MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2011

Dystans całkowity:551.91 km (w terenie 91.00 km; 16.49%)
Czas w ruchu:30:15
Średnia prędkość:17.31 km/h
Maksymalna prędkość:50.00 km/h
Suma kalorii:9103 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:45.99 km i 3h 21m
Więcej statystyk

Prezent pod choinkę w październiku ;)

Środa, 5 października 2011 | dodano: 05.10.2011Kategoria Szczecin i okolice
Operacja wymiany napędu zakończona. Dziś stałem się posiadaczem nowej korby Deore w technologii z łożyskami zewnętrznymi. Mimo, że stara wydawała się wizualnie całkiem dobra, to jednak wolałem mieć już nową do nowej kasety i nowego łańcucha (który niestety chrzęścił nieco na starej korbie).

Jako, że troszkę to-to kosztuje, więc wykombinowałem, że będzie to prezent od Basi dla mnie pod choinkę ;))).
Najwyżej w grudniu dostanę symboliczną czekoladę lub czerwone wino ;).
Nowa korba Deore z łożyskami zewnętrznymi. © Misiacz

Korby tej w MAD BIKE niestety nie mieli, ale na szczęście znalazła się w Synkrosie, nawet dostałem upust 20 zł. Lubię te sklepy :).
Potem podskoczyłem do Piotrka do MAD BIKE, gdzie szybko dokonał przekładki. Stary napęd, nieco zjechany będzie jak znalazł do założenia, gdy pojawi się pierwszy śnieg. Nowego byłoby żal...

Siła sugestii w wyniku posiadania nowej korby była tak duża, że bez problemu rozbujałem na prostej rowerek do 40 km/h :).
Potem jeszcze odwiedziny u taty na działce i kurs do domu.
Po obiadku skoczyłem wypróbować nowy napęd.
Jadąc przez Taczaka spotkałem "Rammzesa", znaczy zima nadciąga ;).
Od Głębokiego przejechałem przez Las Arkoński i Park Kasprowicza.

Jadąc ul. Bolesława Śmiałego w stronę Turzyna za skrzyżowaniem z ul. Krzywoustego natknąłem się na taką oto miłą niespodziankę!

Powstał nowy kontrapas rowerowy! Słusznie, bo i tak spora ilość rowerzystów zasuwała tam pod prąd, teraz jest legalnie :). Fajnie, jakby jeszcze do tego pasa można by dotrzeć przez ul. Pułaskiego od strony ul. Boh. Warszawy, byłaby dość fajna kontynuacja. Widać jednak, że działania Rowerowego Szczecina i naciski na władze powoli odnoszą skutek :)!!!
Tuż przed domem spotkałem jeszcze "Gadzika", gdzie się nie ruszę, sami znajomi rowerzyści :). Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 34.68 km (11.00 km teren), czas: 01:38 h, avg:21.23 km/h, prędkość maks: 40.00 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 741 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(10)

Do Lidla z Basią.

Poniedziałek, 3 października 2011 | dodano: 04.10.2011Kategoria Z Basią..., Szczecin i okolice
Jak w tytule. Zakupy bez samochodu, rzekomo ekologicznie ;). Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 3.44 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

Jesienne impresje...do Rieth i Altwarp

Niedziela, 2 października 2011 | dodano: 03.10.2011Kategoria Z Basią..., Wypadziki do Niemiec, Szczecin i okolice
"Rano mgła w pole szła
Wiatr ją rwał i ziębił
Opadały ciężkie grona
Kalin i jarzębin..."
(Józef Czechowicz)

Ten wiersz przypomniał mi się rano, kiedy wyjrzałem za okno. Biało...
Prognozy jednak obiecywały pojawienie się słońca koło południa i tym razem mówiły prawdę.

Wczoraj, jadąc z Basią na wycieczkę rowerową do Bad Freienwalde rzuciłem nieostrożnie hasło, żeby może zerwać się w niedzielę z rana o 4:30, wrzucić rowery na samochód i podjechać na Rugię, by spenetrować jej południową część dokładniej. Nie spodziewałem się jednak, że cykloza Basi posunęła się już tak daleko, bo temat ochoczo podchwyciła. Po powrocie z wycieczki czułem się jednak na tyle znużony ładowaniem i rozładowywaniem rowerów, samą jazdą i powrotem w nocy przez Niemcy do Szczecina, że miałem ochotę się porządnie wyspać i zbiesiłem się. Nie chciało mi się zrywać za parę godzin ponownie. Basia była wyraźnie niepocieszona...



No to się wyspaliśmy, mgła się ulotniła i mieliśmy dwie opcje: piknik rowerowy (koc, kawa, jedzenie na kuchence turystycznej) lub wrzutka rowerów na dach samochodu i ... na serniczek do Rieth i kurs do Altwarp. Jako, że narozrabiałem z pomysłem wcześniejszym, wybór pozostawiłem Basi, a Basia jak to Basia, wybrała opcję nr 2 :))). Serniczek i bajkowa ścieżka w lesie przed Warsin! :)

Rozładunek na parkingu w Rieth.

Oczekujemy na ciacho w "Cafe de Kloenstuw". Serniczka, tego "naszego" znów nie było!

Nasz ulubieniec. "Misiek" najwyraźniej jest zblazowany...

Stoliki pod brzózkami.

To, że nie było "naszego" sernika nie znaczy, że nie było innych wspaniałych ciach. Tym razem wybraliśmy czekoladowe i porzeczkowe.

Jadąc w stronę Warsin co rusz musieliśmy strzepywać z siebie nitki babiego lata. Występuje w ogromnych ilościach, ciekawe co to znaczy?
Tu trawa pokryta babim latem i rosą...
Babie lato nad Neuwarper See... © Misiacz

Wieża widokowa na Neuwarper See skryta w cieniu drzew.

Nasza ulubiona ścieżka przez las...

"Szumiał las, śpiewał las,
gubił złote liście,
świeciło się jasne słonko
chłodno a złociście..."
(Józef Czechowicz)

Kiedy tak sobie jechałem przez las, od czasu do czasu zerkałem w górę. Rozświetlony słońcem błękit nieba prześwitujący przez igły sosen przypomniał mi wakacje spędzane pod namiotem w Prowansji, gdzie bycząc się na leżaczku sączyłem białe "Villageoise" i beztrosko gapiłem się w niebo...

Przy ścieżce za Warsin w stronę Altwarp zachciało mi się sfotografować kroplę rosy. W domu zauważyłem, że oprócz liścia załapała się na nie jeszcze gąsienica. Jesień trwa, a gąsienice w najlepsze śmigają po źdźbłach...

Widok na Zalew Szczeciński ze ścieżki do Altwarp.

Samotna żaglówka na Zalewie...inne już stoją powyciągane na brzeg.

W Altwarp. Popas nad Zalewem.



Lubię fotografować łodzie i statki w porcie...

Zbliżenie na kuter. Sympatyczną ma mordkę. :)

Powrót do Rieth przez puszczę i jesienne impresje na temat łąki pod lasem...

Przed samym Rieth zatrzymaliśmy się na kawę w "B-IMBISS-iku" bis, jak go nazwaliśmy. Pomogła ta kawka.

Wpadłem na kolejny pomysł (jako, że Basia czuła eee....hmmm...pewien niedosyt jazdy!!!).
Otóż wymyśliłem w związku z Basi niedosytem, że w czasie, kiedy ja będę dojeżdżał na parking w Rieth i potem miotał się z załadowaniem roweru na dach, a potem jeszcze będę musiał dojechać samochodem do Hintersee, ona w tym czasie może sobie spokojnie popedałować ścieżką rowerową przez las do Hintersee, oddalonego od Rieth o 8 km.
Potem jednak głośno zacząłem dumać, czy aby to dobry pomysł, bo słońce już nisko, las itp...
Spojrzenie Basi a la "Terminator" skutecznie wyleczyło mnie z dalszych rozważań ;)))!
Nie wiedziałem, że cykloza może aż tak gwałtownie się rozwijać ;) !!!
Wróciłem na parking, kończąc wycieczkę na 32 km, a Basia w tym czasie pomykała do Hintersee.

Po załadowaniu roweru na dach, niespiesznie ruszyłem do miejsca spotkania, bo nie chciało mi się zbyt długo czekać na Basię.
Basia jadąc do celu sfotografowała nasz ulubiony "Bimbisik" przed Hintersee. Był otwarty mimo późnej pory!

Kiedy dojechałem samochodem do ustalonego miejsca spotkania w Hintersee...Basia już tam była!!!
Mruczała coś, że już 6 minut na mnie czeka i się nudzi ;)))!
Coś czuję, że Sargath i Shrink mieli rację mówiąc, że z bicia kolejnego rekordu wrócę przed czasem, bo nie wyrobię tempa Basi ;)))!
Dziś wycieczkę miała dłuższą o 8 km niż ja...Co będzie za rok?

Jeszcze pożegnalny rzut oka na jesienną ścieżkę i trzeba było wrzucić rower Basi na dach i wracać do Szczecina...
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 32.56 km (5.00 km teren), czas: 01:51 h, avg:17.60 km/h, prędkość maks: 38.00 km/h
Temperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 620 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(9)

Do uzdrowiska Bad Freienwalde.

Sobota, 1 października 2011 | dodano: 02.10.2011Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Nadeszła jesień i w końcu mamy lato :))) !
Tym razem w planach pojawiło się Bad Freienwalde opisane przez Pawła "Sargatha" w niedawnej jego relacji jako bardzo piękne i zabytkowe miasto uzdrowiskowe (pol. hist. Tarnowica, Tarnowsko, Leśnowola). Postanowiliśmy się tam i nie tylko tam wybrać z Basią na spokojny rekonesans :).



Bad Freienwalde jest położone jakieś 80 km na od Szczecina, więc na miejsce rozpoczęcia naszej wycieczki w Oderbergu dostaliśmy się samochodem.
Na szczęście już na samym wjeździe od strony Schwedt znaleźliśmy duży i darmowy parking.

Samo miasteczko Oderberg sprawia wrażenie, jakby było położone gdzieś w górach i taki klimat w nim czuliśmy. Podobało nam się bardzo.
Ruszyliśmy o godzinie 12:12.

Może klimat ten wynika z faktu, że otoczone jest ono dość pokaźnymi wzniesieniami morenowymi.

Fakt położenia miasteczka nad rzeką dodaje mu jeszcze większego uroku.

Pogoda była znakomita, temperatura w ciągu dnia sięgała 26,5 st.C, wszędzie snuło się babie lato, które zbieraliśmy na siebie i na rowery w czasie jazdy, a światło dawało wręcz impresjonistyczne wrażenia.
Jadąc do nieodległego Bad Freienwalde odbiliśmy z drogi głównej na Bralitz, co pozwoliło cieszyć się jazdą wśród lasów i przy symbolicznej ilości samochodów.

Tuż za Schiffmuehle dojechaliśmy do drogi głównej, przy której na szczęście biegnie świetna ścieżka rowerowa.

W międzyczasie rzut oka na nowy nabytek do roweru Basi - sakwa Kellys z dużymi bocznymi kieszeniami, które można rozwinąć w naprawdę pokaźne torby :).

Kiedy wjechaliśmy do Bad Freienwalde, stanęliśmy oczarowani (patrz Basia na zdjęciu;)).
Pierwsze wrażenie i do tego przy takim świetle jest niesamowite.


W pierwszej kolejności wybraliśmy się na zwiedzenie kościoła p.w. św. Mikołaja.


Duże wrażenie robią sklepienia i organy...i w ogóle cały kościół.


Po zwiedzeniu kościoła wstąpiłem na moment do biura informacji turystycznej w poszukiwaniu laminowanej mapy szlaku Odra-Nysa, ale niestety nie było jej w sprzedaży. Zjechaliśmy jeszcze na moment w jedną z uliczek, by po chwili skierować się do centrum.

Jako, że Basia to miłośniczka wszelkiego rodzaju fontann, więc i tym razem nie obyło się bez pamiątkowej fotki.

Fontanna posiada dość specyficzne detale...
Fontanna w Bad Freienwalde. © Misiacz


Próbowałem jakoś uchwycić budynek Hali Koncertowej św. Jerzego, ale słońce świeciło mi w obiektyw prawie z każdego ujęcia i wyszło to jak widać...

Wśród zabytkowej zabudowy natknęliśmy się na całkiem nowoczesną fontannę.
Kolejny pretekst do cyknięcia fotki.

Skręciliśmy w prawo, ostro pod górkę, ponieważ drogowskaz informował o znajdującym się tam domu zdrojowym.

Dom zdrojowy otoczony jest parkiem.

Spod domu zdrojowego pojechaliśmy dalej, kierując się strzałkami na Schloss (zamek). O ile to jest ten właśnie "Schloss", to nie mogłem mu za diabła zrobić zdjęcia, bo słońce wisiało dosłownie nad nim, więc przyszło mi wykonać ujęcie z cienia spod drzewa.

Wjeżdżając do Bad Freienewalde zauważyłem, że mignął mi gdzieś drogowskaz rowerowy na Wriezen, które było następnym etapem naszej wycieczki. Choć nawigacja w telefonie mówiła nam dokąd jechać, my udaliśmy się w przeciwnym kierunku na poszukiwania, jadąc oczywiście przez najpiękniejszą uliczkę w mieście.

Kiedy odnaleźliśmy drogowskaz przy wjeździe do miasta okazało się, że podaje on dokładnie ten sam kierunek, co nawigacja...i przyszło raz jeszcze obejrzeć piękne centrum :).
Jadąc do centrum odbiliśmy na chwilę w lewo, gdzie znajduje się zabytkowy dworzec, tak więc "jazda na darmo" nie okazała się jazdą na darmo :).

Do Wriezen początkowo jechaliśmy szosą, jednak po jakimś czasie zaczęły się pojawiać znaczki roweru umieszczone na słupkach przy drogach rowerowych. Sęk w tym, że były to TYLKO SYMBOLE roweru, natomiast kierunku i miejscowości nie podawały. Większość tego typu dróżek pokonywaliśmy raczej "na misi nos", ale chyba ten "misi nos" to niezły GPS, bo dojechaliśmy do Altwriezen jak planowaliśmy. Po przerwie na kanapki i kawę z termosu w przepięknej alei topolowej, drogą rowerową biegnącą po wale dotarliśmy do Kerstenbruch.

Tam zastanawialiśmy się, czy skrócić trasę i jechać już bezpośrednio na północny-wschód na Zollbruecke nad Odrą (odległy o 6 km), czy też zgodnie z założeniami jechać do Guestebieser Loose i tam przeprawić się promem do Gozdowic, by polską stroną dojechać do Osinowa i tamże wjechać do Hochenwutzen. Wyszło, że spróbujemy z promem, jednak po minięciu Neulewin wyliczyliśmy, że przy takich kombinacjach do Oderbergu dotrzemy już po ciemku i postanowiliśmy dojechać do Hochenwutzen odcinkiem trasy rowerowej "Oder-Neisse Radweg".
Jeśli zaś chodzi o prom...cóż, podjechaliśmy tylko po to, by zrobić mu zdjęcie :).

Widok na Odrę pod Gozdowicami...

Wróciliśmy na szlak i dość żwawo pedałując ruszyliśmy do celu.

Trasa wiedzie koroną wału przeciwpowodziowego.

Dotarliśmy też i do wspomnianego wyżej mostu Zollbruecke. W wyniku zmiany decyzji nadłożyliśmy z 10 km, ale co tam.
Most nadal niszczeje, choć listy intencyjene o jego otwarciu dla ruchu rowerowego wiszą na drutach kolczastych na nim od lat.
Też niszczeją.

W Hochenwutzen coś zakombinowałem z drogą. Nie chciałem jechać do Oderbergu krótszym (9 km), ale mocno wertepiastym odcinkiem zaczynającym się przed Hochensaaten.
Tak pokombinowałem, że wyszło nie 9 km, ale z 15 km :). Trasa powiodła...a raczej Misiacz powiódł...przez Alglietzen. Nie żałowaliśmy, bowiem trasa pięknie wiła się u podnóża morenowych wzniesień. Słońce zniżało się ku horyzontowi i odczuliśmy spadek temperatury.

Tak to sobie jadąc dotarliśmy do Schiffmuehle, gdzie byliśmy już dziś na początku wycieczki. Tą samą piękną trasą wśród lasów dojechaliśmy do Bralitz, gdzie wręcz obowiązkowo musiałem sfotografować gładką niczym lustro taflę jeziora.

Jeszcze tylko 4 km i byliśmy u celu w Oderbergu. Na parkingu przy samochodzie stawiliśmy się około godziny 18:20 i dobrze, bo zapadał zmierzch i ładowanie rowerów na dach po ciemku to żadna atrakcja. Czekała nas jeszcze dobra godzina jazdy do Szczecina. Po drodze nie omieszkaliśmy zatrzymać się w Netto w Oderbergu na drobne zakupy.
Kiedy dotatrliśmy do Szczecina, było już ciemno - na szczęście przed garażem mamy lampę i rozładunek odbył się dość sprawnie.
Wspaniała wycieczka, wspaniałe krajobrazy i piękna słoneczna wczesno-jesienna pogoda! Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 81.62 km (2.00 km teren), czas: 04:32 h, avg:18.00 km/h, prędkość maks: 42.00 km/h
Temperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1629 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(11)