- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2013
Dystans całkowity: | 375.51 km (w terenie 22.00 km; 5.86%) |
Czas w ruchu: | 11:12 |
Średnia prędkość: | 19.49 km/h |
Maksymalna prędkość: | 47.00 km/h |
Suma kalorii: | 7219 kcal |
Liczba aktywności: | 17 |
Średnio na aktywność: | 22.09 km i 2h 14m |
Więcej statystyk |
Troszkę ruchu i do Lidla.
Środa, 13 marca 2013 | dodano: 13.03.2013Kategoria Szczecin i okolice
Generalnie "żenua", ale zawsze coś.
A zima trzyma!
Temperatura:-1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
A zima trzyma!
Rower:Koza
Dane wycieczki:
4.74 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 26.00 km/hTemperatura:-1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
"Kozą" w zimowej scenerii...
Poniedziałek, 11 marca 2013 | dodano: 11.03.2013Kategoria Szczecin i okolice
Ponieważ ze względu na kontuzję lepiej mi się jeździ na rowerze niż chodzi (to chyba zemsta moich rowerów za zbyt częste uprawianie biegów;)), więc na zakupy wybrałem się na "Kozie", idealnej do jazdy po zasolonych drogach.
Jeszcze w sobotę z radością witałem nadchodzącą wiosnę...
Tymczasem zima, niczym Niemcy w 1945 roku, broni się i atakuje z uporem, choć sytuacja dla niej jest beznadziejna.
Okolica pokryta jest śniegiem, a temperatura utrzymuje się poniżej zera, zima pełną gębą.
Ciekawy mural...
Choć warunki trudne, napęd "Kozy" spokojnie przetrzymuje kolejny sezon zimowy. Nic go nie rusza.
Smarowanie łańcucha w tych warunkach starcza na chwilę, więc za 12 zeta kupiłem "Kozie" litr oleju do pił łańcuchowych, można lać bez skrupułów :))).
Temperatura:-2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 160 (kcal)
Jeszcze w sobotę z radością witałem nadchodzącą wiosnę...
Tymczasem zima, niczym Niemcy w 1945 roku, broni się i atakuje z uporem, choć sytuacja dla niej jest beznadziejna.
Okolica pokryta jest śniegiem, a temperatura utrzymuje się poniżej zera, zima pełną gębą.
Ciekawy mural...
Choć warunki trudne, napęd "Kozy" spokojnie przetrzymuje kolejny sezon zimowy. Nic go nie rusza.
Smarowanie łańcucha w tych warunkach starcza na chwilę, więc za 12 zeta kupiłem "Kozie" litr oleju do pił łańcuchowych, można lać bez skrupułów :))).
Rower:Koza
Dane wycieczki:
10.47 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 24.00 km/hTemperatura:-2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 160 (kcal)
Misiacz na baby...;)))
Sobota, 9 marca 2013 | dodano: 09.03.2013Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
Dziś ogłoszony był Rowerowy Dzień Kobiet, czyli wycieczka dla pań ze Szczecina przez Bartoszewo do Sławoszewa do gospody "Zjawa".
Z oczywistych względów nijak nie kwalifikowałem się na "uczestniczkę" :))) tego wyjazdu, więc postanowiłem "przyczaić" się z aparatem fotograficznym na Głębokim i cyknąć parę fotek, gdzie grupa babeczek miała o godzinie 11:00 (tak się Misiaczowi wydawało, a tak nie było ;)) zatrzymać się, żeby zabrać kolejne uczestniczki.
Kiedy jednak dotarłem tam punktualnie o 11:00, nie widać było nawet śladu kobietki ;).
Zrobiłem zdjęcie do wpisu i zastanawiałem się, co dalej robić...
Poczułem rozczarowanie i zawróciłem do domu, jednak w Lesie Arkońskim zadzwoniłem do Asi z "Mad Bike" i okazało się, że dziewczyny jadą "powoli" za Pilchowem w stronę Bartoszewa..."w różnym wieku, matki z dziećmi, dogonisz" ;).
No to goniłem w tempie 30 km/h, ale matki z dziećmi były szybsze...i nie dogoniłem ich, a zastałem już na miejscu w "Zjawie".
Marzena i Beata, które to dwie panie "uprowadziłem" po pobycie w gospodzie ;))).
To na pewno nie jest pani ;).
Grupka "Iskierek".
Zjechało się ok. 50 uczestniczek plus fani i kibice - tacy jak ja ;).
Tunia.
Asia rozdaje prezenty - dla każdej uczestniczki sponsorzy coś przygotowali i pochwalę się, że byłem jedym z nich.
Po zjedzeniu pysznej zypy dyniowej i pogawędkach, porwałem widoczne tu dwie osobniczki w kierunku Dobrej.
Marzena i Beata były zmarznięte, więc z chęcią zasuwały w tempie 28 km/h :).
W Dobrej się pożegnaliśmy, a ja postanowiłem wrócić wzdłuż granicy przez Niemcy.
Między Linken, a Neu Grambow zatrzymałem się na krótki popas.
Między Lebehn, a Ladenthin natrafiłem na piękne oznaki wiosny.
Już wtedy miałem tak potworny wiatr w twarz, że ledwo jechałem, a tu jeszcze przyszło mi wspinać się pod długi podjazd do Ladenthin.
Na szczęście w Niemczech nawet na polach mają "autobahn'y" dla ciągników...i rowerzystów.
Wiatr był tak silny, że nawet jadąc z góry od Warnika do Będargowa musiałem pedałować, a i tak prędkość nie przekraczała 24 km/h.
No i tyle...
Temperatura:2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1387 (kcal)
Z oczywistych względów nijak nie kwalifikowałem się na "uczestniczkę" :))) tego wyjazdu, więc postanowiłem "przyczaić" się z aparatem fotograficznym na Głębokim i cyknąć parę fotek, gdzie grupa babeczek miała o godzinie 11:00 (tak się Misiaczowi wydawało, a tak nie było ;)) zatrzymać się, żeby zabrać kolejne uczestniczki.
Kiedy jednak dotarłem tam punktualnie o 11:00, nie widać było nawet śladu kobietki ;).
Zrobiłem zdjęcie do wpisu i zastanawiałem się, co dalej robić...
Poczułem rozczarowanie i zawróciłem do domu, jednak w Lesie Arkońskim zadzwoniłem do Asi z "Mad Bike" i okazało się, że dziewczyny jadą "powoli" za Pilchowem w stronę Bartoszewa..."w różnym wieku, matki z dziećmi, dogonisz" ;).
No to goniłem w tempie 30 km/h, ale matki z dziećmi były szybsze...i nie dogoniłem ich, a zastałem już na miejscu w "Zjawie".
Marzena i Beata, które to dwie panie "uprowadziłem" po pobycie w gospodzie ;))).
To na pewno nie jest pani ;).
Grupka "Iskierek".
Zjechało się ok. 50 uczestniczek plus fani i kibice - tacy jak ja ;).
Tunia.
Asia rozdaje prezenty - dla każdej uczestniczki sponsorzy coś przygotowali i pochwalę się, że byłem jedym z nich.
Po zjedzeniu pysznej zypy dyniowej i pogawędkach, porwałem widoczne tu dwie osobniczki w kierunku Dobrej.
Marzena i Beata były zmarznięte, więc z chęcią zasuwały w tempie 28 km/h :).
W Dobrej się pożegnaliśmy, a ja postanowiłem wrócić wzdłuż granicy przez Niemcy.
Między Linken, a Neu Grambow zatrzymałem się na krótki popas.
Między Lebehn, a Ladenthin natrafiłem na piękne oznaki wiosny.
Już wtedy miałem tak potworny wiatr w twarz, że ledwo jechałem, a tu jeszcze przyszło mi wspinać się pod długi podjazd do Ladenthin.
Na szczęście w Niemczech nawet na polach mają "autobahn'y" dla ciągników...i rowerzystów.
Wiatr był tak silny, że nawet jadąc z góry od Warnika do Będargowa musiałem pedałować, a i tak prędkość nie przekraczała 24 km/h.
No i tyle...
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
62.38 km (3.00 km teren), czas: 02:48 h, avg:22.28 km/h,
prędkość maks: 37.00 km/hTemperatura:2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1387 (kcal)
Dom - "Mad Bike" - dom.
Piątek, 8 marca 2013 | dodano: 08.03.2013Kategoria Szczecin i okolice
Pojechałem do "Mad Bike" założyć osłonę do kasety, choć nie powinienem.
Dlaczego?
Po niedzielnym biegu w Grand Prix Szczecina pojawiła się u mnie kontuzja kostki, którą leczę.
Sport to zdrowie, jak nic ;).
Temperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Dlaczego?
Po niedzielnym biegu w Grand Prix Szczecina pojawiła się u mnie kontuzja kostki, którą leczę.
Sport to zdrowie, jak nic ;).
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
9.28 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 25.00 km/hTemperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pubudka Misiaczowej ze snu zimowego.
Niedziela, 3 marca 2013 | dodano: 03.03.2013Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
Dziś od rana miałem bardzo intensywny dzień: najpierw prawie 4 km Nordic Walking z Michałem po lesie jako rozgrzewka przez zawodami biegowymi w Lesie Arkońskim, potem sam bieg (też z Michałem), w którym pobiłem swój życiowy rekord tempa, z czego się bardzo cieszę.
Jeśli dobrze kojarzę, to było ok. 200 osób (tak przynajmniej wynikało z numeracji), ja przybiegłem bliżej początku niż końca, ale nadal czekam na oficjalne wyniki.
Po południu wyciągnąłem zaś "Misiaczową" z gawry, czas na rowerową pobudkę, wiosna idzie!
Pojechaliśmy w odwiedziny do taty i do Bożeny.
Krótko, bo krótko (wczoraj było więcej), ale Basia zadowolona, choć jak widać, jeszcze zaspana :).
Temperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 296 (kcal)
Jeśli dobrze kojarzę, to było ok. 200 osób (tak przynajmniej wynikało z numeracji), ja przybiegłem bliżej początku niż końca, ale nadal czekam na oficjalne wyniki.
Po południu wyciągnąłem zaś "Misiaczową" z gawry, czas na rowerową pobudkę, wiosna idzie!
Pojechaliśmy w odwiedziny do taty i do Bożeny.
Krótko, bo krótko (wczoraj było więcej), ale Basia zadowolona, choć jak widać, jeszcze zaspana :).
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
15.18 km (4.00 km teren), czas: 01:02 h, avg:14.69 km/h,
prędkość maks: 39.00 km/hTemperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 296 (kcal)
Kryzys rowerowy minął...do Loecknitz z "Wiewiórkami" ;))).
Sobota, 2 marca 2013 | dodano: 02.03.2013Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
Na Forum RS ogłoszona była kolejna wycieczka z opcją błotno-bagienną, a jako że jam jest Misiacz głownie asfaltowy, postanowiłem gładką nawierzchnią spokojnie pojechać do Loecknitz na małe zakupy, głównie po sery i napoje.
Pogoda była znakomita, temperatura na lekkim plusie i do tego wytęsknione słońce!!!
Silny wiatr wiał na początku w twarz, co oznaczało powrót z jego pomocą.
Choć specjalnie się nie ogłaszałem, to znalazło się paru chętnych do towarzyszenia mi, czyli Marzena "Foxy", Basia "Rudzielec" i Arek "Lenek1971". Choć wysłałem mu informację, to "JurekTC" nie pojawił się w miejscu zbiórki, pewnie przestarszył się tempa turystycznego i za niskiej średniej psującej mu statystyki ;))).
Na starcie pod Tesco o umówionej godzinie zabrakło tego ostatniego, więc przypuszczałem, że pojedziemy w składzie jeden Misiacz i dwie wiewiórki, ale Arek w ostatniej chwili wpadł na punkt przed upływem studenckiego kwadransa...i tak rozwiało się marzenie, że zostanę Szefem Wiewiórek ;))).
Arka na żywo spotkałem po raz pierwszy. Okazał się fajnym gościem i miło się jechało w jego towarzystwie. Co więcej, wcale nie musiał tak gnać na miejsce zbiórki z Warzymic, przez które i tak przejeżdżaliśmy, ale dzięki temu ma nabite więcej km :))).
Jako, że obiecałem tempo turystyczne i dużo postojów np. na herbatkę, więc pierwszy poważniejszy mieliśmy w Warniku, po pokonaniu długiego podjazdu, co dodatkowo utrudniał nam bardzo silny wiatr w twarz.
Ile radości może dać przystanek autobusowy...;)
...i jego okolice ;).
Za Ladenthin w drodze do Lebehn zatrzymaliśmy się przy ruinach dawnego gospodarstwa, którego zarośnięte otoczenie stworzyło idealne miejsce na nieskrępowane siusiu :).
Tak to przy pięknej pogodzie i przy pięknym wietrze dotarliśmy do Loecknitz, gdzie napełniłem po brzegi sakwy żółtym serem, czerwonym winem i piwkiem na wieczór, tworząc z mojego KTM-a ociężały twór.
Przyznam, że zupełnie mi ten ciężar nie przeszkadzał, forma była idealna i w sumie teoretycznie mógłbym nawet dziś gnać "na tempo" z Jurkiem i Gadzikiem. Wyjazd jednak był turystyczny, więc potoczyliśmy się nad jezioro Loecknitzer See na kanapki i napoje.
Okazało się, że nie tylko my skorzystaliśmy z pogody, bo spotkaliśmy tam dwójkę rowerzystów ze Szczecina.
Jak mi brakowało takiego błękitu!!!!
Z trudem oderwałem się od aparatu, bo widoczki po długiej, szarej i zgniłej szczecińskiej zimie cieszyły oko!
Czas było wracać z wiatrem za pan brat, jechało się super, przemknęliśmy przez Ploewen i niedługo potem jechaliśmy już po mojej ulubionej brzozowej alei.
Za Bismark wyprzedziło nas dwóch "ścigaczy" na lekkich góralach, a że czułem się mocny, więc mimo ciężkich sakw dla sprawdzenia swojej kondycji siadłem im na koło i nie dałem się już z niego zrzucić aż do Linken, gdzie poczekałem na resztę ekipy.
Po dojechaniu do Dołuj pożegnaliśmy się, Marzena i Basia odbiły na Wąwęlnicę i Bezrzecze, a Arek na Stobno i Warzymice, a ja przez Mierzyn wróciłem na Pomorzany.
Uff...mam wrażenie, że kryzys minął i rowerek nie będzie się już czuł obrażony, że prawie na nim nie jeździłem, a tylko biegałem (biegam).
Ta wycieczka, miejmy nadzieję, to początek fajnego rowerowego roku 2013.
Temperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1316 (kcal)
Pogoda była znakomita, temperatura na lekkim plusie i do tego wytęsknione słońce!!!
Silny wiatr wiał na początku w twarz, co oznaczało powrót z jego pomocą.
Choć specjalnie się nie ogłaszałem, to znalazło się paru chętnych do towarzyszenia mi, czyli Marzena "Foxy", Basia "Rudzielec" i Arek "Lenek1971". Choć wysłałem mu informację, to "JurekTC" nie pojawił się w miejscu zbiórki, pewnie przestarszył się tempa turystycznego i za niskiej średniej psującej mu statystyki ;))).
Na starcie pod Tesco o umówionej godzinie zabrakło tego ostatniego, więc przypuszczałem, że pojedziemy w składzie jeden Misiacz i dwie wiewiórki, ale Arek w ostatniej chwili wpadł na punkt przed upływem studenckiego kwadransa...i tak rozwiało się marzenie, że zostanę Szefem Wiewiórek ;))).
Arka na żywo spotkałem po raz pierwszy. Okazał się fajnym gościem i miło się jechało w jego towarzystwie. Co więcej, wcale nie musiał tak gnać na miejsce zbiórki z Warzymic, przez które i tak przejeżdżaliśmy, ale dzięki temu ma nabite więcej km :))).
Jako, że obiecałem tempo turystyczne i dużo postojów np. na herbatkę, więc pierwszy poważniejszy mieliśmy w Warniku, po pokonaniu długiego podjazdu, co dodatkowo utrudniał nam bardzo silny wiatr w twarz.
Ile radości może dać przystanek autobusowy...;)
...i jego okolice ;).
Za Ladenthin w drodze do Lebehn zatrzymaliśmy się przy ruinach dawnego gospodarstwa, którego zarośnięte otoczenie stworzyło idealne miejsce na nieskrępowane siusiu :).
Tak to przy pięknej pogodzie i przy pięknym wietrze dotarliśmy do Loecknitz, gdzie napełniłem po brzegi sakwy żółtym serem, czerwonym winem i piwkiem na wieczór, tworząc z mojego KTM-a ociężały twór.
Przyznam, że zupełnie mi ten ciężar nie przeszkadzał, forma była idealna i w sumie teoretycznie mógłbym nawet dziś gnać "na tempo" z Jurkiem i Gadzikiem. Wyjazd jednak był turystyczny, więc potoczyliśmy się nad jezioro Loecknitzer See na kanapki i napoje.
Okazało się, że nie tylko my skorzystaliśmy z pogody, bo spotkaliśmy tam dwójkę rowerzystów ze Szczecina.
Jak mi brakowało takiego błękitu!!!!
Z trudem oderwałem się od aparatu, bo widoczki po długiej, szarej i zgniłej szczecińskiej zimie cieszyły oko!
Czas było wracać z wiatrem za pan brat, jechało się super, przemknęliśmy przez Ploewen i niedługo potem jechaliśmy już po mojej ulubionej brzozowej alei.
Za Bismark wyprzedziło nas dwóch "ścigaczy" na lekkich góralach, a że czułem się mocny, więc mimo ciężkich sakw dla sprawdzenia swojej kondycji siadłem im na koło i nie dałem się już z niego zrzucić aż do Linken, gdzie poczekałem na resztę ekipy.
Po dojechaniu do Dołuj pożegnaliśmy się, Marzena i Basia odbiły na Wąwęlnicę i Bezrzecze, a Arek na Stobno i Warzymice, a ja przez Mierzyn wróciłem na Pomorzany.
Uff...mam wrażenie, że kryzys minął i rowerek nie będzie się już czuł obrażony, że prawie na nim nie jeździłem, a tylko biegałem (biegam).
Ta wycieczka, miejmy nadzieję, to początek fajnego rowerowego roku 2013.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
63.63 km (1.00 km teren), czas: 03:29 h, avg:18.27 km/h,
prędkość maks: 45.00 km/hTemperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1316 (kcal)
Odbiór KTM-a z "Mad Bike".
Piątek, 1 marca 2013 | dodano: 01.03.2013Kategoria Szczecin i okolice
Kiedy przyjechałem po odbiór roweru z "Mad Bike", oprócz ekipy ze sklepu zastałem tam jeszcze "Siwobrodego", a za chwilę pojawił się "Jaszek".
Potem "Jaszek" zarzucił rowerek na samochód i zaczęliśmy ścigać się (ja na rowerze) do sklepu "Elysium" w centrum :).
"Jaszek" zajechał wprawdzie dosłownie parę sekund przede mną, ale za to ja w sklepie byłbym pierwszy :))).
Przed sklepem po raz kolejny natknąłem się na "hipsterski" rower z czerwonym łańcuchem.
Temperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Potem "Jaszek" zarzucił rowerek na samochód i zaczęliśmy ścigać się (ja na rowerze) do sklepu "Elysium" w centrum :).
"Jaszek" zajechał wprawdzie dosłownie parę sekund przede mną, ale za to ja w sklepie byłbym pierwszy :))).
Przed sklepem po raz kolejny natknąłem się na "hipsterski" rower z czerwonym łańcuchem.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
13.12 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 32.00 km/hTemperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)