MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Dzień 7 wyprawy "Odra-Nysa" (ostatni). Piasek - Krajnik Dln.- Schwedt - Gartz - Mescherin - Szczecin.

Piątek, 24 sierpnia 2012 | dodano: 31.08.2012Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012, Z Basią...
Wstajemy niespiesznie po godzinie 7:00, w końcu to ostatni dzień wyprawy.
Idziemy się myć, tu rzut oka dla zainteresowanych na łazienkę.

Po raz pierwszy dzień wita nas pochmurnym niebem, widać naszym aniołom już ze zmęczenia skrzydła opadły :))).

Nic dziwnego, przez całą drogę prognoza jak z bajki, dwa razy uchroniły nas przed tornadem i burzami, więc wielkie dzięki dla naszego "Angel Team" :))).
Trasa dalsza jest już nam znana, zostaje tylko jazda i postoje.
Około 9:00 zaczyna lać, więc przesuwamy wyjazd.
Sprawdzam pogodę i lipa - cały dzień opady, więc aby nie męczyć już więcej naszych skrzydlatych opiekunów, sami wykonujemy nasz "Taniec Słońca" :))).
Jak na razie, wraz z pomocą wspomnianego "teamu" zapewnił nam 6 dni fantastycznej pogody, więc czemu nie?
Schodzę na dół i profilaktycznie zakładam chlapacz na przednie koło, zabezpieczamy spakowane już bagaże i jedząc chińską zupkę, czekamy na efekty tańca.

Basia zajmuje się jeszcze "prasówką".

Taniec odnosi skutek, mimo zapowiedzi ciągłego deszczu ten ustaje i około godziny 10:30 możemy ruszać, choć nadal jest pochmurno.
Za chwilę opuścimy "Leśniczówkę".

Ciekawe, na jak długo starczą dziś skutki naszych "czarów" ? :)))

Tymczsem dzwonię do Jarka "Gadzika" i zapraszamy go do towarzyszenia nam, w końcu i tak stale jeździ na przedpołudniowe 120-km spacery do Schwedt i z powrotem, więc dobrze się składa :).
Toczymy się mokrą jeszcze drogą, ale deszcz już nie pada.

Przed nami najcięższy i najbardziej upierdliwy podjazd w tej okolicy, na wysokość wsi Raduń.

Potem już mamy prawie cały czas z górki aż do Krajnika Dolnego.
Gdzieniegdzie spadają pojedyncze krople, ale trwa to dosłownie minutę-pięć i rację ma "Gadzik" nazywając to zjawisko "podwyższoną wilgotnością powietrza" :).
W Krajniku zatrzymujemy się na drożdżówki, maślankę i zakup wody.

W tym czasie znów spada kilkanaście kropel, więc węsząc podstęp ze strony chmur profilaktycznie zakładamy peleryny.

Prawda jest taka, że wożenie peleryn przeciwdeszczowych okazało się zupełnie zbędne, bo po 5 minutach nie ma nawet tych paru kropelek, ale nam się już nie chce rozbierać.
Wjeżdżamy na ścieżkę na wale już po stronie niemieckiej, zdejmujemy kubraczki, ruszamy i ... znów parę kropel.
Teraz to się pewnie rozpada, więc się ubieramy i znów parę kropel, choć trasa mokra, jakby wcześniej było coś poważnego.
W tym czasie nadjeżdża Jarek "Gadzik" i od tej pory jedziemy już w trójkę, oczywiście ściągamy peleryny, zupełnie się nie przydały i już nie przydadzą się do Szczecina.
Powoziliśmy balast przez 7 dni :).

Toczymy się, gadamy i dojeżdżamy do Fredrichsthal, a tam, według wiersza:

UJEBAŁA MISIA PSZCZOŁA
"OCH TY KURWO!" - MISIU WOŁA
ZA ME MĘKI, ZA ME BÓLE
ROZPIERDOLĘ WSZYSTKIE ULE!


Analiza wiersza: KLIK. :)))

Prawda jest taka, że była to jednak osa, która dziabnęła mnie z tyłu pod kolano, więc szybko wyciągamy Fenistil i leki i szprycuję się jak najszybciej, żeby zmniejszyć reakcję alergiczną.

Nic się nie dzieje, więc ruszamy dalej na Gartz, wiatr na wale znośny o dziwo!
W Gartz odbijamy na chwilę do Netto na zakupy na kolację i po izotoniki z Frankfurtu :).
Spotykamy po raz kolejny parę sakwiarzy z naszej trasy.
Ciężsi o zakupy dojeżdżamy do Mescherin, by zmierzyć się z tamtejszym podjazdem do Staffelde.

Znaną nam trasą, wśród dużego ruchu samochodów i po pokonaniu długiego podjazdu za Kołbaskowem, docieramy siódmego dnia do tablicy z napisem SZCZECIN !!!

Udało się!!!
Za nami blisko 500 km na rowerach.
Pogoda dopisała, sprzęt również, Basia wykazała się kondycją na medal i przyznam, że zaczęła już "knuć" jakąś następną wyprawę w przyszłym roku :))).
Widoki i wyprawa fantastyczne, dziękujemy wszystkim, którzy z nami jechali i nam pomagali :).
I to by było na tyle ...

Mapa dzisiejszego przejazdu:
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 70.30 km (1.00 km teren), czas: 04:29 h, avg:15.68 km/h, prędkość maks: 40.00 km/h
Temperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1377 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(10)

K o m e n t a r z e
Lenek, bardzo dziękuję za ten entuzjastyczny komentarz ! :)
Misiacz
- 12:38 wtorek, 18 września 2012 | linkuj
Przesiedziałem pół dnia pracy czytając opis wyprawy od deski do deski! Totalny odlot - ogromne słowa uznania dla Was za tą wycieczkę i za rewelacyjną relację! Jestem pod ogromnym wrażeniem!
lenek1971
- 11:06 wtorek, 18 września 2012 | linkuj
4gotten - właśnie dlatego tam nie pojechaliśmy, bo aż za dobrze znam te objazdy, tam niestety wypadła trasa mojej 300-tki, na szczęście już tą samą drogą nie wracałem :))).
Misiacz
- 06:41 poniedziałek, 3 września 2012 | linkuj
trzeba było zacząć ten ostatni etap po niemieckiej stronie od miejscowości Stutzkow. Wtedy, przygotowując się do jazdy, przeczytałbym o Waszych męczarniach na podjeździe w Stutzkow, płytach na objeździe do Criewen i przygotowałbym wariant awaryjny trasy ... ;-)
4gotten
- 15:04 niedziela, 2 września 2012 | linkuj
Gratuluję !!! Super wyprawa i opis !!! Pozdrowienia dla Basi !
Jana
- 21:50 sobota, 1 września 2012 | linkuj
Marzena, pewnie Cię nie znam, ale to jeden z najsympatyczniejszych dla nas komentarzy.
Jeśli gdzieś dokumentujesz / dokumentujecie swoje wyprawy - chętnie zajrzymy.
Misiacz
- 20:24 piątek, 31 sierpnia 2012 | linkuj
zaglądam do Ciebie od jakiegos czasu, sama już nie wiem "skąd przybyłam" ??
lubie Twój styl narracji, robisz fajne zdjęcia, zaimponowała mi Basia(200!) i również Twój stosunek do Basi :)

fajna wyprawka, szkoda że taka krótka :)
i ja jutro/sobota, startuję, i jak widzę przynajmniej część traski się pokrywa :) zaczynamy w Żarach a kończymy w Gorzowie Wlkp. corocznie od jakiegoś czasu lądujemy w cudnym miejscu ... w Moryniu :) i tam, na małej plaży, palimy wieczorem ognisko, pieczemy kiełbaski albo dusimy na maśle grzybki zebrane, kąpiemy się na golasa w świetle księżyca i wstającego słonka ... niestety, tym razem też tylko tydzień w trasie :(

potem wpadamy na dzień do przyjaciół w Myśliborzu a potem w Szczecinie ... i wracamy do Kraka :)
pozdrawiam serdecznie!

Marzena

Gość - 17:10 piątek, 31 sierpnia 2012 | linkuj
Co tu pisać, to ostatni dzień, bez zwiedzania, znaną już trasą...
Misiacz
- 13:03 piątek, 31 sierpnia 2012 | linkuj
A tak w ogóle to jakiś krotki ten ostatni dzień Nie zdążyłam się rozpędzić z czytaniem a tu koniec :/ Gość - 12:58 piątek, 31 sierpnia 2012 | linkuj
Oj chyba musicie pokazać wszystkim jak wygląda w Waszym wykonaniu ten taniec Słońca Gość - 12:56 piątek, 31 sierpnia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!