- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Wpisy archiwalne w kategorii
Szczecin i okolice
| Dystans całkowity: | 37811.12 km (w terenie 4758.22 km; 12.58%) |
| Czas w ruchu: | 1543:07 |
| Średnia prędkość: | 19.30 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 300.00 km/h |
| Suma podjazdów: | 705 m |
| Suma kalorii: | 719815 kcal |
| Liczba aktywności: | 1354 |
| Średnio na aktywność: | 27.93 km i 2h 15m |
| Więcej statystyk | |
Parna Masa Krytyczna w Szczecinie.
Piątek, 29 czerwca 2012 | dodano: 29.06.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS
No to ruszyłem zadek po urlopie i potoczyłem się na Masę Krytyczną, oczywiście na pamięć, na Pl. Lotników, gdzie Masy dziś nie było, bo jest tam teraz Strefa Kibica.
Na szczęście na miejscu była Asia i Waldek i takich gapciów jak ja kierowali na Pasaż Bogusława.

UFO również dziś nas odwiedziło.

Spotkałem jak zwykle wielu znajomych.


Ela i Michał :).

Parno i duszno było jak diabli, temperatura wynosiła 30 st.C, a Masa toczyła się tak wolno, że nie było nawet ożywczego powiewu.
Wreszcie zwolniła to tego stopnia, że zlazłem z roweru i prowadziłem go, bo jazda już nie miała sensu :///.
P.S. Sorry, dziś już wiem, że wynikało to z tego, że przodem jechali niepełnosprawni na wózkach, o czym nawet nie wiedziałem. Odszczekuję ;).
Nie wszyscy odczuwali zmęczenie :))).


Pod Urzędem Miasta powiedziano parę mądrych rzeczy i...pojechano.

Na szczęście Masa zmierzała w kierunku Pomorzan, więc tradycyjnie już urwałem się, tym razem na ul. Mieszka I.
Temperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 344 (kcal)
Na szczęście na miejscu była Asia i Waldek i takich gapciów jak ja kierowali na Pasaż Bogusława.
UFO również dziś nas odwiedziło.
Spotkałem jak zwykle wielu znajomych.
Ela i Michał :).
Parno i duszno było jak diabli, temperatura wynosiła 30 st.C, a Masa toczyła się tak wolno, że nie było nawet ożywczego powiewu.
Wreszcie zwolniła to tego stopnia, że zlazłem z roweru i prowadziłem go, bo jazda już nie miała sensu :///.
P.S. Sorry, dziś już wiem, że wynikało to z tego, że przodem jechali niepełnosprawni na wózkach, o czym nawet nie wiedziałem. Odszczekuję ;).
Nie wszyscy odczuwali zmęczenie :))).

Niektórym to dobrze!© Misiacz
Pod Urzędem Miasta powiedziano parę mądrych rzeczy i...pojechano.
Na szczęście Masa zmierzała w kierunku Pomorzan, więc tradycyjnie już urwałem się, tym razem na ul. Mieszka I.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
14.42 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 38.00 km/hTemperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 344 (kcal)
"Rosynantem" do T-C.
Poniedziałek, 4 czerwca 2012 | dodano: 04.06.2012Kategoria Szczecin i okolice
Dziś na "Rosynancie" do T-C, bo niestety przednie koło "Kozy" zdechło prawie na amen. Koszt naprawy pewnie pewnie by przekroczył koszt całości roweru...eee..."roweru" ("Koza" to rower z recyklingu "antykradzieżowy", pewnie nie wart więcej jak 20-50 zł), więc może poproszę "Gadzika", żeby mi przy okazji poszukał starego przedniego koła od "Waganta" u swoich źródeł na złomach.
Na ul. Starzyńskiego koczowała kolejka przed NBP po monety Euro2012, kilkaset osób, z czego pewnie połowa nie bardzo wie, po co...stali i czekali, bo ludzie brali :))).
Temperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Na ul. Starzyńskiego koczowała kolejka przed NBP po monety Euro2012, kilkaset osób, z czego pewnie połowa nie bardzo wie, po co...stali i czekali, bo ludzie brali :))).

Rosynant w czeluściach T-C.© Misiacz
Rower:Rosynant
Dane wycieczki:
16.10 km (2.00 km teren), czas: 00:53 h, avg:18.23 km/h,
prędkość maks: 39.50 km/hTemperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Na "Kozie" i pierwsze testy nowego gadżetu.
Sobota, 2 czerwca 2012 | dodano: 02.06.2012Kategoria Szczecin i okolice
Miałem dziś parę spraw do załatwienia, więc wskoczyłem na "Kozę", zabierając przy okazji nowy gadżet (klik) do testowania.
Akurat teraz bardziej mnie interesowało, jak kamerka robi zdjęcia (bo filmy wiem już, że są ostre "jak żyleta").
Zazwyczaj bywało tak, że dobra kamera nie zawsze robi na tyle sensowne zdjęcia, aby można je było gdzieś pokazać.
Dziś testowałem fotki w najniższej możliwej do ustawienia rozdzielczości, tj. 3.3 mpix (maksymalna to 6,7 mpix).
Efekty są takie (najpierw chmurki):

Potem "Koza".

Test fotki z zoomem 15x.

Test z zoomem ok. 20x.

Maksymalny zoom optyczny to 30x, ale nie miałem gdzie go przetestować sensownie (brak przestrzeni), trzeba chyba gdzieś za miasto pojechać.
Wydaje mi się, że jak na zdjęcie z kamery i przy najmniejszej rozdzielczości efekt jest całkiem, całkiem.
Ciekawym bajerem, który mnie zaskoczył (stary Misiacz to i zaskoczony) jest wbudowany w kamerkę GPS, który lokalizuje fotki na wgranej tam mapie.
No, to pofociłem i wiem już, że odrębne wożenie aparatu i kamery już mnie nie czeka (nie mogli dołożyć od razu telefonu komórkowego do tego?;))), a potem zajechałem do Castoramy, do Media Marktu i do Lidla i zawinąłem do domku. Może jeszcze do garażu kurs będzie.
"Koza" zdycha, a raczej jej przednie koło, które błaga o centrowanie i zajrzenie do piasty :))).
P.S. "Koza" jednak zdechła, a przynajmniej przednie koło, może jeszcze uda się zreanimować :/ :(((.
Temperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Akurat teraz bardziej mnie interesowało, jak kamerka robi zdjęcia (bo filmy wiem już, że są ostre "jak żyleta").
Zazwyczaj bywało tak, że dobra kamera nie zawsze robi na tyle sensowne zdjęcia, aby można je było gdzieś pokazać.
Dziś testowałem fotki w najniższej możliwej do ustawienia rozdzielczości, tj. 3.3 mpix (maksymalna to 6,7 mpix).
Efekty są takie (najpierw chmurki):
Potem "Koza".
Test fotki z zoomem 15x.
Test z zoomem ok. 20x.
Maksymalny zoom optyczny to 30x, ale nie miałem gdzie go przetestować sensownie (brak przestrzeni), trzeba chyba gdzieś za miasto pojechać.
Wydaje mi się, że jak na zdjęcie z kamery i przy najmniejszej rozdzielczości efekt jest całkiem, całkiem.
Ciekawym bajerem, który mnie zaskoczył (stary Misiacz to i zaskoczony) jest wbudowany w kamerkę GPS, który lokalizuje fotki na wgranej tam mapie.
No, to pofociłem i wiem już, że odrębne wożenie aparatu i kamery już mnie nie czeka (nie mogli dołożyć od razu telefonu komórkowego do tego?;))), a potem zajechałem do Castoramy, do Media Marktu i do Lidla i zawinąłem do domku. Może jeszcze do garażu kurs będzie.
"Koza" zdycha, a raczej jej przednie koło, które błaga o centrowanie i zajrzenie do piasty :))).
P.S. "Koza" jednak zdechła, a przynajmniej przednie koło, może jeszcze uda się zreanimować :/ :(((.
Rower:Koza
Dane wycieczki:
9.20 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 28.00 km/hTemperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Argus Maestic Test
Czwartek, 31 maja 2012 | dodano: 31.05.2012Kategoria Szczecin i okolice
ARGUS MAESTIC TEST
Kupione w Lidlu.
Pochodzi z Protivina, a inne informacje, jak kto woli to tutaj.
Czesi jednak potrafią dbać o swoje dobro narodowe.
Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 61 (kcal)
Kupione w Lidlu.
Pochodzi z Protivina, a inne informacje, jak kto woli to tutaj.
Czesi jednak potrafią dbać o swoje dobro narodowe.
Rower:Koza
Dane wycieczki:
3.03 km (0.00 km teren), czas: 00:10 h, avg:18.18 km/h,
prędkość maks: 28.00 km/hTemperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 61 (kcal)
Święto Cykliczne? Niee, no jak?
Niedziela, 27 maja 2012 | dodano: 27.05.2012Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
Z przyczyn ode mnie zupełnie z a l e ż n y c h na niesamowite święto cykliczne dotarłem samochodem i na pieszo z Basią "Misiaczową" jako kierowcą (dzięki).
Po wczorajszej grillowej imprezie na działce zupełnie nie kwalifikowałem się do prowadzenia jakiegokolwiek pojazdu :))).
Impreza niesamowita, ilość rowerów i znajomych również. Pojawił się też mój tata z Bożeną, brat Krzyś, Kasia i Krysiorek (a to celebrytka, została rozpoznana w punkcie wydawania prezentów;))).
Tym razem relacji nie będzie.
Na rower wsiadłem dopiero po południu i pojechaliśmy z Basią "Misiaczową" do Pilchowa do mojej kuzynki na grilla.

Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 563 (kcal)
Po wczorajszej grillowej imprezie na działce zupełnie nie kwalifikowałem się do prowadzenia jakiegokolwiek pojazdu :))).
Impreza niesamowita, ilość rowerów i znajomych również. Pojawił się też mój tata z Bożeną, brat Krzyś, Kasia i Krysiorek (a to celebrytka, została rozpoznana w punkcie wydawania prezentów;))).
Tym razem relacji nie będzie.
Na rower wsiadłem dopiero po południu i pojechaliśmy z Basią "Misiaczową" do Pilchowa do mojej kuzynki na grilla.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
28.19 km (3.00 km teren), czas: 01:38 h, avg:17.26 km/h,
prędkość maks: 36.00 km/hTemperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 563 (kcal)
Po Basię do pracy.
Środa, 23 maja 2012 | dodano: 23.05.2012Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
Krótko po południu kurs do sklepu.
Jako, że Basia ostatnio śmiga do pracy na rowerku, więc przed 15:00 pojechałem po nią, żeby wracać razem. Po drodze nawinął się Piotrek "Bronik", który zabrał się ze mną i w ten sposób na Pomorzany (przynajmniej częściowo) wracaliśmy we trójkę.
Temperatura:32.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 294 (kcal)
Jako, że Basia ostatnio śmiga do pracy na rowerku, więc przed 15:00 pojechałem po nią, żeby wracać razem. Po drodze nawinął się Piotrek "Bronik", który zabrał się ze mną i w ten sposób na Pomorzany (przynajmniej częściowo) wracaliśmy we trójkę.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
19.24 km (1.00 km teren), czas: 00:54 h, avg:21.38 km/h,
prędkość maks: 28.00 km/hTemperatura:32.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 294 (kcal)
Uzdrowisko Bad Freienwalde, prom bocznokołowy i inne atrakcje.
Niedziela, 20 maja 2012 | dodano: 21.05.2012Kategoria Po Polsce, Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Po wczorajszym wycisku, który na moje życzenie zafundował mi Paweł "Sargath" wraz z Jarkiem "Gadzikiem" byłem przekonany, że nie będę mógł ruszać nogami, tymczasem wstałem rześki i pełen energii do jazdy. Cóż, najwidoczniej miałem pozapychane jakieś zawory i wycisk je przepchał :))).
Wymyśliliśmy sobie z Basią powtórkę ubiegłorocznej rundy w okolicach Bad Freienwalde (poprzednia relacja i zdjęcia jesienne: KLIK). Rozesłałem nawet zaproszenie do kilku osób, ale jedna bikerka nie miała transportu dla roweru (do Oderbergu jechaliśmy samochodem z rowerami na dachu), inny miał jakiś wyjazd pociągiem do Warszawy, część nawet się nie odezwała, a taki jeden z Pilchowa to nawet telefonu nie odebrał :))).
Krótko mówiąc, wyprawa zrobiła się kameralna, bo pojechała ze mną tylko Basia "Misiaczowa" i Piotrek "Bronik", którego to Piotrka i jego rower musieliśmy jakoś upchnąć wewnątrz samochodu, bowiem mamy bagażnik dachowy tylko na 2 rowery. No, ale się udało i ok. 9:30 ruszyliśmy w stronę Oderbergu, gdzie planowaliśmy pozostawić samochód na parkingu i wystartować w kierunku Bad Freienwalde.
Po zaparkowaniu pokazywałem Piotrkowi możliwości, jakie daje chusta buff :))).

W Oderbergu odbywał się festiwal jazzowy, orkiestra pięknie cięła na pokładzie statku RIESA.

Trasa za Bralitz widzie przez piękne lasy.

Wspólne zdjęcie przed zabytkowym dworcem w Bad Freienwalde.

Rynek starego miasta.

Detal z miejscowej fontanny.

Miejscowa fontanna.

Lipa-pomnik i Basia.

Hala koncertowa w dawnym kościele.

Futurystyczna fontanna w niefuturystycznym otoczeniu.

Ciekawa imitacja, graffiti prawie w 3D.

Aż musiałem dokładnie sprawdzić, czy wszystko czasem nie jest w 3D :))).

Rzeźba w parku zdrojowym.
Ten pan pod stopą tej pani stracił dla niej głowę.
Widocznie po nocy nie była z niego zadowolona :))).

No to skończyliśmy zwiedzanie i ruszyliśmy w stronę Wriezen,
Po drodze mijaliśmy Mueum Bocianów, cokolwiek miałoby to znaczyć. Polecam JOTWU, jako ich miłośnikowi.

Dojechaliśmy do Wriezen mimo, że wiatr wiał ostro w twarz.

Zdaje się, że dawniej produkowano tu węgiel drzewny.


Za Wriezen "wyczułem misim nosem" skrót, z którego poprzednim razem nie skorzystaliśmy.
Nie mogłem się zdecydować, czy jechać nim czy nie, ale Sierżant Basia rzuciła hasło i pojechaliśmy :) !

Kombinacja decyzyjna "misi nos - Basia" okazała się słuszna, oszczędziliśmy z 5 km.
Ścieżką rowerową dojechaliśmy do Altwriezen. Tam pyrkał sobie bez nadzoru zabytkowy traktor HANOMAG, pięknie odrestaurowany. Widocznie właściciel musi co jakiś czas zakręcić jego mechanizmami.

Niemieckie drogi są fajne i bezpieczne, ale pragnęliśmy ciekawej odmiany, w związku z czym za 4,50 zł od osoby przeprawiliśmy się przez Odrę do Gozdowic. Prom kursuje co 30 minut.

Na pokładzie.

Płyniemy!

Dobijamy.

Decyzja była ze wszech miar słuszna, bowiem nie tylko krajobrazy były rewelacyjne (pagórki, lasy), ale też wiatr wiał w plecy, a i sklepów było co nieco po drodze i można było zapasy uzupełnić.
Okolice te to szlak bojowy Armi WP, pełne pamiątek, obelisków i muzeów.

Pod Siekierkami jest cmentarz wojenny i pomnik w postaci czołgu.

Okolica przepiękna, rewelacyjnie prezentowały się rozlewiska Odry niedaleko Osinowa.

W Osinowie poszedłem na stację kupić butelkę wody. Ku mojemu zaskoczeniu, żadna z ekspedientek nie mówiła po polsku!!!
Wszystkie były Niemkami. Słyszałem, że podobno naszym "lokalsom" nie za bardzo chce się pracować, więc może dlatego je zatrudniono, no a ponadto prawda jest taka, że tankują tam prawie wyłącznie Niemcy z przygranicznych landów, więc pewnie to też miało znaczenie.
Na szczęście złotówki przyjmowali :))).
Z Osinowa mostem granicznym ponownie wjechaliśmy do Niemiec, do Hohenwutzen.
Stamtąd malowniczym szlakiem rowerowym u stóp zwałów morenowych toczyliśmy się w stronę Oderbergu.
Nie było już niestety czasu wspiąć się na wzniesienie Granit Berg.


Przez Neutornow dotarliśmy prawie pod samo Bad Freienwalde, skąd tą samą leśną trasą przez Bralitz wróciliśmy ok. godziny 18:30 do Oderbergu.

Czasu zeszło, bo wiatr niespecjalnie pomagał, troszkę na prom czekaliśmy, fotek natrzaskałem dużo jak nie ja (wybaczcie, ale czułem potrzebę upchnięcia większości z nich tutaj, wszystkie do obejrzenia TUTAJ (KLIK).)
Około 19:00 byliśmy gotowi do powrotu.
Temperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1677 (kcal)
Wymyśliliśmy sobie z Basią powtórkę ubiegłorocznej rundy w okolicach Bad Freienwalde (poprzednia relacja i zdjęcia jesienne: KLIK). Rozesłałem nawet zaproszenie do kilku osób, ale jedna bikerka nie miała transportu dla roweru (do Oderbergu jechaliśmy samochodem z rowerami na dachu), inny miał jakiś wyjazd pociągiem do Warszawy, część nawet się nie odezwała, a taki jeden z Pilchowa to nawet telefonu nie odebrał :))).
Krótko mówiąc, wyprawa zrobiła się kameralna, bo pojechała ze mną tylko Basia "Misiaczowa" i Piotrek "Bronik", którego to Piotrka i jego rower musieliśmy jakoś upchnąć wewnątrz samochodu, bowiem mamy bagażnik dachowy tylko na 2 rowery. No, ale się udało i ok. 9:30 ruszyliśmy w stronę Oderbergu, gdzie planowaliśmy pozostawić samochód na parkingu i wystartować w kierunku Bad Freienwalde.
Po zaparkowaniu pokazywałem Piotrkowi możliwości, jakie daje chusta buff :))).
W Oderbergu odbywał się festiwal jazzowy, orkiestra pięknie cięła na pokładzie statku RIESA.
Trasa za Bralitz widzie przez piękne lasy.
Wspólne zdjęcie przed zabytkowym dworcem w Bad Freienwalde.
Rynek starego miasta.
Detal z miejscowej fontanny.
Miejscowa fontanna.
Lipa-pomnik i Basia.
Hala koncertowa w dawnym kościele.
Futurystyczna fontanna w niefuturystycznym otoczeniu.
Ciekawa imitacja, graffiti prawie w 3D.
Aż musiałem dokładnie sprawdzić, czy wszystko czasem nie jest w 3D :))).
Rzeźba w parku zdrojowym.
Ten pan pod stopą tej pani stracił dla niej głowę.
Widocznie po nocy nie była z niego zadowolona :))).
No to skończyliśmy zwiedzanie i ruszyliśmy w stronę Wriezen,
Po drodze mijaliśmy Mueum Bocianów, cokolwiek miałoby to znaczyć. Polecam JOTWU, jako ich miłośnikowi.
Dojechaliśmy do Wriezen mimo, że wiatr wiał ostro w twarz.
Zdaje się, że dawniej produkowano tu węgiel drzewny.
Za Wriezen "wyczułem misim nosem" skrót, z którego poprzednim razem nie skorzystaliśmy.
Nie mogłem się zdecydować, czy jechać nim czy nie, ale Sierżant Basia rzuciła hasło i pojechaliśmy :) !
Kombinacja decyzyjna "misi nos - Basia" okazała się słuszna, oszczędziliśmy z 5 km.
Ścieżką rowerową dojechaliśmy do Altwriezen. Tam pyrkał sobie bez nadzoru zabytkowy traktor HANOMAG, pięknie odrestaurowany. Widocznie właściciel musi co jakiś czas zakręcić jego mechanizmami.
Niemieckie drogi są fajne i bezpieczne, ale pragnęliśmy ciekawej odmiany, w związku z czym za 4,50 zł od osoby przeprawiliśmy się przez Odrę do Gozdowic. Prom kursuje co 30 minut.
Na pokładzie.
Płyniemy!
Dobijamy.
Decyzja była ze wszech miar słuszna, bowiem nie tylko krajobrazy były rewelacyjne (pagórki, lasy), ale też wiatr wiał w plecy, a i sklepów było co nieco po drodze i można było zapasy uzupełnić.
Okolice te to szlak bojowy Armi WP, pełne pamiątek, obelisków i muzeów.
Pod Siekierkami jest cmentarz wojenny i pomnik w postaci czołgu.
Okolica przepiękna, rewelacyjnie prezentowały się rozlewiska Odry niedaleko Osinowa.
W Osinowie poszedłem na stację kupić butelkę wody. Ku mojemu zaskoczeniu, żadna z ekspedientek nie mówiła po polsku!!!
Wszystkie były Niemkami. Słyszałem, że podobno naszym "lokalsom" nie za bardzo chce się pracować, więc może dlatego je zatrudniono, no a ponadto prawda jest taka, że tankują tam prawie wyłącznie Niemcy z przygranicznych landów, więc pewnie to też miało znaczenie.
Na szczęście złotówki przyjmowali :))).
Z Osinowa mostem granicznym ponownie wjechaliśmy do Niemiec, do Hohenwutzen.
Stamtąd malowniczym szlakiem rowerowym u stóp zwałów morenowych toczyliśmy się w stronę Oderbergu.
Nie było już niestety czasu wspiąć się na wzniesienie Granit Berg.
Przez Neutornow dotarliśmy prawie pod samo Bad Freienwalde, skąd tą samą leśną trasą przez Bralitz wróciliśmy ok. godziny 18:30 do Oderbergu.
Czasu zeszło, bo wiatr niespecjalnie pomagał, troszkę na prom czekaliśmy, fotek natrzaskałem dużo jak nie ja (wybaczcie, ale czułem potrzebę upchnięcia większości z nich tutaj, wszystkie do obejrzenia TUTAJ (KLIK).)
Około 19:00 byliśmy gotowi do powrotu.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
79.85 km (5.00 km teren), czas: 04:28 h, avg:17.88 km/h,
prędkość maks: 45.80 km/hTemperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1677 (kcal)
35 km/h to za mało?! Z cyborgami do Schwedt.
Sobota, 19 maja 2012 | dodano: 19.05.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
A było to tak...
Od pewnego czasu Misiacza męczy leń nieziemski, sadło się odkłada, kondycja...hmmm...więc pomyślałem sobie, że "zatrudnię" jednego z największych szczecińskich "cyborgów", Pawła "Sargatha", żeby mnie przegonił na trasie 110 km Szczecin - Schwedt - Szczecin.
Oczywiście nie do końca zdawałem sobie sprawę, na co się decyduję.
W ostatniej chwili i znienacka "rzutem na taśmę" na starcie przy TESCO pojawił się jeszcze jeden potężny szczeciński "cyborg" Jarek "Gadzik".
Choć wiedziałem, że "nie spotkaliśmy się tym razem dla przyjemności", to teraz już wiedziałem, że mam pozamiatane (tym bardziej, kiedy Paweł spojrzał na moje sakwy i zapytał: "A co Ty Misiacz, na wycieczkę się wybierasz?!" :)))
A ja cóż mogłem wystawić przeciwko takiej potędze?
Zestaw z lat 70-tych XX wieku, czyli mojego "Rosynanta" z roku 1978 i dosiadającego go "Misiacza" z roku 1972 :))).

Fakt, że bazuje on na czeskim "Favoricie", czyli rowerze, na którym ścigano się w wyścigach w latach 70-tych oraz eliptyczna tarcza Shimano Biopace (klik) niewiele tu pomagał, gdy naprzeciwko stał mechaniczny android "Gadzik" na oponach slickach "Schwalbe Kojak" i nowoczesny model elektroniczno-hydrauliczny androida "Sargath" na szosówce "Orbea" o masie nie przekraczającej 8 kg.
Liczyłem, że jako człowiek zasługuję na łagodny start.
Przeliczyłem się.
Czy 46 km/h to łagodny start? Hm...jak dla kogo :))).
Czułem, jak krew łupie mi w skroniach, płuca pompują powietrze jak miechy, kiedy z prędkością 35 km/h pędziłem pod górkę do Kołbaskowa.
Pędziłem?
To tylko mi się tak wydawało.
Dwie bio-maszyny, z którymi jechałem już znikały w oddali i chyba tylko tryb "Kontynuuj doświadczenia na żywej istocie" sprawił, że poczekali.
Założenia eksperymentu chyba nie całkiem były po ich myśli, skoro średnia 28,8 km/h za Mescherin uznana została za niezadowalającą.
Im wiatr w twarz nie przeszkadzał, a ja go odczuwałem, dlatego gdy "snując się" 32 km/h dojechałem do Gartz, oni już czekali.

Zdjęć prawie nie ma, bo to nie była wycieczka, a wytapianie sadła z "Misiacza".
Następny sensowny postój był dopiero w Schwedt, gdzie "Sargath" zakupił w REWE piwko.
Myślałem, że oni popijają tylko elektrolit do akumulatorów, ale widocznie mają tam jakieś inne tryby w programie.
Ja zakupiłem również piweczko, tyle że bezalkoholowe (po lewej).

Liczyłem, że wiatr wiejący nam do tej pory w pyski, teraz nam pomoże, ale okazałem się naiwny.
Wiatr po prostu zaczął się odwracać, by na początku wiać nam w prawy bok.
Okazał jednak nam sporo łaski na otwartym odcinku wału między Friedrichsthal, a Gartz, którego za bardzo nie lubię, bo ścieżka wiedzie szczytem wału przeciwpowodziowego i rzadko wiatr tam pomaga.
Tym razem też pomagał, więc radośnie jechałem sobie te 35 km/h, licząc, że sprawia to radość również moim kompanom.
- Misiacz, bo zaśniemy, weź się rusz - usłyszałem z tyłu głos "Sargatha".
- Ale 35 km/h to za mało? - zapytałem.
Odpowiedź była taka, że rozpędzili się do 50 km/h i tyle ich widziałem ;))).
Czekali na mnie ponownie w Gartz.
Robię tu "dobrą minę do złej gry", ale tak naprawdę to wyglądałem jak bryłka soli, a w głowie mi łupało, ale ... masz ciało, coś chciało.

Wiatr zaczął wiać w pysk na serio.
Czułem, że zaczynają mnie opuszczać siły i nie przekraczałem 28-30 km/h.
Jeszcze tylko w Mescherin "powstańczo-partyzanckim zrywem" rozpędziłem się do 47,5 km/h, ale już pod górkę do Staffelde wlokłem się 18 km/h.
Na jej szczycie czekało na mnie dwóch wypoczętych i uśmiechniętych oprawców ;).
Potem znowu, 28-32 km/h i następowało odcięcie. Ani jednego km/h więcej.
Trochę pomogło zjedzenie loda na stacji LOTOSU w Kołbaskowie. Pod piekielną górkę za Kołbaskowem wjeżdżałem 26 km/h (nigdy wcześniej nie udało mi się tego zrobić), a tymczasem Jarek i Paweł znów znikali w oddali.
Na Rondzie Hakena Paweł podziękował za spokojną przejażdżkę (!!!;))), a ja z Jarkiem potoczyłem się "spacerowo" na Pomorzany.
No to "przedmuchałem zawory" :) !
P.S. Takiej średniej (27 km/h) to jeszcze "Misiacz" nie miał na takim dystansie.
Nie wiem, czy to ja nie byłem dziś w formie, czy to tylko zwykły brak szans z niezniszczalnymi maszynami? :)))
Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3064 (kcal)
Od pewnego czasu Misiacza męczy leń nieziemski, sadło się odkłada, kondycja...hmmm...więc pomyślałem sobie, że "zatrudnię" jednego z największych szczecińskich "cyborgów", Pawła "Sargatha", żeby mnie przegonił na trasie 110 km Szczecin - Schwedt - Szczecin.
Oczywiście nie do końca zdawałem sobie sprawę, na co się decyduję.
W ostatniej chwili i znienacka "rzutem na taśmę" na starcie przy TESCO pojawił się jeszcze jeden potężny szczeciński "cyborg" Jarek "Gadzik".
Choć wiedziałem, że "nie spotkaliśmy się tym razem dla przyjemności", to teraz już wiedziałem, że mam pozamiatane (tym bardziej, kiedy Paweł spojrzał na moje sakwy i zapytał: "A co Ty Misiacz, na wycieczkę się wybierasz?!" :)))
A ja cóż mogłem wystawić przeciwko takiej potędze?
Zestaw z lat 70-tych XX wieku, czyli mojego "Rosynanta" z roku 1978 i dosiadającego go "Misiacza" z roku 1972 :))).

"Rosynant", czyli czeski "Favorit" z lat 70-tych XX w.© Misiacz
Fakt, że bazuje on na czeskim "Favoricie", czyli rowerze, na którym ścigano się w wyścigach w latach 70-tych oraz eliptyczna tarcza Shimano Biopace (klik) niewiele tu pomagał, gdy naprzeciwko stał mechaniczny android "Gadzik" na oponach slickach "Schwalbe Kojak" i nowoczesny model elektroniczno-hydrauliczny androida "Sargath" na szosówce "Orbea" o masie nie przekraczającej 8 kg.
Liczyłem, że jako człowiek zasługuję na łagodny start.
Przeliczyłem się.
Czy 46 km/h to łagodny start? Hm...jak dla kogo :))).
Czułem, jak krew łupie mi w skroniach, płuca pompują powietrze jak miechy, kiedy z prędkością 35 km/h pędziłem pod górkę do Kołbaskowa.
Pędziłem?
To tylko mi się tak wydawało.
Dwie bio-maszyny, z którymi jechałem już znikały w oddali i chyba tylko tryb "Kontynuuj doświadczenia na żywej istocie" sprawił, że poczekali.
Założenia eksperymentu chyba nie całkiem były po ich myśli, skoro średnia 28,8 km/h za Mescherin uznana została za niezadowalającą.
Im wiatr w twarz nie przeszkadzał, a ja go odczuwałem, dlatego gdy "snując się" 32 km/h dojechałem do Gartz, oni już czekali.
Zdjęć prawie nie ma, bo to nie była wycieczka, a wytapianie sadła z "Misiacza".
Następny sensowny postój był dopiero w Schwedt, gdzie "Sargath" zakupił w REWE piwko.
Myślałem, że oni popijają tylko elektrolit do akumulatorów, ale widocznie mają tam jakieś inne tryby w programie.
Ja zakupiłem również piweczko, tyle że bezalkoholowe (po lewej).
Liczyłem, że wiatr wiejący nam do tej pory w pyski, teraz nam pomoże, ale okazałem się naiwny.
Wiatr po prostu zaczął się odwracać, by na początku wiać nam w prawy bok.
Okazał jednak nam sporo łaski na otwartym odcinku wału między Friedrichsthal, a Gartz, którego za bardzo nie lubię, bo ścieżka wiedzie szczytem wału przeciwpowodziowego i rzadko wiatr tam pomaga.
Tym razem też pomagał, więc radośnie jechałem sobie te 35 km/h, licząc, że sprawia to radość również moim kompanom.
- Misiacz, bo zaśniemy, weź się rusz - usłyszałem z tyłu głos "Sargatha".
- Ale 35 km/h to za mało? - zapytałem.
Odpowiedź była taka, że rozpędzili się do 50 km/h i tyle ich widziałem ;))).
Czekali na mnie ponownie w Gartz.
Robię tu "dobrą minę do złej gry", ale tak naprawdę to wyglądałem jak bryłka soli, a w głowie mi łupało, ale ... masz ciało, coś chciało.
Wiatr zaczął wiać w pysk na serio.
Czułem, że zaczynają mnie opuszczać siły i nie przekraczałem 28-30 km/h.
Jeszcze tylko w Mescherin "powstańczo-partyzanckim zrywem" rozpędziłem się do 47,5 km/h, ale już pod górkę do Staffelde wlokłem się 18 km/h.
Na jej szczycie czekało na mnie dwóch wypoczętych i uśmiechniętych oprawców ;).
Potem znowu, 28-32 km/h i następowało odcięcie. Ani jednego km/h więcej.
Trochę pomogło zjedzenie loda na stacji LOTOSU w Kołbaskowie. Pod piekielną górkę za Kołbaskowem wjeżdżałem 26 km/h (nigdy wcześniej nie udało mi się tego zrobić), a tymczasem Jarek i Paweł znów znikali w oddali.
Na Rondzie Hakena Paweł podziękował za spokojną przejażdżkę (!!!;))), a ja z Jarkiem potoczyłem się "spacerowo" na Pomorzany.
No to "przedmuchałem zawory" :) !
P.S. Takiej średniej (27 km/h) to jeszcze "Misiacz" nie miał na takim dystansie.
Nie wiem, czy to ja nie byłem dziś w formie, czy to tylko zwykły brak szans z niezniszczalnymi maszynami? :)))
Rower:Rosynant
Dane wycieczki:
109.80 km (0.00 km teren), czas: 04:04 h, avg:27.00 km/h,
prędkość maks: 47.50 km/hTemperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3064 (kcal)
Wyprawa sakwiarska do...firmy.
Czwartek, 17 maja 2012 | dodano: 17.05.2012Kategoria Szczecin i okolice
Dziś wyglądałem tak, jakbym wybierał się na wielodniową wyprawę, tymczasem wisząca na moim bagażniku sakwa zawierała laptopa, z którym przyjechałem do firmy ;).

Kiedy wracałem do domu, policja na zamkniętej dla ruchu ul. Wyszyńskiego zatrzymywała tych niepokornych, którzy nadal uważają, że nie jest zamknięta :).
Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 331 (kcal)

To nie wyprawa. To laptop w sakwie ;)))© Misiacz
Kiedy wracałem do domu, policja na zamkniętej dla ruchu ul. Wyszyńskiego zatrzymywała tych niepokornych, którzy nadal uważają, że nie jest zamknięta :).

Policyjna obława na niegrzecznych kierowców :))).© Misiacz
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
15.20 km (1.30 km teren), czas: 00:49 h, avg:18.61 km/h,
prędkość maks: 35.00 km/hTemperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 331 (kcal)
Z Gadzikiem, bratem i Krysiorkiem.
Wtorek, 15 maja 2012 | dodano: 16.05.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS
Dziś, całkiem znienacka Jarek "Gadzik" zaproponował wyjazd o 18:00. Jako, że lenia mam ostatnio sporego, więc przystałem jedynie na sztampowy spacerek na Głębokie i powrót Lasem Arkońskim do Szczecina, ale Jarek jest to chłop bezproblemowy i może jechać dokądkolwiek.
Jednocześnie na rower zachciało się wyjść mojemu bratu wraz z "Krysiorkiem", tak więc pojechaliśmy w czwórkę.

Krysiorek był doskonałym humorze, bo lubi jeździć, jednak uchwycona minka wyrażała pewną wątpliwość co do możliwości dorównania "Gadzikowi";).

Po dojechaniu do Taczaka napęd Krysiorkowego pojazdu stwierdził, że czas zawracać :).
"Krysiorek" dyplomatycznie uratował swojego tatę od kompromitacji :))).

My z "Gadzikiem" zaś potoczyliśmy się leniwie w stronę Głębokiego, skąd kluczac co nieco Lasem Arkońskim, wróciliśmy na Pomorzany.
Temperatura:12.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 475 (kcal)
Jednocześnie na rower zachciało się wyjść mojemu bratu wraz z "Krysiorkiem", tak więc pojechaliśmy w czwórkę.
Krysiorek był doskonałym humorze, bo lubi jeździć, jednak uchwycona minka wyrażała pewną wątpliwość co do możliwości dorównania "Gadzikowi";).
Po dojechaniu do Taczaka napęd Krysiorkowego pojazdu stwierdził, że czas zawracać :).
"Krysiorek" dyplomatycznie uratował swojego tatę od kompromitacji :))).
My z "Gadzikiem" zaś potoczyliśmy się leniwie w stronę Głębokiego, skąd kluczac co nieco Lasem Arkońskim, wróciliśmy na Pomorzany.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
24.10 km (7.00 km teren), czas: 01:27 h, avg:16.62 km/h,
prędkość maks: 30.00 km/hTemperatura:12.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 475 (kcal)
























