MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Do Loecknitz z jednym TC Cyborgiem...

Niedziela, 14 listopada 2010 | dodano: 14.11.2010
Miałem pomysł na dołączenie kolejnego Bikestatowicza do dzisiejszego wyjazdu, chyba jednak Rammzes nie dał rady naprawić przerzutki, bo na miejscu zbiórki stawił się tylko Jurek.
Pogoda była dość ponura, ale i na to jest sposób - wystarczy założyć okulary z żółtymi szkłami i świat momentalnie staje się weselszy.
Ruszyliśmy o 10:15 mokrymi ulicami Szczecina w kierunku Będargowa. Od razu zapowiedziałem, że dziś nie będzie żadnego dziczenia i "darcia gum", ale relaksujący turystyczny wyjazd. Na szczęście w procesorze Jurka istnieje opcja "jazda turystyczna". ;)
Za Będargowem spotkaliśmy mojego tatę i Bożenę, którzy jechali na organizowany przez PTTK rajd kolarzy-turystów.

Przez jakiś czas myślałem nawet, żeby się kawałek z nimi przejechać, ale aż takie turystyczne tempo, jak ich nawet mi wydało się za wolne.
Spokojnie pedałując zajechaliśmy na przejście graniczne w Lubieszynie. Zbliżając się do niego tak sobie dumałem, że dobrze byłoby, żeby Niemcy wybudowali ścieżkę od granicy do Bismark, bo ruch jest tam spory, a ścieżka taka zwiększyłaby dodatkowo wymianę turystyczną (i handlową, bo wtedy pewnie więcej Niemców przyjeżdżałoby na zakupy rowerami).
Coś musi być na rzeczy z telepatią, bo zaraz za granicą rzuciła mi się w oczy tablica informacyjna "Baustelle. Radweg Linken-Bismark", czyli informująca o...budowie ścieżki rowerowej do Bismark!!! ;)))
Zakończenie prac przewidziano już na grudzień tego roku, a jeszcze niedawno nie było tam nawet śladów rozpoczętej budowy.
Za Jurkiem widać koryto nowej ścieżki.

Z drogi głównej skręciliśmy w lewo na Grenzdorf, dokąd dojechaliśmy piękną asfaltową ścieżką. W planie było dziś trochę jazdy terenowej, ale było zbyt grząsko i odpuściliśmy sobie błotne atrakcje. ;)
Jadąc z Grenzdorf do Gellin wykombinowałem sobie, że w takiej ponurej pogodzie zdjęcia będą weselsze, jeśli przystawię obiektyw mojego aparatu-głupawki do moich nowych żółtych okularów, traktując je jako swego rodzaju filtr.
Efekt okazał się nawet ciekawy i ...


...i faktycznie zdjęcia okazały się weselsze, w przeciwieństwie do mnie, kiedy zauważyłem, że obiektywem porysowałem moje nowiutkie, żółte okulary.
Cóż, czego się nie robi dla próby zostania artystą z głupawką! ;)
Z Gellin doskonałą asfaltową drogą dojechaliśmy do Schmagerow, skąd skierowaliśmy się do Ploewen. Za Ploewen zaczyna się ścieżka rowerowa prowadząca do Locknitz. Tam wstąpiłem na moment do Netto, by zakupić i zaprezentować Jurkowi koloryt i smak Radebergera i powiem, że był zachwycony!
Z Netto pojechaliśmy nad jezioro Loecknitzer See, gdzie chciałem Jurkowi pokazać przystań i 1000-letni dąb.
Nad jeziorkiem ponownie eksperymentowałem z robieniem fotek przez okulary i znów wyszedł ciekawy efekt...przynajmniej ja wpadłem w samozachwyt! ;)

Po całkiem uczciwym popasie pod dębem skierowaliśmy się do Retzin, a stamtąd przez Ramin do Grambow. Przejechaliśmy przez "centrum" Grambow, skąd skręciliśmy na Schwennenz.
Ze Schwennenz podjechaliśmy polną drogą pod granicę i wkrótce byliśmy w Polsce, w okolicach Bobolina.
Dalej w miarę spokojnym tempem doturlaliśmy się do Szczecina, co widać po kolejnej "oszałamiającej" średniej.
Poprosiłem Jurka, żeby jeszcze mi zrobił ładne zdjęcie mojego Misiacza z kierownicy swoim aparatem...a on mi zmontował misia w wyskoku kung-fu na tle błękitnego nieba! ;)))
Misiacz kung-fu autorstwa http://jurektc.bikestats.pl © Misiacz
Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 65.03 km (5.00 km teren), czas: 03:20 h, avg:19.51 km/h, prędkość maks: 47.00 km/h
Temperatura:14.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1349 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(6)

K o m e n t a r z e
Znowu piękny opis wycieczki plus takaż "dokumentacja" zdjęciowa. Dałem się kiedyś skusić na jazdę za strzałką o którą pytasz i pogubiłem się na polach. Zaznaczam jednak, że nie mam orientacji w terenie ale lubię takie sytuacje. W konsekwencji wylądowałem ..... przy przystanku autobusowym przed Bukiem. Natomiast tuż za miejscowością Bismark jest strzałka do Kutzowsee i tu trudno zabłądzić. Nie zgadzam się z opinią, że pogoda była ponura.
jotwu
- 20:48 niedziela, 14 listopada 2010 | linkuj
Misiacz - lotnik, no no, mam nadzieję że nie na dopalaczach ;)
PS zdjecia i kommenty do nich - jak zwykle cud, miód i cebulka :)
Loretta - 19:32 niedziela, 14 listopada 2010 | linkuj
hehe ja dzisiaj też do niemiec tylko okolice Krakow :) o 8 startowałem jeszcze w deszczu :) pogoda nie gra roli
sargath
- 19:25 niedziela, 14 listopada 2010 | linkuj
Misiacz jest naprawdę słodki, nawet gdy nie patrzy się na niego przez żółte okulary :)
niradhara
- 19:21 niedziela, 14 listopada 2010 | linkuj
hahahaha, rammzes to sobie wymysliłeś wymówke :)
Pozdrawiam.
juretc - 19:17 niedziela, 14 listopada 2010 | linkuj
Uh, budzę się z rana i patrzę, że jest mokro to myślałem, że nie jedziecie ;/
rammzes
- 19:11 niedziela, 14 listopada 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!