MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Dzień 1. Wyjazd nad Plauer See (Pojezierze Meklemburskie).

Sobota, 13 sierpnia 2016 | dodano: 16.08.2016Kategoria Mecklemburgische Seenplatte, Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Podobnie jak w ubiegłym roku, w podobnym składzie wyjeżdżamy na Mecklemburgische Seenplatte (ja z Basią „Misiaczową” oraz Marzena i Robert „Foxikowie”). Termin prawie ten sam, choć znacznie krócej. Teraz dodatkowo dołączyła do nas psica Tośka wraz ze swoją przyczepką. ;)

Ruszamy dość wcześnie rano w sobotę, ponieważ na godzinę 8:00 jesteśmy umówieni w Lubieszynie na granicy.
Po drodze planujemy zatrzymać się w Loecknitz, by zakupić skrzynkę izotoników i inne potrzebne specjały.

A to nasza nowa towarzyszka wyjazdu. ;)

Wskakujemy na autostradę wiodącą na północ Niemiec i po kilkudziesięciu kilometrach zjeżdżamy na Neubrandendburg i kierujemy się na Waren.
W międzyczasie w miejscowości…Ave trafiamy na ruch wahadłowy.
No to…AVE MISIACZ ! ;)))

Po niecałych trzech godzinach podróży docieramy na Pojezierze Meklemburskie. Camping wybieramy ten sam, co w ubiegłym roku. Ma w sobie jakąś taką fajną i błogą atmosferę, że można by nawet się z niego nie ruszać, tylko po prostu na nim być.
Nikt nie „drze ryja”, nie dudni muzyką, w tle wielkie jezioro Plauer See…


Nasze namioty wzbudzają dość spore zainteresowanie na campingu, prawdopodobnie chodzi o ich wielkość. ;)
Nasze obserwacje są ponadto takie, że coraz mniej turystów wybiera namiot na rzecz przyczep i kamperów, więc pewnie widok namiotu powoli staje się jakiegoś rodzaju atrakcją? ;)

Na miejscu okazuje się, że niewielki ból w łapce Tośki zmienił się w naprawdę duży i z jej podróżowania z nami wyjdą „nici”. Trzyma ją w górze i nie może chodzić, więc nie będziemy jej męczyć podskakiwaniem w przyczepce. W sumie – jeśli można to tak „subtelnie” ująć – „dobrze” się składa, bo Marzena ma z kolei kontuzję nadgarstka i wskazane jest, by obie panie relaksowały się przed namiotem, zamiast podskakiwać na wybojach (ponieważ spora część trasy wiodącej nad jeziorem jest terenowa…albo BARDZO terenowa ;) ).
Pozostaje nam więc wykorzystać nowy pojazd do transportu izotoników z bagażnika do namiotu, a potem do wożenia naczyń do zmywania w „zmywalni”. ;)

Ponieważ tego dnia nie planujemy jakichś specjalnych wyjazdów, zasiadamy do kawki.
W końcu na nasze kolejne biwakowanie zabraliśmy z Basią nasz włoski ekspres do kawy. Pyszności!
Zwracam też uwagę na napis na kubku, który dostałem kiedyś w prezencie. ;)

Po błogim lenistwie ruszamy z Basią na objazd campingu i najbliższej okolicy.

Wydawało mi się, że zakup skrzynki piwa to już naprawdę spory zapas.
Tymczasem na sąsiednim campingu… ;)

Tak naprawdę to nie chce nam się dziś nigdzie turlać.
Jeszcze ujęcie na jezioro, jeszcze jedziemy kawałek w nadbrzeżny las, na przystań…


…i jeszcze od drugiej strony. ;)

Wjeżdżamy na wzgórze na campingu i niczym paparazzi robimy z ukrycia fotkę „Foxikom”. ;)

No i w końcu do rzeczy przechodzimy. ;) Grill, biesiada, pogawędki…

Pyszna karkówka produkcji Roberta i naprawdę pyszna biała kiełbaska z…”Biedronki”. :)

Tymczasem Tośka ma przemiłą sąsiadkę, która się w nią wpatruje. Niestety, w Tośce budzi się instynkt władczyni terenu i przegania wesoło merdającego do niej psa..a raczej psicę. Chciała się przywitać, pobawić, co zgodne jest z naturą tej rasy. A tu masz, nasza bojowa maskotka postanowiła się wykazać… ;)

A to specjalny korkociąg.
Nie, nie do piwa ani do wina, ale do psa…znaczy do mocowania smyczy po wkręceniu w grunt. :)

Choćbym chciał, więcej nie nasmaruję w relacji dotyczącej tego dnia, bo przecież nie będę pisał o długich wieczornych pogawędkach. Do jutra więc, kiedy to ruszymy na objazd jeziora Plauer See. :)


Dzień 2
Dzień 3 i 4

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".


Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 5.03 km (5.03 km teren), czas: 00:27 h, avg:11.18 km/h, prędkość maks: 24.00 km/h
Temperatura:21.5 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 118 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

K o m e n t a r z e
Srk, już jest więcej. :)
Misiacz
- 15:44 środa, 17 sierpnia 2016 | linkuj
Dobrze, że napisałeś do czego służy ten specjalny korkociąg, bo w pierwszej chwili pomyślałem, że to jakieś nowe narzędzie, którego jeszcze nie znałem... :P
michuss
- 11:11 środa, 17 sierpnia 2016 | linkuj
Super i czekam na więcej.
srk23
- 06:15 środa, 17 sierpnia 2016 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!