MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2012

Dystans całkowity:659.92 km (w terenie 106.00 km; 16.06%)
Czas w ruchu:31:01
Średnia prędkość:19.57 km/h
Maksymalna prędkość:50.00 km/h
Suma kalorii:7189 kcal
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:36.66 km i 2h 12m
Więcej statystyk

Do Lidla po "rowerówkę".

Czwartek, 15 marca 2012 | dodano: 15.03.2012Kategoria Szczecin i okolice
Dziś w Lidlu jest oferta rowerowa. W zasadzie to podskoczyłem tam tylko po to, by ocenić, czy warto kupić letnią czerwoną koszulkę z krótkim rękawem, w sumie fajny materiał z systemem Silver+. Wszystko byłoby fajnie, gdyby koszulka ta była cała czerwona, a jak się okazało, na plecach jest czarna, co ani nie jest dobre dla widoczności na drodze ani do jazdy w pełnym słońcu. Mimo, że miała dodatkowe długie rękawy do wciągania, zrezygnowałem z jej nabycia i z innych zakupów rowerowych (praktycznie wszystko mam) i dokonałem jedynie zakupów spożywczych.
Licznik od Piotrka "Bronika", który od niego dostałem...eee...nabyłem drogą "przelewu" ;))) spisuje się na razie dobrze. Rower:Koza Dane wycieczki: 3.06 km (0.00 km teren), czas: 00:11 h, avg:16.69 km/h, prędkość maks: 25.00 km/h
Temperatura:11.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 60 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Własny chleb na zakwasie.

Środa, 14 marca 2012 | dodano: 14.03.2012Kategoria Szczecin i okolice
Po poczęstowaniu przeze mnie znajomego bikera własnej roboty chlebkiem na naturalnym zakwasie...otrzymałem od niego zamówienie na taki właśnie chlebek.
Wyrabianie go (ręcznie, żadna tam maszyna) i pieczenie to sama frajda, a że i rodzice kolegi są chętni, więc upiekę więcej ;).
Chlebek na zakwasie. © Misiacz

Składniki się skończyły, więc ruszyłem na "Kozie" do sklepów, aby kupić mąkę żytnią z pełnego przemiału.
Szkoda, że mam takie małe moce przerobowe, bo ... :)))
...bo jak tak dalej pójdzie (parę osób wcześniej też kiedyś zamówiło), to chyba założę Piekarnię "U Misiaczów" :))). Rower:Koza Dane wycieczki: 4.54 km (1.00 km teren), czas: 00:15 h, avg:18.16 km/h, prędkość maks: 24.00 km/h
Temperatura:11.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 80 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(19)

Pobudka roweru Basi "Misiaczowej".

Środa, 7 marca 2012 | dodano: 07.03.2012Kategoria Szczecin i okolice
Czas na przebudzenie ze snu zimowego roweru Basi "Misiaczowej".
Odkurzyłem, umyłem, opony podpompowałem, łańcuch przesmarowałem i zrobiłem krótką rundkę testową.
W sobotę - o ile nie będzie lał deszcz - Basia wybiera się na Rowerowy Dzień Kobiet, więc rowerek musi być sprawdzony.
Obudziłem Basiowego Prophete Touring Star. © Misiacz
Rower:Prophete Touringstar Dane wycieczki: 6.20 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(6)

Ubezpieczenie "Bezpieczny Rowerzysta".

Wtorek, 6 marca 2012 | dodano: 06.03.2012Kategoria Szczecin i okolice
Dziś pojechałem z PIT-em do "skarbówki" aż na prawobrzeżu...niestety, nie na rowerze, z braku czasu, a na motorku i stwierdziłem, że to mnie nie bawi.
Zimno, nie można rozgrzać się pedałowaniem.
Dlatego po powrocie na Pomorzany wskoczyłem na "Kozę" (na rowerze poczułem się "jak u siebie") i pomknąłem do ajentki PZU, żeby wykupić dla Basi rowerowe ubezpieczenie OC i NNW "Bezpieczny Rowerzysta" na Polskę i zagranicę.
Swoje wykupiłem już w styczniu, bo jeżdżę w zimie i w razie ewentualnego poślizgu i zarysowania jakiegoś samochodu jestem kryty.
Koszt śmieszny, 29 zł na rok w wersji podstawowej. Rower:Koza Dane wycieczki: 8.25 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(8)

Dom-bateria-żarówki-praca-debil-dom.

Poniedziałek, 5 marca 2012 | dodano: 05.03.2012Kategoria Szczecin i okolice
Po wczorajszym Rajdzie Shrinka do Ueckermunde KTM-a trzymałem w domu, więc mogłem nim dzisiaj pojechać od razu do firmy, zamiast schodzić po "Kozę".
Ostatnio jednak mam jakieś "problemy z elektrycznością" - padły baterie w liczniku bezprzewodowym, jego nadajniku, a wczoraj w czasie nocnego powrotu przepalił się halogen w lampie na dynamo :/.
Pojechałem więc do hurtowni polecanej przez Krzyśka "Montera" na ul. Huzarów (koło b. cukrowni) i dostałem bateryjkę VARTA za 2,30 zł zamiast normalnej detalicznej ceny 5 zł lub więcej.
Hurtownia z niedrogimi bateryjkami firmowymi. © Misiacz

Miałem nadzieję, że znajdzie się również rowerowa żarówka halogenowa typu HS3 6V. Szukałem wcześniej w necie (w sklepie rowerowym nie mieli i odsyłali do Poznania) i znalazłem za ...32 zł i zdębiałem! Toż za to można kupić niezłą lampkę na akumulatorki. Znalazły się też takie w cenie 10 zł, ale koszt przesyłki to min. 16 zł.
W ogóle to załamujące było określenie, że "stosowane BYŁY w starszych typach rowerów". Jakich starszych, jakie BYŁY - toż kupiłem go w 2008 roku?!
No tak. Takie czasy, że jak coś ma powyżej roku, to jest przestarzałe.
Zrobił nam się "świat jednorazowego użytku". :(((
Na szczęście pani w hurtowni skierowała mnie do innej hurtowni, na ul. Ku Słońcu, gdzie bez problemu kupiłem żarówkę po 8 zł sztuka. Wziąłem więc na zapas dodatkową. Co ciekawsze, rzekomo świeci o 30% mocniej niż ta, która mi się przepaliła...no tak, tamta była przecież przestarzała. ;)
Po zakupach skierowałem się do firmy, ale dobrze, że dojechałem żywy, bo na ul. Narutowicza baba - patrząc mi w oczy - wyjechała mi z podporządkowanej centralnie przed koło. Uskoczyłem, przyhamowałem.
Żyję.
Puściłem tylko "wiąchę", bo musiałem zdążyć do firmy, a babisko tylko kretyńską minę zrobiło (podobną sytuację miałem w sobotę, wtedy był to debil płci męskiej).
Tuż przed wyjściem z firmy zagadałem ze Shrinkiem na GG i tam powiedział mi, że po wczorajszej wycieczce do Niemiec wreszcie mnie rozumie, dlaczego wolę tam jeździć na wycieczki.
Bezpieczniej, kulturalniej na drodze.
Myślałem, że po pracy wrócę spokojnie już do domu, ale nie.
Jadę sobie ul. Drzymały. Rodzice odbierają dzieciaki ze szkół, więc drzwi w samochodach co rusz się otwierają, poza tym dziury jakieś, więc (zgodnie z prawem zresztą) jechałem środkiem pasa. Mała, krótka uliczka dochodząca do Potulickiej. Nagle słyszę, że jakiś debil jedzie za mną i co rusz wdusza klakson, żeby mnie przegonić, trąbi jak opętany.
Znalazł wreszcie lukę, depnął w gaz, wjeżdża mi z impetem przed nos i coś tam macha do mnie i bluzga, że mam mu zjechać, bo on jedzie (a ja to niby idę?).
Środkowym palcem pokazałem mu, co o nim myślę, a ten dalej w klakson.
Środkowym palcem pokazałem mu ponownie, co o nim myślę.
Co zyskał?
Nic.
Dosłownie za kilka sekund dogoniłem go na skrzyżowaniu z Narutowicza, gdzie przepuszczał samochody, a ponieważ dalej się miotał, wkurzyłem się, podjechałem i otworzyłem drzwi od jego strony, żeby wytłumaczyć mu "wyraźne i dosadnie za pomocą dostępnych mi środków wyrazu ustnych tudzież ręcznych", że jest skończonym debilem.
Odwaga wielu kierowców kończy się w momencie, gdy nie są chronieni przez blachę swojej puszki i czeka ich bezpośrednia konfrontacja.
U tego było podobnie, złapał obiema łapami za klamkę i próbował zamknąć drzwi.
Nie szarpałem się specjalnie, puściłem mu "wiązkę życzeń i opinii", a po chwili tuman ten skręcił w stronę Piastów.
Za kilkanaście sekund pomachałem mu na pożegnanie, ponieważ stał na 13 pozycji w korku przed kolejnym skrzyżowaniem.
No to się najechał. :)))
Shrink, teraz jeszcze bardziej zrozumiałe jest, czemu wolę jeździć po drugiej stronie...
Sargath, jeżdżąc teraz coraz częściej po mieście, coraz bardziej rozumiem Ciebie (nie zawsze, nie zawsze) i Twoje akcje na drogach, jeździsz częściej.
W związku z moim zamiłowaniem do bezpieczeństwa po niemieckiej stronie proszę więcej nie mówić na mnie Herr Misiatsch ;))). Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 23.77 km (1.00 km teren), czas: 01:19 h, avg:18.05 km/h, prędkość maks: 38.00 km/h
Temperatura:7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 502 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(20)

Rajd Shrinka z BS i RS do Ueckermunde.

Niedziela, 4 marca 2012 | dodano: 04.03.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
Historia tego wyjazdu jest dość pogmatwana. Najpierw Sebastian "Shrink" z Nowogardu żalił mi się, że nie organizuję kolejnego "Rajdu Do Shrinka" z BS i RS. Powiedziałem, że raz do roku mogę, a potem niech inni się zaangażują. No to zaangażował się Shrink i zaprosił nas do siebie do Nowogardu. Potem jednak po przemyśleniach doszedł do wniosku, że okolice Nowogardu są już dla niego nudne i najchętniej to on by pojechał gdzieś po Niemczech (no patrzcie, a wcześniej mnie wyzywał od Herr Misiatsch;)))
No dobra, poglądy zmienił, ale jak z tego wybrnąć?
Do tego zadania zaangażował Misiacza, czyli mnie.
Odkręciłem - chyba w miarę sprawnie - trasę do Nowogardu, ale nijak nie mogłem zmusić Shrinka do zamieszczenia postu na Forum RS o trasie do Ueckermunde.
No i co?
Znowu musiałem wziąć sprawy w swoje łapy. Pomyślałem: "A, wrobię Shrinka" i zamiast niego zamieściłem taki oto post:

"Jutro o godzinie 9:20 nasz kolega SHRINK zarządza zbiórkę o godzinie 9:20 na Moście Długim.
Jeżeli ktoś nie zna Shrinka, to wygląda tak:

:P
Trasa wiedzie do Ueckermunde w Niemczech (zwiedzanie, kebab, może Fischbroetchen).
Pewnie wyjdzie jakieś 130 km.
Ponieważ SHRINK ma pewien problem z zamieszczeniem tu informacji, pozwoliłem to sobie zrobić za niego. :P
Cytuję:
"Jedziemy tempem rozsądnie dynamicznym, aczkolwiek wycieczkowym na zachód. Preferowany asfalt i mnóstwo foto-stopów. Tereny znamy słabo, właściwie to wcale, więc będzie ciekawie ;) Jeśli ktoś dołączy, będzie nam miło. Jeśli nie, to trudno."
"
I ode mnie
"Ja jadę i wiem, że parę innych osób też (a w prowadzeniu do celu pomożemy). :)"

Odzew przeszedł najśmielsze oczekiwania, bowiem na Moście Długim o 9:20 (plus Głębokie) stawiło się "13 osób + 1 kobieta" :))).
Jeśli pamiętam wszystkich, to postaram się wymienić (alfabetycznie):

Arek "AreG"
Bartek "Ismail Delivere"
Baśka "Rudzielec"
Grzesiek "Giorginio"
Krzysiek "Monter"
Łukasz "Luki"
Michał "Michuss"
NN rowerzysta na Giancie (jeśli czyta, to poproszę w komentarzach o imię i ewentualnie ksywkę)
Paweł "Axis"
Paweł "Misiacz"
Piotrek "Bronik"
Piotrek "Rammzes"
Robert "Romal vel Sakwiarz" (z tymi jego ksywkami to skaranie boskie, nie wiadomo, którą wybrać;)).
Sebastian "Shrink"

Nie mogło zacząć się normalnie, bo zawsze ktoś na początku musi się popisać, jaki to on silny pod górkę (a potem niektórzy "silni" na początku robią się słabi i "miętcy" na końcu).
Shrinkowi również udzieliła się psychoza, ale go utemperowałem i tylko dzięki temu zatrzymał się, aby cyknąć jakiekolwiek fotki w Szczecinie, które bardzo chciał robić, ale za bardzo przejmował się opinią "koksów". To, że "koksy" gnają to nie znaczy, że nie poczekają na kierownika zamiesznia.
Mogą gnać sami albo jechać w grupie.
Mogą też gnać, a potem czekać.
Wniosek z tego jest taki, że nie ma co gonić za szybkimi, bo i tak muszą zaczekać. Szkoda szarpaniny ;).

Na Jasnych Błoniach na własne oczy widzieliśmy, do czego doprowadziła ostatnia ustawa refundacyjna, podwyżki cen paliw, wydłużenie wieku emerytalnego, afera "solna", w której władze bezczelnie kryją trucicieli ludzi. Społeczeństwo nie wytrzymało i chwyciło za broń.

Siły rządowe pokonane.
Czas na relaks.

Nie przejmując się "niewyżytymi" spokojnie dojechaliśmy na Głebokie, gdzie oczywiście na nas czekali (i marzli, a niech mają za swoje;))).

Prawdę mówiąc, następną fotkę cyknąłem dopiero w Eggesin, z dwóch powodów:
1) Rzadkie postoje ("Nie przyjechaliśmy tu dla przyjemności i nie ma czasu na głupoty typu zdjęcia czy odpoczynek" ;)))
2) Jeśli o mnie chodzi, to trasę mam tak "zjeżdżoną", że już nie będę po raz kolejny cykał słupków granicznych za Dobieszczynem.

Co ciekawe, w Eggesin zobaczyłem po raz pierwszy coś, czego wcześniej nie dostrzegałem (pomijam Baśkę ujeżdżającą drewnianego konia, ona zawsze na coś musi się wcisnąć;))).

Natknąłem się na wystawę staroci, a wśród nich na cacko - piec wyprodukowany przed wojną w jeszcze niemieckim Szczecinie (Stettinie) przy obecnej ul. Jagiellońskiej (wg informacji Krzyśka "Montera" - dzięki, niech Ci (i nam) za to Twoje słynne "skróty" lekkie będą).

Co nieco o kamienicach właściciela TUTAJ (KLIK).
Z wiatrem w dupę w miarę szybko dotarliśmy na kebab (Tuerkische pizza) w lokalu Uecker 66 w Ueckermunde. Porcje tak słuszne, że aż trudno było wchłonąc, w cenie 3,50 EUR za jedną "rurę". Nadal tylko zastanawiam się, które produkty są lepsze - u Turka w Ueckermunde (lżejsze, powiew świeżości) czy u Turka w Goleniowie (nasycony, konkretny smak, więcej mięcha z barana). No dobra - oba dobre.
Barany pożarte, można ruszać na zwiedzanie.

Nasz lokal.

Coś dla Basi "Misiaczowej".

Uliczka w Ueckermunde.

Kamieniczki w Ueckermunde.

Cholera w Ueckermunde (zawsze wlezie w kadr ;))).
Bosman ćwiknął mi okulary.

Plaża w Ueckermunde.

BS-RS team.

Ueckermunde zaliczone po japońsku, więc można było ruszyć do Warsin, skąd przez puszczę dotarliśmy do wieży widokowej nad Neuwarper See.

Fotka autorstwa Sebastiana "Shrinka":

W Rieth spędziliśmy nieco czasu na przystani, oczywiście jak zwykle skusiłem się na moje ulubione ujęcie stamtąd.

Skusiłem się też na mały relaks na betonie...

...i na kolejną fotkę łódki (lubię je fotografować).

No.
To już była ostatnia fotka.
Pojechaliśmy trasą dawnej kolejki wąskotorowej do Ludwigshof i do Hintersee, skąd wjechaliśmy do Polandii.
Zmieniliśmy trasę i pojechaliśmy prosto "w Stolec".
W Stolcu zaprowiantowaliśmy się w miejscowym sklepiku i klucząc między dziurami po bombach na drodze do Rzędzin, wkrótce wjechaliśmy na nową ściezkę prowadzącą do Dobrej.
Robiło się zimno, ściemniało się, Baśka jechała coraz bardziej wypoczynkowo, a mój halogen w lampie zakończył żywot i jechałem jak ciemniak (pomijając bateryjną, czerwoną dwulampkową dyskotekę, którą wożę za sobą na kasku i na sakwie, by starać się uchronić przed rodzimymi debilami za kierownicą).
Monter obiecał Baśce, że spokojnie dojedziemy na Głebokie w tempie 15 km/h.
Do Wołczkowa tempo wynosiło do 30 km/h, ale to chyba Grześ poczuł napływ energii. Na szczęście NN Biker jechał z Baśką, która nas równo opierdo...ła po dotarciu do Wołczkowa.
Uspokoiła się po groźbie, że dostanie w dupę pasem, jeśli nie przestanie robić scen :)))
Był tylko mały problem.
Nie mieliśmy pasa w spodenkach kolarskich, ale podziałało ;)))
Jakoś dojechaliśmy w kupie do Głębokiego, a potem powoli zaczęliśmy się rozjeżdżać. Odprowadziłem Shrinka, Giorginio i (prawie) Michussa na dworzec, po czym sam poturlałem się ul. Kolumba do domu.
***
Na koniec teksty, które usłyszałem dziś, a które zapadły mi w pamięć:
1) "Foch otrzymany w roamingu jest droższy niż w sieci krajowej" (nie powiem, kto go odebrał;))).
2) "Baśka to dziewczyna z jajami!" ;)))
3) Okrzyk bojowy Baśki "Dziewczęta, ruszamy!!!" (to chyba w odwecie za nasz tekst, że na wycieczkę stawiło się 13 ludzi i jedna kobieta);)))
Fakt, że działało! ;)))

Przybliżona trasa:

:) Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 136.00 km (20.00 km teren), czas: 06:15 h, avg:21.76 km/h, prędkość maks: 43.00 km/h
Temperatura:2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(20)

Z Baśką "Rudzielcem" przez Police.

Sobota, 3 marca 2012 | dodano: 03.03.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS
Ostatnio czuję się jak niedźwiedź wybudzony ze snu zimowego i za nic nie chce mi się szybko jeździć.
A to bym się snuł, a to zatrzymał, a to pogapił w niebo...
Choć towarzystwo znamienite, to propozycja "Gadzika" na szybki rajd do Glinnej z ekipą zupełnie nie pokrywała się z moim stanem.
"Romal" też musiał jechać na czas, więc się wymigałem :))).
Najlepsza propozycja padła ze strony Baśki "Rudzielca": snujemy się lasami do Polic, a tym bardziej mi się spodobała, bo zbiórka dopiero o 11:00.
Mogłem się spokojnie snuć i leniwie produkować kanapki :))).
Na spotkanie stawiłem się nawet parę minut wcześniej.
Za chwilę dojechała Baśka i można było zacząć wspinać się pod stromą i długą ul. Duńską, z której skręciliśmy na Gubałówkę.

Z Gubałówki jechałem już za kierowniczką wycieczki jak baran za przewodnikiem stada - nie musiałem myśleć za wiele :)).
Najpierw asfaltem, a potem brukiem i błotami przedzieraliśmy się lasem do Siedlic.

Po wizycie na cmentarzu w Policach Baśka zatrzymała się na starym mieście (a raczej tym, co z niego po wojnie zostało) na zakupy słodyczy i picia.
Ja wygrzewałem się na słoneczku, pilnowałem rowerów i celowałem obiektywem w kapliczkę.

Po zakupach potoczyliśmy się do Jasienicy, skąd skręciliśmy na Karpino.
Aaa, muszę dodać, że Baśka zaczepia po drodze wszystkie napotkane psy i koty.
Oto jeden z nich.

Wreszcie dojechaliśmy do słynnej ostatnio nowej leśnej szutrówki, czyli drogi pożarowej nr 27 przecinającej Puszczę Wkrzańską.

Jedzie się po niej znakomicie, krajobraz jest rewelacyjny, a jeszcze fajniejszy będzie, gdy zacznie się "uczciwa wiosna".

Szutrówką dojechaliśmy do szosy łączącej Dobieszczyn z Tanowem i w przydrożnej wiacie zatrzymaliśmy się na popas i...tam nakrył nas "Romal" :))).
Wydało się, dlaczego marudziłem na jego propozycję :))).

Wydało się, ale stwierdzam, że miałem rację. Jako, że "Romal" jechał na czas, więc pożegnał nas i wyrwał do Szczecina w tempie, o którym na razie wolę nie myśleć.
Dojechaliśmy spokojnie do Szczecina i po pożegnalnym "żółwiku" na Jasnych Błoniach każde ruszyło w swoją stronę. A, właśnie. Zaczynają wyłazić krokusy, niedługo pojawi się tu słynny szczeciński "dywan z krokusów".

Oczywiście nietrudno natknąć się na dobrych znajomych bikerów.
Na Jasnych Błoniach spotkałem Małgosię "Rowerzystkę"

Pogadaliśmy chwilę i ruszyłem do domku, bo na jutro z rana Sebastian "Shrink" ogłosił rajd do Ueckermunde - więcej TUTAJ (KLIK). Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 64.84 km (20.00 km teren), czas: 03:28 h, avg:18.70 km/h, prędkość maks: 42.00 km/h
Temperatura:7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1203 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(7)

Koło masońskiej willi.

Piątek, 2 marca 2012 | dodano: 02.03.2012Kategoria Szczecin i okolice
Znów na "podbój" Szczecina na "Kozie".
I znów - podobnie jak wczoraj - z komórką zamiast aparatu, a tyle ciekawych ujęć było. Wyszło jak wyszło.
Najpierw do Basi.
Przy Konopnickiej jest ciekawa zabytkowa willa, na której znajduje się symbol masonów.
Zatrzymałem się i zrobiłem ujęcie ogólne.
Zabytkowa kamienica przy ul. Konopnickiej i symbol masonów. © Misiacz

Za chwilę wychyliła się z okna na górze sympatyczna pani i zapytała, czy może jestem zainteresowany zakupem parteru, bo widzi, że zdjęcia robię.
Nie jestem.
Parter jest w tragicznym stanie. Aż żal tej willi.
Wyjaśniłem, że bardziej jestem zainteresowany tym symbolem.
Symbol masonów z bliska. Mieszkał tu Herr Schultz. © Misiacz

Tu usłyszałem krótką informację, że przed wojną mieszkał tu dyrektor naczelny szczecińskiej poczty, niejaki Herr Schultz, który prawdopodobnie należał do loży masońskiej i stąd ten symbol.
Może ktoś wie więcej? "Rowerzystka"? "Sargath"?
Coś tam znalazłem: KLIK. Niestety, jak zwykle polskie piekło i bezradność urzędników. Nawet nie wiedziałem, że takie historie się tam rozgrywają, gdy zatrzymywałem się zrobić zdjęcie :///. A miał dziś być wpis "bez kwasów".
Potem na Turzyn zakupić co nieco, a stamtąd do biura rachunkowego na tzw. "Nowe Stare Miasto" z dokumentami.
Katedra nawet na marnym zdjęciu z komórki całkiem nieźle wyszła.
Szczecińska katedra. © Misiacz

Stamtąd na Pomorzany, zahaczając po drodze o działkę taty, gdzie od razu zostałem wykorzystany do przycinania gałęzi.
Chwilę odprowadziłem tatę, tudzież tata mnie i odbiłem do siebie na ul. Milczańskiej. Rower:Koza Dane wycieczki: 17.58 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:13.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Dom-zasraniec-laweta-praca-Rammzes-Media-Brum-dom-Shrink.

Czwartek, 1 marca 2012 | dodano: 01.03.2012Kategoria Szczecin i okolice
W zasadzie tytuł mógłby służyć za opis, ale skąd kto miałby wiedzieć, jak wygląda zasraniec ze Szczecina?
W związku z tym rozwinę się nieco.
Niby tradycyjna trasa na "Kozie" do pracy z Pomorzan, potem przez teren uniwersytetu, Narutowicza...no i jadę przez skrzyżowanie z Kaszubską (koło urzędu skarbowego na ul. Drzymały).
Widoczny na zdjęciu tępak jak gdyby nigdy nic "sra swoim psem" centralnie sąsiadowi pod drzwi jego samochodu, po czym beztrosko zostawia gówno na ulicy.
Podobnie jak większość tzw. "psiarzy" gówno go obchodzi, czy ktoś wdepnie w gówno. Nie został stworzony przecież do sprzątania.
Witamy w zasranym Szczecinie.
Pewnie zaraz odezwą się oburzeni psiarze, że wieszam na nich psy.
Odzywać się mogą tylko ci, którzy gówno po swoim pupilu sprzątają. Na nich ich psów nie powieszę.
Reszta niech się lepiej zamknie, bo przez nich nasze miasto wygląda jak kloaka.
"Welcome to shitty Szczecin". Zasrańcy w akcji. © Misiacz

Mógłby ktoś zapytać:
- A co Ty zrobiłeś, żeby tak nie było?
Robiłem, robiłem...
Po interwencji zazwyczaj następuje taki scenariusz:
1) Agresja
2) Udawanie, że "a cóż to takie gówienko"
3) Olewka
4) Nieprzyjemne komentarze na blogu od niektórych "psiarzy:
5) No i czasem trafi się porządny(a), który posprząta (też dziś widziałem, ale fotki nie mam, a to naprawdę ewenement).

Gdybym interweniował przez całą trasę do pracy, to pewnie bym przyjechał na zamknięcie firmy. ;)))
Czyli generalnie, temat jest śmierdzący, a skutków globalnych i tak brak i nie wiem, czy pomogłaby tu próba wprowadzenia porządku przez niezwykle sprawną Armię Sargathów!. :)))
Z doświadczenia - wzywanie straży miejskiej czy policji zwykle mija się z celem, no bo tak szczerze - kto przyjedzie ukarać zasrańca, kiedy niespecjalnie ściga się groźnych bandytów, a jak się złapie to i tak sąd każe wypuszczać.
Tak więc sranie będzie trwało dalej na potęgę.

Na szczęście widać też i pozytywy. Przemieściłem się kilka ulic dalej.
Na parkingowych cwaniaczków przyszedł czas i koszta. Wreszcie. © Misiacz

Książnica Pomorska i okoliczne ulice zastawione samochodami tam gdzie wolno i tam, gdzie nie wolno.
Norma.
Na szczęście fiutek (tudzież pindzia), który(a) stanął komuś samochodem przed garażem (dodatkowo jest zakaz postoju) został sprawnie sprzątnięty przez nowy nabytek służb porządkowych miasta i straży miejskiej. Nowa laweta kosztowała miasto 400 tys. zł, ale błyskawicznie się zwraca.
Łączny koszt takiego usunięcia to 1000 zł (wliczając w to umieszczenie na parkingu). Może też powinienem zainwestować?
No i dobrze, nareszcie ktoś wziął się za parkingowych cwaniaków.
Szczególnie ich sporo jest teraz ściganych blokadami (i sciąganych na lawetę) w okolicach ul. Rayskiego i placu Zamenhoffa.
Tysiączek tu, tysiączek tam...;)))
No dobra, dojechałem do pracy, zrobiłem swoje.
Po pracy do Basi, potem na Pomorzany.
Przy Derdowskiego dwie panusie tuptały sobie całą szerokością ścieżki rowerowej, a w zasadzie to wlazły mi przed nos prawie w ostatniej chwili.
Gromka, soczysta "ku...a" szybko zmiotła je na właściwe dla pieszych szlaki. :)))
Na ul. Mieszka I spotkałem "Rammzesa".
Pogadaliśmy, pojechaliśmy.
Po zakupach w Media Markt zauważyłem żółty charakterystyczny rower, a na nim rowerzystkę.
Żółty charakterystyczny rower na Pomorzanach z rowerzystką na nim dla mnie oznaczał jedno: to musi być bikerka z BS o pseudonimie "Brum" (nie wiem, czemu jej konto zniknęło z BS?).
Podjechałem, powiedziałem "dzień dobry", ale chyba mam w sobie jakiegoś czorta czy co?
Rowerzystka szybko odpowiedziała i jeszcze szybciej odjechała, jakby ją diabeł gnał! :)))
Nawet nie zdążyłem się przedstawić. No ja wiem, że do świętości to mi zdecydowanie daleko, ale żeby aż takiego dyla dać?
Wiem. Brum nie chciała, abym po jej zdemaskowaniu zapamiętał więcej szczegółów. :)))
Potem już bez specjalnych ciekawostek wróciłem do domu.

P.S. Shrink sugeruje, żebyśmy w niedzielę pojechali do niego do Nowogardu ;))).
Podobno oferują z Agą obiadek (a jak nie do Nowogardu - sugeruję państwu Shrinkom przy dużej ilości bikerów przemyśleć kwestię obiadu, bo Wasze zapasy mogą wyglądać jak po pladze szarańczy - to choć na kebab do Goleniowa i przejażdżkę po puszczy, jak ostatnio (klik).
Czy są chętni do podjęcia się organizacji (ja już robiłem w tym roku "Rajd-Do-Shrinka" ;))). Rower:Koza Dane wycieczki: 20.88 km (2.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:13.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(9)