- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Poszedłem pojechać pobiegać :)))
Wtorek, 1 lipca 2014 | dodano: 01.07.2014Kategoria Szczecin i okolice
Krótko mówiąc: poszedłem po rower, pojechałem na Jasne Błonia, przypiąłem rower, przebiegłem 10 km, odpiąłem rower i wróciłem do domu :))).
A tak dłużej, to chciałem w inny sposób niż samochodem dostać się na cykliczną imprezę biegową pod nazwą "Bieganie Wieczorne".
W biegu wzięły udział 222 osoby !!!



Temperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 300 (kcal)
A tak dłużej, to chciałem w inny sposób niż samochodem dostać się na cykliczną imprezę biegową pod nazwą "Bieganie Wieczorne".
W biegu wzięły udział 222 osoby !!!



Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
10.64 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 45.00 km/hTemperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 300 (kcal)
I po urlopie. Dom-praca-dom...
Wtorek, 1 lipca 2014 | dodano: 01.07.2014Kategoria Francja, Szczecin i okolice
Miasto przepięknie wyludnione - wakacje!
Moje niestety w ostatnią sobotę stały się przeszłością i pozostały tylko piękne wspomnienia...oraz mnóstow zdjęć i film...
Wracając z pracy mogę sobie powspominać...





Breizh a zo anezhi ur vroad europat. Ur vro geltiek eo. Dizalc'h eo bet Stad Breizh betek ar XVIvet kantved a-raok bezañ enframmet e rouantelezh Bro-C'hall da-heul koll arme Breizh a-enep da arme Rouantelezh Bro-C'hall war dachenn emgann Sant-Albin-an-Hiliber e 1488. Chomet eo Breizh emren betek dibenn an XVIIIvet kantved a-raok bezañ dispennet ha divodet gant an Dispac'h gall a grouas an departamantoù. Abaoe krouidigezh ar rannvroioù e Frañs en eil hanterenn an XXvet kantved ez eus bet savet en-dro ur gwirvoud melestradurel da Vreizh, evit un darn anezhi.
Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 327 (kcal)
Moje niestety w ostatnią sobotę stały się przeszłością i pozostały tylko piękne wspomnienia...oraz mnóstow zdjęć i film...
Wracając z pracy mogę sobie powspominać...





Breizh a zo anezhi ur vroad europat. Ur vro geltiek eo. Dizalc'h eo bet Stad Breizh betek ar XVIvet kantved a-raok bezañ enframmet e rouantelezh Bro-C'hall da-heul koll arme Breizh a-enep da arme Rouantelezh Bro-C'hall war dachenn emgann Sant-Albin-an-Hiliber e 1488. Chomet eo Breizh emren betek dibenn an XVIIIvet kantved a-raok bezañ dispennet ha divodet gant an Dispac'h gall a grouas an departamantoù. Abaoe krouidigezh ar rannvroioù e Frañs en eil hanterenn an XXvet kantved ez eus bet savet en-dro ur gwirvoud melestradurel da Vreizh, evit un darn anezhi.
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
16.11 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 35.00 km/hTemperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 327 (kcal)
Korepetycji udzielić...
Środa, 4 czerwca 2014 | dodano: 04.06.2014Kategoria Szczecin i okolice
Do Mikołaja...
Mój uczeń z 5 klasy zdobył 75% w teście z j. angielskiego dla klas 6 :)!
Od dzisiaj ma ode już mnie wakacje do września...aaa, no i ostatnia klasówka na 5 :)!
To cieszy...
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 148 (kcal)
Mój uczeń z 5 klasy zdobył 75% w teście z j. angielskiego dla klas 6 :)!
Od dzisiaj ma ode już mnie wakacje do września...aaa, no i ostatnia klasówka na 5 :)!
To cieszy...
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
7.14 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 28.00 km/hTemperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 148 (kcal)
Fantastic!
Niedziela, 1 czerwca 2014 | dodano: 01.06.2014Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Byłem dziś na fantastycznej wycieczce z kimś fantastycznym!
Pojechałem do Nowego Warpna z Basią :).
Niby zwykły wyjazd, a jakiś magiczny.
Rowerki na dach i hop!!!

Dziś w ogóle dla zupełnej odmiany nie wciągnąłem na siebie sportowych ciuchów z lycry i nie wsiadłem na KTM-a, ale jak jakiś cywil czy Niemiec...w zwykłych ciuchach pojechałem na miejskim rowerze...znaczy na "Fińczyku".

Zaparkowaliśmy na parkingu przed Dobieszczynem i potoczyliśmy się lasem w kierunku jeziora Piaski.
Nie chcieliśmy dziś tam zajeżdżać, bo w niedzielę często zbiera się tam "swołocz" z grillami, która za nic ma zakaz wjazdu tam samochodami i palenie ognia.
Zamiast tego od razu wjechaliśmy na niedawno oddaną do użtyku szutrówkę (tak, tak my, dwa asfaltofile ;))), która kończy się na szosie za Brzózkami w kierunku Nowego Warpna.

Nowe Warpno zawsze było urocze, ale inwestycje burmistrza są imponujące i sprawiają, że miasteczko coraz bardziej zyskuje na uroku...i te nowe ścieżki rowerowe z asfaltu.
Uczcie się od Nowego Warpna urzędasy szczecińskie, spece od kładzenia na drogi dla rowerów "polbruku" zakupionego od kuzyna czy kolesia.

Miasteczko z klimatem...

Miasteczko, gdzie podawany jest przepyszny sernik domowego wypieku...ale nie dziś.
Pani Magda była wczoraj tak zmęczona, że nie upiekła.
Pozostał nam więc deser lodowy i kawa.

Widok z wieży na promenadzie.

Tradycyjnie zdjęcie jakiejś łódeczki :).

Na parking do samochodu wróciliśmy nową, idealnie gładką drogą na Dobieszczyn (wiwat jakość a la Nowe Warpno) !!!
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 894 (kcal)
Pojechałem do Nowego Warpna z Basią :).
Niby zwykły wyjazd, a jakiś magiczny.
Rowerki na dach i hop!!!

Dziś w ogóle dla zupełnej odmiany nie wciągnąłem na siebie sportowych ciuchów z lycry i nie wsiadłem na KTM-a, ale jak jakiś cywil czy Niemiec...w zwykłych ciuchach pojechałem na miejskim rowerze...znaczy na "Fińczyku".

Zaparkowaliśmy na parkingu przed Dobieszczynem i potoczyliśmy się lasem w kierunku jeziora Piaski.
Nie chcieliśmy dziś tam zajeżdżać, bo w niedzielę często zbiera się tam "swołocz" z grillami, która za nic ma zakaz wjazdu tam samochodami i palenie ognia.
Zamiast tego od razu wjechaliśmy na niedawno oddaną do użtyku szutrówkę (tak, tak my, dwa asfaltofile ;))), która kończy się na szosie za Brzózkami w kierunku Nowego Warpna.

Nowe Warpno zawsze było urocze, ale inwestycje burmistrza są imponujące i sprawiają, że miasteczko coraz bardziej zyskuje na uroku...i te nowe ścieżki rowerowe z asfaltu.
Uczcie się od Nowego Warpna urzędasy szczecińskie, spece od kładzenia na drogi dla rowerów "polbruku" zakupionego od kuzyna czy kolesia.

Miasteczko z klimatem...

Miasteczko, gdzie podawany jest przepyszny sernik domowego wypieku...ale nie dziś.
Pani Magda była wczoraj tak zmęczona, że nie upiekła.
Pozostał nam więc deser lodowy i kawa.

Widok z wieży na promenadzie.

Tradycyjnie zdjęcie jakiejś łódeczki :).

Na parking do samochodu wróciliśmy nową, idealnie gładką drogą na Dobieszczyn (wiwat jakość a la Nowe Warpno) !!!
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
46.22 km (10.00 km teren), czas: 02:34 h, avg:18.01 km/h,
prędkość maks: 30.00 km/hTemperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 894 (kcal)
Do Schwedt z Adrianem na zakupy i mały relaksik...
Sobota, 31 maja 2014 | dodano: 31.05.2014Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
No to moi drodzy czytelnicy...hehehe...o ile jeszcze takowi się ostali, jako że moje wpisy ostatnio są rzadkością - wybrałem się na wyjazd inny niż typu "Dom-praca-dom" ;).
Wtajemniczeni wiedzą, że dzieje się tak, ponieważ "wsiąkłem" mocno w bieganie i jakoś tak...eee...no mniej na rowerek wsiadam :).
No dobra.
Wsiadłem.
Chciałem połączyć przyjemne z pożytecznym, czyli w aptece w Schwedt kupić pewien lek dla mamy Basi, który dziwnym trafem w Polsce nie jest już sprzedawany, natomiast w Niemczech jest dostępny i to w dużo niższej cenie niż sprzedawany był w Polsce.
Przy okazji zamierzałem zajrzeć do tamtejszego Lidla w poszukiwaniu pysznego wina "Malvisia Nera" z rejonu Puglia we Włoszech.
Do głowy na towarzystwo przyszedł mi "Bronik", "Gadzik", Adrian i Jurek.
- "Bronik" nie mógł z przyczyn osobistych.
- "Gadzik" miał wyłączony telefon.
- "Jurek" by mnie zajeździł jak psa, więc odpuściłem (chciałem względnie spokojnie pojechać) :))).
- "Adrian" od razu był chętny i nie groziła mi zapaść po jeździe z nim (co miałoby zapewne miejsce przy jeździe z powyższym osobnikiem) :).
O 10:00 ruszyłem spod garażu i za przejściem granicznym w Rosówku spotkałem się z Adrianem.

Pogoda była przednia (Basia odtańczyła "Taniec Słońca" :))), choć wiał dość silny wiatr, na szczęście był boczny z zachodu.
Przerwa na foto nad rozlewiskami odrzańskimi.

W Schwedt pojechaliśmy do "Oder Center", gdzie bez problemu zakupiłem potrzebny lek, po czym - na życzenie Adriana - zaczęliśmy zwiedzać "enerdowskie" blokowiska :))).
Ot, miał chłopak chęć na specyficzne klimaciki, to czemu nie? ;)
Na jednym z nich w "Netto" zakupiliśmy izotoniki chmielowe (mój bezalkoholowy).
Poszukiwanego wina nie było, więc zakupiłem do domu hiszpańskie tempranillo "La Feria".
Starówka w Schwedt.

Kościół na starówce.

Adrian pokazał mi mur dawnej synagogi, którą w czasie pogromów zniszczyli naziści (jeśli dobrze zrozumiałem napisy na tablicy).
Byłem tu po raz pierwszy, a przecież do Schwedt jeździłem wielokrotnie.

Na promenadzie nad Odrą odkorkowaliśmy wywary z chmielu i spałaszowaliśmy kanapki.

Powrót był nieco bardziej uciążliwy, bo wiatr wiał "w trzustkę" jak zwykł mawiać "Monter" ;).
W Mescherin pożegnałem się z Adrianem, który przed odjazdem do Gryfina pokazał mi nową wieżę widokową, którą Niemcy kończą budować tuż nad Odrą.

Górkę pod Staffelde (dzięki bieganiu) pokonałem praktycznie bez wysiłku, a dalej nie jechałem już na Neurochlitz, a odbiłem na Pargowo "Szlakiem Bielika".
Za Pargowem nie wjeżdżałem na zrytą przez dziki część szlaku.
Do jej dalszej szutrowej części dostałem się przez Kamieniec i wjechałem na szlak dopiero w Moczyłach.

Udało mi się jeszcze załapać ostatnie w tym roku resztki żółtego rzepaku...jesień znaczy idzie :))).

W Siadle Dolnym zajechałem do pani Danuty, która sprzedaje przepyszne domowe pierogi (można zjeść na miejscu lub zabrać ze sobą).
Ja zapakowałem je do sakwy, bo chciałem aby i Basia mogła ich spróbować.

W domu byłem przed 18:00.
Pierogi posmakowały :).
Temperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2315 (kcal)
Wtajemniczeni wiedzą, że dzieje się tak, ponieważ "wsiąkłem" mocno w bieganie i jakoś tak...eee...no mniej na rowerek wsiadam :).
No dobra.
Wsiadłem.
Chciałem połączyć przyjemne z pożytecznym, czyli w aptece w Schwedt kupić pewien lek dla mamy Basi, który dziwnym trafem w Polsce nie jest już sprzedawany, natomiast w Niemczech jest dostępny i to w dużo niższej cenie niż sprzedawany był w Polsce.
Przy okazji zamierzałem zajrzeć do tamtejszego Lidla w poszukiwaniu pysznego wina "Malvisia Nera" z rejonu Puglia we Włoszech.
Do głowy na towarzystwo przyszedł mi "Bronik", "Gadzik", Adrian i Jurek.
- "Bronik" nie mógł z przyczyn osobistych.
- "Gadzik" miał wyłączony telefon.
- "Jurek" by mnie zajeździł jak psa, więc odpuściłem (chciałem względnie spokojnie pojechać) :))).
- "Adrian" od razu był chętny i nie groziła mi zapaść po jeździe z nim (co miałoby zapewne miejsce przy jeździe z powyższym osobnikiem) :).
O 10:00 ruszyłem spod garażu i za przejściem granicznym w Rosówku spotkałem się z Adrianem.

Pogoda była przednia (Basia odtańczyła "Taniec Słońca" :))), choć wiał dość silny wiatr, na szczęście był boczny z zachodu.
Przerwa na foto nad rozlewiskami odrzańskimi.

W Schwedt pojechaliśmy do "Oder Center", gdzie bez problemu zakupiłem potrzebny lek, po czym - na życzenie Adriana - zaczęliśmy zwiedzać "enerdowskie" blokowiska :))).
Ot, miał chłopak chęć na specyficzne klimaciki, to czemu nie? ;)
Na jednym z nich w "Netto" zakupiliśmy izotoniki chmielowe (mój bezalkoholowy).
Poszukiwanego wina nie było, więc zakupiłem do domu hiszpańskie tempranillo "La Feria".
Starówka w Schwedt.

Kościół na starówce.

Adrian pokazał mi mur dawnej synagogi, którą w czasie pogromów zniszczyli naziści (jeśli dobrze zrozumiałem napisy na tablicy).
Byłem tu po raz pierwszy, a przecież do Schwedt jeździłem wielokrotnie.

Na promenadzie nad Odrą odkorkowaliśmy wywary z chmielu i spałaszowaliśmy kanapki.

Powrót był nieco bardziej uciążliwy, bo wiatr wiał "w trzustkę" jak zwykł mawiać "Monter" ;).
W Mescherin pożegnałem się z Adrianem, który przed odjazdem do Gryfina pokazał mi nową wieżę widokową, którą Niemcy kończą budować tuż nad Odrą.

Górkę pod Staffelde (dzięki bieganiu) pokonałem praktycznie bez wysiłku, a dalej nie jechałem już na Neurochlitz, a odbiłem na Pargowo "Szlakiem Bielika".
Za Pargowem nie wjeżdżałem na zrytą przez dziki część szlaku.
Do jej dalszej szutrowej części dostałem się przez Kamieniec i wjechałem na szlak dopiero w Moczyłach.

Udało mi się jeszcze załapać ostatnie w tym roku resztki żółtego rzepaku...jesień znaczy idzie :))).

W Siadle Dolnym zajechałem do pani Danuty, która sprzedaje przepyszne domowe pierogi (można zjeść na miejscu lub zabrać ze sobą).
Ja zapakowałem je do sakwy, bo chciałem aby i Basia mogła ich spróbować.

W domu byłem przed 18:00.
Pierogi posmakowały :).
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
110.44 km (6.00 km teren), czas: 05:30 h, avg:20.08 km/h,
prędkość maks: 44.00 km/hTemperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2315 (kcal)
Lidl a la "żenua"...
Piątek, 30 maja 2014 | dodano: 31.05.2014Kategoria Szczecin i okolice
Rano pojechałem do Lidla, bo miały być fajne klompiki CROCS (markowe i za pół ceny).
Myślałem, że sobie wejdę i kupię.
Dojechałem i...
Sceny i mentalność jak za komuny, bo "rzucilii" CROCSY.
Rozpoczęły się chamskie "walki wręcz po polsku" o....gumowe klapki.
Niektórzy sobie je z rąk wyrywali.
Żenada...
Syndrom "Homo Sovieticus" nadal mocno tkwi w wielu polskich czerepach....
Wyszedłem.
...
Czytałem niedawno o odsieczy wiedeńskiej, o naszych artystach itp. itd...
Wczoraj zaś to...
Widziałem na żywo również w Szczecinie!!!
Co to za ludzie ??? Kim się staliśmy jako naród?
Jesteśmy gotowi zabijać się o gumowe chodaki?!
Czy to właśnie to nazywane jest "polactwem" ?
POLSKA ŻENADA (KLIK)
Temperatura:13.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 114 (kcal)
Myślałem, że sobie wejdę i kupię.
Dojechałem i...
Sceny i mentalność jak za komuny, bo "rzucilii" CROCSY.
Rozpoczęły się chamskie "walki wręcz po polsku" o....gumowe klapki.
Niektórzy sobie je z rąk wyrywali.
Żenada...
Syndrom "Homo Sovieticus" nadal mocno tkwi w wielu polskich czerepach....
Wyszedłem.
...
Czytałem niedawno o odsieczy wiedeńskiej, o naszych artystach itp. itd...
Wczoraj zaś to...
Widziałem na żywo również w Szczecinie!!!
Co to za ludzie ??? Kim się staliśmy jako naród?
Jesteśmy gotowi zabijać się o gumowe chodaki?!
Czy to właśnie to nazywane jest "polactwem" ?
POLSKA ŻENADA (KLIK)
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
5.24 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 31.00 km/hTemperatura:13.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 114 (kcal)
Masa Krytyczna? Jaka Masa? :)))
Piątek, 30 maja 2014 | dodano: 30.05.2014Kategoria Szczecin i okolice
Pojechałem (odruchowo jak co miesiąc) na Masę Krytyczną...której nie było ;-) .
Nawet w sumie nie wiem, dlaczego jej nie było.
Takich "pamięciowców" jak ja było całkiem sporo na Pl. Rowerzystów (m.in. przemknęła "zwiadowczo" Ivoncja Hopfen, ale nawet nie zdążyłem jej zawołać i tyle ją widzieli :).
Nie był to jednak "pusty kurs", bo zahaczyłem o "Elysium" ;-) .
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 315 (kcal)
Nawet w sumie nie wiem, dlaczego jej nie było.
Takich "pamięciowców" jak ja było całkiem sporo na Pl. Rowerzystów (m.in. przemknęła "zwiadowczo" Ivoncja Hopfen, ale nawet nie zdążyłem jej zawołać i tyle ją widzieli :).
Nie był to jednak "pusty kurs", bo zahaczyłem o "Elysium" ;-) .
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
15.82 km (1.00 km teren), czas: 01:02 h, avg:15.31 km/h,
prędkość maks: 33.00 km/hTemperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 315 (kcal)
Krzewinkowa...
Czwartek, 29 maja 2014 | dodano: 29.05.2014Kategoria Szczecin i okolice
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
3.02 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 27.00 km/hTemperatura:12.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 64 (kcal)
Ruda woltyżerka na "Foxiku" w drodze do Moenkebude :).
Poniedziałek, 26 maja 2014 | dodano: 26.05.2014Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Ponieważ ani my, znaczy "Misiacze" ani "Foxiki" (Marzena i Robert) nie jesteśmy miłośnikami tzw. "spędów" rowerowych (większość znajomych potoczyła się tłumnie na Tour de Natur w Criewen), my wybraliśmy się na trasę znaną, ale chyba naszą ulubioną.
Po zdjęciu rowerów z samochodów zaparkowanych w Rieth pojechaliśmy leśną drogą rowerową do Altwarp.

Celu jazdy tam większość się domyśla - to "fiszbuła".
Tym razem zamówiliśmy sobie buły z rybą pieczoną, tzw. Backfisch.
Jak zwykle smakowała wybornie, choć zapomnieliśmy trzepnąć jej fotki :).

Tradycyjnie fotki z portu w Altwarp.


W drodze powrotnej do Bellin zatrzymaliśmy się na przepięknej dzikiej plaży.




Lubię się dobrze ustawić w dobrym towarzystwie (foto "Foxik") ;).

Dziewczyny jakoś zmalały i jeszcze wspięły się na siodełko :).

Jako że plaża jest dzika, do głosu doszły dzikie żądze co niektórych ;).
Marzena znudzona rowerem dosiadła swego udomowionego ogiera, na którym planowała udać się do Ueckermunde na kebab.
Zwierz był nieco narowisty na początku, ale trzcinka szybko ustawiła krnąbrnego wierzchowca ;))).

Jeszcze przed Bellin zatrzymaliśmy się na punkcie widokowym, gdzie siedziała grupka rowerzystów z Polski (pozdrawiamy!)...którzy zapytali mnie, czy to nie ja piszę czasem bloga rowerowego, którego oni czytają :).
Basia również została rozpoznana, więc tym samym dołącza do grona "celebrytów" rozpoznawalnych już poza granicami kraju, hehehe :))).
Gdy dojeżdżaliśmy do Ueckermunde, nadciągnęła jakaś zabłąkana chmura i chciała się na nas zesikać, ale mieliśmy szczęście i od razu zatrzymaliśmy się w wiacie pod "pięknie pachnącą akacją, gdzie pogoda się przejaśnia" ;).
Tak się przejaśniała jakieś 20 minut i można było ruszyć dalej.
"Foxik" próbował wnosić jakieś tam reklamacje na mój i Basi pogodowy "Taniec Słońca", ale nie oszukujmy się, jesteśmy zaledwie początkującymi szamanami, a i tak zamiast zapowiadanej wielogodzinnej ulewy mieliśmy tylko 20 minutowy deszczyk...poza tym za "Taniec Słońca" nie wzięliśmy ani grosza, więc jakie reklamacje? :))).
W promocji było ;).

W Ueckermunde po "fiszbule" u co niektórych nie było już śladu, więc tradycyjnie zawitaliśmy do znajomego Turka w "Uecker 66" na jak zwykle przepyszny lahmacun.

"Misiacz-pierdołka" na ławeczce z "Kingsajzu" w Ueckermunde.

Ponieważ pogoda się wyklarowała, pomknęliśmy w kierunku Moenkebude, gdzie lubimy odwiedzać malowniczą marinę.

Niektórym marzyło się plażowanie, niektórzy mieli dość obojętny stosunek do wypoczynku w "smażalni foczek" :).


Wracaliśmy ponownie przez Ueckermunde, tym razem jednak trasą przez rzekę i koło plaży.


Znajomej rzeźbie "Misiacza" ktoś zapchał gębę trawą, oj nieładnie ;).

Na szczeście dobry człowiek szybko oczyścił mu pysk.

Plaża w Ueckermunde.

Przystań rybacka w Ueckermunde.

Do Rieth wróciliśmy tą samą trasą, którą startowaliśmy, ale zahaczyliśmy jeszcze o przystań, gdzie "Misiacz" do znudzenia próbuje swoich sił w kolejnych ujęciach ulubionej łódeczki.

Do domu dotarliśmy z Basią około godziny 20:00...i jeszcze na koniec gratulacje dla Basi za znakomitą formę, mimo że praktycznie w ogóle nie jeździ na rowerze - to dzięki bieganiu tak mocno kręci!
Przyznam, że i ja nie odczuwam już w ogóle potrzeby machania przerzutką na niektórych podjazdach, tak wg mnie oczuwalnie rośnie siła od biegania (prędkość maksymalną tego dnia uzyskałem...pod górkę:))) !
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1376 (kcal)
Po zdjęciu rowerów z samochodów zaparkowanych w Rieth pojechaliśmy leśną drogą rowerową do Altwarp.

Celu jazdy tam większość się domyśla - to "fiszbuła".
Tym razem zamówiliśmy sobie buły z rybą pieczoną, tzw. Backfisch.
Jak zwykle smakowała wybornie, choć zapomnieliśmy trzepnąć jej fotki :).

Tradycyjnie fotki z portu w Altwarp.


W drodze powrotnej do Bellin zatrzymaliśmy się na przepięknej dzikiej plaży.




Lubię się dobrze ustawić w dobrym towarzystwie (foto "Foxik") ;).

Dziewczyny jakoś zmalały i jeszcze wspięły się na siodełko :).

Jako że plaża jest dzika, do głosu doszły dzikie żądze co niektórych ;).
Marzena znudzona rowerem dosiadła swego udomowionego ogiera, na którym planowała udać się do Ueckermunde na kebab.
Zwierz był nieco narowisty na początku, ale trzcinka szybko ustawiła krnąbrnego wierzchowca ;))).

Jeszcze przed Bellin zatrzymaliśmy się na punkcie widokowym, gdzie siedziała grupka rowerzystów z Polski (pozdrawiamy!)...którzy zapytali mnie, czy to nie ja piszę czasem bloga rowerowego, którego oni czytają :).
Basia również została rozpoznana, więc tym samym dołącza do grona "celebrytów" rozpoznawalnych już poza granicami kraju, hehehe :))).
Gdy dojeżdżaliśmy do Ueckermunde, nadciągnęła jakaś zabłąkana chmura i chciała się na nas zesikać, ale mieliśmy szczęście i od razu zatrzymaliśmy się w wiacie pod "pięknie pachnącą akacją, gdzie pogoda się przejaśnia" ;).
Tak się przejaśniała jakieś 20 minut i można było ruszyć dalej.
"Foxik" próbował wnosić jakieś tam reklamacje na mój i Basi pogodowy "Taniec Słońca", ale nie oszukujmy się, jesteśmy zaledwie początkującymi szamanami, a i tak zamiast zapowiadanej wielogodzinnej ulewy mieliśmy tylko 20 minutowy deszczyk...poza tym za "Taniec Słońca" nie wzięliśmy ani grosza, więc jakie reklamacje? :))).
W promocji było ;).

W Ueckermunde po "fiszbule" u co niektórych nie było już śladu, więc tradycyjnie zawitaliśmy do znajomego Turka w "Uecker 66" na jak zwykle przepyszny lahmacun.

"Misiacz-pierdołka" na ławeczce z "Kingsajzu" w Ueckermunde.

Ponieważ pogoda się wyklarowała, pomknęliśmy w kierunku Moenkebude, gdzie lubimy odwiedzać malowniczą marinę.

Niektórym marzyło się plażowanie, niektórzy mieli dość obojętny stosunek do wypoczynku w "smażalni foczek" :).


Wracaliśmy ponownie przez Ueckermunde, tym razem jednak trasą przez rzekę i koło plaży.


Znajomej rzeźbie "Misiacza" ktoś zapchał gębę trawą, oj nieładnie ;).

Na szczeście dobry człowiek szybko oczyścił mu pysk.
Plaża w Ueckermunde.

Przystań rybacka w Ueckermunde.

Do Rieth wróciliśmy tą samą trasą, którą startowaliśmy, ale zahaczyliśmy jeszcze o przystań, gdzie "Misiacz" do znudzenia próbuje swoich sił w kolejnych ujęciach ulubionej łódeczki.

Do domu dotarliśmy z Basią około godziny 20:00...i jeszcze na koniec gratulacje dla Basi za znakomitą formę, mimo że praktycznie w ogóle nie jeździ na rowerze - to dzięki bieganiu tak mocno kręci!
Przyznam, że i ja nie odczuwam już w ogóle potrzeby machania przerzutką na niektórych podjazdach, tak wg mnie oczuwalnie rośnie siła od biegania (prędkość maksymalną tego dnia uzyskałem...pod górkę:))) !
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
71.00 km (8.00 km teren), czas: 04:03 h, avg:17.53 km/h,
prędkość maks: 47.00 km/hTemperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1376 (kcal)
Na rowerze na ... "Wieczorne Bieganie".
Wtorek, 20 maja 2014 | dodano: 20.05.2014Kategoria Szczecin i okolice
Pojechałem dziś - wyjątkowo na rowerze - tylko zerknąć na start
"Biegania Wieczornego", bo wypadałoby się zregenerować po wczorajszej
biegowej 31-ce (o dziwo nie mam zakwasów!!!)...a tam Małgosia "Rowerzystka" gotowa do biegu ! :)
Może trzeba było tradycyjnie pobiec?

Dziś padł rekord...261 biegaczy, a ja akurat właśnie dziś nie pobiegłem, no i towarzystwo bym miał profesjonalne ;).


Potem poturlałem się na Wały Chrobrego, ale niepotrzebnie, oj niepotrzebnie...


Wracając do domu cyknąłem jeszcze fotkę mojej Basi na kolejnym biegu na 6 km.

Temperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 615 (kcal)
Może trzeba było tradycyjnie pobiec?

Dziś padł rekord...261 biegaczy, a ja akurat właśnie dziś nie pobiegłem, no i towarzystwo bym miał profesjonalne ;).


Potem poturlałem się na Wały Chrobrego, ale niepotrzebnie, oj niepotrzebnie...


Wracając do domu cyknąłem jeszcze fotkę mojej Basi na kolejnym biegu na 6 km.

Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
17.59 km (2.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 42.00 km/hTemperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 615 (kcal)
























