MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Z Waren dookoła jeziora Mueritz (Park Narodowy Mueritz).

Poniedziałek, 20 maja 2013 | dodano: 20.05.2013Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
!!!
UWAGA! WARNING! ACHTUNG! ATTENTION! внимание!

Relacja będzie tak długa jak relacje Krzyśka "Siwobrodego" i tak pełna zdjęć, jak relacje Małgosi "Rowerzystki", więc wymaga nieco czasu na przejrzenie ;))).
***
To był bardzo "wypoczęty" weekend!
Najpierw, w piątek i sobotę miałem męską, morską przygodę na Bałtyku.
Niedzielę jednak chciałem poświęcić swojej głównej pasji, czyli rowerowi.
Pewnego dnia, tak sobie dumając wykombinowałem, że warto powtórzyć objazd jeziora Mueritz, które na próbę objechaliśmy z moją Basią w ubiegłym roku (bez map i z trasami odnajdowanymi na czuja na tzw. "misi nos") i wróciliśmy zauroczeni (ubiegłoroczna relacja w wersji słonecznej: KLIK).
Uważam, że warto porównać obie relacje, choćby dlatego, żeby zobaczyć jak słońce lub jego brak wpływa na odbiór krajobrazu.
Do objechania mieliśmy jezioro, którego długość wynosi ok. 40 km, czyli ponad 80 km trasy.
Tym razem wycieczka miała się odbyć w większym gronie, ale że punkt startowy znajduje się ok. 150 km od Szczecina, potrzebny był transport samochodowy.
Tu pakujemy po 7:30 rano na nasz samochodzik 3 rowery: Basi "Misiaczowej", "Bronika" i mój.

Z resztą drużyny, tj. "Foxikami", "Jaszkami" i Basią "Rudzielcem" umówieni byliśmy pod Mierzynem, ich samochód taszczył aż 5 rowerów!
Po dwóch godzinach jazdy dotarliśmy wreszcie do Waren nad jeziorem Mueritz, gdzie znaleźliśmy bezpłatny parking, gdzie mogliśmy zdjąć rowerki.
Taniec Słońca wykonany wcześniej przez Basię (przyznaję się, że tym razem miałem lenia i w nim nie uczestniczyłem) sprawił, że deszcz został przegoniony.
Na niebie były chmury, ale to najpewniej efekt mojego lenistwa ;))).

Ekipa gotowa do startu (plus ja schowany za aparatem;)!

Port-marina w Waren.
Nabzdyczony Misiacz, bo ładna stara łódka uciekła Basi spod obiektywu ;).

Nie uciekł za to zabytkowy wycieczkowiec.

Już na samym początku przeoczyłem ścieżkę w las, którą w ubiegłym roku wyniuchaliśmy z Basią, ale pojechaliśmy drogą do niej równoległą, asfaltową, prowadzącą na camping Ecktannen, przez który w ramach pokazu przejechaliśmy z drużyną.
Widok na jezioro Mueritz.

Szef zamieszania na tle mapy okolic.

Misiacz, jako typowy miłośnik tras asfaltowych i nienawidzący błota "błotofob", poprowadził ekipę odpowiednią trasą ;))).

...a nawet bardzo odpowiednią ;).

Po przebrnięciu przez największe zabagnienie, w suchym miejscu, w dziwnym lasku z czerwonymi drzewami zatrzymaliśmy się na popas.

Szuterek już był, błoto też, czas więc przeciągnąć grupę po głębokich kałużach ;))).
Jacek dokumentuje niecodzienne zjawisko (Misiacze prowadzące wycieczkę po tzw. "skrótach").
Można? Można! Ale czy zawsze trzeba?;))).

Tak nam się dobrze jechało, że przeoczyliśmy kolejny zjazd i zmierzaliśmy na zachód, w kierunku oddalającym nas od naszego jeziora...ale za to znaleźliśmy inne, z tarasem widokowym ;)
Jezioro Warnker See.


Mój "misi nos" wiercił się niespokojnie, czując, że trasa wiedzie w złym kierunku, więc zarządziłem odwrót, by wjechać na właściwą trasę...w tej części jest to Szlak Wiewiórki (pozdrawiamy Baśkę "Rudzielca") ;).

Wyjeżdżając z terenu Parku Narodowego Mueritz serdecznie podziękowałem miłośnikom błota za uczestnictwo i odesłałem ich do domów, bo już niedługo miały zacząć się szlaki asfaltowe.
Z propozycji powrotu tym samym szlakiem na razie nikt nie skorzystał...ale poczekajmy ;))).

Jechaliśmy wśród malowniczych moczarów i rozlewisk...

Zbliżając się do miejscowości Rechlin, w jednej z wiosek natknęliśmy się na takie oto cacko!
To audi uczestniczyło w Rajdzie Paryż-Pekin!

Stara barka w Rechlin.

Od pewnego czasu zamęczałem towarzystwo swoim nadspodziewanie niespodziewanym głodem, którego nijak nie mogłem zaspokoić.
Ponieważ jeszcze wydawało mi się, że 3 bułki na cały dzień to stanowczo za mało, więc złożona mi została propozycja dokarmiania Misiacza.
Ja nadal nie wierzyłem, że to wystarczy i kiedy ujrzałem Imbiss (tzw. "Bimbisik"), nie miałem zamiaru spod niego się ruszyć, póki nie zjem "kiełbasy z brata" (Bratwurst ;))).

Inni też skorzystali z okazji, zakupując lody i izotoniki, które zjedli i wypili w podstawionym pociągu, prowadzonym przez Marzenę "Foxikową" :).

Kiedy zaspokoiłem na dobre głód, ruszyliśmy...no, może nie do końca wszyscy.
"Bronik" grzebiąc w sakwach zagapił się i ruszył w chwilę po nas...tyle, że nie w tę stronę.
Najwidoczniej skorzystał z propozycji rezygnacji z asfaltów i ... ruszył w drogę powrotną tą samą trasą, którą przyjechaliśmy.
Po krótkich, acz intensywnych poszukiwaniach schwytaliśmy zbiega i ruszyliśmy we właściwą stronę ;).
Odcinek za Vipperow, minęliśmy już południowy koniec jeziora.

Na popasie, od dawna chciałem mieć fotkę w rzepaku, który niedługo przekwitnie :(.

Dalej trasą przez Zielow dojechaliśmy do malowniczej wioseczki Ludorf, gdzie znajduje się gotycki kościół o niesamowitym kształcie, który nazywam kościołem-UFO ;).

Za Ludorf, po raz kolejny celowo już nie wjechaliśmy na wytyczony tam odcinek szlaku wokół jeziora, ze względu na brak czasu, tak więc nadal nie wiem jak wygląda, ale zapewne jest w dużej części terenowy. Aby dokładnie go spenetrować, wydaje mi się, że konieczny byłby weekendowy biwak w okolicy.
Tymczasem ruszyliśmy inną bardzo ciekawą alternatywną trasą, która doprowadziła nas do przepięknego miasteczka Roebel.
Dla tego miejsca warto zmienić nieco marszrutę.
Basia przed fontanną w Roebel.

Gotycki kościół w tejże miejscowości.

Kamieniczki.

No i przepiękna marina w Roebel (dla tych, co chcą "za potrzebą" informuję, że są tam dostępne czyściutkie i darmowe WC).


Jak widać, Basiowy Taniec Slońca odniósł skutek i ... słońce wreszcie wyszło!
Na trasie do Klink...Rzepak, rzepak, rzepak...

Tocząc się aflatowymi drogami rowerowymi dotarliśmy do miejscowości Klink na zachodnim brzegu jeziora Mueritz, gdzie w przepięknym pałacu mieści się obecnie luksusowy hotel.

Za hotelem można zejść nad jezioro, w którym woda jest wręcz krystalicznie czysta!


Nasze Panie pozują na tle Mueritz ;).

Nie wracając już na asfalt, dalej jechaliśmy przez las wyznaczonym szlakiem szutrowym nad brzegiem jeziora.
Po raz pierwszy nim jechałem (wcześniej asfaltową alternatywą) i uważam, że jest piękny, choć jak widać z poniższej mapki, nieco drogi trzeba nadłożyć.
Tak czy inaczej, w końcu trzeba i tak wyjechać na asfaltową końcówkę wprowadzającą do Waren.
Nim jednak opuściliśmy Waren, po raz kolejny zapragnęliśmy zjeść przepyszny lahmacun (tzw. pizza turecka) w tym samym miejscu, co w ub. roku.
Jako, że jest to danie tutaj bardzo smacznie przyrządzane, więc aby je zakupić, odstaliśmy swoje w solidnej kolejce (rzadko spotykane).
Wreszcie!
Mamy to, co chcemy!


Po napchaniu się (tak, porcja jest ogromna) ruszyliśmy, by przed odjazdem do Szczecina zwiedzić starówkę w Waren.
Warto!


Ciekawy rowerek ;).

Uliczka...

Świetny mural wymalowany na ścianie jednej z kamieniczek!

Zbliżała się godzina 20:00, a przed nami było jeszcze załadowanie rowerów, dwie godziny jazdy, a następnie ich rozładowywanie w Szczecinie, więc czym prędzej załadowaliśmy się na samochody, cyknęliśmy pożegnalną fotkę i ruszyliśmy, by w okolicach godziny 23:00 dotrzeć w końcu do domu.


Mapka z naszą trasą:


:) Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 87.20 km (40.00 km teren), czas: 05:14 h, avg:16.66 km/h, prędkość maks: 40.00 km/h
Temperatura:13.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1785 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(6)

K o m e n t a r z e
Dzięki za zaproszenie na super wycieczkę. Myślę, że jeszcze tu wrócimy.
Jaszek
- 21:58 poniedziałek, 20 maja 2013 | linkuj
Ale świetna wycieczka. Myślałem o wakacjach nad tym jeziorem. Ta relacja zachęca do odwiedzenia tych okolic
davidbaluch
- 20:27 poniedziałek, 20 maja 2013 | linkuj
Może i trochę fotek wkleiłeś ale relacja wcale nie długa .
Nawet nie zdążyłem zjeść kolacji.
Pozdrowienia dla uczestników eskapady.
siwobrody
- 19:41 poniedziałek, 20 maja 2013 | linkuj
Co ja mogę dodać, też zazdroszczę zwiedzania z rowerku tak pięknego miejsca...super opisujesz, może niedługo się przyda Twój opis tego miejsca.
srk23
- 14:06 poniedziałek, 20 maja 2013 | linkuj
Fajna wycieczka, wesoła relacja i super fotki :)
Trendix
- 09:52 poniedziałek, 20 maja 2013 | linkuj
Fajnie mieliście... oj zazdroszczę super fajnej wycieczki w "inne" okolice! PS. jak zwykle relacja PROFI :)
lenek1971
- 09:44 poniedziałek, 20 maja 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!