiła jazdę w niższych temperaturach i zamierza od czasu do czasu w zimie wyskoczyć ze mną na rowerek.
Spotkany "Gadzik" powracający z błotnej eskapady po Puszczy Bukowej.

Rower "Gadzika".
Fuj!

Moja "Misiaczowa".
Dobrze jej w kominiarce.

Ania "VonZan" spotkana między Bartoszewem, a Sławoszewem.

W karczmie natknęliśmy się na kolejnych znajomych na rowerach, Asię, Artura i Krzyśka.
Zupa była przepyszna, inne dodatki również.
.
Po popasie przez Dobrą, Wołczkowo i Bezrzecze wróciliśmy do Szczecina.
Temperatura:-0.5 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 854 (kcal)
Cieszę się jedynie, że Basia polubiła jazdę w niższych temperaturach i zamierza od czasu do czasu w zimie wyskoczyć ze mną na rowerek.
Spotkany "Gadzik" powracający z błotnej eskapady po Puszczy Bukowej.
Rower "Gadzika".
Fuj!
Moja "Misiaczowa".
Dobrze jej w kominiarce.
Ania "VonZan" spotkana między Bartoszewem, a Sławoszewem.
W karczmie natknęliśmy się na kolejnych znajomych na rowerach, Asię, Artura i Krzyśka.
Zupa była przepyszna, inne dodatki również.
Po popasie przez Dobrą, Wołczkowo i Bezrzecze wróciliśmy do Szczecina.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
43.50 km (2.00 km teren), czas: 02:40 h, avg:16.31 km/h,
prędkość maks: 38.00 km/hTemperatura:-0.5 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 854 (kcal)
Pojechałem...pochodzić. Sezon zimowy rozpoczęty...
Sobota, 1 grudnia 2012 | dodano: 01.12.2012Kategoria Szczecin i okolice
...czyli jak o mało co nie zostałem (uff!)... hipsterem :))).
Jak ktoś nie wie, co to za dziwoląg, można o nich przeczytać tutaj: KLIK :))).
***
Nadszedł 1 grudnia i pojawił się pierwszy śnieg, szczeciński oczywiście taki, mokry i brudny, ale jednak śnieg. Można więc zakładać, że zakończył się rowerowy sezon jesienny i zaczął zimowy. Wreszcie temperatury stają się coraz bardziej "rześkie" :).
KTM-a wczoraj gruntownie wypucowałem, więc żal go było w taki syf wyciągać z legowiska. Co innego "Koza", ta błota i syfu się nie lęka, a co najważniejsze, nie lęka się złodziei, tak "piękna i urocza" jest. Nie jest jedynie szczytem wygody i zasięgu, więc wymyśliłem taki oto "myk": zapakuję kije do nordic walkingu i poturlam się luźno do Lasu Arkońskiego, krótko mówiąc - pojadę pochodzić (troszkę zmałpowałem tekst "Jaszka", który w oryginale brzmiał: "Chodźmy jechać spać" :))).
Najpierw jednak trzeba było założyć na szprychy prezent, który dostałem od Asi z "Mad Bike" (dziękuję, nadal nie wiem, czym zasłużyłem?) :).
Prezent to wysoce adekwatny dla "Misiacza" ;).

Zupełnie się nie wysilając toczyłem się ulicą Taczaka :).
Tak toczyłbym się dalej, gdybym nie spostrzegł kogoś z rodziny.
Zdjęcie było absolutnie konieczne!

I tak oto doturlałem się w okolice karczmy przy ul. Arkońskiej, gdzie "Kozę" przytwierdziłem do barierki zapięciami droższymi chyba niż sama "Koza", wydobyłem kije i pomknąłem w las, żeby uwiecznić resztki śniegu, póki jeszcze leżał.

W lasku chlapa niezła, troszkę mi się nogi rozjeżdżały jak jakiemuś szczeniakowi, ale szczęśliwie i bez upadku przemknąłem swoje 5 km (wszelkim "krytykantom" i "hejtersom" od razu mówię, że nie dopisałem sobie tych 5 km do statystyk rowerowych).

Kiedy wróciłem na parking, "Koza" posłusznie na mnie czekała, więc ją dosiadłem i skierowałem się na Jasne Błonia, bo "chodziło" za mną espresso z "Cafe Rower", którego jakoś do tej pory nie udało mi się spróbować.

Espresso okazało się być takie, jak powinno: małe, mocne, gorące i aromatyczne, pan zaś okazał się niezwykle rozmowny i towarzyski...i to właśnie tu dowiedziałem się, że moja "Koza" to idealny rower dla hipstera :).
Tak to, o mało co nie zostałem jednym z nich - dzięki Bogu, Aniołowi Stróżowi, który bardzo o mnie dba i dzięki mojemu strojowi zostałem przed tym uchroniony :).
Na szczęście jechałem w "lajkrach" z pampersem i kurtce-softshell, a tego hipsterzy nie znoszą jak diabeł święconej wody, więc tego rodzaju odchył mi nie grozi :).
Temperatura:0.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 394 (kcal)
Jak ktoś nie wie, co to za dziwoląg, można o nich przeczytać tutaj: KLIK :))).
***
Nadszedł 1 grudnia i pojawił się pierwszy śnieg, szczeciński oczywiście taki, mokry i brudny, ale jednak śnieg. Można więc zakładać, że zakończył się rowerowy sezon jesienny i zaczął zimowy. Wreszcie temperatury stają się coraz bardziej "rześkie" :).
KTM-a wczoraj gruntownie wypucowałem, więc żal go było w taki syf wyciągać z legowiska. Co innego "Koza", ta błota i syfu się nie lęka, a co najważniejsze, nie lęka się złodziei, tak "piękna i urocza" jest. Nie jest jedynie szczytem wygody i zasięgu, więc wymyśliłem taki oto "myk": zapakuję kije do nordic walkingu i poturlam się luźno do Lasu Arkońskiego, krótko mówiąc - pojadę pochodzić (troszkę zmałpowałem tekst "Jaszka", który w oryginale brzmiał: "Chodźmy jechać spać" :))).
Najpierw jednak trzeba było założyć na szprychy prezent, który dostałem od Asi z "Mad Bike" (dziękuję, nadal nie wiem, czym zasłużyłem?) :).
Prezent to wysoce adekwatny dla "Misiacza" ;).
Zupełnie się nie wysilając toczyłem się ulicą Taczaka :).
Tak toczyłbym się dalej, gdybym nie spostrzegł kogoś z rodziny.
Zdjęcie było absolutnie konieczne!
I tak oto doturlałem się w okolice karczmy przy ul. Arkońskiej, gdzie "Kozę" przytwierdziłem do barierki zapięciami droższymi chyba niż sama "Koza", wydobyłem kije i pomknąłem w las, żeby uwiecznić resztki śniegu, póki jeszcze leżał.
W lasku chlapa niezła, troszkę mi się nogi rozjeżdżały jak jakiemuś szczeniakowi, ale szczęśliwie i bez upadku przemknąłem swoje 5 km (wszelkim "krytykantom" i "hejtersom" od razu mówię, że nie dopisałem sobie tych 5 km do statystyk rowerowych).
Kiedy wróciłem na parking, "Koza" posłusznie na mnie czekała, więc ją dosiadłem i skierowałem się na Jasne Błonia, bo "chodziło" za mną espresso z "Cafe Rower", którego jakoś do tej pory nie udało mi się spróbować.
Espresso okazało się być takie, jak powinno: małe, mocne, gorące i aromatyczne, pan zaś okazał się niezwykle rozmowny i towarzyski...i to właśnie tu dowiedziałem się, że moja "Koza" to idealny rower dla hipstera :).
Tak to, o mało co nie zostałem jednym z nich - dzięki Bogu, Aniołowi Stróżowi, który bardzo o mnie dba i dzięki mojemu strojowi zostałem przed tym uchroniony :).
Na szczęście jechałem w "lajkrach" z pampersem i kurtce-softshell, a tego hipsterzy nie znoszą jak diabeł święconej wody, więc tego rodzaju odchył mi nie grozi :).
Rower:Koza
Dane wycieczki:
20.42 km (7.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 28.00 km/hTemperatura:0.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 394 (kcal)
Świetlano-Szlachetna Masa Krytyczna.
Piątek, 30 listopada 2012 | dodano: 01.12.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS
Dziś rano pojechałem na myjnię doprowadzić rower do stanu używalności, bo po ostatniej wycieczce do Mostu Meyera wyglądał jak umorusany wieprz ;).
Potem jeszcze kąpiel łańcucha w "szejku", smarowanie i KTM lśnił czystością, krótka przebieżka po boisku i nadszedł wieczór.
Spakowałem paczkę makaronu, puszkę tuńczyka i pojechałem na Plac Lotników, gdzie w ramach Masy Krytycznej i akcji Szlachetna Paczka zbierano różne produkty dla wybranej rodziny w trudnej sytuacji materialnej.
Innym celem Masy było uświadomienie rowerzystom, że dobrze oświetlony rower to lepiej widoczny i bezpieczniejszy rowerzysta.
Akurat tym, którzy tam byli (oprócz jednego patafiana-batmana bez lampek) chyba nie trzeba tego uświadamiać.
Zresztą, popatrzcie na świecącego "Gadzika", który zawzięcie dyskutuje z "Monterem", jego na pewno dobrze widać :).

Próbowałem też sfotografować swoje oświetlenie, ale mój śmieszny aparacik nie wykazuje się zbyt dużą wydolnością w ciemnościach.

Na Masie jechałem krótko - po pierwsze zrobiło mi się zimno od takiego ślimaczego tempa, więc urwałem się razem z "Gadzikiem", troszkę się rozpędziłem dla rozgrzewki do 54 km/h (górka pomogła), za co spotkał mnie niesłuszny zarzut, że czyham na "Gadzikowe" życie :))).
Po drugie, byłem umówiony w "Starej Komendzie" nie tylko na piwko, ale też na omówienie przeniesienia - poczynając od stycznia - pokazów i prezentacji wypraw rowerowych do zabytkowych podziemi w "Komendzie".
Podziemia są już załatwione na "TAK", nawet dostaniemy zniżkę na piwo w tym dniu, muszę jeszcze tylko wybrać się tam z Asią z "Mad Bike", żeby dopracować sprawę organizacyjnie.
P.S. Kolega "Komendant" proponuje, żeby była to impreza cykliczna, która mogłaby być ogłaszana tutaj: KLIK.
Temperatura:2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 240 (kcal)
Potem jeszcze kąpiel łańcucha w "szejku", smarowanie i KTM lśnił czystością, krótka przebieżka po boisku i nadszedł wieczór.
Spakowałem paczkę makaronu, puszkę tuńczyka i pojechałem na Plac Lotników, gdzie w ramach Masy Krytycznej i akcji Szlachetna Paczka zbierano różne produkty dla wybranej rodziny w trudnej sytuacji materialnej.
Innym celem Masy było uświadomienie rowerzystom, że dobrze oświetlony rower to lepiej widoczny i bezpieczniejszy rowerzysta.
Akurat tym, którzy tam byli (oprócz jednego patafiana-batmana bez lampek) chyba nie trzeba tego uświadamiać.
Zresztą, popatrzcie na świecącego "Gadzika", który zawzięcie dyskutuje z "Monterem", jego na pewno dobrze widać :).
Próbowałem też sfotografować swoje oświetlenie, ale mój śmieszny aparacik nie wykazuje się zbyt dużą wydolnością w ciemnościach.
Na Masie jechałem krótko - po pierwsze zrobiło mi się zimno od takiego ślimaczego tempa, więc urwałem się razem z "Gadzikiem", troszkę się rozpędziłem dla rozgrzewki do 54 km/h (górka pomogła), za co spotkał mnie niesłuszny zarzut, że czyham na "Gadzikowe" życie :))).
Po drugie, byłem umówiony w "Starej Komendzie" nie tylko na piwko, ale też na omówienie przeniesienia - poczynając od stycznia - pokazów i prezentacji wypraw rowerowych do zabytkowych podziemi w "Komendzie".
Podziemia są już załatwione na "TAK", nawet dostaniemy zniżkę na piwo w tym dniu, muszę jeszcze tylko wybrać się tam z Asią z "Mad Bike", żeby dopracować sprawę organizacyjnie.
P.S. Kolega "Komendant" proponuje, żeby była to impreza cykliczna, która mogłaby być ogłaszana tutaj: KLIK.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
12.87 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 54.00 km/hTemperatura:2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 240 (kcal)
Dziś przekroczyłem 6.000 km. Dom - praca - dom
Wtorek, 27 listopada 2012 | dodano: 27.11.2012Kategoria Szczecin i okolice
To tyle w temacie, jeżdżę dalej...
Temperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rower:Koza
Dane wycieczki:
14.41 km (2.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 39.00 km/hTemperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
UPC i zakup butów do biegania.
Poniedziałek, 26 listopada 2012 | dodano: 26.11.2012Kategoria Szczecin i okolice
W sumie nie planowałem dziś jakoś specjalnie jedzić, ale wyszło inaczej. Dekoder kablówki UPC "zbiesił" się po podpisaniu nowej umowy (jak to się dzieje - nie wiem - podpisuję lepszą umowę, a mam mniej kanałów ;)))), a kto kiedykolwiek próbował dodzwonić się na infolinię UPC (swego czasu najgorsza w rankingach polskich infolinii) i mu się już udało połączyć (mnie się nigdy ta sztuka nie udała), to mam 90% pewności, że i tak nic nie załatwił.
Pozostało mi wskoczyć na "Kozę" i osobiście udać się do szczecińskiego oddziału - tu wrażenia zupełnie inne. Szybko zostałem obsłużony i dostałem od Pana wydruk instrukcji, jak "zresetować" dekoder.
Ponieważ byłem już blisko "Decathlona", a jakoś dziwnym trafem zacząłem biegać (na razie 4 x), więc podjechałem kupić sobie jakieś butki do tego celu.
Obsługa na dziale "Bieganie" bardzo mi pomogła, bardzo uprzejma w przeciwieństwie do burackiej ochrony (to dzięki tej właśnie ochronie pobiegłem po raz pierwszy w ubiegłym tygodniu, tak mi adrenalinę podnieśli, że musiałem się wyżyć...i jakoś zostało). Tak naprawdę, to regularnie biegałem jakiś czas temu (czyli wieki całe), gdy byłem w technikum, a potem...czarna dziura.
Szybko popedałowałem do domu, żeby ożywić dekoder i zaraz po tym wypróbować zakup.

Niestety, mimo poprawnego wykonania zaleceń z instrukcji, niewiele to pomogło i zamiast biegać, znów wróciłem na "Kozie" na ul. Lednicką do UPC, a tam niespodzianka :).
Czekam na obsługę, woła mnie do "okienka" pan i mówi, że się znamy.
To znaczy, że pan mnie zna z ...BS :).
"Misiacz" gapa nie poznał, może to dlatego, że w cywilu, a może tak jak kolega rzekł:
- Za dużo ludzi znasz to i nie poznajesz :)))
Oczywiście już się kiedyś raz spotkaliśmy, nawet jadąc na rowerach sobie sympatycznie pogadaliśmy...taką to pamięć do twarzy ma "Misiacz".
Teraz sprawy potoczyły się już bardzo sprawnie, kolega szybko zainterweniował, zadzwonił gdzie trzeba (imienia nie podaję, bo nie wiem, czy sobie życzy) i kiedy wróciłem do domu, wszystko działało jak należy. Bardzo dziękuję! :)
Teraz pozostało wypróbować buty - okazały się bardzo fajne i wygodne (a cena niewygórowana), do tego stopnia wygodne, że spokojnie przebiegłem sobie dziś 8 km (spokojnie, nie są uwzględnione w dystansie z roweru) :).
Tu dziękuję Michałowi "Veloxowi" za podpowiedź :).
Jak się okazało, telewizja i zakupy mają czasem dużo wspólnego z aktywnym trybem życia :).
Temperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pozostało mi wskoczyć na "Kozę" i osobiście udać się do szczecińskiego oddziału - tu wrażenia zupełnie inne. Szybko zostałem obsłużony i dostałem od Pana wydruk instrukcji, jak "zresetować" dekoder.
Ponieważ byłem już blisko "Decathlona", a jakoś dziwnym trafem zacząłem biegać (na razie 4 x), więc podjechałem kupić sobie jakieś butki do tego celu.
Obsługa na dziale "Bieganie" bardzo mi pomogła, bardzo uprzejma w przeciwieństwie do burackiej ochrony (to dzięki tej właśnie ochronie pobiegłem po raz pierwszy w ubiegłym tygodniu, tak mi adrenalinę podnieśli, że musiałem się wyżyć...i jakoś zostało). Tak naprawdę, to regularnie biegałem jakiś czas temu (czyli wieki całe), gdy byłem w technikum, a potem...czarna dziura.
Szybko popedałowałem do domu, żeby ożywić dekoder i zaraz po tym wypróbować zakup.

Niestety, mimo poprawnego wykonania zaleceń z instrukcji, niewiele to pomogło i zamiast biegać, znów wróciłem na "Kozie" na ul. Lednicką do UPC, a tam niespodzianka :).
Czekam na obsługę, woła mnie do "okienka" pan i mówi, że się znamy.
To znaczy, że pan mnie zna z ...BS :).
"Misiacz" gapa nie poznał, może to dlatego, że w cywilu, a może tak jak kolega rzekł:
- Za dużo ludzi znasz to i nie poznajesz :)))
Oczywiście już się kiedyś raz spotkaliśmy, nawet jadąc na rowerach sobie sympatycznie pogadaliśmy...taką to pamięć do twarzy ma "Misiacz".
Teraz sprawy potoczyły się już bardzo sprawnie, kolega szybko zainterweniował, zadzwonił gdzie trzeba (imienia nie podaję, bo nie wiem, czy sobie życzy) i kiedy wróciłem do domu, wszystko działało jak należy. Bardzo dziękuję! :)
Teraz pozostało wypróbować buty - okazały się bardzo fajne i wygodne (a cena niewygórowana), do tego stopnia wygodne, że spokojnie przebiegłem sobie dziś 8 km (spokojnie, nie są uwzględnione w dystansie z roweru) :).
Tu dziękuję Michałowi "Veloxowi" za podpowiedź :).
Jak się okazało, telewizja i zakupy mają czasem dużo wspólnego z aktywnym trybem życia :).
Rower:Koza
Dane wycieczki:
14.85 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 28.00 km/hTemperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do Mostu Meyera w pluchę...ale kto zwraca na pluchę uwagę?
Niedziela, 25 listopada 2012 | dodano: 25.11.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS
Ani widok za oknem ani prognozy nie zachęcały do ruszenia zadu z łóżka, jednak weekend bez roweru to w zasadzie weekend zmarnowany.
Tata z Bożenką rzucili hasło, że chcieliby pojechać na rowerach na Most Meyera (więcej informacji: KLIK) w Puszczy Wkrzańskiej, dokąd wybierał się też pieszo ich klub "Jantarowe Szlaki".
Nie za bardzo wiedziałem, gdzie to dokładnie jest, więc poprosiłem Krzyśka "Montera" o sklecenie mapki dojazdu tamże z Głębokiego (dzięki).
Na szybko rzuciłem jeszcze spontaniczne zaproszenie Piotrkowi "Bronikowi", Beacie "Jaszkowej", Baśce "Rudzielcowi" (bez odzewu) oraz Krzyśkowi "Siwobrodemu" (tradycyjnie nie zareagował na SMS, a potem mówi, że go nie informujemy ;))).
Na Głębokie ruszyłem sam, bo co trudno sobie wyobrazić, "Bronik" snuł się dziś nawet bardziej niż "Misiacz" ;).
Na ul. Szafera natknąłem się na tatę i Bożenę i do miejsca zbiórki dojechaliśmy już razem.
Beata czekała na nas na miejscu.

Obok na pętli zbierała się do wymarszu grupa "Jantarowych Szlaków".

Według mapki Krzyśka, aby dostać się do mostku, należało skręcić w pierwsze odbicie w prawo za ul. Zieloną, tylko że "pierwsze odbicie" zrozumiałem zbyt dosłownie i zafundowałem wszystkim "skróty" pod górkę i po chaszczach godne samego Mistrza "Montera"! :)))

Tymczasem wystarczyło pojechać kilkadziesiąt metrów dalej i podjeżdżać taką oto drogą, a nie kopać się w listowiu.

Nadal nie byliśmy pewni, czy to ta droga, ale po długim podjeździe, częściowo w błotku i tak nie zamierzaliśmy już dalej go poszukiwać - będzie to będzie, nie to nie.
Był!


Tak wygląda on z innego ujęcia.

Po chwili doszli do nas piechurzy-klubowicze i wyciągnęli swoje termosy. Przed nimi był jeszcze marsz na Polanę Harcerską, na którą początkowo planowaliśmy jechać, ale będąc na rowerach, nie chcieliśmy marznąć czekając, aż dojdzie reszta grupy.

Mijając się co jakiś czas z piechurami, dotarliśmy w końcu na ul. Podbórzańską, gdzie złapał nas deszcz.
Oczywiście na najgorszy opad trafiliśmy w trakcie szybkiego zjazdu ul. Miodową.
Pojawił się chyba tylko po to, by nas zmoczyć, bo na dole opady ustały.
Tam pożegnaliśmy się z tatą i Bożeną.
Kiedy jechaliśmy koło Arkonki, natknęliśmy się na dziwną parę.
Czemu dziwną?
Jak w czasie jazdy rozpoznać "Athenę" i "Odysseusa" w strojach cywilnych, a nie rowerowych?
To może być trudne, na szczęście oni rozpoznali mój czerwony kubraczek :).
Fakt, mogłem zwrócić uwagę na wózek małej "Athenki", który jest jednocześnie przyczepką rowerową...ale gapa byłem i już.

Wraz z Piotrkiem odprowadziliśmy Beatę przez Las Arkoński i Pogodno pod dom, a sami, z przerwą na zakupy Piotrka na Turzynie, dotarliśmy na Pomorzany, gdzie "nielegalnie" przejechaliśmy będącą w wiecznej budowie Kładką Pieszo-Rowerową im. Piotra "Bronika", co niespecjalnie spodobało się stróżowi, więc się szybko stamtąd zawinęliśmy ;).

Wydawało mi się, że po wczorajszej wyprawie do megalitów mam brudny rower.
To nieprawda, przy tym jak wygląda teraz, to on był czysty.
Czeka go solidne mycie.
P.S.
Okazuje się, że dziś jest "Światowy Dzień Pluszowego Misia", oto zdjęcie z "Mad Bike" :)))!
Temperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 820 (kcal)
Tata z Bożenką rzucili hasło, że chcieliby pojechać na rowerach na Most Meyera (więcej informacji: KLIK) w Puszczy Wkrzańskiej, dokąd wybierał się też pieszo ich klub "Jantarowe Szlaki".
Nie za bardzo wiedziałem, gdzie to dokładnie jest, więc poprosiłem Krzyśka "Montera" o sklecenie mapki dojazdu tamże z Głębokiego (dzięki).
Na szybko rzuciłem jeszcze spontaniczne zaproszenie Piotrkowi "Bronikowi", Beacie "Jaszkowej", Baśce "Rudzielcowi" (bez odzewu) oraz Krzyśkowi "Siwobrodemu" (tradycyjnie nie zareagował na SMS, a potem mówi, że go nie informujemy ;))).
Na Głębokie ruszyłem sam, bo co trudno sobie wyobrazić, "Bronik" snuł się dziś nawet bardziej niż "Misiacz" ;).
Na ul. Szafera natknąłem się na tatę i Bożenę i do miejsca zbiórki dojechaliśmy już razem.
Beata czekała na nas na miejscu.
Obok na pętli zbierała się do wymarszu grupa "Jantarowych Szlaków".
Według mapki Krzyśka, aby dostać się do mostku, należało skręcić w pierwsze odbicie w prawo za ul. Zieloną, tylko że "pierwsze odbicie" zrozumiałem zbyt dosłownie i zafundowałem wszystkim "skróty" pod górkę i po chaszczach godne samego Mistrza "Montera"! :)))
Tymczasem wystarczyło pojechać kilkadziesiąt metrów dalej i podjeżdżać taką oto drogą, a nie kopać się w listowiu.
Nadal nie byliśmy pewni, czy to ta droga, ale po długim podjeździe, częściowo w błotku i tak nie zamierzaliśmy już dalej go poszukiwać - będzie to będzie, nie to nie.
Był!
Tak wygląda on z innego ujęcia.
Po chwili doszli do nas piechurzy-klubowicze i wyciągnęli swoje termosy. Przed nimi był jeszcze marsz na Polanę Harcerską, na którą początkowo planowaliśmy jechać, ale będąc na rowerach, nie chcieliśmy marznąć czekając, aż dojdzie reszta grupy.
Mijając się co jakiś czas z piechurami, dotarliśmy w końcu na ul. Podbórzańską, gdzie złapał nas deszcz.
Oczywiście na najgorszy opad trafiliśmy w trakcie szybkiego zjazdu ul. Miodową.
Pojawił się chyba tylko po to, by nas zmoczyć, bo na dole opady ustały.
Tam pożegnaliśmy się z tatą i Bożeną.
Kiedy jechaliśmy koło Arkonki, natknęliśmy się na dziwną parę.
Czemu dziwną?
Jak w czasie jazdy rozpoznać "Athenę" i "Odysseusa" w strojach cywilnych, a nie rowerowych?
To może być trudne, na szczęście oni rozpoznali mój czerwony kubraczek :).
Fakt, mogłem zwrócić uwagę na wózek małej "Athenki", który jest jednocześnie przyczepką rowerową...ale gapa byłem i już.
Wraz z Piotrkiem odprowadziliśmy Beatę przez Las Arkoński i Pogodno pod dom, a sami, z przerwą na zakupy Piotrka na Turzynie, dotarliśmy na Pomorzany, gdzie "nielegalnie" przejechaliśmy będącą w wiecznej budowie Kładką Pieszo-Rowerową im. Piotra "Bronika", co niespecjalnie spodobało się stróżowi, więc się szybko stamtąd zawinęliśmy ;).
Wydawało mi się, że po wczorajszej wyprawie do megalitów mam brudny rower.
To nieprawda, przy tym jak wygląda teraz, to on był czysty.
Czeka go solidne mycie.
P.S.
Okazuje się, że dziś jest "Światowy Dzień Pluszowego Misia", oto zdjęcie z "Mad Bike" :)))!
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
38.01 km (14.00 km teren), czas: 02:27 h, avg:15.51 km/h,
prędkość maks: 47.00 km/hTemperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 820 (kcal)
























