MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Misiacz, mróz i mitologia grecka...w Niemczech!

Sobota, 27 listopada 2010 | dodano: 27.11.2010Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec
Dzień wstał szary, bury i ponury jak to w listopadzie i zimny jak to w grudniu.
Misiacz nie wstał bury i ponury, ale chętny do jazdy pomimo świadomości, że na zewnątrz panowała temperatura -3 st.C, a na niedzielę z samego rana planowany był wyjazd z ekipą Bikestats.
Po dość mozolnych przygotowaniach do wyjścia z domu, co Misiaczowi czasem się zdarza z zupełnie nieznanych powodów, udało mu się wreszcie dotrzeć do garażu i objuczyć rower.
Tym razem, ze względu na zimno dobierające się do kości z powodu wilgotnego szczecińskiego klimatu zabrał ze sobą większy termos pełen gorącej herbaty.
Niezupełnie legalnie przeniósł rower przez tory kolejowe i ruszył w kierunku Siadła Dolnego.
Dość mozolnie naciskał na pedały, ponieważ mięśnie w otaczającej temperaturze nie zdołały się jeszcze rozgrzać. Co jakiś czas mijał go pojedynczy samochód, o dziwo z odpowiednim zapasem, a nawet z włączonym kierunkowskazem.
Różnie bura pogoda wpływa na różnych burych ludzi.
Przez Siadło górne przejechałby nie zwracając na nic uwagi, ot co najwyżej na ujadającego burka przy wjeździe do wioski.
Tym razem jednak coś zwróciło jego uwagę. Po lewej stronie, gdzie dotychczas były gęste krzaki, jakaś miłościwa dusza uporządkowała dawny poniemiecki cmentarz, zebrała ocalałe nagrobki w jednym miejscu i stworzyła lapidarium ku pamięci przedwojennych mieszkańców.
Misiacz wjechał na wysypaną szutrem ścieżkę i wyjął aparat. Patrząc na stare nagrobki odczuwał klimat dawnych dni.

Nazwisko wyryte na nagrobku nie zdradzało niemieckiego pochodzenia. Patrząc na daty można było się tylko zastanawiać, dlaczego to dziecko tak krótko żyło.

Po chwili opuścił dawny cmentarz i skręcając w lewo skierował się do głównej drogi biegnącej przez Kołbaskowo do granicy z Niemcami w Rosówku. Po po krótkim postoju tuż za granicą ruszył do Neurochlitz, gdzie skręcił w lewo i wąską drogą dojechał do Staffelde. Przy samym wjeździe minął kurhan sprzed naszej ery.
Ponieważ zimno dobierało mu się do stóp, postanowił w lasku za Mescherin zrobić użytek z wiezionej w termosie gorącej herbaty.

Czuł, jak gorący napój zaczął krążyć mu w żyłach i usuwać sztywność w stopach.
W o wiele lepszym nastroju dojechał do Gartz, gdzie zatrzymał się, by uwiecznić podpory mostu, który przeszedł do historii pod koniec ostatniej wojny.

Jeżdżąc po uliczkach Gartz doszedł do wniosku, że miasteczko to lata świetności ma dawno za sobą.
Wojna nie obeszła się z nim zbyt łagodnie.

Im dłużej krążył po miasteczku, tym więcej kolorytu zaczął w nim dostrzegać, a świat z koloru sepii przechodził w świat wielobarwny. Trzeba umieć dostrzec to, co pozostało i tym się cieszyć.

Kiedy wgłębił się bardziej w miasteczko, czego dotychczas nie robił, zauważył, że z dawnego Gardźca Odrzańskiego, jak zwano gród w czasach słowiańskich, pozostała zachowana znaczna część murów obronnych i baszta nad głęboką fosą.

Wzdłuż murów nad fosą ciągnęły się nawet ładne zabudowania, wśród których perełką była odnowiona willa z przełomu XIX i XX wieku.
Jadąc dalej, Misiacz zatrzymał się przed sklepem i kupił napój na wieczór. Obciążony dodatkowym balastem jechał mając po prawej stronie malownicze wzgórze.

Kiedy dojechał do skrzyżowania, skierował się na Hohencośtamcośtamcośtam...

Droga pięła się na tyle ostro pod górę, że musiał wrzucić górskie przełożenie. Po krótkim postoju na szczycie ruszył do Tantow, gdzie zaplanował kolejny postój na gorącą herbatę i posiłek.
Z Tantow skierował rower do Nadrensee, skąd nowiutką asfaltową drogą dojechał do Ladenthin.
Jadąc z Ladenthin zamachał do mijającej go pary na rowerach. Coś go jednak tknęło i zwolnił. Wydawało mu się, że gdzieś tych ludzi widział. Podobnie zachowali się i oni. Zawrócili i podjechali do Misiacza. Okazało się, że widzieli się w rzeczywistości pierwszy raz, ale widocznie coś nakazało im się spotkać i poznać.
Były to mityczne postaci z Bikestats - Athena i Odysseus ze Szczecina - które rozpoznały Misiacza po jego czerwonym kubraczku i maskotce Misiacza na kierownicy.

Misiacz dowiedział się, że Athena i Oddysseus czytują jego bloga i dzięki temu go rozpoznali. Misiaczowe futerko zostało mile połechtane...
Zaprosił ich na planowany na niedzielę wyjazd Bikestas, licząc po cichu, że ta sympatyczna para pojawi się o 9:00 nad jeziorem Głębokim.
Po krótkiej pogawędce i zrobieniu wspólnego zdjęcia Athena i Odysseus ruszyli w stronę Ladenthin, zaś Misiacz skierował się na Schwennenz, gdzie przekroczył granicę z Polską.

Zbliżając się do Szczecina rozmyślał, że miała to być krótka wycieczka, na której nic szczególnego zapewne się nie zdarzy...a wyszedł 82 kilometrowy wyjazd połączony z sympatycznym spotkaniem. Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 81.15 km (5.00 km teren), czas: 04:04 h, avg:19.95 km/h, prędkość maks: 40.60 km/h
Temperatura:-3.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1709 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(10)

K o m e n t a r z e
No tak, Misiacze lubią miodek :)
niradhara
- 17:09 niedziela, 28 listopada 2010 | linkuj
Niradhara, podaję skład herbatki w termosie: wrzątek, herbata czarna Lipton, miód wielokwiatowy (prawdziwy, od pszczelarza), sok z połowy cytryny. ;)
Misiacz
- 17:01 niedziela, 28 listopada 2010 | linkuj
A może by Misiacz uszczegółowił, co to była za cud-herbatka, po której świat z monochromatycznego zmienił się w full color? Czy po drugim termosie byłoby 3D? ;)
niradhara
- 16:39 niedziela, 28 listopada 2010 | linkuj
No patrz, dzisiaj kilkakrotnie nasze drogi się przecinały a jednak się nie natknęliśmy na siebie :)
Gryf
- 21:40 sobota, 27 listopada 2010 | linkuj
Shrink, dziękuję za "On"! ;)
Misiacz
- 20:56 sobota, 27 listopada 2010 | linkuj
o to będzie nas więcej w niedzielę :)
Gartz jedno z pierwszych które odwiedziłem rowerem po niemieckiej stronie.
Ten misiek to niezły znak rozpoznawczy, mijam wielokrotnie rowerzystów i zawsze się zastanawiam czy nie znam ich z bikestatsa :)
sargath
- 20:56 sobota, 27 listopada 2010 | linkuj
Gdy zacząłem czytać w odtwarzaczu leciało TO. Ładnie podpasowało pod wpis. Widzę, że ekipa bikerów rośnie w siłę!
rammzes
- 19:24 sobota, 27 listopada 2010 | linkuj
Fajne są takie niespodziewane spotkania:)
Kajman
- 19:18 sobota, 27 listopada 2010 | linkuj
A do tego Shrink uczymy sie histori :D
jurektc
- 18:29 sobota, 27 listopada 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!