MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Wyprawa przez Uznam na Rugię: DZIEŃ 2.

Piątek, 4 czerwca 2010 | dodano: 08.06.2010Kategoria Rugia od 2010..., Wypadziki do Niemiec, Wyprawy na Wyspę Uznam
Następny dzień na wyprawie. Wstaliśmy dość późno, bo jednak trochę nam ta brukowana droga dała w kość a i sakwy dość ciężkie wieźliśmy (zapas wody i innych napojów na wieczór:)).

Trasa wyprawy:


WSZYSTKIE MOJE ZDJĘCIA Z WYPRAWY - KLIKNIJ TU

ZDJĘCIA DANIELA (CIEKAWE, A MOŻE I CIEKAWSZE)- KLIKNIJ TU

FILM Z DRUGIEGO DNIA WYPRAWY:


Naszym celem tego dnia był najpierw Stralsund, a potem …chcieliśmy wreszcie wjechać na wyspę!

Do Stralsundu czekało nas 16 km jazdy brukowaną „Hansa Route”. Pogoda jak zwykle dopisywała. Po 10 km zacząłem od telepania odczuwać ból dłoni i wtedy…przypomniało mi się, że przecież mam regulowaną twardość zawieszenia w przednim widelcu. Przestawiłem ją na miękkie resorowanie i różnica astronomiczna.

Najciekawsze, że po jakichś dwóch kilometrach bruk się skończył i zaczął asfalt :). No, ale wiedziałem już co należy zrobić w drodze powrotnej.
Przy wjeździe do Stralsundu Danielowi zachciało się czegoś „na ciepło”, więc zajechaliśmy na stację benzynową, gdzie wrąbał dziwacznego hot-doga i popił wcale nie dziwaczną kawą.

Potem skierowaliśmy się na starówkę Stralsundu, położoną za murami obronnymi.

Jest ona przepiękna już teraz, a będzie jeszcze ładniejsza, bo wiele budynków jest poddawanych renowacji. Pokręciliśmy się tu i tam wąskimi uliczkami, zwiedziliśmy kościół…wstyd, ale nie wiem nawet jaki…zresztą, czy to ma znaczenie? Ładny był i starczy :)

Potem skierowaliśmy się do uroczego portu, by wzdłuż nabrzeża dojechać do przeprawy mostowej na Rugię.

Obecnie samochody przejeżdżają widocznym na zdjęciu mostem wiszącym, rowerzystom pozostaje stara przeprawa poniżej po moście zwodzonym, obecnie zamkniętym dla samochodów z powodu remontu.


Za mostem skręciliśmy w prawo pod wiaduktem kierując się na Putbus. Okazuje się, że ścieżki rowerowe to fajna rzecz, ale nie kiedy drogą jest do Putbus 24 km, a ścieżką pętlącą się zawijasami po wyspie – aż 42 km!!!

W ten sposób nijak nie dalibyśmy rady dojechać na przylądek Arkona. W związku z tym wpadliśmy na pomysł, że ścieżką podjedziemy tylko do Gustow (biegła równolegle do drogi), a potem załadujemy rowery na krążące po wyspie „rowerowe autokary” (autokar z przyczepą ze stojakami do mocowania rowerów).

Po drodze dopadł nas jednak głód i korzystając z przydrożnej wiaty przyrządziliśmy sobie w niej gorący posiłek.

W Gustow okazało się, że albo rozkład jazdy jest nieczytelny albo my niepoczytalni :) W każdym razie niewiele z niego zrozumieliśmy. Potem podjechał jakiś autobus, ale ten akurat rowerów nie zabierał. No cóż, zmieniliśmy decyzję – jedziemy rowerami na Kap Arkona!
W Poseritz skręciliśmy na północ by dojechać do Samtens. Tam zdecydowaliśmy się zrobić zakupy typu woda i słodycze.
Z Samtens przez Gingst i Trent dojechaliśmy do przeprawy promowej Wittower Fahre.
Prom kosztuje 2,40 EUR w pakiecie za rower i rowerzystę.

Przepłynął tak szybko, że ledwo zdążyliśmy zrobić zdjęcia i już trzeba było wysiadać.
Stamtąd dojechaliśmy do Wiek, gdzie uzupełniliśmy zapasy m.in. o wodę, pieczywo i wywar z chmielu na wieczór.
Potem dotarliśmy do Altenkirchen (tam zauważyłem drogowskaz na jakiś camping) i pojechaliśmy prosto do Putgarten, gdzie kończy się droga dla pojazdów mechanicznych (nie dotyczy mieszkańców i gości pensjonatów…i niektórych Polaków, którzy samochodem podjeżdżali aż pod sam Kap Arkona).

Wśród malowniczych pomorskich domków krytych strzechą i pól dojechaliśmy na Kap Arkona, który z daleka można rozpoznać po latarni morskiej.


Miejsce mocy. Tu stała kiedyś słowiańska świątynia Światowida.


Kap Arkona to miejsce magiczne, to miejsce pogańskiej mocy, gdzie za dawnych czasów, gdy tereny te zamieszkiwali Słowianie stała Świątynia Arkony, gdzie wśród wielu bóstw cześć oddawano m.in. Światowidowi. Usytuowana była na wysokim klifie, który można podziwiać do dziś. Więcej na temat Arkony można przeczytać TUTAJ

Klify Arkony (zdjęcie z kolekcji Daniela):

Z Arkony skierowaliśmy się malowniczą ścieżką nad urwiskiem na zachód, ponieważ Daniel wyczytał, że gdzieś tam znajduje się proste pole namiotowe, za to w malowniczym miejscu na klifie.
Zdjęcie z kolekcji Daniela:

Niestety – camping okazał się trawiastym parkingiem, gdzie Niemcy jak wół napisali (włączając w to symbole obrazkowe), że biwakowanie jest absolutnie VERBOTEN! (zabronione). Szkoda, bo miejsce niesamowite.
Cóż było robić – przypomniał mi się drogowskaz na camping za Altenkirchen. W tych okolicach miałem chęć na nocleg na campingu w Drewoldke opisywanym w relacjach innych sakwiarzy jako bardzo ładny, wygodny i przyjazny. No cóż, nie wszystko można mieć naraz...
Przed Altenkirchen skręciliśmy w lewo kierując się drogowskazem.

Jakież było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że dojechaliśmy w końcu na ...camping w Drewoldke!!! Super!
Recepcja niestety była już zamknięta, więc ominęliśmy szlaban i rozbiliśmy się wśród pięknych drzew iglastych, przy samej wydmie, z widokiem na morze. Cudo!!!


Zdjęcie z kolekcji Daniela:

Wieczorem Daniel stworzył takie zdjęcie :))):

Camping okazał się nie tylko malowniczy i przyjazny, ale też bardzo wygodny – czyste i schludne nowoczesne toalety, prysznice (płatne jak to w Niemczech), pomieszczenie kuchenne, pralnia, pomieszczenie do przewijania dzieci (jak ktoś zabiera w sakwy na trasę :))). Cena – raptem 5,85 EUR za dobę za osobę, namiot i rower. Polecam, jak ktoś lubi te klimaty!

Dzień okazał się niesamowity i obfitujący we wrażenia...Przed nami kolacja, piwko a jutro trzeci dzień wyprawy!

:))) Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 110.14 km (30.00 km teren), czas: 06:15 h, avg:17.62 km/h, prędkość maks: 42.00 km/h
Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2276 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

K o m e n t a r z e
Bajerancko opisana wyprawa. Klify robią wrażenie! Czytam dalej ;D
rammzes
- 19:56 piątek, 11 czerwca 2010 | linkuj
No ładnie tam, byłem tam samochodem, ale akurat na rowerze się nie udało...Pozdrawiam! Za chwilę relacja z czwartego dnia...ostatniego niestety :(
Misiacz
- 07:20 środa, 9 czerwca 2010 | linkuj
W Putbus spędziłem super wakacje, czytam z zapartym tchem:)
Kajman
- 07:08 środa, 9 czerwca 2010 | linkuj
Tak blisko, a tak fantastycznie. Aż nabrałem apetytu na wyprawę.
widmo
- 06:31 środa, 9 czerwca 2010 | linkuj
Pięknie Paweł! Byłem tam, a czytam z zapartym tchem :-D
danielkoltun
- 13:45 wtorek, 8 czerwca 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!