MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2011

Dystans całkowity:535.82 km (w terenie 60.00 km; 11.20%)
Czas w ruchu:20:12
Średnia prędkość:18.65 km/h
Maksymalna prędkość:52.00 km/h
Suma kalorii:8687 kcal
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:29.77 km i 1h 50m
Więcej statystyk

Multi-spotkania Bikestats w drodze do Schwedt.

Niedziela, 17 kwietnia 2011 | dodano: 17.04.2011Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
Tradycyjne zdjęcie na Moście Długim, zamieszczone poniżej jest (i ma być) jak najbardziej mylące. ;)
Tu akurat zdjęcie Jurka (pożyczyłem;)).
Po lewej Paweł "Sargath", po prawej Paweł "Misiacz". ;)

Wcale nie pojechałem z widoczną tu ekipą Cyborgów (Jarek „Gadbagienny”, Paweł „Sargath”, Adrian „Gryf” i Jurek „Jurektc”), choć proponowali mi udział w „turystycznej” 200-kilometrowej eskapadzie nad morze w ich znakomitym towarzystwie. Nie skorzystałem, bo miałem inne plany, ale miałem chęć zobaczyć z rana ich sympatyczne gęby, więc podskoczyłem na 9:00 rano na most, żeby się z nimi spotkać. Potem jeszcze dojechał „Rammzes”, nawet się minęliśmy po drodze.
Cyborgi i ja. Most Długi w Szczecinie. © Misiacz

Inne zaproszenie wyszło od Anety „Atheny” i Marka „Odysseusa”, abym zabrał się z nimi pociągiem PKP do Kostrzyna, skąd trasa miała wieść po stronie niemieckiej do Szczecina. Jako, że nienawidzę jazdy polskimi zapyziałymi kolejami, darowałem sobie tę opcję.
Ja miałem w planie wyjazd do Schwedt, ponieważ połamałem osłonę łańcucha w swoim KTM-ie, a w Polsce jakoś znaleźć nie mogę. Postanowiłem więc spenetrować kilka sklepów rowerowych w Schwedt. Wg informacji z netu, osłonę taką można dostać tam za 8,90 EUR.
Zgadaliśmy się z Robertem „Sakwiarzem”, że pojedziemy kawałek do Gartz razem, bo niestety musiał wracać na jakąś imprezę. Do tego Gartz to jechaliśmy baaardzo naokoło, bo najpierw pomknęliśmy do Stobna, gdzie Robert miał do odbioru w DPD przesyłkę kurierską. Dziewczyna obsługująca klientów była jednak dość roztrzepana i wydanie paczki zajęło blisko pół godziny. Nie ma to jak ekspresowa poczta kurierska. ;)
Robert przed Neurochlitz.

Zrobiła się godzina 11:30, do Schwedt daleko, sobota i już nawet specjalnie nie liczyłem na to, że zdążę tam dojechać przed zamknięciem sklepów, choć tempo mieliśmy przyzwoite.
Jadąc „skrótami”, przejechaliśmy przez granicę i dalej toczyliśmy przez Schwennenz, Ladenthin, Rosow i Neurochlitz.

Na postoju za Neurochlitz Robert dostrzegł krążącego nad naszymi głowami drapieżnego „misiołowa”,więc czym prędzej ruszyliśmy do Mescherin, by dotrzeć ścieżką rowerową do Gartz. Tam przyszło nam się pożegnać, Robert zawrócił do Szczecina, a ja ruszyłem dalej sam do Schwedt. Mimo bocznego wiatru jechało się bardzo fajnie i lekko. We Fredrichstal tradycyjnie zatrzymałem się w wiacie turystycznej na małe co-nieco, a potem lasami i wzdłuż kanału dojechałem do Gatow.

Z tego miejsca zadzwoniłem do Atheny i Odysseusa, żeby ustalić miejsce spotkania. Okazało się, że i ja i oni jesteśmy jakieś 6 km od Schwedt, tyle że z różnych stron.
W okolicach drewnianego mostu przed Schwedt zagadnął mnie kolarz na rowerze szosowym, pytając „do you speak English”. Jako, że na jego spodenkach widniał napis Szczecin, powiedziałem, że owszem, a nawet mówię po polsku! ;) Wskazałem mu potrzebny kierunek i każdy pojechał w swoją stronę (potem minęliśmy się w centrum Schwedt).
Przycisnąłem mocniej, żeby zdążyć obskoczyć ewentualne otwarte sklepy. Pierwszy, do którego zawiodła mnie nawigacja był o dziwo otwarty, ponieważ w okolicy odbywał się jakiś jarmark. Zostałem miło obsłużony, aczkolwiek pani sprzedawczyni skierowała mnie wraz z rowerem do części warsztatowej, ponieważ nie umiała stwierdzić, czy rozstaw śrub będzie pasował. Mechanik skoczył wręcz do zdejmowania resztek mojej osłony, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Nie chciałem osłony z usługą, bo zapłaciłbym jak za zboże. Wystarczyło mi jednak zerknąć na cenę oferowanej osłony i nie było to 8,90 EUR, ale aż 18 EUR!!! Szybko powiedziałem „nein, danke” i zmyłem się szukać innego sklepu. Okazuje się, że sklep przy ul. Kietz 11 jest przedstawicielem firmy Horn, która produkuje moją osłonę Horn Catena 05. Sęk w tym, że … był już zamknięty. ;(
Przez szybę wydawało mi się, że widzę coś, co się nada, ale trzeba będzie tam podskoczyć w tygodniu.
Czasu do spotkania już było niewiele, więc szybko pojechałem na nadodrzańską promenadę (tam też był jakiś jarmark), gdzie umówiłem się z Anetą i Markiem.
Czekam i oto są! Ale co to? Sympatyczna niespodzianka, bo okazało się, że wraz z nimi jechał jeszcze Krzysiek „Monter61”. Zrobiła się całkiem pokaźna ekipa Bikestats.

Chwilę poleniuchowaliśmy na ławeczce, po czym prawym brzegiem pojechaliśmy w stronę Szczecina (do Neurochlitz tą samą trasą, którą jechałem wcześniej).

Będąc w Gartz przewidywałem, że będzie istniała konieczność wieczornej walki z zakwasami, więc pociągnąłem grupę pod sklep Netto, gdzie zakupiłem odpowiednie płyny ziołowe doskonale nadające się do tego celu. ;)))
Sęk w tym, że przez to odbicie Marek najechał na leżące na ziemi pinezki i …skończyło się to wymianą dętki.
Po naprawie pojechaliśmy nad Odrę i dojechaliśmy do Mescherin.

Nie lubię górki ciągnącej się od Mescherin do Staffelde. Przycinsnął Marek, przycisnął Krzysiek, a ja sobie wydumałem, że spacerkiem podjadę pod góreczkę razem z Anetą. Akurat!!! Aneta też przycisnęła i zaczęła również się ode mnie oddalać! Podejrzewam, że ta Cyborginii może w tygodniu umawiać się na potajemne treningi z naszymi Cyborgami z BS, gdzie osiąga znaczne prędkości przelotowe, jednak wpisów o tym na BS nie znajdziecie. ;))) Te treningi to zapewne tajna broń! ;))) Nie pozostało nic innego, jak zrezygnować ze spacerowego podjazdu, nie chciałem, żeby cała grupa potem na mnie czekała w Staffelde.
Minęliśmy przejście graniczne w Rosówki i dojechaliśmy do Kołbaskowa, gdzie Athena i Odysseus odbili na Smolęcin, a my z Krzyśkiem do Szczecina wjechaliśmy przez Przecław… Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 140.09 km (5.00 km teren), czas: 05:48 h, avg:24.15 km/h, prędkość maks: 52.00 km/h
Temperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3213 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(9)

Dalej z Basią...i niesamowita szczodrość Gadzika!!!

Poniedziałek, 11 kwietnia 2011 | dodano: 11.04.2011Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
To miała być kolejna przejażdżka z Basią, ot kolejny trening dla niej w jeździe na rowerze, a zrobiło się prawie że wieloetapowe spotkanie BS. ;)))
Zaplanowaliśmy, że pojedziemy przez Centralny i Taczaka nad jezioro Głębokie i tak w sumie zrobiliśmy. Zatrzymaliśmy się przy Lidlu przy ul. Modrej, do którego wszedłem na moment, żeby kupić batoniki muesli. Wychodzę, patrzę...a tam Basia w najlepsze gawędzi sobie z Atheną i Odysseusem z BS. Nie znali oni Basi osobiście, ale...poznali ją po kolorze kubraczka (Athena) i po moim rowerze (zdaje się, że po charakterystycznym zabytkowym siodełku ze skóry - Odysseus).
Pogawędziliśmy miło przez chwilę, a odjeżdżając podsumowałem, że cóż - takie jest życie celebrytów, że wszędzie ich widać! ;)))))))))))))))))))))
Skrótem przez poligon dojechaliśmy do Lasu Arkońskiego, gdzie zatrzymaliśmy się, by zjeść wreszcie te zakupione batoniki.
Trekkingi w lesie. Szczecin. © Misiacz

Wróciliśmy nieznacznie tylko zmienioną trasą. Będąc blisko garażu, zadzwoniłem do Jarka "Gadabagiennego" (nieodżałowanej pamięci były członek Bikestats, który zniknął z naszych stron na dobre przez jakiegoś wrednego frajera). Otóż poszukiwałem dla Basi siodełka ze skóry, żeby nie męczyła się jeżdżąc na plastikowo-żelowym gównie, które są obecnie reklamowane jako coś fantastycznego, a czym nie są i nie były. Licytacja na Allegro nie wypadła ostatnio po mojej myśli, trudno. Okazało się, że Gadzik ma do sprzedania praktycznie nieużywane, zabytkowe siodło typu "Brooks", chromy mocowania świecą, skóra jeszcze niewyprofilowana do tyłka użytkownika (niewtajemniczonym powiem, że skórzane siodło po ok. 1000 km przyjmuje kształt zadu właściciela i jest potem tak wygodne i w ogóle tak rewelacyjnie oddycha - jak to skóra, że nawet po 200 km w ogóle nie występuje problem bólu tyłka).
Jest nieco porysowane, ale to wynika z jego wieku - po odpowiednim nawoskowaniu i napastowaniu będzie jak nowe. Tu na zdjęciu jest zaraz po założeniu i powiem, że nawet posiadając nieugniecioną skórę jest już teraz o 200% wygodniejsze od żelowego badziewia.
Siodełko. Zabytek. Skóra. 1. © Misiacz

Siodełko. Zabytek. Skóra. 2. © Misiacz

Siodełko. Zabytek. Skóra. 3. © Misiacz

A TERAZ HIT DNIA:
GADZIK SIODEŁKO TO MI...SPREZENTOWAŁ!!!
Proszę o poradę, nie wiem jak się odwdzięczyć za coś takiego (za nowego Brooksa ze sklepu zapłaciłbym przynajmniej 280 zł). Uczta? Impreza? Grill? Coś do roweru?
Czy Gadzik to zaakceptuje?
Jarek, jeszcze raz wielkie dzięki, prezenty w postaci takich rarytasów nie trafiają się prawie nigdy! Czym zasłużyłem?
P.S. Czy są chętni na żelowe Selle Italia, które zdjąłem ze sztycy? ;))) Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 25.60 km (8.00 km teren), czas: 01:43 h, avg:14.91 km/h, prędkość maks: 32.00 km/h
Temperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 493 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(7)

Leczenie z głupoty prędkości średniej. Niemcy. Basia. Krysia.

Niedziela, 10 kwietnia 2011 | dodano: 10.04.2011Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Skąd taki tytuł? Można by powiedzieć, że to długa historia, ale w sumie czemu nie miałbym jej opisać? Otóż ostatnio zabieram Basię na wycieczki, dopiero się wprawia i stwierdziłem, że nie będę wpisywał tak niskich średnich prędkości, bo zasadniczo sam tak nie jeżdżę. Chciałem wiedzieć po prostu, jakie mam roczne możliwości wykręcenia MAKSYMALNEJ możliwej do uzyskania przeze mnie średniej. Stanąłem na rozdrożu, bo chcąc poznać moje roczne możliwości wykręcenia takiej to średniej mogłem stać się w oczach niektórych oszustem. Doszedłem do wniosku, że powinienem mieć kilka batonów w różnych kategoriach (np. sam, z Basią, z Cyborgami). Niestety, takich opcji nie ma.
Po moim wczorajszym wpisie bez podania średniej rozpoczęło się coś w rodzaju nagonki na Misiacza...
Długo na ten temat rozmawialiśmy na GG ze Shrinkiem, było trochę argumentów, trochę filozofowania. Po dłuższym czasie jednak mnie coś olśniło!
Przypomniałem sobie, że zakładając parę lat temu konto na BS, zakładałem je z myślą, że będę tu opisywał i fotograficznie dokumentował wycieczki.
O czymś takim jak średnia w ogóle nie myślałem.
Od niedawna zacząłem jeździć z różnego rodzaju szybkimi harpaganami i chyba padło mi od tego pędu na głowę. Zacząłem - zupełnie bez sensu - dbać o to, jaka mi średnia wychodzi. Czy ja jestem jakimś wyczynowcem?!
Dziś zadałem sobie pytanie:
- Misiacz, po ch...Ci cały ten pęd po średnią, niech sobie inni wariują, jeździsz dla siebie i powinieneś mieć tę całą psychozę AVG głęboko w dupie!
Co też dokładnie uczyniłem. Od dzisiaj średnią mam głęboko w zadzie. Wyjdzie taka jaka wyjdzie, a nie dlatego, że ją nakręcam celowo.
Czy to będzie 13 km/h czy 27 km/h - JAKIE TO MA ZNACZENIE??!!
Czasem wystarczy przebłysk mądrości... ;)))

No, a teraz do rzeczy. Wycieczki dziś były dwie. Na pierwszą ruszyłem z Robertem "Sakwiarzem" w stronę granicy niemieckiej.
Chcieliśmy zobaczyć, na jakim etapie znajduje się budowa drogi, która ma biec od Warnika do Ladenthin-Schwennenz.
Wichura po polach hulała dziś nieziemska. Na szczęście za Warzymicami droga wiła się tak, że przed Smolęcinem mieliśmy wiatr w plecy.
Co ciekawe, dzisiejszy Vmax - blisko 50 km/h - wykręciliśmy...pod górę przed Smolęcinem!
Tak wiało w plecy!!! Jeszcze nigdy nie podjeżdżałem pod górę z taką prędkością! ;)
Planowana droga przez granicę biegnie od zakrętu przed miejscowością Warnik i jest oznaczona stosownymi tablicami (to ta rozryta ziemia za mną z wyciętymi krzakami). Na razie Polacy zrobili tylko tyle.

Ponieważ roboty nie idą po naszej stronie zbyt szybko, pozostała nam jazda po polu, ale jechało się całkiem nieźle.

Ta kupa kamieni to inwestycja po polskiej stronie.
Na drugim planie widać wykonaną podbudowę drogi po stronie niemieckiej. Wg tablicy po niemieckiej stronie, inwestycja ma być gotowa w czerwcu tego roku.
Kiedy będzie gotowa po naszej...nie mam pojęcia. Sądząc po zaawansowaniu prac, może w 2020! ;)))

Dojeżdżając do granicy, miałem nadzieję, że nie powtórzy się historia z rowem granicznym, którą opisałem TUTAJ. ;)))
Powtórzyła się...
Przedzieram się przez rów graniczny. Polska - Niemcy. © Misiacz

Jak już wlazłem do tego rowu, to teraz muszę z niego wyleźć. ;)

Podbudowa po stronie niemieckiej, nie wszędzie jeszcze utwardzona, udało mi się zakopać.

Po dojechaniu do Ladenthin skierowaliśmy się na Schwennenz, a stamtąd polną drogą dojechaliśmy do granicy w Bobolinie.
Od Bobolina wiatr dął nam w plecy i jechało się znakomicie.
Niestety, po dojechaniu do Szczecina, wsiadając na rower i ruszając, zahaczyłem butem o osłonę łańcucha i ją połamałem. :(((
Rowerek wygląda na troszkę okaleczony, ale mam nadzieję, że uda mi się dokupić taką osłonę.
Potem nastąpiła krótka przerwa na odpoczynek i kawkę w domu, po czym zabrałem ponownie Basię (załapała wirusa cyklozy;))) i pojechaliśmy pod blok mojego brata, który zechciał wreszcie wsiąść na rower, a co ważniejsze - zabrał ze sobą Krysiorka.
Z Basią, Krysią i moim bratem powolutku potoczyliśmy się w stronę ul. Taczaka.

Stamtąd skręciliśmy w Łukasińskiego i dojechaliśmy do Mierzyna, gdzie mieliśmy krótką przerwę.
Tu Krysiorek zaciesza, choć wcale to tak nie wygląda. ;)))
.
Aaaa...brat też zaciesza! ;)
A tu grupowe wciąganie batoników w przysiadzie. ;)

W sumie z tą ekipą zrobiliśmy ok. 20,5 km i powiem, że była to również bardzo udana wycieczka!

P.S. Dziś chrzest bojowy ciuchów TC-TEAM (koszulka imienna z napisem MISIACZ TC plus spodenki) otrzymanych przeze mnie i resztę Cyborgów TC od sponsora, czyli naszej firmy Technic-Control.
:) Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 57.61 km (8.00 km teren), czas: 03:17 h, avg:17.55 km/h, prędkość maks: 49.30 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1219 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(13)

Z Basią na poważniej. Schwennenz in Deutschland.

Sobota, 9 kwietnia 2011 | dodano: 09.04.2011Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Dziś Basia zrobiła naprawdę ponad 400% normy! ;))) Po ostatnich Basiowych wprawkach rowerowych po 7 km i 8 km, dzisiejszy wyjazd mogę wręcz nazwać wyprawą!!! ;)))
Pojechaliśmy na rowerkach przez Przecław, Będargowo do Schwennenz.
Zanim jednak do tego doszło, troszkę czasu zajęło nam się wygrzebanie z domu, my już tak mamy. Basia zapomniała dokumentów i tu na nią czekam pod domem.

Kiedy wreszcie ruszyliśmy, była 12:30, ale w sumie przecież daleko nie planowaliśmy jechać.
W drodze za Będargowem wichura dawała nam ostro w twarz.

Kiedy wreszcie skręciliśmy w stronę granicy, wichurę mieliśmy już "tylko boczną".
Będąc już po stronie niemieckiej zatrzymaliśmy się na herbatkę z termosu.

Uliczka w Schwennenz.

Nie przyjechałem do tej wioseczki tylko i wyłącznie w celach turystycznych, ale też aby połączyć przyjemne z przyjemnym, czyli wymienić trzy puste "Radebergery" na trzy pełne (w sklepiku p. Anke Schumann).
Po zakupach zatrzymaliśmy się jeszcze w "centrum" Schwennenz, aby coś przekąsić.
Jem, patrzę...a tu pomyka Monter61, który był jednym z uczestników ostatniej wycieczki na wyspę Rugię.
Świat nie jest zbyt duży.

Jak widać z kolejnego zdjęcia, dalej jechaliśmy już z Monterem. Tu zmykają mi z Basią pod górkę do Bobolina.

Na górce skręciliśmy w stronę Warnika, a wiatr tym razem był naszym wspaniałym sprzymierzeńcem, bo z pełną siłą dmuchał nam w plecy.
Koloryt pól mówi wyraźnie, że wiosna nadeszła!!!
Pola przed Warnikiem. © Misiacz

P.S. Przypomniałem sobie, że nie dla średniej jeżdżę...to odnośnie całego cyrku z wpisami w komentarzach. Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 33.55 km (4.00 km teren), czas: 02:27 h, avg:13.69 km/h, prędkość maks: 31.00 km/h
Temperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 671 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(10)

Trenowanie Basi, blisko 100 % wzrost! ;)))

Czwartek, 7 kwietnia 2011 | dodano: 07.04.2011Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
Rozkręcania Basi ciąg dalszy, tym razem dojechaliśmy "aż" do Mierzyna.
W stosunku do ostatniego wyjazdu postęp o 100% !!! ;)))
Nad bajorkiem przy Derdowskiego. © Misiacz

Dodam, że ostatnio udało się przejechać "całe" 8 km!!! ;)))
Średniej nawet nie podaję, bo to przecież nie moja średnia... Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 16.69 km (3.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 30.50 km/h
Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 333 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

Na Wały Chrobrego i tu i ówdzie...

Środa, 6 kwietnia 2011 | dodano: 06.04.2011Kategoria Szczecin i okolice
Po pracy pojechałem na Wały Chrobrego, niestety było pochmurno.
KTM przed muzem. © Misiacz

Przed muzeum leży sobie taka malutka śrubka okrętowa. ;)
Rowerek na tle śrubki okrętowej. Przed muzeum. © Misiacz

Pokręciłem się trochę po Parku Żeromskiego. Na skarpie w okolicy ul. Storrady stoi dawny dom pogrzebowy (lub ogrodnika, ewentualnie dozorcy wg innych źródeł) gminy francuskiej, która istniała tu za czasów niemieckich.
Dawny dom pogrzebowy gminy francuskiej. Front. © Misiacz

Trochę więcej na temat tego miejsca można poczytać sobie TUTAJ
Również TUTAJ można poczytać o innych ciekawych rzeczach dotyczących Francuzów w dawnym Szczecinie.
Dawny dom pogrzebowy gminy francuskiej. Bok. © Misiacz
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 15.70 km (1.00 km teren), czas: 00:45 h, avg:20.93 km/h, prędkość maks: 47.00 km/h
Temperatura:14.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 350 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Z Basią...

Poniedziałek, 4 kwietnia 2011 | dodano: 04.04.2011Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
Przejażdżki, które mają stopniowo rozwinąć się w trening Basi przed naszą wyprawą na Rugię... Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 8.50 km (2.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 33.00 km/h
Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 173 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Nożżżż....nie wytrzymałem! Cykloza....

Niedziela, 3 kwietnia 2011 | dodano: 03.04.2011Kategoria Szczecin i okolice
Cykloza jest chyba gorsza od przeziębienia, które próbowało mnie złamać.
Jeszcze parę godzin temu byłem z tego powodu tylko na sympatycznym, aczkolwiek spacerze, gdzie robiłem jedynie za napęd do roweru Krysiorka (co oczywiście udokumentowałem odpowiednim WPISEM. ;)))
Minęło popołudnie, poczułem się lepiej...i co? Naciągnąłem Basię na krótką, wspólną przejażdżkę po okolicy. Pojechałem oczywiście "w cywilu", bo komu by się chciało przebierać na niecałe 8 km?
Może dlatego nie rozpoznał mnie Romal "Sakwiarz", który przemknął koło mnie na osiedlu.
Na szczęście usłyszał moje wołanie i odprowadził mnie i Basię do garażu.
Zrobiła się wyprawa 3-osobowa! ;))) Zaszalałem, a co!
Misiacz i Romal. Na Pomorzanach. © Misiacz
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 7.35 km (2.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 23.50 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Napęd do Krysiorka "Misiacz-1972" :)))

Niedziela, 3 kwietnia 2011 | dodano: 03.04.2011Kategoria Szczecin i okolice
Z powodu zaskakujących niedomagań zdrowotnych (myślałem, że jestem niezniszczalny, ale okazałem się przereklamowany;))) nie pozostało mi nic innego, jak pojechać samochodem do Parku Kasprowicza, zabrać Krysiorka i towarzystwo i porobić za napęd do Krysiorkowego "Harleya".
Rajd rozpoczął się przy słynnym już szczecińskim dywanie z krokusów na Jasnych Błoniach.

Oczywiście nie mogło zabraknąć i takiego ujęcia!

Czasem trzeba wyluzować.

Jako, że wujaszek Misiacz okazał pewną niemoc, Krysiorek dał czadu!
Pędzę, pędzę, pędzę... © Misiacz

Ostro było!

Tak wygląda doczepny silnik do "Harleya" ;)))

W parku spotkaliśmy się z ciocią Kasią i wujkiem Gadzikiem...eee, znaczy Jarkiem! ;)

Szefowa gangu (ta na Harleyu oczywiście). :)
Rower: Dane wycieczki: 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)