- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Nordvorpommern, Rugia i Uznam na rowerze. DZIEŃ 3.
Wtorek, 28 czerwca 2011 | dodano: 28.06.2011Kategoria Rugia 2011, Rugia od 2010..., Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Sobota 25.06.2011
Na campingowej tablicy ogłoszeń widniała prognoza jak byk, że sobota miała być dniem słonecznym, więc zaplanowaliśmy z Basią wyjazd ok. 100-kilometrowy (z przeprawą promem na wyspę) na niezbadaną jeszcze południowo-wschodnią część Rugii na półwysep Mönchgut do Klein Zicker (sam koniuszek;))). Obudziłem się ok. 6:00, żeby zebrać się na trasę i…położyłem się spać dalej, bo w tropik namiotu napieprzała ulewa…;((( Szykowała się „szklana pogoda” przy miejscowymi piwie lub książce (zabrałem profilaktycznie). Tak sobie lało i lało, więc przyszło ponownie zagadać z „Szefem Wszystkich Szefów”. Musiałem chyba za często prosić o pogodę, bo słońce wyjrzało dopiero około godziny 12:00, więc zmieniliśmy plany i przyszło nam załadować rowery na samochód. Wyruszyliśmy z campingu o godzinie 13:00, mieliśmy do przejechania autkiem jakieś 78 km do Klein Zicker.
Zajmuje to jednak trochę czasu, bo te malownicze aleje nie są zbyt szybkimi trasami. Co innego, jakby tu wpuścić naszych drogowców i drwali, migiem przerobiliby trasę na „bezpieczną” wycinając w pień wszystkie zabytkowe drzewa! ;)))
Dojeżdżając do Klein Zicker wiedzieliśmy już, że trafiliśmy w magiczne miejsce, zupełnie odmienne od części północnej, pięknej w zupełnie innym stylu. Tutejsze krajobrazy przypominały mi widoki zapamiętane z Walii…wzgórza, owce, klify… Pozostawała jeszcze kwestia parkingu. W Niemczech płaci się praktycznie ABSOLUTNIE za wszystko, za co można wziąć kasę, w niektórych miejscowościach poustawiane są nawet na ulicy automaty, gdzie NALEŻY UIŚCIĆ…opłatę klimatyczną za wizytę w danej miejscowości (oczywiście prawie nikt nie jest aż tak nadgorliwy, żeby po wjechaniu do miejscowości płacić klimatyczne w automacie;)))! Powoli sięga to granic absurdu. Niemcy zapewne niedługo przed miejscowościami ustawią bramki i będą sprzedawali bilety wstępu do miast i wsi ;))). Parking oczywiście był również płatny, więc wpadłem na pomysł, że wjadę na camping w Klein Zicker i zagadam, w końcu normalnie za samochód płaci się na campingu około 2 EUR za dobę (parking 1 EUR za godzinę). Nie na tym. Dogadałem się na 4 EUR za pozostawienie samochodu i byłoby to opłacalne, gdybyśmy nie stawiali go tam o 14:30, ale rano. W każdym razie nie było źle, przynajmniej nie musiałem się martwić, czy jak wrócę to nie skończy mi się czas w parkomacie.
Po zdjęciu rowerów mogliśmy ruszyć do Klein Zicker. Niech zdjęcia starczą za komentarz…nie wiem, jak mogę opisać takie widoki:
Niezmiennie zachwycają mnie nowoczesne domki kryte strzechą.
Ponieważ jest to ostatni już punkt przed „końcowym cyplem” Rugii, warto więc zatankować. ;)
Na samym końcu znajduje się punkt widokowy, z którego nie chce się odejść, klimaty naprawdę z lekka celtyckie.
Czasem nawet jak z westernu!
Zawróciliśmy z cypla i ruszyliśmy w stronę Thiessow.
Po drodze zajechaliśmy na przystań nad Zicker See.
Droga do Thiessow początkowo wiedzie wzdłuż wybrzeża.
Potem wjeżdża w las, do którego pędzi Basia.
Ścieżka od Thiessow do Lobbe wiedzie wzdłuż plaży, również przez las.
Zatrzymaliśmy się na posiłek na terenie campingu w Lobbe, który spenetrowaliśmy pod kątem ewentualnej wizyty w przyszłości i wstępnie bardzo nam się spodobał.
Po przerwie ruszyliśmy w kierunku Middelhagen. W oddali widać wzgórza Zicker.
Ścieżką tą jechaliśmy mając niesamowicie silny wiatr w twarz. Jakoś daliśmy radę.
Jak zwykle nie mogłem powstrzymać się przed robieniem fotek chatom krytym strzechą. Podobają mi się te ich „grzywki”, okna wyglądają tu jak oczy, a całość sprawia daje wrażenie spoglądania w niezbyt rozgarniętą twarz chłopka-roztropka. ;))) Te chatki mają specyficzne miny…;)
A to inny wyraz twarzy. ;)
Powoli dojeżdżaliśmy do Middelhagen.
Przed Middelhagen zaczęło się robić gęsto od ludzi, samochodów i dziwnych pojazdów, ponieważ trwał tam jakiś festyn połączony ze zlotem pojazdów z dawnego DDR.
Po drodze dla rowerów snuli się piesi i niespecjalnie chcieli z niej zejść, podobnie jak w Polsce…znów widać słowiańskie geny mieszkańców Rugii.
W Trabancie można sobie nawet jajko usmażyć. ;)))
Z Middelhagen chcieliśmy dostać się do Baabe, na razie było fajnie…
Tym razem ścieżka oznaczona na czerwono na mapie (co zwykle oznacza dobrej jakości nawierzchnię) okazała się piaszczystą drogą, po której rowery można było jedynie prowadzić. Pozostało nam zawrócić do Middelhagen, skąd inną drogą dostaliśmy się do Lobbe. Tam znaleźliśmy ścieżkę wiodącą do Göhren. Na trasie spotkaliśmy ciekawy rower, który miał na kierownicy wysoką owiewkę jak w motocyklu. Za owiewką, na siedzisku zamontowanym na ramie siedziało sobie małe dziecko i oglądało świat, a tatuś pedałował. Przynajmniej się much dzieciak nie najadł.
Niepotrzebnie zaczęliśmy wjeżdżać ostrym podjazdem do Göhren, tym bardziej, że znów coś się zaczęło dziać z przerzutką Basi, podejrzenie padło na linkę lub pancerz, będę musiał to sprawdzić. Trasa miała wieść do Thiessow, więc zjechaliśmy z tej górki i pojechaliśmy jakimiś opłotkami do Theissow. Przed Thiessow wymyśliłem sobie, że odbijemy jeszcze do Gager, które z rana wyglądało z daleka na ciekawą miejscowość, ale teraz światło zrobiło się jakieś ponure, Basia była zeźlona przerzutką, więc przejechaliśmy się tylko nabrzeżem i pojechaliśmy do Thiessow.
Mieliśmy nadzieję, ze zdążymy jeszcze do tradycyjnej wędzarni ryb w Klein Zicker na bułę z wędzoną rybą. Udało się! Pan wyjął mi dwa jeszcze dymiące kawałki Butterfisch, a pani przyrządziła z tego przepyszne Fischbrötchen z dodatkiem sałaty, cebuli i czegoś tam jeszcze. Pierwszy raz były nam podane w formie rozłożonej, bo takie wielkie kawały ryby dostaliśmy, a kosztowało to 2,50 EUR za porcję, czyli o 0,50 EUR mniej niż buła Sargatha w Wolgast, gdzie zainspirowany moimi opisami chciał po raz pierwszy skosztować tej potrawy i trafił niestety do dość podłej i drogiej Fischbude, co zapewne wywołało niechęć do dalszych prób…<LOL>. ;)))
Po zjedzeniu buł czym prędzej pognaliśmy na camping, bo dochodziła godzina 19:00, była sobota, a my chcieliśmy zdążyć jeszcze zrobić przedwyjazdowe zakupy (w niedzielę większość sklepów jest nieczynna, choć widzę, że coraz więcej marketów się otwiera na parę godzin).
Zakupy udało się zrobić, więc spokojnie wróciliśmy na camping, gdzie część z tych zakupów „uległa dezintegracji” w Misiaczu. ;)))
FILM Z DNIA 3.
UŁATWIENIE DLA CZYTELNIKA – KLIKNIJ PONIŻEJ, ABY PRZEJŚĆ DO WYBRANEGO DNIA:
DZIEŃ 1 (KLIKNIJ)
DZIEŃ 2 (KLIKNIJ)
DZIEŃ 3 (KLIKNIJ)
DZIEŃ 4 (KLIKNIJ)
Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 786 (kcal)
Na campingowej tablicy ogłoszeń widniała prognoza jak byk, że sobota miała być dniem słonecznym, więc zaplanowaliśmy z Basią wyjazd ok. 100-kilometrowy (z przeprawą promem na wyspę) na niezbadaną jeszcze południowo-wschodnią część Rugii na półwysep Mönchgut do Klein Zicker (sam koniuszek;))). Obudziłem się ok. 6:00, żeby zebrać się na trasę i…położyłem się spać dalej, bo w tropik namiotu napieprzała ulewa…;((( Szykowała się „szklana pogoda” przy miejscowymi piwie lub książce (zabrałem profilaktycznie). Tak sobie lało i lało, więc przyszło ponownie zagadać z „Szefem Wszystkich Szefów”. Musiałem chyba za często prosić o pogodę, bo słońce wyjrzało dopiero około godziny 12:00, więc zmieniliśmy plany i przyszło nam załadować rowery na samochód. Wyruszyliśmy z campingu o godzinie 13:00, mieliśmy do przejechania autkiem jakieś 78 km do Klein Zicker.
Zajmuje to jednak trochę czasu, bo te malownicze aleje nie są zbyt szybkimi trasami. Co innego, jakby tu wpuścić naszych drogowców i drwali, migiem przerobiliby trasę na „bezpieczną” wycinając w pień wszystkie zabytkowe drzewa! ;)))
Dojeżdżając do Klein Zicker wiedzieliśmy już, że trafiliśmy w magiczne miejsce, zupełnie odmienne od części północnej, pięknej w zupełnie innym stylu. Tutejsze krajobrazy przypominały mi widoki zapamiętane z Walii…wzgórza, owce, klify… Pozostawała jeszcze kwestia parkingu. W Niemczech płaci się praktycznie ABSOLUTNIE za wszystko, za co można wziąć kasę, w niektórych miejscowościach poustawiane są nawet na ulicy automaty, gdzie NALEŻY UIŚCIĆ…opłatę klimatyczną za wizytę w danej miejscowości (oczywiście prawie nikt nie jest aż tak nadgorliwy, żeby po wjechaniu do miejscowości płacić klimatyczne w automacie;)))! Powoli sięga to granic absurdu. Niemcy zapewne niedługo przed miejscowościami ustawią bramki i będą sprzedawali bilety wstępu do miast i wsi ;))). Parking oczywiście był również płatny, więc wpadłem na pomysł, że wjadę na camping w Klein Zicker i zagadam, w końcu normalnie za samochód płaci się na campingu około 2 EUR za dobę (parking 1 EUR za godzinę). Nie na tym. Dogadałem się na 4 EUR za pozostawienie samochodu i byłoby to opłacalne, gdybyśmy nie stawiali go tam o 14:30, ale rano. W każdym razie nie było źle, przynajmniej nie musiałem się martwić, czy jak wrócę to nie skończy mi się czas w parkomacie.
Po zdjęciu rowerów mogliśmy ruszyć do Klein Zicker. Niech zdjęcia starczą za komentarz…nie wiem, jak mogę opisać takie widoki:
Niezmiennie zachwycają mnie nowoczesne domki kryte strzechą.
Ponieważ jest to ostatni już punkt przed „końcowym cyplem” Rugii, warto więc zatankować. ;)
Na samym końcu znajduje się punkt widokowy, z którego nie chce się odejść, klimaty naprawdę z lekka celtyckie.
Czasem nawet jak z westernu!
Zawróciliśmy z cypla i ruszyliśmy w stronę Thiessow.
Po drodze zajechaliśmy na przystań nad Zicker See.
Droga do Thiessow początkowo wiedzie wzdłuż wybrzeża.
Potem wjeżdża w las, do którego pędzi Basia.
Ścieżka od Thiessow do Lobbe wiedzie wzdłuż plaży, również przez las.
Zatrzymaliśmy się na posiłek na terenie campingu w Lobbe, który spenetrowaliśmy pod kątem ewentualnej wizyty w przyszłości i wstępnie bardzo nam się spodobał.
Po przerwie ruszyliśmy w kierunku Middelhagen. W oddali widać wzgórza Zicker.
Ścieżką tą jechaliśmy mając niesamowicie silny wiatr w twarz. Jakoś daliśmy radę.
Jak zwykle nie mogłem powstrzymać się przed robieniem fotek chatom krytym strzechą. Podobają mi się te ich „grzywki”, okna wyglądają tu jak oczy, a całość sprawia daje wrażenie spoglądania w niezbyt rozgarniętą twarz chłopka-roztropka. ;))) Te chatki mają specyficzne miny…;)
A to inny wyraz twarzy. ;)
Powoli dojeżdżaliśmy do Middelhagen.
Przed Middelhagen zaczęło się robić gęsto od ludzi, samochodów i dziwnych pojazdów, ponieważ trwał tam jakiś festyn połączony ze zlotem pojazdów z dawnego DDR.
Po drodze dla rowerów snuli się piesi i niespecjalnie chcieli z niej zejść, podobnie jak w Polsce…znów widać słowiańskie geny mieszkańców Rugii.
W Trabancie można sobie nawet jajko usmażyć. ;)))
Z Middelhagen chcieliśmy dostać się do Baabe, na razie było fajnie…
Tym razem ścieżka oznaczona na czerwono na mapie (co zwykle oznacza dobrej jakości nawierzchnię) okazała się piaszczystą drogą, po której rowery można było jedynie prowadzić. Pozostało nam zawrócić do Middelhagen, skąd inną drogą dostaliśmy się do Lobbe. Tam znaleźliśmy ścieżkę wiodącą do Göhren. Na trasie spotkaliśmy ciekawy rower, który miał na kierownicy wysoką owiewkę jak w motocyklu. Za owiewką, na siedzisku zamontowanym na ramie siedziało sobie małe dziecko i oglądało świat, a tatuś pedałował. Przynajmniej się much dzieciak nie najadł.
Niepotrzebnie zaczęliśmy wjeżdżać ostrym podjazdem do Göhren, tym bardziej, że znów coś się zaczęło dziać z przerzutką Basi, podejrzenie padło na linkę lub pancerz, będę musiał to sprawdzić. Trasa miała wieść do Thiessow, więc zjechaliśmy z tej górki i pojechaliśmy jakimiś opłotkami do Theissow. Przed Thiessow wymyśliłem sobie, że odbijemy jeszcze do Gager, które z rana wyglądało z daleka na ciekawą miejscowość, ale teraz światło zrobiło się jakieś ponure, Basia była zeźlona przerzutką, więc przejechaliśmy się tylko nabrzeżem i pojechaliśmy do Thiessow.
Mieliśmy nadzieję, ze zdążymy jeszcze do tradycyjnej wędzarni ryb w Klein Zicker na bułę z wędzoną rybą. Udało się! Pan wyjął mi dwa jeszcze dymiące kawałki Butterfisch, a pani przyrządziła z tego przepyszne Fischbrötchen z dodatkiem sałaty, cebuli i czegoś tam jeszcze. Pierwszy raz były nam podane w formie rozłożonej, bo takie wielkie kawały ryby dostaliśmy, a kosztowało to 2,50 EUR za porcję, czyli o 0,50 EUR mniej niż buła Sargatha w Wolgast, gdzie zainspirowany moimi opisami chciał po raz pierwszy skosztować tej potrawy i trafił niestety do dość podłej i drogiej Fischbude, co zapewne wywołało niechęć do dalszych prób…<LOL>. ;)))
Po zjedzeniu buł czym prędzej pognaliśmy na camping, bo dochodziła godzina 19:00, była sobota, a my chcieliśmy zdążyć jeszcze zrobić przedwyjazdowe zakupy (w niedzielę większość sklepów jest nieczynna, choć widzę, że coraz więcej marketów się otwiera na parę godzin).
Zakupy udało się zrobić, więc spokojnie wróciliśmy na camping, gdzie część z tych zakupów „uległa dezintegracji” w Misiaczu. ;)))
FILM Z DNIA 3.
UŁATWIENIE DLA CZYTELNIKA – KLIKNIJ PONIŻEJ, ABY PRZEJŚĆ DO WYBRANEGO DNIA:
DZIEŃ 1 (KLIKNIJ)
DZIEŃ 2 (KLIKNIJ)
DZIEŃ 3 (KLIKNIJ)
DZIEŃ 4 (KLIKNIJ)
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
39.54 km (4.00 km teren), czas: 02:36 h, avg:15.21 km/h,
prędkość maks: 40.00 km/hTemperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 786 (kcal)
K o m e n t a r z e
ZDROWIA SZCZĘŚCIA I ZADOWOLENIA Z ROWERU .....z okazji imienin, oczywiście :)))))))
tunislawa - 18:55 środa, 29 czerwca 2011 | linkuj
Ode mnie dostajesz (oczywiście razem z Basią, bo ona też miała duży wkład) "OSCARA" za super filmy, komentarze, dowcipy, i tak jak powiedział AreG musicie wydać to w formie przewodnika.
srk23 - 14:05 środa, 29 czerwca 2011 | linkuj
no dobra jeszcze spróbuję innych opcji buł, tym razem z Fischrestaurant :D
fajne widoczki! sargath - 05:51 środa, 29 czerwca 2011 | linkuj
fajne widoczki! sargath - 05:51 środa, 29 czerwca 2011 | linkuj
rzeczywiście ta część wyspy chyba też najbardziej mi się spodobała ! szkoda tylko ze tak odstraszają tym płaceniem wszędzie i za wszystko ! A chatki rzeczywiście ....urocze :)))
tunislawa - 21:03 wtorek, 28 czerwca 2011 | linkuj
Chyba się powtarzam ale cóż. Powinieneś to i nie tylko wydać jako przewodnik :)
AreG - 20:40 wtorek, 28 czerwca 2011 | linkuj
o? już jest trzeci ? na pewno też super! zaraz poczytam ! :))))
tunislawa - 19:34 wtorek, 28 czerwca 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!