- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Wpisy archiwalne w kategorii
Z Basią...
Dystans całkowity: | 10623.60 km (w terenie 1816.80 km; 17.10%) |
Czas w ruchu: | 603:40 |
Średnia prędkość: | 16.72 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.00 km/h |
Suma kalorii: | 209454 kcal |
Liczba aktywności: | 226 |
Średnio na aktywność: | 47.01 km i 3h 16m |
Więcej statystyk |
Mrągowo-Szczecin i ... rower ;)))
Wtorek, 26 kwietnia 2011 | dodano: 26.04.2011Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
Pokonałem z Basią dość szybko odcinek Mrągowo-Szczecin. 560 km przejechaliśmy tym razem w ok. 8 godzin (wcześniej było to 9,5 godziny). Nawet nieźle jak na polskie warunki.
Oczywiście samochodem, nie żeby od razu rowerem. :)))
W Mrągowie spędzaliśmy święta u mamy i tam wybrałem się na 2 wycieczki:
1) MRĄGOWO I OKOLICA
2) DO GIŻYCKA
Zachęceni wyjątkowo szybkim przejazdem do Szczecina, wskoczyliśmy szybko po powrocie na rowerki i zrobiliśmy szybką rundkę, dla rozruszania się.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Oczywiście samochodem, nie żeby od razu rowerem. :)))
W Mrągowie spędzaliśmy święta u mamy i tam wybrałem się na 2 wycieczki:
1) MRĄGOWO I OKOLICA
2) DO GIŻYCKA
Zachęceni wyjątkowo szybkim przejazdem do Szczecina, wskoczyliśmy szybko po powrocie na rowerki i zrobiliśmy szybką rundkę, dla rozruszania się.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
6.00 km (3.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Test kolejnego siodła Basi...może już ostatni? ;)))
Środa, 20 kwietnia 2011 | dodano: 20.04.2011Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
Po odrzuceniu z oczywistych względów siodła żelowego przyszedł czas na ofiarowane przez Jarka "Gadabagiennego" sztywne siodło skórzane - więcej w poprzedniej relacji.
Jak wiadomo, siodło skórzane wymaga pewnego czasu na idealne dopasowanie się kształtem do zadu właściciela.
To było dziewicze wręcz i przyjdzie mi je rozjeździć, żaden kłopot. Basia piszczała, że pupa boli. ;)
Tym razem Gadzik zaoferował więc Basi siodło od radzieckiego roweru "Ukraina", które może mieć tyle lat co ja, znalezione w klamotach u wujka. Troszkę się napracowałem nad nim, nasączałem ciekłą parafiną skórę, polerowałem, parę godzin powalczyłem ze sprężynami i czyszczeniem. Brakuje mi jeszcze 2 nitów, została jedna poprawka w konstrukcji, ale już dziś okazało się, że jeździ się na tym jak w Lexusie, rower płynie. W zasadzie to rower - jak każdy rower - podskakuje na wybojach czy bruku, ale do rowerzysty niewiele z tego podskakiwania dochodzi, bo wyłapują to takie sprężyny (pod skórą są dodatkowe sprężyny naciągnięte poziomo).
W połączeniu z miękkim przednim amorkiem daje to niesamowity komfort, sam sprawdzałem. Przekłada się to oczywiście na wolniejszą jazdę, ale akurat komfort jest tu priorytetem.
Wzór przypomina Brooksa, ale kiedyś po prostu robiono takie siodła, efekt dość ciekawy przy nowoczesnym trekkingu, ale ważniejszy jest własny zad niż wrażenia widzów. ;)
Gadziku, dziękujemy ponownie - już wiesz, że się odwdzięczymy, nie wymigasz się od wyrazów wdzięczności! ;)))
Pojechaliśmy dziś na Głębokie, Basia nadal ćwiczy przed planowanym wyjazdem na Rugię.
Na postoju Basia cyknęła mi fotkę od tyłu. Chodziło o pokazanie imiennej koszulki z napisem "Misiacz" nad tyłkiem.
Takie imienne koszulki wraz z TC TEAM otrzymaliśmy od sponsora.
P.S. Słowa Basi po powrocie - "Nie boli" - bezcenne!!! ;)))
Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 522 (kcal)
Jak wiadomo, siodło skórzane wymaga pewnego czasu na idealne dopasowanie się kształtem do zadu właściciela.
To było dziewicze wręcz i przyjdzie mi je rozjeździć, żaden kłopot. Basia piszczała, że pupa boli. ;)
Tym razem Gadzik zaoferował więc Basi siodło od radzieckiego roweru "Ukraina", które może mieć tyle lat co ja, znalezione w klamotach u wujka. Troszkę się napracowałem nad nim, nasączałem ciekłą parafiną skórę, polerowałem, parę godzin powalczyłem ze sprężynami i czyszczeniem. Brakuje mi jeszcze 2 nitów, została jedna poprawka w konstrukcji, ale już dziś okazało się, że jeździ się na tym jak w Lexusie, rower płynie. W zasadzie to rower - jak każdy rower - podskakuje na wybojach czy bruku, ale do rowerzysty niewiele z tego podskakiwania dochodzi, bo wyłapują to takie sprężyny (pod skórą są dodatkowe sprężyny naciągnięte poziomo).
W połączeniu z miękkim przednim amorkiem daje to niesamowity komfort, sam sprawdzałem. Przekłada się to oczywiście na wolniejszą jazdę, ale akurat komfort jest tu priorytetem.
Siodło "Ukraina". Stare, skórzane, zabytek wręcz.© Misiacz
Wzór przypomina Brooksa, ale kiedyś po prostu robiono takie siodła, efekt dość ciekawy przy nowoczesnym trekkingu, ale ważniejszy jest własny zad niż wrażenia widzów. ;)
Gadziku, dziękujemy ponownie - już wiesz, że się odwdzięczymy, nie wymigasz się od wyrazów wdzięczności! ;)))
Pojechaliśmy dziś na Głębokie, Basia nadal ćwiczy przed planowanym wyjazdem na Rugię.
W Lasku Arkońskim. Szczecin.© Misiacz
Na postoju Basia cyknęła mi fotkę od tyłu. Chodziło o pokazanie imiennej koszulki z napisem "Misiacz" nad tyłkiem.
Takie imienne koszulki wraz z TC TEAM otrzymaliśmy od sponsora.
Koszulka Misiacz. TC TEAM. Od sponsora.© Misiacz
P.S. Słowa Basi po powrocie - "Nie boli" - bezcenne!!! ;)))
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
23.83 km (6.00 km teren), czas: 01:33 h, avg:15.37 km/h,
prędkość maks: 29.00 km/hTemperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 522 (kcal)
Rozładować Max Vqrv II.
Poniedziałek, 18 kwietnia 2011 | dodano: 18.04.2011Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
Kontynuacja trendu przedpołudniowego. Tym razem z Basią. Troszkę pomogło.
Temperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 350 (kcal)
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
17.53 km (1.00 km teren), czas: 01:16 h, avg:13.84 km/h,
prędkość maks: 33.00 km/hTemperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 350 (kcal)
Z ciocią Basią, wujkiem Misiaczem i tatą...ciąg dalszy!
Niedziela, 17 kwietnia 2011 | dodano: 17.04.2011Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
Po wczorajszym wyjeździe do Schwedt jestem nieco leniwy, więc pozwólcie, że głos oddam mojej 2,5-rocznej bratanicy Krysi, z której talentów literackich i jej opisu znajdującego się TUTAJ postanawiam bezczelnie skorzystać! ;)))
Oto i on:
***
Dziś znów wyciągnęłam ciocię Basię i tatę na rower, bo wujek Misiacz – to oczywiste – ma poważną cyklozę i jego wyciągać nie trzeba, co najwyżej w drugą stronę. ;) Wczoraj dał sobie nieco w kość, a dziś postanowił się zrelaksować w moim znakomitym towarzystwie. ;)))
Każdy wyjazd to dla mnie niesamowita radocha, wujek z ciocią dają zbożowe batoniki, wiatr szumi w kasku…o kurczę …jakie to zaj...!!! ;))) Wybaczcie zwrot, ale naprawdę było tak fajnie!
Może byśmy już pojechali dalej, co?
Rowerkami przemknęliśmy w okolicach ul. Szafera i wjechaliśmy w las. Jazda terenowa może być, nawet fajnie się buja siedzisko. Najważniejsze jednak, że dojechaliśmy wreszcie do polany w pobliżu jeziora Głębokie. Czekała tam na mnie druga połówka batonika!!!
Tu wujek Misiacz robi sobie ze mną zdjęcie.
Nie powiem, jak głośno się cieszyłam, damie nie wypada. ;) Za to jak dama umiem nóżkę na nóżkę założyć i wyszczerzyć kły do zdjęcia, a co.
Uczę się bycia celebrytką z Bikestats! ;)))
W drodze powrotnej spotkaliśmy rodzinkę, a potem jeszcze dwóch Pawłów, kolegów wujka z Bikestats. Paweł "Sargath" mnie rozpoznał, widać znana już jestem nawet wśród profesjonalistów! ;)
Po drodze pogoniliśmy parę durnych lasek szwendających się po ścieżce rowerowej i pomknęliśmy do domu.
Na ul. Taczaka tak poganiałam tatę, że stracił głowę i nacisnął ostro na pedały i szybko oddaliliśmy się od wujka i cioci. Potem tata trochę ochłonął, rodzinka dojechała i w komplecie wróciliśmy do celu.
Temperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 502 (kcal)
Oto i on:
***
Dziś znów wyciągnęłam ciocię Basię i tatę na rower, bo wujek Misiacz – to oczywiste – ma poważną cyklozę i jego wyciągać nie trzeba, co najwyżej w drugą stronę. ;) Wczoraj dał sobie nieco w kość, a dziś postanowił się zrelaksować w moim znakomitym towarzystwie. ;)))
Każdy wyjazd to dla mnie niesamowita radocha, wujek z ciocią dają zbożowe batoniki, wiatr szumi w kasku…o kurczę …jakie to zaj...!!! ;))) Wybaczcie zwrot, ale naprawdę było tak fajnie!
O matko! Rower jest zajefajny!!!© Misiacz
Może byśmy już pojechali dalej, co?
Rowerkami przemknęliśmy w okolicach ul. Szafera i wjechaliśmy w las. Jazda terenowa może być, nawet fajnie się buja siedzisko. Najważniejsze jednak, że dojechaliśmy wreszcie do polany w pobliżu jeziora Głębokie. Czekała tam na mnie druga połówka batonika!!!
Tu wujek Misiacz robi sobie ze mną zdjęcie.
Nie powiem, jak głośno się cieszyłam, damie nie wypada. ;) Za to jak dama umiem nóżkę na nóżkę założyć i wyszczerzyć kły do zdjęcia, a co.
Uczę się bycia celebrytką z Bikestats! ;)))
W drodze powrotnej spotkaliśmy rodzinkę, a potem jeszcze dwóch Pawłów, kolegów wujka z Bikestats. Paweł "Sargath" mnie rozpoznał, widać znana już jestem nawet wśród profesjonalistów! ;)
Po drodze pogoniliśmy parę durnych lasek szwendających się po ścieżce rowerowej i pomknęliśmy do domu.
Na ul. Taczaka tak poganiałam tatę, że stracił głowę i nacisnął ostro na pedały i szybko oddaliliśmy się od wujka i cioci. Potem tata trochę ochłonął, rodzinka dojechała i w komplecie wróciliśmy do celu.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
25.30 km (6.00 km teren), czas: 01:40 h, avg:15.18 km/h,
prędkość maks: 30.50 km/hTemperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 502 (kcal)
Dalej z Basią...i niesamowita szczodrość Gadzika!!!
Poniedziałek, 11 kwietnia 2011 | dodano: 11.04.2011Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
To miała być kolejna przejażdżka z Basią, ot kolejny trening dla niej w jeździe na rowerze, a zrobiło się prawie że wieloetapowe spotkanie BS. ;)))
Zaplanowaliśmy, że pojedziemy przez Centralny i Taczaka nad jezioro Głębokie i tak w sumie zrobiliśmy. Zatrzymaliśmy się przy Lidlu przy ul. Modrej, do którego wszedłem na moment, żeby kupić batoniki muesli. Wychodzę, patrzę...a tam Basia w najlepsze gawędzi sobie z Atheną i Odysseusem z BS. Nie znali oni Basi osobiście, ale...poznali ją po kolorze kubraczka (Athena) i po moim rowerze (zdaje się, że po charakterystycznym zabytkowym siodełku ze skóry - Odysseus).
Pogawędziliśmy miło przez chwilę, a odjeżdżając podsumowałem, że cóż - takie jest życie celebrytów, że wszędzie ich widać! ;)))))))))))))))))))))
Skrótem przez poligon dojechaliśmy do Lasu Arkońskiego, gdzie zatrzymaliśmy się, by zjeść wreszcie te zakupione batoniki.
Wróciliśmy nieznacznie tylko zmienioną trasą. Będąc blisko garażu, zadzwoniłem do Jarka "Gadabagiennego" (nieodżałowanej pamięci były członek Bikestats, który zniknął z naszych stron na dobre przez jakiegoś wrednego frajera). Otóż poszukiwałem dla Basi siodełka ze skóry, żeby nie męczyła się jeżdżąc na plastikowo-żelowym gównie, które są obecnie reklamowane jako coś fantastycznego, a czym nie są i nie były. Licytacja na Allegro nie wypadła ostatnio po mojej myśli, trudno. Okazało się, że Gadzik ma do sprzedania praktycznie nieużywane, zabytkowe siodło typu "Brooks", chromy mocowania świecą, skóra jeszcze niewyprofilowana do tyłka użytkownika (niewtajemniczonym powiem, że skórzane siodło po ok. 1000 km przyjmuje kształt zadu właściciela i jest potem tak wygodne i w ogóle tak rewelacyjnie oddycha - jak to skóra, że nawet po 200 km w ogóle nie występuje problem bólu tyłka).
Jest nieco porysowane, ale to wynika z jego wieku - po odpowiednim nawoskowaniu i napastowaniu będzie jak nowe. Tu na zdjęciu jest zaraz po założeniu i powiem, że nawet posiadając nieugniecioną skórę jest już teraz o 200% wygodniejsze od żelowego badziewia.
A TERAZ HIT DNIA:
GADZIK SIODEŁKO TO MI...SPREZENTOWAŁ!!!
Proszę o poradę, nie wiem jak się odwdzięczyć za coś takiego (za nowego Brooksa ze sklepu zapłaciłbym przynajmniej 280 zł). Uczta? Impreza? Grill? Coś do roweru?
Czy Gadzik to zaakceptuje?
Jarek, jeszcze raz wielkie dzięki, prezenty w postaci takich rarytasów nie trafiają się prawie nigdy! Czym zasłużyłem?
P.S. Czy są chętni na żelowe Selle Italia, które zdjąłem ze sztycy? ;)))
Temperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 493 (kcal)
Zaplanowaliśmy, że pojedziemy przez Centralny i Taczaka nad jezioro Głębokie i tak w sumie zrobiliśmy. Zatrzymaliśmy się przy Lidlu przy ul. Modrej, do którego wszedłem na moment, żeby kupić batoniki muesli. Wychodzę, patrzę...a tam Basia w najlepsze gawędzi sobie z Atheną i Odysseusem z BS. Nie znali oni Basi osobiście, ale...poznali ją po kolorze kubraczka (Athena) i po moim rowerze (zdaje się, że po charakterystycznym zabytkowym siodełku ze skóry - Odysseus).
Pogawędziliśmy miło przez chwilę, a odjeżdżając podsumowałem, że cóż - takie jest życie celebrytów, że wszędzie ich widać! ;)))))))))))))))))))))
Skrótem przez poligon dojechaliśmy do Lasu Arkońskiego, gdzie zatrzymaliśmy się, by zjeść wreszcie te zakupione batoniki.
Trekkingi w lesie. Szczecin.© Misiacz
Wróciliśmy nieznacznie tylko zmienioną trasą. Będąc blisko garażu, zadzwoniłem do Jarka "Gadabagiennego" (nieodżałowanej pamięci były członek Bikestats, który zniknął z naszych stron na dobre przez jakiegoś wrednego frajera). Otóż poszukiwałem dla Basi siodełka ze skóry, żeby nie męczyła się jeżdżąc na plastikowo-żelowym gównie, które są obecnie reklamowane jako coś fantastycznego, a czym nie są i nie były. Licytacja na Allegro nie wypadła ostatnio po mojej myśli, trudno. Okazało się, że Gadzik ma do sprzedania praktycznie nieużywane, zabytkowe siodło typu "Brooks", chromy mocowania świecą, skóra jeszcze niewyprofilowana do tyłka użytkownika (niewtajemniczonym powiem, że skórzane siodło po ok. 1000 km przyjmuje kształt zadu właściciela i jest potem tak wygodne i w ogóle tak rewelacyjnie oddycha - jak to skóra, że nawet po 200 km w ogóle nie występuje problem bólu tyłka).
Jest nieco porysowane, ale to wynika z jego wieku - po odpowiednim nawoskowaniu i napastowaniu będzie jak nowe. Tu na zdjęciu jest zaraz po założeniu i powiem, że nawet posiadając nieugniecioną skórę jest już teraz o 200% wygodniejsze od żelowego badziewia.
Siodełko. Zabytek. Skóra. 1.© Misiacz
Siodełko. Zabytek. Skóra. 2.© Misiacz
Siodełko. Zabytek. Skóra. 3.© Misiacz
A TERAZ HIT DNIA:
GADZIK SIODEŁKO TO MI...SPREZENTOWAŁ!!!
Proszę o poradę, nie wiem jak się odwdzięczyć za coś takiego (za nowego Brooksa ze sklepu zapłaciłbym przynajmniej 280 zł). Uczta? Impreza? Grill? Coś do roweru?
Czy Gadzik to zaakceptuje?
Jarek, jeszcze raz wielkie dzięki, prezenty w postaci takich rarytasów nie trafiają się prawie nigdy! Czym zasłużyłem?
P.S. Czy są chętni na żelowe Selle Italia, które zdjąłem ze sztycy? ;)))
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
25.60 km (8.00 km teren), czas: 01:43 h, avg:14.91 km/h,
prędkość maks: 32.00 km/hTemperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 493 (kcal)
Leczenie z głupoty prędkości średniej. Niemcy. Basia. Krysia.
Niedziela, 10 kwietnia 2011 | dodano: 10.04.2011Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Skąd taki tytuł? Można by powiedzieć, że to długa historia, ale w sumie czemu nie miałbym jej opisać? Otóż ostatnio zabieram Basię na wycieczki, dopiero się wprawia i stwierdziłem, że nie będę wpisywał tak niskich średnich prędkości, bo zasadniczo sam tak nie jeżdżę. Chciałem wiedzieć po prostu, jakie mam roczne możliwości wykręcenia MAKSYMALNEJ możliwej do uzyskania przeze mnie średniej. Stanąłem na rozdrożu, bo chcąc poznać moje roczne możliwości wykręcenia takiej to średniej mogłem stać się w oczach niektórych oszustem. Doszedłem do wniosku, że powinienem mieć kilka batonów w różnych kategoriach (np. sam, z Basią, z Cyborgami). Niestety, takich opcji nie ma.
Po moim wczorajszym wpisie bez podania średniej rozpoczęło się coś w rodzaju nagonki na Misiacza...
Długo na ten temat rozmawialiśmy na GG ze Shrinkiem, było trochę argumentów, trochę filozofowania. Po dłuższym czasie jednak mnie coś olśniło!
Przypomniałem sobie, że zakładając parę lat temu konto na BS, zakładałem je z myślą, że będę tu opisywał i fotograficznie dokumentował wycieczki.
O czymś takim jak średnia w ogóle nie myślałem.
Od niedawna zacząłem jeździć z różnego rodzaju szybkimi harpaganami i chyba padło mi od tego pędu na głowę. Zacząłem - zupełnie bez sensu - dbać o to, jaka mi średnia wychodzi. Czy ja jestem jakimś wyczynowcem?!
Dziś zadałem sobie pytanie:
- Misiacz, po ch...Ci cały ten pęd po średnią, niech sobie inni wariują, jeździsz dla siebie i powinieneś mieć tę całą psychozę AVG głęboko w dupie!
Co też dokładnie uczyniłem. Od dzisiaj średnią mam głęboko w zadzie. Wyjdzie taka jaka wyjdzie, a nie dlatego, że ją nakręcam celowo.
Czy to będzie 13 km/h czy 27 km/h - JAKIE TO MA ZNACZENIE??!!
Czasem wystarczy przebłysk mądrości... ;)))
No, a teraz do rzeczy. Wycieczki dziś były dwie. Na pierwszą ruszyłem z Robertem "Sakwiarzem" w stronę granicy niemieckiej.
Chcieliśmy zobaczyć, na jakim etapie znajduje się budowa drogi, która ma biec od Warnika do Ladenthin-Schwennenz.
Wichura po polach hulała dziś nieziemska. Na szczęście za Warzymicami droga wiła się tak, że przed Smolęcinem mieliśmy wiatr w plecy.
Co ciekawe, dzisiejszy Vmax - blisko 50 km/h - wykręciliśmy...pod górę przed Smolęcinem!
Tak wiało w plecy!!! Jeszcze nigdy nie podjeżdżałem pod górę z taką prędkością! ;)
Planowana droga przez granicę biegnie od zakrętu przed miejscowością Warnik i jest oznaczona stosownymi tablicami (to ta rozryta ziemia za mną z wyciętymi krzakami). Na razie Polacy zrobili tylko tyle.
Ponieważ roboty nie idą po naszej stronie zbyt szybko, pozostała nam jazda po polu, ale jechało się całkiem nieźle.
Ta kupa kamieni to inwestycja po polskiej stronie.
Na drugim planie widać wykonaną podbudowę drogi po stronie niemieckiej. Wg tablicy po niemieckiej stronie, inwestycja ma być gotowa w czerwcu tego roku.
Kiedy będzie gotowa po naszej...nie mam pojęcia. Sądząc po zaawansowaniu prac, może w 2020! ;)))
Dojeżdżając do granicy, miałem nadzieję, że nie powtórzy się historia z rowem granicznym, którą opisałem TUTAJ. ;)))
Powtórzyła się...
Jak już wlazłem do tego rowu, to teraz muszę z niego wyleźć. ;)
Podbudowa po stronie niemieckiej, nie wszędzie jeszcze utwardzona, udało mi się zakopać.
Po dojechaniu do Ladenthin skierowaliśmy się na Schwennenz, a stamtąd polną drogą dojechaliśmy do granicy w Bobolinie.
Od Bobolina wiatr dął nam w plecy i jechało się znakomicie.
Niestety, po dojechaniu do Szczecina, wsiadając na rower i ruszając, zahaczyłem butem o osłonę łańcucha i ją połamałem. :(((
Rowerek wygląda na troszkę okaleczony, ale mam nadzieję, że uda mi się dokupić taką osłonę.
Potem nastąpiła krótka przerwa na odpoczynek i kawkę w domu, po czym zabrałem ponownie Basię (załapała wirusa cyklozy;))) i pojechaliśmy pod blok mojego brata, który zechciał wreszcie wsiąść na rower, a co ważniejsze - zabrał ze sobą Krysiorka.
Z Basią, Krysią i moim bratem powolutku potoczyliśmy się w stronę ul. Taczaka.
Stamtąd skręciliśmy w Łukasińskiego i dojechaliśmy do Mierzyna, gdzie mieliśmy krótką przerwę.
Tu Krysiorek zaciesza, choć wcale to tak nie wygląda. ;)))
.
Aaaa...brat też zaciesza! ;)
A tu grupowe wciąganie batoników w przysiadzie. ;)
W sumie z tą ekipą zrobiliśmy ok. 20,5 km i powiem, że była to również bardzo udana wycieczka!
P.S. Dziś chrzest bojowy ciuchów TC-TEAM (koszulka imienna z napisem MISIACZ TC plus spodenki) otrzymanych przeze mnie i resztę Cyborgów TC od sponsora, czyli naszej firmy Technic-Control.
:)
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1219 (kcal)
Po moim wczorajszym wpisie bez podania średniej rozpoczęło się coś w rodzaju nagonki na Misiacza...
Długo na ten temat rozmawialiśmy na GG ze Shrinkiem, było trochę argumentów, trochę filozofowania. Po dłuższym czasie jednak mnie coś olśniło!
Przypomniałem sobie, że zakładając parę lat temu konto na BS, zakładałem je z myślą, że będę tu opisywał i fotograficznie dokumentował wycieczki.
O czymś takim jak średnia w ogóle nie myślałem.
Od niedawna zacząłem jeździć z różnego rodzaju szybkimi harpaganami i chyba padło mi od tego pędu na głowę. Zacząłem - zupełnie bez sensu - dbać o to, jaka mi średnia wychodzi. Czy ja jestem jakimś wyczynowcem?!
Dziś zadałem sobie pytanie:
- Misiacz, po ch...Ci cały ten pęd po średnią, niech sobie inni wariują, jeździsz dla siebie i powinieneś mieć tę całą psychozę AVG głęboko w dupie!
Co też dokładnie uczyniłem. Od dzisiaj średnią mam głęboko w zadzie. Wyjdzie taka jaka wyjdzie, a nie dlatego, że ją nakręcam celowo.
Czy to będzie 13 km/h czy 27 km/h - JAKIE TO MA ZNACZENIE??!!
Czasem wystarczy przebłysk mądrości... ;)))
No, a teraz do rzeczy. Wycieczki dziś były dwie. Na pierwszą ruszyłem z Robertem "Sakwiarzem" w stronę granicy niemieckiej.
Chcieliśmy zobaczyć, na jakim etapie znajduje się budowa drogi, która ma biec od Warnika do Ladenthin-Schwennenz.
Wichura po polach hulała dziś nieziemska. Na szczęście za Warzymicami droga wiła się tak, że przed Smolęcinem mieliśmy wiatr w plecy.
Co ciekawe, dzisiejszy Vmax - blisko 50 km/h - wykręciliśmy...pod górę przed Smolęcinem!
Tak wiało w plecy!!! Jeszcze nigdy nie podjeżdżałem pod górę z taką prędkością! ;)
Planowana droga przez granicę biegnie od zakrętu przed miejscowością Warnik i jest oznaczona stosownymi tablicami (to ta rozryta ziemia za mną z wyciętymi krzakami). Na razie Polacy zrobili tylko tyle.
Ponieważ roboty nie idą po naszej stronie zbyt szybko, pozostała nam jazda po polu, ale jechało się całkiem nieźle.
Ta kupa kamieni to inwestycja po polskiej stronie.
Na drugim planie widać wykonaną podbudowę drogi po stronie niemieckiej. Wg tablicy po niemieckiej stronie, inwestycja ma być gotowa w czerwcu tego roku.
Kiedy będzie gotowa po naszej...nie mam pojęcia. Sądząc po zaawansowaniu prac, może w 2020! ;)))
Dojeżdżając do granicy, miałem nadzieję, że nie powtórzy się historia z rowem granicznym, którą opisałem TUTAJ. ;)))
Powtórzyła się...
Przedzieram się przez rów graniczny. Polska - Niemcy.© Misiacz
Jak już wlazłem do tego rowu, to teraz muszę z niego wyleźć. ;)
Podbudowa po stronie niemieckiej, nie wszędzie jeszcze utwardzona, udało mi się zakopać.
Po dojechaniu do Ladenthin skierowaliśmy się na Schwennenz, a stamtąd polną drogą dojechaliśmy do granicy w Bobolinie.
Od Bobolina wiatr dął nam w plecy i jechało się znakomicie.
Niestety, po dojechaniu do Szczecina, wsiadając na rower i ruszając, zahaczyłem butem o osłonę łańcucha i ją połamałem. :(((
Rowerek wygląda na troszkę okaleczony, ale mam nadzieję, że uda mi się dokupić taką osłonę.
Potem nastąpiła krótka przerwa na odpoczynek i kawkę w domu, po czym zabrałem ponownie Basię (załapała wirusa cyklozy;))) i pojechaliśmy pod blok mojego brata, który zechciał wreszcie wsiąść na rower, a co ważniejsze - zabrał ze sobą Krysiorka.
Z Basią, Krysią i moim bratem powolutku potoczyliśmy się w stronę ul. Taczaka.
Stamtąd skręciliśmy w Łukasińskiego i dojechaliśmy do Mierzyna, gdzie mieliśmy krótką przerwę.
Tu Krysiorek zaciesza, choć wcale to tak nie wygląda. ;)))
.
Aaaa...brat też zaciesza! ;)
A tu grupowe wciąganie batoników w przysiadzie. ;)
W sumie z tą ekipą zrobiliśmy ok. 20,5 km i powiem, że była to również bardzo udana wycieczka!
P.S. Dziś chrzest bojowy ciuchów TC-TEAM (koszulka imienna z napisem MISIACZ TC plus spodenki) otrzymanych przeze mnie i resztę Cyborgów TC od sponsora, czyli naszej firmy Technic-Control.
:)
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
57.61 km (8.00 km teren), czas: 03:17 h, avg:17.55 km/h,
prędkość maks: 49.30 km/hTemperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1219 (kcal)
Z Basią na poważniej. Schwennenz in Deutschland.
Sobota, 9 kwietnia 2011 | dodano: 09.04.2011Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Dziś Basia zrobiła naprawdę ponad 400% normy! ;))) Po ostatnich Basiowych wprawkach rowerowych po 7 km i 8 km, dzisiejszy wyjazd mogę wręcz nazwać wyprawą!!! ;)))
Pojechaliśmy na rowerkach przez Przecław, Będargowo do Schwennenz.
Zanim jednak do tego doszło, troszkę czasu zajęło nam się wygrzebanie z domu, my już tak mamy. Basia zapomniała dokumentów i tu na nią czekam pod domem.
Kiedy wreszcie ruszyliśmy, była 12:30, ale w sumie przecież daleko nie planowaliśmy jechać.
W drodze za Będargowem wichura dawała nam ostro w twarz.
Kiedy wreszcie skręciliśmy w stronę granicy, wichurę mieliśmy już "tylko boczną".
Będąc już po stronie niemieckiej zatrzymaliśmy się na herbatkę z termosu.
Uliczka w Schwennenz.
Nie przyjechałem do tej wioseczki tylko i wyłącznie w celach turystycznych, ale też aby połączyć przyjemne z przyjemnym, czyli wymienić trzy puste "Radebergery" na trzy pełne (w sklepiku p. Anke Schumann).
Po zakupach zatrzymaliśmy się jeszcze w "centrum" Schwennenz, aby coś przekąsić.
Jem, patrzę...a tu pomyka Monter61, który był jednym z uczestników ostatniej wycieczki na wyspę Rugię.
Świat nie jest zbyt duży.
Jak widać z kolejnego zdjęcia, dalej jechaliśmy już z Monterem. Tu zmykają mi z Basią pod górkę do Bobolina.
Na górce skręciliśmy w stronę Warnika, a wiatr tym razem był naszym wspaniałym sprzymierzeńcem, bo z pełną siłą dmuchał nam w plecy.
Koloryt pól mówi wyraźnie, że wiosna nadeszła!!!
P.S. Przypomniałem sobie, że nie dla średniej jeżdżę...to odnośnie całego cyrku z wpisami w komentarzach.
Temperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 671 (kcal)
Pojechaliśmy na rowerkach przez Przecław, Będargowo do Schwennenz.
Zanim jednak do tego doszło, troszkę czasu zajęło nam się wygrzebanie z domu, my już tak mamy. Basia zapomniała dokumentów i tu na nią czekam pod domem.
Kiedy wreszcie ruszyliśmy, była 12:30, ale w sumie przecież daleko nie planowaliśmy jechać.
W drodze za Będargowem wichura dawała nam ostro w twarz.
Kiedy wreszcie skręciliśmy w stronę granicy, wichurę mieliśmy już "tylko boczną".
Będąc już po stronie niemieckiej zatrzymaliśmy się na herbatkę z termosu.
Uliczka w Schwennenz.
Nie przyjechałem do tej wioseczki tylko i wyłącznie w celach turystycznych, ale też aby połączyć przyjemne z przyjemnym, czyli wymienić trzy puste "Radebergery" na trzy pełne (w sklepiku p. Anke Schumann).
Po zakupach zatrzymaliśmy się jeszcze w "centrum" Schwennenz, aby coś przekąsić.
Jem, patrzę...a tu pomyka Monter61, który był jednym z uczestników ostatniej wycieczki na wyspę Rugię.
Świat nie jest zbyt duży.
Jak widać z kolejnego zdjęcia, dalej jechaliśmy już z Monterem. Tu zmykają mi z Basią pod górkę do Bobolina.
Na górce skręciliśmy w stronę Warnika, a wiatr tym razem był naszym wspaniałym sprzymierzeńcem, bo z pełną siłą dmuchał nam w plecy.
Koloryt pól mówi wyraźnie, że wiosna nadeszła!!!
Pola przed Warnikiem.© Misiacz
P.S. Przypomniałem sobie, że nie dla średniej jeżdżę...to odnośnie całego cyrku z wpisami w komentarzach.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
33.55 km (4.00 km teren), czas: 02:27 h, avg:13.69 km/h,
prędkość maks: 31.00 km/hTemperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 671 (kcal)
Trenowanie Basi, blisko 100 % wzrost! ;)))
Czwartek, 7 kwietnia 2011 | dodano: 07.04.2011Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
Rozkręcania Basi ciąg dalszy, tym razem dojechaliśmy "aż" do Mierzyna.
W stosunku do ostatniego wyjazdu postęp o 100% !!! ;)))
Dodam, że ostatnio udało się przejechać "całe" 8 km!!! ;)))
Średniej nawet nie podaję, bo to przecież nie moja średnia...
Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 333 (kcal)
W stosunku do ostatniego wyjazdu postęp o 100% !!! ;)))
Nad bajorkiem przy Derdowskiego.© Misiacz
Dodam, że ostatnio udało się przejechać "całe" 8 km!!! ;)))
Średniej nawet nie podaję, bo to przecież nie moja średnia...
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
16.69 km (3.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 30.50 km/hTemperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 333 (kcal)
Z Basią...
Poniedziałek, 4 kwietnia 2011 | dodano: 04.04.2011Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
Przejażdżki, które mają stopniowo rozwinąć się w trening Basi przed naszą wyprawą na Rugię...
Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 173 (kcal)
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
8.50 km (2.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 33.00 km/hTemperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 173 (kcal)
320 km, czyli weekendowego hard-core'u "ciąg dalszy" :)
Niedziela, 6 marca 2011 | dodano: 06.03.2011Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
Cały weekend na rowerze! Blisko 320 km!
Piątek: 203 km z Gadzikiem przez Hochensaaten
Sobota: Szczeciński rajd BS do Locknitz. Prawie Masa Krytyczna!
Naprawdę sporo przejechałem, ale cykloza nie wybiera. Choć miałem wypoczywać, to skusiłem się...a raczej skusiłem Basię na krótką przejażdżkę w celu wypróbowania jej nowego roweru. Dokonałem drobnych regulacji i powiedziałem Basi, żeby sprawdziła, czy wszystko OK.
Czekam...
Czekam...
Czekam...
Nie ma. Pojechała i nie ma. Objechałem osiedle kilkakrotnie. Nie ma!
Minęło 20 minut, nie ma.
Pojechałem w stronę Centralnego, na liczniku już prawie 5 km...patrzę, a tam Basia.
Jak małe dziecko, wsiadła na nową zabaweczkę i tyle...po prostu pojechała sobie i już. Tylko klapsa w dupę dać!
Zrobiliśmy parę kółek, rowerek spisuje się znakomicie, Basia na nim też.
Temperatura:5.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 253 (kcal)
Piątek: 203 km z Gadzikiem przez Hochensaaten
Sobota: Szczeciński rajd BS do Locknitz. Prawie Masa Krytyczna!
Naprawdę sporo przejechałem, ale cykloza nie wybiera. Choć miałem wypoczywać, to skusiłem się...a raczej skusiłem Basię na krótką przejażdżkę w celu wypróbowania jej nowego roweru. Dokonałem drobnych regulacji i powiedziałem Basi, żeby sprawdziła, czy wszystko OK.
Czekam...
Czekam...
Czekam...
Nie ma. Pojechała i nie ma. Objechałem osiedle kilkakrotnie. Nie ma!
Minęło 20 minut, nie ma.
Pojechałem w stronę Centralnego, na liczniku już prawie 5 km...patrzę, a tam Basia.
Jak małe dziecko, wsiadła na nową zabaweczkę i tyle...po prostu pojechała sobie i już. Tylko klapsa w dupę dać!
Zrobiliśmy parę kółek, rowerek spisuje się znakomicie, Basia na nim też.
KTM i Prophete na Ruskiej.© Misiacz
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
12.15 km (4.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 30.40 km/hTemperatura:5.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 253 (kcal)