MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Szczecińskie Rajdy BS i RS

Dystans całkowity:14134.97 km (w terenie 1800.85 km; 12.74%)
Czas w ruchu:693:50
Średnia prędkość:19.09 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma kalorii:278949 kcal
Liczba aktywności:206
Średnio na aktywność:68.62 km i 4h 03m
Więcej statystyk

Rajd na Międzyodrze po niemieckiej stronie.

Sobota, 16 maja 2015 | dodano: 16.05.2015Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Coś nam ostatnio z Basią średnio szło z wycieczkami, ale dziś nadarzyła się doskonała okazja, ponieważ Jacek "Jaszek" ogłosił grupowy wyjazd na Międzyodrze po jego niemieckiej stronie.
Na start w Mescherin dojechaliśmy samochodem z rowerkami na dachu, ponieważ trasa ze Szczecina tamże już nieco nas nudzi i jest ruchliwa, więc po co tłuc się dodatkowe 30 km. Dziś dodatkowo pojechała Krysia "Krysiorek" z rodzicami, więc zapowiadało się wesoło. Co prawda w czasie dojazdu wypiął nam się rower z mocowania na dachu, ale na szczęście "Tolik" to zauważył i nic się nie stało, a jeszcze moment i mógłby spaść z dachu...
Na starcie w Mescherin. Krysia już ledwo mieści się w swoim foteliku, czas na zmiany sprzętowe. ;)

Tuż przed startem - tradycyjne zdjęcie grupowe.

Krysia zawsze umie się ustawić. ;)
Tu z dziewczynami na nabrzeżu w Gartz.
Beacie nawet dzioba w kawie umoczyła. ;)))

Kolejny popas, tym razem we Friedrichsthal.

Na moście Tereofenbruecke nad Odrą.

Po zjechaniu z mostu wjechaliśmy na teren Międzyodrza...łęgi, rozlewiska, raj dla ornitologów...


...und viele Deutsche "baranen". ;)))

Basia pokonuje "wpław" strugę za śluzą.

W naszym tradycyjnym miejscu zatrzymaliśmy się na ponadgodzinny popas.

Tuż obok, za zamkniętym mostkiem jest Polska.

Widok na rozlewiska.

W drodze powrotnej zaczął siąpić deszcz, ale nie był zbyt upierdliwy.
Doraźny "Taniec Słońca" sprawił, że udało nam się rowery zapakować bez towarzyszenia opadów.
Bardzo udany wyjazd, musimy wrócić do tradycyjnych, cotygodniowych wypadów z Basią, bo troszkę się rozleniwiliśmy ostatnio.


Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 49.33 km (7.00 km teren), czas: 02:45 h, avg:17.94 km/h, prędkość maks: 37.00 km/h
Temperatura:13.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 998 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(8)

43 urodziny Misiacza

Niedziela, 26 kwietnia 2015 | dodano: 26.04.2015Kategoria Szczecińskie Rajdy BS i RS, Szczecin i okolice
Tradycyjnie jak co roku, od momentu moich 40-tych urodzin zorganizowanych po raz pierwszy na działce ponownie zaprosiłem moich przyjaciół, rodzinę i znajomych na wspólne grillowanie z okazji "odmłodzenia" Misiacza.
Również tradycyjnie pojechałem na działce na "Kozie", by wpuszczać potem spóźnialskich przy bramie głównej.
O dziwo, większość była tym razem wyjątkowo punktualna.
Mój prezent odpakowywałem przez kilanaście minut, bo te "łotry" zapakowały mi lampę rowerową w kilkanaście kartonów! :)))
Zdjęcia są autorstwa "Tuni", Wojtka "Trendixa" i moje.


Zabawa była jak widać przednia !
:)))

Tradycyjnie już wraz z Basią, a tego roku z pomocą kilku innych osób (w tym Krysi "Krysiorka") odtańczyliśmy "Taniec Słońca".
Mimo zapowiadanych ulew rzędu 10 mm, "krakania" o potopie przez kilka osób i zapowiedzi różnych prognoz, taniec znów zadziałał i mieliśmy ciepłą i suchą pogodę! :)
Dopiero ok.22:30 pokapało przez 15 minut "niczym ksiądz kropidłem" i przestało. :)
Najmłodsi też się dobrze bawili.
Nasze dwie "gwiazdeczki": Krysia "Krysiorek" i Paulinka.



Krzysiek "Monter" przypomniał sobie chłopięce lata i...
:)))


Ja też jak widać powyżej ... :)
Po powrocie do domu o północy przypomniało mi się, że w ferworze nocnego sprzątania na działce został oparty o krzak rower, tak więc z "Bronikiem" powędrowaliśmy na piechotę na spacer, by ukryć "Kozę" w altance.
Choć na początku nie byłem z tego zadowolony, to koniec końców dobrze się stało, że się przewietrzyłem.
Dziękuję Wam wszystkim za śwetną zabawę!


Rower:Koza Dane wycieczki: 8.00 km (2.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 26.00 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 150 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

Rajd nocny "Pełnia Księżyca".

Sobota, 4 kwietnia 2015 | dodano: 05.04.2015Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS
Jak najlepiej zobaczyć pełnię księżyca i jego wschód?
Wybrać się z naszą doborową ekipą rowerzystów na nocną wyprawę rowerową w sam środek Puszczy Wkrzańskiej nad jezioro Piaski. Było rześko, ale super wrażenia i przejechane blisko 72 km.

Tak to powinno wyglądać.
Ale nie wyglądało. ;)

Ponieważ po moim aparacie w telefonie cudów spodziewać się raczej nie można, więc widać to co Samsung zobaczył swoim oczkiem.
Jeszcze w miarę jasno...wschodzi.

Nadciąga głęboka noc...

Aparacik zrobił ile mógł, więc potem "Misiacz" zrobił też ile mógł i zaczął bawić się w efekty specjalne.
Na początek księżyc w termowizji...

Potem lekki impresjonizm.
Landszafcik stworzony przez Claude Misiacza...

Znad jeziora coraz dotkliwiej nadciąga wilgoć i zimno, temperatura oscyluje wokół 1 stopnia na plusie, więc łykamy coś na gorąco z termosów, jakieś kanapki i zawracamy do Szczecina.

Niesamowite wrażenie robi nocna jada w lesie, kiedy ciemność rozświetlana jest tylko przez przednie lampki i jedziesz za czerwonym punkcikiem tylnej lampki poprzedzającego roweru.
Dojechałem do Szczecina w okolicach godziny 23:00.
Na ul. Ku Słońcu zostałem "zliczony" jako 210 rowerzysta, który tego dnia przetoczył się tą drogą rowerową.

Dotarłem do domu.
Jestem przekonany, że byłem tej nocy doskonale widoczny dla kierowców. :)


Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 72.00 km (1.00 km teren), czas: 03:46 h, avg:19.12 km/h, prędkość maks: 32.00 km/h
Temperatura:1.5 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1464 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

Eggesin-Torgelow-Ueckermunde-Eggesin z "Bronikiem"

Piątek, 23 stycznia 2015 | dodano: 25.01.2015Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
Ponieważ zapasy jadła i napitków w jakości i cenach przyzwoitych skończyły się, a do granicy mamy raptem "rzut beretem", przeto zdecydowaliśmy się z Piotrkiem "Bronikiem" ponownie połączyć przyjemne z pożytecznym.
Tym razem na celownik wzięliśmy Eggesin, dokąd tuż po godzinie 11:15 pomknęliśmy moim samochodem z rowerami na dachach.
W pierwszej kolejności dokonaliśmy zakupu dobrych win oraz dobrego piwa za tak niewiarygodną cenę, że Piotrek powtórzył akcję z Loecknitz ;))).

Ponieważ przed sklepem parkowanie jest ograniczone do 2 godzin, znaleźliśmy więc miejsce na opustoszałym parkingu przy przystani nad rzeką.

Temperatura oscylowała w okolicach -1 st. C więc wydawało mi się, że nie ma sensu zakładać ochraniaczy na buty i potoczyliśmy się trasą rowerową do Torgelow.

W Torgelow okazało się, że jednak warto było od razu zakładać ochraniacze, bo zaczęło się robić zimno w nogi.
Na razie jednak zatrzymaliśmy się na fotkę rekonstrukcji wioski plemienia Wkrzan.

Widok na wioskę od drugiej strony rzeczki Uecker (Wkry).
Chłód był jakiś taki przenikliwy, że warto było jechać w kominiarce.
Nad rzeczką wypiliśmy co kto miał, ja gorącą herbatę z termosu, a Piotrek swój świeżutki izotonik ze sklepu ;).

Założyłem ochraniacze i podążyliśmy leśną trasą rowerową w kierunku Ueckermunde.
Na szczęście tym razem zimny wiatr nie wiał już w twarz tylko w plecy, więc osłona drzew nie była akurat potrzebna specjalnie.
Pomiędzy gałęziami unosiły się niezidentyfikowane obiekty latające...
W Ueckermunde pojechaliśmy na kolejną herbatkę, ale nie na tej ławeczce typu "kingsajz", tylko przy Schweinmarkt (Rynku Świńskim).

Pamiątka po dawnym targu...

Po posileniu się ruszyliśmy już bezpośrednio do miejsca naszego startu i mety jednocześnie, zamykając w ten sposób pętelkę tej króciutkiej przejażdżki.
Fajnie było :).



Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 31.00 km (14.00 km teren), czas: 01:51 h, avg:16.76 km/h, prędkość maks: 30.00 km/h
Temperatura:-1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 635 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Ueckermunde i ponownie baśniowe Rieth...

Niedziela, 14 grudnia 2014 | dodano: 14.12.2014Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
No co ja poradzę, że tak mi się tam podoba?
Oczywiście, że jestem monotematyczny i to w wielu sprawach. Jedną z nich jest moja trudna do wyjaśnienia ciągota do Puszczy Wkrzańskiej i okolic Ueckermunde. Wstawszy późno (z różnych powodów ;)), zbierałem się względnie (jak na mnie) szybko i załadowałem rower na samochód o 12:10, bowiem ekipa na rowerach ruszyła na trasę z Głębokiego już o 10:30.
Nie powiem, żebym specjalnie żałował opóźnienia, bo nie widzę specjalnie wiele ciekawego w kręceniu się na rowerze po błotach jakiegoś poligonu.
Tak to dotarłem Toyotką do Rieth o godzinie 13:10, gdzie zdjąłem rower z dachu i ruszyłem w stronę Ueckermunde.
Najpierw zatrzymałem się na fotkę w Rieth, które obecnie po zmroku (i generalnie zawsze) uważam za baśniowe miejsce.
W tym celu, czyli "Zobaczyć Baśniowe Rieth po zmroku" odbyła się wycieczka reszty grupy (tak ogłosił "Jaszek").

Jechało się szybko i równie szybko dotarłem do przedmieść Ueckermunde.
Tym razem dojechałem tam nowym dla mnie "skrótem" przez Luckow.


Na telefony i SMS-y nikt jak na razie nie odpowiadał, więc postanowiłem do kebabowni "Uecker 66" dotrzeć trasą przez plażę.

Tuż przed rzeźbą "Misiacza" zadzwonił Jacek, że niedługo będą u Turka.

Ja byłem tam 5 minut wcześniej, więc spokojnie zamówiłem lahmacun dla siebie na miejscu i dla Basi na dowózkę do Szczecina.
Wkrótce dotarła reszta i zaczęła zamawiać najpopularniejszą potrawę, czyli NOCH EINMAL ;).
Po opchaniu się, ruszyliśmy w kierunku Rieth, przy czym po drodze zaprowadziłem grupę do otwartego w niedzielę sklepu NAHKAUF.

Zapadał zmierzch i w świetle naszych lamp zmierzaliśmy do celu (przynajmniej mojego, bo tam zostawiłem samochód).
W Rieth iluminacje i atmosfera, które ostatnio zachwyciły mnie i Basię jakoś niespecjalnie spodobały się reszcie.
Może zbyt kameralne jak dla nich? Ja nadal odczuwałem ten sam fajny nastrój jak ostatnio.

Tu nawet na przystanku jest świecąca gwiazda (a przecież u nas dawno zostałaby skradziona lub zdemolowana i nawet to świadczy o różnicy w mentalności naszych narodów).
Oto przystanek.

Pojechaliśmy jeszcze na przystań, ale było ciemno, więc wróciłem na parking, by załadować rower na dach.
Zabrała się ze mną również Beata "Jaszkowa", która uznała, że wystarczy jej jazdy na dziś (ciekawe, co by było gdyby "Misiacza" nie było? ;))).
Powrót był fajny, bo tak dobrze nam się gadało, że nawet nie wiemy kiedy pojawiliśmy się w Szczecinie pod domem Beaty, gdzie oddałem jej rowerek i pojechałem już do swojego garażu.
Kolejna magiczna wycieczka!
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 41.00 km (10.00 km teren), czas: 02:04 h, avg:19.84 km/h, prędkość maks: 31.00 km/h
Temperatura:1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 877 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Loecknitz: oj przyjemne z oj pożytecznym :).

Sobota, 13 grudnia 2014 | dodano: 13.12.2014Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
Dziś po obudzeniu się dumałem, co począć w tę piękną burą i wilgotną pogodę i wydumałem, że wyciągnę "Bronika" na krótką przejażdżkę do Schwennenz, gdzie przy okazji moglibyśmy u Anke zakupić 3 sztuki "izotoników". Leniowi zdecydowanie pomysł nie przypadł do gustu, zapewne niewarta była skórka wyprawki, więc musiałem kombinować dalej, a w tym czasie on migał się, że zaplanował na dziś sprzątanie i takie tam ;))).
Za pomysł, na który wpadłem nazwany zostałem szatanem-kusicielem ;))).

Tu już jesteśmy w Loecknitz i zamiast trzech "izotoników" "Bronik" ładuje na bagażnik skrzyneczkę.
Czyż nie kusząca zmiana?

Po krótkim namyśle doszedł do wniosku, że zamiast jednej lepiej kupić trzy skrzynki.
Bagażnik ma w końcu całkiem solidny, a szkoda takie puste kursy robić ;).

Mając już zrobione zakupy, pojechaliśmy jeszcze na krótką wycieczkę do Rothenklempenow do tamtejszego folwarku i nad jezioro.
Z bagażem takim dość ciężko się jechało "Bronikowi", ale czego się nie robi dla przyjemności.
Zaraz za Loecknitz odbiliśmy na Boock, aby zrobić małą pętelkę.

W Rothenklempenow Piotrek "skrótami" poprowadził mnie nad miejscowe jezioro, gdzie postanowił nieco zmniejszyć obciążenie bagażnika :D.

Tam usadowiliśmy się w fajnej wiacie, bo nieco niefajnie dmuchał wilgotny wiaterek.

Troszkę to zmniejszanie obciążenia przez "Bronika" trwało i zaczęliśmy marznąć, więc ruszyliśmy w drogę powrotną najprostszą trasą.
Oczywiście każdy domyśla się, że rowery przyjechały z nami na dachu samochodu po to, by zakupy połączyć z wycieczką ;).

Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 23.03 km (2.00 km teren), czas: 01:14 h, avg:18.67 km/h, prędkość maks: 29.00 km/h
Temperatura:5.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 456 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

Baśniowe Rieth...niby to samo, a jakże inne...

Niedziela, 7 grudnia 2014 | dodano: 08.12.2014Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Pomysł narodził się u mnie i Basi dość spontanicznie...i dość późno, bo ok. 10:30 w niedzielny "poranek" ;).
Trasa z Rieth do Ueckermunde jest powiedziałbym oklepana, ale ponieważ ją lubimy i mieliśmy ochotę na dobry kebab, pognałem do garażu montować bagażnik dachowy (ściągnięty już na zimę). O godzinie 12:10 wystartowaliśmy, a na miejscu byliśmy o 13:30.
Pogoda była zimna i wilgotna i nasuwająca skojarzenia z listopadem, ale cóż z tego.
Najciekawsze, że w grudniu na rower wsiadła Basia, hehehe ;))).
Koniec świata ? ;)

Jeszcze przed wieżą obserwacyjną za Rieth spotkaliśmy wracających z Ueckermunde Krzyśka i Mirka i jak zwykle nie obyło się bez pogawędki. Zimno było jednak przenikliwe, temperatura 1 st.C i wilgoć to dużo gorszy zestaw niż mróz i suche powietrze, więc ruszyliśmy dalej.

Ścieżka przez puszczę pokryta jest liśćmi, więc należy jechać ostrożnie, bo stwarza to okazję do poślizgu.
Część gruntowa trasy została ostatnio wysypana szutrem i utwardzona, więc jedzie się dużo lepiej niż kiedyś.

Kolejną miłą rzeczą był widok ukończonej już ścieżki rowerowej z Bellin do Ueckermunde, więc jedzie się bardzo przyjemnie.
Dodam jeszcze, że posiada ona wyjątkowo równą nawierzchnię.

Po dojechaniu do Ueckermunde najpierw skierowaliśmy się do sklepu Nahkauf (jak mało który sklep, ten otwarty jest w niedziele), by dokupić czerwonego wina, które jest tam przyzwoite i w bardzo dobrych cenach.
Głód ssał, więc czym prędzej popedałowaliśmy do kebabowni "Uecker 66", gdzie już jesteśmy z Basią znani i tradycyjnie zamówiliśmy ten sam zestaw, co zwykle.

Kiedy skończyliśmy, zapadał już zmierzch i wiedzieliśmy, że przez las przyjdzie nam jechać po ciemku.
No, nie całkiem, bo mamy lampy i dodatkowo wzięliśmy czołówki ;)
Fajne wrażenia, kiedy jedzie się kierując się struga światła...
Jakby kto pytał, to jest to Basia, a raczej jej czołówka ;).

Najciekawsze jednak wrażenia mieliśmy w Rieth już na sam koniec trasy.
Jest tak, że często im człowiek bardziej dorosły, tym mniej odczuwa świąteczny nastrój i ten nieuchwytny klimat, który bez problemu dostępny jest dzieciom.
Potęguje to jeszcze wszechobecna nachalna komercja i tandeta. Po wjechaniu do Rieth poczułem jednak to, co czułem jako dziecko przed świętami, a co zatraciłem już wiele lat temu. Baśniowy nastrój wzbudzały liczne ozdoby przed domami i wielkie drzewo w "centrum" obwieszone lampkami...nawet przystanek autobusowy przystrojony był świecącą gwiazdą.
Baśniowe miejsce, które cofa w czasie ...
W takim baśniowym nastroju, świecąc sobie czołówkami załadowaliśmy rowery na dach i o godzinie 17:40 ruszyliśmy do domu. Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 37.40 km (10.00 km teren), czas: 02:14 h, avg:16.75 km/h, prędkość maks: 36.00 km/h
Temperatura:1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 731 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Gang grzańcowych Mikołajów w Schwedt ;)))

Sobota, 6 grudnia 2014 | dodano: 08.12.2014Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
Cóż tu wiele pisać, kiedy mam zaległości w wycieczkach na rzecz biegania i jazdy miejskiej...w każdym razie postanowiłem skorzystać z zaproszenia Iwony i Jacka "Hopfenów" na wyjazd na jarmark świąteczny w Schwedt. Warunek podstawowy był taki: jedziemy w czapkach mikołajowych. Pomysł to znakomity, więc skorzystałem z niego z przyjemnością, na szczęście wszyscy w grupie mamy fantazję i pod "Biedronką" w Przecławiu po godzinie 10:00 stawiło się 8 "Mikołajów" (w tym 2 "Śnieżynki"). ;)
Od Przecławia aż do stacji LOTOS przed Rosówkiem wiedzie teraz nowa droga dla rowerów i pomysł to chwalebny.
Jeszcze bardziej chwalebne byłoby, gdyby asfalt nie był pofalowany jak "fale Dunaju"...ale czy ja nie za wiele wymagam od przetargów z kryterium "najniższa cena"?
Grunt, że jest i cieszmy się tym, że nie jedziemy po szosie.

Nasze przebrania wzbudziły sporo radości, zwłaszcza TIR-owcy często nam trąbili, inni ludzie też nas pozdrawiali i machali.
Ile może zmienić kawałek czerwonej szmaty na głowie :))).
W Kołbaskowie "spragnieni inaczej" zatrzymali się na drobne płynne zakupy.
Ja też się zatrzymałem...by poczekać.


To widok na drogę rowerową za Kołbaskowem.

Już przy kurhanie w Staffelde "spragnieni inaczej" odkorkowali swoje napoje, a "Hopfeny" wyjęły kuchenkę gazową i zimny napój przerobiły na grzańca :).
W Gartz zatrzymaliśmy się na fotkę w stylu "Kingsajz".
Ta jest autorstwa Jacka "Jaszka".

Postojów było co niemiara i kolejny mieliśmy w wiacie we Friedrichsthal.
Po dojechaniu do Schwedt pierwsze co zrobiliśmy, to skierowaliśmy się do Netto, by dokonać różnych zakupów, jak zapewne się domyślacie, większość była płynna :).
Ponieważ posiadaliśmy kuchenkę, niektórzy zakupili wino typu grzaniec (w cenie 1,50 EUR za 1,5 litra).
Ja zdecydowałem się na cztery paczki kawy i klasyczne wina czerwone w ilości 4 sztuk ;).

Zakupy zakończone, więc poturlaliśmy się...na kolejne zakupy, tym razem do Kaufland'a, a potem do Oder Center.
Na szczęście dla urozmaicenia w międzyczasie trafił się nam rynek świąteczny :).

Kubek grzanego wina (za 2 EUR) sprawił, że pewne osobniczki zaczęły tańczyć, wdzięcząc się pod miejscową...karuzelą.
W każdym razie ożywiło to dość sztywny niemiecki jarmark, zainteresował się nawet nami jakiś fotoreporter i cyknął kilka fotek.

Zjadłem Bratwurst (kiełbasę z brata, jak żartujemy), babeczki się natańczyły, skończyliśmy zakupy i czas było wracać do domu, po drodze szukając miejsca na stworzenie baru z grzanym winem.
Takie miejsce się znalazło w domku obserwacyjnym dla ornitologów.
Znalazła się też bufetowa (zdjęcie Jacka "Jaszka").

Siorbnąwszy kilka łyków grzańca ekipa ruszyła do Polski...i w zasadzie niewiele zostało do opisania.
No, fakt że "Hopfen" złapał kontuzję kolana.
Poza tym przez minutę lub dwie pokropiła na nas mżawka (tuż przed Przecławiem), a "Bronik" nazwał to ulewą ;))).
Fajny, naprawdę fajny wyjazd.

Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 113.30 km (0.00 km teren), czas: 06:14 h, avg:18.18 km/h, prędkość maks: 37.00 km/h
Temperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2292 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Nową ścieżką z Nowego Warpna do Rieth (i polowanie na sernik)...

Niedziela, 19 października 2014 | dodano: 19.10.2014Kategoria Z Basią..., Wypadziki do Niemiec, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Szczecin i okolice
Zacznijmy od tego, że na samym początku "Bronik" zrobił mnie i Basi bardzo miły prezencik.
Dostaliśmy dwa lizaki czekoladowe w kształcie "Misiaczów" :).
Podobno nie mógł się oprzeć przed ich zakupem ;).

Piotrek tradycyjnie już ;))) pojawił się punktualnie przed naszym garażem (serio!!!), skąd z rowerami na samochodzie po godzinie 12:00 ruszyliśmy na parking w Puszczy Wkrzańskiej niedaleko leśniczówki Zalesie.

Stamtąd skierowaliśmy się leśną drogą (ale asfaltową) w stronę jeziora Piaski (do którego dziś nie dojeżdżaliśmy), po czym dotarliśmy do wąskiej szosy łączącej Myślibórz Wielki z Trzebieżą.
Po przejechaniu kilkuset metrów w kierunku na Trzebież skręciliśmy w lewo na dość nową trasę szutrową, która wiedzie do drogi łączącej Trzebież z Nowym Warpnem.
Próbowałem zasugerować, żeby lekko zwiększyć tempo, ponieważ teraz coraz wcześniej robi się ciemno, ale cóż z tego, kiedy Basia co rusz zatrzymywała się, by nakosić grzybów wręcz pchających się jej w ręce.
Nie byłoby w tym nic dziwnego poza tym, że zasadniczo grzybki od Basi zawsze uciekają ;))).
"Bronik" wysnuł swoją teorię na ten temat - otóż tym razem grzybki nie zdążyły umknąć przed Basią, ponieważ jechała na rowerze i były za wolne ;))).
Na szczęście dziś był piękny, słoneczny dzień, wręcz letni rzekłbym, więc pozostawała nadzieja, że długo będzie jasno.

Mimo trwającego "mobilnego" grzybobrania całkiem sprawnie dotarliśmy do drogi i pokręciliśmy w stronę Nowego Warpna, by Basia w końcu mogła spróbować pysznego seromakowca w knajpce przy promenadzie.
Ścieżką rowerową szybko dotarliśmy do miasteczka, ale prawda dla Basi po raz drugi okazała się brutalna - sernika nie było, został tylko jabłecznik.
W sumie nic dziwnego, bo w knajpce siedziała pokaźna ilość ludzi i na pewno zdążyli już pożreć to pyszne ciasto.
Pozostała więc Basi nadzieja na sernik w kraju obok, w wiosce Rieth :).

Posiedzieliśmy przez kilka chwil na molo, gapiąc się na ekwilibrystyki pewnego kite-surfera, wciągnęliśmy po kanapce, a Piotrek posilił się wyjątkowo "ŚWIEŻYM" izotonikiem z Kormorana w Olsztynie :).
Muszę przyznać, że faktycznie nabrał po nim i świeżości i wigoru :).

Ruszyliśmy w drogę powrotną na trasę wiodącą do Dobieszczyna, ale kilka kilometrów dalej skręciliśmy w prawo w las w kierunku Niemiec do Rieth.

Kiedyś szlak rowerowy tu rzekomo wiodący polegał na katorżniczej walce z błotem, piachem i drogą rozjeżdżoną samochodami drwali, po której jazda sprawiała radochę głównie osobnikom typu "Monter" czy "Jaszek" :))).
Dziś mamy tu fantastyczną asfaltową ścieżkę rowerową, która wiedzie wprost do mostku granicznego przed Rieth (oficjalne otwarcie z udziałem rowerzystów i obrotnego burmistrza Nowego Warpna, któremu okolica zawdzięcza wiele fajnych inwestycji odbędzie się w przyszły weekend).



Prawdę mówiąc, to teraz ruch nalezy do Niemców, bowiem od mostku granicznego do Rieth do asfalciku trzeba przez kilkaset metrów zasuwać gruntówką, niby nic strasznego, ale przydałaby się jakaś ciągłość szlaku.

W Rieth Basia ruszyła na poszukiwanie sernika w kawiarni "Kloenstuw", a my z "Bronikiem" zalegliśmy przy przystani, by się nieco "odświeżyć" :).

Jak było do przewidzenia, również i tu skończył się sernik, ponieważ także tu knajpę okupowali liczni turyści i Basia wróciła do nas na przystań.
Tu "Bronik" ponownie wysnuł swoją teorię na ten kolejny temat (jakiś twórczy dziś był) - otóż sernika zabrakło dlatego, że Basia zbyt długo zbierała grzyby ;))).
Spiorunowany Basinym wzrokiem jakoś mocniej nacisnął na pedały, gdy ruszyliśmy w stronę ostatniej nadziei na ciasto, czyli do imbisiku "pod kielnią", który jak wiemy jest już zamknięty (niby po sezonie), ale nadal tliła się nadzieja...
Niestety, dziś nikt nawet nie domyśliłby się, że kilka tygodni temu było tu mnóstwo gości.
Dziś wygląda to jak zwykły dom...nie opłaca im się, czy nie chce ?
Czas było wracać...a tu ujęcie Basi na dynie i okolice :).

Zawinęliśmy z powrotem do Rieth, gdzie wjechaliśmy na szutrówkę do Hintersee, skąd dotarliśmy na nasz leśny parking koło Zalesia.
Około godziny 18:15 po załadowaniu rowerów ruszyliśmy w drogę powrotną do domu.
Pogoda była fantastyczna, oby taka do marca, a potem to będzie już wiosna :))) !!!

Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 56.47 km (10.00 km teren), czas: 03:06 h, avg:18.22 km/h, prędkość maks: 36.00 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1078 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Z Basią na "fiszbułę z wymiocinami niedźwiedzia" w Rieth...

Niedziela, 5 października 2014 | dodano: 05.10.2014Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Z Basią...
Wypad z Basią "Misiaczową" na "fiszbułę z wymiocinami niedźwiedzia" w Rieth, na kebab w Ueckermunde i małe lenistwo w Moenkebude.
Na trasie od Buku "poprawiono" asfalt ;) .
Lejów po bombach już nie ma, ale do jakości i równości to mu daleko.

Po drodze spotkaliśmy "Foxików" na porannym treningu.
Nie dało się krótko porozmawiać :).

Od Nowego Warpna do granicy w Rieth budowana jest w końcu ścieżka rowerowa, burmistrzowi wielkie dzięki!

Za Rieth w naszym ulubionym Ibissie zjedliśmy "fiszbułę z wymiocinami drwala czy tam niedźwiedzia", czyli tzw. Hackerle :))).
Pycha !!!


Odcinek jak marzenie...złota wkrzańska jesień na trasie od Rieth do Warsin.

Na odcinku Warsin - Ueckermunde nowa ścieżka praktycznie już do użytku :).

Minęliśmy Ueckermunde i pojechaliśmy do pięknej mariny w Moenkebude.




Jak zwykle...niby jesień, a słoneczniki zachowują się jak w lecie :).

Wracając tradycyjnie zatrzymaliśmy się u Turka w Ueckermunde w "Uecker 66" na lahmacun i kawę.
Oczywiście nas poznał...wczoraj od razu podszedł do nas, powiedział "dzień dobry", podał grabę i zapytał: "Tuerkische pizza" ? ;)))
Na sam koniec tuż przed Rieth spotkaliśmy "Hombre" z całym gangiem...no, może ewentualnie raczej potem w Rieth spotkaliśmy ten gang, który jak prawie zawsze każdy gang w takim przypadku...oczekiwał na snującego się w odwodach "Hombre" ;).
Znaczy generalnie wszędzie znajomi...globalna wioska ;).
Ostatnie zdjęcie: rzeczka przed Rieth (każdy podręczny mądrala może wpisać w komentarzu jej nazwę, bo ja jej nie pamiętam, ale piękna okazja jest, by się dowartościować ;))) ).

Wszystkie zdjęcia: KLIK.

Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 55.10 km (10.00 km teren), czas: 03:12 h, avg:17.22 km/h, prędkość maks: 29.00 km/h
Temperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1067 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)