- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2013
Dystans całkowity: | 1026.17 km (w terenie 26.00 km; 2.53%) |
Czas w ruchu: | 43:18 |
Średnia prędkość: | 21.97 km/h |
Maksymalna prędkość: | 57.00 km/h |
Suma kalorii: | 19796 kcal |
Liczba aktywności: | 17 |
Średnio na aktywność: | 60.36 km i 3h 36m |
Więcej statystyk |
Z "Bronikiem" do Elysium.
Sobota, 13 lipca 2013 | dodano: 14.07.2013Kategoria Szczecin i okolice
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
12.50 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 38.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
203 km na śniadanie przez Niemcy.
Piątek, 12 lipca 2013 | dodano: 12.07.2013Kategoria Rekordy Misiacza (pow. 200 km), Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec
Miałem dziś w planach stawić się o 6:00 rano na Moście Długim, by pod wodzą Jarka "Gadzika" zmierzyć się z dystansem ponad 200 km do Międzywodzia i z powrotem.
Potem jednak doszedłem do wniosku, że to nie moja liga i jak to określił kiedyś mój jeden "KLEGA", byłbym tylko spowalniaczem i zbijał koksom AVG ;))).
Poza tym i pora jak dla mnie za wczesna była, więc postanowiłem spokojnie wstać i spokojnie zrobić dziś po śniadaniu swoje 200, ale w moim rytmie.
Dosiadłem starego "Rosynanta" i o 8:50 wyruszyłem w kierunku granicy za Dobieszczynem.
Zgodnie z prognozą, wiatr wiał z północy, czyli w twarz, więc nie przekraczałem 26-27 km/h, żeby się na samym początku nie skatować.
Przed Dobieszczynem zrobiłem sobie w wiacie mały popasik.
Kiedy kończyłem, zobaczyłem, że obok przemknęło dwóch starszych panów na szosówkach, tak coś pod 70 lat, full professional, byłem pod wrażeniem.
Trzymając założone tempo, doszedłem panów tuż za granicą, pozdrowiłem ich i miałem jechać dalej.
Jadę i słyszę rozmowę:
- Ten rower to chyba ma silnik?
- Eee, młody to kręci...
...i po chwili wsiedli mi na koło :))).
Warunki były lepsze i ciągnąłem 29-30 km/h, ale w pewnym momencie jeden ze starszych panów mnie wyprzedził i mówi:
- Siadaj na koło!
Czemu nie, świetna okazja, bo wiatr za chwilę ostro dmchał w pysk.
Za Hintersee prowadzący poprosił o zmianę, a że jego kolega się nie kwapił, więc zmianę dałem ja.
Ciągnęliśmy pod wiatr 32-36 km/h i w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, czy to dobry pomysł, skoro do przejechania mam jeszcze ok. 160 km.
Z drugiej strony, gdybym jechał sam, zmęczyłbym się tak samo i ciągnął się jakieś 26 km/h, czyli przy mojej "snujowatości" miałbym problem z wypełnieniem świetnego "Gadzikowego" założenia, że "w ciągu godziny robimy 20 km, a co zyskamy to nasze" :).
Ja jakoś nie zyskiwałem do tego momentu.
Zapytałem, dokąd jadą, powiedzieli, że do Eggesin i zawracają, czyli kupa trasy do przejechania pod wiatr na zmianach.
Przed samym Eggesin przycisnął mnie pęcherz, a i trzeba też było wykazać się rozsądkiem, więc powiedziałem:
- Panowie, fajnie się z Wami podkręca średnią, ale ja mam do przejechania dziś 200 km i muszę zbastować...
- ILEEEE ? :o
- Noo, 200. Dobra, życzę szczęśliwej drogi, ja muszę się zatrzymać na małe "conieco".
Z oddali dobiegł mnie głos:
- JA PIERDOLĘ, SŁYSZAŁEŚ TO ?!
:)))
Wróciłem do swojego tempa i dotarłem do Eggesin, z którego już powracało dwóch starszych "koksów" :).
Walcząc z wiatrem, dotarłem do Ueckermunde, gdzie poczułem "zew czarnej kawy", więc udałem się do Turka do znanej mi kebabowni "Uecker 66".
Pan mnie już zna, więc już od progu usłyszałem "dzień dobry" :).
Wypiłem kawkę, obmyłem się, nabrałem wody i idę zapłacić, a Turek kręci głową, że nie, kładzie rękę na sercu, sygnalizując, że to poczęstunek, a nie sprzedaż.
Miło, naprawdę miło...
Ruszyłem dalej na zachód, by dotrzeć do mariny w Moenkebude, gdzie planowałem popas.
Teraz miałem wiatr w bok, więc było łatwiej.
Marina w Moenkebude to bardzo klimatyczne miejsce, więc zrobiłem tam sobie popas, przy okazji uchwyciłem (specjalnie dla "Iskierki") zabytkową łodź żaglową typu "zeesboot".
Obok mariny jest plaża.
Posilony, ruszyłem dalej, by zobaczyć 100 km na liczniku i zawrócić, tymczasem dotarłem prawie do drogi głównej nr 109 w Ducherow, a stówki nie było widać, więc skręciłem na południe i zacząłem krążyć po wioseczkach, by dotrzeć do drogi na Torgelow.
Robiło się upalnie, a ja choć jechałem już na południe, niespecjalnie czułem pomoc wiatru, "koksowanie" z dziadkami nie było pewnie najlepszym pomysłem.
Po dotarciu do Torgelow zatrzymałem się przy Imbissie na kawę i kanapkę (w tle skansen - wioska Wkrzan).
Kawa nieco mnie wzmocniła i jadąc teraz w kierunku Pasewalku czułem pomoc wiatru, a z licznika nie schodziło 30, bo przez moje popasy miałem "w plecy" założenie "20 km w ciągu godziny".
Założenie udało się utrzymać do 140 kilometra, a potem różnie to bywało.
Skręciłem na Krugsdorf, gdzie wiatr znów przeszkadzał aż do Rothenklempenow, gdzie pojechałem na Loecknitz.
Miałem po dziurki w nosie i po wyrzyganie jedzenia słodyczy i picia izotoników, więc w Loecknitz w REWE zakupiłem bezalkoholowego HOLSTENA.
Od razu lepiej!
Krążąc tu i tam dotarłem do Ramin, skąd przez Grambow (też krążąc, bo brakowałoby co nieco do 200 na mecie) dotarłem do Ladenthin, a stamtąd do domu.
Wynik "śniadaniowego wypadziku" całkiem mnie satysfakcjonuje, nawet średnia wyszła całkiem, całkiem.
Zwykle się nie przejmuję AVG, ale jest to istotne, jeśli się myśli o większym dystansie.
Planowo miałem być o 18:50, byłem o 19:20, co przy moich przydługich popasach, hehe, daje całkiem niezły wynik ;).
Temperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3811 (kcal)
Potem jednak doszedłem do wniosku, że to nie moja liga i jak to określił kiedyś mój jeden "KLEGA", byłbym tylko spowalniaczem i zbijał koksom AVG ;))).
Poza tym i pora jak dla mnie za wczesna była, więc postanowiłem spokojnie wstać i spokojnie zrobić dziś po śniadaniu swoje 200, ale w moim rytmie.
Dosiadłem starego "Rosynanta" i o 8:50 wyruszyłem w kierunku granicy za Dobieszczynem.
Zgodnie z prognozą, wiatr wiał z północy, czyli w twarz, więc nie przekraczałem 26-27 km/h, żeby się na samym początku nie skatować.
Przed Dobieszczynem zrobiłem sobie w wiacie mały popasik.
Kiedy kończyłem, zobaczyłem, że obok przemknęło dwóch starszych panów na szosówkach, tak coś pod 70 lat, full professional, byłem pod wrażeniem.
Trzymając założone tempo, doszedłem panów tuż za granicą, pozdrowiłem ich i miałem jechać dalej.
Jadę i słyszę rozmowę:
- Ten rower to chyba ma silnik?
- Eee, młody to kręci...
...i po chwili wsiedli mi na koło :))).
Warunki były lepsze i ciągnąłem 29-30 km/h, ale w pewnym momencie jeden ze starszych panów mnie wyprzedził i mówi:
- Siadaj na koło!
Czemu nie, świetna okazja, bo wiatr za chwilę ostro dmchał w pysk.
Za Hintersee prowadzący poprosił o zmianę, a że jego kolega się nie kwapił, więc zmianę dałem ja.
Ciągnęliśmy pod wiatr 32-36 km/h i w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, czy to dobry pomysł, skoro do przejechania mam jeszcze ok. 160 km.
Z drugiej strony, gdybym jechał sam, zmęczyłbym się tak samo i ciągnął się jakieś 26 km/h, czyli przy mojej "snujowatości" miałbym problem z wypełnieniem świetnego "Gadzikowego" założenia, że "w ciągu godziny robimy 20 km, a co zyskamy to nasze" :).
Ja jakoś nie zyskiwałem do tego momentu.
Zapytałem, dokąd jadą, powiedzieli, że do Eggesin i zawracają, czyli kupa trasy do przejechania pod wiatr na zmianach.
Przed samym Eggesin przycisnął mnie pęcherz, a i trzeba też było wykazać się rozsądkiem, więc powiedziałem:
- Panowie, fajnie się z Wami podkręca średnią, ale ja mam do przejechania dziś 200 km i muszę zbastować...
- ILEEEE ? :o
- Noo, 200. Dobra, życzę szczęśliwej drogi, ja muszę się zatrzymać na małe "conieco".
Z oddali dobiegł mnie głos:
- JA PIERDOLĘ, SŁYSZAŁEŚ TO ?!
:)))
Wróciłem do swojego tempa i dotarłem do Eggesin, z którego już powracało dwóch starszych "koksów" :).
Walcząc z wiatrem, dotarłem do Ueckermunde, gdzie poczułem "zew czarnej kawy", więc udałem się do Turka do znanej mi kebabowni "Uecker 66".
Pan mnie już zna, więc już od progu usłyszałem "dzień dobry" :).
Wypiłem kawkę, obmyłem się, nabrałem wody i idę zapłacić, a Turek kręci głową, że nie, kładzie rękę na sercu, sygnalizując, że to poczęstunek, a nie sprzedaż.
Miło, naprawdę miło...
Ruszyłem dalej na zachód, by dotrzeć do mariny w Moenkebude, gdzie planowałem popas.
Teraz miałem wiatr w bok, więc było łatwiej.
Marina w Moenkebude to bardzo klimatyczne miejsce, więc zrobiłem tam sobie popas, przy okazji uchwyciłem (specjalnie dla "Iskierki") zabytkową łodź żaglową typu "zeesboot".
Obok mariny jest plaża.
Posilony, ruszyłem dalej, by zobaczyć 100 km na liczniku i zawrócić, tymczasem dotarłem prawie do drogi głównej nr 109 w Ducherow, a stówki nie było widać, więc skręciłem na południe i zacząłem krążyć po wioseczkach, by dotrzeć do drogi na Torgelow.
Robiło się upalnie, a ja choć jechałem już na południe, niespecjalnie czułem pomoc wiatru, "koksowanie" z dziadkami nie było pewnie najlepszym pomysłem.
Po dotarciu do Torgelow zatrzymałem się przy Imbissie na kawę i kanapkę (w tle skansen - wioska Wkrzan).
Kawa nieco mnie wzmocniła i jadąc teraz w kierunku Pasewalku czułem pomoc wiatru, a z licznika nie schodziło 30, bo przez moje popasy miałem "w plecy" założenie "20 km w ciągu godziny".
Założenie udało się utrzymać do 140 kilometra, a potem różnie to bywało.
Skręciłem na Krugsdorf, gdzie wiatr znów przeszkadzał aż do Rothenklempenow, gdzie pojechałem na Loecknitz.
Miałem po dziurki w nosie i po wyrzyganie jedzenia słodyczy i picia izotoników, więc w Loecknitz w REWE zakupiłem bezalkoholowego HOLSTENA.
Od razu lepiej!
Krążąc tu i tam dotarłem do Ramin, skąd przez Grambow (też krążąc, bo brakowałoby co nieco do 200 na mecie) dotarłem do Ladenthin, a stamtąd do domu.
Wynik "śniadaniowego wypadziku" całkiem mnie satysfakcjonuje, nawet średnia wyszła całkiem, całkiem.
Zwykle się nie przejmuję AVG, ale jest to istotne, jeśli się myśli o większym dystansie.
Planowo miałem być o 18:50, byłem o 19:20, co przy moich przydługich popasach, hehe, daje całkiem niezły wynik ;).
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
203.10 km (2.00 km teren), czas: 07:47 h, avg:26.09 km/h,
prędkość maks: 45.00 km/hTemperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3811 (kcal)
Dom-praca-dom
Czwartek, 11 lipca 2013 | dodano: 11.07.2013Kategoria Szczecin i okolice
Wieczorem do Lidla i zapłacić za garaż :).
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 327 (kcal)
Rower:Koza
Dane wycieczki:
20.00 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 50.00 km/hTemperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 327 (kcal)
Kościół w Luckow na trasie Ueckermunde-Hintersee
Niedziela, 7 lipca 2013 | dodano: 08.07.2013Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Przed weekendem dostaliśmy z Basią od "Jaszków" propozycję wspólnej jazdy do Ueckermunde na rowerkach.
Jednakże ani moja kondycja po sobotnim spotkaniu na to nie pozwalała, ani Basia nie czuła się na siłach na 130 km.
Poza tym (w związku z tym sobotnim spotkaniem) wstaliśmy późno, więc "Jaszek" zmodyfikował ofertę i zaproponował, że rowery wrzucamy na jego samochód i robimy start w Hintersee.
Wyjechaliśmy ok. 12:30, a z Hintersee ruszyliśmy ok. 13:45, więc było już dość późno, a była opcja, żeby wyskoczyć dalej niż do Ueckermunde, na marinę w Moenkebude.
Nim Jacek okiełznał Endomondo w swoim nowym telefonie, ja zdążyłem zrobić zdjęcie roweru z koszem bocznym.
Gdy już się wygrzebaliśmy, ruszyliśmy zjeżdżoną wielokrotnie trasą do Rieth.
W Bellin Jacek pokazał nam mini-zoo i plażę za hotelem.
Jako, że doskwierał nam głód, postanowiliśmy w Ueckermunde udać się do wielokrotnie odwiedzanej kebabowni "Uecker 66", gdzie podawano pyszny lahmacun, tzw. pizzę turecką.
I tu nieciekawe spostrzeżenie - podawano pyszny lahmacun.
Nie wiem co się stało, czy Turek zaczął zaopatrywać się w kebab w naszym MAKRO, czy co?
Smak zrobił się zupełnie jałowy, a potem jeszcze długo wszystko leży na żołądku i przeraźliwie chce się pić.
Krótko mówiąc, cofam Misiaczową rekomendację na ten lokal, teraz przetestuję kebaba naprzeciwko kościoła...a na razie polecam lahmacun u "nowego Turka" na ul. Dunikowskiego, na razie nr 1 jak dla mnie, oby nie zaczął kombinować.
Po napchaniu się stwierdziliśmy, że jest już za późno na jazdę do Moenkebude, więc pokręciliśmy się troszkę po miasteczku...
...i po porcie.
W drodze na plażę przywitałem się z drewnianym Misiaczem :).
Obok przycupnęła rodzinka łabędzi z młodymi...
A przy plaży - szok!
Przeogromna ilość zaparkowanych rowerów, obiektyw nie ogarnął całości!
Nasze panie przy plaży.
Do Hintersee wracaliśmy inną trasą, przez Luckow, gdzie zauważyłem otwarty "Tuniowy" kościół ("Tunia" miała tam swoje wernisaże malarskie, jeśli dobrze pamiętam).
Ponieważ kościół rzadko jest otwarty, zaproponowałem jego zwiedzenie - naprawdę warto!
Kiedy Jacek chciał wykorzystać mój rower jako statyw pod aparat do grupowego zdjęcia, aż jęknął, gdy próbował go podnieść.
Stwierdził, że ma masę czołgu, a mnie nazwał zboczeńcem, że na czymś takim zdecydowałem się bić rekord dystansu :))).
Po chwili nastąpiła ciekawa zbieżność - jadąc w kierunku Ahlbeck natknęliśmy się na taki oto znak, idealnie oddający masę mojego KTM-a :).
Obok jest poligon i stoi ostrzeżenie przed czołgami :).
Z Ahlbeck dotarliśmy szosą do Hintersee, gdzie załadowaliśmy się na samochód, a w Szczecinie byliśmy o 19:45.
Temperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1131 (kcal)
Jednakże ani moja kondycja po sobotnim spotkaniu na to nie pozwalała, ani Basia nie czuła się na siłach na 130 km.
Poza tym (w związku z tym sobotnim spotkaniem) wstaliśmy późno, więc "Jaszek" zmodyfikował ofertę i zaproponował, że rowery wrzucamy na jego samochód i robimy start w Hintersee.
Wyjechaliśmy ok. 12:30, a z Hintersee ruszyliśmy ok. 13:45, więc było już dość późno, a była opcja, żeby wyskoczyć dalej niż do Ueckermunde, na marinę w Moenkebude.
Nim Jacek okiełznał Endomondo w swoim nowym telefonie, ja zdążyłem zrobić zdjęcie roweru z koszem bocznym.
Gdy już się wygrzebaliśmy, ruszyliśmy zjeżdżoną wielokrotnie trasą do Rieth.
W Bellin Jacek pokazał nam mini-zoo i plażę za hotelem.
Jako, że doskwierał nam głód, postanowiliśmy w Ueckermunde udać się do wielokrotnie odwiedzanej kebabowni "Uecker 66", gdzie podawano pyszny lahmacun, tzw. pizzę turecką.
I tu nieciekawe spostrzeżenie - podawano pyszny lahmacun.
Nie wiem co się stało, czy Turek zaczął zaopatrywać się w kebab w naszym MAKRO, czy co?
Smak zrobił się zupełnie jałowy, a potem jeszcze długo wszystko leży na żołądku i przeraźliwie chce się pić.
Krótko mówiąc, cofam Misiaczową rekomendację na ten lokal, teraz przetestuję kebaba naprzeciwko kościoła...a na razie polecam lahmacun u "nowego Turka" na ul. Dunikowskiego, na razie nr 1 jak dla mnie, oby nie zaczął kombinować.
Po napchaniu się stwierdziliśmy, że jest już za późno na jazdę do Moenkebude, więc pokręciliśmy się troszkę po miasteczku...
...i po porcie.
W drodze na plażę przywitałem się z drewnianym Misiaczem :).
Obok przycupnęła rodzinka łabędzi z młodymi...
A przy plaży - szok!
Przeogromna ilość zaparkowanych rowerów, obiektyw nie ogarnął całości!
Nasze panie przy plaży.
Do Hintersee wracaliśmy inną trasą, przez Luckow, gdzie zauważyłem otwarty "Tuniowy" kościół ("Tunia" miała tam swoje wernisaże malarskie, jeśli dobrze pamiętam).
Ponieważ kościół rzadko jest otwarty, zaproponowałem jego zwiedzenie - naprawdę warto!
Kiedy Jacek chciał wykorzystać mój rower jako statyw pod aparat do grupowego zdjęcia, aż jęknął, gdy próbował go podnieść.
Stwierdził, że ma masę czołgu, a mnie nazwał zboczeńcem, że na czymś takim zdecydowałem się bić rekord dystansu :))).
Po chwili nastąpiła ciekawa zbieżność - jadąc w kierunku Ahlbeck natknęliśmy się na taki oto znak, idealnie oddający masę mojego KTM-a :).
Obok jest poligon i stoi ostrzeżenie przed czołgami :).
Z Ahlbeck dotarliśmy szosą do Hintersee, gdzie załadowaliśmy się na samochód, a w Szczecinie byliśmy o 19:45.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
55.65 km (12.00 km teren), czas: 02:59 h, avg:18.65 km/h,
prędkość maks: 36.00 km/hTemperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1131 (kcal)
Pędzikiem z rana do Loecniktz na zakupy.
Sobota, 6 lipca 2013 | dodano: 06.07.2013Kategoria Wypadziki do Niemiec, Szczecin i okolice
Miałem do Loecknitz pojechać z "Monterem" i "Bronikiem" o 10:00 spod Lidla na Mieszka, ale ponieważ do 17:00 musiałem zdążyć przygotować imprezę, wystartowałem o 9:08 spod garażu, dosiadając tym razem starego, szosowego "Rosynanta"
Zjazd za Ladenthin.
Chciałem się też troszkę przegonić, więc cisnąłem troszkę bardziej niż turystycznie, ale bez zbytniego spinania się.
Zwykle, jadąc w grupie do Loecknitz docieramy w ok. 3 godziny z postojami, mi się dziś udało w 1 godzinę i 20 minut, też z postojami, światłami w Szczecinie, fotkami, poprawianiem sakw i nakładaniem łańcucha, który mi spadł na zjeździe.
W miarę szybko zrobiłem zakupy i w zasadzie tą samą trasą wracałem do domu.
Tego się spodziewałem - po drodze spotkałem dwóch osobników wymienionych na początku relacji i troszkę nam zeszło na pogaduchach :).
Stwierdzili, że się snuję :).
W sumie cały wyjazd zajął mi 4 godziny 30 minut, a sama czysta jazda 2 godziny i 23 minuty...i tak się zastanawiam, co ja porabiałem prócz jazdy przez te pozostałe ok. 2 godziny ? :))).
Temperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1152 (kcal)
Zjazd za Ladenthin.
Chciałem się też troszkę przegonić, więc cisnąłem troszkę bardziej niż turystycznie, ale bez zbytniego spinania się.
Zwykle, jadąc w grupie do Loecknitz docieramy w ok. 3 godziny z postojami, mi się dziś udało w 1 godzinę i 20 minut, też z postojami, światłami w Szczecinie, fotkami, poprawianiem sakw i nakładaniem łańcucha, który mi spadł na zjeździe.
W miarę szybko zrobiłem zakupy i w zasadzie tą samą trasą wracałem do domu.
Tego się spodziewałem - po drodze spotkałem dwóch osobników wymienionych na początku relacji i troszkę nam zeszło na pogaduchach :).
Stwierdzili, że się snuję :).
W sumie cały wyjazd zajął mi 4 godziny 30 minut, a sama czysta jazda 2 godziny i 23 minuty...i tak się zastanawiam, co ja porabiałem prócz jazdy przez te pozostałe ok. 2 godziny ? :))).
Rower:Rosynant
Dane wycieczki:
62.80 km (0.00 km teren), czas: 02:23 h, avg:26.35 km/h,
prędkość maks: 52.00 km/hTemperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1152 (kcal)
Po osprzęt do "Rosynanta"
Środa, 3 lipca 2013 | dodano: 03.07.2013Kategoria Szczecin i okolice
Jak się ma chęć na nowy rekord (ciekawe, czy znajdę na to czas), to trzeba co nieco zainwestować w starego "Rosynanta".
Zakup łańcucha, SPD i retro koszyka na bidon.
Po drodze lunch na działce ;-).
Temperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 338 (kcal)
Zakup łańcucha, SPD i retro koszyka na bidon.
Po drodze lunch na działce ;-).
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
17.10 km (0.00 km teren), czas: 00:44 h, avg:23.32 km/h,
prędkość maks: 37.00 km/hTemperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 338 (kcal)
Dom-praca-dom.
Wtorek, 2 lipca 2013 | dodano: 02.07.2013Kategoria Szczecin i okolice
Rower:Koza
Dane wycieczki:
16.21 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 37.00 km/hTemperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 331 (kcal)
Rowery Lyonu (Francja).
Poniedziałek, 1 lipca 2013 | dodano: 01.07.2013Kategoria Francja, Rowery Europy
Korzystając z okazji kolejnych wakacyjnych wojaży z namiotem po Francji, tym razem zamieszczam krótki fotoreportaż o rowerach Lyonu.
Lyon zawsze omijałem szerokim łukiem jego obwodnicy Perfierique, bo wydawał mi się wielkim molochem z setkami blokowisk i niemożebnym ruchem samochodowym.
Tymczasem Lyon ze swoim starym centrum wcale nie ustępuje Paryżowi, a nawet przewyższa go pod względem schludności i czystości.
Ja w każdym razie na pewno czułem się tam lepiej niż w stolicy Francji.
Jeden z ciekawszych okazów.
Rower prawdziwej kobietki - świecidełka, a nawet lusterka na błotniku ;).
Lyon też ma swoją wieżę Eiffla, tyle że mniejszą kopię ;).
Kościół na wzgórzach nad Rodanem jako żywo przypominający wydanie paryskie ;).
Jak większość szczecinain wie, władze Szczecina zlikwidowały targ kwiatowy i zamieniły go w martwy plac z zardzewiałymi strukturami, bowiem targowisko nie może znajdować się w centrum nowoczesnego miasta europejskiego (wg naszych władz).
Centrum Lyonu.
Regionalni rolnicy i producenci zachwalają swoje wyroby.
Lyon więc nie może być nowoczesnym, europejskim miastem, toż to dzicz! ;)))
Mosty nad Rodanem.
System wynajmu rowerów miejskich działa i tu.
Perełka!
Rower szosowy Peugeot z 1912 roku!
Posiada drewniane obręcze, drewniane błotniki, hamulce na cięgła, a nawet noski!!!
Zwróćcie uwagę na korbę ;).
Czy ktoś to jeszcze będzie centrował ? ;)
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Lyon zawsze omijałem szerokim łukiem jego obwodnicy Perfierique, bo wydawał mi się wielkim molochem z setkami blokowisk i niemożebnym ruchem samochodowym.
Tymczasem Lyon ze swoim starym centrum wcale nie ustępuje Paryżowi, a nawet przewyższa go pod względem schludności i czystości.
Ja w każdym razie na pewno czułem się tam lepiej niż w stolicy Francji.
Jeden z ciekawszych okazów.
Rower prawdziwej kobietki - świecidełka, a nawet lusterka na błotniku ;).
Lyon też ma swoją wieżę Eiffla, tyle że mniejszą kopię ;).
Kościół na wzgórzach nad Rodanem jako żywo przypominający wydanie paryskie ;).
Jak większość szczecinain wie, władze Szczecina zlikwidowały targ kwiatowy i zamieniły go w martwy plac z zardzewiałymi strukturami, bowiem targowisko nie może znajdować się w centrum nowoczesnego miasta europejskiego (wg naszych władz).
Centrum Lyonu.
Regionalni rolnicy i producenci zachwalają swoje wyroby.
Lyon więc nie może być nowoczesnym, europejskim miastem, toż to dzicz! ;)))
Mosty nad Rodanem.
System wynajmu rowerów miejskich działa i tu.
Perełka!
Rower szosowy Peugeot z 1912 roku!
Posiada drewniane obręcze, drewniane błotniki, hamulce na cięgła, a nawet noski!!!
Zwróćcie uwagę na korbę ;).
Czy ktoś to jeszcze będzie centrował ? ;)
Rower:
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)