- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Wietrzenie i płukanie Misiacza...
Poniedziałek, 2 stycznia 2012 | dodano: 02.01.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
Jako, że dzięki usilnym staraniom Ministerstwa "Zdrowia" mieliśmy kompletnie spieprzony wyjazd na Sylwestra (więcej TUTAJ) więc dość konkretnie się odstresowywałem, na tyle konkretnie, że dziś musiałem przewietrzyć się solidnie.
Po rozpatrzeniu kilku wariantów wybór padł na spenetrowanie nowej ścieżki rowerowej za Dobrą w kierunku Łęgów i dalej.
Pogoda była wysoce podejrzana, za oknem snuły się chmury, była jakaś wilgoć, ale deszcz nie padał.
Temperatura u mnie na balkonie wynosiła ok. 15 st.C, a na dole było 10 st.C. Typowy styczeń :)))).
Nim dojechałem do Dobrej, rower miałem już cały w błocie, miejscami spadło na mnie parę kropel deszczu, ale były to naprawdę pojedyncze kropelki. Jadąc przez Dobrą pomyślałem, że Piotrek "Bronik" za niedługo kończy pracę, więc stwierdziłem, że może uda mi się go wyciągnąć na powrót do Szczecina dłuższą nieco trasą przez Niemcy.
Tymczasem udałem się na penetrację nowej ścieżki.
Ścieżka prezentuje się znakomicie, a piękna zieleń styczniowej trawy doskonale się z nią komponuje :))).
Jadąc ścieżka minąłem wieś Łęgi. Ścieżka jest pociągnięta dalej, zdaje się że do miejscowości Rzędziny, ale już tego nie sprawdzałem, bo urwała się nagle. Niedaleko były jakieś zabudowania, ale dojazd do nich prowadził błotnistą polną drogą i nie chciałem zagrzebać się w tym błotku.
Trzeba też było zawracać, bo umówiłem się z Piotrkiem na spotkanie pod sklepem w Buku.
Aby szybciej dotrzeć na miejsce, w celu zmniejszenia oporów powietrza zamontowałem sobie z tyłu pełne koło :))).
Po zrobieniu przez Piotrka zakupów spożywczych ruszyliśmy do przejścia w Blankensee, skąd do Bismark mieliśmy jakieś 5-6 km morenowymi zjazdami i podjazdami.
Niestety, pogoda zaczęła się robić nieciekawa, deszcz zaczynał padać z coraz większą intensywnością.
W Bismark Piotrek zdecydował się na włożenie kurtki przeciwdeszczowej, ja liczyłem, że jednak może to tylko chwilowy opad.
"Nie ma złej pogody, są tylko nieprzygotowani rowerzyści" - jak mawia stare powiedzenie cyklotyków.
Coś mnie tknęło przed wyjściem z domu, żeby cofnąć się i zabrać pelerynkę i popryskać buty impregnatem. Misiaczowa intuicja czy zdrowy rozsądek?
Tuż przed wyjazdem z Bismark i ja wrzuciłem na siebie coś nieprzemakalnego (dalsze zdjęcia są autorstwa Piotrka), bowiem intensywność deszczu narastała.
Jak stwierdził Bronik, ze zdjęć tych jasno wynika, że czerwony kapturek nie jest kobietą :))).
Dalej już w konkretnym deszczu przejechaliśmy przez Grambow, Schwennenz i Ladenthin, by tam wjechać do Polski. Nie dość, że lało, to i zaczęło się ściemniać, ale my z Piotrkiem jesteśmy oświetleni jak choinki, więc nie stanowiło to problemu. Zdjęć już nie ma więcej, bo warunki na to zupełnie nie pozwalały. Przez Będargowo i Przecław dotarliśmy do Szczecina. Pod pelerynkę nie dostał się deszcz, za to jakieś 3 km przed domem zaczęły mi przemakać SPD-y, ale uważam, że i tak długo wytrzymały dzięki impregnatowi.
Temperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1356 (kcal)
Po rozpatrzeniu kilku wariantów wybór padł na spenetrowanie nowej ścieżki rowerowej za Dobrą w kierunku Łęgów i dalej.
Pogoda była wysoce podejrzana, za oknem snuły się chmury, była jakaś wilgoć, ale deszcz nie padał.
Temperatura u mnie na balkonie wynosiła ok. 15 st.C, a na dole było 10 st.C. Typowy styczeń :)))).
Nim dojechałem do Dobrej, rower miałem już cały w błocie, miejscami spadło na mnie parę kropel deszczu, ale były to naprawdę pojedyncze kropelki. Jadąc przez Dobrą pomyślałem, że Piotrek "Bronik" za niedługo kończy pracę, więc stwierdziłem, że może uda mi się go wyciągnąć na powrót do Szczecina dłuższą nieco trasą przez Niemcy.
Tymczasem udałem się na penetrację nowej ścieżki.
Ścieżka prezentuje się znakomicie, a piękna zieleń styczniowej trawy doskonale się z nią komponuje :))).
Jadąc ścieżka minąłem wieś Łęgi. Ścieżka jest pociągnięta dalej, zdaje się że do miejscowości Rzędziny, ale już tego nie sprawdzałem, bo urwała się nagle. Niedaleko były jakieś zabudowania, ale dojazd do nich prowadził błotnistą polną drogą i nie chciałem zagrzebać się w tym błotku.
Trzeba też było zawracać, bo umówiłem się z Piotrkiem na spotkanie pod sklepem w Buku.
Aby szybciej dotrzeć na miejsce, w celu zmniejszenia oporów powietrza zamontowałem sobie z tyłu pełne koło :))).
Nowe pełne koło :))).© Misiacz
Po zrobieniu przez Piotrka zakupów spożywczych ruszyliśmy do przejścia w Blankensee, skąd do Bismark mieliśmy jakieś 5-6 km morenowymi zjazdami i podjazdami.
Niestety, pogoda zaczęła się robić nieciekawa, deszcz zaczynał padać z coraz większą intensywnością.
W Bismark Piotrek zdecydował się na włożenie kurtki przeciwdeszczowej, ja liczyłem, że jednak może to tylko chwilowy opad.
"Nie ma złej pogody, są tylko nieprzygotowani rowerzyści" - jak mawia stare powiedzenie cyklotyków.
Coś mnie tknęło przed wyjściem z domu, żeby cofnąć się i zabrać pelerynkę i popryskać buty impregnatem. Misiaczowa intuicja czy zdrowy rozsądek?
Tuż przed wyjazdem z Bismark i ja wrzuciłem na siebie coś nieprzemakalnego (dalsze zdjęcia są autorstwa Piotrka), bowiem intensywność deszczu narastała.
Jak stwierdził Bronik, ze zdjęć tych jasno wynika, że czerwony kapturek nie jest kobietą :))).
Dalej już w konkretnym deszczu przejechaliśmy przez Grambow, Schwennenz i Ladenthin, by tam wjechać do Polski. Nie dość, że lało, to i zaczęło się ściemniać, ale my z Piotrkiem jesteśmy oświetleni jak choinki, więc nie stanowiło to problemu. Zdjęć już nie ma więcej, bo warunki na to zupełnie nie pozwalały. Przez Będargowo i Przecław dotarliśmy do Szczecina. Pod pelerynkę nie dostał się deszcz, za to jakieś 3 km przed domem zaczęły mi przemakać SPD-y, ale uważam, że i tak długo wytrzymały dzięki impregnatowi.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
65.81 km (1.00 km teren), czas: 03:17 h, avg:20.04 km/h,
prędkość maks: 40.00 km/hTemperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1356 (kcal)
K o m e n t a r z e
Pozdrawiam noworocznie zmokniętego Misia i Bronika !!!!!! :))))
tunislawa - 22:30 poniedziałek, 2 stycznia 2012 | linkuj
Deszcz, nie deszcz, rower musi być, a z impregnatem to nie intuicja , tylko pewnie u mnie wczoraj przeczytałeś;))))))
akacja68 - 19:23 poniedziałek, 2 stycznia 2012 | linkuj
Czerwony Futrzaku :D w Rzedzinach mieszka nierób Józek pozucalski prace hehehe
jurektc - 18:57 poniedziałek, 2 stycznia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!