MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Dzień 2. WYPRAWA "SUWALSZCZYZNA-MAZURY 2008"

Piątek, 25 lipca 2008 | dodano: 04.08.2008Kategoria Kresy wschodnie 2008, Po Polsce
Trasa: Giżycko - Sulimy - Pieczonki - Kruklanki - Jeziorowskie - Podleśne - Leśny Zakątek - Czerwony Dwór - Dunajek - Siedlisko - Nasuty - Rudzie - Kamionki - Błażejewo - Suczki - Góra Gołdapska. Razem 65 km.

Zaczął się dzień drugi, dochodzi godzina 2:00 w nocy, a my wciąż tłuczemy się w tym archaicznym wagonie PKP i wciąż nie przychodzi sen.
Podejmowane próby zaśnięcia są zupełnie nieudane...jak ja będę rano jechał z tymi klamotami?
Chyba zdrzemnę się na trasie na przedniej sakwie ? ;)
Gdyby to był francuski ekspres TGV to w 2-3 godziny i byłbym na miejscu, a tak trzeba się tłuc 10 godzin.
Wreszcie nastaje ranek i dojeżdżamy.
Giżycko o poranku sprawia, że trzęsę się z niewyspania, ale nie ma co się trząść, tylko czas ruszać naszymi jednośladowymi "czołgami", bo prawie tyle ważą.

Wyjeżdżamy z Giżycka i dojeżdżamy do Kruklanek, gdzie spędzałem kiedyś urlop w zupełnie innym charakterze (samochodzik, pokoik;)).

Tam też fotografuję dorodnego żubra.

Opuszczany "centrum" miejscowości i dojeżdżamy nad jezioro o dość smakowicie brzmiącej nazwie Gołdopiwo ;).
Z miłą chęcią zasiadam na trawie na brzegu, gdzie czekając aż woda na kuchence zagotuje się na poranną kawę, jem i spisuję numery zdjęć wykonanych tego dnia (żeby potem się nie pogubić przy pisaniu relacji).

Po wpompowaniu w żyły kawy jestem przekonany, że będzie jechało mi się dużo lepiej.

Czas ruszać...
Jedziemy jeszcze jakiś czas asfaltem, na chwilę zatrzymujemy się na cmentarzu żołnierzy rosyjskich i pruskich z czasów I wojny światowej, a potem wjeżdżamy szutrówkami w Puszczę Borecką.
Trasa jest naprawdę malownicza.
Tu zielony szlak z Diablej Góry dochodzi do drogi na Czerwony Dwór.

Fotografuję głaz pamiątkowy w Rezerwacie Borki i ruszamy dalej.

W sklepiku na szlaku robimy zakupy (nie pomijając "izotoników" na wieczór;)) i spotykamy starszego pana, sakwiarza jak i my.
Nasze trasy będą się przecinać jeszcze przez kilka dni.
Wreszcie głód daje znać o sobie.
Wyciągamy więc kuchenki i siedząc na kłodzie pitrasimy sobie "Kociołki do syta" niedaleko leśniczówki Dunajki.

Po napychaniu się ruszamy dalej.
Ja jak to ja...nie powiem, żeby jakoś mocno zmartwiła mnie zmiana nawierzchni z gruntowej na taką ;).

Jakakolwiek by ona nie była, widoki są tak niesamowite, że co rusz mam chęć robić zdjęcia.
Mijamy Tatarską Górkę i zaczynamy myśleć o szukaniu noclegu...to znaczy Marek szuka, bo ja jadę jak cielę za Markiem, ponieważ to on zna te rejony i ma już swoje stare znajome kępy krzaków ;).

Wreszcie jest! Kępa drzew i krzewów koło Góry Gołdapskiej, teraz lekko zasypana śmieciami przez jakichś ciuli, ale wyboru w tej chwili i tak nie ma.
Zatrzymujemy się i wprowadzamy rowery w chaszcze.

Tego tylko było trzeba miejscowym krwiopijcom - komary tną na potęgę.
W sumie im się nie dziwię, po całej nocy w pociągu, pedałowaniu i pokrywaniu się potem i kurzem stanowimy dla nich znakomity kąsek. Wręcz polewam się sprayem przeciw tym wampirom, ale niespecjalnie to pomaga.
Najlepiej wtedy schronić się w kłębach dymu z papierosa ćmionego przez Marka...no, jego jakoś nie gryzą.
W przeciwieństwie do moich sakw, mój namiot i plandeka na rower dość dobrze wpasowują się w otoczenie, ale przecież sakwy i tak schowam. Marek tymczasem ucina sobie drzemkę jeszcze za dnia...

Wieczorkiem wysączam jeszcze piwko, myjemy się bardzo ekonomicznie wodą nabraną w butelki i czas spać!
Opisy z poszczególnych dni:

Dzień 1. WYPRAWA "SUWALSZCZYZNA-MAZURY 2008"
Dzień 2. WYPRAWA "SUWALSZCZYZNA-MAZURY 2008"
Dzień 3. WYPRAWA "SUWALSZCZYZNA-MAZURY 2008"
Dzień 4. WYPRAWA "SUWALSZCZYZNA-MAZURY 2008"
Dzień 5. WYPRAWA "SUWALSZCZYZNA-MAZURY 2008"
Dzień 6. WYPRAWA "SUWALSZCZYZNA-MAZURY 2008"
Dzień 7. WYPRAWA "SUWALSZCZYZNA-MAZURY 2008"
Dzień 8. WYPRAWA "SUWALSZCZYZNA-MAZURY 2008"
Dzień 9. WYPRAWA "SUWALSZCZYZNA-MAZURY 2008"
Dzień 10 (O S T A T N I). WYPRAWA "SUWALSZCZYZNA-MAZURY 2008"

Pełna relacja fotograficzna TUTAJ.
Zdjęcia Marka (klik).
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 67.00 km (35.00 km teren), czas: 04:10 h, avg:16.08 km/h, prędkość maks: 48.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

K o m e n t a r z e
Paweł, ta drzemka to była "pad" :) Nie przejechaliśmy zbyt wiele, ale nieprzespana noc dała o sobie znać. Teraz chyba nie ma tego nocnego pociągu. Wyjeżdża się z samego rano i w Giżycku planowo ląduje się około godziny 20, więc trzeba tylko wykonać parokilometrowy skok w las, a trasę zrobić dnia następnego. Tak jechałem dwa lata temu i jak się uda to w tym roku również. Oczywiście, można też szukać kwatery... ;) Fajnie, że przypominasz ten wyjazd. Po tylu latach całkiem inaczej się na to patrzy.
meak
- 15:27 niedziela, 13 lipca 2014 | linkuj
No akcja się rozwija :)
Trendix
- 22:39 piątek, 11 lipca 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!