MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2012

Dystans całkowity:558.70 km (w terenie 93.00 km; 16.65%)
Czas w ruchu:18:36
Średnia prędkość:17.49 km/h
Maksymalna prędkość:54.00 km/h
Suma kalorii:9533 kcal
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:29.41 km i 3h 06m
Więcej statystyk

Kolejna zgadywanka w trakcie powrotu z pracy...

Czwartek, 15 listopada 2012 | dodano: 15.11.2012Kategoria Szczecin i okolice
Dziś ponownie pomknąłem (z tym "pomknąłem" to przesadzam oczywiście;)) do firmy na starej "Kozie".
Wracając, uwieczniłem kolejną rzeźbę stojącą w dolince przy Hotelu "Park" - kto wie, co to jest i zna jej historię?
Rzeźba w okolicach Hotelu "Park". Szczecin. © Misiacz

Idąc od rzeźby w stronę Odry, przed wojną natknęlibyśmy się na taki oto pomnik (zdjęcie ze zbiorów Krzyśka "Montera").

Nie jechałem prosto do domu, bowiem zahaczyłem jeszcze o biuro Małgosi "Rowerzystki", żeby wziąć od niej kwit na odbiór kartonu piwa, które mam dowieźć samochodem na sobotnie urodziny w plenerze.
Ciekawe, co by było jakbym kartonik..."zdefraudował"? ;))).
Jadąc do domu spotkałem jeszcze Piotrka "Exita87" zmierzającego do "Mad Bike", z którym wdałem się w dłuższą pogawędkę. Zostałem przez niego zaproszony na inne sobotnie spotkanie rowerzystów (naszych szosowców z BS), ale niestety, na dwa spotkania tego samego dnia jeden Misiacz nie da rady pójść :))). Rower:Koza Dane wycieczki: 25.96 km (4.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 33.00 km/h
Temperatura:0.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 498 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

Do pracy koło rzeźby i takie tam ...

Wtorek, 13 listopada 2012 | dodano: 13.11.2012Kategoria Szczecin i okolice
Czy ktoś wie, co to za rzeźba?
Stoi w Parku Żeromskiego, koło hotelu "Park".
Rower:Koza Dane wycieczki: 17.13 km (4.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 28.00 km/h
Temperatura:2.6 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 340 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(6)

Rowerowy grill na działce u Misiacza.

Sobota, 10 listopada 2012 | dodano: 10.11.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS
Najpierw z rana zrobiłem szybki kurs na "Kozie" na działkę, by przygotować się na grillowo - ogniskowe spotkanie ze znajomymi...o ile złośliwa pogoda, która planuje zesłać na nas szczającą chmurę po godzinie 16:00 wszystkiego nie spartoli. Co prognoza, to inna opcja ;).
Mimo nadciągających chmur, po 15:00 znów pomknąłem na działkę, tym razem z sakwą w "Kozie" i plecakiem pełnymi prowiantu, żeby przygotować się na przyjście gości o 16:00.
Początkowo siedzieliśmy na dworze przy rozstawionym stole, płonęło ognisko (dzięki "Foxiki" za suche drewno w dużych ilościach), a Pan "Foxik" uwijał się przy grillu, to prawdziwy profesjonalista!
Po około 30 minutach nastąpiła tzw. "podwyższona wilgotność powietrza", jak "Gadzik" nazywa mżawkę.
Zaczęliśmy powoli przenosić się pod werandę altanki, zbyt małą jednak, by wszystkich nas pomieścić :).

Mistrz Robert przy grillu...

Póki mżyło, dało się siedzieć, ale intensywność opadów wzrastała i "Monter" wskoczył na rower, szybko podjechał do siebie do domu i zaimportował wielką, foliową płachtę, którą próbowaliśmy rozpiąć pomiędzy werandą, a pobliskimi słupkami.

Gdy opad zrobił się poważny, a na folii zbierała się woda, ktoś musiał to utrzymywać w kupie - zabawa była coraz przedniejsza !!! :)

Wreszcie znalazłem w altance jakiś słupek, tylko nie za bardzo było jak go umocować w betonie, w tym wypadku doskonałym fundamentem okazał się nasz szef kuchni :).

Znużony siedzeniem - wstał :).

Mimo deszczu i spartańskich warunków - a może dzięki nim - bawiliśmy się naprawdę znakomicie!
W południe dnia następnego pojechałem na działkę posprzątać po imprezie, gdzie odwiedził mnie "Krysiorek" z rodzicami, tj. moim bratem i Kasią.

Krysia dzielnie pomagała mi zagrabić uklepaną ziemię :).

Po zrobieniu porządków przez Centralny wróciliśmy do domów.
Ja przetestowałem nie oddaną jeszcze do użytku i w wiecznej budowie kładkę na Pomorzanach.
Jak dla mnie - wydatnie skraca drogę na boisko i do "Bronika" :))).


***

Podziękowania dla Baśki "Rudzielca", że "podjudziła" mnie do zorganizowania spotkania i tym, którzy odpowiedzieli na zaproszenie i za świetną zabawę (Basi "Misiaczowej", Robertowi i Marzenie "Foxikom", Beacie "Jaszkowej", Krzyśkowi "Monterowi", Markowi "Ememowi", Piotrkowi - tajemniczemu koledze Baśki, Krzyśkowi "Siwobrodemu") - razem było nas 10 osób (chyba, że kogoś pominąłem ? ;))).

P.S. Dziś w Warszawie Polacy hucznie obchodzili Święto Niepodległości :)))
Rower:Koza Dane wycieczki: 22.76 km (6.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 35.00 km/h
Temperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(9)

A, wyskoczyłem sobie na zakupy obok ... do Loecknitz :).

Piątek, 9 listopada 2012 | dodano: 09.11.2012Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec
Korzystając z wolnego dnia i obserwując znikające powoli różnego rodzaju zapasy, wyjątkowo leniwie zebrałem się na rower. Wraz z montażem sakw wyszło tak, że ruszyłem spod garażu dopiero o godzinie 10:40. Sugerując się zupełnie błędnymi prognozami (wszystkie takie same), że odczuwalna temperatura będzie wynosiła ok. 5 st.C przy silnym wietrze z zachodu, ogaciłem się niczym chłopska chałupa przed zimą...i to był błąd, bo co rusz się rozbierałem i ubierałem. Czas leciał, kilometry niespecjalnie.
Następną niespodzianką był zamknięty na amen przejazd kolejowy na Cukrowej.
Na amen oznacza, że trwają tam jakieś prace związane z jego przebudową i musiałem zawrócić na objazd.

Do tego dołożył się jeszcze wyjątkowo silny wiatr w twarz.
Przed Przecławiem zrobiło się tak gorąco, że musiałem wleźć w krzaczory i się "rozgacić". Czas leciał, kilometry niespecjalnie.
Od Będargowa pod górkę do Warnika miałem totalny zjazd formy, przyczyny nie znam, a na dodatek do górki dokładał się wiatr i opanowujący mnie niedźwiedzi głód. Prędkość spadła do 13 km/h.
Zatrzymałem się, podgryzłem bułę i jakoś podjechałem, choć buła jakby wpadła do generatora plazmowego...po prostu za moment już jej we mnie nie było.
Z Ladenthin zjechałem do Schwennenz, gdzie dołożyłem kolejną porcję bułki, batonika i kubek herbaty.
Czułem, że za 5 minut i z tego nic nie zostanie, musi iść ciężka zima, skoro Misiacze tak się napychają :).

Jakoś przetoczyłem się do Grambow, choć mozolnie to szło, potem pojawił się Ramin i...zatrzymałem się na kolejną bułkę i herbatkę, dobrze, że ich tyle nabrałem :))).
No, teraz było już zdecydowanie lepiej i ochoczo ruszyłem do Loecknitz, w pierwszej kolejności kierując się do NETTO "pomarańczowego", a następnie do REWE.
Rower spętałem aż trzema zapięciami, przy okazji zabezpieczając siodełko przez pałąk i licząc, że zastanę rower po powrocie, ruszyłem między półki.


Kupiłem:

- 2 czerwone wina wytrawne (ok. 1,5 kg + butelki)
- 5 piw (jakieś 2,5 kg + butelki)
- 4 opakowania sera (1,6 kg)
- 2 dezodoranty Rexona
- 1 płyn nabłyszczający do zmywarki (1 kg)
- 1 płyn do mycia naczyń (0,5 kg)
- czarne świństwo do jedzenia - jakieś opony Haribo na zamówienie koleżanki Spinki ;)

Razem doszło mi do sakw ok. 7,5 kg.

Kiedy wróciłem, rower był na miejscu, w końcu nie codziennie trafia się obok taki stróż :).

Jakoś to wszystko poupychałem w sakwach, zabezpieczyłem, by nie brzęczało i ruszyłem do Ploewen.
Przed ośrodkiem kolonijnym nad Kutzowsee zatrzymałem się na ławeczce, żeby napocząć bezalkoholowego Wernesgruenera.
Jak nie znoszę takich wynalazków, tak o tym piwku powiem, że jest pyszne!

Nieopróżnioną do końca butelczynę umieściłem w koszyku na bidon i pojechałem do Hohenfelde, żeby do Bismark dotrzeć moją ulubioną brzozową alejką.

Będąc przed Linken zacząłem się zastanawiać, czy wracać prostą i krótszą, ale nieciekawą drogą przez Dołuje i Lubieszyn, czy odbić na dłuższą trasę na Grenzdorf i przez Grambow i Schwennenz wjechać do Polski. Wybrałem opcję nr 2.

Będąc w Schwennenz stwierdziłem, że bez sensu jest przywozić do domu pustą butelkę po bezalkoholowym, więc czym prędzej wymieniłem ją na pełną Wahrsteinera w sklepiku u pani Anki Schumann. Troszkę pogadaliśmy, po czym wskoczyłem na rowerek i polną drogą wspiąłem się do Bobolina, po drodze zatrzymując się w wiacie na herbatkę.
Do domu dojechałem przez Bobolin, Warnik i Będargowo i zameldowałem się pod garażem tuż przed godziną 17:00. Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 73.14 km (3.00 km teren), czas: 03:44 h, avg:19.59 km/h, prędkość maks: 44.00 km/h
Temperatura:11.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1531 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(12)

Dziś bez eseju...

Czwartek, 8 listopada 2012 | dodano: 08.11.2012Kategoria Szczecin i okolice
Czyli normalne przetoczenie się na "Kozie" do firmy, z której będę na tejże "Kozie" wracał za czas jakiś i może coś interesującego się trafi.
Wtedy być może rozpiszę się 'eseistycznie' tak jak wczoraj. ;)
P.S. Po powrocie. Nic interesującego się nie trafiło, oprócz samej jazdy, nawet chamów drogowych dziś jak na lekarstwo ;). Rower:Koza Dane wycieczki: 18.40 km (5.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 35.00 km/h
Temperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 370 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Kupa spraw...i utrata odblaskowego "Misiacza" :(

Środa, 7 listopada 2012 | dodano: 07.11.2012Kategoria Szczecin i okolice
Korzystając z dość swobodnego dnia, zaplanowałem sobie dość "gęstą" marszrutę na "Kozie", żeby pozałatwiać kilka spraw. Jadąc na zakupy, zatrzymałem się niedaleko gawry "Bronika", gdzie znajduje się osiedlowa siłownia na powietrzu. Sprawdziłem kilka stacji do ćwiczeń i muszę przyznać, że są całkiem dobrej jakości i nawet nie zostały jeszcze zdemolowane.
W tym momencie budowa bezsensownej (konstruowana jest w idiotycznym miejscu i prowadzi donikąd) i kosztownej kładki-wiaduktu, która musiała kosztować miliony (za to bardzo ładnej, podwieszanej, w barwach "Floating Garden" warto obejrzeć tak malowniczą niegospodarność, ul. Na Skarpie) dziś stała się sensowna - to dla mnie zbudowano chyba, żebym miał skrót, gdy zechce mi się poćwiczyć ;))).
To budowa z gatunku tych bałaganiarskich, co nigdy nie mogą się zakończyć, przy okazji od prawie roku skutecznie odcinająca wyjazd z garaży - żeby z nich wyjechać, należy kluczyć skrótami a la "Monter" ;).
Tu można o tym poczytać: KLIK.
Po rekonesansie na siłowni skierowałem się do pobliskiego TESCO na zakupy i to prawdopodobnie tu, z mojej "Kozy" zniknął przypięty do sakwy odblask w kształcie "Misiacza" :(((.
Nie wiem jak, w każdym razie już go nie mam, czekam na następcę...
Następnym etapem była działka, gdzie sprawdziłem, czy w sobotę będę mógł zrobić grilla ze znajomymi, potem zaś sklep rowerowy "MadBike", gdzie dokonałem dość poważnej inwestycji w "Kozę"...otóż wydałem całe 3 zł na zakup linki tylnego hamulca. Przy jej wartości stanowi to naprawdę pokaźną kwotę ;).
Stara linka miała ze 20 lat i nosiła już pierwsze ślady przetarcia, ciekawe na ile starczy współczesny wyrób? :)
Przy okazji dowiedziałem się, że w sobotę Rowerowy Szczecin organizuje zwiedzanie Szczecina na rowerach z przewodnikiem.

Gdy tak sobie ze smakiem popijałem pyszną owocową herbatkę w biurze "MadBike", którą poczęstowała mnie Asia, zadzwoniła "Misiaczowa". Otumaniony jesienią "Misiacz", wychodząc z domu przekręcił zamek "Gerdy" 2x zamiast 1 x. Kto taki ma wie, że oznaczało to, że "Misiacz" uwięził "Misiaczową" (nie da się wtedy otworzyć zamka od środka), więc szybko dopiłem herbatkę i "co koza wyskoczy" pognałem z powrotem na Pomorzany uwolnić Basię :))). Cóż...gdy ona spieszyła się do pracy na popołudnie, ja nieźle ją urządziłem ;).
Ochłonąłem po pędzie i ponownie wskoczyłem na "Kozę", by udać się do firmy, oddalonej od domu o jakieś 7,5 km, gdzie mogłem oddać się niekończącym się emocjom wynikającym z charakteru pracy ;))).
Wracając, spotkałem dwóch znajomych rowerzystów, w tym Michała "Ernira", który z trudem rozpoznał mnie w dziwnym jak na mnie stroju (jechałem w "cywilu", do tego pomarańczowa kamizelka), potem zrobiłem jeszcze drobne zakupy.
Dziś przekroczyłem dystans 5588 km, co oznacza, że stał się on już teraz drugim dystansem rocznym w mej "karierze" na Bikestats (więcej niż w 2008 i mniej niż w 2011).
Do końca roku jeszcze pewnie co nieco dokręcę.

EPILOG
Jak mnie najdzie coś, to nawet o duperelach piszę esej :))). Rower:Koza Dane wycieczki: 31.20 km (2.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 34.00 km/h
Temperatura:9.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 605 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(6)

Klasyka listopada...

Wtorek, 6 listopada 2012 | dodano: 06.11.2012Kategoria Szczecin i okolice
Listopad mamy w wersji "full" i "original", wilgotny i bury w większości przypadków i takie są dwie fotki zrobione w trakcie kursu na "Kozie" do mojego księgowego.
Tu widać mozolne prace przy tworzeniu drogi przy Uniwersytecie Szczecińskim, może skończą przed śniegami.
Uniwersytet Szczeciński, ul. Sowińskiego / Kusocińskiego. © Misiacz

To z kolei zabytkowa trafostacja przy ul. Św. Ducha, obecnie poddawana renowacji w celu stworzenia w niej tzw. "Trafostacji Sztuki".
"Trafostacja Sztuki". Szczecin. © Misiacz

Gdy wracałem, pokropił deszczyk jak z rozpylacza do kwiatów, o tyle dobrze, że nie mocniej.

Wieczorkiem kurs do Lidla.
P.S. Fotki ze starej komórki 2,0 mpix...I am so sorry :))). Rower:Koza Dane wycieczki: 13.77 km (3.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 35.00 km/h
Temperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 275 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

Listopadowa "Pogoń za lisem".

Niedziela, 4 listopada 2012 | dodano: 04.11.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Hm...Nie wiem jak zacząć...
Brak weny zupełny na starcie, może się rozkręcę...
No dobra, "Jewti" na Forum RS zarządził listopadową "pogoń za lisem".
Dość krótko trwały debaty, bo przecież wybór był oczywisty: lisem musiała zostać Baśka "Rudzielec" :).
Zbiórka ogłoszona została na godzinę 10:30 nad jeziorem Głębokie. Ruszyliśmy z Pomorzan z Basią "Misiaczową" i Piotrkiem "Bronikiem".
Na starcie - choć tu tego nie widać - stawił się tłum rowerzystów, myślę, że potem w sumie ze 30 osób było, nie liczyłem.


To nasz lisek, może nie rudy, a srebrny, ale jednak lisek ;).

A to grupowe zdjęcie "zajumane" od "Jaszka", z agentem Dżejmsem 007 i agentką Tatianą (znajdź tę parę;)).

Uciekający lisek zostawiał tropy w postaci czerwonych wstążeczek. Każdy szczęśliwy znalazca częstowany był przez "Jewtiego" cukierkiem.
Ja też powinienem dostać, bo choć wstążeczki nie znalazłem, to znalazłem zgubione walkie-talkie, które wypadło przypadkiem w trakcie jazdy naszemu 'prezesowi' ;).
Po dojechaniu do Bartoszewa okrążyliśmy jeziorko, nad którym szczęśliwym myśliwym okazał się Piotrek "Hombrecośtamcośtamcośtamcośtam" ;)
Lisek ukrywał się w krzaczkach.


Po schwytaniu zwierza ruszyliśmy w kierunku Sławoszewa, gdzie gospodarze Gospody "Zjawa" czekali na nas z ogniskiem i z pysznościami.

Tą pysznością okazała się domowa, pikantna zupa dyniowa z grzankami i śmietaną, jak znalazł na chłodne dni!
"Misiacz" cwaniaczek szybko ustawił się pierwszy w kolejce, żeby potem nie patrzeć z wywalonym językiem na tych już jedzących...jak ci ostatni w kolejce :)

Dodatkowo, dokupiliśmy sobie po kiełbasce, którą na ognisku upichciła Basia, a gospodarze zasponsorowali garniec domowego smalcu i domowego chleba.

W międzyczasie "Jewti" rozdał nagrody i gadżety najbardziej zasłużonym działaczom :).
Jak się siedzi, zaczyna robić się chłodno, więc postanowiliśmy z Basią, że zwijamy się i wracamy do domu przez Dobrą, Blankensee, Bismark i Schwennenz.
Dołączyli do nas Beata i Jacek "Jaszkowie" i Krzysiek "Monter". Po drodze dogoniła nas grupa "Jewtiego" i odbiła na Rzędziny.
Tymczasem od strony Buku nadjechali - przypadek - wykręcający dziś gdzieś średnią Paweł "Sargath" i Adrian "Gryf".
Myślałem, że Paweł jakoś zniknął, nic się u niego nie dzieje, ale nie. Jest dobrze, charakterek pozostał, bo dzień bez awantury z kierowcą to dzień stracony :))).
Dziś było dwóch, o szczegółach i stratach (kierowców oczywiście) opowiadał nie będę ;).
Minąwszy Buk, wjechaliśmy do Niemiec, ciała ofiar "Sargatha" ktoś w międzyczasie szybko zdążył uprzątnąć ;))).
Tu pomykamy drogą Blankensee - Bismark.

W Bismark "Jaszek" pokazał nam ciekawostkę, szwabski hełm, pewnie to jakiś symboliczny grób najeźdźców.
Niech ktoś to zbada ;).

Stalowa czapeczka przymocowana jest linką, żeby ktoś się nie skusił.

Kościółek był zamknięty, ale na ścianie wisi opis, również w języku polskim.


Z Bismark skręcliśmy na Gellin, skąd polami kierowaliśmy się do Grenzdorf.
Zakwitł ponownie rzepak, wiosna idzie ? ;)))

Za Grenzdorf wjechaliśmy na drogę dla rowerów, która doprowadziła nas do Grambow, skąd dotarliśmy do Schwennenz.
Jadąc polną drogą do Bobolina zatrzymaliśmy się na zbiór jabłek, w końcu muszę mieć z czego piec kolejne tarty jabłkowe ;).
Przed Bobolinem pożegnaliśmy się, reszta pojechała na Stobno, a ja z Basią na Warnik i Będargowo.
Zaczynało się robić jakoś zimno, dobrze, że aż do domu nie dopadł nas deszcz, który właśnie leje w momencie, gdy spisuję tę relację.
P.S. Dziękujemy "Jewtiemu" za organizację ciekawej imprezy :). Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 67.95 km (5.00 km teren), czas: 04:05 h, avg:16.64 km/h, prędkość maks: 38.00 km/h
Temperatura:7.5 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1368 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(10)

Na Centralny z "Gadzikiem".

Piątek, 2 listopada 2012 | dodano: 02.11.2012Kategoria Szczecin i okolice
Spacerowy, bardzo krótki wyjazd w Dzień Zaduszny na szczeciński Cmentarz Centralny.
Bardziej dla pogadania, niż dla pojeżdżenia. Pogoda zdecydowanie lepsza, niż wczoraj.
Test rzekomo termoizolacyjnych skarpetek kolarskich z Decathlona - zimowych, jak głosił napis na opakowaniu - za niemałą kasę udowodnił, że Decathlon to zwykły supermarket sportowo-turystyczny, a nie sklep specjalistyczny.
Badziewie z głośnym marketingiem.
Skarpetki dużo słabiej izolują niż te z prawdziwej wełny, które kupiłem u "Ruskiego" za ledwie 5 zł na Turzynie.
Te zaś, przy ich cenie 35 zł mogę nazwać badziewiem i nie polecam.
A tak ładnie wyglądają i tak ładnie były opisane na opakowaniu ;).
Zabytkowy nagrobek niejakiej Kathy Lampe. Szczecin. Cmentarz Centralny. © Misiacz
Rower:Koza Dane wycieczki: 9.94 km (2.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 24.00 km/h
Temperatura:11.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 206 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)