MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Wypadziki do Niemiec

Dystans całkowity:23693.60 km (w terenie 2858.88 km; 12.07%)
Czas w ruchu:1225:30
Średnia prędkość:19.00 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:13 m
Suma kalorii:480913 kcal
Liczba aktywności:310
Średnio na aktywność:76.43 km i 4h 02m
Więcej statystyk

Przygotowania do mini-wyprawki

Wtorek, 8 września 2009 | dodano: 08.09.2009Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec
Dziś montowałem nowy bagażnik przedni, tzw. low-rider. Trochę pogmatwany ten montaż i mocowania, ale ten bagażnik wygląda na naprawdę fajny, do tego ma dodatkową nóżkę. W sobotę wyjazd na parę dni z dobrym kumplem z namiotem, sakwami, karimatami do Niemiec. Krótki wyjazd, ale dobre i to, w końcu w tym roku nie udało mi się na porządną wyprawę ruszyć - ani czasu jakoś nie było, a jak był czas to akurat nie było sensownego towarzystwa... Rower: Dane wycieczki: 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

206 km!!! Kolejny rekord pobity!

Sobota, 29 sierpnia 2009 | dodano: 30.08.2009Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Rekordy Misiacza (pow. 200 km)
Trasa: Szczecin - Kołbaskowo - Rosówek - Neurochlitz (D) - Staffelde (D) - Mescherin (D) - Gartz (D) - Schwedt (D) - Criewen (D) - Schonberg (D) - Stuetzkow (D) - dalej kuuupa km jakimiś p...objazdami z p...wyboistych płyt betonowych wrrrr (!!!!!!!!!!!) (D) - Schwedt (D) - Krajnik Dolny - Schwedt (D) - Gartz (D) - Heinrichshof (D) - Hohenselchow (D) - Casekow (D) - Luckow (D) - Petershagen (D) - Schonfeld (D) - Tantow (D) - Rosow (D) - Rosówek - Kołbaskowo - Szczecin - zawijasy po mieście i Lasku Arkońskim - Pilchowo - Jasne Błonia - Cmentarz Centralny - zawijasy wokół dzielnicy - KONIEC!!! :)))

Wczoraj z samego rana (z samego rana jak na mnie :))) o godzinie 5:55 ruszyłem na trasę bicia mojego kolejnego, pewnie nie ostatniego rekordu przejazdu dziennego. W powietrzu czuje się już nadciągającą jesień. Temperatura wynosiła ok. 12 st. C. Ubrałem się w kolarski "zestaw ocieplający" i ruszyłem. Po przejechaniu Ronda Hakena stwierdziłem, że na którymś wyboju wypadła mi z tylnej kieszonki sakwy butelka z kawą. Już nie wracałem na poszukiwania. Szkoda, o pół litra mniej płynów i bez "dopingu" :)))
Jechało się świetnie, z licznika prawie nie schodziło 30 km/h, a często było i szybciej, mimo że lekko dmuchał w twarz "wmordewind-ek" :).

To miało być piękne zdjęcie pięknego wschodzącego słońca, ale chyba zaczyna mi po latach aparat szwankować :///

Po przekroczeniu granicy skierowałem się na drogę rowerową "Oder Neisse Radweg" i po minięciu Mescherin wjechałem na biegnącą nad Odrą i wijącą się wśród drzew gładziutką ścieżkę rowerową.

To Odra między Mescherin a Gartz.

Byłem zaskoczony swoim tempem, bo w Gartz byłem około godziny 7:20.
Następnie asfaltową ścieżką biegnącą górą wału przeciwpowodziowego skierowałem się na Freidrichsthal (gdzie zrobiłem kolejną fotkę).

Temperatura nadal nie wzrastała. Przez lasy i nad Odrą dojechałem do Schwedt, gdzie byłem już o godzinie 8:05, czyli po ok. 2 godzinach od startu. Tam też moje szybkie tempo przeszło do historii, ponieważ po krótkiej jeździe dalej na południe asfaltową ścieżką natknąłem się na znak zakazujący ruchu, barierki i nielubianą przeze mnie strzałkę "Umleitung" (objazd).

Do Criewen jechało się całkiem fajnie, choć już bardziej ruchliwą drogą. Dodam, że oznaczenia objazdu dla rowerzystów poustawiane są bardzo profesjonalnie, choć nie przepadam za tym widokiem. W Criewen postanowiłem "wrzucić coś na ruszt" i przebrać się w lżejsze ciuchy.

Za Criewen - niestety - objazd wiódł już przez pola takimi płytami, że wytelepało mnie jak diabli. Do tego ostre podjazdy i zaczął się silny wiatr w twarz.

Pomyślałem, że te 4 km dam radę i nie stracę zbytnio sił na amortyzowanie wstrząsów. Nawierzchnia w okolicach Schonberg zdawała się to potwierdzać. Zjazd do Stuetzkow ma 10% spadku, można pohulać! :)))

W Stuetzkow przejechałem przez most i wjechałem na asfalcik trasy "Oder Neisse Radweg". Ruszyłem z prędkością ok. 35 km/h, aby nadrabiać czas stracony na płytach, gdzie na podjazdach spadała ona czasem do 13 km/h.
Moja euforia szybko wyparowała, kiedy natknąłem się na kolejną barierkę i strzałki "Umleitung". Wrrr...
Zburzyło to moje plany, ponieważ chciałem jechać dalej na południe, wjechać do Polski i tam przez Cedynię i Piasek dotrzeć do Krajnika Dolnego i wrócić do Niemiec. Tak miałem dość płyt objazdu, że nie chciałem się jeszcze nim daleko na południe wlec, więc skierowałem się wg strzałki kolejnym objazdem, z powrotem do Schwedt przez Park Narodowy rozlewisk Odry...przejechałem kilkaset metrów i...przede mną pojawiły się betonowe płyty gorsze niż te za Criewen. Cóż było robić - zacisnąłem zęby (nie za mocno, żeby ich na wybojach nie pokruszyć:)) i ruszyłem do Schwedt. Po kilkunastu kilometrach katorgi dowlokłem się do miasta. Dobrze, że choć widoki były ciekawe.

W Niemczech trwa teraz kampania wyborcza, wszędzie wiszą banery polityków. Ten szczególnie przykuł moją uwagę - z takim nazwiskiem facet idealnie by pasował do polskiej sceny politycznej...choć może nie, bo jego nazwisko jest zbyt szczere jak na naszych rodzimych obłudników ;)
Szczery polityk :) © Misiacz

Tu postanowiłem przejechać granicę na Odrze, aby uzupełnić w Krajniku Dolnym zapasy napojów i wrócić do Niemiec. Tam skierowałem się ponownie na Gartz tą samą trasą, a po drodze zrobiłem sobie dłuższą, bo 20-minutową przerwę na odpoczynek i jedzonko.

Po dojechaniu do Gartz i przejechaniu przez brukowane centrum skierowałem się drogą na Hochenselchow. Tam, na prostej jak autostrada stanowa drodze wśrod gołych, płaskich pól nie dających osłony dopadł mnie taki "wmordewind", że ledwo mogłem pedałować. Prędkość sięgała 9-10 km/h. Istne szaleństwo! ;)

Po dojechaniu do Casekow (zdjęcie kościoła poniżej) zmieniłem plan i zamiast przez Wartin skierowałem się skrótem do Penkun przez Petershagen.

W tym czasie dogoniła mnie pojedyncza chmura i próbowała spuścić na mnie swoją zawartość :) Zwiałem pod drzewo i zrobiłem sobie małe uzupełnianie kalorii. W końcu przeszła, a ja ruszyłem do Petershagen, gdzie po raz kolejny zmieniłem trasę i pojechałem do Schonfeld. Tam "wmordewind" zamienił się we "wdupęwind" i udało mi się na długiej prostej wykręcić 51 km/h. Potem jechałem przez Tantow i Rosow, a granicę przekroczyłem w Rosówku, by czym prędzej dotrzeć do Szczecina i pochłonąć uczciwy obiadek. Po przerwie na posiłek ruszyłem klucząc przez miasto i Las Arkoński w stronę Pilchowa, bo do nowego rekordu brakowało jeszcze z 38 km :)))
W Parku Kasprowicza dopadło mnie "lekkie" oberwanie chmury, a potem silny opad już w okolicach jeziora Głębokiego. Tam schowałem się pod wiatą przed ulewą.

Postanowiłem nie dać się zakusom natury i rekord mimo wszystko pobić. Ruszyłem do Pilchowa.

Jadąc przez centrum i przez Cmentarz Centralny, klucząc po dzielnicy dotarłem pod garaż, gdzie licznik wyświetlał taką wartość:

Spłonęło trochę kalorii...

...i wytopiłem parę gram tłuszczu :)))
(pdznmzmższ) Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 206.21 km (37.00 km teren), czas: 10:02 h, avg:20.55 km/h, prędkość maks: 51.00 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie:43667 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(9)

Nach Deutschland z tatą

Piątek, 14 sierpnia 2009 | dodano: 14.08.2009Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec
Z powodu sezonu ogórkowego w branży tłumaczeń wybrałem się dziś z tatą (wszystkie zdjęcia z taty aparatu) na wycieczkę do Niemiec. Z Mierzyna skierowaliśmy się na rowerowe przejście rowerowe Bobolin - Schwennenz (D).
Po stronie niemieckiej zrobiliśmy sobie przerwę.

Ze Schwennenz pojechaliśmy gładką jak stół drogą przez Grambow do Sonnenberg (D).

Wjazd do Sonnenberg (D).

Wyjazd z Sonnenberg :)

Posiłek w przydrożnej jadłodajni :)))

Dalej droga wiodła z Lebehn (D) z powrotem do Schwennenz, gdzie zamknęliśmy pętelkę i dokonaliśmy drobnych zakupów w miejscowym sklepiku (nooo...tradycyjne niemieckie specjały;))


Prześwietlony kościół w Schwennenz (ano tak wyszło).

Ostatni popas przed granicą polską.

Droga po stronie niemieckiej łącząca Schwennenz z Bobolinem (jakieś 1,5 km wertepów) - potem już nie narzekałem na polski asfalt, ta droga to chyba takie przygotowanie do zmiany kraju, pewnie specjalnie jej nie wyasfaltowali :)))
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 50.62 km (3.00 km teren), czas: 03:02 h, avg:16.69 km/h, prędkość maks: 48.00 km/h
Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1029 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

201 km - pokonane (mój rekord)!

Sobota, 8 sierpnia 2009 | dodano: 09.08.2009Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Rekordy Misiacza (pow. 200 km), Wyprawy na Wyspę Uznam
Wczoraj rano, o godzinie 6:10 ruszyłem sprzed garażu w kierunku na Tanowo i przejcie graniczne w Dobieszczynie. Była super pogoda i pusto na drogach.

Parę minut później, tuż za granicą...

...dogonił mnie samotny rowerzysta. Okazało się, że to kolega z firmy. Tyle, że wyjechał godzinę później niż ja - ma chłop moc w nogach! Akurat część naszej trasy się pokrywała, więc przez 14 km jechaliśmy razem. Pożegnaliśmy się w lasku przed Ahlbeck (D).

Następnie jadąc przez Eggesin (D) dotarłem do Uckermunede (D). Żeby nie tracić cennego czasu na szukanie drogi wziąłem ze sobą nawigację samochodową, szkoda, że jej wtedy nie posłuchałem, nie jechałbym 18 km główną drogą.
Przed Anklam (D) zatrzymałem się na 15-minutowy popas.

Potem (przez to, że nie posłuchałem wskazówek "TOM-TOMA") jechałem w sznurze samochodów ciągnących na Wyspę Uznam. Na szczęście krótka mordęga się skończyła i potem już cały czas jechałem pięknymi drogami dla rowerów.
Na trasie bicia rekordu 201 km © Misiacz

Upał dawał się we znaki. Z kondycją i mięśniami było super, ale zaczęły mnie straszliwie boleć kolana i ledwo kręciłem pedałami. Przed samym Anklam droga dla rowerów się skończyła i jedyną opcją były 3 km drogą szybkiego ruchu (no chyba, że coś przeoczyłem). Na szczęście POLIZEI mnie nie złapało :)))
Anklam to nawet ciekawe miasteczko z kilkoma zabytkami.







Upał dawał się straszliwe we znaki. Wyjąłem z sakwy butlę z wodą, przykucnąłem, by nalać jej do bidonów i...coś mi przeskoczyło w kolanach i ból minął jak ręką odjął.
Dalej przez lasy i pola jechałem w kierunku miejscowości Usedom.

Towarzyszył mi mini-Misiacz - moje logo-totem-talizman :)))

...oraz "TOM TOM", który choć nie widział dróg rowerowych, to jednak pozwalał szybko określić pozycję, odległości do pokonania, a w wątpliwych sytuacjach właściwy kierunek.

Po przekroczeniu mostem zwodzonym rzeki Peene wjechałem na Wyspę Uznam. Peene to po słowiańsku Piana - kiedyś ta kraina należała do Pomorzan (słowiańskich jak najbardziej).
Miasteczko Usedom okazało się przepiękne, postanowiłem poświęcić nawet czas bicia rekordu i je zwiedzić.




Brama w USedom © Misiacz



Dalej trasa wiodła malowniczymi krajobrazami.

Ciężkimi morenowymi podjazdami, na najlżejszym górskim przełożeniu dotarłem do Seebad Ahlbeck. Do Świnoujścia było jeszcze 5 km, upał a mi się właśnie skończyły napoje (wypiłem ponad 3 litry od startu).

Wjechałem do Polski. Wooodaaaa!!!

Następnie przeprawiłem się promem na drugą stronę Świny. Do tego momentu dane wyglądały następująco:
Dystans: 159,78 km
V max: 52,5 km/h
Średnia prędkość: 19,6 km/h
Czas jazdy: 8 godzin 9 minut
Temperatura: 28,5 st. C
Spalone kalorie: 3261 kcal
Do rekordu zostało mi więc nieco ponad 40 km i pojawił się dylemat - jechać odcinek Świnoujście - Wolin zatłoczoną pędzącymi i często "pijanymi" samochodami i wpakować się w pociąg w Wolinie, czy też wpakować się w pociąg w Świnoujściu i wysiąść w Wolinie, by w miarę spokojną boczną drogą zrobić 42 km do Goleniowa.

Podjęta decyzja okazała się słuszna - zamiast jeść i pić gdzieś na trasie postanowiłem zjeść w pociągu, na razie całkiem pustym.

Do czasu! W Międzyzdrojach wsiadł taki tłum plażowiczów, że tłok był jak w tramwaju w szczycie, ludzie stali zbici w kupę, a wśród nich mój rower. Nie byłbym w stanie załadować się przy pierwszej opcji z rowerem w Wolinie.

Ruszyłem na Recław, Zielonczyn, Widzieńsko, Wierzchosław do Miękowa. Od Miękowa przez chwilę jechałem spokojnie główną trasą znad morza. Spokojnie, bo wszystkie samochody stały w potężnym korku, a ja zasuwałem pasem awaryjnym :)))
Potem zjechałem na Goleniów.

Tam czekała na mnie Basia z samochodem, do którego zapakowaliśmy rower.
Na trasie łącznie spędziłem 13 godzin i 50 minut i wypiłem blisko 5 litrów płynów! Rekord ustanowiony!
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 201.07 km (17.00 km teren), czas: 10:06 h, avg:19.91 km/h, prędkość maks: 52.40 km/h
Temperatura:28.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 4130 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(6)

Gelsenkirchen

Czwartek, 11 czerwca 2009 | dodano: 04.07.2009Kategoria Wypadziki do Niemiec
W drodze na samochodowo-namiotową eskapadę po Normandii, Bretanii i Prowansji zatrzymałem się w Gelsenkirchen u rodzinki, gdzie zrobiliśmy sobie krótką wycieczkę.


Troszkę kropiło...





a to "przemycone" zdjęcia z dalszej części - z wyprawy namiotowo-samochodowej - Le Mont Saint Michel w Normandii. Podciągam to pod kategorię "Marzenie Rowerowe" :)))


Rower: Dane wycieczki: 8.00 km (3.00 km teren), czas: 00:20 h, avg:24.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wyścigi Smoczych Łodzi

Niedziela, 24 maja 2009 | dodano: 24.05.2009Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec
Postanowiłem wybrać się przez Kołbaskowo, Rosówek i przez Niemcy do Gryfina, aby obejrzeć Wyścigi Smoczych Łodzi, które miały odbywać się tam od godziny 10:00. Zaplanowałem spacerek tylko w jedną stronę (bo z silnym wiatrem w plecy), a powrót już z Gryfina pociągiem.

To pierwszy przystanek Misiacza w Rzeszy, przed miejscowością Neurochlitz.


Oder-Neisse Radweg nach Staffelde.

Mimo, że przyjechałem spóźniony, bo po 11:30, wyścigi nawet się nie rozpoczęły. Debatowano, bo wiatr był ogromny, a i fala niezgorsza.




Nie chciało mi się czekać, co zdecydują, więc ruszyłem na dworzec. Po drodze spotkałem kolegę z klubu "Jantarowe Szlaki", który jechał do Steklna na rowerku. Na dworcu okazało się, że na pociąg musiałbym czekać godzinę, więc stwierdziłem, że "wyjadę mu naprzeciw" do Widuchowej. Mapy nie miałem, a wydawało mi się, że to bliziutko jest. Kupiłem bilety i ruszyłem :)))


Po 16 km natknąłem się na oznaczenie "Widuchowa 8 km" (myślałem, że jakoś bliżej jest), a na zegarku mało czasu, górki długie i jedna za drugą, durni polscy kierowcy, a i wiatr się zmieniał na 'wmordęwind".

Przyjechałem do Widuchowej. Do odjazdu pociągu zostało 10 minut, więc postanowiłem zapytać tubylca, gdzie ta stacja PKP jest: "Panie, Stacja Widuchowa wcale nie jest w Widuchowej (:)))niezłe !!!), to w zupełnie innej miejscowości, w kierunku na Lubanowo, 3 km"). Zawróciłem, a tam duża góóóóraaa i długi podjazd. Deptałem jak nigdy, na zjeździe prędkość wykręciłem 42-55 km/h. A czas upływał ...


Zdążyłem! Do odjazdu zostały 3 minuty...
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 53.16 km (1.00 km teren), czas: 02:30 h, avg:21.26 km/h, prędkość maks: 55.00 km/h
Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1173 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Misiacz ma Misiacza (dziewiczy wypad małego do Niemiec)

Sobota, 9 maja 2009 | dodano: 09.05.2009Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec
Misiacz musi mieć Misiacza na kierownicy!!!

Zwierz przyjechał ze mną z Sheffield (UK) w czasie długiej majówki.


Misiacz w Przecławiu - zakup kalorii.


Misiacz na przejściu granicznym Bobolin-Schwennenz (D)


Misiacz na drodze do Schwennenz (D)


Droga Schwennenz (D) - Ladenthin (D)


Misiacz w Ladenthin (D)


Droga Ladenthin (D) - Nadrensee (D) - cudo, którego nie obejmuje mój aparat.




Wróciłem przez Rosow (D) i Rosówek. Miałem ostry wiatr w plecy, sporo z górki, więc jechałem ok. 35 km/h na tym odcinku. Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 47.23 km (2.00 km teren), czas: 02:14 h, avg:21.15 km/h, prędkość maks: 37.80 km/h
Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1025 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

Szczecin - Ueckermunde (D) - Rieth (D) - Szczecin

Sobota, 4 kwietnia 2009 | dodano: 05.04.2009Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec
Pogoda szykowała się przepiękna, więc wstałem z samego rana, żeby spokojnie i spacerowo pojechać sobie do przepięknej miejscowości Wkryujście (obecnie Ueckermunde w Niemczech). Niestety, jeszcze w Szczecinie w Parku Kasprowicza poluzowała mi się śruba przedniej przerzutki, która zsunęła się i zakleszczyła na największej zębatce. Straciłem pół godziny czasu na mocowanie się z nią i jaką-taką "regulację", żeby można było jechać. Trochę mnie to zeźliło, ale potem widoki wszystko wynagradzały.

Droga na Dobieszczyn.


Popasik w lesie za Tanowem (D).


Po przekroczeniu granicy w Dobieszczynie skierowałem się na Hintersee (D), a następnie szosą na Eggesin (D). Po drodze musiałem znów podregulować przerzutkę.

Trasa wiedzie obok poligonu Bundeswehry. Uwaga na śmigające czołgi :)))


Kolejny popas i ...niesmak. Jak Europa długa i szeroka, w każdym z odwiedzanych przeze mnie krajów, nawet w odległej Portugalii czy na Gibraltarze - tak i tu w Niemczech można znaleźć w lesie odrażające ślady "polskiej kultury" naszych rodaków. Dodam, że zrobiłem zdjęcie tylko jednej z wielu takich "pamiątek".


Przystanek w Eggesin (D).


Willkomen in Ueckermunde (D). Za czasów słowiańskich ta miejscowość nazywała się Wkryujście :)))


Uliczka starego miasta w Ueckermunde.


Port w w Ueckermunde.


Panorama Ueckermunde.


Mostek zwodzony na drodze dla rowerów w Ueckermunde (D).


Plaża w Ueckremunde. Mimo, że to Zalew Szczeciński, to czułem się jak nad morzem, bo jest on tak duży, że woda sięga po horyzont...a i plaża przepiękna.


W drodze do Rieth i Hintersee (D). Trasa rowerowa "Oder-Neisse Radweg".


Dawno nie byłem na dłuższej wycieczce, a mimo że trasa niespecjalnie długa, to pod koniec czułem zmęczenie - ale warto było!!! Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 128.54 km (20.00 km teren), czas: 06:06 h, avg:21.07 km/h, prędkość maks: 47.00 km/h
Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2682 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

5600 km w 2008!!! Udało się

Wtorek, 30 grudnia 2008 | dodano: 30.12.2008Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec
5600 km w 2008!!! Udało się dziś dokręcić brakujące 66 km! Gdy ruszałem z Pomorzan, temperatura wynosiła jakieś -3 st. C.

Najpierw skierowałem się na Będargowo.


Następnie przed Stobnem skręciłem w lewo na Bobolin mijając zamarznięty staw.


Wkrótce przekroczyłem granicę, za którą zrobiłem sobie popasik :)))


Kluseczki zalane gorącym barszczem z termosu to jest to! Przyznam, że stygły zbyt szybko i trzeba było wpieprzać, a nie jeść :)))


Do Schwennenz (D) dojechałem polną drogą, a potem skierowałem się na Ladenthin (D) w poszukiwaniu nowego terenowego przejścia przez granicę...


Kościół w Ladenthin (D)...a może Ładęcin brzmiałoby lepiej? :)))


Gdyby ktoś się chciał porywać na przejazd z Ladenthin przez granicę, to trzeba przy tym głazie skręcić w lewo.


Hm...na razie droga jak droga, może trochę wyboista - ale jest!


Na końcu drogi zrobiło się wesoło. Dojechałem do granicy...bo przejściem tego nie nazwę. Natknąłem się na rów graniczny (pewnie swego czasu wykopany dla zapobiegania ucieczkom) o głębokości równej mniej więcej mojemu wzrostowi.


Dodatkowym utrudnieniem były nie do końca zerwane druty po drugiej stronie.


No, ale wreszcie się przedarłem...donikąd :///
Wzdłuż drutów granicznych biegnie dawna droga Straży Granicznej, obecnie rozjeżdżona przez quady. Koleiny były tak wąskie i głębokie miejscami, że nie dało się pedałować...zresztą wertepy były paskudne. Na szczęście w oddali widziałem drogę asfaltową na Warnik i Smolęcin.


Sęk w tym, że do tego asfaltu nie prowadzi nawet malutka ścieżka:/// Pozostała mi jazda po zaoranym polu :)))


Ponieważ zmarzłem, więc zrobiłem sobie w domu przerwę na coś ciepłego. Do 5600 km nadal nieco brakowało, więc przez Głębokie pojechałem do Pilchowa. Tu zrobiłem zdjęcie starego kościółka. Przez przypadek uchwyciłem dziwne zjawisko, pewnie to duch jednego z dawnych mieszkańców pochowanych kiedyś na nieistniejącym już przykościelnym cmentarzu.


Dziwne zjawisko okazało się parą wydobywającą się z moich ust :))) Kościółek wyszedł niewyraźnie, ale niech będzie...Po prawej resztki "ducha" :)))


Nocne niebo w drodze powrotnej do Szczecina.


Po dojechaniu do Głębokiego postanowiłem przetestować dynamo w piaście i lampę mojego KTM-a. W tym celu przejechałem przez kompletnie ciemny już Las Arkoński i przyznaję, że halogenek jest rewelacyjny!
Potem wjechałem na oświetloną część trasy koło Arkonki i przez Park Kasprowicza wracałem do domu.
Niestety, do 5600 km brakowało mi 2,5 km, więc nie obyło się bez rundki wokół osiedla i paru okrążeń garaży :)))
Ufff...udało się!


Rower: Dane wycieczki: 66.11 km (16.00 km teren), czas: 03:50 h, avg:17.25 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Wreszcie ruszyłem dalej! Trasa:

Niedziela, 14 grudnia 2008 | dodano: 14.12.2008Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec
Wreszcie ruszyłem dalej! Trasa: Szczecin - Mierzyn - Dobra - Buk - Blankensee (D) - Pampow (D) - Stolec - Dobieszczyn - Tanowo - Szczecin. Razem 66 km.
Pogoda wreszcie się poprawiła - zaświeciło słońce, choć mrozik trzymał (kałuże w terenie były zamarznięte). Miałem plan jechać z Pampow do Glasshuette, ale coś mi się mróz do nóg dobierał a i pora była już późna, więc postanowiłem poszukać nowej trasy...i odkryłem przejazd z Pampow przez granicę prosto do Stolca. Pewnie już jest dawno odkryty, ale dla mnie to nowość :)))
Najpierw jedzie się z Pampow cały czas główną drogą asfaltem, który potem zamienia się w bruk, a następnie przez krótki czas jedziemy polną dróżką i ...jesteśmy w Stolcu. Potem skierowałem się na Dobieszczyn, a stamtąd szybciutko do domu, bo zimno stawało się coraz bardziej dokuczliwe.

Na trasie Lubieszyn - Dobra.


Przejście w Blankensee (D).


Budka dla turystów w Blankensee (D).


Hodowla lam i kóz w Blankensee (D).


Spojrzała mi głęboko w oczy :)))


Skrót Pampow (D) - Stolec (PL).


Zbliżam się do Dobieszczyna.
Rower: Dane wycieczki: 66.00 km (5.00 km teren), czas: 03:12 h, avg:20.62 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)