MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Gdzie jest "Bimbisik"(?) ...i nowy rekord Basi i mój!

Sobota, 20 sierpnia 2011 | dodano: 20.08.2011Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Kto by się spodziewał, że niepowodzenie wyjazdu na urlop rowerowy (8 dni z sakwami trasą Odra-Nysa) i brak rezerwacji pokoju na ten weekend zaowocuje tak wspaniałym wyjazdem?
Wracając tydzień temu z dwudniowego wyjazdu do Altwarp, wstąpiliśmy z Basią koło Hintersee na dobrą i niedrogą kawę w budce "Imbiss", którą pieszczotliwie nazwaliśmy "Bimbisik". ;)
Tak nam się spodobało, że stało się to pretekstem do dzisiejszego wyjazdu - a co tam, śmigniemy sobie na kawkę do "Bimbisika". Rzuciliśmy jeszcze hasło do sprawdzonych znajomych z BS i RS, którzy lubią snuć się turystycznym tempem i często zatrzymywać. Nie spodziewałem się, że będzie nas razem aż 8 osób!
O 9:00 ruszyliśmy spod Tesco na Pomorzanach, by dojechać do ścieżki przez granicę Bobolin-Schwennenz.

Po spotkaniu i całkiem długiej pogaduszce ruszyliśmy w stronę Grambow w następującym składzie (alfabetycznie):

1)Adrian „Gryf”
2) Basia „Misiaczowa”
3) Basia „Rudzielec102”
4) Tunia „Tunisława”
5) Krzysiek „Monter61”
6) Małgosia „Rowerzystka”
7) Paweł „Misiacz”
8) Piotrek „Bronik”

Humory dopisywały, pogoda świetna mimo dość silnego bocznego wiatru, świetna ekipa - aż chce się żyć!
Dojeżdżamy do Grambow.

Z Grambow dojechaliśmy do Linken znakomitą, nową ścieżką rowerową, po czym dalej jadąc ścieżką dojechaliśmy do Bismark.
Tam znów mieliśmy postój, a parę osób wypróbowało, jak jeździ się na Basi rowerze. Skończyło się to na tym, że musiałem ponownie ustawiać nachylenie siodełka.
Czas nas nie gonił, rozmowa się toczyła...no, ale w końcu ruszyliśmy do Blankensee, a stamtąd do Pampow.
W Pampow nie mogło się oczywiście obyć bez zdjęcia chyba słynnej już "falującej górki", rozpropagowanej dzięki fotografiom Jotwu.

Był to chyba najostrzejszy podjazd na tej trasie, reszta była prawie płaska.
Jadąc przez Glashuette, a potem asfaltową ścieżką przez las, dotarliśmy do Hintersee. Głód się już do nas dobierał solidnie, nie zabieraliśmy za dużo prowiantu, bo w "Bimbisiku" planowana była gorąca kiełbaska, kawka i inne przekąski.
Dojeżdżamy, a tam...NIE MA "BIMBISIKA"!!! Ożżżeżżżż! ZNIKNĄŁ !!!

Dla porównania - zdjęcie sprzed tygodnia:

Nie byliśmy zadowoleni. Chyba budka po prostu pojechała obsługiwac jakiś okoliczny festyn, bo akurat tego dnia kilka ich w okolicy się szykowało.
No, ale nic to - zamiast zakończyć odcinek w tym miejscu, postanowiliśmy w ramach tropienia "Bimbisika" pojechać dalej na północ, do Rieth, ścieżką wiodącą w lesie po przedwojennej trasie kolejki wąskotorowej. Basia cyknęła nam grupową fotkę i ruszyliśmy na poszukiwania.

Liczyliśmy, że może budka zwiała nam na plażę w Rieth, ale jak widać nie.

Na szczęście wiedzieliśmy już, że chociaż kawę uda nam się wypić, bo zauważyliśmy w Rieth wejście na podwórko wyjątkowo klimatycznej kawiarni dla turystów.
Czym prędzej się tam skierowaliśmy.
Wygląda na to, że jest to zaadaptowany dawny budynek stacji kolejki.

Na dziedzińcu powitała nas sympatyczna gęba misiowatego psiska, pieszczoch nie z tej ziemi. ;)

Jego kompan oddawał się błogiemu lenistwu...

Wszystko jest tam urządzone ze smakiem.

Co do smaku zaś...takiego sernika, jak tam jedliśmy, to długo nie zapomnę. Coś wspaniałego, niepowtarzalnego, domowego...
Esencja smaku prawdziwego, wiejskiego sera bez krzty jakiejkolwiek żelatyny czy utwardzaczy, tak popularnych w naszych cukierniach.
Jedliśmy i wzdychaliśmy.
Do tego aromatyczna kawa pod szumiącymi brzozami i sympatyczna gospodyni.
Nie chciało nam się opuszczać tego miejsca...

Rowerki cierpliwie czekały na nas pod stodołą.

Przed wejściem na podwórko zachwycała stylowa ławeczka.

Muszę stwierdzić, że chyba mamy moc przyciągania gości, po po chwili pojawiło się kilka kolejnych osób, w tym starsza pani, oceniam że około 80-letnia, penetrująca dziarsko okolicę na takim oto rowerku:

Odbyłem z nią krótką rozmowę, bowiem zapytała nas jak ma teraz z Rieth...dojechać do Polski. Wyjęła mapę, ja zaś wskazałem jej drogę, ostrzegając jednocześnie, że ścieżka od Rieth do Nowego Warpna po stronie polskiej to raczej trudna, piaszczysta droga leśna, gdzie przyjdzie jej czasem prowadzić rower, a nie jechać. Nie wydaje się, żeby ją to specjalnie zniechęciło. Pochwaliła się też, że ma częściowo polskich przodków, a kiedy powiedziałem jej, że z Nowego Warpna do Altwarp kursuje turystyczny kuterek, wydawało się, że nawet piach w lesie jej nie powstrzyma. Pożegnałem się i pogoniłem za resztą grupy, która zdążyła już ruszyć w drogę powrotną.
Dojeżdżając do Hintersee łudziliśmy się, że może jednak "Bimbisik" wrócił z wojaży, ale niestety nie...:(((
Przed granicą w Dobieszczynie pożegnaliśmy się z Tunią i Rowerzystką, które wybrały drogę powrotną przez Niemcy wzdłuż granicy, my zaś wjechaliśmy do Polski i przez Dobieszczyn, Tanowo i Pilchowo dojechaliśmy do Szczecina. W Tanowie zatrzymaliśmy się jeszcze na kolejny postój na jogurcik "Tiramisu", a po dojechaniu do Głębokiego odłączyła od nas Baśka "Rudzielec102" i Krzysiek "Monter61", my zaś pojechaliśmy w kierunku Pomorzan.
Adriana czekała jeszcze spora odległość do przejechania, bo do Gryfina, gdzie mieszka.
Jutro kolejny wyjazd! Tym razem "wodzem wycieczki" - do Preznlau i może do pałacu w Boitzenburgu - będzie Krzysiek "Monter61".
P.S. Basia pobiła swój kolejny rekord życiowy, jej forma rośnie w szybkim tempie!
Nowy rekord Basi! © Misiacz

Ja też dziś pobiłem swój rekord!
Przekroczyłem właśnie 6000 km w tym roku - do tej pory nie zarejestrowałem jeszcze takiego wyniku, nawet po całorocznej jeździe! Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 113.58 km (14.00 km teren), czas: 06:08 h, avg:18.52 km/h, prędkość maks: 35.00 km/h
Temperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2244 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(21)

K o m e n t a r z e
Krótko mówiąc Basia ma w tym roku na koncie więcej setek niż np. ja :)
Jak masz 6 tys. na koncie to ciągnij dalej ile się da, w przyszłym roku może być lepiej, ale lepiej okazji nie przepuszczać ;) A może się akurat w tym roku uda zrobić 10 000 km?
meak
- 09:24 wtorek, 23 sierpnia 2011 | linkuj
No to Basia szaleje:)
jurektc
- 17:47 poniedziałek, 22 sierpnia 2011 | linkuj
Jest towarzystwo do jazdy to i 6tys. łatwo wpadło.
rammzes
- 08:05 poniedziałek, 22 sierpnia 2011 | linkuj
Nareszcie ...:)
dornfeld
- 19:50 niedziela, 21 sierpnia 2011 | linkuj
Nareście tempo dla normalnych ludzi :)
dornfeld
- 19:49 niedziela, 21 sierpnia 2011 | linkuj
Dziś zacząłem od wpisów miłych pań (rowerzystki i Tuni) stąd mam nieomal pełny obraz Waszej eskapady. We wszystkich opisach wycieczki czuje się radość i satysfakcję co mnie oczywiście wcale nie dziwi. Sądzę, że w dużym stopniu dzięki tym osobom, które mimo niebotycznych rekordów potrafiły dostosować tempo jazdy i jej przebieg do poziomu tych osób, które przynajmniej teoretycznie są nieco mniej sprawne. Moje uznanie !
jotwu
- 17:35 niedziela, 21 sierpnia 2011 | linkuj
Wpis wspaniały, jak zwykle z resztą. Gratulacje dla Was obojga za rekordy. Od nas podziękowania za wspaniałe opisy i zdjęcia, zachęcające NAJWIĘKSZEGO LENIUCHA do wygramolenia roweru z 10 piętra nawet kosztem siniaków na łydkach :) Loretta - 08:50 niedziela, 21 sierpnia 2011 | linkuj
Heh ostatnio prawie w tym samym czasie przekroczyliśmy 300km a teraz prawie w tym samym czasie mamy 6tkm :P
rtut
- 00:04 niedziela, 21 sierpnia 2011 | linkuj
Paweł, cenię Cię* za to, że można ostro z Tobą pośmigać - ale ostatnio do Schwedt nie mogłeś (może i dobrze dla mnie, bo bym pewnie wzywał pomoc albo wykonał telefon do przyjaciela o zabranie mnie samochodem z trasy;))).
------
* ... i np. za te rewelacyjne historyczne relacje o starym Szczecinie, do których linki podsyłam moim znajomym miłośnikom starego Szczecina. Doskonałe opisy i świetne zestawienie fotek, czego mi brakuje w tzw. profesjonalnych serwisach o Szczecinie.

P.S. Jedziesz ze Shrinkiem do Czaplinka? Hehe, to nie będę miał przynajmniej zakwasów przez cały tydzień. ;)))
Misiacz
- 21:21 sobota, 20 sierpnia 2011 | linkuj
znaczy się pod moją nieobecność :) bo tak wyszło że śmigam ze Shrinkiem do Czaplinka :) to też będziesz musiał mi wybaczyć :D:D:D :)
sargath
- 20:59 sobota, 20 sierpnia 2011 | linkuj
Paweł, wiedziałem od Baśki "Rudzielca102", że nie byłeś zainteresowany tempem 15 km/h, więc nawet nie pytałem.
Sam też doskonale wiem, że snuć się to nie lubisz, a tym bardziej zatrzymywać się co 5-10 km.
Co do sera z żelatyną, to musiałbyś spróbować tego, co dają w Rieth, żeby zauważyć żelatynę gdzie indziej (niektóre podróbki sernika są niezłe).
Co do średniej - sam widzisz, że byś się wściekł i zanudził. Nie chciałem Cię na stresy narażać.

Tę lekką nutkę uszczypliwości będę Ci wybaczał na jutrzejszej trasie. ;)
Misiacz
- 20:39 sobota, 20 sierpnia 2011 | linkuj
a średnia taka , taka ...to przeze mnie :(
tunislawa
- 20:33 sobota, 20 sierpnia 2011 | linkuj
Wspaniale! Gratuluję!
danielkoltun
- 20:30 sobota, 20 sierpnia 2011 | linkuj
ja też gratuluję Wam obojgu ...i dziękuję że dzięki Wam mnie też się rekordzik trafił ! w życiu nie myślałam ,że tyle przejadę w jeden dzień ! Ale w tak miłym towarzystwie to nawet tych kilometrów się nie zauważa , nie ???? :)))))
tunislawa
- 20:29 sobota, 20 sierpnia 2011 | linkuj
"Rzuciliśmy jeszcze hasło do sprawdzonych znajomych z BS i RS, którzy lubią snuć się turystycznym tempem i często zatrzymywać"

dobra, a gdzie to hasło się zapodziało dla mnie :D:D:P

1.Paweł a zapomniałeś wspomnieć, że jest to kolejny słoneczny weekend :P
2.A do jakich Ty cukierni chadzasz gdzie podają ser z żelatyną :P:))
3.Fajny wypadzik i zacne towarzystwo, ale średnia jakaś taka... :P

Mam nadzieję że wybaczysz mi tę lekką nutę uszczypliwości :P:))

Pozdrawiam
sargath
- 20:27 sobota, 20 sierpnia 2011 | linkuj
Gratki dla Misiaczów za nowe rekordy i podziękowania za wspaniałą wycieczkę :)
Gryf
- 20:16 sobota, 20 sierpnia 2011 | linkuj
Chyba Cię Misiaczu widziałem dzisiaj jak jechałeś ścieżką rowerową wzdłuż Mieszka I, ja po cywilu byłem, z zakupów wracałem. Potem chyba mignął mi też Adrian jak odjeżdżał w stronę Gryfina. Heh śmieszna sytuacja, nigdy Was nie widziałem, ale przez to, że często odwiedzam Wasze blogi bez problemu Was rozpoznałem :D
maccacus
- 20:04 sobota, 20 sierpnia 2011 | linkuj
Kurde, też byłem dzisiaj w Rieth przejazdem do Altwarp, szkoda że Was nie spotkałem.
srk23
- 19:37 sobota, 20 sierpnia 2011 | linkuj
Gratuluję rekordów Wam obojgu i dziękuję za wspaniałe towarzystwo w czasie wycieczki :)))
rowerzystka
- 19:27 sobota, 20 sierpnia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!