MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Ruda woltyżerka na "Foxiku" w drodze do Moenkebude :).

Poniedziałek, 26 maja 2014 | dodano: 26.05.2014Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Ponieważ ani my, znaczy "Misiacze" ani "Foxiki" (Marzena i Robert) nie jesteśmy miłośnikami tzw. "spędów" rowerowych (większość znajomych potoczyła się tłumnie na Tour de Natur w Criewen), my wybraliśmy się na trasę znaną, ale chyba naszą ulubioną.
Po zdjęciu rowerów z samochodów zaparkowanych w Rieth pojechaliśmy leśną drogą rowerową do Altwarp.

Celu jazdy tam większość się domyśla - to "fiszbuła".
Tym razem zamówiliśmy sobie buły z rybą pieczoną, tzw. Backfisch.
Jak zwykle smakowała wybornie, choć zapomnieliśmy trzepnąć jej fotki :).

Tradycyjnie fotki z portu w Altwarp.


W drodze powrotnej do Bellin zatrzymaliśmy się na przepięknej dzikiej plaży.




Lubię się dobrze ustawić w dobrym towarzystwie (foto "Foxik") ;).

Dziewczyny jakoś zmalały i jeszcze wspięły się na siodełko :).

Jako że plaża jest dzika, do głosu doszły dzikie żądze co niektórych ;).
Marzena znudzona rowerem dosiadła swego udomowionego ogiera, na którym planowała udać się do Ueckermunde na kebab.
Zwierz był nieco narowisty na początku, ale trzcinka szybko ustawiła krnąbrnego wierzchowca ;))).

Jeszcze przed Bellin zatrzymaliśmy się na punkcie widokowym, gdzie siedziała grupka rowerzystów z Polski (pozdrawiamy!)...którzy zapytali mnie, czy to nie ja piszę czasem bloga rowerowego, którego oni czytają :).
Basia również została rozpoznana, więc tym samym dołącza do grona "celebrytów" rozpoznawalnych już poza granicami kraju, hehehe :))).
Gdy dojeżdżaliśmy do Ueckermunde, nadciągnęła jakaś zabłąkana chmura i chciała się na nas zesikać, ale mieliśmy szczęście i od razu zatrzymaliśmy się w wiacie pod "pięknie pachnącą akacją, gdzie pogoda się przejaśnia" ;).
Tak się przejaśniała jakieś 20 minut i można było ruszyć dalej.
"Foxik" próbował wnosić jakieś tam reklamacje na mój i Basi pogodowy "Taniec Słońca", ale nie oszukujmy się, jesteśmy zaledwie początkującymi szamanami, a i tak zamiast zapowiadanej wielogodzinnej ulewy mieliśmy tylko 20 minutowy deszczyk...poza tym za "Taniec Słońca" nie wzięliśmy ani grosza, więc jakie reklamacje? :))).
W promocji było ;).

W Ueckermunde po "fiszbule" u co niektórych nie było już śladu, więc tradycyjnie zawitaliśmy do znajomego Turka w "Uecker 66" na jak zwykle przepyszny lahmacun.

"Misiacz-pierdołka" na ławeczce z "Kingsajzu" w Ueckermunde.

Ponieważ pogoda się wyklarowała, pomknęliśmy w kierunku Moenkebude, gdzie lubimy odwiedzać malowniczą marinę.

Niektórym marzyło się plażowanie, niektórzy mieli dość obojętny stosunek do wypoczynku w "smażalni foczek" :).


Wracaliśmy ponownie przez Ueckermunde, tym razem jednak trasą przez rzekę i koło plaży.


Znajomej rzeźbie "Misiacza" ktoś zapchał gębę trawą, oj nieładnie ;).

Na szczeście dobry człowiek szybko oczyścił mu pysk.

Plaża w Ueckermunde.

Przystań rybacka w Ueckermunde.

Do Rieth wróciliśmy tą samą trasą, którą startowaliśmy, ale zahaczyliśmy jeszcze o przystań, gdzie "Misiacz" do znudzenia próbuje swoich sił w kolejnych ujęciach ulubionej łódeczki.

Do domu dotarliśmy z Basią około godziny 20:00...i jeszcze na koniec gratulacje dla Basi za znakomitą formę, mimo że praktycznie w ogóle nie jeździ na rowerze - to dzięki bieganiu tak mocno kręci!
Przyznam, że i ja nie odczuwam już w ogóle potrzeby machania przerzutką na niektórych podjazdach, tak wg mnie oczuwalnie rośnie siła od biegania (prędkość maksymalną tego dnia uzyskałem...pod górkę:))) !

Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 71.00 km (8.00 km teren), czas: 04:03 h, avg:17.53 km/h, prędkość maks: 47.00 km/h
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1376 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(8)

K o m e n t a r z e
Ech Iwonka, no rozrosły się jakoś, wiem że wyglądam jak jakiś kangur albo struś przez to...no nie mam na to chyba jednak za dużego wpływu.
Misiacz
- 14:48 środa, 28 maja 2014 | linkuj
super fotki ,Misiacz! -jakie udo :P widzę że wypracowane na rowerze i w biegach :) nauczcie mnie tego tańca słońa bo w sobote chciałam jechać z moim panem do Pasewalku ale pogoda nam uniemożliwiła wycieczke :( pozdrowienia dla ciebie i dziewczyn :)
iwonka
- 06:20 wtorek, 27 maja 2014 | linkuj
W Rieth niestety nie działa :( .
Misiacz
- 20:03 poniedziałek, 26 maja 2014 | linkuj
Fiszbułownia w Rieth już działa ?
monter61
- 16:21 poniedziałek, 26 maja 2014 | linkuj
Te miejsca są naprawdę jakieś magiczne i przyciągają jak magnes i nie potrafią się znudzić.
srk23
- 13:52 poniedziałek, 26 maja 2014 | linkuj
Tak się u nas przyjęło nazywać imprezy masowe, nie ma to negatywnego znaczenia :).
Sam bywam na spędach typu Masa Krytyczna, ale bardzo krótko.
Misiacz
- 13:40 poniedziałek, 26 maja 2014 | linkuj
Można lubić lub nie lubić ale po co zaraz spędem to nazywać ??
Trendix
- 13:27 poniedziałek, 26 maja 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!