- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Wpisy archiwalne w kategorii
Wypadziki do Niemiec
Dystans całkowity: | 23693.60 km (w terenie 2858.88 km; 12.07%) |
Czas w ruchu: | 1225:30 |
Średnia prędkość: | 19.00 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.00 km/h |
Suma podjazdów: | 13 m |
Suma kalorii: | 480913 kcal |
Liczba aktywności: | 310 |
Średnio na aktywność: | 76.43 km i 4h 02m |
Więcej statystyk |
Dzień 1. Rowerami po Spreewaldzie (Kraina Ogórka). Część łużycka.
Sobota, 12 sierpnia 2017 | dodano: 17.08.2017Kategoria Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Spreewald (Kraina Ogórka)
Wraz z ekipą w składzie ja czyli Misiacz oraz Marzena,
Małgośka, Hania, Robert i Piotrek w sobotni poranek ruszamy z rowerami na
samochodach i namiotami w bagażnikach ze Szczecina do Spreewaldu, krainy
ogórków, lasów, kanałów i słowiańskiego dziedzictwa łużyckiego. Spreewald w
języku serbołużyckim nosi nazwę Błota. ;)
W trakcie jazdy samochodem zbierają się chmury i zaczyna padać deszcz, więc nie pozostaje nic innego, jak szybko wykonać przepędzający je Taniec Słońca.
Kiedy docieramy na miejsce, deszcz ustaje, jednak ziemia jest rozmiękczona i długo nie możemy zdecydować się na wybór miejsca.
Dzięki Marzenie - Kierowniczce Graficznej Wyprawy (a potem i nawigacyjnej...a mówiła, że będzie jechała w ogonie jak cielę;))) - zakładamy zamówione przez nią specjalne koszulki. Moim drobnym wkładem w projekt jest wymyślenie niemieckiej nazwy Gurken-Gang (Gang Ogórkowy). ;)
Gotowi do drogi.
Najpierw jednak ruszamy do Netto na zakupy. :)
I tu niestety drodzy Czytelnicy zakończę pisanie relacji z tej jakże pięknej wyprawy.
Dlaczego?
Zacząłem robić pełny opis z fotkami jak dotychczas.
Niestety, cała praca poszła na marne. :(
Znika wszystko, co napiszę i podlinkuję.
Ech...
Na koniec krótki film o tym, czego nie opiszę, link do albumu i mapka, może mi BS tego nie wytnie...
:(
ALBUM ZDJĘĆ Z WYJAZDU
Temperatura:14.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1351 (kcal)
W trakcie jazdy samochodem zbierają się chmury i zaczyna padać deszcz, więc nie pozostaje nic innego, jak szybko wykonać przepędzający je Taniec Słońca.
Kiedy docieramy na miejsce, deszcz ustaje, jednak ziemia jest rozmiękczona i długo nie możemy zdecydować się na wybór miejsca.
Dzięki Marzenie - Kierowniczce Graficznej Wyprawy (a potem i nawigacyjnej...a mówiła, że będzie jechała w ogonie jak cielę;))) - zakładamy zamówione przez nią specjalne koszulki. Moim drobnym wkładem w projekt jest wymyślenie niemieckiej nazwy Gurken-Gang (Gang Ogórkowy). ;)
Gotowi do drogi.
Najpierw jednak ruszamy do Netto na zakupy. :)
I tu niestety drodzy Czytelnicy zakończę pisanie relacji z tej jakże pięknej wyprawy.
Dlaczego?
Zacząłem robić pełny opis z fotkami jak dotychczas.
Niestety, cała praca poszła na marne. :(
Znika wszystko, co napiszę i podlinkuję.
Ech...
Na koniec krótki film o tym, czego nie opiszę, link do albumu i mapka, może mi BS tego nie wytnie...
:(
ALBUM ZDJĘĆ Z WYJAZDU
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
67.00 km (10.00 km teren), czas: 04:03 h, avg:16.54 km/h,
prędkość maks: 40.00 km/hTemperatura:14.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1351 (kcal)
Przez Neu Rosow i Szlak Bielika
Niedziela, 6 sierpnia 2017 | dodano: 06.08.2017Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec
To drugi w ten weekend wypad do Niemiec. Dziś (przez pół trasy) towarzyszyła mi Valentina dzielnie radząca sobie z wiejącym w twarz wiatrem. Dziękuję za ten wspólnie przejechany odcinek.
Trasa wiodła ze Szczecina przez Kołbaskowo, Neu Rosow i Rosow, po czym jeszcze wspólnie zamknęliśmy pętelkę w Kołbaskowie. Dalej pojechałem już sam przez Moczyły i szutrowy Szlak Bielika, z którego zaraz za wiaduktem przed Siadłem Dolnym wspiąłem się dość stromym i długim podjazdem gruntowym do Siadła Górnego. Dla roweru trekkingowego było to pewne wyzwanie, ale się udało.
Szlak Bielika.
Podjazd pod Siadło Górne.
Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 962 (kcal)
Trasa wiodła ze Szczecina przez Kołbaskowo, Neu Rosow i Rosow, po czym jeszcze wspólnie zamknęliśmy pętelkę w Kołbaskowie. Dalej pojechałem już sam przez Moczyły i szutrowy Szlak Bielika, z którego zaraz za wiaduktem przed Siadłem Dolnym wspiąłem się dość stromym i długim podjazdem gruntowym do Siadła Górnego. Dla roweru trekkingowego było to pewne wyzwanie, ale się udało.
Szlak Bielika.
Podjazd pod Siadło Górne.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
46.34 km (10.00 km teren), czas: 03:03 h, avg:15.19 km/h,
prędkość maks: 44.00 km/hTemperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 962 (kcal)
Rowerkiem do Rzeszy...
Sobota, 5 sierpnia 2017 | dodano: 05.08.2017Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec
Czas nadszedł ruszyć Misiaczowy zad, więc poturlałem się do Rzeszy.
Dziś chmury były naturalne, nie napylane z samolotów.
Jadąc zastanawiałem się, czy ze względu na kształt jest to rondo:
a) Biszkoptowe
b) Fistaszkowe
c) Podpaskowe ;)))
Granica Polski z Rzeszą.
W tym miejscu przebiega po poagórkach.
Wjechałem do Neurosow i skierowałem się do Nadrensee.
W Nadrensee przejechałem nad autostradą Autobahn A11.
Sezon urlopowy w pełni.
Jak co roku, nie mogłem oprzeć się odegraniu sceny z Gladiatora. ;)
Uwielbiam ten widok z górki przed Ladenthin.
W Ladenthin wjechałem do Polski i przez Warnik i Przecław dotarłem do domu.
A tak wyglądała cała moja trasa dziś.
Temperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 861 (kcal)
Dziś chmury były naturalne, nie napylane z samolotów.
Jadąc zastanawiałem się, czy ze względu na kształt jest to rondo:
a) Biszkoptowe
b) Fistaszkowe
c) Podpaskowe ;)))
Granica Polski z Rzeszą.
W tym miejscu przebiega po poagórkach.
Wjechałem do Neurosow i skierowałem się do Nadrensee.
W Nadrensee przejechałem nad autostradą Autobahn A11.
Sezon urlopowy w pełni.
Jak co roku, nie mogłem oprzeć się odegraniu sceny z Gladiatora. ;)
Uwielbiam ten widok z górki przed Ladenthin.
W Ladenthin wjechałem do Polski i przez Warnik i Przecław dotarłem do domu.
A tak wyglądała cała moja trasa dziś.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
40.86 km (0.00 km teren), czas: 02:06 h, avg:19.46 km/h,
prędkość maks: 44.00 km/hTemperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 861 (kcal)
Z Basią do Rieth na fiszbułę Hackerle, kawę und ciacho.
Sobota, 22 lipca 2017 | dodano: 22.07.2017Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Dziś wybraliśmy się z Basią na Fiszbułę Hackerle (najlepsza z najlepszych) do Rieth oraz kawę i ciacho w Ueckermunde. :)
W Ueckermunde trafiliśmy na festyn i stado Prusaków naparzających z armat. Obok było ich obozowisko (rekonstrukcja). Swoją drogą to zastanawiam się, jak oni w tych namiotach w deszczu przebywali? Na szczelne to one nie wyglądały. ;)
W Ueckermunde trafiliśmy na festyn i stado Prusaków naparzających z armat. Obok było ich obozowisko (rekonstrukcja). Swoją drogą to zastanawiam się, jak oni w tych namiotach w deszczu przebywali? Na szczelne to one nie wyglądały. ;)
Ciekawie prezentował się też żagiel płynący od morza po trawie do miasteczka. :)
Pani jakby nie z tej epoki?
;)
Na szeroki wypłynąłem przestwór oceanu...trawy. ;)
Pani jakby nie z tej epoki?
;)
Na szeroki wypłynąłem przestwór oceanu...trawy. ;)
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
39.17 km (8.00 km teren), czas: 02:17 h, avg:17.15 km/h,
prędkość maks: 34.00 km/hTemperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 748 (kcal)
Na Hackerle i do Altwarp...
Niedziela, 21 maja 2017 | dodano: 21.05.2017Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Z jakiegoś dziwnego powodu zawsze mamy chęć z Basią jechać do Rieth i snuć się lasami w drodze do Altwarp. Panuje tam jakaś tak pozytywna energia, że ile razy byśmy tam nie byli, nigdy się nie nudzimy.
Do tego od ubiegłego roku nie mieliśmy w ustach fiszbuły Hackerle, no ileż można jeszcze czekać? ;)
Ku naszemu zaskoczeniu, na parkingu w Rieth spotkaliśmy ekipę "Zrelaksowanych Rowerzystów", którzy właśnie ściągnęli rowery z samochodu i przygotowywali się do wycieczki do Ueckermunde.
Zrelaksowana ekipa oddaliła się w kierunku mariny w Rieth, my zaś zaczęliśmy przygotowywać nasze pojazdy do wycieczki.
Wkrótce ruszyliśmy do Imbissu przy wyjeździe z Rieth, gdzie pani oczywiście poznała notorycznych zjadaczy fiszbuł i nawet już wiedziała co podać. ;)
Tradycyjnie, danie to jest przepyszne, a już w komplecie z Radebergerem to niebo w gębie! :D
Widoczki na Zalew Szczeciński są rozleniwiające.
Od parkingu do Imbissu jest raptem 2 km, a ogarnia nas tam taka błogość, że najchętniej nie ruszalibyśmy się dalej.
Nie zdziwiło nas, że zrelaksowana ekipa dotarła do nas, gdy my już prawie kończyliśmy posiłek. ;)
Wracając do Radebergera, bo to ważne w czasach UE: es ist gebraut nach dem Deutschen Reinheitsgebot!
Krótko mówiąc, piwko to jest warzone zgodnie z prawem czystości piwa z roku 1516! :D
Porozmawialiśmy moment i luzaki pojechały naprzód, a ja dokańczałem swoją fiszbułę.
Błogość błogością, ale jednak się ruszyliśmy i leniwie potoczyliśmy się do Warsin.
Ku naszemu kolejnemu zaskoczeniu, ponownie spotkaliśmy zrelaksowanych - ja naprawdę szczerze podziwiam ich poziom odprężenia! :D
Podczas gdy minięta przez nas grupka kierowała się na Ueckkermunde, my skręciliśmy na wschód do Altwarp.
Na samym wjeździe do miejscowości ktoś pomieszkuje sobie w chatce Papy Smerfa. ;)
Nie mogło się obyć bez zdjęcia naszego ulubionego bajkowego kuterka. ;)
Taka tradycja, ot!
Tu w rejs wychodzi kuter wycieczkowwy, który również pływa do Nowego Warpna.
I jeszcze zbliżenie...
Kierując się odczuciami, którędy najlepiej będzie nam się wracało...wróciliśmy tą samą trasą. :)))
Ponownie zajechaliśmy do Imbissu, tym razem na kawę i domowe ciasto i wszystko byłoby fajnie, gdyby...
No właśnie. Ciasto oczywiście przepyszne jak zawsze, ale porcja mniejsza o połowę niż w latach ubiegłych. Do tego kawa, z której jakością mogłaby chyba konkurować tylko amerykańska lura z przydrożnych barów, zaś cena tego zmniejszonego zestawu wzrosła z 2,50 na 3 EUR, pozostaniemy więc tam na przyszłość jedynie przy fiszbule i Radebergerze.
W tym czasie zjechali się tam również pasjonaci zabytkowych motocykli.
Podzwiam to, jak można odrestaurować takie cacka.
Przed powrotem do Szczecina postanowiliśmy zajechać jeszcze do mariny w Rieth.
Kilka widoczków na koniec...
HAPPY BASIA!!!
:))))
Marina mała, ale schludna.
Cumują przy niej obecnie pływające campingi z silnikami, bo nie wiem jak te domki (świetnie wyposażone) nazwać?
Widok na rezerwat Riether Werder.
Ostatnie fotki z mariny i wracamy na parking.
Przed nami 50 km do Szczecina.
Temperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 661 (kcal)
Do tego od ubiegłego roku nie mieliśmy w ustach fiszbuły Hackerle, no ileż można jeszcze czekać? ;)
Ku naszemu zaskoczeniu, na parkingu w Rieth spotkaliśmy ekipę "Zrelaksowanych Rowerzystów", którzy właśnie ściągnęli rowery z samochodu i przygotowywali się do wycieczki do Ueckermunde.
Zrelaksowana ekipa oddaliła się w kierunku mariny w Rieth, my zaś zaczęliśmy przygotowywać nasze pojazdy do wycieczki.
Wkrótce ruszyliśmy do Imbissu przy wyjeździe z Rieth, gdzie pani oczywiście poznała notorycznych zjadaczy fiszbuł i nawet już wiedziała co podać. ;)
Tradycyjnie, danie to jest przepyszne, a już w komplecie z Radebergerem to niebo w gębie! :D
Widoczki na Zalew Szczeciński są rozleniwiające.
Od parkingu do Imbissu jest raptem 2 km, a ogarnia nas tam taka błogość, że najchętniej nie ruszalibyśmy się dalej.
Nie zdziwiło nas, że zrelaksowana ekipa dotarła do nas, gdy my już prawie kończyliśmy posiłek. ;)
Wracając do Radebergera, bo to ważne w czasach UE: es ist gebraut nach dem Deutschen Reinheitsgebot!
Krótko mówiąc, piwko to jest warzone zgodnie z prawem czystości piwa z roku 1516! :D
Porozmawialiśmy moment i luzaki pojechały naprzód, a ja dokańczałem swoją fiszbułę.
Błogość błogością, ale jednak się ruszyliśmy i leniwie potoczyliśmy się do Warsin.
Ku naszemu kolejnemu zaskoczeniu, ponownie spotkaliśmy zrelaksowanych - ja naprawdę szczerze podziwiam ich poziom odprężenia! :D
Podczas gdy minięta przez nas grupka kierowała się na Ueckkermunde, my skręciliśmy na wschód do Altwarp.
Na samym wjeździe do miejscowości ktoś pomieszkuje sobie w chatce Papy Smerfa. ;)
Nie mogło się obyć bez zdjęcia naszego ulubionego bajkowego kuterka. ;)
Taka tradycja, ot!
Tu w rejs wychodzi kuter wycieczkowwy, który również pływa do Nowego Warpna.
I jeszcze zbliżenie...
Kierując się odczuciami, którędy najlepiej będzie nam się wracało...wróciliśmy tą samą trasą. :)))
Ponownie zajechaliśmy do Imbissu, tym razem na kawę i domowe ciasto i wszystko byłoby fajnie, gdyby...
No właśnie. Ciasto oczywiście przepyszne jak zawsze, ale porcja mniejsza o połowę niż w latach ubiegłych. Do tego kawa, z której jakością mogłaby chyba konkurować tylko amerykańska lura z przydrożnych barów, zaś cena tego zmniejszonego zestawu wzrosła z 2,50 na 3 EUR, pozostaniemy więc tam na przyszłość jedynie przy fiszbule i Radebergerze.
W tym czasie zjechali się tam również pasjonaci zabytkowych motocykli.
Podzwiam to, jak można odrestaurować takie cacka.
Przed powrotem do Szczecina postanowiliśmy zajechać jeszcze do mariny w Rieth.
Kilka widoczków na koniec...
HAPPY BASIA!!!
:))))
Marina mała, ale schludna.
Cumują przy niej obecnie pływające campingi z silnikami, bo nie wiem jak te domki (świetnie wyposażone) nazwać?
Widok na rezerwat Riether Werder.
Ostatnie fotki z mariny i wracamy na parking.
Przed nami 50 km do Szczecina.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
33.56 km (10.00 km teren), czas: 00:59 h, avg:34.13 km/h,
prędkość maks: 35.00 km/hTemperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 661 (kcal)
Nach Deutschland. Przez Staffelde i Szlak Bielika.
Niedziela, 9 kwietnia 2017 | dodano: 09.04.2017Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec
No i znów wybrałem się na wypadzik rowerowy korzystając z pięknej wiosennej pogody.
Tytanem dystansu ponownie nie byłem, ale nie chciałem przesadzać po zarwanej nocy.
Ruszam przed południem i kieruję się na przejazd rowerową drogą do Niemiec w okolicy wsi Neu Rosow.
Albo mi się wydaje albo tej tablicy przedtem tam nie było.
Może dla talibów informację postawili, ale przecież ani jej nie przeczytają ani ich ona nie obchodzi. ;)
Dojeżdżam do Rosow i gładkim asfaltem wśród pól docieram do Neurochlitz. W planie mam dojechanie do Gartz na kawę u Eli w porcie nad Odrą, ale coś za bardzo odczuwam niedospaną noc. Niby "noga dobrze podaje", kondycja jest, ale jakoś sennie zwisam na kierownicy, dlatego postanawiam zatrzymać się na popas z polegiwaniem w Staffelde.
Zatrzymuję się przy kurchanie i zalegam na trawie racząc się napojem z bidonu, kanapkami i czekoladą.
Decyzja o dalszej jeździe do Gartz szybko "wsiąka mi w trawę" i postanawiam inną trasą kierować się do Szczecina.
Cofam się kawałek tą samą drogą i wjeżdżam do Polski na Szlak Bielka przy wsi Pargowo, skąd docieram do Moczył.
Okazało się, że dawne chaszcze w Moczyłach do końca wojny były niemieckim cmentarzem, a miejscowość w tamtym czasie nosiła nazwę Schillersdorf.
Wykonano sporo prac porządkowych, a z ocalałych nagrobków stworzono lapidarium.
Choć trasy terenowe to niekoniecznie moja pasja, to jednak widoki są kuszące i kieruję się w stronę Siadła Dolnego.
Ten odcinek przypomina mi wyprawy na Suwalszczyźnie.
:)
Kiedy docieram do wioski, robię sobie krótką przerwę nad Odrą, po czym przez Ustowo docieram do Szczecina.
Za mną skromny dystansik 44,44 km, ale zawsze jest to jakieś fajne dotlenienie się.
Tytanem dystansu ponownie nie byłem, ale nie chciałem przesadzać po zarwanej nocy.
Ruszam przed południem i kieruję się na przejazd rowerową drogą do Niemiec w okolicy wsi Neu Rosow.
Albo mi się wydaje albo tej tablicy przedtem tam nie było.
Może dla talibów informację postawili, ale przecież ani jej nie przeczytają ani ich ona nie obchodzi. ;)
Dojeżdżam do Rosow i gładkim asfaltem wśród pól docieram do Neurochlitz. W planie mam dojechanie do Gartz na kawę u Eli w porcie nad Odrą, ale coś za bardzo odczuwam niedospaną noc. Niby "noga dobrze podaje", kondycja jest, ale jakoś sennie zwisam na kierownicy, dlatego postanawiam zatrzymać się na popas z polegiwaniem w Staffelde.
Zatrzymuję się przy kurchanie i zalegam na trawie racząc się napojem z bidonu, kanapkami i czekoladą.
Decyzja o dalszej jeździe do Gartz szybko "wsiąka mi w trawę" i postanawiam inną trasą kierować się do Szczecina.
Cofam się kawałek tą samą drogą i wjeżdżam do Polski na Szlak Bielka przy wsi Pargowo, skąd docieram do Moczył.
Okazało się, że dawne chaszcze w Moczyłach do końca wojny były niemieckim cmentarzem, a miejscowość w tamtym czasie nosiła nazwę Schillersdorf.
Wykonano sporo prac porządkowych, a z ocalałych nagrobków stworzono lapidarium.
Choć trasy terenowe to niekoniecznie moja pasja, to jednak widoki są kuszące i kieruję się w stronę Siadła Dolnego.
Ten odcinek przypomina mi wyprawy na Suwalszczyźnie.
:)
Kiedy docieram do wioski, robię sobie krótką przerwę nad Odrą, po czym przez Ustowo docieram do Szczecina.
Za mną skromny dystansik 44,44 km, ale zawsze jest to jakieś fajne dotlenienie się.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
44.44 km (7.00 km teren), czas: 02:42 h, avg:16.46 km/h,
prędkość maks: 35.00 km/hTemperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 913 (kcal)
Przez Bartoszewo, Schwennenz i Ladenthin do Szczecina. Rajd ze "Zrelaksowanymi".
Niedziela, 26 marca 2017 | dodano: 26.03.2017Kategoria Wypadziki do Niemiec, Szczecin i okolice
Czas był już najwyższy, by ruszyć Misiaczowy zad na jakąś poważniejszą wycieczkę. Przyznaję, że ten sezon nie należał do najaktywniejszych, więc skorzystałem z zaproszenia Agnieszki z grupy "Zrelaksowani" na wspólną wycieczkę.
Oczywiście zrelaksowaną wycieczkę, bowiem ideą grupy jest jazda w sposób niemęczący na niewielkich dystansach. Pomyślałem, że fajnie będzie poznać nowe osoby i posnuć się w innym niż zwykle stylu.
Dlatego punktualnie o 11:00 stawiam się na terenie Amfiteatru i czekam na "Dyrekcję" grupy, która dojeżdża do nas zrelaksowana kilkanaście minut potem. ;)
Na starcie jest nas niewiele, czyli Agnieszka, Iza, Ula no i ja. Potem dołącza się Konrad i Dominika, a odłącza Ula, która preferuje wyższe prędkości. Wcześniej zatrzymujemy się na zdjęcie ze słynnymi szczecińskimi krokusami i ruszamy w kierunku Głębokiego.
Z początku nie chce mi się jechać po piaskach w stronę Bartoszewa, bo ze mnie taki troszkę "asfaltofil i błotofob", więc ruszam drogą rowerową w stronę Pilchowa, tam jednak zmieniają mi się poglądy i północnym skrajem jeziora zmierzam w kierunku jego krańca, gdzie zajadając kanapkę czekam na dojazd grupy.
Faktycznie, piasek przed stadniną okazuje się nie do przebycia dla mojego KTM-a i muszę prowadzić rower. Wreszcie docieramy do knajpki w Bartoszewie, gdzie spędzamy leniwie grubo ponad godzinę (jeśli się nie mylę). Tam też dołącza do nas Małgosia, której troszkę majstruję przy ustawieniach kierownicy.
Jakoś ławka zaczyna uwierać mnie w tyłek, więc rzucam hasło do jazdy i ruszamy przez Grzepnicę w kierunku Dobrej. Tam żegnam się zgrupą, bo choć towarzystwo znamienite, to czuję się strasznie rozleniwiony wolnym tempem i dalej już sam zmierzam w kierunku granicy w Lubieszynie, gdzie wjeżdżam do Niemiec.
Kiedy zbliżam się do Neu Grambow, zatrzymuję się w wiacie na mały popasik.
Posilony, kieruję się na Schwennenz idealnie gładką drogą dla rowerów.
Dość dawno nie było mnie w tej okolicy, bowiem pierwszy raz jadę nowym odcinkiem ścieżki rowerowej biegnącej wzdłuż drogi Grambow-Schwennenz. Oczywiście asfaltowa i idealnie gładka, marzenie "asfaltofila". :)
W Schwennenz robię postój na deser i kawę z termosu i rozpoczynam 3 km "wspinaczki" do Ladenthin, ale dziś noga "ładnie podaje" i choć zrobiło się gorąco, to podjazdu praktycznie nie odczuwam.
Za Ladenthin przekraczam granicę i wjeżdżam do Polski w okolicy Warnika, skąd przez Będargowo i Przecław docieram do Szczecina na Pomorzany.
Fajnie było poznać nowe osoby i przejechać "przyzwoite" 60 km (moich znajomych "koksów" proszę o powstrzymanie się od żartów z Misiacza i jego "dystansu", bo ostatnio walczę z lenistwem rowerowym i jak na moje ostatnie poczynania jest to naprawdę niezły wynik. ;))))).
Temperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1270 (kcal)
Oczywiście zrelaksowaną wycieczkę, bowiem ideą grupy jest jazda w sposób niemęczący na niewielkich dystansach. Pomyślałem, że fajnie będzie poznać nowe osoby i posnuć się w innym niż zwykle stylu.
Dlatego punktualnie o 11:00 stawiam się na terenie Amfiteatru i czekam na "Dyrekcję" grupy, która dojeżdża do nas zrelaksowana kilkanaście minut potem. ;)
Na starcie jest nas niewiele, czyli Agnieszka, Iza, Ula no i ja. Potem dołącza się Konrad i Dominika, a odłącza Ula, która preferuje wyższe prędkości. Wcześniej zatrzymujemy się na zdjęcie ze słynnymi szczecińskimi krokusami i ruszamy w kierunku Głębokiego.
Z początku nie chce mi się jechać po piaskach w stronę Bartoszewa, bo ze mnie taki troszkę "asfaltofil i błotofob", więc ruszam drogą rowerową w stronę Pilchowa, tam jednak zmieniają mi się poglądy i północnym skrajem jeziora zmierzam w kierunku jego krańca, gdzie zajadając kanapkę czekam na dojazd grupy.
Faktycznie, piasek przed stadniną okazuje się nie do przebycia dla mojego KTM-a i muszę prowadzić rower. Wreszcie docieramy do knajpki w Bartoszewie, gdzie spędzamy leniwie grubo ponad godzinę (jeśli się nie mylę). Tam też dołącza do nas Małgosia, której troszkę majstruję przy ustawieniach kierownicy.
Jakoś ławka zaczyna uwierać mnie w tyłek, więc rzucam hasło do jazdy i ruszamy przez Grzepnicę w kierunku Dobrej. Tam żegnam się zgrupą, bo choć towarzystwo znamienite, to czuję się strasznie rozleniwiony wolnym tempem i dalej już sam zmierzam w kierunku granicy w Lubieszynie, gdzie wjeżdżam do Niemiec.
Kiedy zbliżam się do Neu Grambow, zatrzymuję się w wiacie na mały popasik.
Posilony, kieruję się na Schwennenz idealnie gładką drogą dla rowerów.
Dość dawno nie było mnie w tej okolicy, bowiem pierwszy raz jadę nowym odcinkiem ścieżki rowerowej biegnącej wzdłuż drogi Grambow-Schwennenz. Oczywiście asfaltowa i idealnie gładka, marzenie "asfaltofila". :)
W Schwennenz robię postój na deser i kawę z termosu i rozpoczynam 3 km "wspinaczki" do Ladenthin, ale dziś noga "ładnie podaje" i choć zrobiło się gorąco, to podjazdu praktycznie nie odczuwam.
Za Ladenthin przekraczam granicę i wjeżdżam do Polski w okolicy Warnika, skąd przez Będargowo i Przecław docieram do Szczecina na Pomorzany.
Fajnie było poznać nowe osoby i przejechać "przyzwoite" 60 km (moich znajomych "koksów" proszę o powstrzymanie się od żartów z Misiacza i jego "dystansu", bo ostatnio walczę z lenistwem rowerowym i jak na moje ostatnie poczynania jest to naprawdę niezły wynik. ;))))).
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
60.17 km (10.00 km teren), czas: 03:38 h, avg:16.56 km/h,
prędkość maks: 41.00 km/hTemperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1270 (kcal)
Z Krzyśkiem "Monterem" na zakupy do Loecknitz.
Niedziela, 20 listopada 2016 | dodano: 20.11.2016Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
Do Loecknitz pojechaliśmy sobie raczej użytkowo, czyli na drobne zakupy - na poczatku było szybko, bo z wiatrem.
Moim głównym celem był zakup kawy, Krzysiek skupił się na "izotonikach". :)
Powrót niestety momentami był niezłą mordęgą, bo nie dość, że często pod górki to i z ostrym wiatrem w pysk, tak że prędkość czasem spadała do żałosnych 10 km/h.
Po wjeździe do Polski jechało się już jakby lżej. W sumie nie ma o czym pisać, ot typowy dla naszego rejonu wypad do Niemiec.
Temperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1218 (kcal)
Moim głównym celem był zakup kawy, Krzysiek skupił się na "izotonikach". :)
Powrót niestety momentami był niezłą mordęgą, bo nie dość, że często pod górki to i z ostrym wiatrem w pysk, tak że prędkość czasem spadała do żałosnych 10 km/h.
Po wjeździe do Polski jechało się już jakby lżej. W sumie nie ma o czym pisać, ot typowy dla naszego rejonu wypad do Niemiec.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
58.30 km (0.00 km teren), czas: 03:07 h, avg:18.71 km/h,
prędkość maks: 44.00 km/hTemperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1218 (kcal)
W 15 rowerów na Hackerle (Rieth)
Niedziela, 25 września 2016 | dodano: 25.09.2016Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
Nie znam przyczyn, dla których Niemcy zamykają Imbissy dla rowerzystów na koniec września i otwierają dopiero w maju.
Rzekomo sezon się kończy? Może to kwestia podatków?
Przecież październik to jeszcze pełnia sezonu, ale co tam...bogatemu wolno. ;)
Ponieważ w związku z tym na następną fiszbułę Hackerle przyjdzie czekać aż do maja, ruszamy dziś w 15 rowerów o 10 rano znad jeziorka Słonecznego w kierunku Rieth...no, najpierw w kierunku Dobrej i Blankensee.
Foto: Jewti lub Tobiaszek (nie pamiętam). ;)
Jedzie się lekko i szybko, jednak troszkę jak zwykle przeszkadzamy kierowcom w Polsce samym swoim istnieniem, ale do granicy zostaje raptem 10 km i wjeżdżamy do kraju, gdzie poruszamy się znakomitymi drogami dla rowerów.
W Hintersee odłączam się na czas jakiś z Tobiaszkiem od grupy i jedziemy szuterkiem do Ludwigshof.
Szosowcom nie za bardzo pasuje taka nawierzchnia.
W Ludwigshof jadę nową trasą do skrzyżowania z drogą do Rieth.
Nawierzchnia naprawdę przyzwoita.
Z Tobiaszkiem docieramy do Rieth przed całym peletonem (skrócik), więc nie musimy stać w długaśnej kolejce po nasze fiszbuły i Radebergera.
Ostrzegam panią, żeby przygotowała się na najazd 13 żądnych buły kolarzy. ;)
Czereda wreszcie dociera do Imbissu.
Tego właśnie uniknęliśmy. ;)
No to biesiadujemy!
Foto: Jewti.
Widok z Imbissu na Neuwarper See.
Mój rumak czeka...
Foto: Jewti.
Z Rieth kierujemy się do Polski przez mostek graniczny.
Na mostku oczywiście pamiątkowa fota.
Foto: Tobiaszek.
A tak wygląda polska część łącząca mostek graniczny z drogą Nowe Warpno - Dobieszczyn.
Naprawdę - bardzo przyzwoicie!
Oj tam...selfie w ruchu. ;)
W połowie drogi do Dobieszczyna odłączamy się z Tobiaszkiem, Monterem i Pawłem i inną trasą - przez las i nad jeziorem Piaski docieramy do drogi na Tanowo.
Chwila przerwy nad jeziorem na słodycze i kawę.
Docieramy do Tanowa, gdzie zatrzymujemy się w gospodzie "Lawendowa".
Ja zamawiam "żurek gęsty", cokolwiek miałoby to znaczyć.
W każdym razie "żurku rzadkiego" w ofercie nie ma, może dla mnie z dna chochlą zaczerpnęli? ;)
Docieramy do Szczecina, gdzie rozjeżdżamy się do domów.
Dodam jeszcze, że dziś jechała z nami Teresa - kto nie wie czego dokonała Teresa - niech koniecznie przeczyta ten artykuł (klik).
Trudno mi sobie wyobrazić przejechanie na rowerze non-stop 1008 km (bo wiem jak ja i mój tyłek czuliśmy się po 360 km), a ona tego dokonała!!!
Z czego Teresa jest zrobiona?
Nie wiem! :D
Może pochodzi z innej galaktyki? ;)
Temperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2414 (kcal)
Rzekomo sezon się kończy? Może to kwestia podatków?
Przecież październik to jeszcze pełnia sezonu, ale co tam...bogatemu wolno. ;)
Ponieważ w związku z tym na następną fiszbułę Hackerle przyjdzie czekać aż do maja, ruszamy dziś w 15 rowerów o 10 rano znad jeziorka Słonecznego w kierunku Rieth...no, najpierw w kierunku Dobrej i Blankensee.
Foto: Jewti lub Tobiaszek (nie pamiętam). ;)
Jedzie się lekko i szybko, jednak troszkę jak zwykle przeszkadzamy kierowcom w Polsce samym swoim istnieniem, ale do granicy zostaje raptem 10 km i wjeżdżamy do kraju, gdzie poruszamy się znakomitymi drogami dla rowerów.
W Hintersee odłączam się na czas jakiś z Tobiaszkiem od grupy i jedziemy szuterkiem do Ludwigshof.
Szosowcom nie za bardzo pasuje taka nawierzchnia.
W Ludwigshof jadę nową trasą do skrzyżowania z drogą do Rieth.
Nawierzchnia naprawdę przyzwoita.
Z Tobiaszkiem docieramy do Rieth przed całym peletonem (skrócik), więc nie musimy stać w długaśnej kolejce po nasze fiszbuły i Radebergera.
Ostrzegam panią, żeby przygotowała się na najazd 13 żądnych buły kolarzy. ;)
Czereda wreszcie dociera do Imbissu.
Tego właśnie uniknęliśmy. ;)
No to biesiadujemy!
Foto: Jewti.
Widok z Imbissu na Neuwarper See.
Mój rumak czeka...
Foto: Jewti.
Z Rieth kierujemy się do Polski przez mostek graniczny.
Na mostku oczywiście pamiątkowa fota.
Foto: Tobiaszek.
A tak wygląda polska część łącząca mostek graniczny z drogą Nowe Warpno - Dobieszczyn.
Naprawdę - bardzo przyzwoicie!
Oj tam...selfie w ruchu. ;)
W połowie drogi do Dobieszczyna odłączamy się z Tobiaszkiem, Monterem i Pawłem i inną trasą - przez las i nad jeziorem Piaski docieramy do drogi na Tanowo.
Chwila przerwy nad jeziorem na słodycze i kawę.
Docieramy do Tanowa, gdzie zatrzymujemy się w gospodzie "Lawendowa".
Ja zamawiam "żurek gęsty", cokolwiek miałoby to znaczyć.
W każdym razie "żurku rzadkiego" w ofercie nie ma, może dla mnie z dna chochlą zaczerpnęli? ;)
Docieramy do Szczecina, gdzie rozjeżdżamy się do domów.
Dodam jeszcze, że dziś jechała z nami Teresa - kto nie wie czego dokonała Teresa - niech koniecznie przeczyta ten artykuł (klik).
Trudno mi sobie wyobrazić przejechanie na rowerze non-stop 1008 km (bo wiem jak ja i mój tyłek czuliśmy się po 360 km), a ona tego dokonała!!!
Z czego Teresa jest zrobiona?
Nie wiem! :D
Może pochodzi z innej galaktyki? ;)
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
108.27 km (10.00 km teren), czas: 05:04 h, avg:21.37 km/h,
prędkość maks: 39.00 km/hTemperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2414 (kcal)
Z "Monterem" Szlakiem Bielika do Mescherin i Gartz
Sobota, 24 września 2016 | dodano: 24.09.2016Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
Dziś wyjazd był dość spontaniczny. Zachciało mi się gdzieś za miedzę do Rzeszy wyskoczyć, więc padło na Gartz i knajpkę pani Eli.
Przyuważyłem Krzyśka wiszącego na FB i...jedziemy.
Najpierw na Szlak Bielika i ku...wsko stromy podjazd. ;)
Dziś mi się nie chciało szarpać - podprowadziłem.
W Mescherin rozdzieliliśmy się na pewien czas.
Krzysiek wyskoczył do pobliskiego Gryfina za mostem, ja pojechałem się polenić do Gartz.
W Gryfinie miała mieć miejsce rekonstrukcja D-day, czyli lądowania aliantów w Normandii.
Zdjęcie podprowadzone od Krzyśka.
Odra w Mescherin.
Kiedy dotarłem do Gartz, nie ciasta mi się zachciało, a piwa.
U Niemców wolno na rowerze, więc skorzystałem. Zimne, pyszne - rewelacja!
Piwko leniwie sączyłem w koszu plażowym.
Są ustawione na nabrzeżu.
Oj tam...selfie w koszu. ;)
Widoki te jakoś sprawiały mi frajdę.
Fociłem więc!
Pani Ela mnie rozpieszcza... ;)
Ciasto jagodowe dostałem gratis, a nawet go nie zamawiałem.
Pycha!
Do tego rewelacyjna kawa Lavazza. Mniam!
Można tu także wypożyczyć łódź motorową.
Dla 6 osób 25 EUR za dwie godziny, jakieś 80 km pływania podobno.
Dla 4 osób 20 EUR.
Krzysiu długo nie zabawił w Gryfinie i po krótkich poszukiwaniach mnie w Mescherin (bo jakoś go zmyliłem swoją wypowiedzią na FB ;))) dojechał do Gartz.
Słoneczniki w Neurochlitz wśród "czegoś fioletowego".
Nie wiem, co to za kwiatki. ;)
Gruszkowo-jabłkowa aleja między Neurochlitz a Rosow.
Z Rosow przejechaliśmy do Neurosow, a zaraz potem przekroczyliśmy granicę i ... do domu!
Temperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1389 (kcal)
Przyuważyłem Krzyśka wiszącego na FB i...jedziemy.
Najpierw na Szlak Bielika i ku...wsko stromy podjazd. ;)
Dziś mi się nie chciało szarpać - podprowadziłem.
W Mescherin rozdzieliliśmy się na pewien czas.
Krzysiek wyskoczył do pobliskiego Gryfina za mostem, ja pojechałem się polenić do Gartz.
W Gryfinie miała mieć miejsce rekonstrukcja D-day, czyli lądowania aliantów w Normandii.
Zdjęcie podprowadzone od Krzyśka.
Odra w Mescherin.
Kiedy dotarłem do Gartz, nie ciasta mi się zachciało, a piwa.
U Niemców wolno na rowerze, więc skorzystałem. Zimne, pyszne - rewelacja!
Piwko leniwie sączyłem w koszu plażowym.
Są ustawione na nabrzeżu.
Oj tam...selfie w koszu. ;)
Widoki te jakoś sprawiały mi frajdę.
Fociłem więc!
Pani Ela mnie rozpieszcza... ;)
Ciasto jagodowe dostałem gratis, a nawet go nie zamawiałem.
Pycha!
Do tego rewelacyjna kawa Lavazza. Mniam!
Można tu także wypożyczyć łódź motorową.
Dla 6 osób 25 EUR za dwie godziny, jakieś 80 km pływania podobno.
Dla 4 osób 20 EUR.
Krzysiu długo nie zabawił w Gryfinie i po krótkich poszukiwaniach mnie w Mescherin (bo jakoś go zmyliłem swoją wypowiedzią na FB ;))) dojechał do Gartz.
Słoneczniki w Neurochlitz wśród "czegoś fioletowego".
Nie wiem, co to za kwiatki. ;)
Gruszkowo-jabłkowa aleja między Neurochlitz a Rosow.
Z Rosow przejechaliśmy do Neurosow, a zaraz potem przekroczyliśmy granicę i ... do domu!
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
64.72 km (7.00 km teren), czas: 03:16 h, avg:19.81 km/h,
prędkość maks: 56.00 km/hTemperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1389 (kcal)