MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Prawie 90 km z TC Team i Gadzikiem do Loecknitz!

Sobota, 15 stycznia 2011 | dodano: 15.01.2011Kategoria Z cyborgami z TC TEAM :))), Wypadziki do Niemiec, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Szczecin i okolice


Można to prawie nazwać kolejnym Zlotem Szczecińskiego BS. Prawie, ponieważ z BS byłem ja, Jurek i Jarek (Gadbagienny).
Kris nie należy jeszcze do BS, ale pracujemy nad tym! :) Na razie zaczął namiętnie cykać fotki, więc czuję, że jesteśmy na dobrej drodze. :)
W ogóle to zastanawiałem się, czy jechać. Raz, że wczoraj byłem na imprezie, dwa, że oprócz mnie jechały same cyborgi (Gadzik się do nich również zalicza), a trzy...żal mi było pięknie wypucowanego KTM-a wyciągać na taką breję, ale doszedłem do wniosku, że nocny deszcz zmył zasolenie i można jechać.
Trochę się też bałem o formę, bo oprócz tego, że wczoraj była impreza, to jeździłem w zimie tylko na Kozie i to na krótkie odcinki.
Zbierałem się jak zwykle w ślamazarnym Misiaczowym stylu (kiedy ja się tego nabawiłem?!), a o 10:00 mieliśmy wyznaczone spotkanie przy Rajskim Ogrodzie. Dodatkowo, w oponach było mało powietrza, więc czekał mnie kurs na stację i dopompowywanie. Jako, że robiło się późno, postanowiłem pognać bezpośrednio na Głębokie, którędy chłopaki i taki mieli przejeżdżać. Dojechałem tam o godzinie 10:10 (poranna forma coś nie taka). Zadzwoniłem do Jurka i ekipa ruszyła w stronę Głębokiego.
Gad przeprosił mnie na wstępie za spóźnienie...na Głębokie. :)

Od samego początku ostrzegałem, że Misiaczowa forma coś nie ten...tego...ten, ale nie chcieli słuchać. :) Nie znają zwrotu "jazda turystyczna", ot co.
Trzy Cyborgi w pełnej krasie! © Misiacz

Daliśmy sobie spokój z jazdą ścieżką rowerową, która przypominała tor łyżwiarski i ruszyliśmy szosą na Tanowo, co z pewnością nie uszczęśliwiało niektórych kierowców. Droga do Tanowa była względnie przyzwoita, natomiast potem zaczęły się kałuże, a na odcinku leśnym jechaliśmy asfaltowymi koleinami wyciśniętymi w lodzie.
Ku zdziwieniu Jurka (to jeden z cyborgów)...zachciało mi się pić! :) Ciepły napój miałem w sakwie, więc wymuszało to postój (dziwna przypadłość Misiacza). Jurek i tym razem nie zawiódł, bo ledwie skręcił w leśną drogę, zaraz "wywinął orła" na lodzie, przy czym umoczył zadek w kałuży! :)

Po piciu i posiłku (wziąłem w słoiku makaron z serem i z miodem) oraz sesji foto, w czasie której wyjątkowo aktywny był Kris - ruszyliśmy w stronę Dobieszczyna.

Moje nowe zimowe ochraniacze na buty dobrze trzymały ciepło...dopóki pianka nie nasiąkła wodą bryzgającą spod kół. Liczyłem, że mnie ochronią, ale jednak nie - tym sposobem zyskałem nowe doświadczenie i wodę w butach.
Doszedłem do wniosku, że powinienem przed wyjazdem:
1) Zaimpregonować buty specjalnym sprayem.
2) Założyć wioskowy chlapacz na przedni błotnik.
3) Słuchać rad starszych (znaczy Jurka) i założyć na skarpetki worki foliowe.
Postaram się być mądrzejszy następnym razem. Na szczęście miałem w sakwie zapasowe skarpetki, które postanowiłem zmienić na postoju w Glasshuette. Tymczasem z tylnego koła Krisa usłyszałem podejrzane "stuk-stuk-stuk" jakby coś miał w oponie. No i miał - w Glasshuette okazało się, że wbił mu się kamień ostry...i kapeć gotowy. Przydały się kombinerki z mojego przewoźnego warsztatu, który waży chyba więcej, niż cały rower Krisa. :)))
Wcześniej postanowiłem wylać wodę z butów i założyć suche skarpetki, co skutecznie utrudniał mi Kris, próbując mi zrobić zdjęcie w czasie wykonywania tej operacji - przypuszczam, że najbardziej go interesował frotte ochraniacz na bidon, który również naciągałem na nogę, a który zrobiony jest ze starej ocieplającej skarpetki do spania. :))) Mam nadzieję, że mu się nie udało. Nie zamierzałem jednak wybrzydzać, w sytuacji, gdy wnętrze mojego buta przypominało wannę. Na to poszły reklamówki i niestety, mokry but. No, ale grunt że stopa sucha.
Sakwom też się dostało, w środku była wilgoć zagrażająca aparatowi i komórce, więc musiałem pokombinować.

Z Glasshuette ruszyliśmy na Rothenklempenow i dalej na Loecknitz, gdzie z Jurkiem zamierzaliśmy zakupić napoje izotoniczne na wieczór kierowani myślą, że:

Z obiecanych przez Cyborgów 24 km/h zrobiło się blisko 30 km/h, ale oni nawet tego nie zauważyli. :)
Dojechaliśmy tak do Loecknitz, gdzie skręciliśmy do sklepiku.
W tym czasie Jarek i Kris czekali na nas pod sklepem (tym razem nie było to Netto, ale Rewe).
Trochę nie pomyślałem, jak w takich sakiewkach upchnę trzy Wahrsteinery, ale dla chcącego nic trudnego.

Potem drogą główną przez Bismark dojechaliśmy do granicy w Lubieszynie.
W Dołujach Kris i Jurek pojechali na Mierzyn, natomiast my z Gadzikiem, jako że mieszkamy przy tej samej ulicy, pojechaliśmy do Szczecina przez Będargowo i Przecław.

Chciałem jeszcze umyć rower z syfu i błota, więc pojechaliśmy na myjnię niedaleko Makro.
Tam Jarka czekała niespodzianka...tym razem to on złapał gumę, jakieś 3 km od domu. Wymiana jednak poszła mu bardzo sprawnie i wkrótce ruszyliśmy do domów.

W czasie jazdy Jurek lubi sobie posłuchać muzyczki z MP3, a ja lubiąc czasem pogadać z kolegami takowych rzeczy nie zabieram, a jedynie w myślach odsłuchuję sobie co nieco.
Dziś w moich myślach "leciało: to:



:)))
*****************************************************************************************************************************************************************
Ten blog bierze udział w konkursie Blog Roku 2010 w kategorii Moje zainteresowania i pasje (blogi tematyczne).
Jeśli chcesz oddać na niego głos, wyślij SMS o treści H00292 na numer 7122. Koszt SMS, to 1,23 zł brutto. Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 89.00 km (2.00 km teren), czas: 03:57 h, avg:22.53 km/h, prędkość maks: 38.00 km/h
Temperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1994 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(12)

K o m e n t a r z e
Bardzo fajna wycieczka:) szczerze gratuluje i nie mogę się doczekać aż do was dołączę.
IsmailDelivere
- 15:01 niedziela, 16 stycznia 2011 | linkuj
Drogi Misiaczu!

Zamiast jeździć w workach foliowych zainwestuj w buty rowerowe z goretexu.

Jesteś wprawdzie moim konkurentem w plebiscycie BLOG ROKU 2010, ale tak bardzo lubię czytać Twoje wpisy, że przegrana z Tobą nie byłaby dla mnie przykra. Co innego jednak, gdy istnieje realne ryzyko przegrania z oszustem. Piotrek wytropił coś, co podejrzanie śmierdzi ustawką. Przeczytaj proszę wpisy na forum BS. Jestem bardzo ciekawa Twojej opinii w tej kwestii.

Serdecznie pozdrawiam :)
niradhara
- 07:44 niedziela, 16 stycznia 2011 | linkuj
Przygód dziś niemiara!
rammzes
- 19:59 sobota, 15 stycznia 2011 | linkuj
Fajna muzyka :)
vol7
- 19:33 sobota, 15 stycznia 2011 | linkuj
żauję, że nie mogłem z wami być :(
sargath
- 19:32 sobota, 15 stycznia 2011 | linkuj
Fajna wycieczka. Pochwały dla fotografa;)
sikorski33
- 19:24 sobota, 15 stycznia 2011 | linkuj
Ładny dystans:)
Kajman
- 18:23 sobota, 15 stycznia 2011 | linkuj
Masz jak zawsze dobry opisik klego :D
No to jazda udana dwie gumy :D:D:D
jurektc
- 18:20 sobota, 15 stycznia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!