- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Lenistwo w Loecknitz
Niedziela, 14 lipca 2013 | dodano: 14.07.2013Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Po wczorajszej imprezie u Tuni trudno mi było sobie wyobrazić, że uda nam się zebrać nad jeziorkiem przy Derdowskiego, żeby gdziekolwiek się potoczyć.
Część z uczestników zabawy nadal parowała, część była ospała ;).
Koniec końców, zgadaliśmy się z "Jaszkami" na spotkanie o 11:00 przy jeziorku, skąd ruszyliśmy do Schwennenz, gdzie oczekiwała na nas "Rowerzystka" i "Ivoncja".
Jako, że kondycja po imprezie była taka sobie, to jak na złość silny wiatr wiał nam w pysk ile wlezie.
O słońcu dziś raczej nie było mowy, a i przez kilkanaście dosłownie sekund zrosiła nas jakaś śmieszna mżawka.
Przez Ramin, mimo wiatru, w miarę sprawnie dotarliśmy do Loecknitz, gdzie od razu skierowaliśmy się do NETTO po napój bazujący na wyciągu z roślin pnących się po tyczkach.
Po zakupach udaliśmy się nad Loecknitzer See, gdzie oddawaliśmy się lenistwu przez ponad godzinę (Niemca już tam prawie nie uświadczysz, zewsząd dobiega mowa polskich kolonizatorów ;) :/).
Buteleczka w ręku Ivoncji to oczywiście bezalkoholowy wywar Luebzera ;).
Basia "Misiaczowa" w zadumie wpatruje się w toń wody...
"Misiacz" uskutecznia jogę na kocu piknikowym zabranym przez przezorną "Misiaczową", a "Ivoncja" w p y c h a się (ona wie, o co chodzi ;)))) w kadr po paróweczki ;).
Przezorna "Misiaczowa" przyprawia "Misiaczowi" rogi.
Eeee...nie.
Sama "Misiaczowa" twierdzi, że pokazuje, jaki to ze mnie diablik ;))).
Leniuchowało się wspaniale, ale trzeba było pomyśleć o tym, jak w miarę sprawnie po tym lenistwie powrócić do domów w czasach, gdy teleportacja jest jeszcze kategorią science-fiction.
Zrobiłem na "odjezdnym" zdjęcie tysiącletniemu dębowi, który był tysiącletnim już parę lat temu, więc pora by zmienić tabliczkę, że ma np. 1004 lata ;).
Oj Niemiaszki, Niemiaszki, gdzie wasz "ordnung" ? ;).
Co do powrotu, to był w miarę sprawny, bo wicherek mieliśmy w plecy.
Przed Ladenthin piękniejsza część naszej szarańczy rzuciła się na żer na drzewa czereśniowe ;).
Już w Polsce, ja i "Jaszek" darliśmy gumy jak wariaci pod górkę Ladenthin-Warnik dochodząc do prędkości 44 km/h - był to mój Vmax tego wyjazdu.
Najśmieszniejsze, że nie z górki, a POD górkę ;))).
Przed Warnikiem Małgosia i Iwona skręciły na Kołbaskowo, żeby odebrać manele od "Tuni", my zaś przez Będargowo wróciliśmy do Szczecina (przed MAKRO Basia zerwała łańcuch, na szczęście okazało się, że to tylko spinka i po szybkiej interwencji Misiacza można było jechać dalej ;).
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1255 (kcal)
Część z uczestników zabawy nadal parowała, część była ospała ;).
Koniec końców, zgadaliśmy się z "Jaszkami" na spotkanie o 11:00 przy jeziorku, skąd ruszyliśmy do Schwennenz, gdzie oczekiwała na nas "Rowerzystka" i "Ivoncja".
Jako, że kondycja po imprezie była taka sobie, to jak na złość silny wiatr wiał nam w pysk ile wlezie.
O słońcu dziś raczej nie było mowy, a i przez kilkanaście dosłownie sekund zrosiła nas jakaś śmieszna mżawka.
Przez Ramin, mimo wiatru, w miarę sprawnie dotarliśmy do Loecknitz, gdzie od razu skierowaliśmy się do NETTO po napój bazujący na wyciągu z roślin pnących się po tyczkach.
Po zakupach udaliśmy się nad Loecknitzer See, gdzie oddawaliśmy się lenistwu przez ponad godzinę (Niemca już tam prawie nie uświadczysz, zewsząd dobiega mowa polskich kolonizatorów ;) :/).
Buteleczka w ręku Ivoncji to oczywiście bezalkoholowy wywar Luebzera ;).
Basia "Misiaczowa" w zadumie wpatruje się w toń wody...
"Misiacz" uskutecznia jogę na kocu piknikowym zabranym przez przezorną "Misiaczową", a "Ivoncja" w p y c h a się (ona wie, o co chodzi ;)))) w kadr po paróweczki ;).
Przezorna "Misiaczowa" przyprawia "Misiaczowi" rogi.
Eeee...nie.
Sama "Misiaczowa" twierdzi, że pokazuje, jaki to ze mnie diablik ;))).
Leniuchowało się wspaniale, ale trzeba było pomyśleć o tym, jak w miarę sprawnie po tym lenistwie powrócić do domów w czasach, gdy teleportacja jest jeszcze kategorią science-fiction.
Zrobiłem na "odjezdnym" zdjęcie tysiącletniemu dębowi, który był tysiącletnim już parę lat temu, więc pora by zmienić tabliczkę, że ma np. 1004 lata ;).
Oj Niemiaszki, Niemiaszki, gdzie wasz "ordnung" ? ;).
Co do powrotu, to był w miarę sprawny, bo wicherek mieliśmy w plecy.
Przed Ladenthin piękniejsza część naszej szarańczy rzuciła się na żer na drzewa czereśniowe ;).
Już w Polsce, ja i "Jaszek" darliśmy gumy jak wariaci pod górkę Ladenthin-Warnik dochodząc do prędkości 44 km/h - był to mój Vmax tego wyjazdu.
Najśmieszniejsze, że nie z górki, a POD górkę ;))).
Przed Warnikiem Małgosia i Iwona skręciły na Kołbaskowo, żeby odebrać manele od "Tuni", my zaś przez Będargowo wróciliśmy do Szczecina (przed MAKRO Basia zerwała łańcuch, na szczęście okazało się, że to tylko spinka i po szybkiej interwencji Misiacza można było jechać dalej ;).
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
60.53 km (2.00 km teren), czas: 03:21 h, avg:18.07 km/h,
prędkość maks: 44.00 km/hTemperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1255 (kcal)
K o m e n t a r z e
Jest jeszcze jedna możliwość- to magnetyczna górka, pod którą pełna flaszka (bezalkoholowego piwa) też sama poleci... :)
ivoncja - 17:56 wtorek, 16 lipca 2013 | linkuj
Tak sobie myślę że te prędkości 44 km/godz pod górkę to osiągnęliście, jedynie dzięki mieszance "wczorajszych" oparów połączonych ze świeżo zjedzonymi czereśniami.
Oczywiście mogły być inne powody ale ............................ ja się rzadko mylę ( a w każdym razie tak mi się wydaje).
Zdjęcie trzecie od końca potwierdza moją teorię.
Wszyscy byli wstawieni.
Butelka Misiacza była wstawiona w but Misiacza.
Misiacz nie wstawiony , nigdy nie uprawiał Yogi publicznie.
A "Ivoncja" widząc Misiacza osiągającego trzeci poziom medytacji i gotowego odfrunąć latającym kocykiem ( dywanu na szczęście nie było) kładzie te nieszczęsna parówki , jako obciążenie , aby uniemożliwić odlot.
Choć wszyscy wyglądali jakby odlatywali.
Ale to mogą być tylko pomówienia albo ... nadinterpretacja.
siwobrody - 23:18 poniedziałek, 15 lipca 2013 | linkuj
Oczywiście mogły być inne powody ale ............................ ja się rzadko mylę ( a w każdym razie tak mi się wydaje).
Zdjęcie trzecie od końca potwierdza moją teorię.
Wszyscy byli wstawieni.
Butelka Misiacza była wstawiona w but Misiacza.
Misiacz nie wstawiony , nigdy nie uprawiał Yogi publicznie.
A "Ivoncja" widząc Misiacza osiągającego trzeci poziom medytacji i gotowego odfrunąć latającym kocykiem ( dywanu na szczęście nie było) kładzie te nieszczęsna parówki , jako obciążenie , aby uniemożliwić odlot.
Choć wszyscy wyglądali jakby odlatywali.
Ale to mogą być tylko pomówienia albo ... nadinterpretacja.
siwobrody - 23:18 poniedziałek, 15 lipca 2013 | linkuj
fajno-leniwa wycieczka.....dzięki za super impreze :) całkiem niezly dystansik ,wy jechaliście....ja plądrowałam teściów działke :) :) :P :P
iwonka - 20:43 poniedziałek, 15 lipca 2013 | linkuj
Oj tam, oj tam, chyba nie żałujesz mi kawałka kadru? :)
A co ma znaczyć ";)" przy mojej buteleczce, jak za czasów, gdy w tv reklamowano tylko piwa ;) bezalkoholowe? Moje wszak naprawdę alkofrei było! :)
Szacun za czterdzieści i cztery... ivoncja - 18:54 poniedziałek, 15 lipca 2013 | linkuj
A co ma znaczyć ";)" przy mojej buteleczce, jak za czasów, gdy w tv reklamowano tylko piwa ;) bezalkoholowe? Moje wszak naprawdę alkofrei było! :)
Szacun za czterdzieści i cztery... ivoncja - 18:54 poniedziałek, 15 lipca 2013 | linkuj
Podziwiam ! że po imprezce mieliście jeszcze siły ! Żałuję że nie dotarłam do Tuni - słyszałam, że było fajnie !
Jana - 18:50 poniedziałek, 15 lipca 2013 | linkuj
Bez obawy. W DE można mieć do 1,6 promila na rowerze,
davidbaluch - 18:24 poniedziałek, 15 lipca 2013 | linkuj
no ...ja zastanawiałam sie ...ale gdyby polizei kazała dmuchać ....:)))) dzieki za fajna imprezkę :)))
tunislawa - 11:46 poniedziałek, 15 lipca 2013 | linkuj
Też ostatnio miałem taki nietypowy przypadek, gdzie v maxa miałem na podjeździe. ;)
michuss - 21:08 niedziela, 14 lipca 2013 | linkuj
Widzę że po imprezach wszyscy na rowerkach odparowują :)
Trendix - 21:05 niedziela, 14 lipca 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!