- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
W daremnym poszukiwaniu otwartej "fiszbudy" :).
Niedziela, 2 marca 2014 | dodano: 03.03.2014Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Mieliśmy początkowo plan pojechać z "WuZetką" do Penkun w Reszy, ale lenistwo po raz kolejny zweryfikowało nasze zamiary.
Lenistwo jest też źródłem dobrych pomysłów, a dobrym pomysłem jest pojechanie na przykład do Altwarp na pyszną "fiszbułę"...niekoniecznie aż spod samego domu tam na rowerze.
Szybka spontaniczna akcja spowodowała, że o 10:30 pod naszym domem pojawiła się Marzena "Foxy" w swoim "Foxymobilu", ma który załadowaliśmy z Basią "Misiaczową" nasze rowerki i pojechaliśmy po "Jaszka" i "Jaszkową"...tfu, znaczy po "Jaszka" i "Lamię-w-Pilotce" (której to nowej ksywki Beata dorobiła się dzięki gustownej czapeczce :))).
Oni również zapakowali rowery na samochód i potoczyliśmy się do Rieth, gdzie na uboczu zaparkowaliśmy nasze pojazdy (po drodze skontrolowała nas wesoła Polizei) :).
Na pierwszy cel obraliśmy Imbiss tuż na wylocie z Rieth, gdzie według "Jaszka" serwowana jest pyszna "fiszbuła z wymiocinami" :))).
Te wymiociny to jakaś specjalna mielona mieszanka ryby, sosów i przypraw, wygląda dramatycznie, ale smak ma podobno znakomity.
Okazało się jednak, że "fiszbuda" smacznie śpi sobie jeszcze zimowym snem, więc potoczyliśmy się dalej.
Ilekroć jedziemy z Basią tym lasem, odczuwamy niesamowitą błogość i przyjemność z jazdy, musi tam snuć się jakaś dobra energia.
Ten rejon mi się chyba nigdy nie znudzi.
Ścieżką rowerową dotarliśmy do Altwarp, gdzie okazało się, że wszystkie miejscowe "fiszbudy" nadal pogrążone są w śnie zimowym.
Zobaczyłem tam takie "fiszbudy", o których nie śniło się filozofom...czyli upraszczając, pomimo wielokrotnych wizyt w Altwarp nie miałem pojęcia, że aż tyle ich tam istnieje, a to wszystko dzięki "Jaszkowi".
Swoją drogą, typ ten (odmiana błotno-bagienna) chciał nas przeciągnąć w drodze powrotnej "skrótem" przez lasy, ale się nie daliśmy i wróciliśmy na asfaltową ścieżkę.
Jacek tymczasem zagłębił się w las...i w błoto :).
Spotkaliśmy się w Warsin, skąd skierowaliśmy nasze kucyki do Ueckermunde, już bez planu poszukiwania "fiszbudy", a z zamiarem pochłonięcia lahmacuna u Turka w "Uecker 66" (nadmienię przy okazji, że "fiszbuda" na kutrze również nie była otwarta).
"Turecka pizza" jak zwykle okazała się tu znakomita, a pomimo odgrażania się, że zjemy tylko po pół (ma ok. 30 cm długości), to była tak dobra, że zjedliśmy je w całości...i tu przypadkiem powstał nowy patent na paliwo znakomite dla rowerzystów.
Potrawa ta zjedzona w całości po pewnym czasie zamula i usypia, my jednak tym razem do niej zamówiliśmy sobie nie "izotonik", lecz kawę i okazało się to strzałem w dziesiątkę!
Kebabik nie uśpił nas, nie zalegał w brzuchu, a wręcz przeciwnie - dodał nam mnóstwo energii!
Zamierzamy to praktykować.
Po posileniu się udaliśmy się na słynną magiczną ławeczkę, która zmienia ludzi w krasnoludki :).
Magia tej ławeczki polega na tym, że znikają zahamowania i rozluźniają się obyczaje.
Krasnolud w "kakakasku" pewnie wydumał sobie, że zachowa rudą krasnoludzicę wyłącznie dla siebie, ale ...
...NIEDOCZEKANIE JEGO. !!! :)))
Krasnoludzica jest dobrem wspólnym!
Również ja poczułem magię ławki i wiosnę :).
Teraz pewnie będziemy musieli przemykać opłotkami przed polującym na nas Panem "Foxikiem"...albo posadzimy go kiedyś na tej ławeczce z jakąś krasnoludzicą i nas zrozumie! :)))
Wspomniana "fiszbuda" na kutrze zamknięta na głucho...
Tą samą przepiękną trasą wracaliśmy do Rieth, gdzie "Jaszek" wpadł na pomysł na wizytę w porcie, do którego już nie planowaliśmy jechać.
Pomysł jednak okazał się świetny, bo widoki i nastrój w porcie były magiczne...jak zresztą w całej tej okolicy...aż nie chciało się wracać, ale cóż poradzić.
Podsumowując: pobyt tam większości z nas niesamowicie poprawia nastrój i daje wspaniały psychiczny "reset"...
Do następnego razu!
Temperatura:7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1046 (kcal)
Lenistwo jest też źródłem dobrych pomysłów, a dobrym pomysłem jest pojechanie na przykład do Altwarp na pyszną "fiszbułę"...niekoniecznie aż spod samego domu tam na rowerze.
Szybka spontaniczna akcja spowodowała, że o 10:30 pod naszym domem pojawiła się Marzena "Foxy" w swoim "Foxymobilu", ma który załadowaliśmy z Basią "Misiaczową" nasze rowerki i pojechaliśmy po "Jaszka" i "Jaszkową"...tfu, znaczy po "Jaszka" i "Lamię-w-Pilotce" (której to nowej ksywki Beata dorobiła się dzięki gustownej czapeczce :))).
Oni również zapakowali rowery na samochód i potoczyliśmy się do Rieth, gdzie na uboczu zaparkowaliśmy nasze pojazdy (po drodze skontrolowała nas wesoła Polizei) :).
Na pierwszy cel obraliśmy Imbiss tuż na wylocie z Rieth, gdzie według "Jaszka" serwowana jest pyszna "fiszbuła z wymiocinami" :))).
Te wymiociny to jakaś specjalna mielona mieszanka ryby, sosów i przypraw, wygląda dramatycznie, ale smak ma podobno znakomity.
Okazało się jednak, że "fiszbuda" smacznie śpi sobie jeszcze zimowym snem, więc potoczyliśmy się dalej.
Ilekroć jedziemy z Basią tym lasem, odczuwamy niesamowitą błogość i przyjemność z jazdy, musi tam snuć się jakaś dobra energia.
Ten rejon mi się chyba nigdy nie znudzi.
Ścieżką rowerową dotarliśmy do Altwarp, gdzie okazało się, że wszystkie miejscowe "fiszbudy" nadal pogrążone są w śnie zimowym.
Zobaczyłem tam takie "fiszbudy", o których nie śniło się filozofom...czyli upraszczając, pomimo wielokrotnych wizyt w Altwarp nie miałem pojęcia, że aż tyle ich tam istnieje, a to wszystko dzięki "Jaszkowi".
Swoją drogą, typ ten (odmiana błotno-bagienna) chciał nas przeciągnąć w drodze powrotnej "skrótem" przez lasy, ale się nie daliśmy i wróciliśmy na asfaltową ścieżkę.
Jacek tymczasem zagłębił się w las...i w błoto :).
Spotkaliśmy się w Warsin, skąd skierowaliśmy nasze kucyki do Ueckermunde, już bez planu poszukiwania "fiszbudy", a z zamiarem pochłonięcia lahmacuna u Turka w "Uecker 66" (nadmienię przy okazji, że "fiszbuda" na kutrze również nie była otwarta).
"Turecka pizza" jak zwykle okazała się tu znakomita, a pomimo odgrażania się, że zjemy tylko po pół (ma ok. 30 cm długości), to była tak dobra, że zjedliśmy je w całości...i tu przypadkiem powstał nowy patent na paliwo znakomite dla rowerzystów.
Potrawa ta zjedzona w całości po pewnym czasie zamula i usypia, my jednak tym razem do niej zamówiliśmy sobie nie "izotonik", lecz kawę i okazało się to strzałem w dziesiątkę!
Kebabik nie uśpił nas, nie zalegał w brzuchu, a wręcz przeciwnie - dodał nam mnóstwo energii!
Zamierzamy to praktykować.
Po posileniu się udaliśmy się na słynną magiczną ławeczkę, która zmienia ludzi w krasnoludki :).
Magia tej ławeczki polega na tym, że znikają zahamowania i rozluźniają się obyczaje.
Krasnolud w "kakakasku" pewnie wydumał sobie, że zachowa rudą krasnoludzicę wyłącznie dla siebie, ale ...
...NIEDOCZEKANIE JEGO. !!! :)))
Krasnoludzica jest dobrem wspólnym!
Również ja poczułem magię ławki i wiosnę :).
Teraz pewnie będziemy musieli przemykać opłotkami przed polującym na nas Panem "Foxikiem"...albo posadzimy go kiedyś na tej ławeczce z jakąś krasnoludzicą i nas zrozumie! :)))
Wspomniana "fiszbuda" na kutrze zamknięta na głucho...
Tą samą przepiękną trasą wracaliśmy do Rieth, gdzie "Jaszek" wpadł na pomysł na wizytę w porcie, do którego już nie planowaliśmy jechać.
Pomysł jednak okazał się świetny, bo widoki i nastrój w porcie były magiczne...jak zresztą w całej tej okolicy...aż nie chciało się wracać, ale cóż poradzić.
Podsumowując: pobyt tam większości z nas niesamowicie poprawia nastrój i daje wspaniały psychiczny "reset"...
Do następnego razu!
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
53.65 km (10.00 km teren), czas: 03:01 h, avg:17.78 km/h,
prędkość maks: 40.00 km/hTemperatura:7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1046 (kcal)
K o m e n t a r z e
Fajnie mieliście. Tak swoją drogą to ciekawe , czemu zabroniłeś Basi wejść na ławeczkę?
siwobrody - 19:21 wtorek, 4 marca 2014 | linkuj
Jak zwykle z przyjemnością czytam Twoje pełne dowcipu opisy wycieczek. A tak na marginesie, to świetnie wykorzystujecie auto do odległych wycieczek rowerowych, bez tego to sam dojazd na rowerze do Rieth to bez mała całodniowa wyprawa. Zdjęcia urocze.
jotwu - 15:45 poniedziałek, 3 marca 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!