- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Wpisy archiwalne w kategorii
Francja
Dystans całkowity: | 41.11 km (w terenie 5.00 km; 12.16%) |
Czas w ruchu: | 01:30 |
Średnia prędkość: | 16.67 km/h |
Maksymalna prędkość: | 35.00 km/h |
Suma kalorii: | 327 kcal |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 20.56 km i 1h 30m |
Więcej statystyk |
I po urlopie. Dom-praca-dom...
Wtorek, 1 lipca 2014 | dodano: 01.07.2014Kategoria Francja, Szczecin i okolice
Miasto przepięknie wyludnione - wakacje!
Moje niestety w ostatnią sobotę stały się przeszłością i pozostały tylko piękne wspomnienia...oraz mnóstow zdjęć i film...
Wracając z pracy mogę sobie powspominać...
Breizh a zo anezhi ur vroad europat. Ur vro geltiek eo. Dizalc'h eo bet Stad Breizh betek ar XVIvet kantved a-raok bezañ enframmet e rouantelezh Bro-C'hall da-heul koll arme Breizh a-enep da arme Rouantelezh Bro-C'hall war dachenn emgann Sant-Albin-an-Hiliber e 1488. Chomet eo Breizh emren betek dibenn an XVIIIvet kantved a-raok bezañ dispennet ha divodet gant an Dispac'h gall a grouas an departamantoù. Abaoe krouidigezh ar rannvroioù e Frañs en eil hanterenn an XXvet kantved ez eus bet savet en-dro ur gwirvoud melestradurel da Vreizh, evit un darn anezhi.
Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 327 (kcal)
Moje niestety w ostatnią sobotę stały się przeszłością i pozostały tylko piękne wspomnienia...oraz mnóstow zdjęć i film...
Wracając z pracy mogę sobie powspominać...
Breizh a zo anezhi ur vroad europat. Ur vro geltiek eo. Dizalc'h eo bet Stad Breizh betek ar XVIvet kantved a-raok bezañ enframmet e rouantelezh Bro-C'hall da-heul koll arme Breizh a-enep da arme Rouantelezh Bro-C'hall war dachenn emgann Sant-Albin-an-Hiliber e 1488. Chomet eo Breizh emren betek dibenn an XVIIIvet kantved a-raok bezañ dispennet ha divodet gant an Dispac'h gall a grouas an departamantoù. Abaoe krouidigezh ar rannvroioù e Frañs en eil hanterenn an XXvet kantved ez eus bet savet en-dro ur gwirvoud melestradurel da Vreizh, evit un darn anezhi.
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
16.11 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 35.00 km/hTemperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 327 (kcal)
Wywrotka w wirach Kanionu Ardeche (Francja).
Wtorek, 17 września 2013 | dodano: 17.09.2013Kategoria Francja, Z Basią...
Ponieważ admin BS oferuje obecnie możliwość zamieszczania wpisów z innych dyscyplin, to i ja pokusiłem się o zamieszczenie wpisu ze spływu kajakowego dość rwącą rzeką Ardeche (południowa część Francji), która kanionem przedziera się przez tutejsze góry. Oczywiście nie zamierzam tych 8 kilometrów dodawać do rowerowej statystyki (roweru znów nie miałem kiedy wypożyczyć, a było blisko!;))).
Basia od kilku lat namawiała mnie na coś takiego, ale ja się dzielnie opierałem, jakbym miał czuja w "misim nosie".
W tym roku trafił się niespodziewany wyjazd na camping koło miejscowości Ruoms i tym razem uległem, choć z trudem.
W ogóle nie pływamy teraz na kajakach, ja za małolata to i owszem, sporo, ale po spokojnych akwenach.
Spływ przełomem Ardeche jest jednak kuszący ze względu na to, jak malownicze jest to miejsce i zasadniczo wydaje się, że nie jest to specjalnie skomplikowane.
Wypożyczamy kajak w miejscu startu, wykupujemy opcję spływu 8 km, co zajmuje w teorii 1,5 godziny, ale to tylko teoria, dostajemy szczelne beczki na bagaże, kapoki i krótki instruktaż (np. bardzo ważne - żeby w razie wywrotki natychmiast obracać się nogami w kierunku spływu rzeki, co pozwoli ochronić głowę, okulary muszą być przywiązane sznurkiem do kapoka).
Już po kilkuset metrach czujemy, że nie jest to bujanie się po Międzyodrzu czy jakimś jeziorku.
Silny nurt usadza nas na skałach na środku rzeki, dookoła woda szumi i pieni się, a my tkwimy i nic.
Wiosłowanie nic nie daje, odpychanie się wiosłami również, próbujemy balansować naszą wagą, ale kajak ledwo się rusza.
Kilkanaście minut walki kończę w ten sposób, że wychodzę z kajaka i próbuję odepchnąć go od skał i udaje się.
Mnie udaje się też wskoczyć i nie zostać na środku.
Dobijamy do spokojnego miejsca na brzegu, by odsapnąć, ręce aż drżą mi z wysiłku.
Posilamy się i trzeba ruszać dalej, bo za 1,5 godziny w umówionym miejscu ma czekać na nas bus, który nas odwiezie do miejsca startu.
Dobrze, że umówiliśmy się 3 godziny od momentu startu, a nie za 1,5!
Początkowo wszystko idzie fajnie, udaje nam się przepływać przez niektóre "kipiele" całkiem sprawnie, ale kiedy widzę kolejną, mam duszę na ramieniu.
Mój brat przechodzi w miarę sprawnie, ale jest sam na pojedynczym, lekkim i zwrotnym kajaku, my mamy z Basią krypę w opcji 2-3 osoby.
Brat za skałami obraca się wokół własnej osi, ale pozostaje na powierzchni.
Walczymy z Basią wiosłami, ale czuję, że już "pozamiatane", silny nurt nic sobie nie robi z naszego machania i widzę, że płyniemy bokiem na skałę, gdzie spieniony nurt ostro zakręca w prawo i dość ostro opada o kilkanaście, a może kilkadziesiąt centymetrów niżej. Już wiem, że za chwilę się w nim znajdę.
Potem czuję tylko szarpnięcie, kiedy kajak jest wyrywany spod nas i ciszę, kiedy ląduję pod wodą.
Moja pierwsza myśl to ratowanie Basi, próbuję ustawić się zgodnie z zaleceniami nogami w dół rzeki, ale rady te okazują się dobre jedynie w teorii.
Woda rzuca mną jak chce.
Widzę Basię jak odpływa w kierunku skał i wiem, że jej nie sięgnę, zresztą sam walczę o to, by nie spłynąć dalej.
Nie wiem jakim cudem mam w rękach wiosła moje i Basi, które jej podaję i krzyczę, by się ich łapała i nie puszczała.
Udaje się i Basia trzymając wiosła opiera się wodzie na wystającej z niej skale.
Ogarnia mnie strach, kiedy widzę, że dolna połowa Basi twarzy zalana jest krwią.
Jednocześnie walczę więc o kajak, bo gdy go puszczę, zostaniemy na kamieniu w rwącej rzece, a nie mam pojęcia, co dzieje się z Basią.
Nie mam w ogóle pojęcia, jak mi się to udało, chyba jak Bóg Sziwa miałem wtedy 6 lub więcej rąk, ale ratuję Basię, wiosła i kajak, który klinuję między skałami, a my docieramy jakoś kamienistym dnem do brzegu, gdzie okazuje się, że na szczęście to "tylko" niegroźne krwawienie z nosa po uderzeniu pod wodą o kajak.
Ogarniamy się jakoś, obmywamy Basię z krwi i z trudem umieszczamy się w kajaku.
Przed nami jeszcze jedno ostre przejście ze spienioną wodą, więc zatrzymujemy się na przeciwnym brzegu, by mentalnie przygotować się do pokonania ostatniej przeszkody.
Ruszamy i bez specjalnego problemu pokonujemy to miejsce, chyba nasze Anioły Stróże też nielicho się przestraszyły i pomogły ;).
Dalej już widać tylko niesamowity widok skały Pont d'Arc w kształcie mostu.
Wysiadamy na piaszczysty brzeg, odkręcamy beczki i daję Basi moją suchą koszulkę.
Potem pozujemy do zdjęcia...i co to?! :o
Moja mina niewyraźna, a tu Basia "zaciesza banana" na te widoki, no tego się nie spodziewałem!!!
Mimo rozbitego nosa, poobijanych rąk i nóg, mojego stłuczonego mięśnia uda i straty wcale jej nietanich okularów (jedna szybka porysowana, druga wypadła i pochłonęła ją kipiel).
Normalnie radość nie z tej ziemi!
Dalszy odcinek to już czysty relaks w spokojnym nurcie, troszkę kręcimy się pod Pont d'Arc, a potem płyniemy jeszcze przez 15 minut i wyładowujemy się na lewym brzegu, gdzie o godzinie 15:00 odbiera nas busik. Na miejscu testuję jeszcze kajak brata, faktycznie, lekki, szybki i zwrotny!
Oj, długo będę pamiętał tę przygodę, była niesamowita, mimo że napędziła nam stracha (a może dlatego?) ;).
Gdzieś w okolicy można kupić fajne koszulki z ludzikami w podobnej pozie, które krzyczą "Przeżyłem spływ rzeką Ardeche" ;))).
/8213889
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Basia od kilku lat namawiała mnie na coś takiego, ale ja się dzielnie opierałem, jakbym miał czuja w "misim nosie".
W tym roku trafił się niespodziewany wyjazd na camping koło miejscowości Ruoms i tym razem uległem, choć z trudem.
W ogóle nie pływamy teraz na kajakach, ja za małolata to i owszem, sporo, ale po spokojnych akwenach.
Spływ przełomem Ardeche jest jednak kuszący ze względu na to, jak malownicze jest to miejsce i zasadniczo wydaje się, że nie jest to specjalnie skomplikowane.
Wypożyczamy kajak w miejscu startu, wykupujemy opcję spływu 8 km, co zajmuje w teorii 1,5 godziny, ale to tylko teoria, dostajemy szczelne beczki na bagaże, kapoki i krótki instruktaż (np. bardzo ważne - żeby w razie wywrotki natychmiast obracać się nogami w kierunku spływu rzeki, co pozwoli ochronić głowę, okulary muszą być przywiązane sznurkiem do kapoka).
Już po kilkuset metrach czujemy, że nie jest to bujanie się po Międzyodrzu czy jakimś jeziorku.
Silny nurt usadza nas na skałach na środku rzeki, dookoła woda szumi i pieni się, a my tkwimy i nic.
Wiosłowanie nic nie daje, odpychanie się wiosłami również, próbujemy balansować naszą wagą, ale kajak ledwo się rusza.
Kilkanaście minut walki kończę w ten sposób, że wychodzę z kajaka i próbuję odepchnąć go od skał i udaje się.
Mnie udaje się też wskoczyć i nie zostać na środku.
Dobijamy do spokojnego miejsca na brzegu, by odsapnąć, ręce aż drżą mi z wysiłku.
Posilamy się i trzeba ruszać dalej, bo za 1,5 godziny w umówionym miejscu ma czekać na nas bus, który nas odwiezie do miejsca startu.
Dobrze, że umówiliśmy się 3 godziny od momentu startu, a nie za 1,5!
Początkowo wszystko idzie fajnie, udaje nam się przepływać przez niektóre "kipiele" całkiem sprawnie, ale kiedy widzę kolejną, mam duszę na ramieniu.
Mój brat przechodzi w miarę sprawnie, ale jest sam na pojedynczym, lekkim i zwrotnym kajaku, my mamy z Basią krypę w opcji 2-3 osoby.
Brat za skałami obraca się wokół własnej osi, ale pozostaje na powierzchni.
Walczymy z Basią wiosłami, ale czuję, że już "pozamiatane", silny nurt nic sobie nie robi z naszego machania i widzę, że płyniemy bokiem na skałę, gdzie spieniony nurt ostro zakręca w prawo i dość ostro opada o kilkanaście, a może kilkadziesiąt centymetrów niżej. Już wiem, że za chwilę się w nim znajdę.
Potem czuję tylko szarpnięcie, kiedy kajak jest wyrywany spod nas i ciszę, kiedy ląduję pod wodą.
Moja pierwsza myśl to ratowanie Basi, próbuję ustawić się zgodnie z zaleceniami nogami w dół rzeki, ale rady te okazują się dobre jedynie w teorii.
Woda rzuca mną jak chce.
Widzę Basię jak odpływa w kierunku skał i wiem, że jej nie sięgnę, zresztą sam walczę o to, by nie spłynąć dalej.
Nie wiem jakim cudem mam w rękach wiosła moje i Basi, które jej podaję i krzyczę, by się ich łapała i nie puszczała.
Udaje się i Basia trzymając wiosła opiera się wodzie na wystającej z niej skale.
Ogarnia mnie strach, kiedy widzę, że dolna połowa Basi twarzy zalana jest krwią.
Jednocześnie walczę więc o kajak, bo gdy go puszczę, zostaniemy na kamieniu w rwącej rzece, a nie mam pojęcia, co dzieje się z Basią.
Nie mam w ogóle pojęcia, jak mi się to udało, chyba jak Bóg Sziwa miałem wtedy 6 lub więcej rąk, ale ratuję Basię, wiosła i kajak, który klinuję między skałami, a my docieramy jakoś kamienistym dnem do brzegu, gdzie okazuje się, że na szczęście to "tylko" niegroźne krwawienie z nosa po uderzeniu pod wodą o kajak.
Ogarniamy się jakoś, obmywamy Basię z krwi i z trudem umieszczamy się w kajaku.
Przed nami jeszcze jedno ostre przejście ze spienioną wodą, więc zatrzymujemy się na przeciwnym brzegu, by mentalnie przygotować się do pokonania ostatniej przeszkody.
Ruszamy i bez specjalnego problemu pokonujemy to miejsce, chyba nasze Anioły Stróże też nielicho się przestraszyły i pomogły ;).
Dalej już widać tylko niesamowity widok skały Pont d'Arc w kształcie mostu.
Wysiadamy na piaszczysty brzeg, odkręcamy beczki i daję Basi moją suchą koszulkę.
Potem pozujemy do zdjęcia...i co to?! :o
Moja mina niewyraźna, a tu Basia "zaciesza banana" na te widoki, no tego się nie spodziewałem!!!
Mimo rozbitego nosa, poobijanych rąk i nóg, mojego stłuczonego mięśnia uda i straty wcale jej nietanich okularów (jedna szybka porysowana, druga wypadła i pochłonęła ją kipiel).
Normalnie radość nie z tej ziemi!
Dalszy odcinek to już czysty relaks w spokojnym nurcie, troszkę kręcimy się pod Pont d'Arc, a potem płyniemy jeszcze przez 15 minut i wyładowujemy się na lewym brzegu, gdzie o godzinie 15:00 odbiera nas busik. Na miejscu testuję jeszcze kajak brata, faktycznie, lekki, szybki i zwrotny!
Oj, długo będę pamiętał tę przygodę, była niesamowita, mimo że napędziła nam stracha (a może dlatego?) ;).
Gdzieś w okolicy można kupić fajne koszulki z ludzikami w podobnej pozie, które krzyczą "Przeżyłem spływ rzeką Ardeche" ;))).
/8213889
Rower:
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rowery Lyonu (Francja).
Poniedziałek, 1 lipca 2013 | dodano: 01.07.2013Kategoria Francja, Rowery Europy
Korzystając z okazji kolejnych wakacyjnych wojaży z namiotem po Francji, tym razem zamieszczam krótki fotoreportaż o rowerach Lyonu.
Lyon zawsze omijałem szerokim łukiem jego obwodnicy Perfierique, bo wydawał mi się wielkim molochem z setkami blokowisk i niemożebnym ruchem samochodowym.
Tymczasem Lyon ze swoim starym centrum wcale nie ustępuje Paryżowi, a nawet przewyższa go pod względem schludności i czystości.
Ja w każdym razie na pewno czułem się tam lepiej niż w stolicy Francji.
Jeden z ciekawszych okazów.
Rower prawdziwej kobietki - świecidełka, a nawet lusterka na błotniku ;).
Lyon też ma swoją wieżę Eiffla, tyle że mniejszą kopię ;).
Kościół na wzgórzach nad Rodanem jako żywo przypominający wydanie paryskie ;).
Jak większość szczecinain wie, władze Szczecina zlikwidowały targ kwiatowy i zamieniły go w martwy plac z zardzewiałymi strukturami, bowiem targowisko nie może znajdować się w centrum nowoczesnego miasta europejskiego (wg naszych władz).
Centrum Lyonu.
Regionalni rolnicy i producenci zachwalają swoje wyroby.
Lyon więc nie może być nowoczesnym, europejskim miastem, toż to dzicz! ;)))
Mosty nad Rodanem.
System wynajmu rowerów miejskich działa i tu.
Perełka!
Rower szosowy Peugeot z 1912 roku!
Posiada drewniane obręcze, drewniane błotniki, hamulce na cięgła, a nawet noski!!!
Zwróćcie uwagę na korbę ;).
Czy ktoś to jeszcze będzie centrował ? ;)
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Lyon zawsze omijałem szerokim łukiem jego obwodnicy Perfierique, bo wydawał mi się wielkim molochem z setkami blokowisk i niemożebnym ruchem samochodowym.
Tymczasem Lyon ze swoim starym centrum wcale nie ustępuje Paryżowi, a nawet przewyższa go pod względem schludności i czystości.
Ja w każdym razie na pewno czułem się tam lepiej niż w stolicy Francji.
Jeden z ciekawszych okazów.
Rower prawdziwej kobietki - świecidełka, a nawet lusterka na błotniku ;).
Lyon też ma swoją wieżę Eiffla, tyle że mniejszą kopię ;).
Kościół na wzgórzach nad Rodanem jako żywo przypominający wydanie paryskie ;).
Jak większość szczecinain wie, władze Szczecina zlikwidowały targ kwiatowy i zamieniły go w martwy plac z zardzewiałymi strukturami, bowiem targowisko nie może znajdować się w centrum nowoczesnego miasta europejskiego (wg naszych władz).
Centrum Lyonu.
Regionalni rolnicy i producenci zachwalają swoje wyroby.
Lyon więc nie może być nowoczesnym, europejskim miastem, toż to dzicz! ;)))
Mosty nad Rodanem.
System wynajmu rowerów miejskich działa i tu.
Perełka!
Rower szosowy Peugeot z 1912 roku!
Posiada drewniane obręcze, drewniane błotniki, hamulce na cięgła, a nawet noski!!!
Zwróćcie uwagę na korbę ;).
Czy ktoś to jeszcze będzie centrował ? ;)
Rower:
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rowery Wersalu, Paryża i miasteczek po drodze.
Środa, 26 września 2012 | dodano: 30.09.2012Kategoria Francja, Rowery Europy
Kolejna podróż służbowa do Francji i po raz kolejny nie udało się pojeździć na rowerze, choć było już blisko w ogrodach Wersalu...tyle, że za późno się zorientowałem.
Są różne wynalazki.
Ciekawe zamontowanie fotelika dla dziecka.
Funkcjonują parkingi.
Ciekawy obiekt uwiązany cienką linką do płotu.
Żółte taxi.
Ponownie spotkałem rodzinę, ale kuzyn już zapadł w sen zimowy i nie był zadowolony z pobudki, co widać po minie :))).
Klasyka na maksa!
A to...to nie wiem, czy to rower.
Siodełko ktoś chyba zabrał albo właściciel(ka) lubi tak jeździć?
Ciekawe klamki hamulców.
Lampa w baku.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Są różne wynalazki.
Ciekawe zamontowanie fotelika dla dziecka.
Funkcjonują parkingi.
Ciekawy obiekt uwiązany cienką linką do płotu.
Żółte taxi.
Ponownie spotkałem rodzinę, ale kuzyn już zapadł w sen zimowy i nie był zadowolony z pobudki, co widać po minie :))).
Klasyka na maksa!
A to...to nie wiem, czy to rower.
Siodełko ktoś chyba zabrał albo właściciel(ka) lubi tak jeździć?
Ciekawe klamki hamulców.
Lampa w baku.
Rower:
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rowery Kanionu Ardeche (Francja).
Piątek, 29 czerwca 2012 | dodano: 29.06.2012Kategoria Francja, Rowery Europy
Cóż rzec, urlop namiotowo-samochodowy się skończył, a moje plany pojeżdżenia na rowerze po Kanionie Ardeche wzięły w łeb (to już chyba jakaś prawidłowość za granicą na urlopie, choć raz mi się udało w roku 2008 w Alpach Prowansalskich).
Już miałem wypożyczyć dwa rowery na campingu w Ruoms za 16 EUR za dobę, gdy na koniec pan powiedział, że należy się jeszcze 300 EUR kaucji w gotówce!!!
I tyle pojeździłem :(((.
Czyli jak zwykle, wpis "zerowo-kilometrowy", tradycyjnie zawierający rowerowe widoki kolekcjonowanie przeze mnie w trakcie podróży wszelakich.
Tu pewnie bym pojechał.
Pozostało mi jedynie zapakowanie się w samochód, wspięcie się serpentynami na granie kanionu (dość piorunujące wrażenie, bo barierek w większości brak) i oglądanie rejonu i tych co mogli pedałować.
Z drugiej strony, patrząc na nachylenie, to czy ja wiem, czy to takie fajne, hehe...:)))
Ten miał nieco lżej :).
O ile u nas do tej pory modne były "górale" (coraz mniej już), w Niemczech trekkingi, to we Francji dominują głównie "szosówki".
A to zdjęcie dla Jarka "Gadzika" (Jarek, muszę Ci powiedzieć, że Basia bardzo chciała popłynąć tym przełomem na kajaku, a wiesz, jak ona "kocha" kajaki, szok!!!
Niestety, miała kontuzję i też nie wyszło:))).
Jadąc przez kanion, spragniony może się udać po napoje ;))).
Ronda w Ruoms w Ardeche ozdobione są...rowerami!
No i tyle...
A, w ogóle ten wyjazd był to również test tego, jak nowa kamera wideo robi zdjęcia (robi, jak widać powyżej i poniżej).
Czas wsadzić zad na rower, dziś Masa Krytyczna.
Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Już miałem wypożyczyć dwa rowery na campingu w Ruoms za 16 EUR za dobę, gdy na koniec pan powiedział, że należy się jeszcze 300 EUR kaucji w gotówce!!!
I tyle pojeździłem :(((.
Czyli jak zwykle, wpis "zerowo-kilometrowy", tradycyjnie zawierający rowerowe widoki kolekcjonowanie przeze mnie w trakcie podróży wszelakich.
Tu pewnie bym pojechał.
Pozostało mi jedynie zapakowanie się w samochód, wspięcie się serpentynami na granie kanionu (dość piorunujące wrażenie, bo barierek w większości brak) i oglądanie rejonu i tych co mogli pedałować.
Z drugiej strony, patrząc na nachylenie, to czy ja wiem, czy to takie fajne, hehe...:)))
Ten miał nieco lżej :).
O ile u nas do tej pory modne były "górale" (coraz mniej już), w Niemczech trekkingi, to we Francji dominują głównie "szosówki".
A to zdjęcie dla Jarka "Gadzika" (Jarek, muszę Ci powiedzieć, że Basia bardzo chciała popłynąć tym przełomem na kajaku, a wiesz, jak ona "kocha" kajaki, szok!!!
Niestety, miała kontuzję i też nie wyszło:))).
Jadąc przez kanion, spragniony może się udać po napoje ;))).
Ronda w Ruoms w Ardeche ozdobione są...rowerami!
No i tyle...
A, w ogóle ten wyjazd był to również test tego, jak nowa kamera wideo robi zdjęcia (robi, jak widać powyżej i poniżej).
Czas wsadzić zad na rower, dziś Masa Krytyczna.
Rower:
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rowery Paryża
Piątek, 9 grudnia 2011 | dodano: 09.12.2011Kategoria Francja, Rowery Europy
Korzystając z kolejnego wyjazdu służbowego (tym razem do Paryża), pokusiłem się o spacer z aparatem po tym pięknym mieście, nie zapominając oczywiście o tym, co ważne dla rowerzystów.
Kilometrów żadnych nie zrobiłem niestety...:(
Swoją pieszą wędrówkę zacząłem przy katedrze Notre Dame.
Niedaleko natknąłem się na most, gdzie zakochani na znak swojej miłości zapinają kłódki.
Jak widać, trafili się również zakochani rowerzyści ;).
Co do rowerzystów, to jest ich tu sporo, a to dlatego, że całe miasto ma świetnie rozwinięty system wypożyczania rowerów miejskich.
Nie miałem czasu na rozgryzanie niuansów tego systemu, trzeba sobie wyrobić jakąś kartę, a potem wypożycza się rower np. na cały dzień za 4 EUR i zostawia się w dogodnym punkcie.
Pojawiały się też i starsze modele.
Rowerki miejskie wydają się nieco toporne, ale widziałem, że smigają szybko.
Rowery mają fikuśne kierownice, ale za to poruszają się one na oponkach Schwalbe Marathon.
Na niezły wynalazek natknąłem się przy wejściu na stację metra.
Tu ścieżka i rower przy kościele St. Germain.
Pojęcie dostępności ścieżki dla rowerów jest tu dość swobodnie traktowane, czasem nawet policja na nich parkuje. Rowerzystom to jednak nie przeszkadza, bo i tak poruszają się gdzie i jak chcą, niespecjalnie zwracając uwagę na światła, samochody czy pieszych (z wzajemnością oczywiście, ale bez złośliwości, taki temperament po prostu).
Troszkę odbiegam od tematu, ale nie spodziewałem się, że i w Paryżu natknę się na rodzinę :))). Ta zamieszkuje przy kościele St. Germain.
Musiałem, musiałem...w końcu to symbol miejsca, gdzie spędziłem parę dni.
Na innych członków rodziny natknąłem się niedaleko Uniwesytetu Sorbona, jednak Ci zapadli już w sen zimowy ;))).
Temperatura:11.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Kilometrów żadnych nie zrobiłem niestety...:(
Swoją pieszą wędrówkę zacząłem przy katedrze Notre Dame.
Niedaleko natknąłem się na most, gdzie zakochani na znak swojej miłości zapinają kłódki.
Jak widać, trafili się również zakochani rowerzyści ;).
Co do rowerzystów, to jest ich tu sporo, a to dlatego, że całe miasto ma świetnie rozwinięty system wypożyczania rowerów miejskich.
Nie miałem czasu na rozgryzanie niuansów tego systemu, trzeba sobie wyrobić jakąś kartę, a potem wypożycza się rower np. na cały dzień za 4 EUR i zostawia się w dogodnym punkcie.
Pojawiały się też i starsze modele.
Rowerki miejskie wydają się nieco toporne, ale widziałem, że smigają szybko.
Rowery mają fikuśne kierownice, ale za to poruszają się one na oponkach Schwalbe Marathon.
Na niezły wynalazek natknąłem się przy wejściu na stację metra.
Tu ścieżka i rower przy kościele St. Germain.
Pojęcie dostępności ścieżki dla rowerów jest tu dość swobodnie traktowane, czasem nawet policja na nich parkuje. Rowerzystom to jednak nie przeszkadza, bo i tak poruszają się gdzie i jak chcą, niespecjalnie zwracając uwagę na światła, samochody czy pieszych (z wzajemnością oczywiście, ale bez złośliwości, taki temperament po prostu).
Troszkę odbiegam od tematu, ale nie spodziewałem się, że i w Paryżu natknę się na rodzinę :))). Ta zamieszkuje przy kościele St. Germain.
Musiałem, musiałem...w końcu to symbol miejsca, gdzie spędziłem parę dni.
Na innych członków rodziny natknąłem się niedaleko Uniwesytetu Sorbona, jednak Ci zapadli już w sen zimowy ;))).
Rower:
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:11.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Velos de Nice - Rowery Nicei
Wtorek, 24 sierpnia 2010 | dodano: 24.08.2010Kategoria Francja, Rowery Europy
Kolejna fotka z eskapady po Francji i kolejny system wypożyczania rowerów, poprzednia relacja była z Tuluzy.
W Tuluzie rowerki były czerwone, chyba nawiązywały do dominującego koloru architektury, tu są lazurowe, pewnie ze względu na to, że to Lazurowe Wybrzeże :)))
Oczywiście system wypożyczania jest w pełni zautomatyzowany, wystarczy mieć kartę kredytową i wykonać telefon do operatora, a potem jest już luzik (pod warunkiem, że ktoś ma akurat kartę przy sobie :)).
...i można zwiedzać!
Dodam, że ja karty nie miałem i zwiedzałem na piechotę, zresztą tak jak i poprzednio jakoś nie uśmiecha mi się zostawiać kaucji 150 EUR :)
Temperatura:32.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W Tuluzie rowerki były czerwone, chyba nawiązywały do dominującego koloru architektury, tu są lazurowe, pewnie ze względu na to, że to Lazurowe Wybrzeże :)))
Oczywiście system wypożyczania jest w pełni zautomatyzowany, wystarczy mieć kartę kredytową i wykonać telefon do operatora, a potem jest już luzik (pod warunkiem, że ktoś ma akurat kartę przy sobie :)).
...i można zwiedzać!
Dodam, że ja karty nie miałem i zwiedzałem na piechotę, zresztą tak jak i poprzednio jakoś nie uśmiecha mi się zostawiać kaucji 150 EUR :)
Rower:
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:32.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Velos de Toulouse - Rowery Tuluzy
Piątek, 11 grudnia 2009 | dodano: 11.12.2009Kategoria Francja, Rowery Europy
System wypożyczania rowerów publicznych w Tuluzie (południe Francji, gdyby ktoś nie wiedział) to coś fantastycznego!
Ma on jednak rację bytu tylko w krajach względnie ucywilizowanych...niestety, rowery te zapewne zniknęłyby szybko w pewnych krajach "trzeciego świata"...
Miałem okazję wybrać się właśnie tam (niestety, nie na urlop, a służbowo) i nawet chciałem skorzystać.
Automatyczny system wypożyczania rowerów działa mniej więcej tak: wkładasz kartę kredytową, pobierany jest depozyt 150 EUR, automat wydaje kartę magnetyczną, która zwalnia rower ze stojaka. Oddajesz - depozyt zostaje zwrócony. Niestety, karty miałem tylko bankomatowe, a i tak nie wiem, czy bym ryzykował zastawienie depozytu, w końcu takiego roweru do samolotu nie włożę :)))
Stacje wypożyczania są w centrum rozlokowane co jakieś 500-1000 m (albo ja tak na nie trafiałem).
Rowerki mają dynamo w piaście, przerzutki bębnowe i opony Schwalbe.
Prawie wszędzie są ścieżki rowerowe z gładkiego asfaltu (u nas niestety "urzędowi fachowcy" twierdzą, że lepsze są z kostki).
Ktoś chciał chyba siodełko zabrać, ale się nie da :) To znaczy, na pewno się da, ale tam chyba nie ma aż takich specjalistów ...
Pojeździć nie pojeździłem, ale za to nacieszyłem oczy tym widokiem (innymi też) i temperaturą bliską 20 stopni :)
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Ma on jednak rację bytu tylko w krajach względnie ucywilizowanych...niestety, rowery te zapewne zniknęłyby szybko w pewnych krajach "trzeciego świata"...
Miałem okazję wybrać się właśnie tam (niestety, nie na urlop, a służbowo) i nawet chciałem skorzystać.
Rowery Tuluzy.© Misiacz
Automatyczny system wypożyczania rowerów działa mniej więcej tak: wkładasz kartę kredytową, pobierany jest depozyt 150 EUR, automat wydaje kartę magnetyczną, która zwalnia rower ze stojaka. Oddajesz - depozyt zostaje zwrócony. Niestety, karty miałem tylko bankomatowe, a i tak nie wiem, czy bym ryzykował zastawienie depozytu, w końcu takiego roweru do samolotu nie włożę :)))
Stacje wypożyczania są w centrum rozlokowane co jakieś 500-1000 m (albo ja tak na nie trafiałem).
Stacje dokujące dla rowerów.© Misiacz
Rowerki mają dynamo w piaście, przerzutki bębnowe i opony Schwalbe.
Stacje dokujące - c.d.© Misiacz
Prawie wszędzie są ścieżki rowerowe z gładkiego asfaltu (u nas niestety "urzędowi fachowcy" twierdzą, że lepsze są z kostki).
Ktoś chciał chyba siodełko zabrać, ale się nie da :) To znaczy, na pewno się da, ale tam chyba nie ma aż takich specjalistów ...
Pojeździć nie pojeździłem, ale za to nacieszyłem oczy tym widokiem (innymi też) i temperaturą bliską 20 stopni :)
Rower:
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Moustiers (Prowansja, Francja) - wylot Kanionu du Verdon - Moustiers.
Sobota, 6 września 2008 | dodano: 17.09.2008Kategoria Francja, Rowery Europy
Wyjechałem z Moutsiers w Alpach Prowansalskich (Francja) na wypożyczonym na campingu rowerku (w ramach biwakowego urlopu we Francji), przejechałem w upale serpentynami Alp Prowansalskich do wylotu Kanionu du Verdon nad jezioro St. Croix. Tam wypożyczyłem rowerek (wodny hehe) i zrobiłem nim w głąb kanionu i z powrotem około 4 km. Jeśli ktoś uważa, że rower wodny to nie rower, to proszę o uwagi, jednak sądzę, że skoro ma pedały i koło z łopatkiami, to jest to water-bike i nie jest gorszy niż trenażer :))). Na pewno widoki fantastyczne, a wysiłek nie mniejszy.
Start z Campingu St. Jean w Moustiers (Francja).
W tle Alpy Prowansalskie.
Jezioro St. Croix u wylotu Kanionu du Verdon.
Zdjęcia wykonywane sobie samodzielnie z ręki dziwacznie wychodzą :)))
U wylotu kanionu, na moście.
Czas zmienić rowerek górski na pływający :)
Ruszam na podbój kanionu drogą wodną :))
Warto było tu przypedałować!
W drodze powrotnej na camping.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Start z Campingu St. Jean w Moustiers (Francja).
W tle Alpy Prowansalskie.
Jezioro St. Croix u wylotu Kanionu du Verdon.
Zdjęcia wykonywane sobie samodzielnie z ręki dziwacznie wychodzą :)))
U wylotu kanionu, na moście.
Czas zmienić rowerek górski na pływający :)
Ruszam na podbój kanionu drogą wodną :))
Warto było tu przypedałować!
W drodze powrotnej na camping.
Rower:
Dane wycieczki:
25.00 km (4.00 km teren), czas: 01:30 h, avg:16.67 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)