MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Życiowy rekord Basi - przez "Lenia z Mönkebude"!

Niedziela, 15 lipca 2012 | dodano: 15.07.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Kiedy o 4:00 nad ranem ja i Basia "Misiaczowa" spotkaliśmy się z Jarkiem "Gadzikiem" pod naszym garażem, zarówno plan dnia, planowany dystans (patrz godzina startu) oraz większa część trasy okazały się na koniec dnia zupełnie inne niż zakładaliśmy, chyba za sprawą jakiegoś dobrego anioła tudzież innej dobrej siły :).
Okazało się, że mogła to być jeszcze inna siła! :)))
Na razie jest 4:10 i nad dzielnicę Pomorzany nadciąga brzask.

Ze względu na jesienne zimno - tak, tak, skoro jest 11 st.C to nie nazwę tego latem - ruszyliśmy na Dobieszczyn, ze zbyt wieloma chyba postojami, ale widocznie tak miało być.

Jeszcze zimno, jeszcze mokro, zbliżamy się do Eggesin.

Nareszcie lato zaczyna przypominać lato. Port w Ueckermunde.

Rynek w Ueckermunde.

Tak to niemrawo tocząc się (jak na ambitne założenia), doturlaliśmy się do Mönkebude, gdzie w wyniku silnego wiatru czołowego Basia poczuła kryzys, a ja i Jarek jakiegoś wakacyjnego lenia.
Siedzimy, jemy, gadamy...
Nie chce się jechać dalej...jakby ktoś nas wszystkich zbiorowo zaprogramował. Pada decyzja o zmianie planów i jeszcze nim "zawiniemy się" z powrotem, najpierw spędzimy nieco leniwego czasu na przystani w Mönkebude, gdzie swego czasu z Danielem z Nowej Soli zatrzymywałem się na posiłek w trasie (z sakwami) na Uznam.
Jak zwykle dorywam się do fotografowania łódek, jakaś mania czy co? :)

W tym czasie Jarek coś zawzięcie Basi tłumaczy.

Plaża przy marinie.


Misiacze w skrzyni :).

...i znowu te moje łódki :).

Zamiast jechać dalej, wracamy do Ueckermunde, a tam podniesiony most!

Wszyscy stoją, ale ten jeden też ma prawo przepłynąć.

Oj tam, oj tam...no port z łódkami :).

A teraz informacja dla tych, którzy jeżdżą odcinkiem Ueckermunde-Altwarp. Obecnie Niemcy budują ścieżkę na odcinku z Bellin do Warsin, niestety biorąc zły przykład z sąsiadów zza miedzy, gdyż część jest z kostki (akurat nie ta ze zdjęcia).

Przed Altwarp zatrzymujemy się na tajemniczej plaży (i niech zostanie tajemnicza, żeby pewne "buractwo" się o niej nie zwiedziało).

Dojeżdżamy do Altwarp, gdzie tradycyjnie zamawiamy Fischbroetchen (tzw. Fiszbuły) oraz po kuflu pysznego i zimnego bezalkoholowego pszenicznego Erdingera.
Mimo, że ma ono 0,00 %, Basia - chyba homeopatycznie, no bo jak - znienacka dostaje nadspodziewanie wyjątkowego "humorka". Ekonomiczna kobitka :))).
Oj tam, oj tam...no znowu port z łódkami, tym razem w Altwarp :).

Starą, ale malowniczą drogą, nieco naokoło, wracamy do Warsin.

Tu znów dopada nas "leniwiec pospolitus".

Zmierzając od Warsin do Rieth, po raz kolejny nie mogę powstrzymać się od sceny z "Gladiatora", czego Basia nie lubi, bo przy scenie tej Russel Crowe odchodził w zaświaty, ale ja tłumaczę, że za życia też się tak szlajał po swoim polu :))).

A co, może nie ? :)))

Rieth minęliśmy bez zarzymywania się, a "poważny" postój miał miejsce dopiero w "B-Imbiss-iku" (jak nazywamy budkę gastronomiczną "U Petry" w Hintersee).
Tam z "Gadzikem" zamawiamy kawę, podrożała z 0,50 EUR na 1,00 EUR, a jakość jakoś nie wzrosła o 50% :))).
Tuż za Hintersee "Gadzik" łapie gumę, a Basia korzysta z okazji i podejmuje kolejną tzw. "próbę ucieczki", którą to ucieczkę "kasujemy" z Jarkiem tuż po wjechaniu do Polski.

Po drodze mija nas "pomarańczowy pocisk na szosówce", pozdrawia i szybko znika w oddali.
Ja zaczynam dziękować "Leniowi z Mönkebude" za tegoż lenia, bo z zupełnie nieznanej przyczyny zaczyna mi szwankować lewe kolano, czego nie rozumiem...czyżby tempo było za wolne i za łagodne :))) ?
Basia za to mknie jak burza, prawie gotowa wrócić do pierwotnego planu bicia rekordu, ale sprawę przesądza doprowadzające do szału skrzypiące niemiłosiernie siodełko (skóra, zapomnieliśmy naoliwić tego i owego), a i nieco późno się robi...a i deszcze zapowiadali...a i Misiacza kolanko rwie :))).
Co do siodełka, to poszukiwałem po rowach na poboczu jakiejś bańki po oleju silnikowym, których swego czasu leżało tam pełno, ale albo "duch w narodzie upada" i przestaje śmiecić albo "duch w narodzie upada" i służby sprzątające wzięły się do roboty...albo jedno i drugie. W każdym razie siodełko Basi było "zawiedzione" :))).
No i cóż, dojechaliśmy na Pomorzany, podziękowaliśmy Jarkowi za towarzystwo.
Ja z niedowierzaniem patrzę to na Basię to na licznik. Na liczniku dystans 158,50 km, a Basia mówi, że nie wraca okrężną drogą do garażu, aby dobić do 160 km.
Perswaduję, że teraz jej się nie chce, ale przecież to tylko 1500 m i potem będzie narzekać, że jednak mogła to zrobić.
Za chwilę dowiadujemy się, dlaczego "Leń z Mönkebude" nam tak pomógł podjąć decyzję o zmianie planu. Mimo, że dzięki dwukrotnemu "odtańczeniu Tańca Słońca" przeze mnie i Basię przez cały dzień mieliśmy super pogodę, to jednak Basia ma okazję teraz wypróbować swą nową pelerynkę - lunęło!
Padało przez 3-5 minut, tak na pożegnanie :))).
W pelerynce jedzie jednak naokoło i potem mi jeszcze za to podziękuje, że dokręciła brakujące metry :))) !
.
Dokręciłem PRECYZYJNIE do 160 km (Basia dokręciła do 160,30 km - moje serdeczne gratulacje, planowany rekord jest nadal w zasięgu - musimy jedynie omijać siedliska "Lenia z Mönkebude" :)))
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 160.00 km (30.00 km teren), czas: 09:07 h, avg:17.55 km/h, prędkość maks: 38.00 km/h
Temperatura:11.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3152 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(24)

K o m e n t a r z e
Małgosia, Basia też jest skromna, przecież nie powiedziała jeszcze nic o 300 :))).
Misiacz
- 21:39 poniedziałek, 16 lipca 2012 | linkuj
Cóż..., też pisałam nie tak dawno, że "nie pokonuję dystansów powyżej 150 km [...], nie potrzebne mi to ;)"
Dwójka z przodu to ambitny plan, ale jak piszesz, do końca sezonu sporo czasu. Ja jestem bardziej skromna :)
Powodzenia życzę!!!
rowerzystka
- 21:15 poniedziałek, 16 lipca 2012 | linkuj
Dwójka z przodu, więcej nie powiem, klauzula TOP SECRET od Basi :))).
Lato jeszcze trwa, więc...;))).
P.S. To ta sama Basia, która mówiła: "Misiacz, wybij sobie z głowy, że kiedyś pojadę na więcej niż 60 km ! :)))"
Misiacz
- 21:05 poniedziałek, 16 lipca 2012 | linkuj
To ile planowaliście?
rowerzystka
- 21:00 poniedziałek, 16 lipca 2012 | linkuj
Małgosia...ta godzina została przewidziana pod (NAPRAWDĘ) ZUPEŁNIE INNY DYSTANS (NIE TEN SKROMNY)...a wyszedł jak warunki pozwoliły... ;).
Misiacz
- 20:58 poniedziałek, 16 lipca 2012 | linkuj
Piękny dystans, tylko... ta godzina...
rowerzystka
- 20:54 poniedziałek, 16 lipca 2012 | linkuj
MODELING jak nic bez dwóch zdań Brakuje mi tylko jakiegoś małego tornada za plecami ale może jakiś fotomontaż... Anonimowy Gość - 20:26 poniedziałek, 16 lipca 2012 | linkuj
Pani Kierownik, nie przesadzajmy, jaki modeling, jestem zbyt sztywny na to :)))!
Misiacz
- 20:00 poniedziałek, 16 lipca 2012 | linkuj
Ujęcie w zbożu to nie aktorstwo to czysty MODELLING Anonimowy Gość - 18:16 poniedziałek, 16 lipca 2012 | linkuj
I mówią że kobiety to słaba płeć, nic bardziej mylnego, wystarczy spojrzeć na wycieczki naszych koleżanek toć to "CYBORGI" w spódnicach czego dowodem jest Twoja małżonka, Małgosia, Ula i wiele innych miłych pań z tego forum.
srk23
- 14:29 poniedziałek, 16 lipca 2012 | linkuj
Rewelacja!
akacja68
- 12:03 poniedziałek, 16 lipca 2012 | linkuj
Basia Gratulacje!
Ostatnio zastanawiałem się nad tym, czy można zrobić wycieczkę na takim dystansie ze zwiedzaniem i fotografowaniem. I jak widać można, tylko trzeba wstać o barbarzyńskiej porze.

PS. Paweł, kapitalne ujęcie w zbożu, nie myślałeś o aktorstwie?
Jaszek
- 10:53 poniedziałek, 16 lipca 2012 | linkuj
No i jak tutaj nie pogratulować Basi ;) Zrobię to z największą przyjemnością i jeszcze ja uściskam jak tylko się zobaczymy ;) pedrod - 08:25 poniedziałek, 16 lipca 2012 | linkuj
Brawo i gratulacje za świetny dystans.
A Ty Pawełku musisz chyba sobie kupić łódkę.
jurektc
- 05:43 poniedziałek, 16 lipca 2012 | linkuj
nadal nie rozumiem jak można mieć tak długą przerwę w jeżdżeniu, a następnie tak sprawnie przejechać tyle km , gratulacje ze rekord !
jarrek-removed
- 04:42 poniedziałek, 16 lipca 2012 | linkuj
No to nieźle daliście czadu A już się nabrałam na tego lenia Teraz pewnie pójdziecie za ciosem albo raczej pojedziecie i rekord za rekordem będzie na liczniku Gość - 21:59 niedziela, 15 lipca 2012 | linkuj
Gratulacje dla Basi :-)
niradhara
- 20:34 niedziela, 15 lipca 2012 | linkuj
Gratulacje dla Basi od pomarańczowego pocisku :)
maccacus
- 20:22 niedziela, 15 lipca 2012 | linkuj
Gratulacje ode mnie i Magdy. Toż to prawie mój rekord życiowy :-) Zrobiłem coś około 200 km. Pozdrawiam!!!
danielkoltun
- 20:16 niedziela, 15 lipca 2012 | linkuj
Jotwu, wg naszych liczników w przybliżeniu przepaliliśmy po ok. 275 g tłuszczu, czyli ponad kostkę masła.
Z kolei przy moim ubiegłorocznym życiowym rekordzie (300 km) licznik wyliczył mi ok. 3 kostek masła :))).
Misiacz
- 20:09 niedziela, 15 lipca 2012 | linkuj
Jestem ciekawy ile kilogramów można stracić po tak wyczerpującej wycieczce, mam oczywiście na myśli wagę ciała ?
jotwu
- 19:53 niedziela, 15 lipca 2012 | linkuj
Dołączam się do gratulacji i to nie tylko za dystans ale za sympatyczny (jak zwykle) opis wycieczki i świetne fotki. Szczególne słowa uznania dla Basi - jej postępy i forma są już na olimpijskim poziomie.
jotwu
- 19:32 niedziela, 15 lipca 2012 | linkuj
Gratulacje!!!
michuss
- 19:13 niedziela, 15 lipca 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!