- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2015
Dystans całkowity: | 471.37 km (w terenie 60.00 km; 12.73%) |
Czas w ruchu: | 20:25 |
Średnia prędkość: | 18.54 km/h |
Maksymalna prędkość: | 51.00 km/h |
Suma kalorii: | 9768 kcal |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 33.67 km i 3h 24m |
Więcej statystyk |
Hokus-pokus! :)
Środa, 30 września 2015 | dodano: 30.09.2015Kategoria Szczecin i okolice
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
6.51 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 26.00 km/hTemperatura:11.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 134 (kcal)
Na "Toffiku" Basi do "Biedrony".
Poniedziałek, 28 września 2015 | dodano: 28.09.2015Kategoria Szczecin i okolice
Na zakupy rowerkiem Basi. :)
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 40 (kcal)
Rower:Toffik
Dane wycieczki:
2.32 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 25.00 km/hTemperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 40 (kcal)
Niedzielna snujnia z Basią i "Bronikiem".
Niedziela, 27 września 2015 | dodano: 27.09.2015Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Z Basią...
Najpierw pojechaliśmy na lody na ul. Rajskiego do "Marczaka". Bardzo dobre.
Potem potoczyliśmy się w stronę Jasnych Błoni.
Nasz Urząd Miejski po remoncie prezentuje się znakomicie.
Koło "Arkonki" spotkaliśmy Elę "Michałkową", z którą pożegnaliśmy się przy ul. Inspektowej, po czym pojechaliśmy na tatową działkę, gdzie zamówiliśmy pizzę z "Pepperoni".
To już drugi wyjazd Basiowego "Toffika".
W oczekiwaniu na pizzę na działce.
Bardzo sympatyczny i relaksujący wyjazd.
Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 468 (kcal)
Potem potoczyliśmy się w stronę Jasnych Błoni.
Nasz Urząd Miejski po remoncie prezentuje się znakomicie.
Koło "Arkonki" spotkaliśmy Elę "Michałkową", z którą pożegnaliśmy się przy ul. Inspektowej, po czym pojechaliśmy na tatową działkę, gdzie zamówiliśmy pizzę z "Pepperoni".
To już drugi wyjazd Basiowego "Toffika".
W oczekiwaniu na pizzę na działce.
Bardzo sympatyczny i relaksujący wyjazd.
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
23.30 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 31.00 km/hTemperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 468 (kcal)
Test nowego mieszczucha Basi - Toffika.
Niedziela, 20 września 2015 | dodano: 20.09.2015Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
5.80 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 25.00 km/hTemperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 117 (kcal)
Na fiszbułę Hackerle. Z wiatrem w każdą stronę..
Sobota, 19 września 2015 | dodano: 20.09.2015Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Z niezrozumiałych powodów Imbissik w Rieth jest zamykany już od 5 października i otwierany dopiero na wiosnę, więc postanowiliśmy z Basią wybrać się na jedną z ostatnich w tym roku fiszbuł Hackerle (o ile nie ostatnią).
Okolica tradycyjnie ta sama, ale jesteśmy od niej uzależnieni, to jak nałóg.
Mimo zapowiedzi deszczu odtańczyliśmy "Taniec Słońca" i z rana ruszyliśmy samochodem do Niemiec z rowerami na dachu. Na około 15 minut utknęliśmy w korku w Szczecinie, bo odbywał się bieg maratoński, więc w Rieth pojawiliśmy się po godzinie 10:30.
Tymczasem z Głębokiego w to samo miejsce ruszała grupa naszych znajomych rowerzystów.
Ponieważ jeszcze nie odczuwaliśmy mocno głodu, najpierw pojechaliśmy na przystań, gdzie do znudzenia fotografuję "swoje" łódeczki (też jakiś nałóg to jest). ;)
Misiacz, dość tych łódek, Hackerle czeka! ;)
Jadąc do Imbissu w końcu zatrzymałem się, by cyknąć fotkę miejscowemu kościołowi.
Do Imbissu dotarliśmy w momencie jego otwierania (godzina 11:00), więc byliśmy pierwszymi gośćmi.
Atmosfera w tym miejscu jest tak niesamowicie sielska, że moglibyśmy tu siedzieć godzinami, zupełnie zapominając o rowerach. :)
Fiszbuła Hackerle jest jak zawsze przepyszna, choć wygląd pozostawia wiele do życzenia. )))
Niezbyt chętnie opuściliśmy to miejsce, ale jeździć też lubimy i skierowaliśmy się szutrowym skrótem na Luckow.
W wielu niemieckich miejscowościach odbywały się dziś jakieś festyny, w Luckow było podobnie.
Naszym celem była malownicza plaża w Bellin, którą "odkryłem" jakiś czas temu.
Woda przy brzegu była bardzo ciepła.
Na dnie pełzające małże kreśliły ciekawe wzorki.
Oczywiście stąd też nie chciało nam się odjeżdżać. ;)
Ruszyliśmy teraz w kierunku Altwarp. Co nas zadziwiało to wiatr.
W którąkolwiek stronę byśmy nie jechali - zawsze nam pomagał. Zadziwiający przypadek.
Dodatkowo, tego dnia noga nam wyjątkowo "podawała".
W Altwarp pełno ludzi, sporo camperów, choć zwykle jest to dość kameralna wioseczka.
Ludzie łapią ostatnie przebłyski lata. Ja jak zwykle łapię swój ulubiony kuterek. ;)
Dla urozmaicenia, łapię jeszcze widok na Nowe Warpno na drugim brzegu.
Kiedy wracaliśmy do Warsin (znów z wiatrem), moją uwagę przykuła chmura o niesamowitym kształcie.
No toż ona ma kształt...Misiacza !!! ;)))
Kiedy przez lasy dotarliśmu ponownie do Imbissu w Rieth, spotkalismy tam naszą grupkę ucztującą przy izotonikach i Hackerle.
Fajnie się gadało, ale przed nimi było jeszcze ok. 50 km drogi powrotnej, więc odprowadziliśmy ich kawałek w stronę Ludwigshof, po czym zawróciliśmy na parking do Rieth, by zapakować rowery.
Gdy jechaliśmy do Szczecina, coś mnie tknęło by zmienić trasę i zamiast po polskiej stronie granicy, pojechaliśmy po stronie niemieckiej.
W Glasshuette ponownie spotkaliśmy naszą grupę i zapytaliśmy, czy ktoś nie chce skorzystać z dodatkowego miejsca na rower na dachu i wrócić z nami.
Przeczucie mnie nie myliło. Do Szczecina zabraliśmy mocno przeziębionego Janusza, który podjął rozsądną decyzję, ponieważ musi w ciągu tygodnia wykurować się na wyprawę rowerową po Gruzji, tym bardziej rozsądną, że pod koniec lunął rzęsisty deszcz.
Wyjazd uważamy za wyjątkowo przyjemny i udany może to również dlatego, że dystans był typowo rekreacyjny.
Temperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 937 (kcal)
Okolica tradycyjnie ta sama, ale jesteśmy od niej uzależnieni, to jak nałóg.
Mimo zapowiedzi deszczu odtańczyliśmy "Taniec Słońca" i z rana ruszyliśmy samochodem do Niemiec z rowerami na dachu. Na około 15 minut utknęliśmy w korku w Szczecinie, bo odbywał się bieg maratoński, więc w Rieth pojawiliśmy się po godzinie 10:30.
Tymczasem z Głębokiego w to samo miejsce ruszała grupa naszych znajomych rowerzystów.
Ponieważ jeszcze nie odczuwaliśmy mocno głodu, najpierw pojechaliśmy na przystań, gdzie do znudzenia fotografuję "swoje" łódeczki (też jakiś nałóg to jest). ;)
Misiacz, dość tych łódek, Hackerle czeka! ;)
Jadąc do Imbissu w końcu zatrzymałem się, by cyknąć fotkę miejscowemu kościołowi.
Do Imbissu dotarliśmy w momencie jego otwierania (godzina 11:00), więc byliśmy pierwszymi gośćmi.
Atmosfera w tym miejscu jest tak niesamowicie sielska, że moglibyśmy tu siedzieć godzinami, zupełnie zapominając o rowerach. :)
Fiszbuła Hackerle jest jak zawsze przepyszna, choć wygląd pozostawia wiele do życzenia. )))
Niezbyt chętnie opuściliśmy to miejsce, ale jeździć też lubimy i skierowaliśmy się szutrowym skrótem na Luckow.
W wielu niemieckich miejscowościach odbywały się dziś jakieś festyny, w Luckow było podobnie.
Naszym celem była malownicza plaża w Bellin, którą "odkryłem" jakiś czas temu.
Woda przy brzegu była bardzo ciepła.
Na dnie pełzające małże kreśliły ciekawe wzorki.
Oczywiście stąd też nie chciało nam się odjeżdżać. ;)
Ruszyliśmy teraz w kierunku Altwarp. Co nas zadziwiało to wiatr.
W którąkolwiek stronę byśmy nie jechali - zawsze nam pomagał. Zadziwiający przypadek.
Dodatkowo, tego dnia noga nam wyjątkowo "podawała".
W Altwarp pełno ludzi, sporo camperów, choć zwykle jest to dość kameralna wioseczka.
Ludzie łapią ostatnie przebłyski lata. Ja jak zwykle łapię swój ulubiony kuterek. ;)
Dla urozmaicenia, łapię jeszcze widok na Nowe Warpno na drugim brzegu.
Kiedy wracaliśmy do Warsin (znów z wiatrem), moją uwagę przykuła chmura o niesamowitym kształcie.
No toż ona ma kształt...Misiacza !!! ;)))
Kiedy przez lasy dotarliśmu ponownie do Imbissu w Rieth, spotkalismy tam naszą grupkę ucztującą przy izotonikach i Hackerle.
Fajnie się gadało, ale przed nimi było jeszcze ok. 50 km drogi powrotnej, więc odprowadziliśmy ich kawałek w stronę Ludwigshof, po czym zawróciliśmy na parking do Rieth, by zapakować rowery.
Gdy jechaliśmy do Szczecina, coś mnie tknęło by zmienić trasę i zamiast po polskiej stronie granicy, pojechaliśmy po stronie niemieckiej.
W Glasshuette ponownie spotkaliśmy naszą grupę i zapytaliśmy, czy ktoś nie chce skorzystać z dodatkowego miejsca na rower na dachu i wrócić z nami.
Przeczucie mnie nie myliło. Do Szczecina zabraliśmy mocno przeziębionego Janusza, który podjął rozsądną decyzję, ponieważ musi w ciągu tygodnia wykurować się na wyprawę rowerową po Gruzji, tym bardziej rozsądną, że pod koniec lunął rzęsisty deszcz.
Wyjazd uważamy za wyjątkowo przyjemny i udany może to również dlatego, że dystans był typowo rekreacyjny.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
47.00 km (7.00 km teren), czas: 02:33 h, avg:18.43 km/h,
prędkość maks: 41.00 km/hTemperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 937 (kcal)
Działka i Majka! :)
Czwartek, 17 września 2015 | dodano: 17.09.2015Kategoria Szczecin i okolice
Przypisuję sobie niewątpliwy talent w
rozprzestrzenianiu rowerowego bakcyla "cyklozy". ;)
Po powrocie z działki natknąłem się na koleżankę Justynę z malutką
Majką, która czym prędzej potuptała do mojego roweru, po czym...odbyła
swoją pierwszą wycieczkę rowerową na dystansie ok. 100 metrów. ;)
Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 200 (kcal)
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
10.95 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 29.00 km/hTemperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 200 (kcal)
Dzień 2. Powrót z Leśniczówki Piasek.
Niedziela, 13 września 2015 | dodano: 14.09.2015Kategoria Po Polsce, Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Ledwie przyjechaliśmy, a już czas wracać...
W leśniczówce zawsze czuję ten niedosyt jednego dnia więcej.
Fajnie byłoby przyjechać w piątek, w sobotę wyskoczyć na objazd przez Bad Freienwalde, a dopiero w niedzielę wracać.
Super, że się w ogóle udała taka wycieczka!
W drogę powrotną wyruszamy parę minut po godzinie 11.
Od razu mamy intensywne poranne ćwiczenia, czyli blisko 7 km podjazdu pod Raduń i kilka hopków do tego.
Trasa doprowadza nas do zjazdu na Zatoń i Dolinę Miłości.
Jest Dolina Miłości - są i dwa dziobaki. ;)
Zjazd jest ostry i nie pedałując osiągam 51 km/h, za to na dole po dość mocnym wyhamowaniu mam ciepłe obręcze.
Zatrzymujemy się na południową kanapkę w wiacie niedaleko dawnego Dolnego Folwarku, a potem jedziemy szutrem tuż nad Odrą aż do mostu w Krajniku Dolnym, gdzie wracamy na znaną już trasę.
Zatrzymujemy się w wiacie we Friedrischsthal, gdzie po angielsku zagaduje mnie niemiecki sakwiarz. Po ilości profesjonalnego ekwipunku widać, że nie jest to typowy niemiecki turysta rowerowy podróżujący z dwoma sakwami od pensjonatu do pensjonatu. Ten jest już 130 dzień w podróży po przejechaniu Finlandii, Szwecji i Danii, a teraz Polska i Niemcy - taki ma sposób na życie na emeryturze. Śpi na dziko, unika wielkich miast i mówi, że do swojego mieszkania wróci, gdy w namiocie będzie zbyt długo mokro lub mroźno. :)
Żegnamy się i szosą jedziemy do Gartz.
Tam u pani w Imbissie zamówiliśmy wczoraj domowe ciasto śliwkowe (znaczy, żeby na nas poczekało). ;)
Istotnie, kawałki dla nas odłożone czekają, do tego zamawiamy lody i kawę (tu też dostaję upust ot tak, bo tak ;)).
Miejsce i klimat fantastyczny, ale dziś jest taka inwazja os, że nie ma jak się tym delektować, więc po spałaszowaniu słodkości szybko umykamy, bo jest ich tyle, że latają chmarami i siadają nawet na nas!
Wracamy do Mescherin, skąd przez Staffelde docieramy do Kołbaskowa, a tam spotykamy Tunię.
Po krótkiej pogawędce przez Przecław docieramy do Szczecina i tak kończy się nasz kolejny w tym roku dwudniowy wyjazd.
Krótki, ale bardzo przyjemny i do tego dystans w normie, nie za mało i nie za dużo (łącznie nieco ponad 142 km w dwa dni).
Temperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1508 (kcal)
W leśniczówce zawsze czuję ten niedosyt jednego dnia więcej.
Fajnie byłoby przyjechać w piątek, w sobotę wyskoczyć na objazd przez Bad Freienwalde, a dopiero w niedzielę wracać.
Super, że się w ogóle udała taka wycieczka!
W drogę powrotną wyruszamy parę minut po godzinie 11.
Od razu mamy intensywne poranne ćwiczenia, czyli blisko 7 km podjazdu pod Raduń i kilka hopków do tego.
Trasa doprowadza nas do zjazdu na Zatoń i Dolinę Miłości.
Jest Dolina Miłości - są i dwa dziobaki. ;)
Zjazd jest ostry i nie pedałując osiągam 51 km/h, za to na dole po dość mocnym wyhamowaniu mam ciepłe obręcze.
Zatrzymujemy się na południową kanapkę w wiacie niedaleko dawnego Dolnego Folwarku, a potem jedziemy szutrem tuż nad Odrą aż do mostu w Krajniku Dolnym, gdzie wracamy na znaną już trasę.
Zatrzymujemy się w wiacie we Friedrischsthal, gdzie po angielsku zagaduje mnie niemiecki sakwiarz. Po ilości profesjonalnego ekwipunku widać, że nie jest to typowy niemiecki turysta rowerowy podróżujący z dwoma sakwami od pensjonatu do pensjonatu. Ten jest już 130 dzień w podróży po przejechaniu Finlandii, Szwecji i Danii, a teraz Polska i Niemcy - taki ma sposób na życie na emeryturze. Śpi na dziko, unika wielkich miast i mówi, że do swojego mieszkania wróci, gdy w namiocie będzie zbyt długo mokro lub mroźno. :)
Żegnamy się i szosą jedziemy do Gartz.
Tam u pani w Imbissie zamówiliśmy wczoraj domowe ciasto śliwkowe (znaczy, żeby na nas poczekało). ;)
Istotnie, kawałki dla nas odłożone czekają, do tego zamawiamy lody i kawę (tu też dostaję upust ot tak, bo tak ;)).
Miejsce i klimat fantastyczny, ale dziś jest taka inwazja os, że nie ma jak się tym delektować, więc po spałaszowaniu słodkości szybko umykamy, bo jest ich tyle, że latają chmarami i siadają nawet na nas!
Wracamy do Mescherin, skąd przez Staffelde docieramy do Kołbaskowa, a tam spotykamy Tunię.
Po krótkiej pogawędce przez Przecław docieramy do Szczecina i tak kończy się nasz kolejny w tym roku dwudniowy wyjazd.
Krótki, ale bardzo przyjemny i do tego dystans w normie, nie za mało i nie za dużo (łącznie nieco ponad 142 km w dwa dni).
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
71.60 km (7.00 km teren), czas: 04:28 h, avg:16.03 km/h,
prędkość maks: 51.00 km/hTemperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1508 (kcal)
Dzień 1. Wyjazd do Leśniczówki Piasek.
Sobota, 12 września 2015 | dodano: 14.09.2015Kategoria Po Polsce, Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
To już zapewne jedne z ostatnich tygodni, kiedy można sobie pojeździć w ciepełku i w miarę długo jest widno, chociaż co do tego pierwszego, to różnie bywa. Korzystając jednak z pogody ponownie wybraliśmy się na rowerach na weekend do pani Doroty do Leśniczówki Piasek.
Tego dnia wyjątkowo nie chciało się nam wstawać, ale w końcu się zwlekliśmy z łóżka i zaczęliśmy pakować.
Spod domu wyjechaliśmy o godzinie 11:35, na szczęście to tylko ok. 70 km.
Między Przecławiem, a Kołbaskowem zatrzymaliśmy się na ciacha.
Potem następny postój na większy posiłek zrobiliśmy sobie już po stronie niemieckiej, przy pradawnym kurhanie w Staffelde.
Niespecjalnie daleko ujechaliśmy, może jakieś 10 km i dotarliśmy do Gartz.
Nie sposób nie zatrzymać się u przemiłej pani w Imbissie w marinie, która jest bardzo pogodną osobą, mówi po polsku i podaje przepyszną kawę, lody i ciasta własnego wypieku.
Przy wyjeździe z Gartz małe zaskoczenie - droga rowerowa na wale jest zamknięta ze względu na roboty remontowe i formalnie obowiązuje objazd (choć zauważyłem, że nie wszystkich ;)). My jednak nie chcieliśmy przepychać rowerów przez budowę i pojechaliśmy 8 km główną szosą na Schwedt. Faktycznie objazd idzie jeszcze inną (dalszą) trasą przez pola, ale nie chciało nam się nadkładać drogi i eksperymentować z nawierzchnią.
Dotarliśmy do zjazdu na Friedrichsthal i wróciliśmy na nasz utarty szlak.
Przejechaliśmy przez most i...
...dotarliśmy do budki obserwacyjnej przy rozlewiskach odrzańskich.
W Schwedt skierowaliśmy się do miasta, aby w "Netto" porobić niezbędne zakupy na wieczór (ser, piwo...takie tam ;)).
Po zakupach skierowaliśmy się w stronę granicy.
Podjazd pod Raduń to dość upierdliwa przygoda, ale okolica ładna, a i trening niezgorszy.
W leśniczówce Pani Dorota zaproponowała nam zmianę pokoju na lepszy i za taką samą cenę jak wcześniej ustalona (potem nawet jeszcze dostaliśmy upust).
Na miejscu mogliśmy też sobie nazrywać swojskich pomidorów z ogródka.
Pokój jest świeżo stworzony, więc framuga na drzwiach jeszcze nie pomalowana, ale za to środek jest gotowy - full wypas!
Mieliśmy praktycznie samodzielny pokój.
Dwa łóżeczka...
Narożnik...
TV (zbędny jak dla nas, ale są tacy co lubią się pogapić)...
Łazienkę...
Mini-kącik kuchenny z czajnikiem i podstawowymi naczyniami.
Super!
Jedyny szkopuł to taki, że...następnego dnia przyszło wracać do Szczecina. ;)
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1508 (kcal)
Tego dnia wyjątkowo nie chciało się nam wstawać, ale w końcu się zwlekliśmy z łóżka i zaczęliśmy pakować.
Spod domu wyjechaliśmy o godzinie 11:35, na szczęście to tylko ok. 70 km.
Między Przecławiem, a Kołbaskowem zatrzymaliśmy się na ciacha.
Potem następny postój na większy posiłek zrobiliśmy sobie już po stronie niemieckiej, przy pradawnym kurhanie w Staffelde.
Niespecjalnie daleko ujechaliśmy, może jakieś 10 km i dotarliśmy do Gartz.
Nie sposób nie zatrzymać się u przemiłej pani w Imbissie w marinie, która jest bardzo pogodną osobą, mówi po polsku i podaje przepyszną kawę, lody i ciasta własnego wypieku.
Przy wyjeździe z Gartz małe zaskoczenie - droga rowerowa na wale jest zamknięta ze względu na roboty remontowe i formalnie obowiązuje objazd (choć zauważyłem, że nie wszystkich ;)). My jednak nie chcieliśmy przepychać rowerów przez budowę i pojechaliśmy 8 km główną szosą na Schwedt. Faktycznie objazd idzie jeszcze inną (dalszą) trasą przez pola, ale nie chciało nam się nadkładać drogi i eksperymentować z nawierzchnią.
Dotarliśmy do zjazdu na Friedrichsthal i wróciliśmy na nasz utarty szlak.
Przejechaliśmy przez most i...
...dotarliśmy do budki obserwacyjnej przy rozlewiskach odrzańskich.
W Schwedt skierowaliśmy się do miasta, aby w "Netto" porobić niezbędne zakupy na wieczór (ser, piwo...takie tam ;)).
Po zakupach skierowaliśmy się w stronę granicy.
Podjazd pod Raduń to dość upierdliwa przygoda, ale okolica ładna, a i trening niezgorszy.
W leśniczówce Pani Dorota zaproponowała nam zmianę pokoju na lepszy i za taką samą cenę jak wcześniej ustalona (potem nawet jeszcze dostaliśmy upust).
Na miejscu mogliśmy też sobie nazrywać swojskich pomidorów z ogródka.
Pokój jest świeżo stworzony, więc framuga na drzwiach jeszcze nie pomalowana, ale za to środek jest gotowy - full wypas!
Mieliśmy praktycznie samodzielny pokój.
Dwa łóżeczka...
Narożnik...
TV (zbędny jak dla nas, ale są tacy co lubią się pogapić)...
Łazienkę...
Mini-kącik kuchenny z czajnikiem i podstawowymi naczyniami.
Super!
Jedyny szkopuł to taki, że...następnego dnia przyszło wracać do Szczecina. ;)
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
71.82 km (0.00 km teren), czas: 04:23 h, avg:16.38 km/h,
prędkość maks: 40.00 km/hTemperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1508 (kcal)
Lidl...
Piątek, 11 września 2015 | dodano: 13.09.2015Kategoria Szczecin i okolice
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
3.88 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Na ognisko...
Środa, 9 września 2015 | dodano: 09.09.2015Kategoria Szczecin i okolice
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
15.77 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 27.00 km/hTemperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 300 (kcal)