- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Dzień 3 i 4. Wizyta na mrocznej wyspie Plauer Werder (Pojezierze Meklemburskie). Powrót.
Poniedziałek, 15 sierpnia 2016 | dodano: 18.08.2016Kategoria Mecklemburgische Seenplatte, Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Wstajemy nieco
wcześniej niż wczoraj z planem wyjazdu na wyspę Plauer Werder, która położona
jest na jeziorze Plauer See i połączona z nią mostkiem.
Wczoraj nie wjechaliśmy na nią, choć pierwotnie był taki plan. Dziś stwierdzamy, że to był dobry pomysł.
Tym razem startujemy inną trasą, tzw. „Drogą Marzeny” (bo to właśnie Marzena zaproponowała nam jej spenetrowanie) i wyjazd zaczynamy od części asfaltowej.
Kierujemy się na wioskę Adamshoffnung, ale nie dojeżdżamy tam i skręcamy w lewo na leśną szutrówkę wiodącą do Lenz.
Droga całkiem przyjemna i przy okazji odkrywamy nowy, szeroki szutrowy łącznik do ścieżki biegnącej tuż nad jeziorem.
Tak naprawdę jest to świeżo zbudowana droga przeciwpożarowa wiodąca przez las.
Po pewnym czasie droga leśna się kończy i wyjeżdżamy na gładki asfalt. Doprowadza on nas do miejscowości Lenz.
Podobnie jak wczoraj, wjeżdżamy w las, jednak dziś darujemy sobie hasanie po chaszczach i noszenie rowerów nad pniami drzew i jedziemy oficjalnie wyznaczonym szlakiem.
Zatrzymujemy się na kanapki na znanym już nam campingu Naturcamp Malchow i dalej jedziemy asfaltową, a następnie szutrową drogą do „willowiska” Juergenshof. Tam odbijamy w lewo na hmmm…„szlak” nad jeziorem w jego północnej części. „Szlak” zaczyna się od sprowadzenia rowerów po schodach w dół stromej skarpy – do schodów dobudowana jest specjalna szyna, po której można toczyć koła naszych pojazdów. Ścieżka wije się wśród drzew i krzaków, co rusz podskakujemy na korzeniach, aż wreszcie docieramy do mostku łączącego stały ląd z wyspą Plauer Werder.
Aż do campingu trasa wiedzie szerokim i gładkim asfaltem, jednak przy szlabanie droga definitywnie się kończy i dalej jest już tylko camping. Wjeżdżamy na niego, bowiem z mapy wynika, że z jego końca dalej biegnie gruntowy szlak zamykający pętlę wokół wyspy. Oczywiście korzystamy z toalety. ;)
Choć miejsce jest typowo po niemiecku schludne i zadbane, zaczynamy bez żadnego racjonalnego powodu czuć się nieswojo, co jest choć częściowo zrozumiałe w moim czy Basi przypadku, jako że interesują nas „rzeczy dziwne”. Jednak te odczucia dosięgają również Roberta „Foxika”. Wyspa ta jest jakaś mroczna. Ogarnia nas jakieś nieuzasadnione przygnębienie, smutek jakby w tym miejscu kiedyś stało się coś strasznego. Odczuwamy chęć jak najszybszego „zaliczenia” tego odcinka i oddalenia się z tego miejsca.
Odnajdujemy wjazd na leśną ścieżkę, który jednak znajduje się na początku campingu. Wjazd do za dużo powiedziane.
Ponownie zaliczamy wspinaczkę po skarpie. ;)
Jadąc jej górną częścią, zatrzymujemy się na fotkę.
Raczej dla zasady, bo wyspa ta naprawdę jest jakaś mroczna.
Minuty objazdu jakoś ciągną się zbyt długo, jednak wreszcie z ulgą zjeżdżamy na stały ląd i kierujemy się na Alt Schwerin. Co ciekawe, mroczny nastrój jeszcze długo potem nas nie opuszcza, jakby wręcz się do nas przykleił. Bardzo dziwne uczucie, na swój sposób ciekawe, ale nie polecamy. :)
Chwila przerwy wystarcza, by cyknąć fotkę z mapą pojezierza Mecklemburgische Seenplatte.
Przez camping Malchow wracamy do Lenz i kierujemy się na „Drogę Marzeny”, ponieważ chcemy sprawdzić, jak jedzie się nową drogą przeciwpożarową. Nim tam się jednak dostaniemy, czeka nas długi i stromy podjazd leśną drogą. Za to na szczycie – nagroda! :) Przed nami naprawdę długi i stromy zjazd aż do brzegu jeziora po nowej szutrowej nawierzchni. Bajka!
Dojeżdżamy na camping i…po obiedzie żegnamy się z „Foxikami”. Pakują się i jeszcze dziś przed nocą chcą zdążyć wrócić do Szczecina, by z samego rana zaprowadzić do weterynarza Tośkę z jej chorą łapą. Idę z Marzeną i Robertem zapłacić rachunek i…robi się jakoś pusto. Tym niemniej chcemy być w tym miejscu jak najdłużej, bo nie wiadomo kiedy wybierzemy się na kolejny biwak. Nadciąga jesień i jest coraz chłodniej i coraz bardziej wilgotno. Przedłużamy pobyt do wtorku rano. Wybieramy się jeszcze nad jezioro, w którym kąpałem się w ubiegłym roku. Dziś woda jest za zimna, ale chcę jej dotknąć choćby w jakiś tam sposób. Tak było w tamtym roku…
…a tak jest w tym. ;)
Przy okazji porównuję zoom optyczny naszego aparatu z możliwościami zoomu elektronicznego.
Jak na tę klasę sprzętu elektroniczne uzupełnianie pikseli wychodzi całkiem nieźle.
W oddali kościół w Plau am See na drugim brzegu jeziora.
Wracamy z Basią przed namiot na kolację, troszkę gawędzimy, wypijam „Radebergera” i kładziemy się spać, bo o godzinie 6: 00 pobudka.
Poranek dnia następnego. Po naszym obozowisku została tylko wygnieciona trawa, a wilgotny od rosy namiot leży już w bagażniku.
Odjeżdżamy i kierujemy się na Adamshoffnung, a następnie na Waren, by w okolicach południa dotrzeć do Szczecina…i tyle. :)
Znów było fajnie i znów za krótko…
Dzień 1
Dzień 2
Pozwolę sobie jeszcze dodać muzykę pasującą do nastroju tego wpisu.
Wczoraj nie wjechaliśmy na nią, choć pierwotnie był taki plan. Dziś stwierdzamy, że to był dobry pomysł.
Tym razem startujemy inną trasą, tzw. „Drogą Marzeny” (bo to właśnie Marzena zaproponowała nam jej spenetrowanie) i wyjazd zaczynamy od części asfaltowej.
Kierujemy się na wioskę Adamshoffnung, ale nie dojeżdżamy tam i skręcamy w lewo na leśną szutrówkę wiodącą do Lenz.
Droga całkiem przyjemna i przy okazji odkrywamy nowy, szeroki szutrowy łącznik do ścieżki biegnącej tuż nad jeziorem.
Tak naprawdę jest to świeżo zbudowana droga przeciwpożarowa wiodąca przez las.
Po pewnym czasie droga leśna się kończy i wyjeżdżamy na gładki asfalt. Doprowadza on nas do miejscowości Lenz.
Podobnie jak wczoraj, wjeżdżamy w las, jednak dziś darujemy sobie hasanie po chaszczach i noszenie rowerów nad pniami drzew i jedziemy oficjalnie wyznaczonym szlakiem.
Zatrzymujemy się na kanapki na znanym już nam campingu Naturcamp Malchow i dalej jedziemy asfaltową, a następnie szutrową drogą do „willowiska” Juergenshof. Tam odbijamy w lewo na hmmm…„szlak” nad jeziorem w jego północnej części. „Szlak” zaczyna się od sprowadzenia rowerów po schodach w dół stromej skarpy – do schodów dobudowana jest specjalna szyna, po której można toczyć koła naszych pojazdów. Ścieżka wije się wśród drzew i krzaków, co rusz podskakujemy na korzeniach, aż wreszcie docieramy do mostku łączącego stały ląd z wyspą Plauer Werder.
Aż do campingu trasa wiedzie szerokim i gładkim asfaltem, jednak przy szlabanie droga definitywnie się kończy i dalej jest już tylko camping. Wjeżdżamy na niego, bowiem z mapy wynika, że z jego końca dalej biegnie gruntowy szlak zamykający pętlę wokół wyspy. Oczywiście korzystamy z toalety. ;)
Choć miejsce jest typowo po niemiecku schludne i zadbane, zaczynamy bez żadnego racjonalnego powodu czuć się nieswojo, co jest choć częściowo zrozumiałe w moim czy Basi przypadku, jako że interesują nas „rzeczy dziwne”. Jednak te odczucia dosięgają również Roberta „Foxika”. Wyspa ta jest jakaś mroczna. Ogarnia nas jakieś nieuzasadnione przygnębienie, smutek jakby w tym miejscu kiedyś stało się coś strasznego. Odczuwamy chęć jak najszybszego „zaliczenia” tego odcinka i oddalenia się z tego miejsca.
Odnajdujemy wjazd na leśną ścieżkę, który jednak znajduje się na początku campingu. Wjazd do za dużo powiedziane.
Ponownie zaliczamy wspinaczkę po skarpie. ;)
Jadąc jej górną częścią, zatrzymujemy się na fotkę.
Raczej dla zasady, bo wyspa ta naprawdę jest jakaś mroczna.
Minuty objazdu jakoś ciągną się zbyt długo, jednak wreszcie z ulgą zjeżdżamy na stały ląd i kierujemy się na Alt Schwerin. Co ciekawe, mroczny nastrój jeszcze długo potem nas nie opuszcza, jakby wręcz się do nas przykleił. Bardzo dziwne uczucie, na swój sposób ciekawe, ale nie polecamy. :)
Chwila przerwy wystarcza, by cyknąć fotkę z mapą pojezierza Mecklemburgische Seenplatte.
Przez camping Malchow wracamy do Lenz i kierujemy się na „Drogę Marzeny”, ponieważ chcemy sprawdzić, jak jedzie się nową drogą przeciwpożarową. Nim tam się jednak dostaniemy, czeka nas długi i stromy podjazd leśną drogą. Za to na szczycie – nagroda! :) Przed nami naprawdę długi i stromy zjazd aż do brzegu jeziora po nowej szutrowej nawierzchni. Bajka!
Dojeżdżamy na camping i…po obiedzie żegnamy się z „Foxikami”. Pakują się i jeszcze dziś przed nocą chcą zdążyć wrócić do Szczecina, by z samego rana zaprowadzić do weterynarza Tośkę z jej chorą łapą. Idę z Marzeną i Robertem zapłacić rachunek i…robi się jakoś pusto. Tym niemniej chcemy być w tym miejscu jak najdłużej, bo nie wiadomo kiedy wybierzemy się na kolejny biwak. Nadciąga jesień i jest coraz chłodniej i coraz bardziej wilgotno. Przedłużamy pobyt do wtorku rano. Wybieramy się jeszcze nad jezioro, w którym kąpałem się w ubiegłym roku. Dziś woda jest za zimna, ale chcę jej dotknąć choćby w jakiś tam sposób. Tak było w tamtym roku…
…a tak jest w tym. ;)
Przy okazji porównuję zoom optyczny naszego aparatu z możliwościami zoomu elektronicznego.
Jak na tę klasę sprzętu elektroniczne uzupełnianie pikseli wychodzi całkiem nieźle.
W oddali kościół w Plau am See na drugim brzegu jeziora.
Wracamy z Basią przed namiot na kolację, troszkę gawędzimy, wypijam „Radebergera” i kładziemy się spać, bo o godzinie 6: 00 pobudka.
Poranek dnia następnego. Po naszym obozowisku została tylko wygnieciona trawa, a wilgotny od rosy namiot leży już w bagażniku.
Odjeżdżamy i kierujemy się na Adamshoffnung, a następnie na Waren, by w okolicach południa dotrzeć do Szczecina…i tyle. :)
Znów było fajnie i znów za krótko…
Dzień 1
Dzień 2
Pozwolę sobie jeszcze dodać muzykę pasującą do nastroju tego wpisu.
WESPRZYJ TWÓRCĘ
Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:
34 1140 2004 0000 3302 4854 3189
Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
43.12 km (25.00 km teren), czas: 03:10 h, avg:13.62 km/h,
prędkość maks: 34.00 km/hTemperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 900 (kcal)
K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!