- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Pożegnanie z "Łucznikiem" rocznik 1962.
Piątek, 24 maja 2013 | dodano: 24.05.2013Kategoria Szczecin i okolice
Dziś po raz ostatni pojechałem na rowerze "Łucznik" z roku 1962, który uratowałem kiedyś ze śmietnika (więcej na ten temat tutaj: KLIK).
Miałem plan zająć się jego renowacją i remontem, ale po pewnym czasie straciłem do tego serce i postanowiłem przekazać go w godniejsze ręce, czyli Krzyśkowi "Siwobrodemu", który jest pasjonatem klasyków.
Domowym sposobem załatałem przednią dętkę Made in USSR, przy pomocy łatki ze starej dętki i kleju "Kropelka", jako że nic lepszego pod ręką nie było, ale zadziałało ;).
Pewien problem mógł przedstawiać sposób jego przemieszczenia z Pomorzan do Pilchowa (blisko 15 km), ponieważ łożyska w suporcie już raczej w nim nie istnieją, w związku z czym korba / tarcza lata "w te i we w te", co powoduje ocieranie łańcucha o metalowy błotnik. Nie dość, że opór, to jeszcze efekty dźwiękowe nie z tej Ziemi.
Rozwiązaniem było odciągnięcie błotnika w stronę ramy przy pomocy taśmy typu "power tape", która...pękła wkrótce po tym, jak wyruszyłem.
Rozległ się przeraźliwy zgrzyt, więc zatrzymałem się w poszukiwaniu jakiegoś drutu, kabla czy czegokolwiek, czym mógłbym błotnik podwiązać.
Obok kręciła się starsza pani, która w pewnym momencie zapytała mnie:
- Nie ma Pan czasem zapalniczki?
- A mam - odpowiedział Misiacz - a nie ma Pani czasem sznurka? ;)))
- A chodź Pan na działkę moją, tu za garażem.
Poszedłem, dostałem i sznurek i kawałek kabla i coś skleciłem, co umożliwiało dalszą, hm, "jazdę" ;).
Wiedziałem, że nie będzie to zwykła przejażdżka, ale taka, która może skończyć się "telefonem do przyjaciela", bowiem korba kiwała się jak chciała, a i pedał niezbyt pewnie się trzymał ;).
Kiedy minąłem Głębokie, wiedziałem już, że teraz to i na piechotę bym doszedł.
Rowerek w sumie idzie fajnie jak czołg, obręcze ma jak w motocyklu, po bruku przejeżdżałem nim gładziutko (opony lekko baloniaste), pod górki też idzie mimo braku przerzutek i swojej masy.
W końcu dotarłem do królestwa "Siwobrodego" i mogłem zwolnić ;).
Ostatnie zdjęcie na rower i zabytkowe mocowanie torpeda "Łucznik" i...przekazuję rower Krzyśkowi.
Wypiłem herbatkę, obejrzałem kolekcję rowerów klasyków, pogadaliśmy i Krzysiek samochodem odstawił mnie do domu - za wszystko dziękuję.
Z miłą chęcią obejrzę za jakiś czas wskrzeszonego "Łucznika", tak czy inaczej cieszę się, że uratowałem go od śmierci na śmietniku.
Temperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 240 (kcal)
Miałem plan zająć się jego renowacją i remontem, ale po pewnym czasie straciłem do tego serce i postanowiłem przekazać go w godniejsze ręce, czyli Krzyśkowi "Siwobrodemu", który jest pasjonatem klasyków.
Domowym sposobem załatałem przednią dętkę Made in USSR, przy pomocy łatki ze starej dętki i kleju "Kropelka", jako że nic lepszego pod ręką nie było, ale zadziałało ;).
Pewien problem mógł przedstawiać sposób jego przemieszczenia z Pomorzan do Pilchowa (blisko 15 km), ponieważ łożyska w suporcie już raczej w nim nie istnieją, w związku z czym korba / tarcza lata "w te i we w te", co powoduje ocieranie łańcucha o metalowy błotnik. Nie dość, że opór, to jeszcze efekty dźwiękowe nie z tej Ziemi.
Rozwiązaniem było odciągnięcie błotnika w stronę ramy przy pomocy taśmy typu "power tape", która...pękła wkrótce po tym, jak wyruszyłem.
Rozległ się przeraźliwy zgrzyt, więc zatrzymałem się w poszukiwaniu jakiegoś drutu, kabla czy czegokolwiek, czym mógłbym błotnik podwiązać.
Obok kręciła się starsza pani, która w pewnym momencie zapytała mnie:
- Nie ma Pan czasem zapalniczki?
- A mam - odpowiedział Misiacz - a nie ma Pani czasem sznurka? ;)))
- A chodź Pan na działkę moją, tu za garażem.
Poszedłem, dostałem i sznurek i kawałek kabla i coś skleciłem, co umożliwiało dalszą, hm, "jazdę" ;).
Wiedziałem, że nie będzie to zwykła przejażdżka, ale taka, która może skończyć się "telefonem do przyjaciela", bowiem korba kiwała się jak chciała, a i pedał niezbyt pewnie się trzymał ;).
Kiedy minąłem Głębokie, wiedziałem już, że teraz to i na piechotę bym doszedł.
Rowerek w sumie idzie fajnie jak czołg, obręcze ma jak w motocyklu, po bruku przejeżdżałem nim gładziutko (opony lekko baloniaste), pod górki też idzie mimo braku przerzutek i swojej masy.
W końcu dotarłem do królestwa "Siwobrodego" i mogłem zwolnić ;).
Ostatnie zdjęcie na rower i zabytkowe mocowanie torpeda "Łucznik" i...przekazuję rower Krzyśkowi.
Wypiłem herbatkę, obejrzałem kolekcję rowerów klasyków, pogadaliśmy i Krzysiek samochodem odstawił mnie do domu - za wszystko dziękuję.
Z miłą chęcią obejrzę za jakiś czas wskrzeszonego "Łucznika", tak czy inaczej cieszę się, że uratowałem go od śmierci na śmietniku.
Rower:ŁUCZNIK 1962
Dane wycieczki:
13.69 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 25.00 km/hTemperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 240 (kcal)
K o m e n t a r z e
Szacunek dla siwobrodego.... Także oglądałem jego stajnię. W towarzystwie kilku Releigh''ów i innych zacnych rumaków, Twojemu Łucznikowi będzie z pewnością dobrze.
benasek - 18:45 sobota, 1 czerwca 2013 | linkuj
Super relacja i jakże ciekawa wyprawa z przygodami :D
Trendix - 21:23 niedziela, 26 maja 2013 | linkuj
Wprost trudno uwierzyć, że ten rower dotrwał do naszych czasów i raczej wątpię, by obdarowanemu udało się do postawić "na nogi" ale trzymam kciuki za powodzenie tej operacji.
jotwu - 17:38 niedziela, 26 maja 2013 | linkuj
Oficjalnie potwierdzam odbiór pojazdu .
Faktycznie jest co przy nim robić.
Dla tego nie prędko pojawi się na drogach.
Serdecznie dziękuje Misiaczowi za ten prezent.
siwobrody - 12:28 sobota, 25 maja 2013 | linkuj
Faktycznie jest co przy nim robić.
Dla tego nie prędko pojawi się na drogach.
Serdecznie dziękuje Misiaczowi za ten prezent.
siwobrody - 12:28 sobota, 25 maja 2013 | linkuj
Na śmietniku dostał swoją szansę Dzięki Misiaczowi :) Czekam na efekty metamorfozy Łucznika po przygarnięciu przez Siwobrodego :-)
PaniKierownik - 11:39 sobota, 25 maja 2013 | linkuj
piękny rower, dobrze, że jeszcze nie skończył na śmietniku
davidbaluch - 09:31 sobota, 25 maja 2013 | linkuj
widzę ze i prędkość niezłą rowerek wyciągnął,twoja opowieśc przypomniała mi moją jazde maluszkiem w górach kiedy to musiałam cudem znalezionym w rowie drutem linke od gazu do silnika przykręcać ! pzdr! :)
iwonka - 08:14 sobota, 25 maja 2013 | linkuj
Oby nowemu właścicielowi rowerek sprawił radość podczas prac renowacyjnych
Bronik - 18:58 piątek, 24 maja 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!