MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:428.73 km (w terenie 20.00 km; 4.66%)
Czas w ruchu:13:34
Średnia prędkość:19.24 km/h
Maksymalna prędkość:45.00 km/h
Suma kalorii:8717 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:28.58 km i 3h 23m
Więcej statystyk

Korepetycji udzielić...

Wtorek, 11 marca 2014 | dodano: 11.03.2014Kategoria Szczecin i okolice
Do Adriana...

Rower:Fińczyk Dane wycieczki: 19.91 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 34.00 km/h
Temperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 390 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W dziesiątkę do Niemiec...

Niedziela, 9 marca 2014 | dodano: 09.03.2014Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Wczoraj pobalowaliśmy z rowerową ekipą na imieninach Beaty "Jaszkowej", a dziś w tym samym składzie (no prawie, zabrakło co niektórych) pojechaliśmy się wywietrzyć.
O godzinie 10:30 tradycyjnie spotkaliśmy się nad jeziorkiem przy Dredowskiego i w 10 rowerów ruszyliśmy do Niemiec.
Basia "Misiaczowa" po zepsuciu szóstego chyba w ciągu 2 lat siodełka również pojechała z nami - jeszcze przed wyjazdem w garażu zakładałem zamiennik, jej pierwsze skórzane siodełko, które po zepsuciu udało mi się zreanimować, a które czekało na swój czas. W razie czego na półce leży jeszcze jedno :))).
Pojechaliśmy przez Stobno i Warnik, w którym zrobiliśmy sobie popas.

Pogoda była dziś fantastycznie wiosenna, choć wiał dość silny wiatr.
Za Warnikiem wjechaliśmy do Ladenthin w Niemczech i tam z "Foxikami" musieliśmy się odłączyć od grupy, ponieważ musieliśmy być w domach na godzinę 14:00.
Reszta poturlała się do Damitzow (na wyspie był tam w dawnych czasach zamek), a my "płytówką" pojechaliśmy w kierunku Lebehn.

Od Lebehn dotarliśmy do Schwennenz, gdzie pożegnaliśmy "Foxików", a sami ponownie skierowaliśmy się do Ladenthin, tym razem asfaltówką.
Basia musi jeszcze nad formą zastałą troszkę popracować, bo nieco się zmęczyła podjazdem.
W Ladenthin zauważyłem takie oto pojazdy :).


Po wjechaniu do Polski szybko toczyliśmy się z wiatrem długim zjazdem do Będargowa.
Wycieczka cała fajna była, choć na koniec mały zgrzyt się trafił na Rondzie Hakena.
Gdy przejeżdżałem przejazdem rowerowym, prawie wjechała we mnie babka samochodem, na szczęście miałem wyczucie i wszystko było pod kontrolą. Najgorzej, że zaczęła coś do mnie kłapać jadaczką, więc zablokowałem jej przejazd i podszedłem kobitę "uświadomić". Ta dalej kłapała przez zamknięte drzwi, więc g... było słychać i musiałem wpuścić jej trochę powietrza do samochodu. Otworzyłem drzwi, a ta kretynka mnie pyta, czy zdaję sobie sprawę, że samochód ma wszędzie pierwszeństwo.
Ciekawe, gdzie i za ile kupiła prawko jazdy?
Odesłałem ją...nie, nie do diabła (choć powinienem), a do aktualnych przepisów, by zrobiła sobie małą aktualizację w tej pustej główce :).
O dziwo, nawet specjalnie nie wyprowadziła mnie z równowagi.
Tak czy siak, wyjazd uważam za udany.






Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 42.20 km (0.00 km teren), czas: 02:34 h, avg:16.44 km/h, prędkość maks: 38.00 km/h
Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 854 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

Spora kupa...

Sobota, 8 marca 2014 | dodano: 08.03.2014Kategoria Szczecin i okolice
...znajomych się trafiła dziś :).
Nim ruszyłem na dobre spotkałem "Gadzików",

Tak w ogóle to wybrałem się na zakupy z "Bronikiem" do "Manufaktorii" po zakup dobrego mięsiwa, choć planowałem pojechać do Grambow zobaczyć tamtejszy "Frauentag"...leń jednak zwyciężył.

Na Jasnych Błoniach spotkałem "Krysiorka" z rodzicami.

Krysia z przyjemnością wzięła udział w plenerze malarskim.
Była frajda!

Było pełno ludzi, a ja przyjechałem tu po to, by sfotografować dywan z krokusów.


Trafił się też ukwiecony Mini Morris ;).

Tak mi się przypomniało...
Całkiem niedawno...Krysia była taka malutka, a krokusów znacznie więcej...
To był kwiecień 2011.

Rower:Fińczyk Dane wycieczki: 12.32 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 36.00 km/h
Temperatura:13.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 256 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

W daremnym poszukiwaniu otwartej "fiszbudy" :).

Niedziela, 2 marca 2014 | dodano: 03.03.2014Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Mieliśmy początkowo plan pojechać z "WuZetką" do Penkun w Reszy, ale lenistwo po raz kolejny zweryfikowało nasze zamiary.
Lenistwo jest też źródłem dobrych pomysłów, a dobrym pomysłem jest pojechanie na przykład do Altwarp na pyszną "fiszbułę"...niekoniecznie aż spod samego domu tam na rowerze.
Szybka spontaniczna akcja spowodowała, że o 10:30 pod naszym domem pojawiła się Marzena "Foxy" w swoim "Foxymobilu", ma który załadowaliśmy z Basią "Misiaczową" nasze rowerki i pojechaliśmy po "Jaszka" i "Jaszkową"...tfu, znaczy po "Jaszka" i "Lamię-w-Pilotce" (której to nowej ksywki Beata dorobiła się dzięki gustownej czapeczce :))).
Oni również zapakowali rowery na samochód i potoczyliśmy się do Rieth, gdzie na uboczu zaparkowaliśmy nasze pojazdy (po drodze skontrolowała nas wesoła Polizei) :).

Na pierwszy cel obraliśmy Imbiss tuż na wylocie z Rieth, gdzie według "Jaszka" serwowana jest pyszna "fiszbuła z wymiocinami" :))).
Te wymiociny to jakaś specjalna mielona mieszanka ryby, sosów i przypraw, wygląda dramatycznie, ale smak ma podobno znakomity.
Okazało się jednak, że "fiszbuda" smacznie śpi sobie jeszcze zimowym snem, więc potoczyliśmy się dalej.
Ilekroć jedziemy z Basią tym lasem, odczuwamy niesamowitą błogość i przyjemność z jazdy, musi tam snuć się jakaś dobra energia.
Ten rejon mi się chyba nigdy nie znudzi.
Ścieżką rowerową dotarliśmy do Altwarp, gdzie okazało się, że wszystkie miejscowe "fiszbudy" nadal pogrążone są w śnie zimowym.
Zobaczyłem tam takie "fiszbudy", o których nie śniło się filozofom...czyli upraszczając, pomimo wielokrotnych wizyt w Altwarp nie miałem pojęcia, że aż tyle ich tam istnieje, a to wszystko dzięki "Jaszkowi".



Swoją drogą, typ ten (odmiana błotno-bagienna) chciał nas przeciągnąć w drodze powrotnej "skrótem" przez lasy, ale się nie daliśmy i wróciliśmy na asfaltową ścieżkę.
Jacek tymczasem zagłębił się w las...i w błoto :).
Spotkaliśmy się w Warsin, skąd skierowaliśmy nasze kucyki do Ueckermunde, już bez planu poszukiwania "fiszbudy", a z zamiarem pochłonięcia lahmacuna u Turka w "Uecker 66" (nadmienię przy okazji, że "fiszbuda" na kutrze również nie była otwarta).

"Turecka pizza" jak zwykle okazała się tu znakomita, a pomimo odgrażania się, że zjemy tylko po pół (ma ok. 30 cm długości), to była tak dobra, że zjedliśmy je w całości...i tu przypadkiem powstał nowy patent na paliwo znakomite dla rowerzystów.
Potrawa ta zjedzona w całości po pewnym czasie zamula i usypia, my jednak tym razem do niej zamówiliśmy sobie nie "izotonik", lecz kawę i okazało się to strzałem w dziesiątkę!
Kebabik nie uśpił nas, nie zalegał w brzuchu, a wręcz przeciwnie - dodał nam mnóstwo energii!
Zamierzamy to praktykować.
Po posileniu się udaliśmy się na słynną magiczną ławeczkę, która zmienia ludzi w krasnoludki :).

Magia tej ławeczki polega na tym, że znikają zahamowania i rozluźniają się obyczaje.
Krasnolud w "kakakasku" pewnie wydumał sobie, że zachowa rudą krasnoludzicę wyłącznie dla siebie, ale ...

...NIEDOCZEKANIE JEGO. !!! :)))
Krasnoludzica jest dobrem wspólnym!

Również ja poczułem magię ławki i wiosnę :).
Teraz pewnie będziemy musieli przemykać opłotkami przed polującym na nas Panem "Foxikiem"...albo posadzimy go kiedyś na tej ławeczce z jakąś krasnoludzicą i nas zrozumie! :)))
Wspomniana "fiszbuda" na kutrze zamknięta na głucho...

Tą samą przepiękną trasą wracaliśmy do Rieth, gdzie "Jaszek" wpadł na pomysł na wizytę w porcie, do którego już nie planowaliśmy jechać.
Pomysł jednak okazał się świetny, bo widoki i nastrój w porcie były magiczne...jak zresztą w całej tej okolicy...aż nie chciało się wracać, ale cóż poradzić.
Podsumowując: pobyt tam większości z nas niesamowicie poprawia nastrój i daje wspaniały psychiczny "reset"...
Do następnego razu!

Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 53.65 km (10.00 km teren), czas: 03:01 h, avg:17.78 km/h, prędkość maks: 40.00 km/h
Temperatura:7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1046 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

Na kebab do Prenzlau...

Sobota, 1 marca 2014 | dodano: 02.03.2014Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Wycieczka do Prenzlau była oczywiście fantastyczna, ale prowojenne działania pewnego ruskiego wypierdka o ksywce "Putin" jakoś mi zmechaciły humor dziś na tyle, by napisać jakąś fajną relację.
Cóż...będzie jaka będzie...
Na pewno kondycyjnie jechało się fantastycznie, widać rewelacyjnie skutki biegania.
Pierwszy postój mieliśmy w Schwennenz, gdzie wysiorbałem piwo bezalkoholowe ;).

"Skrót" również się trafił.
Rzuciłem w tej intencji serdecznego "fucka" (żartobliwego oczywiście) pod nosem i dojechałem wraz z resztą nad wiadukcik nad autostradą, gdzie wrąbałem bułkę z serem.

Tupolew.
Ktoś miał kaprys i sobie zorganizował ozdobę do ogródka - to nie nasz dyżurny czubek Macierewicz - przypominam, że jeździmy po Niemczech.

Kościół w Schmoelln.

Prenzlau.
Ciekawy mural na ścianie szczytowej bloku.

Jak dla mnie najlepszy kebab w moim rankingu kebabów pakowanych w ciasto do "Tuerkische pizza" (nazwa dla Europejczków, by pojęli intencję, a naprawdę inaczej nazywa się to Lahmacun).
Innego rodzaju laicy zwą to rollo kebabem, ale sporo się tu mylą.
Rollo kebab pakuje się w mdły placek, a to pakuje się w placek nasączony sosem i przyprawami.

Różnica kierunków...
Sir Misiacz na tronie.

Rzut obiektywu (o ile można tym nazwać szkiełko w moim telefonie) na Prenzlau.

Niby łabędź z blachy.
Gdybym coś wyjarał, to widziałbym może nawet i pióra białe...ale nie jaram i widzę blachę.

Rekonstrukcja wiaty z roku 1912.

Z Prenzlau do Bruessow kawał trasy można przejechać nową drogą dla rowerów (i rowerzystów).

Zakupy w Loecknitz były podsumowaniem pobytu w Rzeszy...a potem powoli potoczyliśmy się do Polandii, by płacić podatki długo i szczęśliwie.

Skład grupy był następujący:
1) Ja czyli "Misiacz"
2) "Ivoncja"
3) "Ania von Zan"
4) "Jaszek"
5) "Monter"
6) "Hopfen"
7) "Pandi"


Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 124.71 km (5.00 km teren), czas: 06:19 h, avg:19.74 km/h, prędkość maks: 45.00 km/h
Temperatura:13.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2650 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(17)