- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Leczenie z głupoty prędkości średniej. Niemcy. Basia. Krysia.
Niedziela, 10 kwietnia 2011 | dodano: 10.04.2011Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Skąd taki tytuł? Można by powiedzieć, że to długa historia, ale w sumie czemu nie miałbym jej opisać? Otóż ostatnio zabieram Basię na wycieczki, dopiero się wprawia i stwierdziłem, że nie będę wpisywał tak niskich średnich prędkości, bo zasadniczo sam tak nie jeżdżę. Chciałem wiedzieć po prostu, jakie mam roczne możliwości wykręcenia MAKSYMALNEJ możliwej do uzyskania przeze mnie średniej. Stanąłem na rozdrożu, bo chcąc poznać moje roczne możliwości wykręcenia takiej to średniej mogłem stać się w oczach niektórych oszustem. Doszedłem do wniosku, że powinienem mieć kilka batonów w różnych kategoriach (np. sam, z Basią, z Cyborgami). Niestety, takich opcji nie ma.
Po moim wczorajszym wpisie bez podania średniej rozpoczęło się coś w rodzaju nagonki na Misiacza...
Długo na ten temat rozmawialiśmy na GG ze Shrinkiem, było trochę argumentów, trochę filozofowania. Po dłuższym czasie jednak mnie coś olśniło!
Przypomniałem sobie, że zakładając parę lat temu konto na BS, zakładałem je z myślą, że będę tu opisywał i fotograficznie dokumentował wycieczki.
O czymś takim jak średnia w ogóle nie myślałem.
Od niedawna zacząłem jeździć z różnego rodzaju szybkimi harpaganami i chyba padło mi od tego pędu na głowę. Zacząłem - zupełnie bez sensu - dbać o to, jaka mi średnia wychodzi. Czy ja jestem jakimś wyczynowcem?!
Dziś zadałem sobie pytanie:
- Misiacz, po ch...Ci cały ten pęd po średnią, niech sobie inni wariują, jeździsz dla siebie i powinieneś mieć tę całą psychozę AVG głęboko w dupie!
Co też dokładnie uczyniłem. Od dzisiaj średnią mam głęboko w zadzie. Wyjdzie taka jaka wyjdzie, a nie dlatego, że ją nakręcam celowo.
Czy to będzie 13 km/h czy 27 km/h - JAKIE TO MA ZNACZENIE??!!
Czasem wystarczy przebłysk mądrości... ;)))
No, a teraz do rzeczy. Wycieczki dziś były dwie. Na pierwszą ruszyłem z Robertem "Sakwiarzem" w stronę granicy niemieckiej.
Chcieliśmy zobaczyć, na jakim etapie znajduje się budowa drogi, która ma biec od Warnika do Ladenthin-Schwennenz.
Wichura po polach hulała dziś nieziemska. Na szczęście za Warzymicami droga wiła się tak, że przed Smolęcinem mieliśmy wiatr w plecy.
Co ciekawe, dzisiejszy Vmax - blisko 50 km/h - wykręciliśmy...pod górę przed Smolęcinem!
Tak wiało w plecy!!! Jeszcze nigdy nie podjeżdżałem pod górę z taką prędkością! ;)
Planowana droga przez granicę biegnie od zakrętu przed miejscowością Warnik i jest oznaczona stosownymi tablicami (to ta rozryta ziemia za mną z wyciętymi krzakami). Na razie Polacy zrobili tylko tyle.
Ponieważ roboty nie idą po naszej stronie zbyt szybko, pozostała nam jazda po polu, ale jechało się całkiem nieźle.
Ta kupa kamieni to inwestycja po polskiej stronie.
Na drugim planie widać wykonaną podbudowę drogi po stronie niemieckiej. Wg tablicy po niemieckiej stronie, inwestycja ma być gotowa w czerwcu tego roku.
Kiedy będzie gotowa po naszej...nie mam pojęcia. Sądząc po zaawansowaniu prac, może w 2020! ;)))
Dojeżdżając do granicy, miałem nadzieję, że nie powtórzy się historia z rowem granicznym, którą opisałem TUTAJ. ;)))
Powtórzyła się...
Jak już wlazłem do tego rowu, to teraz muszę z niego wyleźć. ;)
Podbudowa po stronie niemieckiej, nie wszędzie jeszcze utwardzona, udało mi się zakopać.
Po dojechaniu do Ladenthin skierowaliśmy się na Schwennenz, a stamtąd polną drogą dojechaliśmy do granicy w Bobolinie.
Od Bobolina wiatr dął nam w plecy i jechało się znakomicie.
Niestety, po dojechaniu do Szczecina, wsiadając na rower i ruszając, zahaczyłem butem o osłonę łańcucha i ją połamałem. :(((
Rowerek wygląda na troszkę okaleczony, ale mam nadzieję, że uda mi się dokupić taką osłonę.
Potem nastąpiła krótka przerwa na odpoczynek i kawkę w domu, po czym zabrałem ponownie Basię (załapała wirusa cyklozy;))) i pojechaliśmy pod blok mojego brata, który zechciał wreszcie wsiąść na rower, a co ważniejsze - zabrał ze sobą Krysiorka.
Z Basią, Krysią i moim bratem powolutku potoczyliśmy się w stronę ul. Taczaka.
Stamtąd skręciliśmy w Łukasińskiego i dojechaliśmy do Mierzyna, gdzie mieliśmy krótką przerwę.
Tu Krysiorek zaciesza, choć wcale to tak nie wygląda. ;)))
.
Aaaa...brat też zaciesza! ;)
A tu grupowe wciąganie batoników w przysiadzie. ;)
W sumie z tą ekipą zrobiliśmy ok. 20,5 km i powiem, że była to również bardzo udana wycieczka!
P.S. Dziś chrzest bojowy ciuchów TC-TEAM (koszulka imienna z napisem MISIACZ TC plus spodenki) otrzymanych przeze mnie i resztę Cyborgów TC od sponsora, czyli naszej firmy Technic-Control.
:)
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1219 (kcal)
Po moim wczorajszym wpisie bez podania średniej rozpoczęło się coś w rodzaju nagonki na Misiacza...
Długo na ten temat rozmawialiśmy na GG ze Shrinkiem, było trochę argumentów, trochę filozofowania. Po dłuższym czasie jednak mnie coś olśniło!
Przypomniałem sobie, że zakładając parę lat temu konto na BS, zakładałem je z myślą, że będę tu opisywał i fotograficznie dokumentował wycieczki.
O czymś takim jak średnia w ogóle nie myślałem.
Od niedawna zacząłem jeździć z różnego rodzaju szybkimi harpaganami i chyba padło mi od tego pędu na głowę. Zacząłem - zupełnie bez sensu - dbać o to, jaka mi średnia wychodzi. Czy ja jestem jakimś wyczynowcem?!
Dziś zadałem sobie pytanie:
- Misiacz, po ch...Ci cały ten pęd po średnią, niech sobie inni wariują, jeździsz dla siebie i powinieneś mieć tę całą psychozę AVG głęboko w dupie!
Co też dokładnie uczyniłem. Od dzisiaj średnią mam głęboko w zadzie. Wyjdzie taka jaka wyjdzie, a nie dlatego, że ją nakręcam celowo.
Czy to będzie 13 km/h czy 27 km/h - JAKIE TO MA ZNACZENIE??!!
Czasem wystarczy przebłysk mądrości... ;)))
No, a teraz do rzeczy. Wycieczki dziś były dwie. Na pierwszą ruszyłem z Robertem "Sakwiarzem" w stronę granicy niemieckiej.
Chcieliśmy zobaczyć, na jakim etapie znajduje się budowa drogi, która ma biec od Warnika do Ladenthin-Schwennenz.
Wichura po polach hulała dziś nieziemska. Na szczęście za Warzymicami droga wiła się tak, że przed Smolęcinem mieliśmy wiatr w plecy.
Co ciekawe, dzisiejszy Vmax - blisko 50 km/h - wykręciliśmy...pod górę przed Smolęcinem!
Tak wiało w plecy!!! Jeszcze nigdy nie podjeżdżałem pod górę z taką prędkością! ;)
Planowana droga przez granicę biegnie od zakrętu przed miejscowością Warnik i jest oznaczona stosownymi tablicami (to ta rozryta ziemia za mną z wyciętymi krzakami). Na razie Polacy zrobili tylko tyle.
Ponieważ roboty nie idą po naszej stronie zbyt szybko, pozostała nam jazda po polu, ale jechało się całkiem nieźle.
Ta kupa kamieni to inwestycja po polskiej stronie.
Na drugim planie widać wykonaną podbudowę drogi po stronie niemieckiej. Wg tablicy po niemieckiej stronie, inwestycja ma być gotowa w czerwcu tego roku.
Kiedy będzie gotowa po naszej...nie mam pojęcia. Sądząc po zaawansowaniu prac, może w 2020! ;)))
Dojeżdżając do granicy, miałem nadzieję, że nie powtórzy się historia z rowem granicznym, którą opisałem TUTAJ. ;)))
Powtórzyła się...
Przedzieram się przez rów graniczny. Polska - Niemcy.© Misiacz
Jak już wlazłem do tego rowu, to teraz muszę z niego wyleźć. ;)
Podbudowa po stronie niemieckiej, nie wszędzie jeszcze utwardzona, udało mi się zakopać.
Po dojechaniu do Ladenthin skierowaliśmy się na Schwennenz, a stamtąd polną drogą dojechaliśmy do granicy w Bobolinie.
Od Bobolina wiatr dął nam w plecy i jechało się znakomicie.
Niestety, po dojechaniu do Szczecina, wsiadając na rower i ruszając, zahaczyłem butem o osłonę łańcucha i ją połamałem. :(((
Rowerek wygląda na troszkę okaleczony, ale mam nadzieję, że uda mi się dokupić taką osłonę.
Potem nastąpiła krótka przerwa na odpoczynek i kawkę w domu, po czym zabrałem ponownie Basię (załapała wirusa cyklozy;))) i pojechaliśmy pod blok mojego brata, który zechciał wreszcie wsiąść na rower, a co ważniejsze - zabrał ze sobą Krysiorka.
Z Basią, Krysią i moim bratem powolutku potoczyliśmy się w stronę ul. Taczaka.
Stamtąd skręciliśmy w Łukasińskiego i dojechaliśmy do Mierzyna, gdzie mieliśmy krótką przerwę.
Tu Krysiorek zaciesza, choć wcale to tak nie wygląda. ;)))
.
Aaaa...brat też zaciesza! ;)
A tu grupowe wciąganie batoników w przysiadzie. ;)
W sumie z tą ekipą zrobiliśmy ok. 20,5 km i powiem, że była to również bardzo udana wycieczka!
P.S. Dziś chrzest bojowy ciuchów TC-TEAM (koszulka imienna z napisem MISIACZ TC plus spodenki) otrzymanych przeze mnie i resztę Cyborgów TC od sponsora, czyli naszej firmy Technic-Control.
:)
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
57.61 km (8.00 km teren), czas: 03:17 h, avg:17.55 km/h,
prędkość maks: 49.30 km/hTemperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1219 (kcal)
K o m e n t a r z e
Święta racja z tą średnią! Gdyby jej wpisywanie było obowiązkowe, to już dawno musiałabym albo umrzeć ze wstydu albo zlikwidować konto na BS. Im szybciej się jedzie, tym mniej można wokół dostrzec, a przecież po to jeździmy, by cieszyć się pięknem świata :)
niradhara - 14:55 poniedziałek, 11 kwietnia 2011 | linkuj
Całkowicie podzielam Twoje uwagi na temat średniej czy też maksymalnej szybkości jazdy. To faktycznie może mieć znaczenie w przypadku osób uprawiających zawodniczo kolarstwo, lecz nie w przypadku kogoś, kto uprawia turystykę rowerową i ilustruje to fotkami. Z pędu za rekordami z czasem się wyrasta, wiem to po sobie, co wcale nie znaczy, że mam coś przeciwko wszelkiej maści rekordzistom - ja podziwiam ich sprawność fizyczną. Może by zaproponować w Bikestats ranking na najlepszy blog rowerowy ? Już głosuję na Ciebie.
jotwu - 07:14 poniedziałek, 11 kwietnia 2011 | linkuj
Dobre podejście. Średnia nic nie mówi i generalnie nie można jej porównywać. Jak jedziesz i focisz, średnia spada, jak masz kilometr przewyższeń, średnia leci na pysk, jak wjedziesz w błoto, też nie wygląda to dobrze. Trzeba cieszyć się jazdą:)
Kajman - 06:31 poniedziałek, 11 kwietnia 2011 | linkuj
Co racja to racja, ja po czasie zauważyłem że przez skupiane się na liczniku nie widzę otaczającego mnie piękna podczas wycieczki. Teraz odczytuję licznik po wycieczce a nie w trakcie. Kontroluję jedynie puls co bym się nie zasapał.
viatrak - 20:24 niedziela, 10 kwietnia 2011 | linkuj
Paweł ale to był żart z tą średnia, nie było żadnej nagonki! Jeśli tak to odebrałeś to sorki. Pozdrawiam :)
sargath - 18:45 niedziela, 10 kwietnia 2011 | linkuj
Bardzo słusznie z tą średnią, to przecież tylko "produkt uboczny"
pozdrawiam MKTB - 18:08 niedziela, 10 kwietnia 2011 | linkuj
pozdrawiam MKTB - 18:08 niedziela, 10 kwietnia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!