MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Z balastem szybko do Schwedt...

Niedziela, 7 sierpnia 2011 | dodano: 07.08.2011Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec
Wczoraj było międzynarodowo i turystycznie z Basią, a dziś było międzynarodowo i sportowo samotnie.
Zazwyczaj jeżdżę turystycznie, ale dzisiaj mnie coś naszło...
Krótko mówiąc, miałem chęć dać sobie w kość, bez taryfy ulgowej, za to z niezłym balastem.
Zaplanowałem sobie, że pojadę nie po swojemu, zupełnie nieturystycznie, po prostu zmęczyć się i potrenować.
Mój trekkingowy jednak rower i to, co na niego zabieram idealnie nadaje się do katorżniczych treningów. ;)))
Pora podliczyć masę tego zestawu typu "TIR";)


1) Rower: 17,5 kg
2) Napoje: 1 + 0,7 + 0,7 + 0,5 + 0,5 + 0,5 kg
3) Narzędzia i klamoty, które zawsze taszczę, potrzebnie lub niepotrzebnie: 1,5 kg
4) Prowaiant: 0,5 kg
5) Misiacz: chyba jakieś 80? ;)
__________________________________
Razem: 23,4 (rower z wyposażeniem) + 80 (Misiacz) =
103,4 kg


Zestaw ten należało następnie jak najszybciej przemieścić do Schwedt i z powrotem.
Wyjechałem z garażu o godzinie 12:02, po drodze dopompowałem koła i przez Mescherin dotarłem do Gartz. Tam złapał mnie deszcz, w którym jechałem przez 7 km do Friedrichsthal. Mimo wiatru w twarz, starałem się nie schodzić poniżej 27-28 km/h i jakoś się udawało, choć wymagało sporo siły.
We Freidrichsthal zatrzymałem się na odpoczynek i dobrze, bo w tym czasie ustał deszcz.

Przed Schwedt chciałem sfotografować owcę z czarnym pyskiem, ale pojawił się jakiś ryży szef stada i beczał na mnie zaczepnie.
Widać, że gotów był do obrony swego haremu.
Też na niego pobeczałem. ;)
No i co się Misiacz gapisz? Die Deutsche "baranen" ;))) © Misiacz

Jakieś 3 km przed Schwedt dostałem piekielnie silny wiatr w twarz i jak nigdy - cieszyłem się z tego jak małe dziecko, bo wiedziałem, że za te 3 km zawrócę i wiaterek będzie w zad. ;)
Choć średnia mnie już nie interesuje jako taka, to w tym przypadku byłem zainteresowany, był to jakiś tam trening. Na odcinku 55 km pod wiatr wyszło 24,0 km/h.
To nie jest tak, że dotknąłem tablicy z napisem Schwedt i zawróciłem - pojechałem jeszcze na nabrzeże, zjadłem kanapkę, czekoladę, zadzwoniłem do Basi i dopiero pojechałem.

Mimo wiatru w plecy, czułem już w nogach ten odcinek pod wiatr i choć można było jechać szybciej, to u mnie prędkości oscylowały w granicach 28-30 km/h...a na dokładkę wiatr, który miałem mieć w plecy zmienił się na boczny, z zachodu...psia jego mać! :)
W po przerwie we Friedrichsthal dotarłem do Gartz, gdzie w barze na nabrzeżu zamówiłem sobie kawę (tylko 1 EUR).
Czułem, że sił ubywa, więc bardzo się przydała.

Do Mescherin ciągnąłem w miarę dobrze, ale już górka do Staffelde (2 km podjazdu) nie stanowiła powodu do dumy (podjazd w tempie 17 km/h).
Na szczęście nadrobiłem to wszystko po podjechaniu pod górę za Kołbaskowem i zjeżdżając z niej w stronę Przecławia trzymałem tempo ok. 40 km/h.
W domu byłem o godzinie 17:13, czyli cały przejazd na dystansie ok. 105 km zajął mi z postojami, zdjęciami i kawkami 5 godzin i 11 minut.
Czas samej tylko jazdy to 4:10 godz.
Średnia z całej trasy 25,1 km/h.
Wiem, że przy dokonaniach innych to może śmieszne osiągi, ale uważam, że jak na mnie, jazdę przez pół trasy pod wiatr i przy napędzaniu mojego ociężałego "TIR'a" to całkiem przyzwoity wynik.
Ciekaw jestem, jaki by wyszedł na jakiejś profesjonalnej szosówce i bez balastu?
Szukam sponsora na szosówkę, może być jakiś Canondale. :P
Żarty żartami, ale po tym wybryku (chyba nie pierwszym i nie jedynym;))) wracam do spokojnej turystyki. Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 104.59 km (1.00 km teren), czas: 04:10 h, avg:25.10 km/h, prędkość maks: 45.00 km/h
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2438 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(17)

K o m e n t a r z e
Masz wyjątkową zdolność do aktywizacji bikerów nie tylko do "wyczynowej" jazdy po kilkaset kilometrów, lecz także do wyrażania obszernych opinii na temat np. odżywiania się na trasie, zawsze jest co poczytać w Twoich autorskich opisach, lecz także w komentarzach - dlatego z dużą przyjemnością tu zaglądam. Pozdrawiam -:)
jotwu
- 18:30 sobota, 13 sierpnia 2011 | linkuj
Suma summarum, dużo z Waszej dyskusji można było się dowiedzieć o tym, co warto zabrać na wycieczki rowerowe (a może nawet spróbuje wypróbować to w górach).
srk23
- 05:31 środa, 10 sierpnia 2011 | linkuj
Brum - łapa na zgodę...choć jak się okazało, jest to łapa drażliwego grizzly, a nie pluszowego miśka :)
Misiacz
- 19:14 poniedziałek, 8 sierpnia 2011 | linkuj
Straszna jakaś dyskusja się tu wywiązała. Mam tylko jedną prośbę - byś w ramach odchudzania roweru nie zrezygnował z Misiacza, choć to ewidentnie najcięższy element :D
Serdecznie pozdrawiam :)
PS
Też dużo piję (izotoników oczywiście), jem to na co mam ochotę i nie czytuję naukowych teorii, bo jest ich za dużo i najczęściej całkowicie ze sobą sprzecznych.
niradhara
- 12:21 poniedziałek, 8 sierpnia 2011 | linkuj
KOX !!! jeszcze mnie chciał po maratonie męczyć ;))
sargath
- 08:30 poniedziałek, 8 sierpnia 2011 | linkuj
Brum, niezły elaborat, ostro się naprodukowałaś, myślę że już starczy.
Uwagi merytoryczne są jak najbardziej wskazane, przeczytałem, dziękuję, zarejestrowałem.
Nie podejmuję tematu dalej, bo widzi mi się, że należysz do jednej z tych osób, które i tak "zawsze mają rację i zawsze wiedzą lepiej" co mi służy i jest dla mnie lepsze, co zwiastowałoby niekończącą się dyskusję, na dłuższą metę bezsensowną.
Pozdrawiam.

P.S. Docinki typu "Ta czekolada, którą z takim zapałem skonsumowałeś w Schwedt była chyba pozbawiona lecytyny i magnezu, bo nie wiem czego "misi" rozum nie pojął" sugerujące moją ociężałość umysłową, sugerowanie jakiejś obsesji czy tego, że mam problemy z zauważeniem, co jedzą moi koledzy a czego nie jedzą proponuję przenieść na jakieś fora plotkarskie, gdzie uwagi osobiste są na porządku dziennym.

Dalsze Twoje komentarze na ten temat będę po prostu jak cenzor usuwał, bo temat uważam za zakończony, a moim blogu to ja o tym decyduję i mam nadzieję, że wyraziłem się jasno.
Misiacz
- 08:16 poniedziałek, 8 sierpnia 2011 | linkuj
Brum, oprócz poniższej mojej odpowiedzi na podaną przez Ciebie teorię, to jeszcze poproszę o oświecenie mnie w kwestii tego Twojego poniższego zdania, bo mój "misi" rozum nie ogarnia tego, chyba że chodzi o Grupę Zawodową "Pypcie Dolne" ? ;)))

"W ZAWODOWYM peletonie standardowym sposobem na dostarczenie szybkich kalorii i łatwo dostępnym dla PRZECIĘTNEGO rowerzysty jest Coca-Cola."

To w zawodowym...czy dla przeciętnego rowerzysty?
Zawodowcy piją colę na wyścigach(?!) wow...i to jest polecane przez zawodowców przeciętnemu rowerzyście?
To kto - zawodowcy czy przeciętniacy - popijają Colę? ;) Uch...

P.S. Przedawkowanie kofeiny, prócz odwadniania komórek, z Coca-Coli (czy to z kawy czy z ekstraktu siorbanego z fiolki, którą niektórzy maniacy wożą na ultra-maratony) powoduje silny wyrzut kortyzolu - hormonu stresu - więc nie przesadzałbym z jej pozytywnym działaniem. Owszem - daje kopa, ale ...hormon ten powoduje "żyłowanie" organizmu ponad jego naturalne możliwości, a jak to wpływa na "mechanikę" naszych organizmów chyba mówić nie trzeba.
Każdy połyka to, co działa na niego, nie jesteśmy wszyscy identyczni, a większość moich kolegów śmiga na zwykłej wodzie 0,7 l na 100 km nic nie jedząc prawie i nie mam szans im dorównać w formie w żaden sposób. Nie daj Boże dać im izotonik, to będą asfalt kołami zwijać! ;)
Co na to teoria? ;)
Misiacz
- 23:06 niedziela, 7 sierpnia 2011 | linkuj
Rammzes, śniadanie jadłem.

Kajman, 17,5 kg to lekki rower?

Wober, ja "palę" średnio 2,7 litra na 100 km, tyle potrzebuję...a balast dobrze robi na trening ;)

Isgenaroth, w Niemczech w lasach nie ma sklepów, w wioskach też nie mają, tylko w większych miastach.

Brum: Co do picia, to nie uważam, abym pił za dużo, każdy organizm jest inny i mój tyle potrzebuje, nie będę sechł tylko dlatego, że jakaś publikacja tak mówi. Nieodpowiednie nawodnienie organizmu powoduje choroby stawów, masową produkcję wolnych rodników, masowe odkładanie toksyn - produktów szybkiego metabolizmu i postarza organizm.
Co do kalorii, to u mnie źródłem szybkich kalorii są napoje carbo, izotoniki z maltodekstyną i glukozą, vitargo i batony muesli oraz rodzynki. Wiem, że za mało jem treściwych rzeczy, ale mi się nie chce po tych napojach. Energii dzięki Bogu u mnie w miarę dostatek, a czekoladę po prostu lubię i lubił będę, choć to "niepoprawne politycznie". Chyba tempo 30 km/h po czekoladzie nie świadczy o braku energii? ;)
Co do miodu, to miód jest naturalnym deserem niedźwiedzi, chyba nie sądzisz, że go nie używam? ;)))
Co ważniejsze - nie jestem zawodowym kolarzem, ale o diecie na rowerze przeczytałem mnóstwo publikacji i radziłem się również doświadczonych kolarzy, takich jak np. Wober, który wpisał mi tu komentarz.
Lubię czekoladę i ją jem i już i będę jadł nadal bo jestem turystą, a nie koksem i nie szaleję;))).
Kawa mi dobrze robi, Cola nie działa na mnie - ta teoria się na mnie nie sprawdza. Jakoś tak mam.
Bananów niestety jeść nie mogę, jestem uczulony. :(((
Misiacz
- 20:55 niedziela, 7 sierpnia 2011 | linkuj
O kurcze, to wy nie macie tam sklepów, że musisz tyle prowiantu i napitków zabrać od razu ze sobą?
Ja też dziś rekordy pobijałem :)
Pozdrawiam !!
Isgenaroth
- 19:28 niedziela, 7 sierpnia 2011 | linkuj
Na taki dystans to ci by z 1,5 litra stykło :)
NIe lepiej potem dokupić np w Krajniku żeby nie wozić ze soba tyle balastu?:)
wober
- 19:28 niedziela, 7 sierpnia 2011 | linkuj
Eeeeeeee, to Ty lekki rower masz:)
Kajman
- 19:09 niedziela, 7 sierpnia 2011 | linkuj
masa picia, do tego bochen chleba! śniadanie Ty jadłeś?
rammzes
- 17:58 niedziela, 7 sierpnia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!