MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

8.000!!! No wiem, że już tam byłem wczoraj, ale...

Poniedziałek, 7 listopada 2011 | dodano: 07.11.2011Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec
Dzień był dziś przepiękny, a ja zagłębiłem się w tłumaczenie zleconego tekstu i przygotowywanie papierów dla księgowej. Jakoś przez to przebrnąłem i po 12:00 gotów byłem wyruszyć z papierami, ale...zadzwonił tata z informacją, że z Bożenką ruszają właśnie w Siadle Dolnym na "Szlak Bielika" do Pargowa.
Hm...czy nie można przełożyć zawiezienia papierów na jutro i zamiast tego ponownie ruszyć na ten przepiękny szlak? Ależ owszem, można, wręcz trzeba!
Wiem, wiem...byłem tam raptem wczoraj, ale szlak jest tak klimatyczny, że musiałem tam pojechać i dzisiaj.
Kiedy ruszałem z Pomorzan, tata z Bożeną właśnie pokonywali pierwszy ostry podjazd, więc wiedziałem, że będę musiał ostro przycisnąć, aby dopaść ich przed Pargowem. Z tej to przyczyny nie pojechałem na początek trasy, ale przez Siadło Dolne i Górne i Kołbaskowo do Moczył drogami asfaltowymi. Starałem się, aby z licznika nie schodziło mi 30 km/h, a przed Kołbaskowem z górki rower bez pedałowania rozbujał się do 43 km/h.
No to dotarłem do Moczył i zadzwoniłem do taty. Okazało się, że jeszcze są w lesie i do Pargowa zostało im jakieś 2 km. Byłem z siebie zadowolony.
Nim ruszyłem, po raz kolejny sfotografowałem miejsce odpoczynku.

Martwi mnie jednak to, że ledwie takie miejsce powstało, a już wzięli się za nie nasi złodzieje i wandale. Ze stojącego tu jako rekwizyt zielonego roweru już skradziono stary licznik wraz z linką, z drugiego (czerwonego) zniknęło siodełko. Ciekaw jestem, kiedy znikną oba rowery, bo to tylko kwestia czasu. U nas to chyba najlepiej byłoby zabetonować im koła po osie, a resztę pospawać i podłączyć pod 220 V.
Ruszyłem ostro w kierunku Kamieńca, by po chwili odbić w leśną część szlaku. Wiem, wiem...jestem miłośnikiem jazdy po szosie, ale ta trasa ma coś takiego w sobie, że z lubością dziś zasuwałem leśną dróżką...a nawet zamarzył mi się przez chwilę rowerek MTB!

Tymczasem jednak zasuwałem na trekkingu z sakwami na bagażniku i też było fajnie.

Nie oszczędzałem się i kiedy dojechałem do miejsca odpoczynku w Pargowie, tata z Bożeną byli dopiero w połowie posiłku, co oznacza, że w ogóle na mnie nie musieli czekać.

Odsapałem swoje (przed tym miejscem jest niezwykle stromy terenowy podjazd) i zasiadłem do kawki.

Po tym krótkim popasie ruszyliśmy w stronę "centrum" Pargowa. Wariactwo się skończyło i mogłem już jechać spokojnie. Dziś już nie fotografowałem ruin kościoła i przyległości, bowiem zrobiłem to w trakcie wczorajszej wycieczki, natomiast tata z Bożeną...a i owszem, zwiedzili, sfotografowali...
Potem asfaltowym odcinkiem trasy dojechaliśmy do Niemiec, skąd przez Nerochlitz pojechaliśmy w kierunku Rosówka.

Przed granicą nasze trasy się rozeszły...a może raczej rozjechały.
Tata i Bożena wjechali do Polski, ja zaś odłączyłem się, kierując się na Rosow i Pomellen.
Zatrzymałem się na chwilę przy polance, a w chwilę potem niedaleko, centralnie na pasie jezdni zatrzymał się tam samochód na polskich tablicach, facet wysiadł i szykował się do podrzucenia w krzaki worków ze śmieciami, ale jako że wyjątkowo ostentacyjnie się na niego patrzałem i wyjąłem aparat, postał jeszcze parę sekund i odjechał. Pewnie ten popapraniec podrzuci gdzieś śmieci w innym miejscu, niespecjalnie poprawiając opinię o mieszkańcach naszego kraju.
Szybko przemknąłem przez Pomellen i Ladenthin i wjechałem do Polski przez Warnik, skąd równie szybko zjechałem do Będargowa, gdzie...spotkałem tatę i Bożenę zmierzających w stronę Stobna. Skoro spotkaliśmy się ponownie, dołączyłem do nich i razem ruszyliśmy w kierunku Stobna, Mierzyna i Szczecina.
Załapałem się u nich przy okazji na tosty i solidnie opchany doturlałem się do domu...

P.S. Dziś wybiło mi 8.000 km przejechanych na rowerze w tym roku, co sprawia, że pobiłem swój rekord rocznego dystansu.
:) Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 57.93 km (6.00 km teren), czas: 02:46 h, avg:20.94 km/h, prędkość maks: 43.00 km/h
Temperatura:7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1251 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(16)

K o m e n t a r z e
No klego gratuluje dystansiku :D a te 3....(cos tam coś tam) normalnie pełen szacun :D
Pozdrawiam
jurektc
- 21:12 niedziela, 13 listopada 2011 | linkuj
no wynik roczny ładny, gratulacje ;-) teraz oby do 9000, jest jeszcze trochę czasu ;-) przez pewien czas myślałem że dotrzymam Ci kroku, ale od sierpnia mam spowolnienie ;-)
olo
- 23:18 środa, 9 listopada 2011 | linkuj
Chyba było co najmniej dwie podstawy rekordu, a to poprawa kondycji oraz te 300 km "za jednym zamachem" - to drugie jest zresztą potwierdzeniem pierwszego. Rekord wybitny i chyba będzie trudno go poprawić.
jotwu
- 20:54 środa, 9 listopada 2011 | linkuj
Jotwu...sam nie wiem, jak to się stało, może poprawiłem kondycję, może do dystansu przyczyniło się kilka tegorocznych rekordów dystansu, może Basia i jej cykloza, może mniej tłumaczeń, może większa moja cykloza, może...etc, etc. Nie wiem, ale się cieszę! ;)))
Misiacz
- 22:25 wtorek, 8 listopada 2011 | linkuj
Sympatyczny opis wycieczki, podobnie jak zdjęcia, chociaż zrobiło mi się smutno czytając o dewastacji rowerów oraz próbie wyrzucania śmieci na łono przyrody. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że tego typu zachowania a raczej ich skutki widuję znacznie częściej niż drzewiej bywało. Swój poprzedni rekord poprawiłeś bardzo znacznie, czyżbyś miał w tym roku mniej pracy przy tłumaczeniach tekstów a przez to więcej czasu ?
jotwu
- 21:21 wtorek, 8 listopada 2011 | linkuj
:((((
tunislawa
- 20:53 wtorek, 8 listopada 2011 | linkuj
Gratulacje, taki już teraz jesteś, " Ośmiotysięcznik" :)
Dużo słońca życzę.
krzychs4
- 18:01 wtorek, 8 listopada 2011 | linkuj
Wasza, nasza...ale z tego co wiem, to na asfalt się tam raczej nie zanosi...nie sprzedasz ani bilecika! ;)))
Misiacz
- 16:35 wtorek, 8 listopada 2011 | linkuj
pewnie ,że moją ! Jak zrobimy asfalt , będe bilety sprzedawać !!! :))))
tunislawa
- 12:57 wtorek, 8 listopada 2011 | linkuj
,,Naszą ,, ??? to znaczy czyją ?
monter61
- 10:52 wtorek, 8 listopada 2011 | linkuj
Ciesze się ,że tak lubisz naszą ścieżkę !!!! I gratulacje !!!!
tunislawa
- 22:55 poniedziałek, 7 listopada 2011 | linkuj
:)
rowerzystka
- 21:47 poniedziałek, 7 listopada 2011 | linkuj
Małgosia, nawet nie zauważyłem, że wybiło mi 8.000 km w tym roku i to tak równo!
Dzięki! Uzupełniłem wpis.
Misiacz
- 21:39 poniedziałek, 7 listopada 2011 | linkuj
O! Jak równiutko wybiło Ci 8 tysiączków. Gratulacje!!!
rowerzystka
- 21:25 poniedziałek, 7 listopada 2011 | linkuj
Ech, już nie ma tego licznika..., a ja ostatnio podziwiałam ten szczyt techniki :(
A co do siodełka, to latem jest zamiast niego kosz z kwiatami, pewnie na wiosnę znów się pojawi.
rowerzystka
- 21:24 poniedziałek, 7 listopada 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!